Skocz do zawartości

Mugen2

Użytkownik
  • Postów

    160
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Mugen2

  1. @Mosze Red Nie czytałeś chyba tematu całego. Pisałem, że ona nie pracuje. Ona idzie do sklepu odzieżowego i ,,przynosi” i sprzedaje potem w necie. Ja się właśnie zacząłem zastanawiać, co gdy ja ją upomnę, a ona to WYŚMIEJE, bo ona jest do tego zdolna, parsknąć ironicznie pfff, LUB Gdy znowu zacznie za jakiś czas ,,przynosić”. … bo okaże się, że woli w taki sposób zarabiać - bez wysiłku. Albo jest uzależniona od zakupów. Co uważam, że JEST ZAKUPOHOLICZKĄ. I robienie zakupów poprawia jej samopoczucie. To ona nie przestanie wydawać pieniędzy na zakupy ciuchów, a jak nie będzie mieć, to zacznie sobie je ,,przynosić”. Wyczytałem w necie, że ponoć 90% wynoszenia rzeczy ze sklepów, to ponoć pracownicy… Dzisiaj dziecko samo otworzyło szafę i wyciągnęło torbę w której były tam 3 sztuki ubrań Które rzekomo miała zwrócić (to była wymówka dla mnie jakbym miał pytania)… i dziecko zaczęło wyciągać te ubrania z tej torby. Jak ona to bedzie tak dalej robić, albo w przyszłości za x lat, to dziecko bedzie ja naśladować. Ja myśle ze ona to robi w taki sposób, ze nikt sie nie zorientuje ze ona wynosi, albo ze ona coś ładuje do torby. No przecież ludzie tak robią, zeby ich nie dało sie wykryć. Wiec napewno nie widać tego na monitoringu. Ciekawi mnie jak ona to robi i gdzie sie tego nauczyła.
  2. Trollowanie (ang. trolling) – antyspołeczne zachowanie charakterystyczne dla internetowych forów dyskusyjnych i mediów społecznościowych. Polega ono na zamierzonym wpływaniu na innych użytkowników w celu ich ośmieszenia lub obrażenia poprzez wysyłanie kontrowersyjnych, napastliwych, często nieprawdziwych przekazów[1] niby kogo chce ośmieszyc lub obrazić?? nie wiem jaki mialbym w tym cel. Pisze o problemie, bo nie wiem jak do tego podejsc moralnie…bo nigdy nie bylem w takiej sytuacji, ani nie jestem z takiego srodowiska, zebym wiedzial jak postapic.
  3. Bzdura.Bzdura. No właśnie tego bym chciał żeby ta najbrutalniejszy prawda była prawdą. Co do ojcostwa, niby tak jest, Że jest za późno, ale są wyjątki. Uwierz mi że ja bym walczył to w sadzie. Dzisiaj wysylam wyniki do badan. pracować będzie musiała prędzej czy później. Ale pewnie będzie chciała sobie znaleźć nowego jelenia i Alimenty ode mnie… Więc zastanawiam się czy ją wsypać, czy nie. Logika - po tym co mi robila podpowiada - tak. Moralnosc podpowiada, zeby zony nie wsypac. myslalem tez zeby upiec 2 pieczenie na jednym ogniu. Tzn. Porozmawiac z nia i powiedziec ze wiem, zeby tego nie robila. I nagrac tą rozmowe na dyktafon. lub wyjechac w ten weekend do PL, zostawic dyktafon w mieszkaniu na caly weekend i zobaczyc czy bedzie czas ze nie bedzie jej w mieszkaniu na co najmniej 3 godziny. Jesli spotka sie z kims, to bede wiedzial. I wtedy bede mogl bez skrupułów ją wsypac (tak zeby sie nie dowiedziala), lub akcja z dyktafonem zeby sie przyznala i nie wsypywac jej. musze tak zadzialac, bo nawet na detektywa nie mam co liczyc. Kontaktowalem sie z jednym…
  4. A co mam jej zapewniac? Powiedzmy że raz w miesiącu wyjedziemy gdzieś w jakieś ciekawe miejsce, typu wodospad, zamek, cos zwiedzic. Co można robić jak restauracje pozamykane, albo Korona wirus…? Mam ją zabierać trzy, cztery razy w roku na wycieczki zagraniczne? A potem pretensje że pieniędzy nie ma nic. Ona ma 36 lat, i wszystko co do tej pory zrobiła to przejadła wydala na ciuchy itd. Mam tą samą drogą iść ? Mi koleżanka pracowała za granicą mieszkanie sobie kupiła. Druga jej koleżanka samochód sobie kupiła. albo mamie kupować prezenty, jak ona mnie tak traktuje? no sorry… już mi się odechciało po tym co pokazała przed i po weselu. A mimo to ułożyłem na mieszkanie jedzenie 100%. Oraz jakieś wyjazdy… A jak chciałem żeby nagle się dokładała do mieszkania, no to było darcie się. wyczytałem z jej komórki bo miała zapisane to, że jej chłopak były, chciał ją przycisnąć do tego żeby poszła do pracy, i przestal jej dawać pieniądze na zakupy spożywcze. I się po prostu robić nie chciało, wolała tak jak matka, pojechać raz do roku na miesiąc za granicę a resztę czasu siedzieć na dupie… Po prostu jak wobec mnie chamsko się zachowała, to we mnie się robiło kurwa zwarcie..Po prostu jak wobec mnie chamsko się zachowała, to we mnie się robiło kurwa zwarcie…. pogadam z nią dzisiaj, powiem żeby oddała Magnesy. ona wychowuje dziecko, ale weekendy, to ja 100% jestem przy dziecku, i po przyjściu z pracy też.. . no i ona robi do mnie jazdy, o to że w weekend nic nie robię. Ja jej mówię no to zajmij się dzieckiem, to ja coś zrobię. Ale jej mózg tego nie ogarnia że ktoś, jeden z nas musi posiedzieć przy dziecku. Ona posiedzi chwilę przy dziecku, a za jakiś czas zaczyna coś robić i dziecko do mnie przylatuje bo ona nie daje mu swojej uwagi. A mnie to wkurwia, bo chce coś zrobić a nie mogę, bo dziecko… ona chyba chce tak jak jej rodzice, ojciec ma w dupie syna, matka ma w dupie syna. A z drugiej strony robi mi akcje, że ona w weekend chcę odpocząć od dziecka, bo cały tydzień się nim zajmuje do mojego przyjścia z pracy. No kumasz? I tak źle i tak niedobrze. Po prostu mam wrażenie jakby lepiej tego dziecka nie było, to ona miałaby spokój dla siebie. jak mam kurwa kupić mieszkanie albo zajac sie budowa domu, jak mam dla siebie 2 godziny wolne w tygodniu??? albo ćwiczyć cos, albo jakis relaks? ostatnio wychodze z mieszkania jak dziecko idzie spac, zeby cos zrobic… no i do mnie z mordą… no kurwa, to jak dziecko idzie spac, to ja mam z domu nie moge wyjsc (ona je usypia) bo ona mi tego zazdrosci? A niani nie chciala. Hipokrytyzm. ja mam ją za to gloryfikowac i orezenty kupowac i wycieczki i skakac nad nią zeby ją zadowoloc? Zapomniales o poprzednim temacie? No, odechciewa się. Ona w dupe od zycia nie dostala…
  5. Człowieku, ja się wyraziłem do niej jasno i to przed tym jak dziecko sie jeszcze pojawilo na swiecie. Dziecko idzie do przedszkola, ona zaczyna pracę. Jak tego nie zrobi, to ja rozwód. Jak sobie to wyobrazasz ? Ze puszcze kobiete za poszukiwaniem pracy, gdzie potem wydamy te pieniadze na nianię i jej dokladanie sie do mieszkania? Nie rozumiem Twojej logiki. a dziecko pojdzie od min. 2 lat, albo 3 lat. Tego nie przyspiesze. i nie wiem jak się ma moje zapytanie w temacie do Twojej wypowiedzi? Bo z tego co napisalem powyzej, to nijak. męskość to dla mnie bycie konkretnym. A Ty nie piszesz konkretnie w temacie, tylko owijasz w bawełnę jak baba.
