Skocz do zawartości

Subiektywny

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    83
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Subiektywny

  1. Dzień chłopaka - naciągane że aż trzeszczy popłuczyny po 8 marca. Absolutnie niepotrzebny. Przynajmniej dla mnie.
  2. Identycznie podchodzę do sprawy. I-den-ty-cznie. Walka do końca mych dni, pilnowanie, sprawdzanie, bycie zwartym i gotowym prawie 24h/dobę - nie, wcale mnie nie bawi taka perspektywa. To nie wojna, to nie manewry wojskowe !!! Nie po to się wiąże z kobietą tworząc związek/rodzinę by walczyć i cały czas być w pogotowiu bojowym !!! A wychodzi na to że muszę. Muszę! Jestem mężczyzną, im jestem starszy i bardziej doświadczony życiowo tym bardziej cenię sobie święty spokój! Święty_Spokój ... A tu kurna cały czas mam być w gotowości, czujny, zwart, gotowy i reagujący! Od czasu do czasu mam być mentalnie brutalny i bezpośrednio niemiły - do czego muszę się zmuszać i czego nie lubię! Ile lat tak ma być? Przecież psycha siądzie po jakimś czasie i się osłabi. Wcale mi się to nie podoba. Wcale. Dupna perspektywa. Kijowa. Niefajna. Do dupy ! Mało mam stresu i walki w pracy zawodowej by później, wracając do domu - trafiać na kolejny front wojenny, i to takie terrorystyczny - nigy nie wiesz jak i za co zostaniesz zaatakowany bo wróg wygląda jak najbliższa osoba ? S.
  3. Przy dziedziczeniu po śmierci brata Aroxa jego żona i dzieci i tak będę dziedziczyć całość masy spadkowej: zarówno majątek objęty wspólnością ustawową małżeńska jak i majątek osobisty. W skład osobistego wchodzą zgodnie z art 33 kro: 1) przedmioty majątkowe nabyte przed powstaniem wspólności ustawowej (czyli udział w domu w tym przypadku) 2) przedmioty majątkowe nabyte przez dziedziczenie, zapis lub darowiznę, chyba że spadkodawca lub darczyńca inaczej postanowił; 3) prawa majątkowe wynikające ze wspólności łącznej podlegającej odrębnym przepisom; 4) przedmioty majątkowe służące wyłącznie do zaspokajania osobistych potrzeb jednego z małżonków; 5) prawa niezbywalne, które mogą przysługiwać tylko jednej osobie; 6) przedmioty uzyskane z tytułu odszkodowania za uszkodzenie ciała lub wywołanie rozstroju zdrowia albo z tytułu zadośćuczynienia za doznaną krzywdę; nie dotyczy to jednak renty należnej poszkodowanemu małżonkowi z powodu całkowitej lub częściowej utraty zdolności do pracy zarobkowej albo z powodu zwiększenia się jego potrzeb lub zmniejszenia widoków powodzenia na przyszłość; 7) wierzytelności z tytułu wynagrodzenia za pracę lub z tytułu innej działalności zarobkowej jednego z małżonków; 8) przedmioty majątkowe uzyskane z tytułu nagrody za osobiste osiągnięcia jednego z małżonków; 9) prawa autorskie i prawa pokrewne, prawa własności przemysłowej oraz inne prawa twórcy; 10) przedmioty majątkowe nabyte w zamian za składniki majątku osobistego, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej. Czyli ten udział w domu i tak odziedziczą. Bardziej chodzi o kwestie związane z ewentualnym rozwodem. Udział w domu, jako majatek osobisty (patrz pkt.1) nie podlegał by podziałowi. Był brata Aroxa przed zawarciem małżeństwa, pozostaje brata Aroxa po rozwodzie. Żona nic nie może zrobić - co najwyżej jak upiększy to i owo - wnieść o zwrot poczynionych nakładów (ale to odrębna sprawa i nie będziemy tego roztrząsać). Jak brat Aroxa da się podejść i rozszerzy wspólność majątkową aktem notarialnym na majątek nabyty przed zawarciem małżeństwa - udział w domu jest i małżonki. Przy rozwodzie podlega podziałowi. Jako współwłaściciel na prawach wspólności majątkowej małżeńskiej żona może się zameldować w tym domu (ma tytuł prawny, jest współwłaścicielem). Gdy brat Aroxa pozostanie współwłaścicielem - może żonę zameldować ale nie musi - może mieszkać niejako z jego przyzwolenia (bez formalengo tytułu prawnego). Jak znam życie, stawiam złotówkę, że brat Aroxa prędzaj czy później ulegnie podszeptom/płaczowi/awanturom/wyrzutom i poczyni pewne ruchy 'dla dobra rodziny'. I będzie dobrze dokąd będzie dobrze, jak zacznie być źle to zrobi się cholernie słabo. S.
