Skocz do zawartości

Subiektywny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    83
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Subiektywny

  1. Jako trzynastolatek polazłem z kumplami na Obcy-decydujące starcie do kina. Do pierwszego rzędu! Myśleliśmy, że to s-f Oglądaliśmy przez dłonie - patrzyliśmy przez szpary między palcami. Przez kolejny rok miałem traumę jak schodziłem do piwnicy po ziemniaki
  2. Brzytwa, hahahhahaha (bo faktycznie uchachałem się czytając Twój post) - ale ona faktycznie nie jest dla mnie atrakcyjna Nic jej mówić nie będę bo przecież, psia krew, nie zabiegam o nią. To element treningu jest, bardziej przedmiot niż podmiot Jak się uda ją 'otworzyć' to uznam że to takie osiągniecie nowego poziomu dla mnie. Nic więcej. Jej względy czy brak wzgledów, to czy się będzie uśmiechać czy nie - powiewa mi jak chorągiew bojowa Burbonów w trakce bitwy pod Rocroi. Hmmm. "Nie udawaj, wiem że taka nie jesteś" - trochę jak uderzenia w czuły, ciepły i drąży punkt w centrum kobiety Jesteś uczynna, miła, uduchowiona, dobroduszna, wspanała, pełna miłości, oddania, pasji. Po prostu czekasz na kogoś właściwego, kto to doceni i pozwoli ci być taką. Hah! Każda panna w duchu taka się czuje jednocześnie czując się niedocenianą pod tym względem. Traktuj grzeczną romantyczkę jak dziwkę a dziwkę jak grzeczną romantyczkę. Czyli wracając do jednego z poprzednich moich wpsiów - ZASKOCZ ją.
  3. Ad hoc nie przychodzi mi nic poza odwróceniem ról tj. niezabieganiem o jej uwagę w żaden sposób przy jednoczesnym stosownieu triady wobec jej koleżanek. Coś co teoretycznie miałyby dać jej do myślenia i włączyć pewne stricte kobiece mechanizmy (zaintrygowanie, zainteresowanie, wejście na ambicję, konieczność udowodnienia sobie i wszystkim dookoła własnej zarypistości etc). Takie mentalne programowanie do określonego zachowanie. Czyli twierdzisz Pikaczu, że pua-hamerykańskie negi są do bani dyni? Nie używałem więc i nie wiem. Rozumiem że przerabiałeś je i nie dały zadowalających rezultatów?
  4. Wiesz @Pikaczu, jestem w trakcie reinstalacji systemu operacyjnego na nowszy, zoptymalizowany kod zawierający liczne ficzery, których dotąd nie było Sam łapie się od czasu do czasu na swoistej 'dwoistości' myślenia. Cały czas obowiązują stare, nabyte przez ostatnie 20-25 lat schematy (stary system) a od czasu do czasu następują 'przebłyski' elementów tego nowego ulepszonego systemu nad którym pracuje. Czasem błysnie szybciej, czasem wolniej a czasem ledwo zaiskrzy i dupa blada. Dlatego zmiana to proces. Im dłużej potrwa, im mocniej potrenuje tym więcej starych elementów pójdzie sobie do diabła a na ich miejsce wskoczą nowe. Trzeba by było podejść z dwóch stron. Na pewno zniwelować jej wysoko zadarty nos poprzez 1)koncentrowanie się na jej koleżankach-barmankach i ostentacyjnie zwykłym traktowaniu jej (zaciekawienie jej - a dlaczego tak jest) 2) być może pojechaniu kiedyś 'przypadkiem w trakcie rozmowy' z lekkim negiem, ale kulturalnym, bo chamstwa nie znoszę np. zauważyłem, że ma pani taka a taka sukienkę/ozdobę/element makijażu, fajny - z tego co widzę sporo kobiet to nosi (tak się maluje), chyba jest teraz w modzie (neg na zasadzie połączenia w jednej wypowiedzi plusa i minus, 'ładne' + 'wiele kobiet to nosi' = nie jesteś wyjątkowa). Ewentualna lekka demonstracja własnej wartości, nie wprost ale w sposób taki by została zauważona. To tak na gorąco.
