Skocz do zawartości

phonkers

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez phonkers

  1. Nie jest śmieszna, każdemu pociąg może się wykoleić przez wiele sytuacji, które nie są od nas zależne. Stary, mój kumpel od dziecka, który jest ode mnie rok starszy (28 lat) dopiero w tym roku pierwszy raz uprawiał seks. Ogólnie miał mega ciężkie dzieciństwo (DDA, PTSD itp) i regularnie chodził do psychologa. My znamy się od dziecka z jednego podwórka i chcieliśmy go wyciągnąć z tego dołka, a wiedzieliśmy jaka jest sytuacja, więc na urodziny w lutym postawiliśmy mu escorty. Przełamał pierwsze lody. Zobaczył, że tak naprawdę nie jest to coś, co trzeba stawiać na piedestał, ale dało mu to pewnego kopa do życia. Od tamtej pory regularnie chodzi na siłownie, dba o siebie i nawet znalazł w miarę dobrze płatną pracę w jakimś sektorze e-commerce. Z tego co aktualnie wiem, to ma założonego Tindera - na początku ćwiczył rozmowę z dziewczynami poprzez pisanie, poznawanie w których momentach się hamować, a w których podkręcić sytuacje i do tej pory udało mu się odbyć dwie randki, z czego jedna utrzymuje z nim kontakt i na koniec sierpnia lecą do Kazimierza na weekend - a tam na bank odbędzie się wspólne parzenie herbaty. Głowa do góry stary! Zmień mindset i nie stawiaj tego na piedestał. Dbaj o siebie, edukuj się (np. Udemy) i staraj się osiągać swoje cele - na początek nie muszą być one wygórowane. Jak sam zobaczysz, że udaje Ci się je osiągać, to wszystko z czasem samo do Ciebie przyjdzie. Powodzenia stary!
  2. Cały temat już jest przegadany z partnerką, jednak cały czas jest mi wpajane to, że "Nigdy nie rozmawialiśmy na takie tematy, ja będę pracowała nad swoimi problemami i taka sytuacja jak kontrolowanie się nie powtórzy, dajmy sobie szansę etc". Temat ostro mi pierze banie, chociaż wiem, jak błaho to wygląda z perspektywy czytelnika
  3. A co jeżeli drugi raz wydaje się już niemożliwy? Pamiętam, że jak już był pierwszy strzał, to było po całej magii właśnie.
  4. Pytanie z innej beczki - jakiś czas temu zacząłem NoFap i w sumie wszystko ok, człowiek rzeczywiście czuje się inaczej, ale.. Po takiej przerwie czułem w sobie taką kumulację, że przy seksie nie potrafiłem wytrzymać nawet 5 minut. Gdy wróciłem do "regularnego" fapania (bez pomocy pornoli) 2-3 razy w tygodniu, to problem minął i mogłem wytrzymywać nawet do 30 minut. Ktoś potrafi to racjonalnie wytłumaczyć i opisać przy tym swoje doświadczenia ew. jak temu zapobiec w trakcie "NoFap"?
  5. Możliwe, chociaż myślę, że po prostu duży kontrast odnośnie seksu mam właśnie z poprzednimi partnerkami. W sensie, że była jechana polerka do poprzednich zdjęć? Nie. Właśnie sęk w tym, że jej nie idealizuje pod tym kątem. Być może jestem po prostu jeszcze p*izda, że przejmuje się uczuciami innych, chociaż nie uważam, że to zła cecha.
  6. Nie dostała się do środka, dlatego zaglądała do dysków twardych i wszystkich innych dysków przenośnych do których specjalnie wzięła kable z roboty, bo nie mogła znaleźć gdzie trzymam moje. Osobiście nigdy bym nie pomyślał, żeby coś takiego robić drugiej osobie. Szanuję czyjąś prywatność i nigdy nie zaglądam komuś w telefon i w prywatne rzeczy - jeżeli ma coś odjebać, to i tak odjebie. Będąc jednak świadomym pewnych mechanizmów nie potrzebujesz przeglądać komuś jego prywatnych rzeczy, bo dokładnie wiesz jak działa gra. Nie uważam, że posiadanie zdjęć z przeszłości, które nie były robione podczas związku z tą kobietą ma jakikolwiek wpływ. Szczerze, to ja bym się nie obraził, gdyby dziewczyna trzymała jakieś swoje zdjęcia z przeszłości - co mi do tego? Nie pozwalam, wszędzie mam od dłuższego czasu pozmieniane hasła, którymi się nie chwalę. Sama wszędzie próbowała zaglądać - nie raz po odpaleniu kompa widziałem, że hasło zostało wprowadzone xx nieprawidłowo To było już jakiś czas temu, kiedy aż lśniałem na biało i na wszelki sposób chciałem zbudować zaufanie - wtedy miałem jeden pin i jeden telefon do kompa.
