Skocz do zawartości

deleteduser163

Starszy Użytkownik
  • Postów

    367
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser163

  1. Potem otwierasz Facebooka, ciekawe kto dziś do grona znajomych tam zapuka? Tyle par, już się tam w końcu złączyło, choć i ich związek równie szybko przeminął. Wiesz też, że Sympatia i inne portale randkowe, nie stworzą w twym życiu wielkiego love. Idziesz, więc do parku, mając już dość żywota, A tam na ławce siedzi twój ideał, a to dziwota!
  2. A poza tym takie osoby, wydaje mi się, że mogą zdawać się bardziej pociągające, bo dostarczają zazwyczaj większych emocji niż osoba "zwyczajna". I to niekoniecznie negatywnych, choć są jak wiadomo i tacy, którzy i takich niestety szukają. To tak trochę jak w filmach, lubimy charakterystyczne postaci, bo one są pewną zagadką, nie są oczywiste do bólu, a przez to stają się bardziej interesujące. Co może mieć podłoże w tym co napisałeś, ale również z chęcią przeżycia czegoś niezwykłego. Więc relacja z taką osobą, to jest trochę jak taka przygoda, coś bardziej fascynującego, do czego większość nie ma dostępu, co u niektórych może wiązać się z chęcią posiadania więcej adrenaliny, która wyzwala w nich pozytywne emocje. Co może być zgubne, ale niekoniecznie musi. Zwyczajne osoby też potrafią zadawać cierpienie, to już kwestia empatii. A osoby bardziej wrażliwe z kolei, jest szansa, że posiadają jej więcej, choć różnie z tym bywa, tu bym nie generalizowała, bo wręcz przeciwnie, mogą zdawać sobie doskonale sprawę czym jest cierpienie i wykorzystywać to w negatywny sposób, np. raniąc kogoś z wyrachowania.
  3. Nie jestem pewna, czy masz na myśli strach po stronie zdobywającej osoby ( żeby okazać się tą wyjątkową), czy zdobywanej (bo odczuwa pewną "presję" poznania kogoś wyjątkowego). Ale czy jest to aż tak powszechne zjawisko, to bym polemizowała. Większość osób jednak, gdyby zapytać ich o ideał partnera, wytypowałaby cechy do bólu zwyczajne i stereotypowe, które świadczą o powszechnej atrakcyjności. Choćby po to, żeby zyskać akceptację w "stadzie". To też taki atawizm, bo na zasadzie, że jeśli zechce mnie przystojny, umięśniony brunet, z własną firmą, albo długonoga, piękna blondynka, to będę się mieć czym pochwalić, a przy tym zyskam na wartości we własnych oczach. Choć też nie uważam za osobę wyjątkową, dlatego że podobają mi się faceci, niekoniecznie wpisujący się w pewne kanony ideału, po prostu taki mam gust i nie ma w tym nic chwalebnego, ani też złego. Jasne, że facet musi być dla mnie atrakcyjny, z tym, że atrakcyjny dla mnie, nie oznacza wcale takiego dla większości kobiet. Przykładowo, jak pisałam wyżej, gustuję bardziej w tajemniczych introwertykach, trochę intelektualistach, z wyglądu coś w typie Piotra Kraśko, lub Andrzeja Chyry. Nie są oni brzydcy, ale z pewnością do umięśnionego modela z okładki, też im daleko. Albo też mam pewna słabość do facetów uzdolnionych artystycznie, choć byłam tylko z jednym takim do tej pory. Może dlatego, że sama jestem trochę artystyczną duszą
  4. Jeszcze nie czujesz, że sama siebie orasz? " Więc odpowiem po kobiecemu -zasugerowałeś Choć może i nie o to ci chodziło, nie wiem, nie ważne zresztą, albo sam jesteś chory i masz problemy z pamięcią, nie wiem.... Ale na przyszłość radzę bardziej precyzyjnie formułować myśli. A poza tym, śmiej się śmiej, wiesz jest taki cytat, najpierw się z ciebie śmieją... Zresztą nie ważne. Sajonara po raz drugi i ostateczny.
