Skocz do zawartości

Young

Użytkownik
  • Postów

    40
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Young

  1. A co to jest prawda? Słowa drugiego człowieka, który tak jak każdy z nas patrzy na świat przez pryzmat swoich doświadczeń i przemyśleń? Jedni mówią że prawda jest w Biblii, drudzy że w Koranie, a następni że w Kobietopedii. Nie dajmy się zwariować. Czytałem Kobietopedię i jest w w niej dużo wartościowych informacji. Tylko tyle i aż tyle. Warto przeczytać, ale na pewno nie przyjmować wszystkiego bezkrytycznie.
  2. A co w tych audycjach i książkach jest jakaś wiedza objawiona? Świat nie jest czarno biały i zdarzają się wyjątki potwierdzające regułę. Jak mówi, że nie chce dzieci, to może naprawdę tak TERAZ myśli, a może ma jakiś disorder związany z przeszłością, cholera wie. Zresztą z opisu sytuacji wynika, że babka jest dosyć oryginalna, więc tym bardziej powstrzymałbym się z takim szybkim internetowym wydawaniem wyroków. I na koniec : każdy medal ma dwie strony, ciekawe jaka jest druga strona tego medalu i kiedy autor się o tym przekona
  3. Young

    Książki

    Płakałem jak czytałem zakończenie wiedząc że kontynuacji nie będzie
  4. Ale że jak, porwać tu w matce polszy? Nuda. Jak się bawić to się bawić, Grzesiak mógł w Meksyku to ja proponuję Ci co najmniej na Grenlandii dla spotęgowania efektu.
  5. Parę lat temu Grzesiak produkował całkiem inny content niż teraz. Oczywiście dużo lepszy. Do tego nie brałbym wszystkiego co mówi na poważnie. Na youtube na jednym ze swoich nagrań chwali się, jaki to z niego zajebisty człowiek, bo w Meksyku go porwali, chcieli okraść, sponiewierać itd. ale on swoją zajebistością przekonał porywaczy, żeby ot tak sobie go puścili. Tak się składa, że słyszałem identyczną historię na jednym z najpopularniejszych amerykańskich podcastów (ziomek ponad 1mln subów, a w tym świecie to bardzo dużo). Słucham to po kolei, chronologicznie, od pierwszego wrzuconego podcastu - ziomek opowiedział tą historię już ponad 7 lat temu. Nie wiem czy Grzesiak to słuchał i postanowił polaczkom wkręcić to samo, czy może każdy coach w swoim życiu został kiedyś uprowadzony - w każdym razie ja gadanie Grzesiaka polecam brać z dystansem.
  6. Young

    Książki

    Z polskich to oczywiście Wiedźmin, potem długo nic a następny Pan Lodowego Ogrodu (imo). Poza tym Gra o Tron, szczególnie I, II, no i może III tom i końcówka V. Przez IV i większość V tomu trzeba się przemęczyć, ale warto. Chociażby dla tej końcówki i nadziei, że VI tom będzie taki jak koniec V :]
  7. Na co Ci w wieku 18 lat wizyty u sprzedajnych pań? Wyrwij jakąś dupę a jak nie umiesz to pracuj nad sobą aż się nauczysz. IMO głupota / zwykły troll.
