Witam, dzisiaj o poranku naszła mnie taka myśl... Obecnie studiuję, dorabiam trochę w weekendy i ogólnie się nie opieprzam, mam bardzo dobre wyniki w nauce ALE zdarza się (teraz już coraz rzadziej), że miałbym się w jakiś sposób zmobilizować do nauki, to zrobię 100 innych rzeczy przed. I tak, przez cały w sumie rok dzięki tej zasadzie, najpierw:
- biegam po/przed zajęciach (ze świadomością "później się pouczę")
- czytam różne ciekawe książki, (jw.)
- bardziej dbam o rozwój osobisty,(jw.)
- medytacja każdy dzień/pozytywne myślenie, (jw.)
Dzięki temu też mam mniej myśli depresyjnych pomimo coraz większej świadomości reguł rządzących tym światem i jeszcze trochę podobnych rzeczy by się znalazło do kupy.
Obecnie mam wakacje, cały lipiec chciałem poświęcić na "opieprzanie się" i "odchamienie" od nauki, taki trochę "reset" - oczywiście bez żadnych używek bo nie stosuje ich od roku.
Od pierwszych dni "odpoczynku" zauważyłem ogólną tendencję spadkową, czyli że nie chce mi się np. medytować - bo nie ma się czego później uczyć, świadomość już nie ma czynnika mobilizującego.
Też tak macie ? Jeżeli tak, to co robicie zanim coś trzeba "obowiązkowo" zrobić. Jak się zmobilizować do tych rzeczy, które robiłem, zanim miałem coś "ważniejszego" zrobić po (medytacja,czytanie książek,etc).
Pozdrawiam,