  5. Tak, masz rację, jedno zdanie wypowiedziane w dodatku w żartobliwym kontekście, musi świadczyć o niskim IQ Tylko ją mam w końcu do zaoferowania, jak pewnie wszystkie kobiety wg ciebie, więc cóż mam dać innego? Sorry, ale nie chce mi się dalej ciągnąć tej bezsensownej dyskusji z tobą, szczególnie, że jestem dzisiaj chora i nie mam siły żeby się denerwować, więc sajonara @zuckerfrei
  6. Ale jeśli o mnie chodzi, to na pewno plusem byłoby gdyby facet zagadał w jakiś niebanalny sposób. Choć, kiedyś mój były zadał pytanie z serii banalnych o treści "dzień dobry, czy my się przypadkiem nie znamy? Bardzo mi Pani kogoś przypomina" ;), ale cała znajomość i tak później potoczyła się zdecydowanie niebanalnie, a on sam był jedną z bardziej inteligentnych osób, jakie poznałam. I to jest dla mnie ważne, żeby facet miał coś do powiedzenia, jakąś pasję, coś co odróżni go od reszty. Oprócz tego pewna auta tajemniczości, czy też introwertyzmu byłaby wskazana, jak i poczucie humoru podobne do mojego (a mam trochę zryte i nie zawsze je od razu ujawniam, więc czasem jest z tym problem). No i żebyśmy rozumieli się prawie bez słów, byłoby wskazane. To tyle jeśli chodzi o charakter, co do wyglądu nie będę się wypowiadać, bo to tym bardziej indywidualna kwestia.
  7. Nie odniosłam się do tego, bo uznałam, że to raczej oczywiste, że ma to znaczenie. Raczej każdy będzie wolał odwzajemnić zainteresowanie tej osoby, która się mu podoba. Tak samo pewnie nie podejdziesz do dziewczyny, którą uznasz za nieatrakcyjną, nawet jeśli będzie Ci dawała sygnały, że się jej podobasz. Choć może niektóre osoby karmia tym swoje ego, że zainteresował się nimi ktokolwiek, ale niezbyt je rozumiem i podejrzewam, że należą do mniejszości. A jakie powinien dokładnie mieć cechy, to już kwestia bardzo indywidualna, bo typu facetów, jak i kobiet są różne, jak i gusta. Ale to już temat rzeka i zrobiłby się z tego offtop Jednej spodoba się umięśniony brunet, a drugiej szczupły szatyn. Jednej pewny siebie, drugiej tajemniczy. Są pewne ogólne cechy, które świadczą o atrakcyjności, owszem, ale są też takie, które jedna osoba może uznać za zaletę, a druga niekoniecznie.
  8. To raczej naturalne, że kobiety wolą być "zdobywane". Tak, już nas natura skonstruowała i to nie tylko ludzi, że to samiec robi pierwszy krok. Choć to często pojęcie względne. Bo kobiety zdobywają również, tylko zazwyczaj w inny sposób, niż mężczyźni. Facet owszem, częściej pierwszy zagaduje, czy zaprasza na randkę. Ale przecież płeć piękna ma na to inne sposoby, tylko bardziej zawoalowane, takie jak uśmiech, odpowiednie spojrzenie. Nie każdy to "łapie" od razu, ale z pewnością takie sygnały mogą ośmielić do działania. Więc w takim przypadku, to jakby kobieta robi ten pierwszy krok, mimo, że pozornie wykonał go facet, bo np. ośmielił się i zagadał. I takie zachowania w pełni rozumiem i popieram, bo zachowana jest przy tym wszystkim pewna naturalna "energia" męsko- damska, co jest moim zdaniem ważne do chemii w związku. Ale w późniejszych jego etapach, raczej wskazane jest żeby obydwoje siebie "zdobywali", czyli starali się o siebie nawzajem. Inaczej związek jest w pewien sposób patologiczny, to tak wg mnie.
  9. Najprostsza odpowiedź, ale i najprawdziwsza- zależy, od sytuacji, od typu kobiety, od jej potrzeb itd. Tak samo, można by było zapytać, po co facetowi kobieta? Jednym zależy na miłości, innym osobom nie. Ale, o ile, chęć bycia z kimś dla prestiżu/ pieniędzy/ atrakcyjności, nie jest próbą wprowadzenia drugiej w błąd i jest ona tego świadoma, to też jest to w jakiś sposób ok. Problem tkwi w tym, że często taki ktoś, jest zwodzony/na oszukiwany/na. Choć często bywa też tak, że niektóre osoby potrafią stosować pewne zamienniki w hierarchii swoich potrzeb. Na tej zasadzie, że: skoro nie mogę znaleźć miłości, to ten związek przynajmniej zapewni mi x, y, z. Co nie zapewnia szczęścia zupełnego w związku, ale jakąś jego atrapę pewnie tak.
