Skocz do zawartości

Subiektywny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    83
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Subiektywny

  1. Postaram się napisać krótko i w miarę możliwości trzymać się tematu. Chcąc nie chcąc wypowiedź będzie subiektywna - bo dotyczy tego co sam zaobserwowałem. W dużym uproszczeniu - kobiety są przychylne męskim pasjom pod warunkiem, że przynoszą dochód. Np. kolekcjonowanie czegoś z jednoczesnym sprzedawaniem tak, by bilans finansowy był na +. Kobieta toleruje inne pasje wyłącznie kiedy musi - na początku znajomości z potencjalnym kandydatem na przyszłego małżonka (zniesie prawie wszystko - ale generalnie, do ślubu), bądź wtedy gdy wynika to z kalkulacji i status quo (mam już swoje lata, piersi mi oklapły, szanse na kolejnego samca na stałe niewielkie więc niech już jedzie w cholerę na te przysłowiowe 'ryby'). Każda męska pasja, szczególnie pozadomowa, która zabiera czas i odwraca uwagę od kobiety i rodziny traktowana jest jako zagrożenie. Mniejsze lub większe ale zagrożenie. Plus etykietowana jako dziwaczność, niedorzeczność, dziecinność, głupota tudzież marnotrawienie czasu. Co do kobiecych pasji. Znam może ze dwie czy trzy kobiety, co do których mógłbym napisać, że żyją jakąś pasją. Tak prawdziwie i namacalnie. Reszta (a jest ich dość sporo) niczym się nie wyróżnia. Można odnieść wrażenie, uzasadnione lub nie, że skoncentrowane są na utrzymywaniu więzi towarzyskich, pielęgnowaniu własnej urody i dbaniu o wygląd oraz szeroko pojętymi czynnościami z zakresu spraw damsko-męskich. Obserwacja subiektywna więc dowodów jako takich nie mam, ot to co zaobserwowałem przez pół życia (i ostatnią świadomą dekadę) na własne oczy. PS. Jeszcze ciekawostka. Dla potencjalnego, dobrze rokującego partnera życiowego (rodzina, dzieci, małżeństwo) rzesza kobiet jest w stanie wykazać się zdolnościami kameleona. Gość zajmuje się wspinaczką - ona zaczną również, żeglarstwem - zje pół żagla ale też będzie pływać, gość ma świra na temat orientu - będzie przebierać się za gejszę i kuchnię azjatycką opanuje na tyle na ile tylko będzie mogła. Oczywiście do pewnego czasu Bo później już do niczego nie będzie się poczuwała i taki też będzie jej stosunek do związku Ale to już po małżeństwie, uzyskaniu poczucia odpowiedniego komfortu i stabilizacji... PS. II. Od powyżej reguły na pewno zdarzają się kobiece wyjątki. Ale jak to wyjątki - niezbyt często i natknąć się na taką panią to trochę tak jak odnaleźć igłę w stosgu siana. S.
  2. Witaj, Czytaj, chłoń wiedzę, ucz się, wyciągaj wnioski i ... wdrażaj w życie S.
  3. Logistycznie najbliżej mam do miejsc gdzie ćwiczą Viet Boxing/Viet Vo Dao i druga miejscówka - MMA. Dryndnąłem, umówiłem się na spotkania, zobaczymy co zaoferują i na ile ocenią potencjalne predyspozycje. Napiszę później co i jak. S.
