Skocz do zawartości

Efekt Mpemby

Troll
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

O Efekt Mpemby

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Efekt Mpemby

Kot

Kot (1/23)

2

Reputacja

  1. "Nienawidzę gdy kobiety cytują Marylin Monroe, żeby tłumaczyć dlaczego mężczyźni powinni radzić sobie z ich chujowymi zachowaniami. »Jeżeli nie potrafisz ze mną żyć w moich najgorszych chwilach, to nie zasługujesz na mnie w moich najlepszych«. Cóż, może również nie zasługuje na ciebie w twoich najgorszych momentach. Może pieczeniem lasagni nie odpracujesz sobie pieprzenia jego przyjaciela i nazwania go cipą, gdy z tego powodu płakał. Dlaczego ktokolwiek przyjmowałby rady od Marylin Monroe? Popełniła samobójstwo. Albo została zamordowana. Nie wiemy. Ale wiemy, że conajmniej jedna osoba nie poradziła sobie z jej najgorszą twarzą." Narcyzm w psychologii/psychiatrii chyba jest wyłącznie cechą negatywną.
  2. Zmagałem się niedawno z tą kwestią, tzn. gorszym samopoczuciem związanym ze złą dietą i z mojego doświadczenia polecam się w ogóle zapoznać dobrze z wiedzą o ładunku glikemicznym, błonniku. Obiad prawie u każdego jest dużą bombą cukru do krwi, to męczy organizm, powoduje wahania nastroju, dlatego teraz staram się nie pozbywać skórek/łupin, gdy da się tak jeść, dobrze gryźć, dodawać pełno zielonego (polecam strączkowe) do obiadów i ogólnie dążyć do spożywania wszystkiego jak najmniej przetworzonego, makaron tylko al dente itp. Ostatnio usmażyłem sobie krewetki i zjadłem z pancerzykami, czosnku nie obrałem, nawet słonecznik prażony sobie pochrupałem bez łuskania i o dziwo nie zauważyłem wielkich różnic smakowych. To co prawda już skrajne przykłady, ale da się. Ugotowałem też ziemniaki w skórkach, co później doczytałem, że jest niezbyt zdrowe, więc też i trzeba uważać, ale niech ogólnym wyznacznikiem będzie...hmm stan jelit. Otóż okazuje się, że po kilku tygodniach wysokobłonnikowej diety brzuch jest taki jakby nieopuchnięty (chudy jestem, więc nie wiedziałem nawet, że był), wizyty w toalecie regularniejsze i zadziwiająco krótkie. Warto też zaopatrzyć się w suplementowany błonnik i gdy się stwierdzi, że za mało błonnika w obiedzie, to zwyczajnie wsypać do sosu, jeszcze lepiej jakieś mieszanki nasion specjalne. Wątpię, żeby to było głównym problemem, ale na pewno gdy to się ogarnie, to łatwiej się żyje. Kiedyś podczas wizyty u psychologa powiedziałem, jak to mam nadzieję już niedługo pozbędę się bólu (już kilka lat męczenia się po urazie), na co on podsunął mi zadziwiająco prostą i skuteczną receptę: "Ale po co ci ta nadzieja? Miałeś już tą nadzieję w przeszłości, gdy okazała się płonna tylko było ciężej. Zauważ ludzie żyją z całe życia z gorszymi bólami i nawet po nich nie poznasz. Może pora zaakceptować, że ból nigdy nie zniknie? Rehabilituj się dalej, staraj się go zmniejszyć, ale zrozum, że może być częścią twojego losu już na zawsze. Czy to taka przerażająca wizja? Jeżeli ból zniknie to się jeszcze mile zaskoczysz". Może komuś pomoże, ja za tą radę zapłaciłem miliony monet
  3. Dopiero co dołączyłem do forum i zdawałem sobie sprawę, że ryzykownym jest włączanie się do dyskusji, gdy mam odmienne zdanie od większości użytkowników, ale zaryzykowałem i powiedziałem co chciałem powiedzieć, uważacie to z błędne myślenie, spoko, nie wiem skąd insynuacje, że jestem po prostu babą, ale ok, wasze prawo. Pojawiłem się w nowym środowisku, starałem się wypowiedzieć w sposób maksymalnie wyważony, wy widzicie w tym babskie foszki, agresję związaną z intercyzą i brak szacunku, znów rozumiem, ale na pewno nie było to moją intencją i nic na to nie poradzę. Ja doceniam ludzi o odmiennym zdaniu, którzy nawet gdy