  10. Racja, w tych czasach nic nie wiadomo... Dlatego myślę, że spontan może być wbrew pozorom najbezpieczniejszy Choć kilka kierunków, mamy już na oku. Jakbym mogła wyjechałabym nawet jutro. A ten wrzesień do tego, taki ponury i zimny.... To tym bardziej zachęca do szybkiego wyjazdu. Choć znając samą siebie, pewnie w lutym będę miała tym bardziej dość, więc może warto poczekać. W ten weekend byłam na wycieczce na Węgrzech, bo mam w miarę blisko w tamte strony. I już tam 18 stopni, niby pochmurno, ale ciepło. Chyba jednak klimat w Polsce mi nie sprzyja. Choć cieszę się, tak z drugiej strony, że zwiedziłam znaczną jej część, a szczególnie dużo w tamtym roku. Jako dziecko i w późniejszych latach, nie jeździłam zbyt wiele po naszym kraju, więc to była miła odmiana. Ale teraz chcę do ciepła i tyle
  11. Ooo, o Japonii zapomniałam. A w jakiś sposób mnie fascynuje ten kraj. Tak jak Korea Południowa (Północna wiadomo, że już mniej :P) A to dlatego, że Japonia to taki kraj prawie jak z kosmosu, jak dla mnie. Nowe technologie, dziwne knajpy, stroje, a przy tym sporo tradycji. Moja matula tam była kiedyś i jej szczerze zazdroszę. Z okazji pewnych zawodów sportowych i miała jeszcze to szczęście, że spała u tradycyjnej, japońskiej rodziny, bo to było cos na zasadzie takiej "wymiany", na zasadzie, że może i oni kiedyś przyjadą do polskiej rodziny.
  12. Ponoć słonie nie lubią wcale, kiedy się je głaszcze, podobnie jak konie, to tak btw (czego kiedyś też nie wiedziałam). A jechało się na nich też trochę strasznie, to tak swoją drogą, bo chwiałam się strasznie A w Bangkoku, owszem, niezbyt czysto, choć zależy gdzie. Centrum jest raczej zadbane, gorzej z przedmieściami. Jedyny minus, to że przejazd przez niego zajmował około 2 godzin. Zwiedziliśmy tam ze dwie świątynie i kawałek centrum, bo kolejne punkty były do zobaczenia. Ale i tak było warto. Największe miasto, w jakim w końcu do tej pory byłam.
  13. No i facet mnie przejrzał A co do Tajlandii, jeszcze miło wspominam podróż... pociągiem. Bo było na tyle ekstremalnie (szczególnie, że z noclegiem), że było to jednak wyzwanie żeby tam zasnąć. A więc... Nikt nie spał! Tylko gadaliśmy i graliśmy w karty całą noc. W ogóle nie była to wyprawa jak z biura podróży. Jadaliśmy obiady na ulicy (i nikt się nie zatruł), chodziliśmy na targi nocą z choćby smażonym robactwem, jeździliśmy tuk-tukami z zapewne niedozwoloną prędkością, sądząc po tym jak jeździły, nocowaliśmy w Chaing Maiu, gdzie, jak poszłam do Seven Eleven, byłam jedyną białą osobą na ulicy i w ogóle było inaczej, niż na wycieczce zorganizowanej... Czyli wg mnie lepiej...
  14. W Tajlandii miałam to szczęście być i to jak na ten kraj, w całkiem niewygórowanej cenie, bo lecieliśmy indywidualną grupą, więc polecam Ale tylko ze zwiedzaniem, choć po iluś identycznych świątyniach, mieliśmy już ich trochę dość, ale i tak zdecydowanie, warto. Ale oprócz tego i Bangkok warto zobaczyć. I te wszystkie ich atrakcje, typu rezerwaty węży, pojeździć na słoniach. Mieliśmy tylko dwa dni plażowania na 10, ale było tyle do zobaczenia, że to dla mnie tylko na plus. Nie mówiąc już, że jak wspomniałam, niezbyt lubię wakacje, tylko na tym oparte, bo się zwyczajnie nudzę. To w sumie jedyna, egzotyczna podróż, w jaką się udałam. Ale oby było ich więcej...