  4. Ciekawostka. Dzień urodzin. Siedzę w restauracji, jem bodajże śniadanie. Humor dopisuje, ładny dzień. Wieje lekko od morza, niebo czyste... Nagle zauważam młodą kobietę dwa stoliki dalej, siedzi z równie młodym mężczyzną. Widać para. Smagła, opalona, średniej długości czarne włosy. Ładna i atrakcyjna. Włoszka, może Greczynka... Ten klimat urody. Nagle dziewczyna odwraca się a na jej karku widzę tatuaż. Czarny, dwa wyrazy. Wytężam wzrok... Zapisany ciemnymi zawijasami. Znane mi słowa. Memento mori Uśmiecham się a po chwili nachodzi mnie refleksja. Cóż za kosmiczy zbieg okoliczności, wręcz prawie niebywały. W dniu urodzin, atrakcyjna młoda kobieta symbolizująca życie i witalność swoim tatuażem przypomina mi o końcu. Kosmos... Uśmiech powoli wygasa ustępując miejsca pewnej refleksji. Swoją drogą myślałem, że takie dziwne rzeczy to zdarzają się wyłącznie w scenariuszu filmowym lub na kartach książek. A tu proszę. Przez moment porwała mnie szalona myśl by podejść, uśmiechnąć się, przestawić po angielsku jako właściciel instagramowego konta zbierającego zdjęcia najciekawszych tatuaży z całego świata i zapytać o pozwolenie na pstryknięcie komórką tego tatuażu. Dodatkowo wziąłbym z sobą córkę, facet trzymający za rękę małą dziewczynką z automatu traktowany jest mniej podejrzliwie niż samotny natręt. Miałbym zdjęcie na swoistą ... pamiątkę. Ale siedziałem z całą rodziną, mój pomysł nie spotkałby się z aprobatą. Ot taka historia o przedziwnym i dość nieprawdopodobnym zbiegu okoliczności. S.
  5. Assasyn, ja bym raczej powiedział że z biegiem lat to wspomnenia budzą cierpienie. Opiszę pokrótce dlaczego. Wspomnienia zapamiętujemy subiektywnie, na dodatek najczęściej zapominamy o negatywnych sprawach i pamiętamy tylko te miłe, pozytywne. Co więcej - nawet niemiłe po latach nabierają bardziej pozytywnego wydźwięku. Później porównujemy nasze wspomnienia 'jak było' z tym jak teraz jest i dochodzimy do wniosku, że kiedyś było fajnie a teraz jest kijowo. Stąd też to powiadzenie o 'starych, dobrych czasach'. Za jakieś 20 lat doznasz tego samego, bo to uniwersalna przypadłość A oczekiwania to taki mentalny cukierek - słodzik. Jest tak sobie czy też byle jak więc słodzimy sobie rojąc w głowie, że w przyszłości to będzie hohohoho. Schudniemy (nabierzemy masy), zostaniemy duszą towarzystwa, zarobimy górę pieniędzy itd itp.
  6. Najlepszym przykładem na nierówność w polskim prawie bankowym są dwie kwestie: poddanie się rygorowi egzekucji oraz wystawienie przez bank bankowego tytułu wykonawczego. Bierzesz 50 tys kredytu, bank wymaga poddanie się egzekucji do kwoty 2-3 większej. Później wystawia papier (bankowy tytuł egzekucyjny), że jesteś mu winien tyle to a tyle. Papier idzie do sądu, sąd ma obowiązek rozpatrzyć w ciągu trzech dni i nie wolno sądowi niczego badać poza tym co napisał bank, formą papierka oraz tym, czy podpisano rygor egzekucji. I bum! Nadaje klauzulę wykonalności (bez udziału dłużnika-klienta banku!) do maksymalnej kwoty egzekucji (wielkorotność wziętego kredytu czy pożyczki). A o wszystkim człowiek dowiaduje się, gdy puka do jego drzwi komornik. Nierówność podmiotów straszna, bank jest cholernie mocno uprzywilejowany. Ale cóż, kto ma środki ten ma lobbing ...