  6. Chciała pieniędzy na bilet do Polski. Za syna zapłacę, ale za nią nie chciałem jej się dołożyć. Ona mówiła, że jechałby busem, gdyby mały był większy i to nie jej wina, że musi drożej płacić przez to na samolot. Ja jej powiedziałem, że mnie też jest z tego powodu przykro, bo gdyby mały był większy to byśmy razem samochodem pojechali. Ona tak gadała, że chciała żebym dołożył się jej do tego jej biletu. Ona mi nie chciała się dokładać do mieszkania. Poza tym mogła nie wydawać tyle kasy na ubrania jak kupowała wcześniej… powiedziałem jej, że ja płacę za mieszkanie, jedzenie, wycieczki… i jak nie będzie pieniędzy miała to jej dam na samolot. I nie wiem czy jej duma nie pozwala poprosić i powiedzieć że się spłukała i woli zarobić inaczej, czy jak>? Czy może ma jeszcze jakąś kasę, ale woli sobie dorobić? Nie wiem. Ale miała minę, jakby jej się chciało płakać jak mówiła, że jak jej nie dam na samolot, to ona sobie załatwi pieniądze… Nie czaję, czemu ona nie chce rozmawiać szczerze - typu: nie mam pieniędzy w ogóle, czy coś takiego… Nie wiem ile ona ma a ile nie. Ale z tego co wzięła, to sporo zarobi… Donos po rozmowie z nią, to jeszcze gorzej będzie… @Krugerrand Jutro wysyłam DNA do testu.
  7. Czy by doniosła na mnie? No, nie jestem tego taki pewien. Jej siostry mąż był dilerem i nie doniosła. Nawet jej rodzice nie donieśli. Czytałeś wątek? Dalej? Tak zamierzam, jeśli jeszcze raz zrobi akcje przy dziecku typu rzut jedzeniem - poinformuje, że nast. Razem składam papiery o rozwód. Zrobi to nast. Raz, to złożę. Wczoraj nie miałem dylematu, czy donieść, dzisiaj już mam, sumienie mi się odezwało. Może zbiera pieniądze na rozwód To nie jest trollstwo ! Dlaczego to robi? Bo jej pieniędzy nie chciałem dać. Ona mi dała znać, że tak źle się przy mnie czuje, że wychodzi z domu na zakupy.
  8. Czy to bycie konfidentem? Zacząłem mieć dylemat moralny.
  9. Witam, zauważyłem, że żona ,,przynosi” ze sklepu rzeczy i sprzedaje je w internecie. Ukrywa je przede mną. Czy donieść na nią na policję/sklepu? Czy porozmawiać z nią i jej powiedzieć, że wiem, co robi? A jeśli donieść, to jak to zrobić żeby nie wyszło na to, że to ja doniosłem? Nie chcę, żeby to wyszło na jaw. Mieszkam za granicą.
  10. Mieliście wszyscy rację! Dla mnie, szok, jaki ja byłem ślepy. W trakcie sprawdzenia w piwnicy torby i wyjsciu na zewnatrz w celu napisania posta, torba zniknela… schowala ją. Masakra, jaka ona jest przebiegła. Skoro takie rzeczy robi. To 100% mnie zdradziła. To jasno wynikało z jej zachowania. Szok.
  11. Chyba prawie wygrałem walke w sądzie o opiekę. Jestem przekonany na 90%, Że zaczęła kraść ubrania w sklepach i sprzedawać je… widziałem że przyniosła dzisiaj sporo ubrań, a jedną torebkę zostawiła w piwnicy ukrytą. Magnesów nie znalazłem w mieszkaniu, ale wiem że kupowała je przez internet. Muszę się skontaktować z prawnikiem co zna tutaj prawo. I pójdę to zgłosić do sklepu, albo na policję. Tak żeby ona się nie dowiedziała że ja ją wsypałem. Myślę że to może być jeden z kluczowych argumentów do przyznania mi opieki. Kurwa, ja tego nie chce... A chciałem normalnej rodziny… po co ona to w ogóle robi. Kupował Ubranka dziecku, powiedziałem jej Żeby przyszła do mnie i powiedziała za ile kupiła, to jej oddam pieniądze. Ona wychodzi z założenia, że to ja mam do niej przychodzić i jej się pytać.. ona nie wyjdzie z inicjatywą. Ostatniej o tym przypomniałem, i nadal nie powiedziała ile wydała, żebym jej przelał. Mam sumienie - wyrzuty. Rodzinę powinno się chronić. Ale kto mnie obroni później przed porwaniem dziecka, alienacją, alimentami… przemocą psychiczną..? No właśnie… Co do telefonu. To juz wiem. Logujac sie na kompie na poczte wyswietlil sie jakis komunikat o zmianie ustawien, oraz czy chce je akceptowac. Potem z automatu mail, ze ktos chcial sie dostac do mojego konta. Wiec ona tez to miala. I pomyslala ze to ja.
  12. Nadal nie rozumiem, co masz na myśli pisząc: ,,nie słuchamy przemysłu rozwodowego”… Przemysł rozwodowy, czyli kto? Prawnik? Sędzia? Pisz konkretnie i wprost. Książkę może kupię, ale nie ma do niej żadnych recenzji…
  13. To co robic? Reagowac? Czy czekac na zdrade ktora predzej czy pozniej przyjdzie? Tzn., że do kibla też razem chodzicie?