  15. On jest za Kenią, bo safari i te sprawy (wiem co myślicie, pewnie chodzi mu o murzynki, ale do tego i tak by mi się nie przyznał ), a ja bardziej za Teneryfą ( bo z kolei więcej do zwiedzania), ale znając życie pewnie pojedziemy gdzieś w zupełnie inne miejsce, jak to czasem bywa Jak to będzie spontan, to w sumie też fajnie. Ale obydwoje jesteśmy zgodni, żeby było tam ciepło, tyle dobrze. Te chłodniejsze kierunki też lubię, ale to z kolei dobra opcja na lato, np. kiedyś chciałabym zwiedzić Islandię i Skandynawię. Ale jestem zbyt ciepłolobna na to, żeby pchać się tam zimą. Chyba, że w grę wchodziłaby jakaś ekstremalna podróż, jak Ojmiakon (najzimniejsze miasto świata), to tak. Wiem, dziwna może jestem, ale to by było na tyle ekstremalne, żebym pewnie pojechała. Rosja też mnie kręci jeśli chodzi o Moskwę, czy Petersburg, no ale to nie w tych czasach, bo wiadomo, mimo wszystko jest tam dość niebezpiecznie. O i jeszcze zapomniałabym o Gruzji.
  16. Taka refleksja mnie ostatnio naszła, kiedy zaczęłam planować jakąś dalszą podróż zimą tego roku. Krótkie i chłodne dni, zawsze mnie dołowały... Choć jesień ma swój urok, ale nie taka jak teraz za oknem. Pewnie nie będę miała na tyle czasu, żeby wyjechać gdziekolwiek zechcę, ale pomarzyć dobra rzecz Rozważam Kenię , albo Teneryfę, jeśli chodzi o dostępny czas i fundusze, ale gdybym miała wybierać, to może Ameryka Południowa, Wietnam/Laos, albo na Karaiby bym się zdecydowała. Co prawda, nie przepadam za samym plażowaniem, ale jeśli o Karaiby chodzi, to jest tam na tyle pięknie, że co tu wiele mówić, kuszą ;). Kiedyś może jeszcze Stany, a konkretnie California, z racji tego, że mieszka tam mój krewny i już od dawna mnie tam zapraszał, ale jakoś póki co brakowało aż tyle czasu, żeby się tam wybrać. Ale to może plan, na nieco lepsze czasy w przyszłości. A wy? Macie takie rejony, które są waszymi wymarzonymi?
  17. Każdy jest w życiu w jakimś stopniu egoistą i to normalne. Z tym, że kiedy już znajdzie on sobie osobę o podobnych priorytetach i się z taką zwiąże, lub zaprzyjaźni, to automatycznie dba też i o jej dobro, bo dzięki temu całej relacji wyjdzie to na lepsze. Ten kto daje z siebie zbyt wiele też jest w jakiś sposób egoistą, tylko prawdopodobnie zaspokaja tym swoją potrzebę np. poświęcania się, czucia się silniejszym przy kimś słabszym, potrzebnym itd. Albo też bycia ofiarą, bo są osoby, które karmią się współczuciem innych, co oczywiście nie jest zdrowe, ale tak bywa. W każdym razie, jest to odmiana egoizmu. Pomagając innym też zaspokajasz jakieś swoje potrzeby, choćby poczucia się lepszym.
  18. Hmm, wbrew pozorom dość trudne pytanie. Ale staram się kierować przede wszystkim swoimi priorytetami, w myśl zasady "najważniejsze, to robić to co najważniejsze". Wydaje się to banalnie proste, ale wcale aż tak łatwe nie jest. Wystarczy popatrzeć ilu ludzi zatraciło się np. w swojej pracy, w wiecznym zadowalaniu wszystkich oprócz siebie, czy np. jakiejś bezsensownej obsesji. A po drugie staram się dążyć do swoich celów małymi krokami, lub też czasem i większymi, kiedy sytuacja tego wymaga, ale dostosowywać je do swoich mozliwosci/energii, która mam w danym momencie. Nie zawsze mi to co prawda wychodzi, ale jeśli już się uda, to wtedy osiągam zazwyczaj najlepsze efekty. Czyli idealnie, to wg mnie nic ponad siły, ale za to konsekwentnie. A jeśli czasem nawet ponad siły, to rzadko i w miarę swoich możliwości. A także wtedy, kiedy sytuacja naprawdę tego wymaga. I trzecia zasada - dążyć do ideałów w życiu, ale nie cudzych, tylko swoich. Czyli starać się, żeby było ono takie, jakie ja bym najbardziej chciała, a nie jakie jest wg np. ogólnej opinii.