  7. Subiektywny

    Karuzela

    Jest też wesja hardcore. Możesz podczas rozmowy z panna nagle robić bolesne miny i grymasy - pewnie zapyta o co chodzi. Wtedy napomknij mimochodem, że masz grzybicze zapalenie skóry na udach a nowa maść, którą się właśnie nasmarowałeś piecze jak diabli. Co gorsza robią Ci się owrzodzenia i sączy się z nich ropa. Odpuszczenie przez panne murowane
  8. Subiektywny

    Karuzela

    Udaj zarobionego po uszy pracą, z reguły działa - do tego staraj się zejść jej z oczu. Plus mimo wszystko bądź miły, po co panna ma nawymyślać jakies wyssane z palca historie. Nie muszę Ci tłumaczyć, że to towarzystwo inteligencją raczej nie grzeszy i jedzie w życiu na prostych schematach (ponoć myślenie boli i zalęgają się od tego robale). W konflikcie Ty-ona - na mur beton staną za nią i za spawę 'chonorofom' uznają obić Cię tu i tam. Nawet nie analizując czy to co panna mówi to prawda czy fałsz.
  9. Subiektywny

    Karuzela

    Wroński, Chwilowo wena mnie opuściła więc napiszę jednym zdaniem - stawiam 70 do 30, nawet 75 do 25 że dalsze zacieśnianie znajomości celem potencjalnej wymiany płynów ustrojowych może przynieść Ci nieciekawe efekty w przyszłości. Twoja okolica, Twoi sąsiedzi - na dodatek patole i kibole. Pytanie zasadnicze - czego chce od Ciebie ta dziewczyna (poza 'zauroczeniem') ? A może ona już jest we wczesnej ciąży a matołek-kibolek nie rokuje pozytywnie na przyszłość więc szuka kogoś, kto rokuje bardziej? Zrobisz jak będziesz uważał Podwoziłem kiedyś, za bardzo młodych lat, sportowym autem pewną Jolę. Raz się zatrzymałem, wsiadła, podwiozłem, zabawiłem rozmową. Potem drugi, trzeci itd itd. Ładna, śliczna, długonoga czarnula pachnąca bzem (do dziś pamiętam!). Rodzina patologiczna z byłego PGRu, jak w końcu podjechałem pod nią do domu - pół bloku wyległo obejrzeć mnie i samochód. Spacer tu, spacer tam itd. Tknąć po męsku - nie tknąłem, ot taką romantyczną pipą byłem. Potem się okazało, że była z gościem-patolem i zaciążyła, ja zaczynałem podwozić ją na początku ciąży. Widać bardziej pasowałem do wychowywania dziecka niż ten ktoś... Potem dzwoniła jeszcze parę razy ale urwałem kontakt definitywnie. Ta miła (bo panna ładna) i pouczająca (mechanizm łapania ojca) historia do dziś tkwi w mojej pamięci. A było to .... w roku 2001. S.
  10. Mam kilku przyjaciół od lat, dorosłych mężczyzn, ojców rodzin którzy od lat żyją albo ochłapami wspomnień wczesnej młodości (20+) albo urojonymi mrzonkami o czekającej ich cudownej przyszłości, która sama z siebie kopnie w drzwi ich mieszkań, wparuje i krzyknie 'tadam! jestem!'. A potem zakrząta się i w magiczny sposób wystrzeli poziom ich życie pod niebiosa Teraźniejszość zawsze zdaje się ich przerastać. Zawsze jest byle jakie, zawsze ciągnie się jako pasmo udręk i syzyfowych prac do wykonania. Smutne. Sam z resztą, co tu ukrywać, łapie się czasem na zakopywaniu w nostalgicznych klimatach rodem z lat 90tych gdy miałem te dwadzieścia parę lat, mnóstwo wolnego czasu i puste kieszenie a dwie dyskietki z nowymi grami i trzy piwa z plecaku na ognisku z kolegami bawiły bardziej niż obecnie wypasiona konsola i drogie drinki w modnym klubie
  11. @Saint, i to jest prawdziwe doznawanie życia, kwintesencja zakotwiczenia w teraźniejszości.