  4. Arox, Nie wiem czy dobrze zrozumiałem: właścicielami Twojego domu jesteś Ty, brat i Twój ojciec. Czyli trzy udziały ? Twój brat, po zawarciu związku małżeńskiego, może jak najbardziej w drodze aktu notarialnego rozszerzyć wspólność ustawową na majątek nabyty przed zawarciem małżeństwa czyli na ten udział w Waszym domu. Wówczas właścicielami udziału będę brat i bratowe na zasadzie wspólności majątkowej małżeńskiej rozszerzonej. W księdze wieczystej również pojawi się stosowny zapis. Ani Ty ani ojciec nie możecie, od strony prawnej, uniemożliwić takiego rozwiązania. Pomijam sprawę o ubezwłasnowolnienie brata, bo to już kosmos de luxe. S.
  5. Panowie, Od wczoraj wprowadzam reżim treningowo-kondycyjno-mentalny związany z nadejściem wiosny. Rzut beretem od domu mam las, po którym mam wytyczoną ok. 11 kilometrową trasę do biegania (leśne ścieżki, żwirowe drogi - w sam raz). Założenie jest takie, by tą trasę przebiegać z poczatku minimum 2 razy w tygodniu. Zajmuje to jakąś godzinkę z kwadransem, biegam truchtem. Tempo ustalone na zwiększenie kondycji, wyszczuplenie sylwetki i zbicie jakichś nadprogramowych 5 kg. Oprócz tego dochodzi kwestia 'złamania samego siebie'. Bo jak większość (tak przypuszczam) zapalam się słomianym ogniem, przez początkowy okres robię coś sumiennie a później ... sami domyślacie się co później. I tą cechę charakteru chcę w sobie złamać. Wyrobić nowy nawyk, podświadomie, że jak mam coś zrobić - robię to. Bez wymówek jak zmęczenie, nie taka pogoda itd. Wręcz napiszę - zaprogramować się. Bieganie ma dla mnie także znaczenie terapeutyczne. Wczoram wróciłem z pracy nabuzowany i zły - ostatnie trzy tygodnie dostałem solidnie w kość, zdarza się. Tą złość skumulowałem w sobie i zaczynała już 'przebijać' na zawnątrz - mocno niezdrowa sytuacja. Chcąc spożytkować ją jako paliwo (a na wnerwie najlepiej się ćwiczy fizycznie!) od razu pobiegłem. Uwierzcie mi, ze po 7ym kilometrze nie myślałem już o niczym. Reset w mózgu. Tylko czarna, żwirowa droga, dwa szpalery drzew obok i przede mną oraz różowoblade Słońce powoli zachodzące na mlecznym niebie. Magia. Prawie jak medytacja. Później, jak się trochę rozkręcę, zamierzam budzić się o pół godziny wcześniej i spożytkować ten czas na poranną 3 km przebieżkę interwałową przed wyjściem do pracy. Półtora kilometra rozgrzewki, powtorne półtora - interwałami, prysznic/śniadanie/praca. Też z dwa razy tygodniowo. Ale najpierw muszę się wdrożyć ponownie w bieganie, zimowa przerwa zrobiła swoje. Przesadzenie z intensywnością może skończyć się bólem kolan - a to eliminuje na jakiś czas. Pozdrawiam, S.