  14. Rozwiniesz to? Mieszkasz w miescie czy na wsi? Jak spedzacie czas? Moglbys wymienic przyklady? Bo sam sie zastanawiam. Ja wyciagam malego na place zabaw, jakas wycieczka do Zoo. A Madka po sklepach - ubrań sobie szukac…
  15. Z definicją okey. Lecz z realizacją ciężko. Mieć kogoś komu mogę zaufać, kto mnie będzie ufał, kto będzie ze mną szczery. Tak jak na początku związku z moją żoną. To był dla mnie jak pocisk. To, jak ona była wobec mnie szczera. Wszystko mi opowiadała. Nie być samotnym. Nie ma tego, to już zniknęło. Nie jest szczera. Ukrywa prawie wszystko. To można nazwać uzależnianiem siebie od innych. Swojego szczęścia. Ale ja po prostu lubię przebywać z ludźmi. Poczucie samotności, nieszczerości, braku zaufania, mnie unieszczęśliwia. A jestem w związku i czuję się samotny. Czuję, że oprócz syna, nie mam nikogo. Że nikt się mną nie interesuje. Moja żona poda Hasło swojemu bratu do swojego konta e-mail, a mnie nie. O czym to świadczy? Orbiterowi też podała hasło do swojego laptopa, jak miał jej wziąć i pojechać wydrukować coś na wesele. Uszczęśliwia mnie to, czego nie można kupić: zaufanie, szczerość, nie bycie samotnym, SZACUNEK !. Jak to uzyskać? Jak tego nie stracić ? NIE WIEM ! TO jest moja definicja szczęścia. Zastanawiam się coraz bardziej nad tym. Czy rzeczywiście jest sens. Tkwić w czymś i z kimś kto mnie nie szanuje, a przez to, pokazuje, że nie chce ze mną być. I się zastanawiam, czy nie złożyć papierów rozwodowych. I niech ona - szuka ideału.. a ja, będę szukał recepty na szczęście. Może kiedyś znajdę i ona znajdzie. Żeby się historia nie powtórzyła jak z Bożym Narodzeniem ostatnio. Mówiła, że nie chce ze mną spędzać, a jak przyjechałem i chciałem odjechać, to powiedziała, że chce, żebym został. Ale po 15 sekundach stwierdziła - jedź sobie… Nie chce być manipulowany, słyszeć takie teksty.. i być może jak podałbym papiery rozwodowe, też bym coś takiego usłyszał. Że ona nie chce się rozstawać. Po czym by stwierdziła - okey. Tak jak pisałeś, to jest możliwe, że nie do odbudowania, to co straciłem: szacunek, zaufanie, szczerość. A przynajmniej nie wiem jak. Zgadzam się z tym co piszesz, lecz nie o taką odpowiedzialność i manipulacje mi chodziło. Miałem na myśli - odpowiedzialność, za dziecko, za siebie, za finanse, za innych. Podejmując sie czegoś, biorę za to odpowiedzialność. Jeśli to by nie sprawiało przyjemności, tylko męczyło. Pomyśl sobie, jak by wyglądał świat. Nawet przywódca stada, jest za nie odpowiedzialny. Masz na myśli: dokonał wyboru ,,tylko dla siebie”: bo : żona nie chce mnie, nie szanuje, okazuje to. A ja chce, dla siebie, rodzinę i dziecko. Którzy(może w przyszłości)/Która mnie nie chcą. Rozumiem Cię. Po co unieszczęśliwiać kogoś swoją osobą na silę. Nie chcę tego robić - unieszczęśliwiać kogoś. Ale z realizacją tego jest gorzej. Być może to mój lęk przed samotnością. No właśnie ja uważam, że ja nie jestem od tego aż tak wolny. Nie okłamuje się aż tak. Nie potrafię jak inni. Wiem o tym. Dlatego ja nie chcę traktować dziecka, jako ,,dzieci i ryby głosu nie mają”. Ludzie nie aktualizują swojego zachowania wobec dzieci które się zmieniają - tak, rozumiem to. I wiem o tym. I wiem, że można tego uniknąć, poprzez przekazanie wzorca postępowania. To się nazywa wychowanie i uważam, że to jest jeden, dość ważny wpływ na dziecko. Drugim, na który już nie bardzo mamy wpływ - to środowisko.
  16. Dokładnie. Z takiego samego założenia wychodzę. Karanie ciszą. Walić to. Rozumiem - parę godzin. Ale jak to przechodzi na następny dzień, to ja dziękuję. Szkoda życia i czasu na takie zabawy. Tak bawić się można było w dzieciństwie. Ja na coś takiego nie mam czasu. Kara ciszą - okey. Przychodzisz i pytasz o co chodzi i jest rozmowa i gadamy. A jak nie ma rozmowy, i karanie dalej, to z dnia - zrobią sie 2. Potem 3. Potem tydzień. Dwa tyg. Miesiąc. I związek się kończy.
  17. Tego do końca nie wiadomo. Może mnie oleje… Myślę, że po tym co pokazała przed ślubem i tuż po ślubie, to ja nie miałem nigdy żony, a małżeństwo to tylko na papierze. Nie wiem czy związałbym się. I tak i nie. Ona, jak na początku sie we mnie zakochała i później jak potrafiła, to było inaczej niż w innych związkach. Inne związki były przy niej szare.. Wie jak się mega dobrze ubierać - po bieliznę, po całą resztę… ma mega dobry gust. Ideał dla mnie. Sex - też mega. Jej zachowanie - jak potrafi.. gotowanie. I inne. Ale jak to się zmieniło, to stała się odwrotnością tego wszystkiego. Zastanawiam się niepotrzebnie, jakby to było, gdybym nie popełniał błędów, stawiał granice i nie rozleniwił się - bo tak mi było dobrze… Może też by się tak skończyło, że straciłaby szacunek. Nie wiem czy wszystkie kobiety tak mają, ale nie akceptuje tego, że kobieta jest mentalnie na smyczy rodziców. W podejmowaniu decyzji i spędzaniu z nimi czasu… Teraz chce - znowu do rodziców. Na 3 tygodnie. Non stop u rodziców siedzieć. - oczywiście siedzieć na dupie i pierdzieć w kanapę - jak rodzice. Co mnie mega śmieszy - jak ona mówi - chciała by podróżować i w ogóle. Ale zarobić na to, to już się nie chce. Tak samo jej mama - jak jej się pokaże zdjęcia z wycieczki to mówi ,,żyć, nie umierać”. I sama jej mama mogłaby jeździć. Tylko dupy się nie chce ruszyć do roboty, żeby zarobić na to. Najpierw trzeba zarobić na utrzymanie - mieszkanie (wynajem), potem jedzenie i inne rzeczy, samochód/transport, dziecko, inne : np. Ubrania, a potem odkładać na wycieczki, albo odkładać pieniądze. A ją nauczono, żeby przepuszczać pieniądze. Myślę tak: jako osoba na FWB, dobra koleżanka, to się nadaje na 100%. Jako żona, towarzyszka życia - myślę, że nie. Wiesz, być może ona gdyby miała kolesia przy kasie, co by robił co ona chce, i sypał z rękawa kasą i miałaby 5 wycieczek zagranicznych w ciagu roku od niego zasponsorowanych, to może by była szczęśliwa w takim związku. Może takiego życia chce. Jak te dziwki z Instagram… Mieć wszystko za nic - albo za dawanie dupy. Mnie coś takiego odpycha, brzydzę się tym. Przyjdzie to co stało się za granicą. Faceci nie chcą zakładać rodzin/ dzieci. I kobiety spotka to przed czym one tak bardzo uciekają - PRACA. I przyjdzie kobietom zwyczajnie pracować