  12. Subiektywny

    Tu i Teraz

    Wpis poczyniony na podstawie dłuższych, osobistych obserwacji TU i TERAZ Bo nie ma innego miejsca i innego czasu niż te, w którch aktualnie przebywasz i działasz. Cała reszta jest albo umownie pojętą przyszłością bądź bliższym lub dalszym czasem przeszłym. Pojęcie tej jakże prostej i oczywistej rzeczy oraz wdrożenie jej w swoje życie wydaje się przerastać miażdżąca większość ludzi, z piszącym te słowa na czele. Obserwuje to od dawna jednak dopiero od stosunkowo niedługiego okresu czasu zdaję sobie sprawę, jak bardzo destrukcyjnie wpływa na nas lekceważenie i nie branie pod uwagę tej zasady. Otaczające mnie osoby wydają się 'żyć' permanentnie wspomnieniami przeszłości lub wymyślonymi projekcjami przyszłości. Nigdy, ale to nigdy czasem teraźniejszym - jedyną realną, namacalną rzeczywistością, którą mamy. Ba! Wręcz obsesyjnie uciekają od teraźniejszości, od tego co robią tu i teraz. Czas teraźniejszy, czas w którym aktualnie żyjemy i funkcjonujemy wydaje się być traktowany jedynie jako swoisty metaforyczny most spinający zaszłą przeszłość z mającą nadejść przyszłością. Nieistotny. Ulotny. Nie wart zainteresowania i skupienia się nad nim. Jest to egzystencja w swoistym niebycie, stanie zawieszenia i oczekiwania. Myślimy o przeszłości, o zdarzeniach które miały już miejsce i one definiują nas takimi, jakimi jesteśmy. Jednocześnie cały czas snujemy projekcje na przyszłość, tą bliższą i tą dalszą. Przyszłość która, a jakże, ma być lepsza. A tu i teraz ? Chwila w której aktualnie przebywamy. Miejsce w którym się znajdujemy. Rzeczy które widzimy, zapach których doznajemy. Muśnięcie wiatru na twarzy czy kropla deszczu uderzająca w głowę. Prawie nigdy, ale to nigdy nie koncentrujemy się na nich, nie nadajemy im prawdziwej wartości. Nie doznajemy ich w 100% ! Przemyka nam gdzieś przez palce. A to jest jedyne życie jakie mamy, tak naprawdę nie ma nic poza nim! Reszta to ułuda umysłu, zniekształcony poprzez subiektywne zapamiętywanie obraz przeszłych wydarzeń i życzeniowe projekcje naszego własnego, rozedrganego emocjonalnie ego będące pobożnym chciejstwem co do przyszłości. Odejście od tyranii nawyku myślenia w kategorii było i będzie a skupienie się w swej aktywności życiowej na tu i teraz wydaje się być pierwszym, niezbędnym krokiem do poznania samego siebie. Drobnym ruchem naprzód w drodze ku osiągnięciu swoistego poczucia mentalnej wolności i niezależności. Czy żyjesz Tu i Teraz ?
  13. Dla mnie FB ma wyłącznie jeden plus - wiem co się dzieje u przyjaciół z drugiej strony Polski, z którymi widuje się raz, dwa razy w roku. O jakimś wydarzeniu można się dowiedzieć, czasami jakaś ciekawostka wpadnie - to plusy. Minus jest taki, że trzeba mieć dyscyplinę wewnętrzną i kontrolę nad tym co się zamieszcza. Ale to jak w życiu. Z resztą zauważam, że facebook/pejsbook zaczyna powoli wymierać, ludzie mało co piszą i zamieszczają. Widać interes się zaczyna zwijać. S.
  14. Panowie, Dzięki za wpisy i opinie, na pewno wezmę je pod rozwagę. "Wyposażenia" nie chcę z sobą nosić, 'niemiłe' sytuacje zdarzają mi się statystycznie raz na dekadę - po prostu ich nie szukam ani nie prowokuję. Ta która była, choć zakończyła się na niczym, przypomniała mi o własnych brakach i konieczności ich uzupełnienia. Nieprzespaną z nerwów noc przemilczę, z resztą na taką reakcję nałożyło się również kilka innych czynników. Mniejsza o to. Kwestia wieku na razie wydaje mi się drugorzędna, odpukać nie narzekam na nic, kondycja równie dobra i co najważniejsze - chce się głowie. A dokąd 'się chce' dotąd wiem, że i góry można symbolicznie przenosić S.
