Skocz do zawartości

pawel87

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez pawel87

  1. Olej go - taka podnawka nic dobrego do Twojego życia nie wniesie. Znając życie ten gościu to pewnie taki nieogarnięty pipuś ciapuś któremu trzeba pędzlować gardło bo inaczej własną śliną by się zadławił, a Ty jako porządny człowiek nie zostawisz go na lodzie tym bardziej że tyle lat już się znacie, dobrze celuję? A z tą laską pewnie jest dlatego, że ma na tyle niską samoocenę, że uważa że jak nie ona to już żadna inna i że lepsza już taka niż Pornhub i gimnastykowanie ręki? Znałem kiedyś jednego takiego człowieka - niby taki miły fajny, bezkonfliktowy ale niemalże musiałem go niańczyć bo taka sirota, ale to w końcu przyjaciel. Moja rada - eliminuj takich ludzi ze swojego otoczenia, bo tylko się zamęczysz i nic z tego nie będziesz miał. A jak z czymś "nie podołasz" to jeszcze dostaniesz zjeby jaki to z Ciebie niedobry kolega jest.
  2. Mam to szczęście, że u mnie w domu rodzinnym jakoś nigdy nie zachęcano mnie do tego "wielkiego szczęścia" jakim jest założenie rodziny, spłodzenie dziecka i posadzenie drzewa. Z początku myślałem że przez to jestem jakiś wybrakowany, bo wszyscy koledzy już mieli dziewczyny a ja albo machałem ręką albo od czasu do czasu wyrwałem sobie coś z internetu (wojowałem na czatach więc były to pasztety na desperacji, a te "związki" nie trwały zbyt długo - zresztą ja nie szukałem miłości tylko po prostu ruchać mi się chciało - do czego nie umiałem się wtedy sam przed sobą przyznać). Dopiero ostatnia przygoda o której już pisałem w Świeżakowni pokazała mi w co się chciałem wpakować i to w wersji hard - rozwódka z dzieckiem (mocno nieznośnym) i zdaje się mocno cwanymi rodzicami, którzy pod maską takich miłych, fajnych ludzi chcieli znaleźć małej zastępczego ojca. Teraz dopiero zacząłem doceniać co to znaczy być singlem. Po pracy chcę wrócić do domu i sobie obejrzeć film czy położyć się spać - no problem. W weekend jest ładna pogoda i uwidzi mi się wypad w góry czy coś - luz. Mam ochotę spotkać się z kolegami na browara - o ile jutro nie idę do pracy to nic nie stoi na przeszkodzie. Jednym słowem - żyć nie umierać. A jak spojrzę na kolegów którzy się pożenili, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nic fajnego mnie nie ominęło. Kiedyś fajni, energiczni weseli ludzie a teraz (jak już się spotkamy raz na ruski rok) zrobili się z nich typowe Janusze, którzy wpadli w życiową rutynę i na nic już nie mają czasu i widać że są już zmęczeni życiem, a mają dopiero koło 30tki. Tak więc dziękuję, a brak cipki w porównaniu z tym to naprawdę nie jest wysoka cena (zresztą chyba każdy widzi, że po ślubie nawet najlepsza dżaga powoli zmienia się w kaszalota xD ).
  3. Ok dzięki za info, trochę technologii i się człowiek gubi
  4. Chyba mnie powoli zaczynasz przekonywać Wprawdzie już wiem, że oprócz fajnego ciałka ona nie ma nic innego do zaoferowania ale wiem też, że dużo już było takich, co to się zarzekali że do toksycznej ex nigdy nie wrócą a potem różne rzeczy się działy. Puki co się do mnie nie odzywa, GG skasuję, bo w sumie tylko dla niej założyłem, ale mam mój tel a weź teraz zmieniaj nr i powiadamiaj wszystkich po kolei, że zmieniłeś numer, znajomych, rodzinę, w pracy itd.
