Skocz do zawartości

Olka

Samice
  • Postów

    22
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Olka

  1. 21 godzin temu, SledgeHammer napisał:

    Czekamy z niecierpliwością

    Masz odpowiedni dział do zadawania pytań, wtedy czekanie będzie mniej czasochłonne :)

    4 godziny temu, SLV napisał:

    bo zazdrosna sie zrobie 

    Sądzę, że TAKA atencja nie mogłaby być powodem do zazdrości nawet dla najbardziej zdesperowanych kobitek.

    4 godziny temu, SLV napisał:

    . Dla mnie nie byloby juz dawno problemu, gdybys zglosila sytuacje szefostwu.

    Przeczytaj, dlaczego obawiam się zgłosić szefostwu. Opisałam to dość wyraźnie.

    4 godziny temu, SLV napisał:

    po kilka razy zegnac sie z tematem, po czym znow do niego wracac

    Do tematu jako takiego nie wracam, wracam natomiast do odpowiedzi panów, z którymi się w pełni nie zgadzam - i je prostuję. Ale widzę, że to kompletnie bezsensowne działanie i strata czasu.


    Co do pytania zawartego w obrazku @dr Mordechaj B'rzyt-wa - też się nad tym zastanawiam :D

    Dzięki za pomoc, już wiem, co robić. 

  2. @Adolf, NIE JESTEM TROLLEM. Ile jeszcze razy mam to napisać, żebyście przestali o to pytać? Powtarzam to chyba już z piąty raz. 
    Wszystko, co napisałam w tym wątku, jest prawdziwe. Nawet nie wiem, gdzie mogłam w swoich wypowiedziach sobie zaprzeczyć, by zostać uznana za  manipulatora i trolla. I na dodatek mężczyznę. Nie zmarnowałam Twojego czasu, nie obawiaj się.
     

     

  3. 28 minut temu, Assasyn napisał:

    Ojeju, aż nóźką tupnełaś chyba? ;)Gdzie tam, szkoda mi butów :)

    Do rzeczy, widzę że nadal masz problem z wzrokiem, wyraźnie odpisałem jak widzę dawanie porad takim osobom  jak Ty, oceniłem jakby całokształt,  którego celowo nie chcesz widzieć, przeczytaj mój post, tylko ze zrozumieniem ;) Nie chcąc wyjść na ignorantkę, uczynię zadość prośbie, lecz mam niedosyt, bo uważam, że pisać o "jakby całokształcie" może każdy i w dowolny sposób, ale odniesienie się do konkretnej wypowiedzi rozjaśnia o wiele bardziej pewne tezy, które w moim mniemaniu mogą wymagać wyjaśnienia. Chodzi o to, że opinia wyrażona w oparciu o całokształt nie jest tak jasna, jak ta oparta na danej, zacytowanej podstawie. 

    Stać mnie na samodzielne myślenie, wiec nie pójde Twoja drogą, i nie zacytuje, a co, wolno mi ;) Ja tylko poprosiłam o konkretną podstawę tezy, by móc ją lepiej zrozumieć, bo nie mogę się z nią zgodzić. Ale jak uważasz. Nie chcesz się odnieść, to nie.

    A no własnie cycki, dobrze że o nich wspomniałaś, pokaz ;) Pokażę, już niedługo. Mojemu mężczyźnie ;)

     

    Co do dalszej czesci Twojej wypowiedzi, tej na zielono, aby Ci ułatwic zadanie ;) to musiałbym usunać Twoje wpisy...;) Z tym też się nie zgodzę, bo zwróciłam się do Was z problemem, a Wy to traktujecie jak próbę pozyskania poklasku. Nie.

     

    25 minut temu, Adolf napisał:

    Ależ ja się bardzo dobrze bawię się z Tobą, nie opuszczaj mnie i kolegów. Sądzę że jak się postarasz to możesz liczyć nawet na bukake:D. Jak Cię to będzie rajcować.

    Narzekacie na współczesne kobiety, że szafują dupą, robią z siebie dziwki i brakuje im łagodności. Ale jak ma zachować się kobieta, która czyta na swój temat takie posty? Zniesmaczyłeś mnie, a szkoda, bo wydawałeś się mężczyzną na poziomie.

    25 minut temu, Adolf napisał:

    Ot foszek zaistniał, albo może taktyczne wycofanie?

    Ani jedno, ani drugie. Napisałam wyżej, że wszelkich odpowiedzi mogę udzielić w temacie dot. anala. Ale nie życzę sobie traktowania mnie jak dziwkę. To już przegięcie.

    25 minut temu, Adolf napisał:

    Jebał trolli.

     

      Jeżeli zatrollowałeś to chuj Ci w okrężnicę, nawet nie bo sprawi Ci to przyjemność.

     

    Chuj ci w gardło, taki murzyński, duży, po same migdałki!:D

    Mężczyzna na poziomie...

    15 minut temu, HORACIOU5 napisał:

    Uraziliście damę Wy Gbury! A ona jedyne czego chciała to żeby zebrała się tutaj Grupa Uderzeniowa, która ruszy jej na pomoc i postraszy albo i nastuka tamtemu Panu. Problem w tym, że członkowie Grupy poznali by wtedy prawdę i cali misterny plan szlag by trafił

    Gdzie tam, zaraz uraziliście. Niektórzy po prostu, zamiast przeczytać ze zrozumieniem prośbę samicy, z góry zakładają, że chce ich wykorzystać do sobie tylko znanych celów. Skoro proszenie o pomoc jest próbą wykorzystania, to już wiem, by na tym forum o pomoc nie prosić :) Choć, nie powiem, kilku Panów mi jej udzieliło, za co jestem wdzięczna.

     

    Widzę, że z wątku o mobbingu zrobił się jakiś, bo ja wiem, kącik wzajemnej adoracji. Panowie, ja tu przyszłam o coś zapytać, dostałam odpowiedzi - podziękowałam.
    Byłoby więc miło darować sobie pisanie nie na temat oraz obrażanie mnie i traktowanie jak dziwkę i trolla.
    Jeśli już musicie, wyżyjcie się na kobietach, które naprawdę zalazły Wam za skórę, nie wydaje mi się, bym do nich należała.

     

    I teraz - bez foszków, tupania nóżką i  taktycznego wycofania: miłego wieczoru. 

     

  4. 56 minut temu, Drizzt napisał:

    Dziwi mnie, że nie próbujesz zmienić swojej postawy w tej sytuacji. Napisałaś, że widzisz to, że podoba mu się gdy doprowadza Cię do zakłopotania. Więc zareaguj inaczej. Odkręć kota ogonem.

    Mogłabym, pewnie. Tyle że się obawiam, że go to tylko zachęci i uzna, że "przecież dałaś mi przyzwolenie". 

     

    57 minut temu, Drizzt napisał:

    Może jakoś się zmusisz do przyjmowania komplementów z uśmiechem. Wiem, to cholernie trudne

    Tak, nie jest fajnie przyjmować komplementy od kogoś, kto wyzwala w nas strach :) Wiem, cholernie trudno to pojąć.

    58 minut temu, Drizzt napisał:

    Pokaż, że podoba Ci się dostawanie komplementów i przestań się przejmować tym, że się komuś podobasz. Po prostu.

    Skoro wg Was taka reakcja nie doprowadzi do tego, że zacznie być bardziej nachalny, to spróbuję. Choć mam dziwne wrażenie, że odbierze to jako tzw. zielone światło. 

    59 minut temu, Drizzt napisał:

    Robisz z igły widły.

    Całkiem możliwe.

    1 godzinę temu, Drizzt napisał:

    Tak na prawdę Pan O. sprawia, że robisz się nie wiedzieć czemu (my wiemy :D ) mokra i boisz się, że przy lepszym poznaniu dojdzie do zdrady, a tego nie chcesz. Twoja podświadomość już się dla niego wypina, tylko świadomość nie pozwala.

    Na jego widok mam odruch wymiotny (NIE MÓJ TYP, JEST PASKUDNY), więc trudno o Niagarę między nogami. Ja go unikam, bo mnie obrzydza, nie dlatego, że kręci. Z tym drugim przypadkiem radzę sobie zupełnie inaczej.

     

    32 minuty temu, Mnemonic napisał:

    Dlaczegóż, ach dlaczegóż dziełanież owegoż dżentelmenaż powodujeż takież a nie inneż reakcjeż u @Olka(ż)?

    DlaczegÓŻ wyzwala strach? Bo jest momentami przerażający.

     

    Panowie, dziękuję raz jeszcze, kolejny punkt widzenia daje mi mocno do myślenia, że może faktycznie, zamiast się bać, powinnam reagować inaczej. 

    A z racji tego, że nie chcę Waszej atencji, proszę o nieudzielanie się już w tym temacie. Chyba wszystko zostało w nim napisane :)

  5. 5 minut temu, Assasyn napisał:

    Dlatego wasze posty, przedstawione racjonalnie i silnie argumentowane nie dostoswuja sie do trybu ''pracy'' mózgu samicy...