  15. Saint, TT to straszliwa broń, wolałbym już dostać z 9x19 parabellum niż z tetetki. Mówisz boks tajski? Wezmę pod uwagę S.
  16. Panowie, Pewne niezbyt miłe psychicznie wydarzenie spowodowało, że podjąłem dezycję o rozpoczęciu treningu walki wręcz. Po co mi to? By mieć pewność, że w razie skrajnej konieczności, gdyby taka wystąpiła, jestem w stanie zmierzyć się wręcz nie w chaotycznej 'nawalance' z mojej strony ale z walką opartą na wyuczonej technice, skuteczną i odruchową. Z uderzeniami precyzyjnymi, celowymi - takimi by szybko i sprawnie zakończyć niechcianą sprawę. Poza tym wzmocnienie 'ducha fightera' też się przyda. Krótko o potencjale fizycznym - 185 wzrostu, 90-95kg wagi, silna budowa ciała, silna klatka piersiowa. Co polecacie? Krav Magę? Sambo? Bas-3? Szukam czegoś co pozwoli na szybkie, racjonalne obezwładnienie przeciwnika tak, aby 'odechciało mu się chcieć' w potencjalnej walce ulicznej. Efektowne ciosy karate, akrobatyczne matrixowskie wykopy i tym podobne rzeczy raczej odpadają, bo cyrkowcem-akrobatą nie jestem. Za wszelkie sugestie i uwagi będę wdzięczny. S.
  17. Bardzo istotny element, którego nie zapisałem w pierwszym poście. Padł on już w wypowiedzi Maestra - kwestie finansowe. Dotyczą związków małżeńskich i sytuacji, gdy dwoje dorosłych, pracujących ludzi mieszka pod jednym dachem. Kobieta zaczyna 'ukrywać' swoje dochody. Co zarobi - chomikuje na 'tajne' konto. Jak może tak uchyla się od współfinansowania wspólnego życia. We własnej wcześniejszej praktyce kilkukrotnie spotkałem się z takim zachowaniem, szczególnie jeśli kobieta zarabia w miarę sensowne pieniądze. Jako człowiek nie dziwię się takiemu zachowaniu, jako mężczyzna - widzę w tym sygnał przygotowań do opuszczenia związku. S.
  18. Panowie, dzięki za wpisy. Jednocześnie przypominam dla zasady - piszemy O REAKCJACH ZE STRONY KOBIETY I JEJ ZACHOWANIU W TYM OKRESIE ORAZ JAK JE POPRAWNIE ZIDENTYFIKOWAĆ I ODCZYTAĆ. Trzymamy się tematu, nie odjeżdzamy S.
