Skocz do zawartości

Subiektywny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    83
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Subiektywny

  1. Lekki problem jest w tym Ambroży, że gro znajomości 'męskich' które zawarłem ostatnimi laty to, nie da się ukryć, znajomości powierzchowne. Coś w tym jest, że takie głębokie, często przyjacielskie więzy to czasy dzieciństwa czy młodzieńcze. Obecnie niezmiernie rzadko spotykam gości, z którymi człowiek od razu łapie wspólną falę. Cośtam parę lat temu próbowałem z około 10 lat młodszym towarzystwem części mojej rodziny ale to nie było to. Nie zazębiało się, nie było naturalnego bluesa. Płytkie jakieś były to relacje i zdechły szybko śmiercią naturalną. S.
  2. ... że przyjaciele czy bliscy koledzy od wielu, wielu lat z którymi się spotykasz, wyskakujesz na miasto czy imprezujesz w domu - zabetonowali się mentalnie kilka lat temu i tkwią w pewnym etapie rozwoju, który już przeskoczyłeś. I to uczucie, gdy próbujesz delikatnie poruszać z nimi kwestie dotyczące Matrixa, psychologiczno-społecznych uwarunkowań relacji damsko-męskich, rzeczy o których piszemy to na forum a w reakcji zwrotnej dostajesz niezrozumienie, delikatną szyderę lub pokiwanie głową na odpierdol i szybką zmianę tematu. Że łapiesz się na tym, że tak do końca nie chce Ci się z nimi spotykać - bo po raz enty skończy się na otworzonej butelce/butelkach oraz pierdyliardowym wałkowaniu tych samych tematów od lat. X z Y pokłóca się o politykę, Z zacznie marzyć o babkach a F wpadnie w potrzebę pijackiego bratania się. No ileż razy można to samo, psia mać. A gdy próbujesz namówić ich na zrobienie czegoś nowego, ruszenie się, wyskoczenie - napotykasz na przysłowiowy mur niemożności. Obiektywnej, subiektywnej i takiej wyssanej z palca. Bo się nie chce #ruszyć_dupy. Bo w większości już zaobrączkowani lub w stałych związkach i nie czują potrzeby rzucania się z pasją na życie, choćby po to by zachęcać swoją postawą dziewczynki do bliższego kontaktu. Siedli na zadkach i pleśnieją odcinając pożółkłe kupony od rzeczy, które robili 5-10 lat temu. To nie jest tak, że ich nie lubię. To nie jest tak, że ich nie cenię. Ale ostatnimi czasy jakoś ... S.
  3. Dlatego napisałem z przymrużeniem oka. Tak, jak dostaniesz solidnie w tyłek to zaczniesz doceniać to co masz. Bo ewidentnie nie doceniasz. S.
  4. Niczego nie żałuję. Wszystko co się wydarzyło - musiało się wydarzyć bym mógł być tu gdzie jestem, tu i teraz. Howgh!
  5. Dwa lata po studiach? Toś jeszcze młody szczaw Witaj.
  6. Pozwól, że odpowiem Ci z przymrużeniem oka. Strzelam z pistoletu czarnoprochopwego. Średnio - więc potrzebuje treningu. Kaliber 9mm czyli 0.36. Z długiej broni strzelam wyśmienicie. Nie czujesz sensu życia? Nic Ci się nie chce? Zapraszam do mnie na strzelnice - będziesz uciekał zygazakami a ja starał trafić w Ciebie ołowianą kulką. Jeden strzał na minutę, bo tyle zajmuje mi bezpieczne i niespieszne załadowanie pistoletu. Uwierz mi mój bardzo młodziutki Kolego, że po dziesiątym strzale, który chybi Twoich pleców błyskawicznie odnajdziesz sens życia i radość oraz energię w sobie do jego celebracji. Bły-ska-wicz-nie. Swoją drogą to przewrotność natury i jakieś ewidentne zakrzywienie czasoprzestrzeni, że najlepszy czas w życiu, czas w którym mamy najwięcej energii, siły życiowej, najlepiej regeneruje nam się organizm, jesteśmy młodzi i pełni żywotności - często trwonimi na pseudoegzystencjonalne rozkminki rodem z kanału Romance TV i autoblokadę. A własnego potencjału nie wykorzystujemy nawet w marnych 25%. Ech durna ta młodość, oj durna jak cholera ! S.