  5. Oko, oko, usta. Oko, oko, usta. Oko, oko, usta. Cmok. Strauss gdzieś o tym pisał, chyba w Grze. Jeśli o to chodzi. 30% - charakter, wystudiowana poza, sposób bycia. 70% - jestem w hoooy (pisząc po pikaczuańsku) warta, spadać na drzewo wszyscy poniżej hrabiego. Ta... to mogłoby być wyzwanie, jeśli tak jest w rzeczywistości. Podejście triadą - byciem uroczym-miłym-zakakującym to za mało gdyby powyższa opcja miała odzwierciedlenie w rzeczywistości. Taka poza wręcz faktycznie odstraszała by zwykłych gości, takich jak ja. Działałaby zniechecająco. Taki kobiecy automatyczny filtr na facetów. Leszcze, krąpie, płocie i reszta drobnicy won. Tylko szczupaki co nie boją się niczego. Prywatnie dodam, że blondyna wcale nie jakaś och-ach-ą-ę. Zwykła 6tka, może słabiutkie 7 z minusem. Co nie stoi na przeszkodzie temu, że panna może uważać się za cud świata. Zjadłem dwie bułki grahamki, wypiłem kefirek i taki 'cuś' mi się nasunęło do głowy.
  6. Wiesz, nie mam parcia na 'otwieranie towarzyskie' każdej nieznajomej kobiety nawet w potencjalnych miejscach gdzie się trenuję w tym zakresie. Dlaczego taka jest? Powodów moze być multum poczynając od charakteru. Od czasu do czasu spotykamy w życiu osoby, z którymi wyraźnie się niedogadujemy - niby ona mówi po polsku, człowiek też mówi po polsku a jakoś wszystko idzie jak po grudzie. Niedopasowanie czy coś, nie wiem jak to ująć w jedym wyrazie. I odnoszę wrażenie, być może błedne - być może nie, że tak jest z tą blondynką. Traktuje ją jako ciekawostę, osobliwość czasoprzestrzenną - jak będę miał okazję w układzie 1 vs 1 to zagadam. Zobaczę jak będzie reagowała, czy pociągnie temat czy też pogawędka zdechnie śmiercią naturalną po 4-5 zdaniach. Przy niej 'nie wymiękam' raczej 'mi się nie chce, zniechęca mnie jej postawa' - różnica zasadnicza. Jest jeszcze jedna dziewczyna grająca w squasha. To też może być trudny orzech do zgryzienia bo sprawia wrażenie, jak mawiają koledzy 'zamkniętej', zaraz po grze zmyka i nawet zagadać nie bardzo można, po prostu nie daje okazji do tego. Zobaczymy. Jak mawiają sąsiedzi zza Buga - pażiwiom, uwidzim.
  7. Pikaczu, Bardzo staram się, żeby to patrzenie nie było nachalno-dominatorskie bo takie byłoby do bani dyni. Patrzenie jest połączone z odpowiednimi życzliwym, ciepłym uśmiechem, kiwaniem głową (gdy słucham), tonem głosu etc. Takie życzliwo-ciepłe-naturalne. Jak dotąd odnoszę wrażenie że jest ok. Nie będę zgadywał, nie mam dziś formy na zgadywanki - i nie ważne czy dotyczą trójkątów, trapezów, sześcianów czy pola powierzchni koła Jeśli zagadka dotyczy spraw seksualnych - nie jestem w żaden sposób zainteresowany szukaniem czegokolwiek na boku. S.