  18. Było - słowo klucz. Teraz kobieta nie potrzebuje faceta do tego. Role się odwróciły. Właśnie się dowiaduje z forum jak działa. 😬 Myślę, że nie. Jak dziecko dorośnie, to ona oleje dziecko, a sama pójdzie do pracy - po pracy dziecko olane… O ile już nie dążyła do tego swoim zachowaniem. Oczywiście, ze nie. Ona po 30.. nie miała parcia na dziecko. Zbyt długo siedziała na kuta**ch, a że ładna, to korzystała ile wlezie. I ma pewnie ochotę korzystać jeszcze. Jak przejeżdża jakiś głośny samochód, to działa na nią jak płachta na byka… No i na 100% jej się nie chce pracować. Ona szuka bogatego frajera który będzie ja utrzymywał i woził na wycieczki. Ona ma w dupie odpowiedzialność. A ja ją mocno sprowadziłem na ziemię. Ona chce żebym to ja zajmował sie małym, a ona bedzie robiła wszystko inne w domu. Parę razy to ona miała SZAŁ, jak ja wyszedłem sobie z domu… Poza tym jak rozmawialiśmy ostatnio o rozwodach, to ona powiedziała, ze facet ma fajnie, bo przez 2 tygodnie nie musi sie zajmować dzieckiem, tylko w weekend. To ją sprowadziłem na ziemię i powiedziałem, że gdyby było odwrotnie, to kobieta musiałaby zapierdalać na alimenty non stop. Miała zmieszaną minę.. Tylko jest jeden problem. Nie ma dziecka - mogę się wydrzeć, że ogłuchnie i jednocześnie wyrzucić walizki za drzwi. Ale jak jest dziecko, to nie chcę przy dziecku się wydzierać. Bo ona będzie to samo robić i rzucać rzeczami. Po co mam robić przykrość dziecku? I Traumę dziecku? Nie wiedziałem. Dziobania ?? Ja Nie mam czasu na kłótnie, szkoda mi życia. Kobieta która to rozumie, to spoko, szanuję czas. Dlatego dążyłem do tego, żeby szybko się godzić. I wyciągałem rękę - rozmawiałem. Ona miała gdzieś. + to, że ona tak lubi testować mnie baaardzo często. Do tego, ona potrafiła nie rozmawiać ze swoim byłym aż miesiąc czasu. Powiedziała mi to, jak zapytałem jak długo ze sobą nie rozmawiali podczas kłótni. Po takim czasie nie rozmawiania, mieszkając razem - tydzień czasu, ponad dwa tyg. To trzeba zlać pannę i to ostro.. Teraz już wiem jak działać. Kupowanie kwiatków i przynoszenie w zębach, kto tego uczy. Mój kolega radził mi kiedyś kupno kwiatów. A sam kiedyś zamiast kwiatów kupowania to dał po twarzy swojej kobiecie. Nie wiem czemu tak radził. Ale powiedziałem, mu, że bredzi. Też uważam, że za późno :/ trzeba było nakreślić granicę od samego początku. Jak jej powiedziałem, że gdy kobieta mnie uderzy w twarz, to ją zostawiam, to, to działa jak magiczna różdżka. Słuchaj, Ja chciałem się dowiedzieć, dlaczego ona się tak zachowuje. Byłem tak wściekły brakiem wiedzy, że musiałem się dowiedzieć. No i dociekałem do upadłego. Do upadłego. Chciałem rozmawiać, pytać, i to nic kompletnie nie przynosiło efektu. Teraz już wiem dokładnie, bo wreszcie dowiedziałem się tego z tego forum. Fakt jest też taki, że ja reagowałem parę razy tak jak mówisz. - szedłem spać do innego pokoju. Ona przychodziła i prosiła zebym wrócił. Albo chciałem pojechać na wycieczkę bez niej. To byla wściekła i smutna, ze chce ją zostawić samą. Tylko jest jeden haczyk. Ona nie ma kompletnie cierpliwości. Jak raz poszedłem spać do pokoju obok, to ona tylko pierwszego dnia przyszła, żebym spał z nią. Drugiego dnia miała już to gdzieś… było jej smutno, ale nie przyszła po mnie. No i takich akcji było bardzo dużo. Ona nie ma cierpliwości. Poza tym ona dokładnie zachowuje sie jak facet. To ona przestaje gadać, olewa itd. I to ona chcę żeby do niej przychodzono. Jak jej się nie podoba Twoje zachowanie, to zaczyna manifestować i olewać. Ona działa jak facet. I ona ma wywalone… czuje się pewnie, bo miała dużo facetów i wie, że może takich uwieść. Fajny film. Tylko jest jedno ALE. Kobieta chce żeby facet miał kasę, i kazał kobiecie być na jej miejscu i żeby był ruchaczem Alfą… Tylko jakoś gdy jest się w stałym związku, to jak facet bedzie ruchaczem alfą i będzie ruchal na boku, to kobiecie się to nie podoba i odchodzi. A teraz są czasy, że nie każda kobieta chce siedzieć z bobasem, albo w domu sprzątać i gotować i pracować na etacie i etc. Wiem, bo słyszałem jak gardziły facetami którzy płaczą. Ale jak u mnie zobaczyła kiedyś łzę, pierwszą na początku związku, to się ucieszyła mega ! Potem, po ślubie i przed zbyt wiele razy mnie mega zraniła, że nie mogłem powstrzymać, i ona to widziała. Ale już na mnie prawie totalnie to nie działa. Uodporniłem się na te smutne emocje. Zrozumiałem jak to działa. Nie znam związku który by nie kłócił się tak długo. Hmm., no ja też rozmawiam. A moja się zaczyna denerwować i zaczyna unosić głos. To może kompletnie nic nie znaczyć. Kiedyś usłyszałem od kogoś. Że jak się zdradza, to ma się drugi telefon i broń Boże nie przynosi się go do domu. To co piszesz, to może też być zasłona dymna. Może a nie musi. Jak zostawia odblokowanego? Dzisiaj każdy telefon ma Touch ID, albo Face ID. To musi specjalnie nie zablokowywać. Mega dziwne. Dzisiaj, żeby dostać się do telefonu partnera to jest koszmar. Moja ma iPhone. Obecnie to ja mogę odblokować tel. Na chwilę dosłownie, jak jest pod prysznicem np. a kiedy to zrobię, to mogę zobaczyć tylko pierwsza otwarta kartę (apkę) albo druga otwarta, bo jak przewinę dalej ( otwarte w tle), to ona zaczai które miała otwarte, albo zamknięte. W nocy nie ma szans. Ma lekki sen. Już wiele razy sie budziła. Pare razy mnie przyłapała. Ze coś robiłem. Jak ktoś chce ukryć to ukryje i zdradzi, że można będzie tylko z detektywem dojść. Poczytaj książkę ,, jak zdradzają Polacy”, chyba taki tytuł… Generalne widać po zachowaniu - sytuacja w łóżku - chowanie telefonu. To 90% że zdradza. Ona od początku chowała swoją prywatność mega, ale był taki okres że spała na telefonie. Żałuje że wtedy nie nagrywałem na dyktafonie… Co Ty… u mnie nie ma mowy o tym, że pokaże mi z kim pisze przez ramie. Jak cokolwiek robi na telefonie, to go chowa, albo ma ściemniony na maksa ekran. Już od lat mi nie pokazuje co robi. Na początku zwiazku pokazywała. Nawet treści rozmów. Potem przestała. Chyba przed ślubem już. Twierdziła, ze ją kontroluje. I że sam jej nie daję przejrzeć telefonu. Na codzień pisze z nikim. Bo ona prawie z nikim nie utrzymuje kontaktu. Mama do niej CODZIENNIE wysyła grafiki z tekstami ,,miłego dnia kochanie”. Dobrego dnia”, etc. I pisze często ze swoim tatą, siostrą i mamą - ma grupę utworzoną. Albo z siostrą. Albo z kuzynką - raz na 3 miesiące się odezwie coś. A tak to z nikim. Ona nie ma potrzeby kontaktów, nie gada tak. My ze sobą praktycznie nie gadamy. Dla mnie to jest chore - nie gadać. Ona ma jak facet. Mogłaby nie gadać zbyt dużo. Co to kukołd?? Ja już zastosowałem to daaaawno… żeby się dokładała do mieszkania i życia. Wiesz jaka byla wojna? A mimo to nie uspokoiła się. Ja się zastanawiam, czy nie zastosować akcji typu - jak jeszcze raz tak zrobisz, to się rozwodzimy. Choć myślę, że powie w emocjach- to się rozwiedźmy.. ale ja jej powiem to jak sie uspokoi już - po kłótni. I jak nast. Razem tak zrobi, to papiery od prawnika rozwodowe i ciągnąć temat do końca. Pisałem wcześniej, powiedziałem, że ma nie trzaskać drzwiami i wyniosłem wszystkie drzwi z mieszkania - oprócz tych od łazienki. Raz jak była wściekła po kłótni to trzasnęła tymi od łazienki. I te od łazienki chciałem wynieść, to ona chciała się spakować i lecieć do mamusi… Na nią jakby takie granice nie działają. Albo jest za późno i za pózno stawiałem granice, albo stałem się zbyt słaby i ona to zobaczyła. Albo nie da się zmienić jej sposobu zachowania podczas wkurwienia. Mogłem od razu na początku wyznaczyć granicę jak pisałeś. I zwyczajnie odejść jak już…. . Za bardzo mi zależało.
