Skocz do zawartości

Marden

Użytkownik
  • Postów

    185
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    40.00 PLN 

Wpisy na blogu opublikowane przez Marden

  1. Marden

    rozkminy
    Ostatnie dekady stoją pod znakiem ciągłego rozwoju technologicznego. To niejako odzwierciedlało postęp człowieka na Ziemi. Lecz jak dobrze wiemy, przez ostatnie dekady nie spały takie dziedziny, jak neurobiologia, psychologia. Powstała socjocybernetyka ^^ Rozwój tych dziedzin jest jednak niesymetryczny, gdyż technologia odkrywa przed nami ciągle coś nowego, natomiast dziedziny badające nas samych skupiają się na rzucaniu świateł reflektorów na to, co jest i było, a okazuje się, że ciągle istnieje w nas to co było… i to wiele tysięcy lat wstecz (wiem, że tu troszkę naciągnąłem swoje wnioskowanie i należałoby to rozwinąć).  Wydaje nam się, że sięgamy coraz dalej, lecz wciąż patrzymy z tego samego miejsca.
     
    Dzisiejsze czasy wymagają na nas ciągłej uwagi na to co się dzieje wokół. Nie mamy przez to czasu korzystać z naszych ograniczonych zasobów neuronalnych i czasowych w sposób twórczy, kreatywny. Nasza uwaga skierowana została po najniższej linii oporu. Jest to świetne łowisko dla osób, którzy rozumieją, jak działa maszyna zwana człowiekiem.  Jednakowoż przeciętny zjadacz chleba również posiada dostęp do materiałów, by, parafrazując pewnego jegomościa, wyciągnąć się za uszy z bagna. Nie musimy lecieć ślepo za trendami.

    Właśnie do mnie dotarło, że nawet jeżeli istnieje jakiś większy plan… że moje życie już jest zdeterminowane, to wciąż mam tyle woli, że mogę podjąć jakąkolwiek decyzję i mogę zrobić, co chcę. Po co się drenować z energii, narzekając na otaczającą rzeczywistość, kiedy za oczami mam swoje własne poletko i mogę je uprawiać wedle własnego uznania. Potrzeba tylko woli, by postawić się podświadomości/ programowaniu społecznemu/ ego/ wewnętrznemu krytykowi, i w końcu, światu. Brzmi łatwo? Są też zasoby, zobowiązania… Tu jest pies pogrzebany, jednak znam ludzi, którzy urządzili się w swoim małym świecie, i jest im wygodnie, i realizują się, mimo potencjału znacznie wyższego, aniżeli mój.
    Sam wiem, że łatwo jest to pisać, a praktyka swoją drogą… Podróż jest długa, droga wyboista, lecz poświadczyć ją mogliby niektórzy nieaktywni już na forum bracia...
  2. Marden

    rozkminy
    Siedzę sobie na zajęciach online. Przede mną - na ekranie - nudny wykładowca. Skręcam głowę w lewo, by zająć czymś wzrok.
    Tył książki. Wielki, czerwony napis: "ROTMISTRZ PILECKI". Przeczytałem ją miesiąc temu… Przy okazji święta niepodległości… oraz przy okazji pracy nad poczuciem tożsamości narodowej, definiowanej – mam nadzieję – już indywidualnie.
    W mojej okolicy mam takie jedno miejsce – pomnik ku pamięci pewnej ilości osób z okolicznych wsi, rozstrzelanych przy strumyku w lesie. Sanktuarium.
    Każdy mój pobyt w tym spokojnym miejscu wiąże się z ciężkimi rozmyślaniami, które próbuję skonfrontować z życiem tych ludzi, życiem zapewne, pełnym planów, marzeń, wspomnień, życiem zakończonym na podstawie czyjegoś podpisu jednego dnia, i wciśnięcia spustu dnia następnego.
    Czy byli Bohaterami? Czy równają się z Rotmistrzem?
    Wszyscy nie żyją.

    Co pozostaje?
    Pielęgnować akt ich niewinności?
    Ale tak samolubnie, trzymając wszystko w sobie?
    Potępiać „katów, szpicli, tchórzy”?
    Przecież to Ci sami, którzy teraz rozdają karty.
    Czy nie powinniśmy być wściekli?
     