  19. Panowie, Brakuje mi tu takiego kolektywnego, zbiorczego podsumowania naszych własnych doświadczeń ze związków, sformalizowanych i nie, bardzo istotnej kwestii i momentu. Momentu w którym kobieta, będąc jeszcze z nami, zaczyna psychologicznie 'dryfować' ku kolejnemu partnerowi. Symptom początku końca. Moment o tyle istotny, że w tym czasie mamy jeszcze (teoretycznie) jakieś atuty w ręku - możemy bądź świadomie podziękować za wspólną relację bądź wdrożyć 'plan naprawczy' w szerokim spektrum (jeden uzna, że musi się zmienić, drugi uzna że czas przylać kobiecie by nabrała szacunku - metody pomijam bo nie są one rematem tego wpisu). Jakie są powtarzające się cechy wspólne 'dryfowania kobiety' ? Chodzi o to, by je rozpoznać w miarę szybko i móc zareagować tak czy inaczej. Bo zbyt często widzę, że mężczyźni nie potrafią wyłapać tych, czasami subtelnych zmian w zachowaniu, i budzą się z przysłowiową ręką w nocniku. Zaczne od swoich doświadczeń, tego co zaobserwowałem w swoich wcześniejszych niesformalizowany związkach damsko-męskich i z obserwacji układów przyjaciół i rodziny. Są to: - oziębienie uczuciowości w związku bądź, paradoksalnie, nagłe 'rozbuchanie' żaru (element uśpienia czujności bądź działania, w drugim przypadku, wynikające z wyrzutów sumienia kobiety). - zawsze, ale to zawsze powoli zanika i ubożeje kwestia seksualna. - w wypowiedziach kobiety pojawia się nagle, jak sie 'zapomni' element zafascynowania jakimś człowiekiem. Oczywiście zafascynowanie to i podziw dotyczny np. tematów zawodowych, profesjonalnych (wiesz, wybitny specjalista...). - kobieta zaczyna jakby żyć 'życiem obok'. Nie opowiada o swoich działaniach, planach, odczuciach np, związanych z wykonywaną pracą. Jeśli mówi - to pyta o ciebie, kwestie swoje zbywa kilkoma zdawkowymi zdaniami. - klasyczna zmiana zachowania. Dotąd chodziła na miasto w przysłowiowych bawełanianych dresach a tu nagle szpilki, koronki i godzina przed lustrem. Ale to jest tak czytelne, że właściwie występuje już na samym końcu. Poprosiłbym o dorzucenie przez Was kolejnych zaobserwowanych symptomów 'dryfowania ku temu trzeciemu'. Kwestia bardzo ważna, bo można wówczas podjąć świadomą decyzję czy coś robimy jeszcze ze związkiem czy dajemy sobie totalny spokój. A łożyć i inwestować, być tą 'pierwszą gałęzią' podczas gdy kobieta właśnie już chwyta 'drugą' to bardzo kiepski interes. Emocjonalnie i ekonomicznie. Pozdrawiam, S.
  20. Swoją drogą Pokorna, już sam tytuł Twojego wpisu jest intrygujący. Jesień średniowiecza. Schyłek. Schyłek czegoś dogmatycznego, scholastycznego. Raczej mającego ciemny PR. I kierowanego tudzież reprezentowanego przez ... mężczyzn Intrygujące. I bardzo ... obrazowe. S.
  21. Pokorna, Sporo tego, nie mam niestety czasu odpisać. Ale nawiążę później do tego co napisałaś. Teraz napisze w telegraficznym skrócie - owszem, głowa ustala, ale kto kręci ową głową? S.