nie mają racji, to jednak starają się dotrzeć do prawdy w uczciwy sposób. Wygląda jednak, że w waszych oczach jestem po prostu mędrkiem który się wpieprza z butami. Rozumiem, nie wyszło mi dotarcie do was, ale przeżyję, życie toczy się dalej. Mac już się do mnie zraził, cóż, przykro mi, ale nie będę płakał, wy również nie zrobiliście na mnie dobrego wrażenia w tym temacie, ale zdarzyło mi się w życiu poznać ludzi, których na wstępie oceniłem dużo gorzej, ale jednak poźniej musiałem zweryfikować swoje poglądy i się z nimi zaprzyjaźniłem, tak że i tutaj nie będę wyciągał radykalnych wniosków. Zwłaszcza, że trochę waszych postów przeczytałem w innych tematach i zrobiliście na mnie dobre wrażenie. Do pewnych kwestii się nie ustosunkowałem, gdyż zwyczajne nie zależy mi, żebym miał zawsze rację. Chcecie w tym widzieć brak argumentów, wasze prawo. Podsumowując i nawiązując do zarzutu maca, że nie rozumiem "potencjału tego miejsca": rozumiem w pełni i doceniam, dlatego się tu zarejestrowałem i mam nadzieję, że różnice zdań nam nie przeszkodzą w dialogu. Tak, mogę się mylić, czy to grzech? Nie pisz ściany tekstu, robi się nieczytelny, akapity. Poprawione, pierwszy i ostatni raz.
  4. To w końcu mam czy nie mam? Bo po poście maca, to jednak odniosłem wrażenie, że bez tony lektur Marka i postów na forum, to nie bardzo mogę coś wiedzieć i najpierw to mnie bractwo ma zaakceptować, żebym mógł mieć własne zdanie, które z automatu nie zostanie wyśmiane. Lecę na miasto, miłego wieczoru.
  5. Dołączyłem się do tego wątku z konkretnego powodu, otóż o ile odniosłem pozytywne, ogólne wrażenie na temat forum, to odrzuciły mnie wypowiedzi w tonie "od kobiet to ty inteligencji nie wymagaj", bo czemu one służą? Poklepać brata po plecach, może odreagować sobie na kobietach i tyle. Zero wartości merytorycznej. Ja tu jestem po to, żeby czegoś się nauczyć o kobietach, o sobie, poklepywanek po plecach nie potrzebuję, więc jeżeli jednak do tego służy to forum, to spierdalam i nie bez smutku, bo widzę tutaj potencjał. Daję sobie póki co spokój z angażowaniem się w dyskusję dot. "kasy po odchowaniu dzieci", bo widzę, że w przeciwnym razie tylko wokół tego się skupicie. Doczytałem wątek, cieszy mnie wypowiedź @AdrianoPeruggio, dorzucił mądre trzy grosze, ale co do pozostałych, to sorry, ale @catwoman zwyczajnie was zmasakrowała od początku do końca. Pięknie wypunktowała was za błąd konfirmacji, który to aż mnie walił po oczach już na początku lektury pierwszej strony. Ale wy dalej swoje, bo baby to, baby tamto, tu manipulacja, wszystko manipulacja, my się nie damy, a w ogóle to wątek stworzony, bo łase na pieniądze jesteście. No co jest? Stańcie do walki jak mężczyźni, zamiast bawić się babskie gierki "no nie wiadomo, może to wszystko jej wina". Analityczne myślenie, tworzenie hipotetycznych modeli w celu teoretycznych rozważań, to nasze, mężczyzn, koniki i tym powinien był być ten wątek i możecie w końcu wrócić do poważnej dyskusji, albo odstawiać te błazenady. Nie próbuję was przyszpilić argumentami, bo nawet najmocniejszy argument nie wygra z negacją - to jest wasza wojna i tylko wy możecie ją wygrać. Swieżynka, co nie wie a się mądrzy, a może świeże spojrzenie przyniesione z zewnątrz? No, starczy tego dobrego. Jak nie dziś, to może kiedyś w innym wątku, poważnie porozmawiamy.