  8. Wpis dziennikowy: Rezultaty działań przeszły moje oczekiwania w zakresie planu nr 2. Po kilkukrotnych sesjach 'odejścia od schematu i bycia zapamiętanym' - trzy kobiety z miejsc w których bywam regularnie na sam widok Waszego skromnego forumowego brata Subiektywnego reagują automatycznym 'bananem' na twarzy. Z mojej strony dbam, by zawsze na dzień dobry mieć dla nich jakiś związany z okolicznościami temat do ucięcia 'roześmianej pogawędki'. Temat, co sobie wykoncypowałem dla wybicia się 'ze schematu', z jednej strony jest a)osadzony w kontekście - by być naturalnym do miłej pogawędki, osadzony w 'okolicznościach' ale z drugiej strony b ) zaskakiwać i intrygować - by pobudzić umysł, wyobaźnię i głębiej osadzić mój wizerunek na zasadzie kontrastu. Przykłady: Miła pogawędka. Zamawiam ciacho i pytam się, co by mi poleciła bo ostatnio smakowała mi bajaderka, którą proponowała. Czy bardziej poleca wuzetkę czy ciastko pączowe. Babeczka uśmiecha się, i proponuje wuzetkę. W tym momencie uśmiecham się, patrzę prosto w oczy i mówię cały czas w tej tonacji wesołej rozmowy - skoro poleca pani wuzetkę, to ja poproszę pączowe Babeczka z lekka zmieszana WTF? No bo nijak ma się to do tego co powiedziałem pół minut wcześniej. W tym momencie ponownie patrzę się w oczy z uśmiechem nr 2 (żartobliwy) i wypalam - bo muszę sprawdzić naocznie czy faktycznie Pani polecenia są tak trafne jak ostatnio, jak mi pączowe nie będzie smakowało to nabiorę pełnego zaufania do pani profesjonalnej sugestii. Plus cała gra niewerbalna - uśmiech, mimika twarzy etc. Sekunda niepewności na twarzy babeczki, zakumanie i bach - śmieje się perliście, kręci głową z niedowierzaniem, łapie pod boki i dzie po te pączowe. Jednym słowem podejmuje grę, zabawę, taki niby - flirt (zwał jak zwał). Siadam, wcinam, na zakończenie niby niedbale podchodzę do stojaka z płaszczami, ubieram się cały czas niby nie zwracając się w kierunku babeczki i niby ją ignorując ale mam ją cały czas gdzieś na graniczy pola widzenia. Widzę, że patrzy i czeka z ciekawością. Więc jeszcze chwilę pozwalam jej się ponasączać tą niecierpliwością i ciekawością. Po czym od niechcenia odwracam głowe i mówię (ponownie uśmiech nr 2) - dziękuję za kawę, odwracam się jakbym miał już odejść po czym jeszcze raz odwracam głowę i dodaję niby od niechcenia - a wie Pani, pączowe było okropne ... i lekko żartobliwie mrużę jedno oko. I bach, babka pęka - śmieje się i na odchodne 'do widzenia' posyła mi taki uśmiech i powłóczyste spojrzenie, że gdybym miał 18 lat to nie usnął bym wieczorem tylko cały czas o nim myślał. I tak za każdym razem - w drugim miejscu zachodzę w poniedziałek wyraźnie podekscytowany - babeczka zaciekawiona pyta się, od czego mam taki humor bo jej tez by się przydał. I znów szelmowski, rozbawiony uśmiech, zniżam głos konspiracyjnie i wypalam - bo wracam z pracy. Babeczka - ale jak to? przecież poniedziałek? nikt nie lubi poniedziałków itd. Czy tak lubię swoją pracę? Praca jak praca psze Pani, ja kocham podejmować trudne wyzwania bla bla bla i dlatego cieszę się, że mam tyle ciężkiej pracy na cały tydzień. Babeczka w śmiech - że jej też by się przydało takie podejście - i już bach! temat na 4 minutową sympatyczną uśmiechową pogadankę gotowy i jak znalazł ! I bach, dziewczynka opowiada że w kawiarnii tylko dorabia bo rano uczy