  6. Witaj Silja, Czytaj i się ucz., analizuj i wyciągaj wnioski. Pamiętaj, że mężczyzna to nieskomlikowany w obsłudze mechanizm. Tu nie ma co popsuć, póki nie zaczniesz 'ulepszać' S.
  7. Dokładnie @wroński, tego zabrakło w mojej wcześniejszym wpisie - ta medialnie rozdmuchana 'atrakcyjność Polek' to właśnie 'pseudo-atrakcyjność', cała masa czasowo ograniczonego apgrejdu na faktyczną bylejaką przeciętność. Często prowadząca do absurdalnie-komicznych widoków jak hamburgerowy kaszalot opięty w obcisła bluzeczkę do pępka a spod niej wylewające się zwały tłuszczu + legginsy na grubą dupę i krzywe parówkonogi. Ale w mniemaniu kaszalota - klasa, co najmniej 8 na 10 ! Bleeeeeeee... S.
  8. @Assasyn, Pewnie wszędzie znajdziesz masę przecietnych babek i garść urodziwych. Piramida musi być szeroka u podstawy (to te przecietne i słabe) oraz wąska u góry (to te śliczne i urodziwe). Tak jest ze wszystkim co cenne, wiedzą - urodą - bogactwem - wpływami itd. To trochę jak z http://pl.wikipedia.org/wiki/Zasada_Pareto Mieszkam w Krakowie ale pochodzę z 40tysiecznego podkrakowskiego miasta powiatowego. Typowa polska przeciętność, zarówno z jej wadami jak i zaletami. I w tej 40tysiecznej miescowości ładnych, atrakcyjnych kobiet wyraźnie wybijających się ponad przeciętność było może ze cztery, może z pięć - mówię o mojej kategorii wiekowej w okolicach roku 2000nego, które się widywało po pubach, kawiarniach i imprezach tudzież wspólnych znajomych. I tyle. Pięć naprawdę atrakcyjnych kobiet na około 20-25 tysięczne grono żeńskie (od noworodków po staruszki). Marnie. Gdzie reszta tych cud-malina Polek? Widać się pochowały po piwnicach S.
  9. Ambroży, zacytowałem Twój post ale odniosę się do wypowiedzi owej kobiety z wykopu. Ma rację i częściowo jej nie ma. Zacznę od tego dlaczego ma. Ma, bo niestety zauważam że jako taki etos 'męskiego wyglądu' w Polsce, przez ostatnie dekady mocno się spolaryzował. Mamy w zasadzie dwie skrajności i ... bardzo mało 'pośrodku'. Jedną skrajnością jest maaaaasa gości ubranych a'la dresiarze. Niekoniecznie w dresy ale w tym stylu. Zaniżają średnią. Drugą skrajnością jest garść hipsteriady i metroseksualnych ktosi, którzy picują się aż do totalnej przesady. Nie ma środka! Tego normalnego środka. Albo wygląd zbliżony do dresiarstwa i społecznych dołów (większość) albo bażanci wygląd hipsteriady i metrosiów. Brakuje złotego środka, albo pisząc inaczej - tych wypośrodkowanych jest tak mało, że prawie się nie liczą. Owszem, zmienia się tu na plus ale to zmiany bardzo, bardzo powolne. Ktoś może napisać, że to kwestie ekonomiczne. Owszem, szmaty są drogie jak cholera. Parę razy po przejściu się po sieciówkach, dotknięcie materiału i spojrzeniu na metkę stwierdzam, że kogoś równo pogieło! 79.99zł za t-shirt? Który po pięciu praniach nada się na szmatę ?Uhhh !!! Ubrania z poliestru? Czyli zrecyglingowanych butelek pet? Elektryzujące się i nieoddychające? Ludzie !!! Ale jest drugi obieg, można sobie naprawdę wyszukać wiele ciekawych rzeczy w stylu zarówno formalnym jak i smart casualowym. Jest coraz więcej stron, gdzie podpowiadają jak połączyć jedno z drugim, żeby całość była OK. Dla mnie np. to był problem. Nie ukrywam - jeszcze kilka lat temu nie przywiązałem uwagi do ubrania. Jesienią i zimą miało grzać, wiosną i latem być przewiewne. I tyle! Wyglądałem jak wyglądałem. Słynny polski zestaw dżinsy + polar + adidasy. Jak miejski kamuflaż Uwierzcie mi, że po zmianie podejścia w