  5. Oj tak, miałem więcej szczęścia niż rozumu... Zerwałem z nią jakikolwiek kontakt, nic już do mnie nie pisze, chociaż wcześniej brała mnie na litość w ten czy inny sposób. Nr telefonu mam ten sam, GG to samo i już po jej opisach na gadu widzę, że szuka kolejnego luja. Do mnie raczej się nie odezwie, bo chyba już zrozumiała, że nic z tego, a nawet jeżeli to po prostu nie będę odpisywał i odbierał telefonów
  6. Tak, dość szybko wylądowaliśmy w łóżku, wiadomo, zauroczenie. Poza tym nie stosowaliśmy zabezpieczeń (wiem, to było bardzo nieroztropne). No dokładnie, jak stare małżeństwo Janusza i Grażynki. Ale jak człowiek jest naćpany endorfinami to myśli nie tą częścią ciała co trzeba.
  7. pawel87

    Witam wszystkich

    Czołem Panowie. Mam na imię Paweł, jestem z Warszawy, stary kawaler (albo singiel, bo to teraz takie modne słówko) który nie ma puki co zamiaru tego zmieniać. Nie miałem nigdy żadnych hardcorowych przygód z kobietami (rozwody, niechciane dzieci itd.) głównie chyba dlatego, że zbytniego powodzenia też nie miałem Była wprawdzie jedna historia, która mogła się nieciekawie skończyć i dzięki której m.in. trafiłem na to forum, ale to już opisałem w odpowiednim dziale. Miło mi Was wszystkich powitać i mam nadzieję, że wyniosę z tego forum wiele ciekawych i przydatnych dla siebie rzeczy.
  8. Witam szanownych Braci. Do niedawna byłem jednym z tych facetów, którzy chcieli znaleźć tę Jedyną i razem z nią przejść przez życie (taki mi się przynajmniej wydawało, ale o tym zaraz), a zarazem nie miałem specjalnego powodzenia wśród Pań, jednak pewne niedawne wydarzenie, a także szereg wniosków, które gdzieś tam po drodze wyciągnąłem sprawiły że przestałem uważać swoje starokawalerstwo za defekt Nigdy nie byłem jakiś wyluzowany macho, dla którego wyrywania panienek było czymś naturalnym. Raczej jestem spokojnym człowiekiem, mającym swój mały świat różnych zainteresowań, które staram się realizować w wolnych chwilach. Lubię aktywny tryb życia (bieganie, siłownia, rower, nie jakoś wyczynowo ale tak żeby trochę dać sobie w kość i poczuć że się żyje), od czasu do czasu lubię sobie wyskoczyć w góry, lubię oglądać różne programy popularno-naukowe na temat historii, przyrody itd., jednym słowem - typowy introwertyk. Moim ideałem była kobieta, która miałaby podobne priorytety co ja, czyli uprawiałaby aktywny tryb życia, lubiła podróżować i można było porozmawiać z nią na wiele ciekawych tematów. Jako małolat (tak 18 - 19 lat) uległem presji społecznej, bo wszyscy już byli w związkach, tylko ja cały czas jestem sam, a te potrzeby muszę zaspokajać machając ręką. Ponieważ nigdy nie rozumiałem kobiet, czego chcą, co je pociąga, jak je zrozumieć, dodatkowo byłem nieśmiały, to szybko dałem sobie spokój z podrywem na żywo. Dużo stresu mnie to kosztowało i tylko podkopywało to moje poczucie własnej wartości. Ale jako że powoli zaczynały się te wszystkie czaty, serwisy randkowe itd. spróbowałem sił tam. W końcu mniej latania, a pisząc z babką mogłem 5 razy pomyśleć na spokojnie co by tu napisać. Do serwisów randkowych nie potrafiłem się przekonać - jakie wstawić zdjęcie, jaki opis, czym to się rządzi, jak pisać do lasek itd. Nie ogarniałem czym to się rządzi. Natomiast na wszelkiego rodzaju czatach typu onet, wp itd. szło mi o niebo lepiej - piszesz