  7. Trenuję tą lepszą pamięć do twarzy bo przydaje mi się w 'procesie' o kórym pisze w dziale samodoskonalenie. Po pierwsze staram się wyłapać jakąś cechę charakterystyczną - element fryzury, cechy charakterystyczne twarzy, jej szerokość, figurę osoby - tak by zapamiętać połączenie elementów. itd. Wydaje mi się że następuje poprawa. No bo jak to - być miłym dla kobiety, produkować się a następnego dnia jej nie poznać - oj przypał I pierwsze działania idzie psu na budę Jest progres. Jest nieźle. Generalnie - dużo się dzieje wewnętrznie u mnie tej wiosny, naprawdę dużo Na plus + S.
  8. Subiektywny

    Ori and the Blind Forest

    Piękna grafa, taka superplastyczno-fantazyjna. Uwielbiam takie, ale ja starym kompowym oldskulowcem jestem Znacznie bardziej cenię dobry pomysł i oryginalną oprawę graficzną nad ultrarealistyczną grafę. To już prawie 30 lat jak zacząłem łamać dżoje i stukać w klawiaturę...
  9. Pokorna, Jeśli jest młoda, a wychodzi z wątku że tak, to jest to prawdopodobnie kwestia czasu i odpowiedniej praktyki. I tyle. S.
  10. Nad temperamentem można lekko popracować, pomijam przypadki beznadziejne. Owszem, również podpisuję się pod tym, że pewien poziom temperamentu ma się wrodzony i basta. Więc z totalnej kłody nie da się zrobić 100% diablicy (lobotomia jest zakazana). Jednak popracować nad ulepszeniami - można! I można osiągnąć pewien progres w tym zakresie, oczywiscie wymaga to pracy oraz odrzucenia zasiedziałych nawyków. Nawet cicha myszka jest w stanie przy własnej pracy nad przełamywaniem zahamowań oraz rozsądnym ukierunkowaniem przez partnera - zamienić się w małą, figlarną myszkę. A to już jest coś S.
  11. Milion peelenów. 1/4 gotówki od razu przeznaczam na dobroczynność, za drugie 1/4 zakładam fundację świadczącą pomoc potrzebującym - słabszym. Pierwsza myśl - pomoc dzieciom, szczegóły byłyby do ustalenia. Pozostałą 1/2 lokuję z przeznaczeniem za zapewnienie wychowania/edukacji własnych dzieci. Zero wydatków na konsumpcję, żadne wycieczki dookoła świata czy kupno och-ach samochodu przy którym będę drżał na myśl, że mi go zarysują na parkingu. Ja kasy nie potrzebuję, mam głowę i dwie ręce - potrafię ją zarobić, co za tym idzie nie fetyszyzuje 'zdobycznego myliona'. Poza tym jedynka i pięć zer to wcale a wcale nie tak dużo... Partnerka-tranzol. Obecnie-nie dotyczy. Ale popuściwszy wodze fantazji - na początku szok+niedowierzanie, chwilę później ubaw po pachy. Uwielbiam śmiać się z samego siebie i własnej, okolicznościowej głupoty. Dla zaufanych przyjaciół, którzy weszli już na pewien etap rozwoju - byłaby super opowieść przy butelce czy cygarze do wspólnego pośmiania. Ale wyłącznie dla przyjaciół na pewnym poziomie. Bo oni podeszli by do tego równie 'na miękko'. Reszcie nie pisnąłbym ani słowa, mogliby to źle odebrać i wybitnie źle zinterpretować. A potem ciągnąłby się za cżłowiekiem taki kiepski, na dodatek jak znam życie przeinaczony fejm. co prawda generalnie mi to powiewa ale jak każdy rozsądny człowiek uważam, że takie 'cuś' nie jest mi do niczego potrzebne. S.