hiszpańskiego dzieci - i bach kontynuujemy o dzieciach, o hiszpańskim etc. Widać, że babeczka otwiera się i już nie jestem 'anonimowym' 99% tylko tym bliższym 1%. Widać jej zainteresowanie, chęć porozmawiania itd. Fajna sprawa. Powoli zbliżam się do dalszej części planu tj. przejścia na 'ty' na zasadach znajomo-koleżeńskich a nie klient/bywalec - obsługa lokalu. Jest tylko jedna panna, blondyna, całkiem niezła, z którą jestem jakoś w dziwny sposób niekompatybilny, nie ta aura, wibrace czy inne pierony. Jak patrzę na jej podejście, ruchy, mimikę twarzy, sposób odzywania się do innych klientów - jakiś taki chłód, olewanie, nieobecność, nie wiem jak to nazwać, to odechciewa mi się czegokolwiek - zagadywać otwieraczami etc. Przyznam szczerze, jak uda mi się ją 'otworzyć na relację' to będzie to duże 'coś'. Zaczynając plan - wstydziłem się podświadomie dłużej patrzyć w oczy nieznanych kobiet podczas rozmowy, automatycznie jakoś koncentrowałem się na ustach czy czubku nosa etc. Obecnie nie wyobrażam sobie nie patrzeć w oczy! Pięknie widać, która kobieta jest otwarta na rozmowę, na proces a która zestresowana, zamknięta etc. Panowie, jak mamę kocham, całkiem zapomniałem jakie to łatwe i naturalne. Oczywiście wymaga odpowiedniego podejścia. Zauważyłem jeden własny minus. Minus po mojej stronie. Zacząłem łapać się na tym, że moje znajome koleżanki mają teraz u mnie jakieś -20% bonusu 'za to że są'. Bo niegdyś bardzo ceniłem sobie sam fakt, że są. Teraz widzę, że zastąpić je - to nie problem, wręcz jak pstrykniecie palcem. Nie to że straciły w moich oczach ale ... jakby stały się z lekka mniej wartościowe za sam fakt, że 'są'. I kolejna rzecz - podświadomie, wchodząc - już otwierając drzwi do kawiarnii, klubu czu klubu squashowego - mam uśmiech nr 6 (radosny konkwiskador) i brodę uniesioną 2 cm wyżej niż zwykle. Przekaz niewerbalny odgrywa, co zauważyłem w trakcie 'ćwiczeń' bodaj główną rolę. Werbalny - to lukier na pączku. S.
  9. No właśnie Pokorna - odnośnie tych odrażających, chamskich facetów. Jak to jest, powiedz mi proszę jako kobieta, że wszyscy widzą w takim delikwencie chama i prostaka a jednak jakaś dziewuszka się skusi pomimo kiepskiej opinii. Wszyscy jej mówią, mało tego - ona sama jest tego świadoma - a jednak poleci jak ćma do ognia. A potem buuuuu,buuuuuu, chlip .... w chusteczkę 'że łajdak, szubrawiec, świnia i łotr!'. Mało tego! Pochlipie, pochlipie, wyżali się i ... jak na skrzydłach pobiegnie do niego z powrotem !!! Ten fenomen swoistej dwoistości u kobiet między teoretycznie posiadaną wiedzą na dany temat a świadomym podejmowaniem działań sprzecznych z tą wiedzą to coś, co mnie fascynuje. Nie tylko zresztą mnie. Mam kilka koleżanek-przyjaciółek, które popakowały się w takie relacje. Świadomie. A potem jedna czy dwie chlipały mi w chustki jednorazowe o delikatnym zapachu bzu. Jak wiąże się z alkoholiczka - nie liczę na to że przestanie pić. Jak wiążę się z narkomanką - że odstawi z dnia na dzień dragi. Kobietą która zdradzała - nie liczę na 100% wierność. Panna z patologii i slumsów - że stanie się przykładną i poukładaną jednostką. A u kobiet - logika, ciąg przyczynowo-skutkowy i zwykły rządzący tym wymiarem rzeczywistości rachunek prawdopodobieństwa - nagle w magiczny sposób przestają istnieć i obowiązywać ! Z czego to wynika? Czy ze słynnego