  22. Motto Chcesz zmienić świat? Zacznij od siebie Rozdział I Pewne rzeczy w życiu można tylko dostać. O większości rzeczy wydarzających się w związku damsko-męskim decyduje, czy tego chcesz czy nie, kobieta. Zaraz, zaraz, ale jak to? Bo pewnie, niejako z automatu nasuwa Ci się Drogi Czytelniku taka myśl będąca niczym innym jak sprzeciwem. Bo przecież to Ty działasz, Ty inicjujesz, Ty się starasz... I tak dalej, i tak dalej. Owszem, kto jednak daje ostateczne przyzwolenie na stworzenie związku? Kto daje zielone światło do otwarcia sypialni? No właśnie, Drogi Czytelniku - kobieta. Cała sztuka po Twojej stronie polega na tym, abyś tak umiejętnie postępował by decyzje podejmowane przez kobietę były zgodne z Twoimi oczekiwaniami. Wpływ ten jest wielotorowy i obejmuje całe spektrum Twojego działania, słów, zachowań niewerbalnych oraz, co często umyka, odpowiedniej postawy która daje kobiecie sygnały do podjęcia działania na Twoją korzyść, postawy zarówno pozytywnej jak i, co było dla mnie największym zaskoczeniem i odkryciem - negatywnej. Rozwinięcie tej fundamentalnej zasady postaram się zamieścić w pozostałych punktach. Tym niemniej bądź świadomy, że nie o wszystkim decydujesz bezpośrednio Ty. Nie Ty wybierasz kobietę. Sprawiasz, że zostajesz przez nią wybrany. Zdziwiony? Pewnie zdziwienie tym większe im mniej wiosen liczy sobie Twoja egzystencja na tym łez padole. Żadna tajemnica - możesz stawać na uszach i wyśpiewywać włoskie, romantyczne serenady pod oknem wybranki. Bombardować koszami róż i pudełkami szwajcarskich czekoladek, rujnować budżet kolacjami w najdroższych restauracjach i ... nic. Bo to nie Ty wybierasz! Możesz co najwyżej sprawić, byś został wybrany. Decyzja, ponownie, leży w rękach kobiety. I tylko kobiety! I tu również cała sztuka polega na umiejętnym zaprezentowaniu się, swoich możliwości obecnych (oraz co niezwykle istotne - potencjalnie przyszłych), oczarować charakterem, obyciem i setką innych, branych przez kobietę czynników. Paradoksalnie wysokie wynagrodzenie, odpowiednie stanowisko i drogi samochód nie działają na długą metę - ba, stawiając wyłącznie na kwestie materialne - kopiesz sobie męski grób nieświadomie przyciągając materialistki o mentalności pasożyta. Nie mówię, że zasoby te się nie liczą, bo mają swoją wagę ale przy stworzeniu zdrowej, zbilansowanej i harmonicznej więzi z kobietą - są zaledwie jednym z wielu czynników. I co najzabawniejsze - nie najważniejszym. Świat należy do Wyjątkowych eksponujących Wartość, czy też taki jesteś ? A jakże! Jestem wyjątkowy! Cóż to za pytanie...? Jasne...taaak... Fakt, że należysz do gatunku homo sapiens, masz dwie ręce, dwie nogi, głowę a wypełniają Cię dobre intencje i poczciwe myśli - nie są niczym wyjątkowym, nie stanowią żadnej wartości samej w sobie! Zdziwiony? O własnej wyjątkowości i oryginalności jest głeboko przeświadczona cała reszta wielomiliardowej populacji Ziemi. O zaletach charakteru, o ostrości osądu i głębi umysłu tudzież wyjątkowo solidnych fundamentach moralnych i światopoglądowych. Bycie takim jak inni - to żadna wyjątkowość. Masz w sobie coś cennego dla innych ludzi? Coś czego poszukują? Coś unikalnego? Co sprawie, że jesteś cenny i chcą z Tobą przebywać? Że przyciągasz wręcz jak magnez? Jeśli w ciągu 3-4 sekund nie potrafisz podać klarownej odpowiedzi, wybacz, prawdopodobnie nie jesteś. Cechy wyjątkowości, o której piszę mają być cenne społecznie, towarzysko, charakterologicznie. Zdradzę Ci tajemnicę, tak naprawdę nie musisz być 'naj' - wystarczy umiejętnie sprawiać takie pozory, przy czym nie warto 'udawać' kogoś, kim się nie jest naprawdę - zapamietaj. To sztuczne, wymaga ulbrzymiego nakładu sił i skupienia woli, ponadto prawie zawsze sypie się po jakimś czasie jak domek z kart. Wyolbrzymiaj to, co w Tobie cenne, wyjątkowe. Eksponuj, nadawaj temu Wartość poprzez podkreślanie w y j ą t k o w o ś c i. Bądż sam dla siebie