  19. Kto to wie, co lepsze. Wiesz, gdybyś wygrał opiekę całościową, to być może ona by totalnie miała wywalone na dziecko i by zapomniała o nim. Rozumiesz… Ale może to byłoby i lepiej dla dziecka… Bo takie osoby nie nadają się na matki. A jakby byla opieka naprzemienna, to wojna może trwać latami i sie nie kończyć. A na dzieciach może to się odbić masakrycznie. Najgorsze dla dzieci jest po rozwodzie relacja miedzy rodzicami. Ta relacja jest ponoć najważniejsza… więc lepiej się dogadywać, żeby było dobrze. A z drugiej nie - bo, w małżeństwie było się szmaconym i po rozwodzie też. najlepsze są akcje, kiedy rodzice sie rozwodzą w zgodzie - ustalają, że im nie wyszło i że chcą się rozwieźć. I to robią i robią jak najlepiej dla dziecka razem. Znam takie sytuacje, ale jest ich mega mało. Tak jak mega mało jest kobiet które nie chcą się mścić poprzez dziecko… Do mojej żony dociera dopiero na nast. dzień, albo po dwóch dniach, że przez jej zachowanie ,,krzywdziła dziecko”. A czasami to wypiera jak jej tłumaczę. I w rozmowach były dobitne treści dotyczące zdrady? Nieźle. To powiem Ci, że miałeś łatwiznę. Że nie robiła tego w tajnych wiadomościach… Skoro 90% osób zdradza, to jakim cudem jest tyle związków/małżeństw… Widocznie sie na to godzą, albo wpisane jest to w małżeństwo… Moja żona twierdzi, ze mam kochankę w Polsce i za granicą…
  20. Ja pierdole, nie mogę się pogodzić, że będzie musiało do tego dojść. Ze względu widywania się z synem.. Miałem, bardzo dużo. Nie nauczyłem się. Nie wiedziałem jak. Rodzic mnie nie nauczył wręcz kiedyś powiedział: ,,jak Cię ktoś uderzy to nadstaw drugi policzek”. Ale nigdy nie czułem się gorszy od innych, ani nie uważałem, że inni są lepsi ode mnie. Rozjebałeś mnie tym tekstem. Serio. Gdybym to wiedział, to myślę, że nigdy bym na to nie pozwolił. Nigdy wcześniej nie myślałem, że kobieta sprawi, że będę chciał ją uderzyć… Naprawdę. A Gdyby nie dziecko, ciąża, to bym zareagował fizycznie. Czyli ona mogła stracić szacunek na sporo przed ślubem. To czy się boi okazałoby się, gdybym jej pokazał papiery rozwodowe i zobaczył, czy ona chciałaby mnie powstrzymywać…. Ja się już raczej nie boję rozwieźć. Ostatnio w weekend powiedziałem jej na temat kasy, (bo ona kiedy powiedziała, ze jestem sknerą), ja jej na to, ze nie muszę nikomu udowadniać jaki jestem i ze Ty najlepiej powinnaś wiedzieć, i podałem jej przykład i powiedziałem, ze jednej osobie dałem 2 tysięczny dodatek za zrobioną pracę żeby spędził czas z rodziną.. Ona na to, że innym dajesz a sam nie wyjedziesz nigdzie. Ja jej na to: ,, dałem tej osobie której pracę szanuję i która mnie szanuje”. A Ty oczekujesz, żebym Tobie dał, skoro Twój szacunek do mnie wynosi ZERO ? Ona na to: ,, Ja Cię nie szanuję, bo Ty mnie nie szanujesz”. Ja jej na to: ,, rzuciłaś naleśnikiem w okno i krzyczałaś, podaj mi choć jeden powód mojego braku szacunku do Ciebie, że tak postąpiłaś”. Jej odpowiedź: ,,Nie chce mi się rozmawiać na ten temat”. No i sprawa oczywista. ONA NIE MA, żadnego argumentu, dlatego ucina temat. (I mam nadzieję, że ten dialog nagrał się na dyktafon)… Ona mnie uważała za alfa ruchacza… Ja próbowałem stawiać granice, nie takie jak piszesz. Teraz wiem w czym był błąd. Tylko że nie zawsze stawiane granice są respektowane. Przykład: powiedziałem raz coś matce - nie podziałało. Drugi raz - musiałem podrzeć około 2600zł na jej oczach i wyrzucić do kosza - był szok, ale nie podziałało. Trzeci - odciąłem się i nie kontaktuje. Niektórzy mają wkodowane postępowanie i nie zmienią tego mimo iż stawiasz granicę jasno. No i dopiero po trzecim razie - matka zaczęła się liczyć z moim zdaniem. I to widać dobitnie. Problem mojej żony polega na tym, że ona jest jak facet. Ona chce dyktować jak ma być i jak jest inaczej, to ona czuje się pod pantoflem. POD PANTOFLEM. A ona jakby nie nawidziła być pod pantoflem. Stawiałem granice i ona je respektowała, ale było darcie i rzucanie przedmiotami po ścianach. Taka walka. Jak widać, nie warta zachodu. Raz była taka sytuacja - dałem jej swój stary telefon. Upadł jej i pęknął ekran. Ona mnie mega przepraszała. Meeega. Ja na to tak: ,,to tylko przedmiot, naprawi się, po co mam na Ciebie krzyczeć? Ważniejsza jest relacja niż przedmiot”. Tego mnie ojciec nauczył. No i co? Kiedyś po kłótni rzucała tym telefonem i mówiła, że nie naprawi go. Jak spytałem ,,a dlaczego tak sie teraz zachowujesz, skoro wcześniej tak bardzo przepraszałaś i chciałaś naprawiać, a teraz kompletnie nie szanujesz rzeczy które Ci dałem?”: ona na to: ,,Bo zauważyłam, że darujesz mi to, że upuściłam telefon i nie zależy Ci tak na nim”. W skrócie - gdybym ją zjebał i nakrzyczał, to ona by szanowała. Dla mnie to szok. Moralność i logika i wychowanie podpowiada jedno, a w tej sytuacji, to niewybaczalny błąd. Ja się obawiam, że już nigdy mi nie będzie zależeć w takim stopniu, żeby się starać o kobietę i nie będę czekał 3 dni, tylko powiem NARA. Generalnie to ja decyzje już podjąłem o rozejściu się po ostatnim weekendzie. Bo jeśli dziecko będzie widzieć, że matka mnie nie szanuje, to i dziecko nie będzie mnie szanować. A Było tak: ona robi śniadanie. Mila atmosfera. Super wszystko. Ona robi naleśniki dla dziecka z dżemem. Ja zaproponowałem ze zrobie sera do naleśników, ze nie mial tylko z dżemem. I u niej odpaliło się… zapytałem jaki jest przepis na ser - nie chciała podać, pomoc. Pytałem gdzie jest cukier waniliowy - nie chciała powiedzieć. I jak przyszło co do czego, to krzyczała na mnie. Jak powiedziałem ze ma nie krzyczeć, to rzuciła naleśnikiem w okno ! Ja - kamienny spokój…. Nic mnie to nie