  7. Kiedyś miała więcej, trzyma z kilkoma tylko przez messengera. Nie mają wspólnych wartości, przykleja metki, dlatego z tych najbliższych nie trzyma kontaktu Z najbliższych - jedna koleżanka chodzi ciągle w tango, druga się wyprowadziła, a trzecia mieszka w jej rodzinnym mieście. Utrzymuje tylko jakieś wyjścia z ludźmi z pracy, gdzie w większości są faceci, których też znam. Jej głównym kontaktem jest rodzina (Siostra, szwagier, mama) z którymi rozmawia codziennie na wideo (sick!). Podsumowując - z tą nie, z tamtą nie, a bo ta jest taka, bo ta inna jest siaka. Woli siedzieć i czekać, aż ja będę coś proponował. Bywały sytuacje w których sama proponowała jakieś wyjazdy na weekend, żeby coś sobie zobaczyć, jednak nigdy nie mogło to dojść do skutku.
  8. Rozmawialiśmy, jednak rozmowa zakończyła się ogromnym obniżeniem nastroju partnerki, płaczem i zrzuceniem winy na mnie - że to ja przestałem się starać, że to ja odjebałem z tym wyjściem i schowaniem telefonu (jestem tego świadomy), że to ona nie czuje się kochana, że przekreślam w tym momencie wszystkie wartości, które były budowane przez ten czas itp. Oczywiście bardziej to rozbudowała i nie powiem, mega mnie to ruszyło i w tamtym momencie po prostu czułem się, jakby ktoś mnie zamurował i wbił szpile moralną w mój mózg, przez co tak naprawdę temat nie został dokończony i jest całkowicie pominięty. Dodam tylko, że wszystkie sytuacje zaczęły mieć miejsce, kiedy bez powodu zaczęła mieć jakieś podejrzenia (nie miała żadnego powodu, nawet nie miałem kontaktu z żadną koleżanką). Jak mówiłem, że koleżanka w pracy dała mi próbki jakiś nowych produktów, to potem przy jakieś sytuacji nagle słyszałem tekst "a może zapytaj się koleżanki, która Ci dawała te produkty..". Ciągłe insynuacje, że coś robię nie tak, gdy nawet nie miałem takich myśli. + może to mieć związek z jej poprzednim związkiem z o 10 lat starszym od niej policjantem, który był totalną patologią i chodził na boki.
  9. Nie miała nikogo podczas naszej przerwy - cały czas trzymała kontakt i usilnie chciała zwabić mnie ponownie. Udało jej się.
  10. Tony, trafiłeś tym w same sedno. Dzięki wielkie za ogromną i merytoryczną odpowiedź. Dodając od siebie - bardzo się cieszę, że trafiłem w to miejsce. Na początku nie sądziłem, że uzyskam tutaj jakąkolwiek odpowiedź, a prędzej wyśmianie tak z pozoru "błahego" problemu i miło się zaskoczyłem, jak zobaczyłem pod różnymi postami wzajemne wsparcie i pomoc w rozwiązaniu danego kłopotu. Trzymajcie się
  11. Musisz pamiętać o tym, że każda relacja damsko-męska jest dyktowana emocjami, podtekstem i podświadomą hipergamią. Nawet, jak kobieta mówi Ci, że to tylko kumpel/przyjaciel to i tak może zostać dla niej zastępczą gałęzią na którą może przeskoczyć, gdy jego cechy będą lepsze od Twoich i bardziej dopasowane do jej oczekiwań. Moja pierwsza poważna relacja była z tego typu kobietą "Hot&Crazy", która przejawiała cechy identyczne jak w Twojej sytuacji - lubiła wychodzić często w męskim towarzystwie, wiedziała, że jest atrakcyjna i to, że dostaje atencje od innych - kobiety to czują i wykorzystują. Będąc białym rycerzem i nieświadomym niektórych mechanizmów uważałem, że na bank nic nie zrobi i tak też deklarowała. Po rozstaniu dowiedziałem się od jej przyjaciółki, że bywały imprezy, na których siadała innym na kolanach.