  6. Czytałem, po twojej odpowiedzi wpisałem "małżeństwo", przeczytałem jeszcze trochę, albo sobie nie radzę, albo to co tam się znajduje nie wpłynęło na moją opinię. Nie uważam, żebym patrzył na małżeństwo przez różowe okulary, trochę syfu już poznałem i zdaję sobie sprawę, że większość małżeństw jest daleka od "wspólnego życia aż do śmierci, szacunku, miłości, uczciwości małżeńskiej itp.", ale nie o tym chciałem dyskutować. Postawiłem tezę, że kobieta siedząca w domu przez 20 lat może mieć prawo do części majątku, na który zarobił mąż. Czy uważasz za w porządku, żeby mąż po osiągnięciu przez dzieci pełnoletności powiedział "dobra nara, szukaj sobie pracy i nowego kąta, bo kończymy współpracę" bez szczególnego powodu i podziału majątku? Ja uważam to za zagranie poniżej pasa i z tego powodu włączyłem się do dyskusji. Pytanie w celu zweryfikowania/sfalsyfikowania hipotezy, czyż nie? Sama
  7. Przeczytałem stronę pierwszą, oceniając bardzo krytycznie większość męskich wypowiedzi, przeszedłem od razu na ostatnią, sprawdziłem czy cokolwiek się zmieniło w tonie wypowiedzi, nie zmieniło, toteż zakładam, że na niewiele się zda czytanie pozostałych stron. Jeżeli się mylę błąd swój naprawię. W mojej ocenie catwoman zadała rozsądne pytanie (zaraz na nie również odpowiem), następnie niepotrzebnie dała się sprowokować do podania konkretnego przykładu, co poskutkowało nie dyskusją nad zadanym pytaniem, lecz bardziej próbą oświecenia nieświadomej kobiety czego to ona nie rozumie i sprawiając wrażenie jakbyście sobie stworzyli pewną wizję w głowie skupili na wyszukiwaniu "brudów na mamę" i akcentując jak to się ojciec nie napracował. To nie jest dyskusja, to jest ignorancja, taka sama jaką wykazują się kobiety, które na informację, że jakaś kobieta zdradziła męża, zaczynają tworzyć teorie jak to zapewne mąż niewłaściwie spełniał jej potrzeby. Na wasze posty catwoman odpowiedziała kulturalnie, wykazując się dużą cierpliwością i opanowaniem, nawet gdy została obrzucona inwektywami ("wyszedł z ciebie babski prymitywizm"). A skąd się u was pojawiły hipotezy, że mama jest teraz z wujkiem to nawet nie próbuję zgadywać. Tak, ledwo się zarejestrowałem, o forum nawet nie słyszałem dobę temu, ale mam nadzieję, że nie w takim tonie będziecie się odnosić do mojej wypowiedzi, proszę o rzetelną dyskusję. Przechodząc do mojej odpowiedzi na pytanie. Tak, kobiecie coś się może należeć, oczywiście może się nic nie należeć, ale pytanie brzmiało czy jest to jedyna opcja, więc na potrzeby rozważań teoretycznych załóżmy, że małżonka nie ma nic za uszami. Zresztą sam mąż też mógł być wzorowym mężem i ojcem, odważę się stwierdzić, że brak winy po stronie męża nie jest dla mnie powodem, żeby kobieta nic nie dostała. Mówicie, że kobiety celem jest odchowanie dzieci, cel został spełniony, mąż cały czas płacił i zaczynacie porównywać małżeństwo do umowy o pracę i tu mnie tracicie. Od kiedy małżeństwo jest wyłącznie kontraktem na zrobienie i odchowanie dzieci? Myślałem, ze zawiera ono też takie elementy jak wspólne życie aż do śmierci, szacunek, miłość, uczciwość małżeńską, deklaracje pracowania nad relacją itp. Przez dwadzieścia lat mąż haruje, żeby zdobyć pieniądze, kobieta zajmuje się domem i dziećmi, dzieci odchowane i nagle rozwód. I jakim to prawem nagle pieniądze są tylko męża, a dzieci wspólne? Oboje mieli swoje zadania i jeżeli je spełniali, to tworzyli rodzinę razem! Finansowo, czasowo, emocjonalnie. Nie słyszałem o małżeństwach zawieranych na okres do pełnoletności dzieci. Ciekawe ile z tych małżeństw w ogóle doszłoby do skutku, gdyby facet zaznaczył, że jak dzieci dorosną, to jej się nic od niego nie należy.
  8. Dzień dobry, trafiłem tu z wykopu wczoraj, trochę poczytałem. Wygląda, że ogólny klimat mi się podoba (choć nie zawsze i wszędzie, zaraz wysmażę krytycznego posta w rezerwacie, zobaczymy co powiecie na zielonkę co ledwo wpadł i już mędrkuje ;)). Jestem tu, żeby się rozwinąć, ale też mam nadzieję pomóc w rozwoju innym. Lat mam 27.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.