    Miałbym więc pytanie: Czy sprawiedliwie jest pielęgnować pamięć ludzi zadeptanych, osądzonych, zdradzonych jedynie w zaciszu własnego umysłu? Nie planuję tego przekazać kolejnemu pokoleniu.
     
    Znasz odpowiedzi? ^^
     
    PS: Ten pomnik. Za każdym razem, jestem tam jedynym gościem.
  3. Marden
    Tytuł pierwszego wpisu powinien mieć podążam, zamiast idę, ale niech pozostanie. Widocznie tak miało być.
     
    Wyrżnięte z wręcz intymnych źródeł.
    [...]Póki co juror jest jeden, prawda?[...]
     
    [...] Zaczynajmy, nie ma czasu. Zaraz oddam się czynnościom, które mnie definiują, które mnie uszlachetniają. Pieprzona duma… Chuja tam definiują. Jestem zdefiniowany od dłuższego czasu, ile lat temu byłem 18-to latkiem? Lecz nikt nie podał mi kolorowych kredek, kurwa jaka szkoda. A były w zasięgu… Byli tacy, którzy mrugali porozumiewawczo, zachęcali, bym pomalował swoje życie na zielono, lubię zielony. Kiedyś lubiłem bardziej czerwony, ale to nie ja miałem w ręku kredki, ktoś je zabrał. Gdy znalazło się tylu na zewnątrz i gdy ostało się wystarczająco niewielu tu.. w głowie, to chciałem jak najszybciej zabrać się do samodzielnego kolorowania. Marzyłem o pięknych kolorach,  byłem szczęśliwy  na wprowadzenie zmian w moim rysunku. Sięgnąłem po kredki…

     
    Część 2
    Rysować każdy może. Kolorowanki z dzieciństwa miały już gotowe kontury, wystarczyło nie wychodzić za linię. Mam za sobą pierwsze 30 minut kariery pisarza, a co u Ciebie?  Pisać każdy może. Do tej pory obarczałem odpowiedzialnością onych. Bezpiecznie, zgodnie z tym, co podpowiadała mańka.
    Nie wypisali wszystkich, znalazłem kilka złamanych rysików, które wciąż mogłem wykorzystać. Zacząłem nadawać kolorów Czasem coś trzeba było ostrugać. Czasochłonne zajęcie. Ja wciąż marzyłem o kolorach… Niektóre obrazy potrafią przemówić. Byliście na zamku w Sanoku? Beksiński… No więc nic z tego nie wyszło. Ciężko nadać kolorów czarno-białemu tworowi. Werdykt? Kim wtedy był? Pamiętam masę książek… Tracy, Grzesiak, Robbins, Król, Marzec (pua w polskim wydaniu). Emocjonalny chłopak, duuuży bałagan. 
    Z tego bałaganu wniosek by posłuchać mędrszych. Wyrywam kartkę. Reset
     
     
    Część 3
    Odbitki , kontury wszędzie odbitki. Mazałem niektóre elementy. Czasem wizja się zmieniała i trzeba było skorzystać z gumki. Dopiero, gdy zerwałem tą kartkę pierwszy raz, zacząłem działać. Chwila… czy ja ją w ogóle zerwałem? Odbitki Oczywiście, że zerwałem. Przyznałem się, ze wstydem, z wszystkimi nieprzyjemnościami przyznałem się. Nowa pusta kartka mmmmmm ^^ Kredki do dłoni i zaczynamy. Kontury, jego mać!
     
    Część 4
    Na czym my to…
    Aaaa!! Pewnego razu
    A więc szybki wniosek: W życiu korzystamy z takiego papieru, który przebija na następne kartki w cholerę. Na ten moment nie wiem, czy i kiedy dojdę do kartki, na której zatrą się pewne kontury, a muszę przyznać że są one niczym wąwozy pośród lasu – najszybciej się nimi przemieszczać. Poza tym staram się pracować jak najdłużej na jednej kartce. Przyznam się przed Tobą, że tempo jej zapisywania jest szarpane i ogólnie mozolne no… Pamiętam, gdy tworzyłem dzieło sztuki, to było coś niesamowitego. Wiem, jak to jest, ale wiem też, jak było, także tego.
    W tym rzecz. Eureka kurwa!!
    Słowo pisane to piękna rzecz. Ta metafora podświadomości, cieszę się, że wychodzi. Trochę się rozluźniłem, mam prawo na przerwę, nie?? A.. tak, tak, tak, już wracam.
    By nabrać wprawy w rysowaniu musisz trenować, a  z wiekiem coraz wolniej progresujesz, bo te kartki…. Kiszka przyjacielu. Trenować musisz codziennie. Takie przeznaczenie ma ten dziennik, w którym piszę. Albo miał?? Kiszka.
     
