Tak, to nie pomyłka, moja dama zmieniła mnie na model młodszy o 7 lat. Obydwoje mamy sporo po 30-ce, a znalazła sobie typa 20-parę. Swoją drogą - chyba nienormalny jakiś, że się bierze za babę tyle starszą, ale to jego problem.
Byliśmy ze sobą 6 lat. W zasadzie nie ma czego roztrząsać, na pewno popełniałem błędy, ale nie mam ochoty tego analizować. Mój problem jest nieco inny. Otóż widziałem, że coś takiego się święci i miałem to w dupie. Byłem przekonany, że mi to zwisa, nie rusza, że jak sobie pójdzie to ok, jak zostanie to też ok. Natomiast teraz dopadło mnie coś. Czuję jakiś ciężar, humor mam zjebany i choć na poziomie świadomości potrafię sobie wszystko uporządkować, to w środku moje poczucie własnej wartości spadło.
Przy okazji sytuacja pokazuje, że panna jest 'inna niż wszystkie' Zmierzam do tego, że w wieku 30-paru lat baba zwykle szuka misia z kasą, a ten typ jest gołodupcem bez perspektyw na lepsze zarobki. Mieszka z rodzicami, podobnie jak ona, tylko ona w mieście, a on na zadupiu oddalonym o 30km od centrum. To chyba dodatkowo mnie dobija. Jakby sobie znalazła przystojnego milionera to przynajmniej miałbym poczucie, że przegrałem z lepszym czy jak by to nazwać. A tak to mam poczucie, jakbym dostał wpierdol od jakiegoś totalnego lamusa. Pocieszam się jedynie, że gość wyższy ode mnie, choć ja na tym polu też nie bieduję (187 cm).
Piszę głównie żeby wyrzucić to z siebie, ale wszelkie pomysły jak się ogarnąć chętnie wypróbuję.