Skocz do zawartości

FDNY

Użytkownik
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia FDNY

Kot

Kot (1/23)

15

Reputacja

  1. Czuję się wywołany do tablicy (KLIK). Nie rozumiem jednej rzeczy w tego typu wątkach. Dlaczego Panowie, nie będąc skazanymi na obcowanie z daną kobietą, ciągle się biczujecie, rozmyślacie, szukacie prób kontaktu? Odseparowanie się to idealne lekarstwo. U mnie sytuacja w dalszym ciągu wygląda tak, że postanowiłem zostać ze swoim obiektem westchnień w jednej pracy (przypominam - pracujemy tylko w dwójkę w jednym pomieszczeniu). Ktoś może nazwać mnie debilem, może nawet nim jestem, ale postanowiłem, że choćby ch** na ch**u stanął, to nie zrezygnuję z zajebistej roboty tylko przez złamane serduszko. Ja tam byłem przed nią, i to ja sam wyrobiłem swoją pozycję i doprowadziłem do miejsca, w którym obecnie się znajduję. Jeśli chodzi o atmosferę w pracy, to jest zdecydowanie na plus. Koleżanka ma różne humorki, próbuje mi czasami wejść na głowę, ale nauczyłem się stawiać granicę i gasić jej zapędy. Cały czas pracuję nad sobą, otworzyłem się bardzo na ludzi, szczególnie na kobiety i zauważam tego efekty. Czasami aż mnie przeraża, jak bardzo poszedłem do przodu. Mentalnie jestem w innym miejscu niż rok temu (dokładnie rok temu dopadała mnie "strzała amora"), a cały czas się rozwijam. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od mojego chybionego uczucia i tego forum... Wiem, że wielu z Was wybrałoby inną drogę, ale to moja droga i to ja mierzę się z czasami nieprzyjemnymi konsekwencjami, z których cały czas wyciągam lekcje i obracam w cenne doświadczenia. W moim konkretnym przypadku ustawiłem sobie "hardcore mode". Mój wybór, moja gra.
  2. I tego się trzymaj. Serio. Powtarzaj to sobie kilka razy dziennie. 😉
  3. Ciekawe biorąc pod uwagę to, że napisałeś o dużym doświadczeniu z kobietami. Czyli co? Nie ma reguły? Swoją historię opisywałem tu jakiś czas temu, tylko że ja nie miałem kompletnie żadnego doświadczenia z kobietami, a swój pierwszy raz (w wieku 30+) miałem z mega-sztuką, nakręcając ją na siebie przez jakiś miesiąc, by w końcu złapać ją za przysłowiowe włosy i zrobić swoje. I to bez znajomości zasad gry. Oczywiście nie byłem typem zimnego skurwysyna, bo przy tym wszystkim musiałem się w niej zakochać. Nie było łatwo, ale co wyciągnąłem z tej relacji, to moje.
  4. W takim razie nie pozostaje Ci nic innego, jak uderzenie do byłej. W myśl zasady, którą sam lubię się kierować: idź i się ewentualnie przejedź, zamiast żałować tego, że nie spróbowałeś.
  5. Prawda jest taka, że nikt Ci tutaj nie pomoże, jeśli sam sobie nie będziesz chciał pomóc. Zakładasz nowy temat, bo oczekujesz, że ktoś w końcu sprzeda Ci przepis na odzyskanie ukochanej i szczęśliwe życie z nią. Jednak nic takiego nie stanie, nie na tym forum. Ktoś tu wyżej napisał o mommy issues. Może tu powinieneś szukać problemu? Zastanów się czy Twoja miłość nie przypomina Ci Twojej matki w jakimś stopniu? Zastanów się mocno nad sobą, nad swoimi brakami i potrzebami. Jeśli do pełni szczęścia potrzebujesz drugiej osoby, to znaczy, że masz do przepracowania swoje dzieciństwo. Temat rzeka… Sięgnij po książki. Kobietopedia, (Nie)Miły facet, Potęga podświadomości… Jest tego trochę. Po przeczytaniu samej Kobietopedii będziesz wiedział na jakim aspekcie Twojego światopoglądu masz się skupić. Będziesz wiedział, co masz bezwględnie wyrzucić z głowy, a co rozwinąć. Pracuj nad sobą. Postaw siebie na piedestale.