  8. Pocieszenie dla ekto którzy narzekają, że masa nie rośnie : owszem, ciężej Wam zbudować mięśnie, ale zwykle po ich zbudowaniu Wasze plażowe formy są bardziej estetyczne, głównie dlatego że macie dużo mniejszy problem z tłuszczem na dole brzucha i z rozstępami, które często spotykają ludzi, którzy za szybko rosną. I wcale nie mówię tu o takich na koksie =) Do tego dieta, możecie spożywać dużo więcej kalorii, więc łatwiej wytrzymać na redukcji, na której i tak jesteście krócej bo macie z reguły niższy naturalny poziom BF. Także bycie ekto to nie wyrok. Do roboty i bez pierdolenia
  9. No domyślam się, że takie sytuacje mogą bezpowrotnie zmyć wiarę w wszelkie bajania o miłości. No i przyciągnąć na to forum nowych członków oczywiście Ja miałem to szczęście, że trafiłem tu przed takim gównem. A jak powszechnie wiadomo, lepiej zapobiegać niż leczyć. Niezależnie od tego czy ktoś wierzy w miłość czy nie, wiedza z tego forum - a przynajmniej jej duża część - jest bardzo przydatna. Ja w miłość wierzę, ale niedawno wybrałem nieco bardziej pragmatyczne podejście do tych tematów. Mam nadzieję, że odpowiednia postawa i podejmowanie właściwych działań pomoże zminimalizować ryzyko odwalania takich "numerów" ze strony kobiety. Poza tym, ktoś już dawno powiedział, że "miłość trzeba pielęgnować" - szkoda że dopiero tutaj panowie mogą się dowiedzieć jak i że tak niewielu się tego dowie :| Całkiem możliwe, ale wydaje mi się, że to akurat zależy od człowieka - jedni po prostu są wewnętrznie napędzani, kontrola siedzi w nich, drudzy nic nie robią dopóki nie mają nad sobą jakiegoś kata z batem. Całkiem możliwe, że moja właśnie tego potrzebuje - co zresztą potwierdza słomiany zapał w różnych, diametralnie innych od siebie dziedzinach życia. Zresztą obstawiam, że przynajmniej 80-90% naszego społeczeństwa tak ma, nie wiem czy zależy to od ambicji, wychowania, genów czy od czegokolwiek innego. Nie trzeba daleko szukać żeby znaleźć osobników obydwu płci, którzy nie zrobią czegoś jeśli ktoś nad nimi nie stoi, którzy mają po prostu wyjebane i bez jakiejś zewnętrznej motywacji/kary nie są w stanie niczego osiągnąć.
  10. Dzięki za odpowiedzi, nie spodziewałem się że ktoś przeczyta całe, a co dopiero odpowie Jeśli chodzi o moje przekonanie co do tego czy kocha, to zdecydowanie wątpliwości nie mam, chodziło mi raczej o to, że z tego co widziałem w wielu tematach na forum, spora część braci neguje istnienie czegoś takiego jak miłość. Dlatego napisałem o tym w ten sposób =)
  11. Witam wszystkich, piszę tego posta aby poznać opinię bardziej doświadczonych Braci o mojej sytuacji (w związku już prawie 5 letnim, zaczętym gdy miałem ledwie 17 lat, ona niecały rok starsza). Ogólnie rzecz biorąc nie mam na co narzekać, jest co najmniej OK, może nawet i dobrze, i to patrząc (według mnie) całkiem krytycznym okiem, mimo że na początku było dosyć ciekawie i wiem że na wielu polach dałem dupy, ale będąc początkującym graczem, nie miałem potrzebnej wiedzy i doświadczenia. Przepraszam za tyle tekstu, nie wiedziałem ile szczegółów powinienem uwzględnić, więc uznałem że lepiej napisać więcej i dokładniej, a jak ktoś nie ma czasu i chęci dokładnie czytać to może ominąć wstęp. Jeśli ktoś będzie chciał odpisać, proszę o informację czy przeczytał wszystko, będę wtedy wiedział czy następnym razem się bardziej streszczać. ==WSTĘP== Zacznę od początku: nasza znajomość zaczęła się już w okresie szkoły średniej, ja wtedy zajęty byłem głównie siłownią i traceniem czasu z kolegami na różnego rodzaju gry zespołowe i inne tego typu pierdoły, alkohol i inne używki zdecydowanie omijałem, mimo że w moim otoczeniu wszyscy standardowo nie mieli przed