     

    Dostałam porady pt.: "daj mu dupy" i "kamerka". Jak dla mnie pierwsza w grę nie wchodzi, a druga w ostateczności. Więc gdzie tu to "silnie argumentowanie"? Wskaż mi, proszę, gdzie tu była argumentacja do innych porad, która nie odnosiła się do ANALIZY MOJEJ OSOBOWOŚCI, lecz do RAD, CO ZROBIĆ. Poza dupą i kamerką oczywiście.  Z góry dziękuję.

     

    8 minut temu, Assasyn napisał:

    Szowinisci, wszyscy są tacy sami, nikt mnie nie rozumie...:) 

    Na jakiej podstawie tak piszesz? Zacytuj, proszę.

    8 minut temu, Assasyn napisał:

    'pociągający'' awatar imitujący wytrysk w usta to już w ogóle

    Jak ktoś lubi cycki i wstawia je w avatara, to jest ok, ja zaś lubię truskawki w śmietanie, wytrysk w usta również - to już nie jest ok? :D
     

     

    Napisałam wcześniej z podziękowaniami za rady i analizę, a teraz PROSZĘ O NIEMARNOWANIE CZASU NA BEZPRODUKTYWNE UDZIELANIE SIĘ W TYM WĄTKU, JEŚLI MA ONO POLEGAĆ NA NIEDAWANIU RAD. To chyba najlepszy dowód na to, że atencja to ostatnie, na czym mi zależy. 
    Jeśli nikt nie ma innego pomysłu na rozwiązanie sprawy, proszę, zamknijcie ten temat :)


     

  6. 1 godzinę temu, Artem napisał:

    No patrzysz w oczy i wybierasz jeden z powyższych punktów, które powyżej napisałem, żeby zdrada mniej Ciebie bolała. To się racjonalizacja nazywa. 

    No mam Ci to tłumaczyć? Kobiecie? Która jest mistrzynią w racjonalizacji?

     

    Wielka miłość czeka tuż  za rogiem! Daj jej szansę :D

    Akurat zdrada nie jest dobrą podstawą do racjonalizacji, bo świadczy o słabości, a nie wygórowanych potrzebach :)

  7. Przed chwilą, Artem napisał:

    Pośmialiśmy się - ale takie "rady" sobie same dajecie. Tak potem tłumaczycie zdrady swoim facetom. Śmieszne prawda? A my jeszcze mamy według Was w  to uwierzyć :)

    Ja takiej rady nigdy nikomu nie dałam, nigdy nie zdradziłam (za to zostałam zdradzona i wiem, jakie to ku*ewskie uczucie) i brzydzę się tym. A to, że znajome z pracy poleciły mi, bym poszła z O. do łóżka, niewiele mnie obchodzi. Po co mam rozwalać coś, co się sprawdza, daje radość i stabilizację? Jakbym miała spojrzeć w oczy swojemu mężczyźnie po tym, jak zrobiłam z siebie szmatę? No błagam...

  8. 6 godzin temu, GluX napisał:

    Byłbym już z inną - nie straciłbym sekundy więcej na Ciebie.

    A każde wołanie o pomoc, kazałbym Ci iść do kogoś innego bo jestem zajęty.

    I tego właśnie chciałam - by po moim "HALO, JESTEM ZAJĘTA, NIE ZARUCHASZ" określił się i albo był kolegą, albo dał sobie ze mną spokój - tak, kosztem pomocy również.  Ale Ty jesteś normalny, on najwyraźniej ma z tym problem.

    6 godzin temu, GluX napisał:

    Ja mam dokładnie taką laskę u siebie w robocie. Tylko, że ona jest tak tępa że wytworzyła w sobie ofiarę życia + ubiera wyzywająco.

    Jakbym miała robić z siebie ofiarę, to nie miałabym czego szukać w tej branży. Z ubiorem już się określiłam.

    7 godzin temu, GluX napisał:

    Kochana, nie interesuje mnie zbytnio co piszesz, mówisz - interesuje mnie co robisz - a do tego nie mam wglądu.

    Skoro tak, to dlaczego się tutaj udzielasz? Opisałam, co robię, ale to i tak najwyraźniej nie ma najmniejszego dla Ciebie znaczenia. W takim razie szczerze dziękuję za poświęcony mi czas i próbę dokonania analizy mojej osobowości (tu też pragnę podziękować @Mosze Red - wiem, tracicie swój czas na moim wątku głównie po to, by ostrzec innych chłopaków, ja to rozumiem, ale naprawdę nie sądzę, by Wasze tezy odnosiły się w tym przypadku do mnie. Niemniej - dzięki za sam czas :) )

    @Artem, dzięki za odzew, pośmialiśmy się, fajnie było. Peace :)

    1 godzinę temu, SledgeHammer napisał:

    To kto w końcu jest tą alfą ? , nieboski żigolo - żelek, czy twój "ukochany" biedaczyna studeńcina wątłej postury:).

    Dla mnie Alfą jest mój facet (nie, nie jest wątły, niski, mały ani w typie życiowej sieroty, ale mniejszy od O., więc konfrontacja raczej sensu nie ma. Tylko dlatego o tym wspomniałam.)

    1 godzinę temu, SledgeHammer napisał:

    A i jeszcze to: finansowo całkiem niezależna, po co to piszesz jak w miłości to absolutnie nie ma znaczenia:D

    Bo nie ma. Napisałam, ponieważ zasugerowano mi, że jestem z moim, bo jest mi do czegoś potrzebny, a do czego (męskim tokiem rozumowania) mógłby być potrzebny, jak nie do opłacania mi życia i seksu? Hajsu z niego nie doję,  na innych skakać nie chcę, z nim chcę być,  więc nazywam to miłością.

    1 godzinę temu, SledgeHammer napisał:

    Samice znają to słowo, ale nie rozumnieją, nawet konkretnie nie są w stanie wybrać bluzki czy gatek w sklepie, nawet jak wszystkie modele są takie same;).

    Może i są takie samice, ja mam to do siebie, że wchodzę do sklepu tylko wtedy, kiedy wiem, co chcę kupić. I jak tego nie ma, szukam dalej. Tak, są baby nielubiące kupować ciuchów i butów. Ja dostaję szału, musząc w tym wszystkim grzebać, przymierzać i stać w kolejkach. Dlatego zamawiam z neta - konkretny model i kolor :)

    1 godzinę temu, SledgeHammer napisał:

    W takim razie dlaczego z taką zapalczywiścią, próbujesz zbijać nasze próby pomocy tobie w problemie.

    Jak to ma się do pokory, skoro ze wszystkich sił, próbujesz udowodnić nam, że jesteśmy nieznającymi się na życiu niedojrzałymi ignorantami:)

    Naprawdę tak do odbieracie? Ja poprosiłam o radę, dostałam kilka propozycji pt.: "daj mu dupy" (odpada, aż się dziwię, że chcecie tak dowalić mojemu chłopu nie wiedzieć czemu, choć chwytam to poczucie humoru) i jedną "z kamerką" (kamerkę uważam za spoko pomysł, w ostateczności). Poza tym otrzymałam tez szereg tez na "mój" temat, choć starałam się wyczerpująco wyjaśniać, dlaczego się z nimi nie zgadzam. Stąd też, z uwagi na to wyczerpujące wyjaśnianie, nie mogę zgodzić się z kolejną tezą, jakobym traktowała Was jak niedojrzałych ignorantów. Mam Was za świadomych swojej wartości samców, którzy nie skamlą kobiety o chwilę uwagi (I MNIE TO CIESZY, BO WSZĘDZIE ALBO PIZDUSIE W RURKACH, ALBO SIEROTY ŻYCIOWE UPATRUJĄCE W PARTNERCE POŁĄCZENIA MAMUSI I WĄSKIEJ PIPKI, ale to nawiasem). Dlatego właśnie Was postanowiłam poprosić o radę. Jak wyżej napisałam - dostałam w gruncie rzeczy dwie konkretne, jedna z nich wydaje się być sensowna, choć ryzykowna.
    Ale serio - jeśli któryś z Was odebrał moje posty jako chęć dowalenia bądź nazwania Was ignorantami, to, zapewniam, nie to miałam na celu. Nie uważam tak.

     

    Dlatego, drodzy Panowie, dziękuję raz jeszcze za poświęcony czas. Będę ten wątek czytać jeszcze kilkukrotnie, może nasuną mi się nowe wnioski, może spojrzę na tę sprawę innym okiem. I, chcąc uczynić zadość Waszemu dyskomfortowi pt." zmarnowałem czas na trolla?" pragnę zapewnić, że nie jestem facetem, a sytuacja przeze mnie opisywana zdarzyła się naprawdę. I w sumie nadal trwa.

    Pozdrawiam.