  12. Saint, Racja, już kiedyś dawno temu napisałem że węglowodany to mój wróg nr 1. Białe pieczywo, chleb, makarony, cukier (również ten w gazowanych napojach i sokach). Od dziś - minimum węgli tj. tyle co w porannym jogurcie greckim 400-440 gram na śniadanie (alternatywa - dwie dość cienkie kromki chleba żytniego razowego) + tyle co wbije się węgli na obiad z warzyw na parze (mieszkanka mrożona 450g + dołożone brokuły i papryka czerwona). Dziś też idę potruchtać i pointerwałować, pewnie koło 18ej-19ej, wcześniej nie mam szans. I ponownie skończę kilometrem z ultra napięciem mięśni brzucha i ruchami a'la kosmonatura z ISS. Daje sobie czas do końca maja. Liczę na -5kg, to rozsądne założenie, plus mocne optyczne wyszczuplenie sylwetki - często przy bieganiu na początku zauważałem że waga z zasady 'drgnie mało w dół' ale ewidentnie dotychczasowe ciuchy robię się delikatnie za duże - czyli następuje wyszczuplenie sylwetki. Więcej niż -5kg schodzić nie chcę, bo nie muszę. Jestem wysoki, mocno zbudowany w barkach i klatce piersiowej, nawet jak biorę garnitury to wszystkie od razu lecą do krawca bo jak pasują w klatce piersiowej to i tak trzeba je taliować w pasie bo są za szerokie. Swoją drogą Bytom czy Vistula/Lantier oferują w zasadzie tylko dwa rodzaje kroju garniturów: typowe A czyli od razu lecę do krawca je wyszczuplać w pasie bo z założenia są na faceta-beczkę czy faceta-prostokąt. Albo cholerne slimy czy ultra-cholerne super slimy a'la italiano, gdzie za cholerę nie mogę nic na siebie dopasować w barkach i klatce - bo wąskie i trzeszczą w szwach po założeniu. Ot idealny krój dla chłopaka-ołówka. Mniejsza o więszość, koniec offu. Później zdam relację jak poszło a w dalszym terminie - co tam wskazuje szklana waga zasilona dwiema bateriami AA. S.
  13. Jestem za 100% kontolą państwa nad procederem. A więc zapewnieniem opieki lekarskiej (obowiazkowej wraz z obowiązkowymi badaniami okresowymi), właściwych warunków swiadczenia usług (koniec z nadzorem półświatka nad tym biznesem) oraz opodatkowaniem, może być nawet ryczałt - im młodsza panna i ładniejsza tym ryczałt większy Jednym słowem - ucywilizowaniem procederu i zapewnieniem jasnych reguł. Tak czy inaczej - zamykanie oczu na sprawę i udawanie, że jej nie ma - bo najgorsze co można zrobić. Marihuana też powinna być legalna, sam nie palę bo mnie to nie rajcuje ale państwo powinno sprzedawać sprawdzony, w 100% pewny towar w aptekach a zyski powinny iść na dobra wspólne - szpitale, szkoły, drogi itd. Od razu dziura budżetowa zmniejszy się o 1/4. S.
  14. Wczoraj miałem zrobić dychę. Szło mi wyjątkowo opornie - za długa przerwa była. Więc zrobiłem siedem. Ale skoro siedem to po przetruchtaniu połowy stwierdziłem że w drugiej zafunduje sobie interwały. Takie po mniej-więcej 150-200 metrów. Na około 90% możliwości. Wyszło ich z 7-8-9, nie liczyłem dokładnie. Później ostatni kilometr biegłem wyjątkowo wolno ale z mocnym napięciem mięśni brzucha, przesadnymi ruchami ramionami (mięśnie klatki piersiowej) itd. Dobiegłem, wziąłem prysznic, pokręciłem się po domu, ogarnąłem dzieciarnię do kąpieli oraz łóżek i spokojnie poszedłem spać. Dziś ledwo się obudziłem, prawie nie usłuszałem budzika (twardy sen jak diabli! dawno tak nie spałem!). Ssanie w żoładku jak cholera już chwilę po przebudzeniu. Mięśnie skośne brzucha - wyraźnie wyczuwalne bo z lekka pieką. Gapię się w lustro w łazience i co widzę - zaczynają się z lekka zarysowywać mięśnie brzucha, no nieźle. Zjadłem lekkie śniadanie o 7ej, teraz jest 9:30 a już jestem głodny - wyraźnie ssie w żołądku. Znaczy się interwały musiały nieźle podkręcić metabolizm i zapotrzebowanie energetyczne. Podsumowując - interwały to jest to. Ale ze względu na ich obciążenie dla organizmu (oj czuje je, czuje...) - do mojego truchtania dołącze je maksymalnie dwa razy w tygodniu. A teraz śmieszna wisienka na torcie. Pięć lat temu, w trakcie jakiejść durnej diety Dukana kupiłem sobie spodnie-motywatorki. Motywatorki bo dwa rozmiary za małe - z 8-10cm mniej w pasie niż normalnie noszę. W trakcie diety wbijałem się w nie 'na styk' ale uśiąść-już było stach Jak uda mi się w tą wiosnę założyć te spodnie, a co więcej, normalnie w nich chodzić, siadać itd - uznam to za duży sukces. Daję sobie czas do końca maja, przy utrzymaniu regularności biegania i grania w squasha + ograniczenie węglowodanów oraz smażeniny na rzecz warzyw na parze i gotowanych mięs - wydaje się to być do zrobienia Spodnie-motywatorki... Heh
  15. Arox, spoko Z ową blondynką jak dotąd 'nie procesowałem'. Generalnie jej postawa mnie mocno zniechęcała do czegokolwiek, nie lubię takiej postawy u ludzi. To jeden z bonusów dobicia do pewnego wieku - mężczyzna odpuszcza sobie byle co a skupia się wyłącznie na tym co warto. Polecam - uczucie spokoju, ładu i poukładania w głowie - nie do opisania. I nie żartuje, tu czas działa wyłacznie na plus S.