  6. @kenobi... To już jest chyba temat dla solidnego terapeuty (i dla mnie, i dla mojej koleżanki). Niech ktoś spróbuje się postawić w mojej sytuacji. Zjebany wzorzec rodziny (ojciec ruchacz - ciągły raban w domu, rozpaczliwy płacz matki, brak mojego poczucia bezpieczeństwa itd.) doprowadził do tego, że przez całe swoje życie wypierałem się kobiet. Od liceum miałem jasne sygnały zainteresowania od dziewczyn (nawet z bezpośrednimi propozycjami pójścia do łóżka!), dwa razy byłem zauroczony (tu dwa razy nie wyszło), a mimo to chciałem tę "jedyną", z którą zasmakuję "tego owocu". Najlepsze (i najśmieszniejsze) jest to, że nie mam większych kompleksów. Ryj więcej niż dobry, uzębienie perfekt, sylwetka git, męski głos, wzrost 178 cm (ale wolałbym być wyższy), 17 cm w gaciach, głupi chyba nie jestem, a mimo to swój pierwszy raz doświadczyłem grubo po 30-tce, i to z laską, która już na starcie była dla mnie skreślona, bo przez wysoki "body count" nie wpasowywała się w mój wzorzec "ten jedynej, nieskalanej, czystej" (wiem, że słabo to wygląda - bluepill mocno). I zobacz jak życie potrafi płatać figle, że akurat do niej musiałem poczuć amory po 2,5 roku wspólnej pracy. Przynajmniej osiągnąłem to czego chciałem w sferze erotycznej - seksu w stanie zakochania. A to, że teraz ponoszę konsekwencje tego wszystkiego to druga sprawa. Ktoś w moim wątku napisał, że będę "mocno poobijany po tej relacji"... Prawda jest taka, że jestem poobijany od jakiś 6 miesięcy. Wspominałem, że przygotowałem sobie opcje do ewakuacji z obecnego miejsca pracy, gdyby zrobiło się już wyjątkowo nieprzyjemnie. Jeszcze się wstrzymuję, bo to dla mnie pokazanie słabości i trochę przegrana z samym sobą (i z moją koleżanką). Łatwo jest oceniać czyjeś poczynania patrząc z boku. Wiadomo, że najlepiej by było uciąć kontakt, zablokować numer itd. Ale nie w przypadku, gdy z kimś masz do czynienia na co dzień. "No to zmień pracę i się wyprowadź do innego miasta" - to jest ostateczność, bo obecnie finansowo i życiowo jestem w miejscu, w którym chciałem być 5 lat temu. A serce to wyjątkowa kurwa, bo cały czas coś czuję do tej mojej głupiej piczki z roboty. Chyba się zrobił off-top. Sorry.
  7. Dopiero trafiłem na ten wątek. Wiem o 11. 1 - dziewictwo straciła jak była niepełnoletnia 2 - były mąż 3 - kolejny związek I 4 - kolejny związek I 5 - kolejny związek I - wszystkie trwały od roku do dwóch lat 6 - kolejny związek I 7 - kolejny związek I 8 - znajomy ją zrobił 9 - tu mój bliski kumpel ją kiedyś zrobił (żonaty z resztą) 10 - "kolega od wycieczek", o którym pisałem 11 - ja... Biorąc pod uwagę to, że wcześnie zaczęła, uwzględniając jej urodę i uderzający seksapil, zamiłowanie do seksu, do tego studia, na których nie wiem co się działo - stawiam, że licznik jest z 2-3 razy (oby tylko) większy. Fajnie się wjebałem, co nie?
  8. Myślisz, że aż tak to źle wygląda? Nie zależało mi na "odkręceniu sprawy". Patrzę na nią inaczej i nie potrafię sobie teraz wyobrazić powrotu na wcześniejsze tory. Musiałem jednak zareagować.
  9. Nie chodzi o to, czy chciałem mieć z nią dziecko. Chodzi o powagę jej sytuacji. Nie mogłem przejść obojętnie widząc, że w środku cierpi. Napiszę po raz kolejny - empatia wygrała. Uraz oczywiście cały czas do niej mam, ale to chyba nie znaczy, że mam być kompletnym gburem i ignorantem?