  19. Tak już jest, że ludzie lubią czuć się doceniani zgodnie ze swoją rolą, którą pełnią. Np. szef firmy, który zatrudnia ludzi z większą wiedzą od niego samego, nie chce wcale, żeby byli oni głupsi od niego. Ale chce czuć szacunek i mieć wśród nich autorytet. I taki autorytet ma i kobieta i mężczyzna. Z tym, że się one różnią, bo maja oni różne potrzeby. Jestem jak najbardziej za niezależnością i zaradnościa kobiet, ale lubią się też one czuć zaopiekowane, adorowane, czy dostać coś ładnego. Tak samo facet, lubi czuć się doceniony, żeby mieć do niego zaufanie, czy kiedy zrobi coś dobrze, żeby go za to pochwalić.
  20. Osoby, które nie szanują swoich partnerów w związkach, same nie czują się dobrze same ze sobą. Jest w końcu powiedzenie "widziały gały co brały i jeśli wybieramy partnera, którego nie szanujemy, to znaczy, że nie wybraliśmy po prostu odpowiedniego. Jasne, że zdarzają się pomyłki, ale wtedy lepiej po prostu jest odejść. Problem w tym, że takie osoby nie mają wystarczającej pewności siebie, żeby mieć tą odwagę zakończyć związek, bo myślą, że innego partnera nie znajdą, więc wyładowują swoje frustracje na tym nim. Co oczywiście ich nie usprawiedliwia, bo gdyby wystarczająco nad sobą pracowały, to i ich wartość na rynku matrymonialnym byłaby na tyle wysoka, że wiedziałyby, że mają inny wybór. Nawet jeśli nie są zbyt atrakcyjne fizycznie, bo i takie osoby, jak widać, jednak jakoś układają sobie życie. Jest w końcu mnóstwo osób z różnymi brakami, które znajdują sobie tą "drugą połówkę". Druga przyczyna jest taka, że tacy ludzie, mogą wręcz przeceniać swoją wartość i sądzą, że nie muszą się starać, że druga osoba musi to robić za nie. A później wielkie zdziwienie, że jednak tak nie jest. Co do autorytetu mężczyzny w domu, uważam, że nie musi on wcale oznaczać "zniewolenia" kobiety. I tak w tych czasach, które mamy role płci wystarczająco się zacierają, co kończy się często rozwodami. Ludzie coraz częściej stawiają na karierę, zamiast na związki i tak te role się gdzieś tam zatracają. Bo obydwoje zarabiają, obydwoje wykonują te prace w domu, obydwoje są tak samo zaradni. A w dodatku przestają się starac o siebie nawzajem. I wtedy zatracamy to poczucie, kto tu jest facetem, a kto kobietą, przez co np. ludzie nie mają ochoty na seks, czy przestają czuć się w takim związku dobrze. Bo nie chcą być z drugim facetem czy kobietą, a tak się czasem czują. Myślę, że żeby się w tym nie zatracić, ważne są nawet takie symboliczne gesty, żeby np. pozwolić facetowi wybrać trasę, naprawić pralkę, nawet jeśli kobieta to też potrafi. A z kolei jej pozwolić ugotować samej obiad, czy rozplanować udekorowanie domu. Wydaje się, że to niewiele, ale jednak ma to spore znaczenie. Warto powiedzieć głupie "dziękuję", czy dać buziaka, jeśli druga osoba zrobiła coś dobrze. Wtedy od razu ten ktoś czuje się doceniony. Tak samo w sprawie ubioru- uleganie modzie uniseks, tylko to pogłębia. Można ubierać się fajnie i modnie, ale jednak zgodnie ze swoją płcią. I tak role płci wystarczająco się zatracają, więc po co jeszcze bardziej temu ulegać? Te kobiety, o których @I1ariusz, błędnie sądzą, że "autorytet" faceta w domu, oznacza, to że nie będą miały nic do powiedzenia, nie będą mogły o niczym decydować. Z moich obserwacji wynika, że faceci wcale nie szukają kobiet bez własnego zdania. Tylko chcieliby czasem poczuć się mężczyznami, nawet w tych dziwnym, dzisiejszym świecie. Tak samo kobiety, wolałyby dostać ładną biżuterię, lub perfumy, niż nowy zestaw garnków, czy kapcie. Małe gesty, potrafią zdziałać bardzo dużo. Można byc równorzędnymi partnerami w związku, a jednocześnie zachować swoje role w nim. I tak jest wg mnie idealnie
  21. Ale patrz, chwila moment i tak właściwie można stracić wszystko co się ma... Może to brutalne co napiszę i pewnie też sporo osób tutaj nie będzie się ze mną zgadzać, ale właśnie przez takie przypadki, jak ten, jestem za eutanazją. Szczególnie jeśli pacjent sam chce umrzeć. Albo przed nadjeżdzającym pociągiem, skoro już włączamy czarny humor
  22. Też jestem zdania, żeby się nad nimi nie litować, bo im to nie pomaga... Ale jednak, w duchu mnie to doktnęło. Nikt nie lubi się dołować, wiadomo, ale jednak czasem taki czas przychodzi i nic nie zrobisz. Nie zawsze jest to też takie negatywne jakby się mogło wydawać, bo zmusza do jakiejś refleksji, może poprawy swoich nawyków pod pewnymi względami. Może do większej ostrożności, kiedy widzisz kogoś choćby po wypadku.