życzeniowego 'on dla mnie się zmieni?' czy też bardziej ambicjonalnego 'już ja go zmienię' ? W starym prawie rzymskim, na którym bazuje na dobrą sprawę cały kontynentalny, europejski system prawny (w tym i polski) istniała pewna zasada. Brzmiała ona volenti non fit iniuria. Chcącemu nie dzieje się krzywda. I w tym przypadku widzę jej zastosowania w całej rozciągłości. Jest jeszcze jedna różnica dzieląca kobiety i mężczyzn po zderzeniu z 'góry kiepskim partnerem/partnerką'. Kobieta za krach związku w większości przypadków obwinia owego kiepskiego społecznie partnera, siebie nie. Mężczyzna odpowiedzialność za kiepską relację z kiepską partnerką - w większości przypadków bierze na siebie, owo słynne 'ale ja ^%@^%@^@# głupi byłem!' czy 'gdzie ja oczy miałem gdy pakowałem się w takie @^@#%'. I jeszcze poniekąd z mojego zawodowego podwórka. Kwestia odpowiedzialności za wyrządzoną szkodę, powiedzmy że na mieniu - np. stłuczka samochodowa. Podaję to jako przykład na tok myślenia. Statystyczna większość kobiet: tak, nastąpiła stłuczka. Wyjechałam z podporządkowanej, nie zauważyłam auta z pierwszeństwem. Ale ja nie chciałam. A skoro nie chciałam - nie czuję się winna. Statystyczna większość mężczyzn - tak, nastąpiła stłuczka. Wyjechałem z podporządkowanej, nie zauważyłem auta z pierwszeństwem. No i #%#$! Trudno ... (moja wina). Odpowiedzialność. Kwestie związane z mechanizmem psychologicznym poczuwania się do niej. Tutaj @Pokorna różnimy się jak awers i rewers monety. Niby obie strony stanowią część monety ale różnią się od siebie w sposób zauważalny. S.
  10. To ja Ci odpowiem, bo część kolegów wikłała się w układy z dzieciatymi samotnymi kobietami. Ona stają na głowie by zachować takiego faceta przy sobie! W łóżku, w kuchni, są nawet w stanie wybaczyć co weekendowe pijaństwa! Kobieta z dzieckiem to na rynku matrymonialnym towar III kategorii - jak napisał Assasyn, miażdżąca większość facetów ma opory przed wychowywaniem cudzego dziecka jak swojego. I tyle. S.
  11. Pokorna, Zważ proszę i miej na uwadze jedną zasadniczą kwestię - choćbym nie wiem jak się starał, puszył, zabiegał, eksponował swoje miejsce w strukturze społecznej, epatował elementami wskazującymi na osiągnięcie ponadprzeciętnego statusu majątkowego itd - przysłowiowy klucz do sypialni jest definitywnie w rękach kobiety! Jak napisano w pewnej książce - to nie mężczyzna wybiera kobietę, może co najwyżej postarać się sprawić, by to ona faktycznie podjęła decyzję o wybraniu jego. Wracając do owego 'klucza' - przyzwolenie na zbliżenie seksualne to ZAWSZE decyzja kobiety. Nieważne czy bazująca na jej świadomym wyborze czy też umiejętnym podejściu mężczyzny/faceta by odpowiednio uwieść i skruszyć 'mury niezdobytej twierdzy'. Ko-bie-ty. Napiszę również szczerze - ostateczna przyzwolenie na zdradę fizyczną leży w rękach kobiety, z którą mężczyzna zdradza. Przerażające jest że często te kobiety mają świadomość, że ich przygodny partner jest żonaty, dzieciaty czy w stałym związku. I nie przeszkadza im to - co więcej, robią to z potencjalną myślą 'wbicia się' na miejsce tej zdradzanej kobiety. Mężczyźnie nie są święci, owszem - ale koniec końców - ostateczną kropkę nad 'i' stawiają kobiety. Podświadomie odbieram to jako większe brzemię winy. Końcem końców - największym wrogiem kobiety jest inna kobieta. S.