kwestii ubioru całkiem inaczej podchodzą do Was ludzie. Nie ukrywam, miło połaskotało mnie w genitalia, gdy w gronie znajomych kobiet usłyszałem 'a Subiektywny, ty to taki elegancki jesteś' a później w ucho wpadł mi strzęp rozmowy między jedną a drugą dziewuszką 'a to nie zauważyłaś? podpytywała mnie o niego taka a taka i pytała się kto to bo...' Panowie, przyjemne mrowienie po jajkach gwarantowane. No niestety - jak Was widzą tak Was piszą. Można sobie dodać +25% bonusu właściwym ubraniem i wyglądem. Dlaczego rezygnować z tym 25% ? Gorąco polecam bo można znaleźć ciekawe rzeczy: http://mrvintage.pl/ http://studenckaelegancja.pl/ http://www.szarmant.pl/ http://www.ekskluzywnymenel.com/ Nie wszystkie rzeczy mi się podobają ale zawsze coś można pod siebie znaleźć i dopasować. Polecam. Teraz ad rem dlaczego NIE zgadzam się wypodziedzią pani z wykopu. Polskie dziewczyny i kobiety mają ZAWYŻONĄ WE WŁASNYM MNIEMANIU SAMOOCENĘ URODY. Wynika to z wielu rzeczy, między innymi z pewnego oddziaływania medialnego, od wielu lat, jaki to Polki są och i ach. Nie są. Jest mnóstwo przeciętnych babek, mnóóóóóstwo. Stuknąć takie można ale pokazywać się publicznie przez dłuższy czas - jakoś nie za bardzo Poza tym im młodsze roczniki tym, głupio pisać, więcej grubych tyłków i krzywuch, krótkich nózek. Szczupłe, wysokie, zgrabne dziewczęta na dodatek z jako-takim biustem - to samorodki złota. Bo jak już nawet szczupła, wysoka i zgrabna to cycka - u 97% nie uświadczysz. Albo wypchnie sobie push-upem (to powinno być karalne!), zdejmujesz stanik a tu 'niespodzianka'! Cycka brak ... Owszem, w porównaniu do moich lat młodzieńczych 1995-2000 - na ulicy jest więcej panien, za którymi można się obejrzeć ale to wynika z faktu, że są POROBIONE. Makijaże, srakijaże, pushupy, lepsze ciuchy itd. Panny z lat 90tych chodziły w kiepskich workowatych ubraniach - musiała być któraś super lasencją by się wybić. Teraz nawet średnia dziewczyna może zrobić się o 2-3 klasy wyżej. Makijaż, fryz, ciuch, dodatki. Owszem, to taki bonus ograniczony w czasie, bo idziesz z taką np. 7mką do łóżka a budzisz się rano ze średnią jak wióry z deski sosnowej 5-teczką ! I co? Komu składać reklamacje, ze towar niezgodny z umową? Kogo pozywać za ordynarne oszustwo? Ano właśnie Panowie, do roboty! Mamy predyspozycje, jesteśmy pracowici, dużo jeszcze przed nami! Możemy spokojnie upgreadować wizerunek polskiego mężczyzny. A panie, w co i tak nie wierzę, niech siądą spokojnie przed lustrem, przypatrzą się i kiwną głowami. Bo cud-miód-malina Polka to mit. Mit wykreowany i podtrzymywany przez media, damskie periodyki i masową kulturę. Kocham Was Polki ale ... jesteście przeciętne (sic!). Na Ukrainie, w Rosji czy Białorusi chodzą takie sztuki po ulicy, że cała dolna szczęka mi opada na zawiasach. W Krakowie, Warszawie czy Poznaniu - zdecydowanie rzadziej. Wierzcie mi, dwie znajomie kobitki po pobycie dwa lata temu w Sewastopolu powiedziały, że uroda tamtejszych kobiet je powaliła. Same Polki to przynały. Polki są fajne ale wcale nie wybijają się ponad 'wschodnią' średnią urody. Pisząc 'wschodnią' pomijam germańskie babochłopy, niderlandzkie krowobaby itd. A że macie branie w Egipcie i Turcji kobitki? Proste, jesteście łatwe. Zanim Turas-kebabiarz namówi na fiku-miku Rosjankę to w tym czasie zdąży obsłużyć pięć Polek... I tyle w temacie. Nie uroda, nie powab - łatwość zakiszenia ogóra ... No nie wiem, czy to akurat powód do chwalenia się, nie wiem S.