     

     

  9. 1 godzinę temu, GluX napisał:

    Teraz widzę, że faktycznie coś takiego ma miejsce i przypadkiem taka kobieta (bo to nigdy nie jest facet - opiszę potem dlaczego) czasem przychodzi - po studiach, aktywna, pełna werwy -

    "jestem po studiach, jestem kimś, niech mi tylko ktoś skoczy"

    Odniosłeś takie wrażenie, czytając mojego posta, czy z góry szufladkujesz, bo tak wygodniej? Ja za tę robotę miałam ochotę tych ludzi po rękach całować, więc nie pisz bzdur, że miałabym się czuć Wielką Panią po Studiach (których nie skończyłam :D )

    1 godzinę temu, GluX napisał:

    i taka właśnie samica dostaje - "weź odpisz na maile do klientów - jak czegoś nie wiesz to tu masz bazę informacji" albo "zrób tabelkę - masz 5h".

    To robiłam wiele razy na poprzednich praktykach i cieszyłam, że uczę się nowych rzeczy. Jeżeli sądzisz, że wszystkie samice są tak tępe, by uważać, że OD RAZU dostaną super odpowiedzialne zadania, to bardzo grubo się mylisz. Śmiać mi się z tego chce tak samo jak ze świeżo upieczonych absolwentów uczelni wyższej, którzy "za mniej niż 3 koła tyrać nie będę", jakby mieli faktycznie duży wybór na starcie. Mnie życie od małego  już dziecka nauczyło pokory. I z pokorą idę w świat.

    1 godzinę temu, GluX napisał:

    Raz usłyszałem jak stażystka w dziale rachunkowości palneła po kilku godzin w pierwszy dzień księgowania FV - "no ale robicie coś ciekawszego tutaj też, no nie?"

    Współczuję spotykania na swojej drodze tego typu kobiet. Ja staram się unikać :)

    1 godzinę temu, GluX napisał:

    "ALE ONA JEST INNA NIŻ WSZYSTKIE"

    Nadinterpretacja. Kolejna zresztą.

    1 godzinę temu, GluX napisał:

    Autorka tematu to przebiegła łajza w ładnym opakowaniu zapewne - takie uwielbiam - są zajebiste w łóżku.

    Do przebiegłości mi daleko (pokora), ale czytając tego typu posty aż żałuję, że nie urodziłam się w lisim futerku. Wolałabym jednak nie spotykać na swojej drodze mężczyzn mających Twoje poglądy, bo chciałabym żyć uczciwie, nie przebiegle, a z takimi jak Ty chyba się niestety nie da (to by wyjaśniało, dlaczego zadają się z Tobą głównie tego typu przebiegłe kobiety, a muszą zadawać, skoro uważasz, że to nasza domena )...

    1 godzinę temu, GluX napisał:

    Bo pod ich maską - dobroci, koleżeństwa - jest taka żmija, która twardo stąpa po ziemi i bez problemu powie np. o swoim ex - że go zostawiła albo zdradziła bo był tępy.

    Jesteś w bardzo wielkim błędzie. I przykro czytać takie rewelacje na swój temat, wiedząc, że są bezpodstawne i nieprawdziwe. I w przeciwieństwie do niektórych mam szacunek do drugiego człowieka - z urzędu. Do momentu, aż on wykaże się brakiem szacunku do mnie. Mnie obgadywanie swoich byłych obrzydza, bo wiem, że osoba, która nadaje na kogoś, z kim kiedyś dzieliła chwile, jest fałszywa i niewarta zaufania. I będzie mówiła tak o każdej kolejnej osobie przewijającej się w jej życiu.

    1 godzinę temu, GluX napisał:

    I zapewne chciałaś nawet takiego skoku - ale wiesz że nic trwalszego z tego by nie było, wyruchałby Cię i zostawił - bo tak postępują tacy goście - max kilka miesięcy romansu i poszłabyś w odstawkę.

    Jakbym chciała skoku, to bym skoczyła - to takie trudne? Po co mi coś trwalszego, skoro mam fantastycznego faceta, któremu żaden inny nie dorasta do pięt? Jak sądzisz, po co informowałam O., o szczęśliwym związku? Żeby miał co rozwalać, czy może żeby się odczepił?

    1 godzinę temu, GluX napisał:

    Nie jesteś głupia - zamiast tego masz swoje studenta - bezpieczna opcja "na teraz".

    Nie nazywaj mojego mężczyzny opcją, bo mnie to obraża. Tym bardziej, że niczego od niego nie potrzebuję. Żyjemy razem kilka lat, uzupełniamy w wielu kwestiach, finansowo jestem całkowicie niezależna. Jestem z nim z wyboru, bo go kocham (tak, wiem, "miłość nie istnieje"), bo chcę z nim być, a nie dlatego, że jest kołem zapasowym w razie, gdybym nie znalazła innego Alfy. Nie musiałabym wcale daleko szukać.

    1 godzinę temu, GluX napisał:

    Przypominasz mi pewną ex - "ja chcę tylko pracować". Gdybyś tylko pracowała to byś nie miała atencji tego gościa.

    Napisałam w poprzednim poście, jak to DOKŁADNIE wyglądało i wygląda. Jedyne, co robiłam, a co mogło go zachęcić, to uśmiech (uśmiecham się DO WSZYSTKICH LUBIANYCH PRZEZE MNIE OSÓB). Właśnie z uwagi na to, że po niedługim czasie zaczął mnie "rwać", bardzo mocno zwracałam uwagę na to, by nie zachowywać się kokieteryjnie. Nawet koszule zaczęłam zapinać pod samą szyję. Bardzo pilnowałam tego, by żadnego mojego zachowania nie odebrał jako próbę flirtu. Nawet przestałam patrzeć mu w oczy, kompletnie unikałam kontaktu wzrokowego. I, jak już wyżej pisałam, mówiłam mu chłodnym tonem, żeby przestał, że sobie nie życzę. I moje słowa były spójne z zachowaniem, bo - o dziwo - nie kręciłam wówczas pupcią i nie puszczałam zachęcająco oczka.

    1 godzinę temu, GluX napisał:

    A Ty mu je dajesz, to typ zdobywcy - a Ty zapewne sfrienzowałaś go po tym wszystkim co on zrobił dla Ciebie i Ciebie nauczył wystarczająco.

    Czy mogłam go sfriendować po tym, jak nigdy nie dałam mu choćby najmniejszego przyzwolenia na jakikolwiek flirt? Najmniejszy.

    1 godzinę temu, GluX napisał:

    Zaraz walniesz coś "byłam miła, żeby lepiej nam się pracowało" czy "robiłam wszystko, żeby chętniej mi pomagał" - kochana, ja wiem kiedy laska jest ładna i kokietuje, a kiedy tylko jest ładna.

    Ten ziomek też wie.

    Nie. Byłam miła, bo jestem miła dla tych, których lubię. Wszystkich tak samo. Dla mego mężczyzny, dla szefostwa, dla O., dla załogi, dla mamy, dla pani w sklepie, dla dziecka na placu zabaw. Nie lubię ludzi sprawiających wrażenie wiecznie niezadowolonych i burczących, nie lubię też bitch face'ów, nie lubię cwaniaków. I staram się nie być taka, czego nie lubię w innych. 

     

    Nie, nie robiłam wszystkiego, by chętniej pomagał. On proponował pomoc, ja się zgodziłam. Podczas pisania pierwszej umowy co  jakiś czas pochodził i sprawdzał, jak się sprawy mają, po czym wdawaliśmy się w dyskusje na jej temat. Następnie on doradzał, czego unikać, zwracał uwagę na błędy, mówił, co jest dobrze. I wiedziałam, że zarówno do niego i jak reszty ludzi mogę się zawsze zwrócić z pytaniem bądź prośbą o chociażby interpretację jakiegoś przepisu. Sądziłam, że ta otwartość ma na celu dobre wyszkolenie nowego członka grupy, by firma mogła na tym tylko zyskać. Naiwnie, wiem. Może więc Twoje słowa o tym, że nie jestem głupia, nie mają tutaj poparcia. 
    Im więcej analizuję, czytam Wasze posty i na nie odpowiadam, tym więcej widzę. Tylko nadal nie wiem, co naprawdę mogło go zachęcić do próby wyrywania, skoro od początku mówiłam wprost, że nic z tego.

    @GluX, czy gdyby taka panna powiedziała Ci, że jest w szczęśliwym związku i nie życzy sobie, byś jej prawił komplementy, nadal byś do niej podbijał? 

     

    Odniosłam wrażenie, że macie mnie za jakiegoś wampa, który usadził się na 10 lat starszym Alfa i wyssał z niego wszystko, co było mu potrzebne, po czym wyrzuciło do kosza. Moje odczucia natomiast są takie, że błędem było przyjmowanie tej pomocy, bo mogłam założyć, że zechce mnie wyrwać. Nie założyłam tego. Sądziłam wręcz, że mężczyzna jego pokroju szukałby zdobyczy u kobiety na jego poziomie zawodowym, w podobnym wieku, która wie, czego chce i ma jakiś konkretny cel, wiecie, taka typowo businesswoman. Dlatego czułam się bezpiecznie, bo jestem o wiele głupsza i na samym początku jakiejkolwiek kariery. Kompletnie inny poziom. 