do jakiejś randomowej panienki, jak gadka się klei, a ona mieszkała w pobliżu to udało się potem nawet spotkać. Cóż, mojego ideału tam nigdy nie było, tylko albo pasztety na ciężkiej desperacji "aby tylko mieć chłopaka", albo - o czym przekonałem się kilka lat później, rozwódki z reguły z dzieckiem. Jako że szybko zdałem sobie sprawę, że głodnemu psu dobra i mucha, to poznałem kilka dziewczyn stamtąd. Nie były to jakieś długie związku, raczej przelotne znajomości, nic wartego opisywania. Ostatnia jednak znajomość (bo związkiem to nazwać nie można było, trwało to niecałe pół roku) sprawiła, że kompletnie przestałem szukać. Któregoś razu napisała do mnie dziewczyna na czacie (z reguły pierwsze nie piszą, to facet ma pisać pierwszy). Gadka się klei, ona też szuka kogoś na stałem, powiedziała mi też że ma dziecko z poprzedniego związku (miała 30 lat, a w tym wieku wśród kobiet z czata to niemalże standard). Zamieniliśmy się zdjęciami, przypadliśmy sobie do gustu i spotkaliśmy się. Zaczęło się jak w bajce - laska naprawdę atrakcyjna, zachowywała się jak przykładna dziewczyna, ja dla niej też starałem się być jak najlepszy. Dziecko też zaakceptowałem, chociaż nie jestem z tych, którzy zachwycają się dziećmi. Ona mieszkała z rodzicami, nie pracowała (dziecko miało jakoś półtora roku). Pewnego razu powiedziała mi, że jej rodzice powiedzieli jej, żebym też włączył się w wychowywanie dziecka, jednak ona odpowiedziała im, że to jest jej dziecko, a ja będę się w wychowywanie włączał, jak będę chciał, nie będzie mnie do tego przymuszać. Zaplusowała tym u mnie, chociaż starałem się jakoś bawić z tym dzieciakiem (tak jak potrafiłem, bo nigdy u mnie w rodzinie nie było małych dzieci, a mnie bobasy nigdy nie przyprawiały o zachwyt, nigdy ich nie rozumiałem, nie potrafiłem się z nimi bawić, nie wiem o co im chodzi i nie lubię kiedy się drą czy wywracają wszystko w domu "bo przecież to tylko dziecko i ono się bawi"). Jednak po pewnym czasie sielanka zaczęła się psuć. Jej rodzice musieli ją przekonać, żeby nakłoniła mnie do wychowywania dziecka. Ponieważ ja byłem cały czas na endorfinowym haju, to starałem się jakoś tam z nią bawić, aby Jej było przyjemnie i jej rodzice patrzyli na mnie łaskawym okiem. Jej ex to jakiś menel i pijak, oprócz płacenia alimentów w ogóle się małą nie interesował. Starałem się robić dobrą minę do złej gry i tłumaczyłem sobie, że jeszcze trochę i skończy się okres niemowlęcy. Poza tym jej rodzice również starali się mnie jakoś przekonać, żebym bardziej zajmował się małą. Moja ex zresztą też może nie bezpośrednio ale naciskała mnie do zabawy z dzieciakiem. Pewnego razu wręcz wprost mi powiedziała, że chce aby "było we mnie więcej energii". Chodziło oczywiście o zabawę z dzieckiem, podczas gdy ja pracuję w tygodniu, a weekendy studiuję a ona tylko w domu siedziała. Poza tym nie wiem co ona chciała osiągnąć, ale często do mnie wydzwaniała czy pisała smsy (w pewnym momencie zaczęło to już się robić męczące, ale wiadomo, dupa potrafi facetowi namieszać w głowie) i chciała, żebym jak nie siedzę w pracy to się uczył, a jak się nie uczę to mam w domu siedzieć. Raz mi zrobiła wykład przez telefon, bo przez całe 4 miesiące naszej znajomości dosłownie kilka razy gdziekolwiek wyszedłem, a wtedy brat mnie na grilla zaprosił i ona mi zaczęła