nimi żadnych oporów. Dziewczynami też nie interesowałem się ani trochę, mimo że żadnym impotentem ani gejem nie jestem - po prostu uważałem, że w tym wieku to strata czasu, bo poruchać i tak będzie ciężko, a za rączkę po ulicy nie chce mi się na darmo chodzić. Aż pewnego dnia spotkałem ją, moją obecną dziewczynę. W sumie nie zwróciłem na nią większej uwagi, ładnych lasek w otoczeniu nie brakowało, a ta była po prostu kolejną. Z tą różnicą, że żadna inna laska tak natarczywie się do mnie nie dobijała. Można powiedzieć, że mnie wyrwała, zachowując się jak typowy samiec alfa xD. Były wtedy wakacje, więc większych trudności z tym nie miała - podobała mi się i sama się do mnie wręcz pchała, więc czemu nie. Był to moja pierwsza bliższa relacja z dziewczyną, bo poprzednich głupot nie ma co wliczać. Szybko zaczęło mi na niej zależeć, byłem typowym nastoletnim białym rycerzem. Oczywiście nadal każdy kolejny krok do przodu w tamtym "związku" był inicjowany przez nią, ale zbyt daleko nie doszło, bo jedynie na dosyć porządnym macańsku, zresztą początkowo sama położyła gdzie trzeba moją rękę. Trwało to niedługo, bo po jakimś miesiącu wyjechałem z znajomym za granicę na dwa tygodnie do jednego z słonecznych kurortów w południowej części naszego pięknego kontynentu, zresztą cały wyjazd był zaplanowany już przed poznaniem TEJ dziewczyny (tak ją będę teraz nazywać, dla odróżnienia), bo inaczej by pewnie do niego (o zgrozo) nie doszło. Po ok. 10 dniach jeden z moich kolegów napisał do mnie, że moją lubą widział gdzieś pod jakimś lasem na spacerku z jej 'eks'. Zadzwoniłem, od razu się przyznała, tłumaczenia były w rodzaju "chciał mnie przeprosić za to że mnie zostawił dla innej". Zresztą nie ważne, nie obchodziło mnie to do końca i do dzisiaj nie wiem jak naprawdę było, bo od razu została skreślona (widziałem, że bardzo ją to dotknęło - płacze błagania itd.). A mnie bolało bardzo, bo myślałem, i zresztą nadal myślę, że po prostu miała nadzieję, że się na tym spotkaniu znowu zejdą, a mnie potraktowała jako zastępczą zabawkę. W każdym razie, od razu była skreślona, bez żadnej dyskusji. W sumie pod wpływem emocji i wkurwienia zacząłem dostrzegać wokół ( jeszcze podczas tego wyjazdu) to czego wcześniej nie widziałem (inne urodziwe samiczki), zaślepiony 'czekającą na mnie' w Polsce dupeczką. Tak więc jeszcze do końca wyjazdu znalazłem sobie przyzwoite zastępstwo, mieszkające (jak się później okazało) bardzo blisko mnie i kojące moje młodzieńcze zranione serce. W tym wypadku jednak moja zastępcza dziewczyna (tak ją będę nazywał do odróżnienia od TEJ dziewczyny), wcale nie była taka dominująca i inicjująca każdy kolejny krok jak poprzednia, tym razem to nie ja byłem zwierzyną. Po powrocie do Polski byliśmy ze sobą razem przez jakieś pół roku, w sumie do niczego nie mogłem się przyczepić - no może do tego że nie było seksu, ale to CHYBA NORMALNE w związkach dzieciaków mających 16 17+- lat. Ale i tak coś mi nie pasowało, może właśnie lubiłem być w roli kobiety - zdobywany? a nie jak każdy normalny facet dominować w związku, a zastępcza Pani mi tego nie dawała. A może po prostu potrzebowałem zastępstwa, bo zranione ego chciało szybko się odbić do góry udowadniając, że potrafi na szybko zdobyć jakąś porządną samiczkę ( ową zastępczą Pani przez cały wyjazd próbował poderwać mój kolega, bezskutecznie, w czym co najśmieszniejsze ,starałem się mu pomóc, ale koniec końców po ciosie zadanym w plecy przez TĄ dziewczynę, 'czekającą na mnie' w Polsce, sam wziąłem sobie numer do zastępczej samicy). W każdym razie po około pół roku zerwałem z zastępczą dziewczyną, powiedzmy że przez to, że czegoś mi w niej brakowało. Przez prawie