     

    I teraz wychodzi na to, że się go boję, nie jestem w stanie przewidzieć jego zachowania w danym dniu, nie wiem, co mu strzeli do głowy. Wstaję rano i zamiast myśleć o rozpoczęciu dnia dobrym seksem z moim facetem, mam ochotę zniknąć na myśl, że znowu spotkam w firmie O., bo cholera wie, czy będzie tylko miły, czy może chciał mnie podenerwować, napawając moim strachem. 

    On się zachowuje nie jak Alfa, tylko niestabilny emocjonalnie dzieciak, który wkurza się, że nie dostanie upatrzonej zabawki. 

    Może Ty, @GluX, stawiasz się na jego miejscu zupełnie niezasadnie, może dlatego, że Ty jesteś normalnie myślącym facetem, a on ma jakieś zaburzenia? 

    Poza tym, wiedz, proszę, że ogromne prawdopodobieństwo =/= pewność. W tym wypadku tak jest.

    Zresztą, dobra, fajnie, analizujemy, Wy stawiacie tezy, ja odpowiadam, Wy podważacie, ja znów odpowiadam i tak w koło Macieju, ale jak i czy można to jakoś rozwiązać? Konkretnie. 

     

     

  10. 1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Przychodzi do pracy nowa loszka studentka lub świeżo po studiach/ bez doświadczenia/ bez umiejętności/ bez wykształcenia/ bez znajomości branży. Taka osoba może robić kilka rzeczy, parzyć kawę, robić ksero, latać z papierami, drukować faktury, czyli robi za biurowe popychadło. Oczywiście pojawia się ambicja, ale brak siły przebicia w zgranym zespole, cały czas powtarzalne proste zajęcia

    Pojawiłam się, doświadczenie miałam niewielkie, ale na tyle spore, by móc od razu otrzymywać konkretne zadania  dalekie od parzenia kawy i kserowania dokumentów (sporządzanie pism procesowych, sporządzanie umów handlowych - przy umowach właśnie O. pomagał mi najbardziej, wyszczególniając, na co powinnam zwracać uwagę, czego się wystrzegać, jakich sformułowań używać, jak kombinować, by była najbardziej korzystna dla Klienta).
     

     

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Podczepi się pod najbardziej kompetentnego faceta w swoim dziale/ zespole! 

     

    Chyba nie napisałam zbyt wyraźnie w 1. poście, że to O. podszedł jako pierwszy, przedstawił się i zapytał, czy mnie "poprowadzić" i wdrożyć w obowiązki, czy chcę poprosić o to kogoś innego. Jako że wydawał się sympatyczny (nie sprawiał wrażenia bycia psycholem), zgodziłam się, zadowolona, że ktoś ogarnięty zechce sam z siebie poświęcić mi swój czas. Propozycja z jego strony padła w ciągu pierwszych 20 minut od pojawienia się mnie po raz pierwszy w firmie.

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    W jaki sposób może osiągnąć swój cel? Muszę wam chyba tłumaczyć jak dzieciom, musi wzbudzić zainteresowanie tego faceta. W jaki sposób loszka wzbudza zainteresowanie? Szczując cycem i innymi atrybutami, bo nie wiedzą i fachowością, których zwyczajnie nie posiada na tym etapie życia. 

    To, co napisałam wyżej, podważa Twoją tezę. Poza tym nie ubieram się wyzywająco (wow?), nie noszę miniówek i wydekoltowanych bluzek, chyba że wyuzdanym są eleganckie koszule, ołówkowe spódnice przed kolano i niewysokie szpilki, to wtedy, przyznaję, mogłam dać do zrozumienia, że chętnie pokupczę pupą.

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Zaczyna się "niewinne kumplowanie" , uśmiechy, kokietowanie, pogłaskanie po główce lub dłoni, przyklejenie się do ramienia, jakieś zwierzenia typu jak mi ciężko w życiu << w domyśle jestem biedna/ nieszczęśliwa/ miałam chujowy start w życiu (niepotrzebne skreślić), w domyśle ZAOPIEKUJ SIĘ MNĄ. 

    Opisałam moją relację z O., ale chyba nie dość dokładnie. Otóż:
    - uśmiechy i owszem, uśmiecham się do wszystkich, których lubię. Niezależnie od wieku i płci;
    - z jego strony to kumplowanie nie było niewinne od początku (o czym napisałam), bo wypytywał mnie o życie prywatne, a ja z marszu poinformowałam go, że jestem w wieloletnim, szczęśliwym związku;
    - nigdy nie dotknęłam O., bo nigdy też nie czułam się przy nim na tyle swobodnie, by potraktować go jak dobrego kumpla (a tylko dobrego kumpla mogę poklepać po ramieniu czy przywitać buziakiem w policzek)
    - nigdy też nie dałam mu do zrozumienia, że sobie nie radzę; robiłam swoje, a gdy miałam problem, pytałam, czy moje rozumowanie jest właściwe, czy może gdzieś popełniam błąd i dlaczego - on przyznawał rację bądź tłumaczył, co jest nie tak; w ramach jasności - nie tylko jego o to pytałam :) .

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    No i żuczki, 98% facetów się na to fumflowanie łapie, im więcej trzeba pomóc/ nauczyć/ zrobić za nią -  tym więcej młoda loszka kokietuje i daje nadzieje. Oczywiście nigdy w prost, zawsze półsłówka, aluzje, robienie nadziei, czyli uwiedzenie faceta w taki sposób aby nic mu realnie nie obiecać ;)  

     

    Nie kokietowałam, napisałam wyżej, że wręcz prosiłam, by mnie nie komplementował - nie zauważyłeś, czy nie chciałeś zauważyć? Każda próba flirtu z jego strony spotykała się z murem. Każda. 

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Gdy już naiwny facet robi się zbędny bo loszka zaczyna ogarniać + dostaje pochwały od wyższego szczebla (co automatycznie daje nadzieje na podczepienie się pod kogoś wyższego szczebla np. z referentki u kierownika/ szefa zespołu - który jest fumflem, do podczepienia się pod funkcję asystentki dyrektora/ głównego księgowego/ prezesa itp. ... )

    Otóż nie bardzo. Dostałam pochwałę, która sprawiła, że uwierzyłam w swoje możliwości i to, że uda mi się rozwinąć skrzydła, gdy podwoję starania i zaangażowanie. O. w ramach wdzięczności (której nigdy nie ukrywałam) otrzymał ode mnie ulubiony alkohol (uznałam, że tak wypada).

     

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Pierwsza akcja ze strony loszki, to próba wykupienia się + zdystansowania (za wielomiesięczną pomoc zamiast dupci, którą szczuła jest kosz słodkości lub "ulubiona łycha") 

    Jako że dupcią nigdy nie szczułam, nie czułam się w obowiązku się nią dzielić.

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Później leci zdystansowanie i ignorowania, ona przecież "nic nie zrobiła" więc liczy, że biedak zrozumie aluzję i da spokój.

    Później, drogi Red, starałam się niezmiennie od początku utrzymywać kontakt na stopie koleżeńskiej, ale on zaczął być bardziej nachalny pomimo moich próśb, rozmów o tym, że nie życzę sobie takiego zachowania i tekstów oraz oznajmienia, że lubię go jako kolegę i źle się czuję, gdy wali do mnie takie teksty. On to wiedział od samego początku. Stawiałam sprawę jasno.
    Sądziłam, że dla mężczyzny tekst: "Jestem w szczęśliwym związku, nie komplementuj mnie, nigdzie z tobą nie pójdę" = "nie zaciągniesz mnie do łóżka, więc jeśli jest to twój główny cel, przestać to robić pod przykrywką pomocy w pracy - po prostu z tym skończ".

    Jeśli nie, to jak z Wami rozmawiać? Zawsze trzeba wyzywać, od samego początku? "Odwal się ode mnie, gnoju, nie znam cię, ale wiem, że chcesz mi pomóc, by zaruchać"? Wtedy wyszłabym na wyniosłą dupcię przekonaną o swojej zajebistości i cudowności posiadanego tyłka. Poza tym, powtórzę, OD SAMEGO POCZĄTKU SPRAWIAŁ WRAŻENIE PO PROSTU SYMPATYCZNEGO GOŚCIA, zaczął odwalać manianę po ok. miesiącu.

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Nie pamiętam czyj to był wpis, jeden z braci opisywał analogiczną sytuację jak loszka robiła umizgi i doiła go z czasu i wiedzy w firmie, a po 3 miesiącach przestała zauważać ;)  

     

    Nie myl "przestała zauważać" z "poprosiła, żeby jej nie komplementował, mówiła, że źle się z tym czuje, zabroniła mu się kiedykolwiek dotykać", bo ja go zauważać nie przestałam. Jedyne, co ucinałam, to próby flirtu i spotkań. O sprawach zawodowych czy neutralnych rozmawialiśmy jeszcze do niedawna swobodnie, z uśmiechem. Bez kokieterii.