  10. Ech, 'cwelki' to taka gwara prosto spod budki z piwem za czasów PRL, mi to się zaraz z Nową Hutą kojarzy albo adresem Montelupich 7 Półbuty, po prostu półbuty Można dodać - półbuty wizytowe.
  11. Zawodowo - garnitury, noszone nie dlatego że 'muszę' a dlatego, że i wypada i 'lubię'. Uwierzcie mi, ze dość łatwo ocenić, czy ktoś został na siłę wbity w garnitur i 'przebrany' a kto nosi i czuje się z tym swobodnie jak z drugą skórą. Prywatnie po godzinach często ubrania a'la softshell. Interakcja z nieznanymi osobami w układzie a)garnitur b)softeshell - dwie różne bajki. Ostatnio uchachałem się przeokrutnie z sytuacji. Stoję na ulicy, w dresach adidasa. Krótkie włosy. Rozmawiam uśmiechniety z dwoma babkami przed piaskownicą (poszedłem z dziećmi się bawić). Jedna babka mnie zna, druga nie - widzi mnie pierwszy raz. I tej drugiej z minuty na minutę oczy robią się raz szersze, raz węższe. Wodzi wzrokim od butów adidasa na nogach po spodnie z trzema paskami i taką samą bluzę. Babka na oko w wieku 45+. Wreszcie nie wytrzymuje i wypala - "przepraszam pana ale mam prywatne pytanie - czym się pan zajmuje bo pański sposób wypowiedzi nie korespoduje z pańskim ubiorem". Wytłumaczyłem ale co się uchachałem w duchu to moje Tu macie ciekawy wykład, w kontekście społecznym ubioru: http://www.szarmant.pl/czym-jest-garnitur http://www.szarmant.pl/wyklad-dla-tedx S.
  12. Nie przepadam za 'małymi Mi' - pyskatymi zadziorami, zołzami dla zasady. Co kto lubi, ja akurat nie. Znam kilka - dziękuję, postoję. Może to i wiek średni przeze mnie już przemawia... Zaraz kalkuluję ile energii życiowej musiałbym włożyć w stosunku do oczekiwanego logicznie efektu. S.
  13. Słowem pisanym ładnie operować - sztuką jest (wypowiedź a'la Yoda). Czytać niektóre posty Pikaczu to niczym przy rozkodowaniu Enigmy pracować, ale to taki charakterystyczny styl pikaczowy S.
  14. Z kręgu moich bliższych i dalszych znajomych znam dwóch, słownie dwóch gości, którzy przebierają w laskach jak chcą. I są swoim przeciwieństwem. Gość nr 1 - wieczny student politechniki, regularnie wywalany i ponownie przyjmowany. Wysoki, dość przystojny - nie wiem ile w skali bo to facet, pewnie powyżej 5. Pies na baby z charakteru - bajera, bezpośrednia bezczelność (bo inaczej tego nie nazwę), galaktyczna pewność siebie. Zasoby mierne. Zawsze coś zachaczy na ząb, a właściwie na inną część ciała Gość nr 2. Średni z wyglądu, tak koło 5 (przeciętny). Wieczna nadwaga. Dwie spółki z o.o. Porsche i BMW X6, także kilka innych aut ale w leasingu. Loft w Łodzi z prywatną windą. Sympatyczny jako kolega ale lotność umysłu, jako taka, średnia. Znany z organizacji niezłych imprez. Kasą szasna równo. Ilość dziewczynek chętnych do przewinięcia się przez jego łóżko - pewnie z batalion na rok. I tyle.