  12. 1. Rozstanie było zainicjowanie ode mnie - dusiłem się w tym związku, w braku chęci z jej strony do robienia czegokolwiek aktywnego, jakiegoś wyjścia, działania i zmiany, brak pracy nad sobą i swoimi słabościami i trwanie w takiej mimozie. Brakowało mi porządnego resetu do ustawień fabrycznych po poprzednim toksycznym związku, ogromnym ograniczeniem pozycji łóżkowych i możliwości urozmaicenia, a dodatkowo miałem zagwarantowane porządne ruchanie z byłą przyjaciółką, do której pusi zawsze chciałem się dorwać od czasów licealnych. 2. Nie chodzi o szukanie przestrzeni, a o wcześniej wspomniane zresetowanie się do ustawień fabrycznych. Pracowanie nad sobą, uczenie się nowych rzeczy, obracania talerzy i zdobywania doświadczenia. Kroczenie swoją drogą, przy której nie muszę ciągle komuś organizować czasu i ciągle stresować się tym, że nadchodzi weekend, który będę musiał dostosować do MOŻLIWOŚCI mojej partnerki, które są po prostu bardzo ograniczone. Zdaje sobie z tego sprawę, że nie było to do końca w porządku. Wewnętrznie chciałem po prostu sprawdzić jaka będzie reakcja na to, że będę chciał się na chwilę odciąć. Dzięki wielkie za odpowiedź Raczej nie larmo, a po prostu będzie wzbudzać poczucie winy i grać emocjami - przerobiłem to przy tej "przerwie". Teksty typu "zabawiłeś się mną", "wpędzasz mnie w lata" itp itp...
  13. Cześć @Spokojnie @Magos Dominus! Wybaczcie za pominięcie tematu, kwestia emocji - wszystko dodane
  14. phonkers

    Siema! :)

    Witajcie Bracia! Po przeczytaniu kilku książek zdecydowałem dołączyć się do społeczności. Mam nadzieję, że będę mógł dać wam coś od siebie i również poprosić o poradę w razie potrzeby! Udanych łowów! 😎
  15. Witajcie Bracia, Chciałbym wam opisać sytuację w jakiej się aktualnie znajduję i być może któryś z was. Jestem ciekawy, czy ktoś kiedykolwiek miał podobne przemyślenia lub boryka się aktualnie z podobnym problemem. Mam 27 lat, aktualnie jestem w związku od około 5 lat (podczas związku mieliśmy również przerwę, jednak wtedy jako rycerz w lśniącej białej zbroi wróciłem, prawdopodobnie ze słabości). Wskoczyłem do tej relacji od razu (z kwiatka na kwiatek) po poprzednim związku, który trwał również około 5 lat ze strasznie toksyczną kobietą, taką z typu "Hot&Crazy". Wynajmujemy razem mieszkanie, mamy w domu kota, w planach jest gdzieś wzięcie kredytu na mieszkanie i planowanie wspólnej przyszłości. Kobieta ta posiada dużo zielonych flag i jest z tego typu, której zależy na zbudowaniu domowego ogniska, ma wpojone dobre wartości z domu i jest ułożona. Mówi mi o wszystkim, troszczy się, zawsze pomyśli czy czegoś może nie potrzebuję i jest strasznie emocjonalna. Niestety, mimo tych wszystkich dobrych cech jest to kobieta, która sama nie zaplanuje sobie czasu i jeżeli ja czegoś nie zaproponuję, to będzie leżała cały dzień w łóżku z telefonem i czekała na zbawienie. Jest chorobliwie zazdrosna o wszystkie koleżanki (oczywiście już ich nie mam, bo przecież każdy tekst dla niej zawiera jakiś podtekst), dociekliwa i wiem, że nie raz sprawdzała mi telefon, komputer, a nawet dyski twarde. Nie uprawia żadnych sportów, jest drobna i każde wyjście na aktywność ją męczy, albo jej się nie chce bo boli głowa, a to okres, a to jajnik, a to za gorąco, a to deszcz itp. Zabrzmi to może skurwysyńsko, ale nawet seks jest problematyczny, ponieważ ja 190 cm wzrostu, 89 kg wagi, a ona 45 kg to duża różnica i niestety nie można się w pełni "wyładować", albo coś boli. Oczywiście nie jest to jej wina i jestem tego świadomy, dlatego zawsze siedzę cicho, ale kolejny misjonarz lub jeździec po prostu na dłuższą metę wypala jakąkolwiek chęć na kontynuowanie seksu. Dochodzi ostatnio do tak absurdalnych sytuacji, że wolę postraszyć węża niż uprawiać z nią seks. Miesiąc temu miałem wyjście z ludźmi z pracy - w towarzystwie były również samice - starsze ode mnie, wszystkie zajęte. Chciałem po jakieś części się wyrwać, mieć