  12. @Brzytwa, W pełni się zgadzam, pokrywa się to z moimi własnymi obserwacjami - góry przyciągają ludzi aktywnych, morze a dokładniej plaża - w większości zalegatorów. I tak jak wspomniał @Saint, bez totalnego kopa w otyłe dupska większość z tych kolesi mentalnie nie drgnie nawet na milimetr. A i często zdarza się, że taki kop w tyłem staje się motywacją wyłącznie na krótki okres czasu. Byłem już świadkiem kilku np. zdrady przez dziewczyną, szoku, rozpaczy, zebrania się w garść, okresu życia na 200% a'la Król Życia a po nim, jak wypalił się żar w sercu - powrót do bylejakości... Mnie osobiście proces mentalnego skapcanienia i sflaczenia w pewnym wieku przeraźliwie wkurza, bo niestety dotyczny części moich bliskich przyjaciół i znajomych. Ludzie, z którymi 5-10 lat temu można było przysłowiowe konie kraść zamienili się w społeczną formę zombie. Świat zamknął się do 1)pracy - bo rachunki trzeba płacić 2)domu - bo gdzieś trzeba się nażreć i pozalegać. Do szewskiej pasji czasami doprowadza mnie, że umawiamy się na wyjście 'na miasto' w sobotę po południu a chwilę przed wyznaczoną godziną dostaje smsy 'sory, odpadam - zjebany po pracy jestem' i to kurna od ludzi, którzy nie mają dzieci lub mieszkają sami !!! Łoś jeden z drugim kończą pracę w piątek o 16 czy 17ej a 'zjebanie' mentalnie ciągnie im się aż na weekend. Czasem myślę, że jak bym takiemu delikwentowi super laseczkę do domu sprowadził, to i tak by jęczał - że bajerować trza, a jemu się nie chce. Zbajerowana? A to też nie ... Bo w ubraniu, rozerbrać trzeba - jemu się nie chce ... Rozebrana? Eeeeee ... Gra wstępna potrzeba coby nawilżyć, a jemu też się nie chce. Nawilżona? Eeeee, dziś gorąco, spoci się przy seksie. Sama będzie na nim skakać? Eeeee, w sumie to on nie ma nastroju, książkę sobie by poczytał albo pograł na kompie w pierdyliadrową wersję Total Wara ... Wódeczkę czy łychę stawiam w klubie? Eeee... to trzeba z domu wyjść, przebrać się, kilometr się przejść ... Eeeee... I cholera nie żartuję - naprawdę kilku z moich bliskich kumpli/przyjaciół zaczęło przejawiać od paru lat takie podejście do życia! Mierzi mnie to! Nie wiem. Mnie tam ciągle nosi, taką mam naturę. Tu bym zaszedł, tam wpadł, tu nos wściubił. Tu zagadał, tam się pośmiał, tu coś zorganizował. Owszem, mam małe dzieci w domu więc możliwość wyskoczenia na miasto mocno mi się zredukowała - to już nie to co 10 lat temu. Ale wizja bym skapcaniał, zbrzuchacił się i mentalnie sferdynandził (a'la Ferdynant Kiepski) przeraża mnie. Ni-ku-ta! Nie dopuszczę do tego, ani fizycznie ani mentalnie! Tfu, tfu, tfu - na psa urok !!! S.