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Mechanizm jest banalnie prosty, facet który poświęcił loszce swój czas, przekazał cenne umiejętności zawodowe, pomagał jest dla niej nic nie warty mimo wyższej pozycji zawodowej. Dał wszystko co miał, za miraż "czegoś więcej"

    Od początku, odkąd zapytał, wiedział, że jestem w związku. Szczęśliwym. Że nie podoba mi się jego komplementowanie mnie. Dlaczego więc liczył na coś więcej?
    Wy tak zawsze?
    Mam wielu kumpli. Gdy któreś z nas prosiło drugie o pomoc, nie było problemu. Gdy jakiś dawał do zrozumienia, że chciałby się umówić, mówiłam wprost, że nie jestem zainteresowana i jeśli przysługa ma być za "przysługę", to ja podziękuję. Wtedy odpuszczał. Dla mnie to normalne, że po zakomunikowaniu komuś wprost "nic z tego" ten ktoś uważa, że "nic z tego".

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Kolejna faza następuje gdy już wycisnęła wszystko co mógł dać, a loszka umocniła swoją pozycję, jest gotowa podczepić się pod wyższy szczebel + ma psiapsiółki, które w obrębie solidarności jajników poprą ja w razie czego, żeby dojebać biedakowi bo są zazdrosne - lepiej pracuje/ więcej zarabia/ ma szacunek przełożonych = mają z nim zadawnione zatargi = okazja do zemst

     1. Nie umocniłam pozycji, jedynie uwierzyłam w swoje możliwości. Nadal się uczę. Nie noszę głowy wysoko, bo wiem, jak bardzo jest to złudne.
    2. Nie mam psiapsiółek, tylko starsze o 10 lat współpracownice dziwiące się, że nie chcę się z nim przespać. Jak wyżej napisałam, co powinieneś również dostrzec, nie zgadzam się z ich opinią. Gardzę tym. I przez to nie mam zamiar bawić się w żadne gierki i być pośrednikiem do mszczenia się na kimkolwiek. Nie kumpluję się z nimi.
     

     

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    - nie jest już potrzebny

    - jest przeszkodą w podbijaniu do innego w miejscu pracy

    - stracił szacunek bo oddał wszystko za darmo

    - łasi się czyli nim gardzi

    - ponadto każda loszka lubi myśleć, że zawdzięcza wszystko "swojej ciężkiej pracy" więc trzeba się pozbyć chodzącego dowodu iż tak nie jest najlepiej doprowadzając do jego zwolnienia

    - dodatkowo dyskredytacja/ pozbycie się z działu i/lub firmy otwiera drogę awansu, jeśli jest za cienka w uszach na jego miejsce to zostanie przydupasem nr. 1 jego następcy np. z - ca kierownika loszka lat 23 ;)  

    - był, jest i będzie potrzeby jak każda osoba w tym zespole. Uczę się, nie tylko we własnym zakresie, ale często właśnie od nich - starszych pracowników. Bardzo go cenię za jego wiedzę i umiejętności, jest profesjonalistą i często się także na nim wzoruję (o czym wie);

    - nie mogę się z tym zgodzić, ponieważ z racji bycia w związku nie mam zamiaru wdawać się w żadne pozazawodowe relacje z kimkolwiek;

    - szanuję go jako pracownika, uważam za swego rodzaju mentora, szanuję jego umiejętności i pracę, do pewnego momentu szanowałam go jako człowieka, ale on przestał szanować mnie w momencie, gdy był głuchy na moje prośby, dotykał mnie wbrew mojej woli (KTÓRĄ GŁOŚNO ARTYKUŁOWAŁAM), śmiał się, gdy mówiłam, że mnie to denerwuje i czuję się niezręczne - czy taka osoba zasługuje na szacunek?

    - nie gardzę NIM, tylko JEGO ZACHOWANIEM - od początku tak było i się to nie zmienia

    - to, co napisałam wyżej, sprawia, że Twój argument upadł; 

    - szans na awans nie mam jeszcze na pewno choćby z racji przygotowywania się dopiero do egzaminu na aplikację, do którego jeszcze daleka droga :) więc nie, nie chcę żadnych awansów, tylko zdobywać doświadczenie i mieć do wpisać w CV

     

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    No i tutaj zaczynają się jazdy typu ON MNIE PRZEŚLADUJE/ POMOCY MOBBING W MIEJSCU PRACY/ON NIE CHCE SIĘ ODCZEPIĆ/ ŹLE SIĘ CZUJĘ PRZEZ NIEGO W PRACY.

    On: nie słucha tego, o co proszę, ma gdzieś mur obojętności, wyśmiewa moje zdenerwowani i prośby, by mnie nie dotykał, arogancko zlewa na moje złe samopoczucie i wprost wypowiedziane "daj mi spokój" i męczy mmsami z serduszkami. To jak ja mam się czuć? Zamiast fajnego kolegi zyskałam... firmowego stalkera? Dla mnie jego działania, które wykonuje WBREW MOIM PROŚBOM I ROZMOWOM, podchodzą pod mobbing. Ja się go po prostu, ku*wa, boję.

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Ponosi konsekwencje własnych akcji liczyła na standardowy schemat, wykorzystać, a później bez konsekwencji kopnąć w dupę. 

     

     

    Nie zgadzam się. Wyżej opisałam, dlaczego. Nigdy nie chciałam go wykorzystywać i naiwnie sądziłam, że robi to bezinteresownie. Ale młoda jestem, uczę się. Również dzięki Wam.

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Zjebałam, niech inni naiwniacy płci męskiej zrobią za mnie czarną robotę i pomogą wypić mleko, które sama naważyłam ;) 

    Tu się zgadzam - zjebałam, że wyraziłam chęć przyjęcia pomocy. Teraz widzę, że tak naprawdę właśnie to stało się przyczyną tej całej syfiastej sytuacji. A inne samce? Podobno na niektórych działa tylko argument siłowy, którego ja - z racji fizyczności - nie posiadam. Nie ukrywam również, że wolałabym go uniknąć. Napisałam w którymś poście wyżej, dlaczego.

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Może standardowo napuszczę na niego swojego chłopaka, przy okazji wzbudzę zazdrość ;) A może jednak nie tamten jest większy, a chłopak studenciak się przydaje wszak jeszcze studiów nie skończyłam :) 

    Jakbym chciała wzbudzić zazdrość, to już by o wszystkim wiedział. Zastanawia mnie natomiast, do czego przydaje mi się niby chłopak - studenciak? Odpowiedz, proszę, bardzo mnie to nurtuje.

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Oj duże ryzyko bo to ja narozrabiałam i różnie może być jak się oprze o górę, moje loszkowręty mogą nie przejść ;) - strach przed konfrontacją prawdy z rzeczywistością urojoną. (przy okazji zastanówcie się czemu nie poszło od razu do szefa tylko ciągnie to długi czas, podpowiem wam wcześniej miała POŻYTEK z tej relacji).

    Pozwól, że odpowiem, choć napisałam to w 1. poście - nie poszłam do szefów, bo:
    - kumplują się z O.
    - nie chcę robić syfu w firmie
    - obawiam się zemsty O.

    w związku z czym: nie mam szans. I jeśli przeczytasz to, co napisałam wyżej, zobaczysz być może, dlaczego powyższa sytuacja nie jest urojona.

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Wracamy do opcji standardowej, poczekać aż problem rozwiąże się sam. 

    Ja to nazywam: poczekać, aż da mi święty spokój i znów zacznie być normalnym kolegą bez nachodzenia, dotykania i uskuteczniania prób flirtu.

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Może nie ryzykować konfrontacji i zgarnąć profity doświadczenie & zaświadczenie i iść powtórzyć numer gdzie indziej?

    Na podstawie mojego powyższego wywodu, ta napisana przez Ciebie teza jest mocno naciągana. 

     

    1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Miałem u siebie kilka takich przypadków, i to molestowanie czy ten mobbing po przejrzeniu nagrań z ostatnich 2 miesięcy wyglądał tak, że loszki latały za facetem, uśmiechały się, przytulały do ramienia i co chwilę zjadały jego czas aby ich czegoś uczył i/ lub robił za nie robotę, za uśmiech i zakręcenie dupką

    To, że Ty miałeś takie podwładne nie oznacza, że ja również do nich należę. Od jakichś 2 miesięcy proszę o pomoc głównie kobiety, bo zaczęło do mnie docierać, że wielu mężczyzn nie pomaga kobietom bezinteresownie, choć znam takich, którzy to potrafią.
    I nie kręcę dupką, dżizes. Tylko przed swoim mężczyzną.

     

    47 minut temu, GluX napisał:

    Warto było czekać.

    Popieram. Serio.

    28 minut temu, Adolf napisał:

    Napisałem szczerze, jak każdemu który chce porady. Czy to facet, czy to baba. Każdy ma u mnie kredyt zaufania, dla każdego parę minut czasu i zadumy. 

    To się zwróci, nie wiem czy troll, czy ktoś potrzebujący pomocy. Walić to, ważni są ludzie w pomocy!

     

    @Olka. Jeśli jesteś trollem, wal się, ale Twój temat zaowocował. Będziemy meli o czym myśleć.