cały czas trwania tego zastępczego związku(czyli już po kilku tygodniach, a może nawet kilkunastu dniach po urwaniu kontaktów z TĄ dziewczyną), TA dziewczyna znów zaczęła usilnie starać się mnie zdobyć, dzwonić, prosić o spotkanie, pisząc na wszelkich możliwych komunikatorach i oferując między wierszami chyba wszystko co mogła zaoferować. W sumie zlewałem to dosyć łatwo, blokowałem, usuwałem numery, ale po jakimś czasie zawsze jakoś nawiązywała ze mną kontakt. Kilka tygodni po zakończeniu tego zastępczego związku, spotkałem gdzieś TĄ dziewczynę, znów zaczęliśmy więcej ze sobą gadać, i (patrząc na to teraz z perspektywy czasu) dałem się jej kupić tym co tak ochoczo mi oferowała, obiecywała itd. Wiem, że mówicie żeby nie wchodzić drugi raz do tej samej wody, ale ja te 4,5 roku temu wszedłem, i dalej w niej siedzę. ==JA I ONA== Trochę info o nas: Ja: studiuje na bardzo dobrej politechnice, dzienne studia, informatyka. Miesięczny dochód, mimo że nigdzie jako tako ze względu na dzienne studia nie pracuję, to +- 1000zł. Mieszkanie utrzymuje babcia, włącznie z jedzeniem itd. Nie wyglądam jak przysłowiowy informatyk - sport to moja pasja, chodzę na siłownię, całe dzieciństwo uprawiałem karate kyokushin, ogólnie - może zabrzmi to trochę pysznie - dostałem dużo talentów, zwykle mam łatwiej niż koledzy/znajomi/rówieśnicy. Pieniędzy nigdy nie brakowało - w tym sensie, że zawsze miałem co potrzebowałem, głównie dzięki babci, która zresztą mnie wychowała, bo rodzice dawno się rozwiedli i założyli nowe wspaniałe rodziny, kompletnie nie przejmując się swoim kilkuletnim dzieckiem. Może to i dobrze - babcia dobra skromna kobita, wdowa, a w praktyce mój rodzic - resztę rodziny, włącznie z biologicznymi rodzicami, określiłbym jako bardzo dalecy krewni jeśli chodzi o ich wpływ na moje obecne życie. Z tego wychodzi, że jedyne co oferuję finansowo to perspektywy, bo od rodzinki nie mam co dostać, zarobić nie zdążyłem, a samochód mam po dziadku. Możliwe że już od przyszłego semestru jakąś robotę będę umiał pogodzić z dziennymi studiami, a programiści w miarę szybko dostają podwyżki w porównaniu do innych zawodów. Tak więc finansowo jestem zerem z perspektywami. Wygląd ciężko mi ocenić, nie dostrzegam piękna w samczych osobnikach, ale patrząc na wygląd samic które były mną zainteresowane, to źle być nie może, chyba że po prostu miałem szczęście. Ona: Pracuje, nie chce jej się póki co na studia, mieszka z rodzicami, tata królem domu, porządna rodzinka ogólnie. Ekstrawertyczka do potęgi, zagada każdego, ma talent do sprzedawania ludziom wszystkiego czego nie potrzebują. Jeśliby poważnie ten talent szlifowała, to mogłaby na nim daleko dojść, ale raczej zapał ma słomiany i jej się nie chce, chyba że sam ją pilnuje. Finansowo stoi aktualnie dużo lepiej ode mnie, zarówno dzięki posiadanej pracy jak i potencjale portfela tatusia. Wygląda dobrze, nie ma się do czego doczepić, chyba że ktoś lubi tylko wysokie laski. ==MOJE BŁĘDY== 1. Nigdy nie dominowałem w związku, zawsze ona robiła kolejny krok / decydowała. Szczególnie na początku. Przez ostatni rok zaczyna się to zmieniać, bo nagle zaczęło mi to przeszkadzać. Zaczęło wkurwiać mnie moje niezdecydowanie czy podejmowanie przez nią za nas decyzji. Na początku nawet tego nie zauważałem, potem zauważałem, teraz tylko mnie to wkurwia. Ona już się pewnie do tego przyzwyczaiła, ale na pewno lepiej by nam było gdyby to się zmieniło. Nie chcę wchodzić w genezę problemu żeby znów się nie rozpisywać - w każdym razie dużo nad tym myślałem, zdiagnozowałem problem, i chcę wprowadzić leczenie. Tylko jak? Dodam tylko, że samo naturalnie zaczęło się to 'naprawiać', odkąd tylko uświadomiłem sobie dobrze ten problem. Ale mimo to chciałbym od Was rad i wskazówek jak tym kierować, żeby mieć nad tym procesem odzyskiwania należnego sobie miejsca kontrolę. Podejrzewam też, że jak zacznę zbyt bardzo pokazywać kto ma jaja w związku, to w pewnym momencie mogę napotkać jakiś opór, chociaż póki co mam wrażenie że jest tylko między nami lepiej(jakby teorie o tym, że kobiety lubią być dominowane się po prostu potwierdzały). 