  13. Ja dodam tylko jedno patrząc na statystyczną polską plażę nad Bałtykiem. Dokąd chłopak młody to jeszcze wygląda, w miarę szczupło (okolice 20tki). Widok gości po trzydziestce, szczególnie >35 to już masakrująca tragedia. Wielkie brzuszyska i obowiązkowo puszka z browarem w łapie, reszta baterii browarów obok. Nalane, kartoflane czerwone twarze.. Plus końska bajera 'hyhyhyhyhyh, eeeeeeeeee laaaaalaaaaa!, ruchałbym-hehehehehhe, uhuhuhuhuhuhu'. W swoim własnym napęczniałym od procentów w koncernowym piwsku za 1,79zł ego - alfa władcy 1/4 plaży i okolicznych włości. Żal.pl Natomiast podniósłbym jeszcze kwestie natury motywacyjno-psychologicznej. Część panów fatalnie kapcanieje mentalnie po około 35 roku życia. NIC_MI_SIĘ_NIE_CHCE. Robią się sflaczali i oklapnięci mentalnie, zapuszczają się. Jedyny bodziec przy którym ożywają na chwilę - możliwość nachlania się raz na jakiś czas. Na miasto wyjśc - nieeeee. Zrobić coś - nieeeee. Tylko minimum - iść do pracy, wrócić do domu, nażreć się, pilot w łapę i telewizor albo posiedzieć przy kompie ... I rosnący bebzol.
  14. Panowie, Jakie książki w języku polskim polecacie, takie gdzie opisane będzie jak uzyskać dostęp do zmiany wzorców i przeprowadzić taką operacje ? Chętnie bym poczytał, może coś ciekawego uda mi się zaimplementować do własnej praktyki. S.
  15. Subiektywny

    Witam

    Wiele zdrowia, witaj.
  16. Wieloletnie doświadczenie - wystąp na piśmie. Zawsze będziesz miał podkładkę. Gadka w cztery oczy guano daje, zamydlą oczy albo później będą się wypierać co powiedzieli. S.
  17. Półwytrawne jeszcze zdzierżę, merlot szczególnie. Ale do delektowania się wytrawnymi jeszcze nie dorosłem. Jak znam życie - przyjdzie czas to i sięgnę z przyjmności do nich. S.
  18. Służbowo-zawodowo odwiedziłem ostatnio stolicę, Warszawę się znaczy. Krakusy generalnie nie przepadają za Warszawą ale ja ją lubię, uważam że wzajemnie uzupełnia się z Krk. Teraz na temat: po południu, a była ciepła środa, zaszedłem na Krakowskie Przedmieście i doszedłem spacerkiem pod kolumnę z ultrakatolickiem Zygmuntem. Ładnych dziewcząt - tabuny. Porozdzielałem tu i uwdzie po dłuższym uśmiechu i spojrzeniu w oczy i kilka podjęło wyzwanie odwzajemniając się uśmiechem i utrzymując kontakt wzrokowy. Co do mężczyzn - cholera, jacyś dziwni z lekka ci dwudziestolatkowie. Pstrokate spodnie rurki (jak oni się w to wbijają!), jakieś szale a'la wieszcz Mickiewicz, jakieś poprzewieszane torebki, torebeczki etc, bluzy/blezery z rozcięciami prawie do pępka. Nie krytykuje za to pozwalam sobie wyrazić zdziwienie. Po drugiej stronie medalu goście o wyglądzie klasycznych cwaniaków-dresiarzy. Skórzane kurteczki, dresowe spodnie z bawełny z napisami, czapki-wpierdolki z daszkami uniesionymi do góry niczym lufy dział pancernika. Widać młodzież taka specyficzna nie tylko w Breslau ale i w Warschau. Przezwyczajaj się. Będzie tego coraz więcej
  19. I nie zapominajcie o narzędziu kontroli totalnej - kredycie hipoteczny zabezpieczonym hipoteką z 30 letnim terminem spłaty! Nikt ze znanych mi osób nie czerpie przyjemności z pracy. Czy zarabiają groszę czy wielkokrotności średniej krajowej - wszyscy idą do pracy bo 'muszą'. Ja również. Jedna osoba, która miała pasję i chciała z niej żyć jako z pracy - nie ma już pasji a została jej wyłącznie praca. Pasja dawno jej przeszła. S.