    Napisałeś szczerze, poświęciłeś swój czas, ja to doceniam i dziękuję, bo także Twoja wypowiedź dała mi do myślenia. Choćby z tą kamerą.
    Chcę, by było jasne - ostatnią rzeczą, jaką bym życzyła sobie, O., tej firmie jest to, by go udupczyć. Jest świetny, wnosi do firmy bardzo wiele, wniósł bardzo wiele w moje wyniki i byłby naprawdę fajnym człowiekiem, gdyby mnie tylko posłuchał i dał spokój z tym wszystkim. Ale Red chyba naprawdę nie rozumie, jak to wygląda, być może opisałam to niezbyt dokładnie, nie wiem. Ja po prostu mam wrażenie, że O. chce mnie w jakiś sposób od siebie uzależnić. Jakby czerpał radość z tego, że sztywnieję i ogarnia mnie paraliż, gdy podchodzi blisko, jakby cieszył się, gdy mówię, że sobie nie życzę. Jakby postawił sobie za cel złamanie mnie, skoro - jak mówił - "zawsze dostaje to, czego chce". Jakby w coś grał. Raz podchodzi i, widząc moje spięcie, zagaduje o najzwyklejszą duperelę, ja się rozluźniam, gadamy normalnie, usypia na jakiś czas moją czujność, by za jakiś czas i podejść i uskutecznić zaczepki w stylu "ale bym ci wycałował te usteczka" , po czym mam ochotę się rozpłakać albo mu przywalić z nerwów, a on to widzi i się ewidentnie cieszy. I siedzę sobie rozdygotana przez kolejne 15 minut. I jestem w dupie z robotą.

    Więc, @Adolf, pragnę Ci raz jeszcze podziękować za poświęcony czas i zapewniam, że nie zawracałabym Wam tyłków, gdyby mnie to nie zżerało od środka. Sądziłam, że tylko ogarnięci panowie dadzą najskuteczniejsze rady na kogoś tego pokroju.

     

    4 minuty temu, SledgeHammer napisał:

    Żaden z powyzszych pomysłów nie był dobry, z tym nr 5 troche cię wkręciłem, moja wina przyznaję się;), wybacz.

    Wybaczam :) Jak dla mnie, to żadna opcja nie jest wystarczająco dobra :/

    4 minuty temu, SledgeHammer napisał:

    Jak wczytałem sie w twoje posty to zauważyłem , że lubisz dość niekonwencjonalny "seks" , którym inne samice gardzą.

    Nie sądziłam, że to coś niekonwencjonalnego. Ja pod tym pojęciem rozumiem bardziej zabawy typu mocne BDSM, bukkake, gangbang, do których mi jednak daleko. Bardzo. 

    8 minut temu, SledgeHammer napisał:

    Poproś go na stronę i zaproponuj seks (1 raz) w zamian aby się odczepił - myślę, że oczy mu zabłysną.

    Następnie spokojnie powoli wytłumacz mu jakie zbliżenie wchodzi jedynie w grę, nie tłumacz dlaczego, po prostu to lubisz.

    Żadnych macanek itd., zwykla penetracja okrężnicy.

    Jak to jest zwykły pozorant, to sobie da spokój, jak będzie chciał pokazać, że nie, to najzwyczajniej wypnij pupę daj mu dobre kondomy i każ to zrobić.

    Proponuje abyś tego dnia się za bardzo nie umyła w tych rejonach - wiesz o co chodzi;).

    Pomysł równie powalony, co przerażający, ale rozbawił mnie :D Problem polega jednak na tym, że:
    - miałam i mam jedynego partnera i żeby pokazać komuś innemu tyłek, musiałabym się chyba nieźle znieczulić... psychicznie;
    - nie wiem, czy mogłabym wyjść z taką propozycją, bo samo - nawet dla takich celów - zaproponowanie numerka sprawiłoby, że czułabym się jak szmata

    Jak dla mnie to pozorant zwieje w popłochu, ty nie zdradzisz swojego ukochanego i będziesz mogła spokojnie pracować.

    Istnieje prawdopodobieństwo, że jednak zechce skorzystać z dupy, do której próbuje się dobrać od prawie roku... I dziura może nie zrobić mu większej różnicy.

    Nawet jak "wejdzie", to też nie zdrada, bo pupa się nie liczy.

    Chyba się jednak ze mnie nabijasz, hm? ;) 

    Jestem pewny na 100% , że się od ciebie odpiepszy;).

    Ja na przykład nie lubię "analu" i po takiej propozycji omijałbym cię z daleka (w domyśle - zwichrowana baba)

    Znam wielu, którzy lubią, znam takich, którzy nie biorą tego pod uwagę. Grunt, to spotkać kogoś, kto podziela łóżkowe poglądy, a jeśli nie - nie przymuszać ;)

    Ode mnie tyle, na razie.

    Dziękuję uprzejmie :) 

     

     

  11. 27 minut temu, Adolf napisał:

    Osobiście, na Twoim miejscu zrobił bym mu jazdę przy dużej liczbie obserwatorów. Coś w męskim stylu: "Kurwa, weź się o de mnie odpierdol, i tak nie poruchasz, mam faceta i basta".

    Gwarantuję Ci że takie słowa w obecności 'załogi' i to męskiej części dadzą Ci 50%+ do Twojej pozycji w pracy. Męska stanowczość, spróbuj złapać ten wzorzec.

    Generalnie nie mam problemu tego typu przywaleniem kumplowi/obcemu kolesiowi, bo wiem, że to skutecznie kurczy im jaja, ale w tym wypadku mam spore opory wynikające z tego, że:
    - nie chciałabym wyjść w miejscu pracy, w obecności starszych i bardziej doświadczonych ode mnie osób na wulgarną, pyskatą i niepanująca nad emocjami gówniarę, bo być może przestaną mnie traktować poważnie,
    - po takim objeździe mógłby uznać, że lubi takie cięte jęzorki (gdy głośno nazwałam go oblechem, zaśmiał się i odparł coś w stylu "przecież lubicie niegrzecznych chłopców", także niezbyt się przejął, pajac jeden ;/ ).
    I choć z jednej strony rozumiem, że takim warknięciem mogłabym mieć trochę większy szacun, to z drugiej wątpię, by jego szefo-koledzy ryknęli na to śmiechem i przybili mi piątkę - prędzej uznaliby, że studenciarę lekko poniosło i trzeba przykręcić jej śrubę. Pewnie mam jakieś 50/50 szans na wystąpienie ww. konsekwencji, ale nie jestem pewna, czy chcę ryzykować. Jakbym była tam dłużej, miała luźniejsze relacje z załogą (najmłodsza po mnie osoba jest ode mnie 6 lat starsza i większość traktuje mnie jak "młodszą siostrę") lub była w zbliżonym do nich wieku, to pewnie nie zastanawiałabym się nad tym ani chwili. 
     

     

    27 minut temu, Adolf napisał:

    Jest jeszcze jeden pomysł. Zaciągnij go w ustronne miejsce, gdzie będzie ustawiona kamerka, podpuść go żeby wyjął fiuta i później wyśmiej że ma za małego dla Ciebie i niech spierdala z tym na drzewo.

    To natomiast jest BARDZO dobre, ale zamiast go jawnie wyśmiewać (bo co, jeśli zamiast marnego korniszonka wyciągnąłby przerażającego pytona? Moje wyśmianie mogłoby nie zabrzmieć wiarygodnie :( ), mogę nagranie skutecznie ukryć i go nim szantażować, że w razie jego kolejnego podskakiwania ujawnię kompromitujące treści. W końcu w tej branży wyciąganie wacka na zawołanie nie należy do obowiązków pracowniczych... To może się udać. Tylko muszę to dobrze zorganizować.



    Dziękuję, Panowie! 

  12. 6 godzin temu, SledgeHammer napisał:

    Świadome Panie - czy Ja już kiedyś tego tutaj nie czytałem:D

    Spodziewałam się, że aktywne użytkowniczki będą charakteryzowały się właśnie tą Świadomością, bo pozostałe na bank pouciekały w popłochu :P

     

    6 godzin temu, SledgeHammer napisał:

    Punkt  nr 5 najbardziej mi sie podoba:).

     

    Mnie się podoba o tyle, o ile być może pomogłoby to zetrzeć mu z twarzy ten jego paskudny uśmieszek, ale obawiam się mocno konsekwencji w postaci jego zemsty/zwolnienia mnie z pracy.

    @nieidealny świat, dziękuję za wyczerpujące odpowiedzi. Przeszedł mi przez myśl motyw z dyktafonem i nagraniem jego tekstów, lecz obawiam się, że męskie (i lubiące go od lat) szefostwo stwierdzi, że facet jest po prostu miły i powinnam się raczej cieszyć, że darzy mnie sympatią (a między sobą śmiać z mojej głupoty i naiwności). Jednakże ten pomysł chyba wydaje mi się póki co najsensowniejszy i pewnie niebawem go zrealizuję.

    A odnośnie tego, że "za słabo warczę" - jak powinnam więc zareagować? Nie pomogły prośby, nie pomogło unikanie, nie pomogło powiedzenie mu wprost, że NIE CHCĘ, nie pomogło olewanie i wyzywanie od oblechów.
    Powinnam go ostrzej zwyzywać? Dać mu w mordę? Skopać krocze? Być wyniosła i sprowadzać go chamsko do parteru? Obawiam się, że takie reakcje mogłyby jedynie doprowadzić do eskalacji tej porąbanej atmosfery, a jemu w to graj... 