ruszyło. (A chciałem rzucić w nią tym naleśnikiem), ale za radą @Kespert stwierdziłem, ze po eskalacji przemocy - dziecko będzie płakać mega, a nie chciałem tego. Minęło parę godzin. Ona sie uspokoiła. I pytam o przylocie do PL na tydzień/2 tyg. Ona do mnie z pytaniem czy dołożę się jej do biletu. Ja na to, że nie. Ona ma pieniądze jeszcze jakieś. Nie musi kupować sobie ciuchów, i innych rzeczy skoro nie ma macierzyńskiego od państwa już. Państwo przestało płacić jej, a miała jeszcze dość sporo kasy, wiec nie kazałem jej dokładać sie do mieszkania, niech ma na swoje wydatki… Ja opłacam mieszkanie 100%, i w 80% jedzenie + jakieś wyjścia.. za LOT dziecka zapłacę, ale za jej - nie. No i ona ma tupet do tego, zeby pytać mnie o kasę. Masakra. Pomimo iż parę godzin wcześniej rzuciła naleśnikiem. Powiedziałem jej… jak kasa Ci sie skończy to ja będę płacił na mieszkanie, jedzenie (wtedy 100%) i dla dziecka (100%) no i dam Ci na ubrania jak nie bedziesz miała a bedziesz potrzebować.. . Dopóki dziecko nie pójdzie do przedszkola.. a jak pójdzie, to Ty szukasz pracy i jak znajdziesz, to dokładasz sie normalnie do życia i mieszkania. Jej to chyba ten plan kompletnie nie odpowiada. Ona chyba woli - moja kasa - nasza. Jej kasa - tylko jej. Bo tak do tej pory miała z poprzednimi facetami i w domu rodzinnym. No i mieliśmy tydzień temu jechać z małym do otwartego ZOO. Ale ona urządziła awanturę, wiec ja zrezygnowałem z wyjazdu. Przełożyłem na teraz. Teraz tez była awantura, ale stwierdziłem, ze nie będę tego przekładał w nieskończoność. Szkoda mi czasu/życia. Gdyby mały był duży, to bym ją pierdolił i samo pojechał z dzieckiem pokazać mu coś. A nie czekał aż nadejdzie weekend, kiedy nie będzie awantury. No i na wyjeździe była nie do poznania. Rozjebało mnie to. Nagle zmieniła się w idealną, żonę. Rozjebało mnie to naprawdę. To jak ona potrafi manipulować swoimi emocjami, jak potrafi nastawić swoje emocje pozytywnie, żeby czuć się dobrze na wyjeździe. SZOK. I raz jak przebierała małego na wycieczce, zapytała sie mnie czy zamknę coś - ja na to, że za chwile (dosłownie 5 sekund, bo musiałem zakręcić wodę) i zamknąłbym. Ona - zrobiła sama. Nie miała cierpliwości. W całym, moim życiu widziałem mnóstwo pojebanych akcji, ale w życiu nie widziałem osoby która by nie miała kompletnie cierpliwości. ZERO. 5 sekund poczekać. Mówię do bez żadnego koloryzowania. I wspomniałem jej to, o jej cierpliwości i powiedzialem (tak, żeby to było żartobliwie), żeby nie rzucała naleśnikami, jak dziś rano w kuchni. Ją to wkurzyło. I zastanawiam się czy przypadkiem nie dlatego jak @Kespert to powiedział - że nic tak nie wkurza, jak niemoc oprawcy w wyprowadzeniu z równowagi ofiary… W moim wypadku z pracą - to była konieczność.. Serio. Na ogólne tematy - ani jednej kłótni? To trochę jakby przegięcie w drugą stronę… Ale możliwe. Aż się nie chce wierzyć. A wiesz, czy Cię nie zdradza? Wiesz, to tylko takie gadanie może być, bo ona może wyczuwać test… Moja żona na każdy test tak by odpowiedziała. Rozumiesz? Kiedyś bym powiedział - nieźle. Obecnie - może nie doceniasz drugiej osoby której robisz test. Sam zastanawiam się - mega serio, nad tym, czy nie zrobić sobie wazektomii.. i stąd moje pytanie. I mój wniosek. Uważam, że jeśli byś nie chciał mieć w życiu potomka, to byś zrobił tą wazektomię już dawno - seks bez gumki lepszy.. A skoro nie chcesz mieć dzieci, to dlaczego nie zrobisz wazektomii? ?? Dobre Czyli najlepiej - własna działalność, ale szanując czas pracy… Co do rozwodu… bo ja mam prawie pewność, ze ona mnie zdradzała. Tylko nie mam dowodu… Ale po cholerę, by sprawdzała na mapach restaurację przy granicy w ładnym bardzo miejscu, kiedy mówiłem jej, że mam wyjechać na 3 dni w delegację. + na Allegro widziałem jak przeglądała męskie perfumy, teraz jak sprawdziłem jej, tel. To już pousuwała je z obserwowanych ! Gdyby nic nie było - to by powiedziała o tej restauracji coś… że może byśmy pojechali, czy coś… chyba, że znalazła gdzieś na insta i chciała sprawdzić gdzie to… Nie wiem jak dojść sytuacje, której byłbym pewien, żeby dać info i ściągnąć detektywa. Ona nie rozmawia przez tel. Tylko pisze. I jak już to w ukrytych wiadomościach - to jest w dzisiejszych czasach nie do namierzenia. Nie ma takiej opcji… i wymyślono to tylko do zdrad, bo nie widzę innego wytłumaczenia. Najwyraźniej 90% ludzi na świecie się zdradza. Można się zgadać, umówić na seks i druga osoba za cholerę się tego nie dowie, chyba, że ściągnie się detektywa. Jak dojść do tego? Jeszcze jedna kwestia : Ona chyba zaczęła kraść. Bo widziałem jak kupiła sobie magnes do klipsów. I chyba sprzedaje te rzeczy. Nie czaję, co jest motywem chęci kradzieży… Jest sens pójść do sklepów które ona odwiedza i poinformować ich, żeby ją złapali na kradzieży? Nie wiem jakie dokładnie jest prawo w tym kraju za kradzieże w sklepach… Nie wiem czy na 100% kradnie, ale myślę, że tak. Bo po co by kupowała te magnesy…. Myślałem, że rozwód masz już długo i dawno za sobą… Bo w takich sytuacjach nie utrzymuje się kompletnie kontaktu z matką, żeby nie wiedziała co będziecie robić. Ja pierdole… psychopatki… w ogóle nie liczą się z dziećmi… Serio miałeś taką akcję ?????? W sumie w mojej rodzinie mój kuzyn miał podobne akcje. Policja się śmiała z byłej żony…. Jak przyjechała na akcję…