  10. Moja siostra jest byłą youtuberką. O praktykach Stuu i paru innych gościach (nie będę podawać ich ksywek) z tego światka wiedziałem już jakieś 6-7 lat temu. Krótko mówiąc - większość z youtubowego kręgu była świadoma, nikt nie reagował.
  11. Musiałem dzisiaj wykonać ruch. Nie wspominałem, bo to raczej nie miało większego znaczenia w całej historii, ale koleżanka ma swoje "kobiece problemy" i jest po operacji, którą miała w zeszłym roku. Już w tym roku poszła na kontrolę, podczas której okazało się, że musi być ponownie operowana. Wystraszyła się i poszła do kolejnego specjalisty, który stwierdził, że wszystko jest OK, a ona ucieszona olała temat. Za moją namową poszła do trzeciego lekarza, co miało miejsce dwa dni temu, kiedy byłem zdystansowany. Widziałem, że jest mocno przygnębiona i że prawdopodobnie dzieje się coś poważnego. Żeby nie było, zainteresowałem się, ale powiedziała tylko, że ma to samo co kiedyś i żebym nie naciskał, bo to jej sprawy. Dzisiaj nie wytrzymałem. Empatia wygrała. Pojawiłem się w pracy przed nią, by zrobić jej kawę i podać świeżą drożdżówkę. Była lekko zaskoczona moim widokiem (zawsze przychodzę kilka minut po niej) i mocno zaskoczona tym, co powiedziałem: "Przyszedłem dzisiaj wcześniej, bo chcę, żebyś chociaż miło zaczęła dzień. Nie mogę patrzeć, jak cały czas siedzisz przybita". Zmiotło ją, prawie się poryczała i wyrzuciła z siebie wszystko. Oj, jest tam grubo Panowie, dziecka to ona chyba już nie urodzi... Była miła cały dzień. Przed wyjściem kazałem jej się we mnie wtulić. Z małym oporem, ale jak już się we mnie wcisnęła, to nie chciała puścić. To tyle. 🙂 Wiem, że dla większości to, co tutaj wypisuję jest nudne, jak flaki z olejem. Ja sam chyba zacząłem traktować założony przeze mnie temat, jako swego rodzaju pamiętnik.
  12. @kenobi 3 lata wspólnej pracy - żadnych fochów, podnoszenia głosu, pełne zrozumienie i współpraca, a jak mieliśmy odmienne zdania, to szliśmy na kompromis. Służbowo pełna sielanka, praca marzenie. Dla mnie ta sytuacja to rasowe "friendly fire". I to dzień po tym, jak odbyliśmy miłą rozmowę. I to w towarzystwie "naszego" człowieka, z którym mamy dobre, luźne relacje. Zrobiła coś czego nigdy bym się po niej nie spodziewał. Jakbyś zachował się w tej sytuacji? Jakby nie było, bliska kobieta robi z Ciebie "gówno" w towarzystwie, a Ty byś udawał, że nic się nie stało? Bo kobiece emocje?
  13. Jak już rozpocząłem temat, to wypadałoby go zakończyć... Wszystko legło w gruzach tydzień temu, dzień po tym, jak wyznałem koleżance, że jest dla mnie utożsamieniem radości i szczęścia, wymieniając wszystkie zajebiste chwile między nami. Po tym jak mi wtedy powiedziała, że czuje się przy mnie bezpiecznie i może być w 100% sobą, dodając do tego, że "niejednokrotnie miała ochotę się we mnie wtulić", czułem się dobrze jako facet i myślałem, że między nami wszystko będzie OK. Niestety myliłem się, i to bardzo. Spotkaliśmy się, jak zawsze z samego rana w pracy. Kawa, gadka szmatka, żarty, śmiech. Przyszedł do nas w pewnym momencie, powiedzmy - przełożony mojej przełożonej. Zwrócił się w sumie do mnie w sprawie przyszłego zadania, które dotyczyło mojej działki. Rozmowa prowadzona na pełnym luzie (jak zawsze). Zaczęła mówić ona, mimo tego, że jej wiedza na zarzucony temat nie jest nawet na poziomie podstawowym. Jak skończyła, ja zacząłem kontynuować, nie umniejszając jej, nie poprawiając, ani nawet nie wyprowadzając z błędu. Po prostu zacząłem rozwijać zagadnienie dążąc do zaproponowania gotowego rozwiązania. W