najskuteczniejszym pijarowcem. Kobieta, paradoskalnie, nie ceni Cię takim jakim jesteś naprawdę, ceni i pożąda swoje własne wyobrażenie o Tobie!. Spraw więc umiejętnie, by to kobiece wyobrażenie było jak najatrakcyjniejsze. Świat należy do Wyjątkowych prezentujących sobą Wartość. Poczciwych Sympatycznych Przeciętniaków (PSP) jest na pęczki. A to, czego jest w nadmiarze i jest dostępne, ot tak, na wyciągnięcie ręki - nigdy nie jest w cenie. Tak było, tak jest i tak będzie. Zawsze. Na wieki wieków, amen. Przepraszam? Coś mówiłeś? Że cisi i pokorni? Że dla nich Królestwo Niebieskie? Że im pisana niebiańska przyszłość? Przyjacielu, zejdź na ziemię. Tu, na tym uroczym łez padole wartość mają inne waluty, o których napiszę poniżej. Cisza i pokora, jakkolwiek mające swoje plusy od czasu do czasu, do nich akurat nie należą. O najwartościowszej i najbardziej śmieciowej walucie świata Dolary? Może euro albo funty sztrlingi? Franki? Czy błyszczące niczym zachodzące słońce w sierpniu złote krugerandy? Nie, Drogi Czytelniku, nie będziemy tu roztrząsać wzajemnych kursów walut i tego, co sobie możemy dzięki nim zakupić a czego nie. Skupimy się na czymś, paradoksalnie, cenniejszych. Czymś co napędza ludzi, motywuje ich do działania i sprawia, że chcą być dla Ciebie tacy, jakimi chcesz ich widzieć Ty. Waluta ta jest niematerialna, nie dotkniesz jej. Nie powąchasz. Nie schowasz do portfela ani nie wpłacisz na konto bankowe, pewnie i tak licho oprocentowane. To waluta, zapamiętaj to bardzo dobrze - wręcz wkuj w swoją pamięć, niezwykle cenna dla kobiety. Zawsze mile widziana. Zawsze wartościowa. Zawsze wzbudzająca chęć bycia miłą i czynienia dobrze osobie, która ją ofiarowuje. O czym przebąkujesz? Śmiało, nie szepcz - powiedz głośno... Że miłość? Och, do rozdziału 'Nieracjonale zachowania i przemijające w czasie uniesienia' dojdziemy we właściwym czasie. Teraz jednak pozwól, Drogi Czytelniku, że przedstawię Ci to co ma najwyższą wartość. To Nadzieja. Ona motywuje. Ona sprawia, że się nam chce. Napędza niczym wysokooktanowe paliwo. Mężczyzna potrafiący umiejetnie racjonować kobiecie Nadzieję jest panem sytuacji. Rozdaje karty, przywiązuje do sobie. W magiczny sposób sprawie, że kobieta jest skłonna dać z siebie znacznie więcej niż w normalnej sytuacji. Tak Przyjacielu, Nadzieja jest najlepszą walutą w relacjach międzyludzkich. Szczególnie dla kobiet. Pamiętaj o tym zawsze i wszędzie. Teraz pozwól, że przedstawię Ci lustrzane odbicie Nadziei. Instrument który paraksolanie zubaża zarówno dającego jak i biorącego, co już samo w sobie jest logiczną sprzecznością. Tym instrumentem, jakże często branym zbyt poważnie przez ludzi jest... Wdzięczność. Skoro coś z siebie dałeś, liczysz na przejw wdzięczności. Nie otrzymując tego - czujesz się zawiedziony i sfrustrowany. Osoba, która coś od ciebie dostała również czuje się źle, bowiem podświadomie czuje że ciąży na niej obowiązek zrewanżowania się. Ty sfrustrowany, ona niezadowolona. Drogi Czytelniku, w układach z ludźmi, a z kobietami w szczególności, nigdy ale to przenigdy nie licz na Wdzięczność. Nigdy! W ten prosty sposób oszczędzisz sobie wielu nieprzyjemności. Sam zachodzę w głowę jak wiele osób inwestuje we wdzieczność i dziwi się, że ta inwestycja przynosi wyłącznie straty. Zapamiętaj dobrze te dwie waluty i naucz się, jak je wykorzystywać. C.D.N.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.