  15. Wszechwładza Matrixa coraz bliżej: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Francja-walczy-z-gotowka-Nowy-limit-1000-euro-7241927.html S.
  16. Widzę, że nie tylko mnie ta uciążliwość dotyczy. Podobnie jak Marek zazdroszczę Ci Vincent, nawet nie wiesz jak to ułatwia pewne sprawy W pewnej kawiarni mam ulubioną kelnereczkę. Miła, młoda dziewczyna, ślicznie się uśmiecha i fajnie się z nią rozmawia. Nie jest skończoną pięknością ale jest ładniutka tj. moje podstawowe założenia atrakcyjności spełnia z naddatkiem. W kawiarni rozpoznam ją od razu, nawet jak nie stoi za barem a jest wmieszana w tłum kobiet. Bo skojarzę jej buzię z miejscówką. Ale cech charakterystycznych - jakichś długich włosów z lokami, pasemka wielokolorowe, charakterystycznej fryzury czy wydatnych ust - nie ma. Na ulicy - nie. Stoję sobie ostatnio w warzywniaku, czekam w kolejce by nabyć drogą zakupu brokuła a przede mną stoi panna podobna jakby do tej barmanki. I rozkminka, ona czy nie ona. Kupiła, odwróciła się, przekmnęła wzrokiem po mojej twarzy a ja nic, pokerowo, jak rzymski posąg. I znów człowiek na chamidło bucowate wyjdzie - przecież się niby znamy... Jakoś tego dnia nie byłem w psychicznej formie do zagadania 'a przepraszam panią, czy pani to nie ....?'. Jak jestem w formie to nie problem, ale zdarzają się i takie 'wyciszone' dni. Dobra. Zrobię test. Przez pewien czas, kilka tygodni, będę koncentrował się na nowopoznanych twarzach. Intensywnie. Oczywiście nie zrobię z siebie miny Kaszpirowskiego, bo ludzie pomyślą że coś jest ze mną nie tak, że się tak intensywnie gapię. Będę się patrzył i próbował zanotować cechy charakterystyczne, mocno je wryć w pamięć. Rezultatami podzielę się z Wami na forum. Swoją drogą z zapamiętaniem imion też mam problem S.
  17. W domu mam karabin czarnoprochowy Hawken 0,45 i pistolet pojedynkowy 0.36. Kapiszonowe. Strzelam sobie z nich na strzelnicy. Mimo XIX wiecznego rodowodu - są zabójcze. Czasami sięgam po coś nowszego, ale to już nie moje - AKM 7,62, z krótkich SigSauer p226 - najlepiej mi podchodzi, nie podchodzi mi Glock, za lekki. Z długiej strzelam nieźle. Z krótkiej - może być. Nic tak nie oczyszcza głowy jak szybkie wyplucie 15 nabojowego magazynka. S.
  18. Panowie, Zanim siądę do codziennej porcji obowiązków - skrobnę ten post. Umieszczam go w dziale samodoskonalenie, bo dotyczny próby zniwelowania przypadłości, która mnie delikatnie uwiera od lat. Otóż nie mam pamięci do twarzy. Albo pisząc inaczej - mam słabą. Pamięć generalnie mam dobrą, orientacje przestrzenną - świetą (wywieziecie mnie do obcego miasta, przegonicie z punktu A do B a potem bez poblemu wrócę tą samą, nawet krętą drogą). Natomiast do twarzy - słabiutko, oj słabiutko. Jeśli ktoś nie ma super charakerystycznej twarzy a widzimy się przez krótki okres czasu, nawet kilka razy - umarł w butach. Małe szanse że rozpoznam go od pierwszego rzutu oka. Czasami wychodzę przez to na buca, bo nie rozpoznaję osób na ulicy. A potem okazuje się, że widzieliśmy się na imprezie X czy przy stoliku wspólnych znajomych w pubie czy kawiarni. Głupia sprawa. Pierdoła ale przeszkadza. Prawdopodobnie odziedziczyłem to po Szanownej Rodzicielce, która wykazuje podobne skłonności. W poniedziałek grałem w squasha w klubie, pierwszy raz. Był trener, była pani na recepcji. By się nie zbłaźnić i poznać ich później na ulicy - gapiłem się na ich twarze jak sroka w kość, oczywiście gdy nie patrzyli na mnie - bo dziwnie by to wyglądało. Jak bym był świadkiem jakiegoś rozboju to później ni-ku-ta portretu pamięciowego sprawcy bym nie był w stanie stworzyć. Sylwetkę, wzrost, kolor włosów, generalnie fryzurę - jeszcze jakoś. Ale szczegółów twarzy - za Chiny ! Jakieś rozwiazania? Sugestie? S.