  16. Nassi, rozumiem. Odebrałaś emocjonalnie bo wcześniej coś podobnego spotkało Ciebie. To również jak najbardziej rozumiem. Teraz to o czym wspomniałem we wcześniejszym poście dla wyjaśnienia - ja nie podrywam. Nie mam 'złych' zamiarów typu zaciągniecie do łóżka, rozkochanie, podżyrowanie kredytu czy pożyczenie gotówki na wieczne nieoddanie Trenuję swoje własne zdolności interpersonalne by się trochę przykurzyły, poza tym wymagają upgreadu. Więc sobie ćwiczę procesem. Tu pozwolę sobie zacytować - że ją ignoruje (żeby ją to zaintrygowało dlaczego) robi to, ponieważ ona była odporna na jego wdzięk. Nie, nie wdzięk. Zaciekawia mnie czemu z pozostałymi barmankami-kelnerkami można sobie naprawdę miło i z wdziękiem pogawędzić, ot na poziomie międzyludzkim - otworzyć na relację, a z ową blondynką nie. I tyle - podkreślę jeszcze raz - nie uwodzę To po prostu jeden z potencjalnych pomysłów na otworzenie jej na znajomość. I tyle. Aż tyle i tylko tyle. Drugoplanowych zamiarów nie mam. Mam nadzieję, że rzuciłem choć nikłą poswiatę kaganka na sprawę i wyjaśniłem co i jak. A co chcieli Ci przkazać owi panowie - skąd ja mogę wiedzieć, tak naprawdę trzeba by się było ich zapytać. Ja nie wiem a domyślać się nie zamierzam - zbyt duże pradopodobieństwo że ewentualne domysły nie będą miały nic wspólnego z rzeczywistością. Jak to domysły Pozdrawiam, S.
  17. Quizas, Głęboko, głęboko współczuję - i nie są to puste słowa. W ciągu kilku lat również odeszło wielu moich bliskich, bliskich nie tylko w znaczeniu 'rodzina' ale bliskich memu sercu. Tak, brakuje mi ich. W pełnym spekrtum znaczenia słowa 'brakuje'. Tak jest skonstruowana rzeczywistość, w której przyszło nam egzystować. Niby jesteśmy świadomi, że czas i upływ zdarzeń dotkną w końcu i naszych bliskich jednak zawsze spychamy to na abstrakcyjną, bliżej nie określoną przyszłość. Stąd też moment śmierci, nawet oczywisty logicznie, stanowi dla nas zaskoczenie. Znam tylko jedno lekarstwo. Pogodzenie się z faktem i czas. I świadomość, że żyliśmy dobrze z osobą, która odeszła. Że byliśmy dobrym dzieckiem, dobrym wnukiem, dobrym mężem czy przyjacielem. Że nasz ziemski obowiązek względem zmarłem osoby wypełnialiśmy jak należy. Trzymaj się. S.
  18. Brzydzić - zdecydowanie nie. Za to nieporządek i szybkie zbaczenie w koleiny offtopu w części 'męskiej' - o tak, zaraz by się pojawił większy chaos. Rozumiem intencję otworzenia rezerwatu ale jestem na nie. Zorganizuj im Marku kasyno w rezerwacie. Amerykańscy Indianie nawet nieźle z tego żyją S.