  20. Ucichło bo nie będę spamował nic nie wnoszącymi postami Jak coś się ciekawego wydarzy - dam znać. A na razie działam na pół gwizdka bo przez weekend prawie 30km przebiegłem. I jakoś organizm wyraźnie daje znać, że chce się w spokoju zregenerować, szczerzyć zęby i wymyślać miłe gadki-szmatki do kobiet chwilowo mi się nie chce. Zachce jak odpocznę - widać wszystko jest powiązane z nadmiarem lub deficytem energii Aras, wszystko mam pod kontrolą S.
  21. Pikaczu, Wroński - panowie, Skala jest z jakiejś zachodniej strony, nie sugeruje się nią. Jest tylko jako przykład. Dla mnie kobieta 5-6/10 to w moich oczach przeciętna. Od 7emki zaczyna się wyraźnie zainteresowanie a przy 8ce - zainteresowanie z efektem 'łał'. Oczywiście w mojej skali gustu, a ten wiadomo - bywa różny. Tak czy inaczej mam genetyczne ukierunkowanie do kobiet wysokich, szczupłych, długonogich + ładne, regularne rysy twarzy. Kolor włosów, oczu itd - to dodatek. Zgrabny tyłek - musowo. Tematy bardziej osobiste @Pikaczu to dla mnie sytuacja, gdy kobieta zaczyna opowiadać o problemach osobistych, dzieli się swoimi przeżyciami (zarówno pozytywnymi jak i nie) itd. Czyli taki stopień zażyłości prawie 'przyjacielskiej'. Tak jakoś to widzę. S.
  22. Na razie Pikaczu idzie jak po maśle. Za kilka kolejnych spotkań (czy to z barmanką, czy recepcjonistką na squashu czy kobietami z placów zabaw) gdy będziemy mieli za sobą etap 'oswajania się + zakotwiczenie widoku Subiektywnego jako kogoś wywołującego pozytywne, miłe emocje' zacznie się cięższa część treningu. Przejście na relacje 'na ty' + pogłębienie znajomości do relacji osobistych (np. poruszanie bardziej osobistych tematów). Tu nie wyznaczam sobie żadnej granicy czasowej bo ta część procesu będzie siłą rzeczy rozłożona w czasie. Delikatniejsza, subtelniejsza, bardziej pracochłonna, wrażliwsza na wszelkie gafy itd. Plus muszę uważać jak saper na polu minowym by któraś ze znajomości nie obrodziła po stronie kobiecej w coś więcej - bo problemów mi nie trzeba, dziękuję postoję (żona, rodzina, ukochane dzieciaczki - wiadomo, nie warto ryzykować dla byle cipeczki). Zgodnie z Twoją radą - gdy będę miał możliwość i otrzaskam się z procesem do poziomu podświadomego nawyku - zacznę treningowo uderzać do kobiet w okolicach punktacji 9/10. Nie ma ich zbyt wiele - nawet w Krakowie, sam uważam że wśród moich znajomych kobiet maks to okolice 8/10 ... Ale cóż, poszukamy. Ale to pieśń przyszłości. S. Swoją drogą te panny z poniższej listy od 7 w górę to trochę inaczej bym polokował. Ale cóż, de gustibus non est disputandum.
  23. @wroński Ja bym nie ryzykował Ale wiesz, jak jak lubisz smak ryzyka a ponadto: a)umiejętnie uchylasz się przed ciosem torebką b)szybko biegasz z rewelacyjnym przyspieszeniem c)masz parcie na zostanie lokalną gwiazdą monitoringu i kamer CCTV + szarnig fotek na fb z dopiskiem 'uwaga, pedofil'. to czemu nie Jak wspomniałem - matki czujne są jak surykatki. S.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.