wewnętrzny spokój i nie musieć się z niczego tłumaczyć i tutaj być może popełniłem błąd, ponieważ wyciszyłem całkowicie telefon, wyłączyłem internet (mamy iPhony, a jak wiadomo można sprawdzić lokalizację danej osoby jak jest włączony internet) i schowałem telefon do plecaka na cały dzień. Nie robiłem nic złego, byłem na samym wyjściu około 6 godzin. Jak nasze spotkanie się skończyło, wyjąłem telefon i zobaczyłem ogromną ilość nieodebranych połączeń - od kumpli, od jej siostry i od niej samej. Wpadła w jakiś szał. Po powrocie do domu zauważyłem, przewertowała dysk twardy, na którym miałem zgraną kopię poprzedniego komputera - było tam wszystko, co uzbierałem przez wiele lat, a w tym nudesy moich byłych dziewczyn oraz zdjęcia z mnie z nimi, których nie odpalałem nawet od x lat. Od tamtej pory non stop się kłócimy, nie potrafimy znaleźć wspólnego języka. Czuję, że jakieś uczucie się we mnie wypaliło, ponieważ nie mam ochoty na robienie z nią czegokolwiek, a mimo to ją kocham i wiem, że jest mega dobrą osobą, której będę być może kiedyś szukał ze świecą. Wewnętrznie się duszę w tym związku i takie samo uczucie towarzyszyło mi jak zerwaliśmy pierwszy raz. Jej strasznie zależy, żeby to wszystko naprawić, stara się, ucieka od tych nieprzyjemnych tematów, przytula się w nocy i płacze, gdy nie daje jej odpowiedniej czułości. Chciałbym zakończyć te relację i skupić się na sobie, doświadczyć czegoś innego jednak boję się tego uczucia.., boję się, że ten wewnętrzny "matrix" będzie mówił mi o tym, że spierdoliłem, że zniszczyłem idealny związek i sprawiłem przykrość kobiecie, która na to nie zasługiwała. Boję się również tego, że mimo zajęć (siłownia, rower, basen) będę o niej cały czas myślał i przy samotnym wieczorze będę prostu rozjebany psychicznie. Z drugiej strony jednak wiem, że mam powodzenie u kobiet, chociaż nie uważam się za jakiegoś maczo. Wiem, że jedna koleżanka tylko czeka, aż będzie ostre piłowanie drewna ( w mojej ocenie 9 - długie nogi, cycki i nieziemski tyłek ) i nie ukrywam, że podświadomie dążę do tego, żeby to się stało jak najszybciej - wystarczy mój sygnał, jednak bycie w związku jeszcze mnie hamuje. Wiem, że chcę się rozwijać, chcę doświadczać, chcę się spotykać z ludźmi, chcę poznać od głębszej strony relacje z innymi kobietami i przede wszystkim robić to, na co mam ochotę i nie być od nikogo uzależniony. Problem jednak jest w tym, że od moich 18 urodzin jestem cały czas w związku i jestem do tego tak przyzwyczajony, że matrix nie pozwala mi bez żadnych konsekwencji tego zakończyć. Podczas tej przerwy w związku (trwała ok 5 miesięcy) uprawiałem seks tylko z dwiema różnymi samicami. Jak piszę z kobietami, mam z nimi interakcje to czuje, jakbym odżywał - jakby te wszystkie negatywne cechy codzienności znikały, a ja czuje się jak bóg i mogę wszystko. Jestem mega kontaktowym człowiekiem, dlatego nie mam problemu z podejściem do dziewczyny i rozpoczęcia z nią tematu. Nie krępuję się, jestem pewny siebie i widzę, że to kobietą się podoba (same zaczynają pisać po pierwszej rozmowie), jednak wiem, że nie zrobię nic wbrew tej osobie z którą jestem. Jeżeli was zanudziłem, to wybaczcie. Po prostu jestem w ogromnej kropce i depresji, która nie potrafi zdjąć ze mnie klątwy matrixa. Te wewnętrzne uczucie "niepokoju", które powoduje lęk przed samotnością i ogromnymi godzinami rozmyślań nad tym, że druga taka osoba może się nie trafić, że to ja spierdoliłem, że to ja odszedłem po prostu mnie zabije. Dodatkowo, kobieta ta nie zasłużyła na żadną krzywdę i nie chciałbym jej tego zrobić pod żadnym pozorem, a wiem, że decyzja o rozstaniu po prostu ją zniszczy. Czuję jednak, że nie wytrzymam dalszego duszenia się w takiej relacji, że nie jest ona dla mnie. Czy ktoś z was znalazł się kiedyś w podobnej sytuacji i może wspomóc? Nie mam do kogo się zwrócić totalnie z tym tematem.. Pozdrawiam was Bracia! :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.