    Część 5
    Pewnego razu
    Chyba zbliżam się już do końca. To chyba wszystko, na co dziś mnie stać.

  4. Marden
    Początek listopada. Dostaję zaproszenie na imprezę andrzejkową. Ludzie, z którymi nie miałem kontaktu w przedziale ok. 3 lat.
    Ominęła nas 1/7 naszego aktualnego życia.

    No więc przyjechałem, poszedłem tam sam z zupełnie innym nastawieniem, niż to ze wspomnień.
    Przywitanko, zapoznanie z wszystkimi i lecimy. Kiedyś w głowie były obecne cały czas myśli: Co teraz powinienem, o kurwa, siedzę sam, muszę się odezwać – blokady, urojenia, poczucie wstydu, brak pewności siebie.

    No więc doskonale sobie zdawałem z tego sprawę, że jest hehe lepiej^^

    I może nie powinienem tego tu pisać, bo powód napisania tego wpisu jest bardzo prymitywny

    Po posiłku, poszedłem tańczyć (wszyscy trzeźwi).
    Otóż po kilkunastu sekundach tańca ze starą koleżanką, wykrzyczała mi prosto do ucha (za głośno, żeby szeptać), że jestem inny.

    A więc to ^ (u góry) ^ + wyraz jej twarzy po tym wyznaniu oraz ten błogi spokój ducha, który wtedy mnie ogarniał jest zasługą tego miejsca.

    Dziękuję.

     
  5. Marden
    Coś mnie tknęło i przed momentem do tego wróciłem.
    Praca zaliczeniowa z filozofii. Dla niektórych nie będzie to nic nowego, bo większość tez przywłaszczyłem sobie z forum. Miłego czytania i chętnie skonfrontuję się z krytyką mojego stylu literackiego.
    ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
     
     
     
     
    Etyka, jako nauka o mierze dobra w postępowaniu oraz myśleniu ludzi definiowana jest dla ogółu, dla pewnej grupy ludzi, stąd dla ludożercy etycznym jest zjedzenie ciotki, co czyni wśród poklasków współplemieńców. W naszym, chrześcijańskim otoczeniu nie wypada zabrać pięcioletniego syna na mszę polecając mu wypiąć goły tyłek w stronę ołtarza, a o ocenę tego postępowania troszczy się etyka chrześcijańska.
    Próby definiowania etyki obejmującej wszystkich spotkają się z oporem, gdyż nie wszyscy chcą przyjąć taki system wartości, jaki nam się życzy. Co nie znaczy, że długofalowo do tego nie dążymy. Tu chciałbym dokonać podziału naszej moralności ze względu na możliwości wpływania na nią:
        - etyka wywodząca się z natury(wartość życia ludzkiego, miłość do własnych dzieci, nienawiść do ludzi, którzy czynią nam szkodę)
        - etyka niższej wartości, w którą możemy ingerować
    Skupiając się na pierwszej, ma ona wiele wspólnego z prawem naturalnym. Według mnie skupia się głównie na podstawowych, jeszcze zwierzęcych motywatorach naszego życia – elementu, za który odpowiada gadzi mózg, który pozostał nam w spadku po przodkach(strach przed pająkiem). Programowanie natury wzbudzające w jednostce chęć przeżycia wciąż odciska piętno po 200 000 lat ewolucji (świadomie pomijam w tym miejscu psychopatyczne jednostki oraz społeczności skrajne). Chcąc stworzyć subiektywnie odbieraną etykę – nie pominiemy pewnych stopni programowania, które istnieją w nas mimowolnie.
    Subiektywizm opiera się na przekonaniach jednostki – na tym, czego się uczy w ciągu życia oraz jak to odbiera, co już jest uzależnione od  przeświadczeń wyniesionych z młodości. Oczywistym jest, że kształtowanie moralności zachodzi najintensywniej w młodym wieku, gdy nie jesteśmy w stanie sami zdefiniować, co jest dobre, a co złe. Robią to za nas:
    ·        rodzice – nasza moralność często jest przejmowana po naszych rodzicach;
    ·        środowisko, telewizja – wraz z coraz młodszym wiekiem użytkowników urządzeń multimedialnych, massmedia mogą wtapiać pewne memy, które szybko zostaną zaadaptowane przez młodzież;
    ·        autorytety - te oddziałują na nas silniej w życiu dorosłym. Byśmy mogli przyjąć ich punkt widzenia, musimy bezkrytycznie przyjmować wartości, które są lansowane przez nich. Wiążąc swoje wartości z autorytetem możemy zrobić sobie spore kuku, gdyż brak analizy spowodowany społeczną akceptacją mentora, kończy się przyjęciem nowych systemów wartościowych – co nie zawsze jest dla nas dobre. Zjawisko bardzo często występuje w sektach, gdzie w czasie obrzędów dokonuje się masowych samobójstw, powierzając swoje życie guru. Temat zasługuje na szerszy opis, ale na tym muszę zakończyć.
     