  23. Właściwie, to przez zarost i sam fakt, że podkładu u szczególnie faceta, nie powinno być widać, śmiem twierdzić, że może być lepszy jakościowo od zwykłych fluidów dla kobiet. Choć dziwnie byłoby używać męskiego kosmetyku, ale sądzę, że przynajmniej powinien (jeśli chce uchodzić za profesjonalny i chętnie kupowany) prezentować się bardziej naturalnie Choć póki co jestem wierna moim koreańskim kremom bb, bo są na tyle dobrze zrobione, że ich praktycznie nie widać, a koloryt poprawiają. Niedoskonałości typu pryszcze już nie mam, bardziej jako nastolatka miałam z tym problem, ale kiedy robi się chłodniej, mam tendencje np. do widocznego czerwienienia się skóry. Więc o ile w lecie się lekko opalę i jest ok bez niego, tak jesienią i zimą już czułabym się mniej komfortowo.
  24. Wiem, że w mało optymistyczną nutę dzisiaj uderzam, ale jestem w jakimś dziwnie nostalgicznym nastroju, więc stąd pomysł na ten temat. Jechałam dzisiaj rano busem, a do niego wsiadła matka z córką. Córka na oko kilka lat młodsza ode mnie, trzeba było jej pomagać, bo była po jakimś porażeniu, czy czymś podobnym. Ale po tym jak rozmawiała z matką, można też stwierdzić, że w pełni władz umysłowych też była. Na jej szczęście, można by było, pomyśleć, ale chyba bardziej nieszczęście. I to mnie chyba w tym wszystkim właśnie najbardziej zdołowało. Zaczęła płakać, że ma już dość, prosić matkę żeby się przesiadła, bo jej niewygodnie, że ma już dość tej podróży, że znów obcy ludzie będą musieli im pomagać przy wsiadaniu do pociągu. Sama nie wiem dlaczego tak mnie to ruszyło, właściwie, to przecież zdajemy sobie sprawę, że tacy ludzie są wśród nas. Ale jakoś aż mi się łza w oku zakręciła, pomyślałam, że przy odrobinie nieszczęścia, mogłabym sama być na jej miejscu. A dla mnie, lepsza byłaby już chyba śmierć... Nie zawsze bywam szczególnie wrażliwa, a jednak to mnie jakoś dzisiaj rozwaliło. Chyba dlatego, że dla mnie też, jak dla tej dziewczyny tak ważna jest w życiu samodzielność, niebycie ciężarem dla innych. I tak mnie to skłoniło do przemyśleń nad swoim życiem. Że chyba za mało doceniam, to co mam i za mało też dbam o swoje zdrowie (choćby przez ostatnio hurtowe ilości kofeiny). Jednak praca nie jest tak ważna jak zdrowie, można uznać, że to banał, a wystarczy jakiś wylew, czy udar i już jest się praktycznie martwym za życia. Macie czasami podobne przemyślenia, kiedy spotkacie podobną osobę? W sumie, to dawno niczyi los mnie tak nie zasmucił, ci mało kontaktujący, może przynajmniej mają w głowie mniej smutku, choć też tego do końca nie wiadomo...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.