pewnym momencie przerwała mi siarczyście wypowiadając: "Teraz ja KURWA mówię!", po czym z lekkim zadowoleniem zwróciła się do swojego "szefa". Dla mnie to finisz i koniec mojej roli. Czar prysł. Mam swoją ramę, znam swoją wartość i nie pozwolę sobie na takie traktowanie. Nigdy, w sumie przez 3 lata wspólnej pracy, tak się nie zachowała. Nasza współpraca od zawsze odbywała się w atmosferze obustronnego szacunku. Koleżanka nie widzi swojego błędu, twierdząc, że podważyłem jej kompetencje, co jest dla mnie śmieszne. Próbowała mnie przeprosić, ale sorry Bracia, nie przyjąłem. Tym bardziej, że jej "przepraszam" (nie wiedziałem, że zna takie słowo!) było wypowiedziane z lekkim zażenowaniem, no bo "jak mogłem obrazić się o taką pierdołę?". Dla mnie to było srogie przekroczenie granicy i zwyczajne poniżenie mojej osoby. Kolejnego dnia miała mi pomóc w jednym temacie (napisałem o tym trochę wcześniej - test z mojej strony, co do tego, czy jest w stanie się dla mnie poświęcić). Pytała dwa razy, czy chcę mimo wszystko skorzystać z jej pomocy. Sorry Bracia, ale po raz kolejny odmówiłem jej mówiąc, że sam sobie poradzę. W weekend coś do mnie wysłała, ale nie odczytałem. Zwyczajnie nie miałem ochoty. Czułem lekkie obrzydzenie do jej osoby. Ten tydzień wygląda tak, że jestem zdystansowany, co oczywiście zauważyła. Zapytała raz, czy jestem obrażony. Moja odpowiedź: "Balonik pękł. Sytuacja z zeszłego tygodnia wszystko mi wyjaśniła". Stwierdziła, że się mylę... Skończyłem z jakąkolwiek atencją skierowaną w jej stronę. Zwyczajnie mi się nie chce. Wybiegając do przodu, może to doprowadzić do tego, że całkowicie wyjdzie na wierzch jej "księżnikowatość" i zacznie się w jakiś sposób mścić próbując zaakcentować swoje przełożeństwo. Przygotowuję się - obdzwoniłem kumpli z branży - wszędzie mam otwartą furtkę. Serio, nie chce mi się użerać z babką, której sam nigdy nie wyrządziłem żadnej krzywdy, a która polega praktycznie tylko na mnie. Ja ją wszystkiego nauczyłem i kontroluję jej każdy ruch w pracy. Niektórzy z Braci mieli rację, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. No cóż, jeśli mój scenariusz się spełni będę zmuszony wymiksować się z tej całej akcji z podniesioną głową. A chciałem być w porządku do samego końca tym bardziej, że ją mimo wszystko cały czas lubiłem i szanowałem...
  14. Wcześniej zapytałem na messengerze. Dzisiaj w trakcie rozmowy powiedziałem jej dokładnie tak, jak napisałeś w cudzysłowie. Jakby był, to bym napisał. Spokojnie. 😉 Jest podrywana. Dawkuję jej "seksualną atencję" i pewnie do dzisiaj zastanawiała się po co to wcześniej robiłem. Ty, i kilka Braci wcześniej napisaliście, że nie nadaje się do związku. Dzisiaj mi to potwierdziła. Mamy specyficzne podejście do siebie. To nie było błagalne "To ja! To ja!", tylko coś powiedziane na luzie, z pełnym uśmiechem na twarzy. O widzisz. Tu zjebałem. Użyłem złego słowa. Wszystko było mówione na luzie i z sympatią w głosie. Co do reszty... Dzięki za miłe słowa. 😉 Wydaje mi się, że z mojej strony "poszła torpeda w silniki". Jestem w 100% pewny, że długo zastanawiała się, dlaczego miałem problemy w łóżku. "Może go nie kręcę? Może się zawiódł na mnie? Jeśli tak jest, to dlaczego rzuca do mnie podtekstami? Dlaczego nie dobrał się do mnie w hotelu?". Po dzisiejszej rozmowie już wie, że zajebiście wspominam naszą bliższą relację, i że nie jestem "najedzony". 🙂
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.