gadać, że powinienem się uczyć i na nic jej tłumaczyć, że muszę trochę odpocząć. Poza tym jak np wyskoczyłem sobie z kolegami po zajęciach na uczelni na jakieś sobotnie piwko (grzecznie 2 góra 3 browarki, żadnych libacji i dzikich tańców) to potrafiła co i rusz wypisywać czy dzwonić gdzie ja jestem, kiedy wracam, żebym zadzwonił jak już będę w domu - aż mi się głupio robiło. Któregoś razu zobaczyłem się z takim dobrym przyjacielem, którego już ze 3 miechy nie widziałem. Wymarniałem, schudłem przez to wszystko, a jak on mnie zobaczył to się załamał. Jak ja mu o tym wszystkim powiedziałem, to się przeraził i nawet opieprzył, żebym się ogarnął i nie zmarnował sobie życia. Miał rację tylko ja tego nie chciałem dostrzegać. Porozmawiałem sobie z nią wtedy poważnie o naszej relacji - o tym, że ja jestem zmęczony, a poza tym że nie widzę sensu naszego związku - nie lubię dzieci, są dla mnie męczące i lepiej żeby poszukała sobie kogoś, komu będzie to odpowiadało - bo wtedy dotarło do mnie ile ja w to wszystko wkładałem energii. Ona poczuła, że pali jej się grunt pod nogami, więc parę dni później podjęła próbę ratowania tej relacji - napisała mi że jest w ciąży. Czułem się tak, jakby mnie piorun uderzył. Powiedziałem jej, że skoro już jej zrobiłem dzieciaka no to teraz będę musiał wziąć to na klatę i zająć się wychowaniem - jak trzeba to trzeba, jednak ani trochę mnie to nie cieszyło. Jednak jak później przejrzałem sobie smsy od niej, to po naszym ostatnim spotkaniu jakiś tydzień temu napisała mi, że ma okres. Uspokoiło mnie to, bo zrozumiałem, że ona teraz usiłuje w ten sposób mnie złapać. Do niej chyba też dotarło, że jednak na udawane dziecko mnie nie złapie i dwa dni później napisała mi, że poroniła, ja jednak już nic nie odpisywałem, bo wiedziałem już, że to ściema. Po tym wszystkim doszedłem do takich wniosków. Wbrew temu co wcześniej mi się wydawało, kobieta nie da mi szczęścia (o czym później usłyszałem w jednej z audycji Pana Marka, dzięki której trafiłem na to forum). To czy jestem szczęśliwy czy nie zależy tylko ode mnie. A jestem, bo moimi jedynymi obowiązkami są praca i uczelnia, a potem mogę robić to co mi się żywnie podoba. Obserwując moich znajomych, którzy się pożenili, porobili dzieci, to oni całkowicie zniknęli z pola widzenia. Jak czasami się widzimy, to mówią ile energii kosztuje ich wychowanie dziecka. Poza tym dziecko też kosztuje i to nie mało. Jeżeli komuś to pasuje - spoko. Mi natomiast nie, więc nie zamierzam się w to pakować. Nigdy nie lubiłem dzieci, a znajomość z moją ex i informacja o jej "fake'owej" ciąży tylko mnie utwierdziła w tym, że nie powinienem mieć dzieci. Bo to nie będzie dobre ani dla mnie, ani dla kobiety, ani przede wszystkim dla tego dziecka, które niczemu nie jest winne i od razu wyczuje że jest niechciane. Obserwując relacje kolegów czy koleżanek którzy są już w długich związkach, zawsze przejawiał się temat dzieci. Większość kobiet chce je mieć, a ja nie. Jak spotkam taką, która też nie chce mieć, wtedy spoko, będzie mi z nią po drodze. Ale już nie szukam - koniec z jakimikolwiek czatami i innymi tego typu wynalazkami, jak się taka trafi - to super, a jak nie - trudno, przecież życie jest piękne i nie ogranicza się tylko do cycków i kuciapki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.