    Jakie konkretnie słowa bądź zachowania mogłyby go na maksa zniechęcić? (Zaprzestanie dbania o higienę, dłubanie w nosie i chodzenie w brudnych, za dużych ciuchach nie wchodzi w grę :P )

    (Raz jeszcze dziękuję za odzew :) )

  13. Witajcie.

     

    Od razu pragnę zaznaczyć, że trudno było mi wybrać odpowiedni do tego tematu dział, lecz niestety Rezerwat jest w owe działy dość ubogi, choć rozumiem, że przykładowo taki zatytułowany: "Problemy kobiet" powodowałby u Was dreszcz obrzydzenia i chęć szybkiej ewakuacji ;)
    Do rzeczy.

     

    Od roku pracuję w pewnej firmie. Jest nas 12 - 8 mężczyzn i 4 kobiety. Praca jak dla mnie idealna, bo pozwala zdobywać doświadczenie i praktykę będąca uzupełnieniem studiowanego kierunku. Zarobki niezłe jak na studenciarę (23 l.), zakres obowiązków w pełni mi odpowiadający, ludzie - z jednym wyjątkiem - naprawdę sympatyczni i towarzyscy. Ale właśnie - jest wyjątek. Nazwijmy go O.

    O. ma 33 lata, pracuje w firmie od 6 i trzeba przyznać, że jest naprawdę dobry w tym, co robi. Jest również bardzo pewny siebie i arogancki. Typ lovelaso-pakerko-żelusia (a kysz!).
    Odkąd pojawiłam się w zespole, usiłuje zwrócić na siebie moją uwagę. Początkowo zagadywał i zgrywał tzw. "dobrego kolegę". Pomagał mi wdrożyć się w strukturę firmy, dawał dobre rady dotyczące wykonywania obowiązków, zwracał uwagę na błędy, które popełniałam, bym mogła się ich w przyszłości wystrzegać, opowiadał o szefostwie itp. Ogólnie pod tym kątem zawdzięczam mu naprawdę dużo, wiecie - moja pierwsza poważna praca, duży stres związany z tym, czy się sprawdzę i paraliż, że nie podołam. Dałam radę, ale to on pozwolił mi się wyluzować i uwierzyć w swoje możliwości. Jednakże dopytywał mnie o życie prywatne, dawał do zrozumienia, że jestem w jego typie ("w tej bluzce wyglądasz zjawiskowo", "ta sukienka sprawia, że trudno oderwać od ciebie wzrok" i tego typu pierdy). Żeby była jasność - od razu powiedziałam mu, że jestem w wieloletnim, szczęśliwym związku, a na komplementy mówiłam krótkie "dziękuję". Wyczułam, że chce ode mnie czegoś więcej, więc ucinałam wszelkie próby flirtu czy propozycji na "koleżeński wypad na piwo po robocie". Na jedną z takich propozycji odparłam, że bardzo chętnie stawię się na takim  piwku z moim chłopakiem, by mogli się poznać, ale wtedy się wymigał i temat chwilowo ucichł.

    Po dwóch miesiącach zostałam pochwalona przez szefostwo, a że - w moim mniemaniu - sporo O. zawdzięczałam, kupiłam mu litra jego ulubionej "łychy". I to chyba był błąd - ja chciałam się po prostu odwdzięczyć za pomoc, a on najwyraźniej uznał, że... no właśnie nie wiem, co uznał, bo od tamtej pory wygląda to mniej więcej tak:
    - 10-7 mies. temu: podchodził do mnie, zagadywał, ja z nim normalnie rozmawiałam (mieliśmy fajny kontakt, czysto koleżeński, bez żadnych aluzji z mojej strony, tym bardziej, że on mnie kompletnie nie kręci), po jakimś czasie zaczynał swoje wywody na temat mojego wyglądu, które ja kwitowałam: "proszę, daj spokój, nie chcę tego słuchać"; nie muszę chyba dodawać, że nie odnosiło to skutku;
    - 7-5 mies. temu: zagadywał jak zwykle, choć ja starałam się go unikać - znikałam w toalecie, szłam z "nagłym" problemem natury zawodowej do koleżanki/kolegi z zespołu, "byłam zajęta pracą" (i chciałam, ale nie mogłam przestać myśleć o tym, że on zaraz podejdzie i znowu zacznie swoje słabe gadki o wyjściu na piwo);
    - 5-3 mies. temu: złapałam się na tym, że zaczynam się go po prostu obawiać; moje ucinanie tematów podczas rozmów nie przynosiły większych efektów, bo usiłował ciągnąć je dalej; moje prośby, by mnie nie komplementował (szczególnie gdy robił to na głos przy wszystkich), bo mnie to peszy i źle się z tym czuję, kwitował, że taka kobieta zasługuje na komplementy; gdy mówiłam, że mnie to wręcz DENERWUJE, odparł, bym zmieniła nastawienie, bo "złość piękności szkodzi"; unikałam go coraz bardziej;
    - 3 mies. temu - do dziś: w końcu uznałam, że skoro moje prośby i dosadne komunikowanie mu, że mnie to denerwuje i czuję się z tym źle nie dały rezultatów, postanowiłam pogadać z nim na poważnie; podczas przerwy, gdy byliśmy sami, powiedziałam mu wprost, że go lubię jako kumpla, ale nie podoba mi się jako facet, tym bardziej, że mam wspaniałego mężczyznę, jestem z nim szczęśliwa, a te jego zagadywanie będące próbą flirtu i komplementy zaczynają mnie denerwować i czuję się przez to źle w jego towarzystwie - on słuchał uważnie, jednak na koniec uśmiechnął się szyderczo i odparł "zawsze dostaję to, czego chcę", po czym usiłował odgarnąć mi z czoła kosmyk włosów, ale nie zdążył, bo złapałam go za jego dłoń i przywaliłam nią w policzek (jego), dodając naprawdę zimno i z wielkim wku*wieniem, by NIGDY NIE PRÓBOWAŁ MNIE WIĘCEJ DOTKNĄĆ.

    Miałam spokój na jakiś tydzień. Zlewał mnie kompletnie, nie podchodził, nie zagadywał, jedynie obserwował. Ja byłam rozdarta - z jednej strony szczęśliwa, że mam spokój i mogę skupić się na pracy, a z drugiej, że zrobił się kwas (nie cierpię takiej atmosfery, lubię się konfrontować i mieć jasność sytuacji). Uznałam jednak, że jest dobrze, jak jest i miałam nadzieję, że mu przeszło.
    Myliłam się.
    Po tygodniu znów zaczął zagadywać, znów komplementować i zauważyłam, że szczególnie polubił dotykanie mnie przelotem - gdy idę, usiłuje minąć mnie tak, by się jakkolwiek otrzeć. Dwa razy próbował też złapać mnie za rękę.
    Żeby była jasność - ja odpowiadam jedynie na "cześć", gdy podchodzi i się produkuje, mówię, że "jestem zajęta, daj mi spokój", gdy komplementuje,  nie odpowiadam w ogóle, a gdy próbuje dotknąć, uciekam jak oparzona i usłyszał już kilka razy, że "jest obleśny". Nie przestaje. Zaczął mi też wysyłać mms-y z jakimiś pluszakami, serduszkami i "Skarbami". 

    Opisany w ostatnim akapicie stan trwa już dobre trzy miesiące. Złapałam się na tym, że na myśl o pracy robi mi się słabo. Gdy wstaję rano, czuję jedynie ścisk żołądka i ból głowy, choć wcześniej cieszyłam się z takiej życiowej szansy. W firmie robię wszystko, by znajdować się blisko innych ludzi, staram się go jak najbardziej unikać, odpowiadać zdawkowo. Zauważyłam, że jestem mniej wydajnym pracownikiem, bo nawet gdy wkręcę się w robotę i idzie mi naprawdę dobrze, staję się przerażonym paralitykiem, ilekroć on przechodzi obok. Nie cierpię jego widoku, jego uśmieszków, jego obleśnego zachowania.
    Koleżanki z załogi (30+) mówią mi, że mam szczęście, że takie ciacho zwróciło na mnie uwagę i że - tu cytat - "popierdoliło (mi) się w głowie, jestem za młoda na poważne związki, a on jest przystojny i ma dużo kasy, więc powinnam korzystać". Tego, pozwólcie, nie skomentuję.

    Chcę tylko na koniec tej żałosnej historii dodać, że NAPRAWDĘ NIGDY nie chciałam jego atencji, NIGDY nie sprawiała mi ona radości, NIGDY nie czułam się "lepsza" od starszych koleżanek (błagam, nie podważajcie tego, ja w tej robocie chcę tylko się rozwijać i zarabiać kasę, nic więcej), NIGDY też nie podejmowałam flirtu. Nie cierpię takich lovelasów, napawają mnie obrzydzeniem. Mizianko i seks poza związkiem też.