  21. Czyli co? Złożyć papiery rozwodowe zanim to ona zrobi? Albo zanim ucieknie do rodziców z dzieckiem? Zastanawiam się jakby zareagowała, gdybym jej dał papiery rozwodowe. Albo by się wściekła. Albo poker-face. ALBO mówiłaby żebym tego nie robił. Ja bym na to powiedział, że przecież tego chciałaś, nie szanujesz mnie. Nie mamy wspólnoty majątkowej… Z jej domu rodzinnego wyszli narkomanii, bo ona i jej siostra przez jakiś czas brały. Ile… Tego nie wiem. Ja czasami się zastanawiam, czy bardziej nie jest mi żal tego, że będzie rozwód i dziecko zostanie u niej, czy tego, że Ona straciła do mnie szacunek. Dokładnie to samo może być jeśli będę walczył o prawa nad opieką nad dzieckiem i udałoby mi się wygrać. Wtedy też bym się poświęcał, efekt - niewiadomy… Też tak uważam. Ale nie czaje faktu, że mówiłem jej o wyniesieniu rzeczy - pyskowała, ale poszła, wyniosła jak sprzątała. Robiła obiad i mówiła do mnie, żebym sobie wziął. Na moje pytanie, co jest grane, skoro tak sie do mnie zachowuje. ONA - ,,mam minimum normalności w sobie”. Zabrzmiało to prawdziwie, śmiesznie, i na niekorzyść dla niej, ale ona chyba o tym nie wie. No i nie czaje tego, ze w tym tygodniu chciała mi ,,zaimponowac” ile to ona wydala na zakupy ( w sensie, ze nie jest ze mną tylko dla kasy), chwaliła sie, co kupiła na grilla, no i w tygodniu była mila… Czyli co? Gadki o tym, że rozmowa jest w związku ważna.. rozwiązywanie problemów.. przepraszanie.. To są bzdury? Czerwona flaga - i dowidzenia? Ja mam poczucie, że po takim rozwodzie, to ja będę miał agresję już do końca życia. Dlaczego ja tego nie wiedziałem? Że tak trzeba postąpić? Nie NABĘDĄ szacunku, albo jest to zadanie niemal niemożliwe… Czyli w przypadku kobiety, też.. DLACZEGO? Skoro nie mam takiej psychiki, to w każdym następnym przypadku będzie tak samo. Skoro to miałoby się zakończyć, miałbym uciec/rozwieźć się, to i tak musiałbym pracować nad sobą, żeby być autorytetem dla syna. Musiałbym robić coś żeby mu imponować czymś. Skoro ma być niewiarygodnie trudna droga, to ja wolę tego spróbować niż się poddawać. Mnóstwo wyrzeczeń… i Gdyby tak miało być, i bym wiedział jak i co robić dokładnie, to ja bym podjął się tych wyrzeczeń. Zrozum. Ja zrezygnowałem z pracy u rodziców - wygoda.. na rzecz odcięcia się i pracy na własny rachunek na etacie. Więc ja nie wybieram łatwych dróg. Ja nie idę na łatwiznę. A Ty jak nie dopuszczasz do wojny??? Myślisz, że Twoja kobieta kiedyś nie zechce mieć dzieci? Co takiego masz w sobie, że jej imponujesz ? Skoro nie tą karierą/kasą? Ja nie chcę tyle pracować godzin. Ale mam wrażenie, że to by się wiązało z wojną z szefem…
  22. Rozumiem Cię. Ale czego nauczę dziecko będąc weekendowym ojcem? Jeśli nie będę miał opieki? Ona znajdzie sobie jakiegoś typa i on będzie dla niego ,,tatusiem”. A ja? Ja chce nauczyć dziecka dużo wartości, żeby miał jaja, żeby nie był cipą, żeby się nie bał. Chce być z niego dumny i chcę być dla niego najlepszym wzorem ! Chce być wzorem dla niego. Mój ojciec nie był najlepszy, ale mega , mega szanuję to, że wywalczył opiekę nad nami. No właśnie Ja nie chce. Ja nie chce mieć 2 rodzin. Nie tak jak Wiśniewski, chyba 5 żon i z każdą rozwód i dzieci. Koleś próbuje do skutku. Był z domu dziecka i chyba chce też mieć szczęśliwą rodzinę. I walczy i nie odpuszcza, próbuje dalej. I każde małżeństwo kończy się rozwodem. WTF? Mając drugą rodzinę, mój syn będzie czuł się gorszy, a tego nie chce. Nie daj Boże żona wyszłaby za mąż i miała drugie dziecko ! To mój syn byłby przegrany, poniżany i traktowany jak szmata… Wiem coś o tym, bo mam siostrę (z drugiego małżeństwa mojego ojca). Tak, masz rację. Wczoraj żona do mnie podczas kłótni: ,, Ty zjebie, pojeb, debil i taka litania…”. Dziś rano: herbatę mi zrobiła do śniadania. Ja, wstawiam czajnik z wodą, ona mówi, że zrobiła dla mnie herbatę. Ja na to: ,,wczoraj mnie wyzywałaś od zjebów i pojebów… a dziś mi herbatę robisz? Nie kumam”. Podeszła i rzuciła kubkiem z herbatą do zlewu. Ja na to: ,, czemu wylałaś herbatę?” Ona: ,, żebyś się pytał…” po czym on się darła i wyszła i zaczęła sprzątać, zeby uspokoić swoje emocje. Ja jej wylałem kawę do zlewu. Jak ona przyszła, i spytała dlaczego wylałem jej herbatę, ja na to: ,, no, tak samo jak Ty, żebyś się pytała…” ona wzięła słoik pełny wody i z całych sił rzuciła w ścianę obok mnie. Zrobiła dziurę w ścianie i słoik nie pękł, ale się otworzył i pół kuchni zalał wodą. Ona darła się w niebogłosy… po 5 minutach w ,,rozmowie”, jak zapytała: ,, to po co wodę wstawiałeś?”. Ja jej na to, : że chciałem sobie taki zielony proszek (nie pamiętam dokładnie nazwy) zaparzyć”. Kiedyś panikowałem, byłem w szoku. Teraz - zero emocji. Zmyłem wodę. I pytam czy już się wykrzyczała… Ona kompletnie chyba nie wie co to znaczy szanować drugiego człowieka. Jak tak ma co jakiś czas raz na miesiąc/ dwa/trzy miesiące wyglądać sytuacja w domu, to masz rację. Nie chcę czegoś takiego. Ja mogę to olewać, ona będzie mnie szmacić, bo nie radzi sobie z emocjami, albo coś ją zdenerwowało. Ale dziecko będzie to widzieć. Że - jest czasami dobrze - sielanka. A momentami jazda i wybuchy mega i szmacenie mnie. Na co ja, mam nie reagować, być jak skała. OK. Ale dziecko będzie widziało - ona go nie szanuje… będzie widziało: on jest jak skała, ale mimo to, ona go nie szanuje. I będę miał tak jak w filmie ,, American Beauty”. Zastanawiam się tak:, co miałbym zrobić w przyszłym związku, żeby kobieta mnie szanowała? Albo co robię, że mnie nie szanuje. Dlaczego: orbiter zapierdalał z nami naprawdę szybko - jak jechaliśmy na jedną imprezę - nie bała się. (Ze mną na początku związku też). Orbiter bił się ze swoim bratem i chciał wymusić na matce spisanie testamentu - żeby on też w nim był. Moja żona kompletnie tego nie krytykowała. Orbiter mówił, że pobije swoją współlokatorkę - żona tego też nie krytykowała. O co kurwa chodzi pytam się ? Czemu te zachowania nie są krytykowane, a w moim przypadku byłyby mega krytykowane. Jak mam byc traktowany w związku jak cham - a nie będąc w związku mam być być może podziwiany, to na chuj mi związek?? Na to trzeba mieć czas. I na niektóre rzeczy pieniądze. Skąd go masz? Ja zapierdalam na Etacie, 11 godzin nie ma mnie w domu. Czuję że nie mam czasu na nic. Tak się zastanawiałem. Dlaczego dzieci w 90% przypadków trafiają do matek. Bo gdyby było inaczej, to kobiety nie wiązałyby się z mężczyznami, nie rodziły, nie zakładały rodzin. Gdyby zawsze miały być na przegranej pozycji. Ktoś mi kiedyś powiedział: ,,Z kobieta tocząc wojnę, nie wygrasz. Lepiej się poddać, lub mieć je po swojej stronie”