2. Na początku miałem przewagę, bo mi nie zależało, a jej bardzo. Oczywiście miałem z tego dużo korzyści. Im bardziej na nią lałem i nie szanowałem tym ona się bardziej starała. Aż w końcu po jakimś czasie uzależniła mnie sami wiecie czym, zaczęło mi na niej zależeć, ten balans zaczął się przechylać w złą stronę, aż w końcu zostałem białym rycerzem, straciłem szacunek, zresztą wiecie o co chodzi. Pierwsze miejsce zajęła ona, pasje, dbanie o siebie i o własny interes zaczęły schodzić na dalszy plan, aż przez lata straciłem pewność siebie, i pewnie wiele z tych rzeczy, które ją tak do mnie ciągnęły. Zaczęły się z mojej strony pretensje i wielkie wkurwienie, bo wcześniej miałem co chciałem za darmo, a później dawałem dużo, i nie miałem już nawet tego co wcześniej. A ona ciągle chciała więcej. Tak więc znowu uległem,niecały rok temu oświadczyłem się jej, w dużej mierze z miłości, ale gdyby nie było z jej strony presji, to do tego by nie doszło, bo ja nie czułem potrzeby tego robić. Miałem nadzieję, że jak dostanie co chce, to będzie między nami lepiej. Pewnie powiecie że to był błąd - owszem, teoretycznie tak. Ale praktycznie - to był moment, w którym się obudziłem. Dostrzegłem, że nie da się niczego załatwić białorycerzeniem, spełnianiem życzeń. Owszem, pierścionek dał jej dużo radości, płacz ze szczęścia przez 2 dni, a mi zajebisty seks, dużo zajebistego seksu (nagroda?), mnóstwo miłych słów, uroczystych zapewnień itd. Ale oczywiście długo euforia nie trwała i wszystko wróciło praktycznie do normy. Tak czy inaczej, dzięki temu otworzyły mi się w pewnym sensie oczy. Aktualnie kolejną rzeczą, której chce moja samiczka, jest ślub od razu po moich studiach (jeszcze 2 lata do inżyniera, ponad 3 do magistra inż.). Początkowo nie miałem z tym żadnych problemów, ale teraz oświecony wiem, że to nic nie da, a może nawet spieprzy. Wiem, że mam coś czego ona chce, i że na pewno żadnymi podchodami tego nie dostanie. Poza tym czuję, że od czasu tych oświadczyn ten balans - komu bardziej zależy, komu mniej, czy jak to nazwać - zaczął się przechylać w właściwą stronę. I to wcale nie dlatego, że zaczęło jej na mnie bardziej zależeć, bo w takim wypadku stało by się to od razu po dostaniu pierścionka. Prawdziwym powodem tego jest to, że otworzyły się mi oczy, zauważyłem mnóstwo błędów, zacząłem poświęcać więcej czasu na swoje pasje, wymagać więcej od siebie, więcej czasu spędzać na rozwoju swojej osoby. Można powiedzieć, że powoli wracam do stanu sprzed wejścia w ten związek, oczywiście - samiczce przeszkadza to niezmiernie i próbuje sabotować, mimo że przecież logicznie patrząc powinna się cieszyć z mojego rozwoju, ale egoizm, to że poświęcam jej troszkę mniej czasu, że staje się atrakcyjniejszy, że dbam o siebie więcej, że ciężej nad sobą pracuje - w magiczny sposób widzę że jej to nie odpowiada. W każdym razie wynikiem tego wszystkiego jest to, że przestałem być tym głupim romantycznym białym rycerzem. Znów czuje się sam ze sobą znakomicie, jestem szczęśliwy z nią, ale co najważniejsze, jestem szczęśliwy sam ze sobą. Można by powiedzieć, że jakimś cudem problem dzięki temu się rozwiązał, ale tutaj znów proszę braci o ocenę i Wasze przemyślenia. 