    Nie możemy uniknąć indoktrynacji etyki w dzieciństwie, gdyż nie jesteśmy samodzielni, więc dopiero wchodząc w dorosłe życie możemy poluzować więzy i spojrzeć na system etyczny, który nam wpojono z innej perspektywy. Występują jednostki o bystrości pozwalającej kreować własne systemy wartości. Takie osoby nie odnajdują się jednak w społeczeństwie, gdyż działają, jakby na innym oprogramowaniu. Dobrym przykładem jest tu główny bohater filmu „In to the wild”, który poszukuje wartości w swoim życiu, aż znajduje ją w tęsknocie do swojej rodziny. Również psychopaci zaliczają się do tego grona. Oglądając mrożące krew w żyłach wywiady z seryjnymi zabójcami-sadystami opowiadającymi mrożące krew w żyłach losy swoich ofiar mają przy tym „naturalny” wyraz twarzy. Ująłem to w cudzysłów, gdyż takie osoby budzą grozę wyglądem swojej twarzy, lecz istotne jest bezemocjonalne podejście do tych opowieści.
     
    Próbujemy zaadaptować wpływ społeczeństwa do etyki subiektywnej, czyli „róbta co chceta”. Wspomniałem o budowie własnego systemu wartości i podałem przykłady jednostek charakteryzujących się owym. Czy możliwe jest zrezygnowanie z wrzucenia wszystkich razem do jednego worka z napisem „Etyka” i pozwolenie im kreować jednolity, zgodny z samym sobą świat? Nasz cywilizacja dąży, by znaleźć się w tym worku.  Ludzie stają się bardzo szablonowi, działają na nas werbalne sztuczki w postaci NLP (Programowanie neurolingwistyczne). Możemy znaleźć idealny wzór dla konwersacji, który pozwala nam wywołać pożądane reakcje w drugiej osobie. To są skutki globalizacji, ale jeszcze bardziej tego, że wiara i ufność są wrodzone.  Oczywiście etyka nie kreuje klonów, bo w samym założeniu pozwala ona na interakcję, w której ustalone są granice, a pierwiastek indywidualności wciąż się liczy.
    Pozwolenie na samodzielne definiowanie dobra i zła jest nierealne, gdyż zawsze odziedziczymy pewne wartości  oraz obudzi się w nas gadzi mózg i egoizm. To nas ogranicza od poznania istoty dobra i zła. Myślę, że by znaleźć się najbliżej takiego ideału, musimy pójść własną ścieżką i to będzie dla nas najlepsze. Wykorzystać podwaliny, przekazane nam przez rodziców i z ich poziomu samodzielnie definiować i przyjąć nasz własny obraz rzeczywistości, gdyż własna etyka pozwoli nam żyć w zgodzie z samym sobą mimo, iż będzie uderzała w innych, lecz tego się nie da uniknąć. Ideał nie istnieje, a postawa hedonistyczna jest bardzo wygodna. Postąpię nieetycznie przechodząc obok głodnego, biednego dziecka nie pochylając się nad jego nędzą, lecz jeśli mój system wartości skupia się na mnie i nie dopuszcza ingerencji z zewnątrz, to w sytuacji potrzeby pomocy sam nie żądałbym jej, dlatego mam czyste sumienie. Brak zobowiązań wobec obcych. Umiejętność zrezygnowania z najbliższych więzów (rodzinnych, czy przyjacielskich) w imię wyższości własnego dobra. Takie postępowanie jest bardzo destrukcyjne i jasnym jest, że trzeba mieć silną psychikę, by tak postępować. Jeśli wszyscy opieraliby własną moralność na tej zasadzie, to czy mógłby zaistnieć podział na słabszych i silniejszych?
     