  19. Napiszę systemowo: Edukacja ma produkować drony społeczno-robocze i to robi. Jeśli ktoś ma prawdziwy potencjał do nauki lub rodzice przycisną go do czegoś więcej - może wybić się ponad to lub w przyszłości umieścić bliżej szczytu piramidy społecznej. Dodatkowy demotywator to propaganda kulturowo-medialna: promuje się bylajakość, totalną przeciętność, wizerunek spoko-kolesi i luz-lasencji, tumiwisizm. Równanie w dół. Już teraz wiem, że własnymi dziećmi będę musiał popracować nad wybiciem się ponad szkolno-medialne standarty. Pokierować nimi, pobudzić, inspirować. I w miarę możliwości, bo to ciężka i trudna praca, ograniczać ich kontakty ze spoko-kolesiami i luz-lasencjami egro równaniem w dół do przeciętności. Wyeliminować się nie da - ograniczyć (sprytnie i podstępnie, by się nie buntowały) - być może częściowo da. S.
  20. Brzytwa ma rację. Warto być czułym.Warto wrażliwym.Warto od czasu do czasu pozwalać by kierowała nami romantyczna część natury. Zdecydowanie niewarto okazywać słabość przy kobiecie - nawet tej pełnej jak najlepszych intencji. Kiedyś gdy byłem nastoletnim brzdącem mówili mi to starsi mężczyźni w rodzinie - wtedy kompletnie nie rozumiałem o co im chodzi i czemu mi tak trują. Teraz wiem.
  21. Dzień dobry Nassi, Pozwól że się zapytam - czy to aby dotyczy mojego wątku w dziale 'samokomplikacje nibydoskonalenia' ? Pytam się z ciekawości bo jakoś tak mi się skojarzyło. Jeśli nie - pytanie nie było. Jeśli tak - to później dopiszę co i jak, po co i dlaczego S.
  22. I tak, i siak Baca. Trochę do mnie, trochę ja do niej. A od czasu do czasu wypad gdzieś 'w Polskę czy świat'. Zasiedzieć by się nie zasiedziała, tak jak ja bym się nie zasiedział u niej - żadnych ciuchów, żadnych szczoteczek do zębów w łazience itd. Zawsze mile i ciepło witany gość ale - gość. Na prawach gościa. I jasny od początku wyartykułowany układ - zasady znane z góry, akceptowane przez obie strony. Wiem, że kobiety mają zainstalowane filtry dzięki którym słyszą wyłącznie to co chcą usłyszeć ale z mojej strony miałbym czyste jak łza niemowlaka sumienie - od początku jasno określam drugiej stronie co oferuję i co wymagam w zamian. Jasno określone granice prywatności obu stron. Zmiana umowy/układu - wyłącznie za porozumieniem stron. Próby szantażu i wymuszeń traktuję jako preludium do wypowiedzenia umowy i zmiany kontrahenta na młodszy blond model. Miłość i uczucia tak naprawdę wszystko pierniczą w zdrowym, racjonalno-kupieckim podejściu do życia, związku itd. Owszem, to cudownie jest się zakochać po uszy i każdemu tego życzę - dzięki temu jednostka staje się 'bardziej' człowiekiem - bo to wzbogaca o nowe doświadczenia. Ale na dłuższą metę - miłość komplikuje, zaślepia, sprawia że podejmujemu nieracjonalne zachowania i decyzje. Ja już się w życiu nakochałem, teraz czas na ciepłe, życzliwe ale kupieckie podejście rodem od Górali ze Wzgórz Golan. Aj waj! Alhe pahnie, co jah z teho będę mhiał, ależ czyh aby to dobhy inheressss... S.
  23. Osobiście uważam Rysiek, że masz układ w którym cena jaką wnosisz za 'dostęp' jest ok. Odpada całość 'niedogodności' związanych ze sformalizowanym związkiem małżeńskim i mieszkaniem pod jednym dachem. Dąsy, fochy, kiepskie dni, okresu posuchy i szukanie dziury w całym na siłę. Gdyby kiedyś doszło u mnie do podobnej sytuacji np. odpukać w przypadku rozwodu - absolutnie nie zamieszkam już ponownie na stałe z kobietą pod jednym dachem. Moje lokum, spędzam czas jak chcę, a gdy poznam jakąś interesującą kobietę na dłuższą znajomość - niech wpadnie rano czy wieczorem, możemy coś upichcić, coś porobić, pooglądać etc. Niech nawet wpadnie na weekend ale po tym wieczorze czy weekendzie - sio do siebie! Mocno obwarowałbym swoją przestrzeń prywatną i warczał po jej naruszeniu o czym kompletnie nie myślałem te 10 lat temu... A jak się którejś by nie podobało? Droga wolna, drzwi szeroko otwarte. Ano cóż, człowiek mądrzeje na stare lata S.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.