3. Seks. Nie zdominowałem w życiu, więc tym bardziej w łóżku. To pewnie kolejny błąd. Tym bardziej, że byłem jej pierwszym. Poza tym, to był jedyny krok do przodu w związku, który ja zainicjowałem <lol>. Sam nie miałem żadnego doświadczenia, to jest jedyne co mam na swoją obronę. Teraz wiem, że zrobiłem źle, i być może zmarnowałem jedyną szansę na ukształtowanie sobie samicy w łóżku. Jakbym wiedział, że dam w tej sprawie dupy, to byłbym gotów żyć w celibacie te kilka lat, tylko gdzie ja bym wtedy zdobył jakieś doświadczenie, żeby poprowadzić ją lepiej? Jak widać młody wiek też ma swoje minusy. Jeśli miałbym ocenić częstość i jakość zbliżeń, to powiedziałbym, że nie mam na co narzekać, bo dużym problemem jest mieszkanie, u mnie warunki na to 2/10, u niej o dziwo dosyć dobre jak na pomieszkiwanie z rodzicami, bo całe piętro jest dla nas, ale i tak na żadne ekscesy nie wypada sobie w domu teściów pozwolić. A ona czasem jest bardziej napalona, czasem mniej - tak czy inaczej, seks jest średnio co dwa dni, max trzy jak nie ma czasu się spotkać, a prawie za każdym razem jak się widzimy to od tych 3 lat mi daje. Do roku pewnie będziemy mieszkać już razem, warunki będą, więc mam nadzieję że w tej kwestii też wszystko zacznie się układać po mojej myśli. Chcę ją zwyczajnie zdominować, bo zaczęło mi przeszkadzać, gdy ona inicjuje, zauważyłem też że jak czasem od święta ja się do niej dobieram, to jest bardziej podniecona. Jeszcze nie mam do końca pomysłu jak mam się do tego zabrać, żeby to stopniowo zmieniać, a za niedługo wyjeżdżamy na małe wakacje, także po raz kolejny prosiłbym Braci o podzielenie się swoim doświadczeniem. A tak poza tym, po kilku latach współżycia można w ogóle w jakiś znaczący je zmienić, zdominować nagle partnerkę, przejąć należną samcowi kontrolę, czy przyzwyczajenie już zbyt bardzo wlazło w skórę? I mała obserwacja co do seksu: jak wymagam od niej więcej, to ona daje z siebie więcej, bez protestów i w sumie chętnie. Przestanę na chwilę wymagać - automatycznie zapomina o wszystkich lekcjach, idzie po najmniejszej linii oporu, ba, nawet narzeka, że ją tak męczę. Normalne u samic? ==DODATKOWE INFORMACJE== Wiem, że samica jest bardzo zaangażowana, zależy jej na mnie, prawdopodobnie 'kocha', przez ostatnie miesiące zacząłem powoli odzyskiwać kontrolę nad związkiem, proszę braci o rady co do dalszego postępowania, proszę o krytykę i o naprostowanie gdzie trzeba, proszę o wskazówki co do sposobu zajęcia właściwej samcowi pozycji w związku z samicą, także w relacjach ee intymnych. P.S nie napisałem tego posta z czysto egoistycznych pobudek - zależy mi na mojej samicy i głęboko wierzę, że zmiany o których piszę wyjdą na dobre nie tylko mi, ale także i jej i ogólnie całej naszej relacji, bo mimo iż moja samica ma jakiś nienaturalny pociąg do dominacji i robi to od kiedy ją poznałem, to wyraźnie podejmowanie przeze mnie inicjatywy i decydowanie za nią przynosi jej jakąś ulgę/przyjemność.
  12. Young

    Witam!

    Witam wszystkich! Nazywam się Patryk, forum znam od dawna, ale ostatnio trafiłem na niego po bardzo długiej przerwie szukając informacji na temat zupełnie niezwiązany z relacjami damsko męskimi. Od prawie 5 lat jestem w szczęśliwym (przynajmniej według mojej subiektywnej oceny) związku. Niemniej jednak wiele mechanizmów opisywanych przez braci na forum jest widocznych także i u mojej "samicy" : ) Zajmuję się programowaniem, interesuję się IT i geopolityką, a oprócz tego siłownia + ogólnie rozumiany rozwój osobisty (głównie ze względu na to ostatnie postanowiłem założyć tu konto i sprawdzić dokładniej Wasze teorie, a może i podzielić się własnymi przemyśleniami).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.