    Panowie i Świadome Panie, odpowiedzcie, proszę:

    1. Gdzie popełniłam błąd, że zaczął się tak zachowywać? Czy zbyt długo zwlekałam z powiedzeniem mu wprost,  żeby dał spokój, choć to i tak nie odniosło skutku, a jest wręcz gorzej?
    2. Jak go ukrócić? (Nie chciałam do tej pory zwracać się do Szefostwa, jako że to jego kumple, a poza tym obawiam się, że zacznie się na mnie mścić)
    3. Czy powiedzieć o tym swojemu partnerowi? (Wie tylko o jakimś koledze z pracy, który pomógł mi się wdrożyć w życie firmy i zapraszał na piwo po pracy, dając do zrozumienia, że mu się podobam - w domyśle "chce zaliczyć") Nawet gdyby mój facet chciał z nim pogadać, wypadłoby to dość... słabo: mój jest 23-letnim studentem i jego szczupłe 180cm może wyglądać dość marnie na tle napakowanego i wyżelowanego 33-letniego 190+cm... żeby była jasność - mój facet podoba mi się okrutnie i w życiu nie dodawałabym mu masy ani centymetrów, ale wiem, jak takie samcze rozmowy często wyglądają i O. mógłby mojego faceta po prostu... wyśmiać :/ Poza tym nie chcę, by partner martwił się o mnie każdego dnia, ilekroć wyjdę do pracy. Nie chcę go tym obarczać.
    4. Mimo wszystko poinformować szefostwo?
    5. Nasłać na O. napakowanych kolegów, którzy "przetłumaczą" mu, że jego zachowanie naprawdę mi się nie podoba?
    6. Zacisnąć zęby i przeczekać, aż O. zmieni obiekt wraz z pojawieniem się nowej kobiety w firmie? (Podobno nie jestem pierwsza, którą próbuje urobić)
    7. Zmienić pracę? Tego wolałabym uniknąć, mam tu fajne perspektywy, wdrożyłam się, są fajni ludzie i możliwości rozwoju, co dla mnie jest teraz kluczowe :(

    Piszcie, co sądzicie. Wytłuszczajcie, co robiłam źle. I, proszę, doradźcie coś, co zadziała na takiego imbecyla, bo albo nabawię się nerwicy, albo wywalą mnie z roboty.
    I nie - nie szukam adoracji, atencji i Bóg wie czego jeszcze na forum. To nie jest trolling. Jestem przerażona tą sytuacją i pytam Doświadczonych o rady, jak ją rozwiązać.

    Z góry pięknie dziękuję.

  14. Mam wrażenie, że Twoja siostra należy do grona kobiet, które - niezależnie od tego, jak bardzo byłyby piękne - zawsze będzie dążyła do "perfekcji", aż stanie się podręcznikową ofiarą operacji plastycznych.
    Tutaj problem nie leży w nosie, tylko jej psychice. Nie mogłabyś przekonać jej w jakiś sposób na wizytę u dobrego psychologa? Dziewczę musi zrozumieć, że problemy nie skończą się wraz ze zmianą kształtu nosa ani odessaniem tłuszczu z brzucha. One mogą się dopiero niestety zacząć...

    • Like 1
  15. To, co napisała Kolchicyna idealnie wyjaśnia moje przerażenie związane z nakładaniem chemii na nastoletnie buzie. Gościłam przez wakacje dwa 13-letnie dziewczątka, naturalnie ładne, bez większych skórnych problemów, ze śliczną, świeżą i gładką cerą - jakież było moje zdziwienie, gdy ogarnęłam, że pannice na co dzień (w upalne dni!) stosują więcej fluidów i pudrów, niż ja w całym swoim (o 10 lat dłuższym) życiu. Przecież ich buzie po 20. r.ż. będą wyglądały gorzej, niż źle i faktycznie wyjście bez tapety będzie równało się z wielką traumą ;/

    Gdy je zapytałam, dlaczego stosują te zapychacze szczególnie w taki gorąc, odparły zgodnie, że muszą być idealne, bo teraz chłopacy patrzą na wygląd. Kiedy więc odrzekłam, że na wygląd patrzą wszyscy niezależnie od wieku i kobieta powinna dbać przede wszystkim o ZDROWĄ skórę, bo wtedy będzie ona najładniejsza, usłyszałam, że przecież celebrytki ciągle mają na sobie make-up i za sobą szereg operacji plastycznych, dlatego tak bardzo pożądają ich mężczyźni.

    Media robią prawdziwą sieczkę w coraz młodszych mózgach :/

  16. 1 minutę temu, Normalny napisał:

    Hmm...dziwię się, że nie napisałaś "nie ze wszystkim się zgadzam bo ja jestem inna - nie wszystkie kobiety są takie jak opisujecie".

    Pewnie ktoś napisze, że specjalnie napisałam inaczej niż wszystkie i stosuję w ten sposób manipulację :D 

    Jeśli początkowo coś budziło moje... hmmm... wątpliwości, to po chwili rozwiewały się one pod naporem logicznych argumentów popierających problematyczne dla mnie tezy. Stąd też wgłębiam się w to forum coraz bardziej i jestem pod coraz większym wrażeniem wnikliwości i spójnego wyciągania wniosków z opisywanych sytuacji. Ja po prostu lubię, gdy jakaś rzucona opinia posiada logiczne uzasadnienie. To mnie przekonuje.

    Pozdrawiam również :)

  17. 6 godzin temu, Normalny napisał:

     

    Zgadzasz się z tym co na forum czytasz moja panno?

     

    Zgadzam. Właściwie wszystko, o czym tu czytam, jest dla mnie normalne, ale to pewnie wynika z faktu, że miałam właściwe wzorce w domu i wychowywałam się praktycznie wśród samych chłopaków. 
    Muszę też przyznać, że podsyłam to forum znajomym samcom, bo wychodzę z założenia, że im więcej z nich uświadomi sobie Prawdy, tym szczęśliwsze może być nasze społeczeństwo. Podesłałam też jednej koleżance, ale - jak zapewne się domyślasz - nie zapałała do niego miłością, a skomentowała w dość wymowny sposób. Nie moja broszka - próbowałam ;)

  18. Dnia 2.08.2015 o 17:35, Assasyn napisał:

     

    A ja wam powiem ze mam przyjemność z tego że kobiecie wyliże w taki sposób że sie piora z poduszki sypią

     

    Mam to samo (z facetem oczywiście). Nie ogarniam, jak takie robienie loda "na odp...dol" może komukolwiek sprawiać przyjemność - baba się ewidentnie męczy, a facet głupi nie jest i widzi, że ona się do tego przymusza, przez co raczej nie jest zachwycony. A takie lizanie i ssanie z pasją, zabawa dłońmi, językiem, gardłem, cyckami... jak się mocno wczuję, to sama jestem bardzo blisko końca, gdy on już szczytuje :D
    I fajnie, że on odwdzięcza się tym samym, bez kwaśnych min i jawnego zmuszania się do sprawiania przyjemności drugiej osobie.

  19. Uwielbiam.
    Początkowo, zanim zaczęliśmy uprawiać klasyczny seks, bawiliśmy się w anal (wpłynęły na to obawa przed ciążą oraz zwyczajna ciekawość). Oboje byliśmy zachwyceni, tym bardziej, że jestem tam mocno uwrażliwiona i potrafię osiągnąć w ten sposób orgazm (nie do opisania, polecam), ale z czasem, po jakichś dwóch latach, gdy już na dobre zasmakował bycia w piczce, zaczął się z anala wycofywać. I tak oto korzystam z zabawek, nie chcąc go przymuszać do czegoś, co przestało go kręcić. Nierzadko robimy w ten sposób double penetration :P 

    Lecz zawsze, ale to naprawdę zawsze trzeba bardzo pilnować higieny i używać grubych gumek.  I nigdy nie wchodzić z odbytu w pochwę ;x

  20. Witajcie,

    poczytuję Forum od niedawna i muszę przyznać, że podoba mi się to, co  widzę. Jedno z niewielu netowych miejsc, w którym większość użytkowników przestrzega zasad (poprawnej) pisowni i wypowiada się w sposób przejrzysty, bez zbędnego p....nia. 

    O mnie - studiująca 23-ka lubiąca pograć w siatkę i tenisa, kibicująca od wielu lat jednemu z piłkarskich klubów (oby jak najdłużej utrzymującego się w Ekstraklasie), w wolnym czasie włączająca tryb Jasia Wędrowniczka i hasająca do woli po polskich górach, niegardząca też skakaniem na (ogromnych!) bałtyckich falach. Od 7 lat w związku z rówieśnikiem. Kinga i Cobena też lubię czytać. I mam genialnego kota (czy to już pierwsze symptomy zbliżającego się staropanieństwa? :P ). A do tego staram się poszerzać wiedzę w szeroko pojętej tematyce damsko - męskiej, by spróbować tworzyć jak najlepsze relacje z ludźmi -  związkowym facetem, kumplami, koleżankami. A Wy mi w tym pomagacie. :)

    Pozdrawiam.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.