    Czy jeden umysł potrafi odnaleźć idealną moralność dla siebie?
     
     
     
    Wyobraźmy sobie, że jesteśmy maksymalnie obiektywni w swoim subiektywizmie. Sugeruję w tym miejscu stworzenie systemu opierającego się na lekcjach wyniesionych z doświadczenia innych i dla małego lokalnego środowiska spełniającego ogólne normy etyczne nie naruszające naturalnych praw człowieka, a za środek wszechświata uznając swój byt. Bo czy możemy być szczęśliwi uszczęśliwiając innych? Spotkałem się z badaniami, że chęć niesienia pomocy karmi nasze ego i  kupujemy tym sposobem lepsze samopoczucie. Zastosowanie takiej strategii nie spodoba się innym, no chyba, że przypadkiem będą funkcjonować w podobny sposób, nastawiony na prostą, własną ścieżkę, a jeśli ktoś zagrodzi nam przejście, zmuszeni jesteśmy go z niej usunąć. Brzmi nieźle? Posiada to znacznie więcej zalet.
     
    Czy wiele umysłów stworzy idealny system etyczny dla ogółu ?
     
     
     
    Odpowiedź na drugie pytanie brzmi – tak. Jeśli wszyscy świadomie zaakceptują wygłoszony dogmat dobra i zła przyjmując go bezkrytycznie, to cała społeczność będzie żyła w zgodzie, każdy będzie wiedział, czego oczekiwać od innych. Będziemy mogli pożyczyć samochód obcemu, który na pewno odwiezie go zatankowanego oraz czystego. To fantasmagoria. Myślę zarazem, że etyka społeczna jest zła, lecz wytyczanie granic dla subiektywizmu byłoby dobre. Kto mógłby się zająć ich wytaczaniem?
     
    Wchodząc coraz głębiej w główny wątek opierając się na pewnych przypadkach nie mogę oprzeć się wrażeniu próby złapania własnego ogona. Nie bez powodu na całym świecie wykształciły się różne kultury, kierujące się swoimi prawami. Do czasów globalizacji, te same rzeczy były postrzegane w inny sposób. Wynikało to z codzienności, gdy na potrzeby dobra społeczności stosowano wspólne dla wszystkich prawo. Z punktu widzenia grupy/plemienia – etyka biorąca za podstawę subiektywizm w postaci przetrwania własnej grupy kształciła się samodzielnie przez długi czas, aż do momentu wykształcenia się struktur łączących kilka ośrodków, czyli państw. Dzisiaj posiadamy w słowniku wiele słów ukazujących nas w złym świetle, tylko dlatego, że próbujemy samodzielnie – z własnego punktu widzenia ocenić pewne sytuacje. Wkradł się wirus w systemy emocjonalne ludzi rujnując w nich balans pomiędzy dobrem, a złem.
    Etyka kształtuje się w nas przez całe życie. Każdy ma wpływ na własne jej postrzeganie. Lecz w gruncie rzeczy – oparcie jej całkowicie na własnych doznaniach może funkcjonować w sytuacji, gdy osobnik żyje w dżungli i nie ma kontaktu ze swoim gatunkiem, np. Tarzan z „Księgi dżungli”. To jest definicją oparcia etyki na pojęciu subiektywizmu według mnie. Wykształciliśmy struktury społeczne, naszą cechą jest plemienność, a więc zasady, do których wszyscy (a na pewno słabi) muszą się dostosować. To, w jakim stopniu wykreujemy własną moralność zależy od wielu czynników, lecz starałem się udowodnić, że w pewnych przypadkach jest to możliwe.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.