  23. Jeśli byłoby jak piszesz, to bym się cieszył. Byłbym dumny i zajął się bardziej sobą. A nie chce, żeby dziecko miało rozjebaną psychikę, i tułało się od psychologa do psychologa. Albo żeby pół życia nie spędził przygwożdżony do PC/TV/smartfona, przez wychowanie matki. Dla której - wszystko jest okey. Albo, żeby nie chlał i nie ćpał. Już się czuję wiele razy wypalony… Jak się powtarzają chore akcje, to trzeźwieje i myślę tylko o tym, żeby zakończyć to poniżanie mnie. Chyba to, czego ostatnio bardzo potrzebuję to szacunek. Wszystko co jej powiem - że mnie nie szanuje, że nie jest ze mną szczera, że nie ma kompletnie do mnie zaufania, to wszystko odbija piłkę w moją stronę. Kobieta się drze na mnie przy dziecku, dziecko się boi jej emocji, a za chwilę mówi do dziecka ,,już dobrze”… Po prostu nie kuma, że to co się dzieje, ma wpływ na dziecko. @Januszek852 Ciężko jest mi się pogodzić z tym, że chciałem założyć rodzinę, dobrą rodzinę. A Wyszło takie szambo. Aż sam nie mogę w to uwierzyć. Że aż się zastanawiam, jak to jest w innych rodzinach. Czy tylko z zewnątrz wyglądają na szczęśliwe. chciałbym, żeby mnie zdradziła. Żebym mógł powiedzieć dziecku… żeby inni zobaczyli. Żeby ona znowu nie wygrała udając niewiniątko. Nie mam sił na to. Muszę jakoś znaleźć adwokata, zrobić ten test DNA, zapisać się do lekrza. Ludzi na forum mają rację. To nie przetrwa. Ona non stop cyklicznie bedzie bluzgać, krzyczeć, okazywać brak szacunku, zaufania. Ona się nie zmieni. Jak nie ma szacunku w związku, to nie ma nic. To są podstawy… Zastanawiam sie tez, czy na tym forum są jakieś osoby którym wyszło w związku/małżeństwie/rodzinie? Czy być może w dużej większości nie. Tak biorę i wtedy żyłbym nadzieją, że będzie dobrze, tak jak teraz siedzę w szambie i udaję, że nie śmierdzi. Wiem i tego się boję, że może mnie nienawidzieć. I wiem, że mimo tych wszystkich trudności, powinienem go kochać, żeby czuł bezwarunkową miłość. Bo od matki jej nie dostanie. Od madki dostatnie warunkową miłość oraz akcje typu - oko za oko, ząb za ząb. I mam wrażeni, że jedyna osoba która mnie kocha, to właśnie ten mały oraz ja sam. Wiem, że nie będzie wiecznie bobasem. Doskonale zdaje sobie sprawę, zgadzam się z tym co piszesz. Taka jest kolej rzeczy. Wtedy zajmę się bardziej sobą, dziecko sobą, ja sobą. Będę chciał być wzorem dla mojego dziecka. Czy to teraz czy po rozwodzie. Tego nie wiem. Ale wiem, że po poprzednim związku, miałem mega depresje, paromiesięczną. Teraz pewnie byłoby lżej, lecz teraz nie czuje się samotnie, jest dziecko. Żona która robi huśtawki emocjonalne, rollercostery, obiady. A jak dziecko zaśnie, to każdy w oddzielnym pokoju. Czyli, poza dzieckiem to czuje się samotny. Po rozwodzie, to też będzie kukold snujący się po domu bez celu. Bajki o tym, że samotność to jest okey itd. To mit. Ja widzę np. Szwajcarzy - nikomu nie ufają, zamknięci w sobie, większość ma jakieś pieski lub zwierzaczki. To samo Niemcy, albo zatapiają się w pracoholizm (bo samotnie w domu nie mają co robić), albo też ze zwierzątkami.. snują się po wakacjach sami - niby są samowystarczalni - ale w oczach widać samotność. Wiesz, całe dzieciństwo i młodość czułem się wyśmienicie samotnie i to się zmieniło jak wahadło. Czuję potrzebę przebywania z ludźmi, sprawia mi to przyjemność. I jak moja żona i większość (inni), myślę, że może tak ma, że w dzieciństwie i młodości czuli potrzebę przebywania z ludźmi, a teraz im to jest nie potrzebne. No i zacznie się, imprezy, snucie się, szukanie jakiejś partnerki - i powtórka z rozrywki.. Życie samemu to jest chuj nie życie. Żyłem SAM, miałem skręconą kostkę 5 tyg. To wiem co mówię. Zrób zakupy, pojedź gdzieś itd. Dałem radę sam. Ale to było jak przetrwanie w dżungli.. Problem z kręgosłupem. To już była totalna jazda. Więc wiem, że będzie jeszcze samotnie po rozwodzie. Poza tym chce się przeprowadzić do PL. Znaleźć jakąś pracę. Zaczynanie od 0. Praca, ludzie z pracy, znalezienie jakiś znajomych - a Tu mam wrażenie, że tych których poznałem to jedynie się kolegowali ze względu na moją śliczną żonę. W tym, ten orbiter. Wszyscy piszą… rozwód, rozwód. To takie proste. Ale napisano wiele książek jaki wpływ na dziecko, jego psychikę, naukę ma rozwód. Ja tego nie chcę dla mojego dziecka. No nie chcę. Co by nie było to jest chujowo. Ja po prostu nie czaję, jak można nie szanować drugiego człowieka. No nie ogarniam tego. Nie potrafię. To tak działa? Albo jesteś katem, albo ofiarą?. Że nie byłem i nie chcę być katem, to muszę być ofiarą? Ale wiem jedno. Gdybym miał kolejną kobietę kiedyś, to bym jej zakomunikował - jedno wydarcie się na mnie i koniec relacji. Bez rodziny czułbym się jak bez celu. Jaki miałbym mieć inny cel? Samochód? Dom? Rzeczy materialne? To nie są dla mnie cele. Modny, dobrze sprzedający się samorozwój? Jaki jest Twój cel w życiu?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.