  19. Vincent, Problemy z Ukraińcami zamieszkującymi terytoria połudnowo-wschodnie II RP były już przed wojną. Część środowisk związanych z Banderą w III Rzeszy widziała pomocnika w realizacji powstania państwa ukraińskiego. Swoistym paradoksem jest, że historia rodem z XVII wieku nadal żyje! Tj. podział na zachodnią-nacjonalistyczną i wschodnią w znacznej mierze zruszczoną Ukrainę. Ale sam pewnie to wiesz. Poczytaj o kampanii wrześniowej 1939roku - jak zachowywała się duża część Ukraińców, w mniejszej mierze Białorusinów - byli nastawieni wybitnie antypolsko. Dezerterowali, odmawiali mobilizacji, dochodziło do wybuchu 'powstań' a raczej ruchawek, aktów terroru. Ja się cieszę, że nie mamy z nimi problemów! Gdyby zostali w granicach Polski - miałbyś drugi Majdan co dekadę! http://pl.wikipedia.org/wiki/Dywersja_OUN_w_1939_roku @Assasyn, Rozczaruje Cię.Wybitnie Cię rozczaruję za co z góry bardzo, bardzo przepraszam. Wbrew oficjalnej doktrynie, utartemu kanonowi, lansowanej podręcznikowo wiedzy i utrwalanemu mitowi - udział Polski i Polaków w rozbiciu III Rzeszy był .... wybaczcie - trochę inny od oficjalnie lansowanego. Były piękne epizody: Francja 1940, Narvik 1941, bitwa o Wielką Brytanię, Falais czy mało sensowne Monte Cassino na Zachodzie. Na wschodzie Polska Armia była ziarnkiem piasku w porównaniu do ACz, z łaski Stalina pozwolona nam walczyć o Berlin. Gro wysiłku w Europie poniósł ZSRR, dlatego USA i UK drżały na samą myśl o wycofaniu się Stalina z wojny i poświęciły Polskę dla tego celu. http://forum.historia.org.pl/topic/9423-czwarta-armia-koalicji-antyhitlerowskiej-i-inne-mity-pl/ Jak zapyta mnie obcokrajowiec - jak najbardziej będę mówił o wielkim wkładzie Polski w II wś, choć obcokrajowcy mają ten temat w nosie. Z moich obserwacji przeczuleni na tym punkcie są właśnie Polacy i Rosjanie (oraz Niemcy ale z innego powodu). Natomiast na forum, między Polakami możemy sobie pewne rzeczy przedstawić bardziej otwarcie.
  20. Mam odmienne zdanie wynikające z doświadczenia ale to taki urok sprawy, każdy ma własne Nie policzę ile razy nie dostałem mandatu za drobne, powtarzam - drobne, wykroczenia drogowe. Z fotoradarem już uprzejmie nie pogadasz, na przymknięcie oka liczyć nie możesz. W urzędzie, potraktujcie to jako koleżeńską poradę, skutkuje bycie uprzejmym upierdliwcem. W końcu mają was dość i dla świętego spokoju załatwiają waszą sprawę. Sprawdzone wielokrotnie. S.
  21. Przyczyny upadku RON były wielopłaszczyznowe - wewnętrzne i zewnętrzne. IMHO pisząc przepotężnych skrótem myslowym - Rzeczpospolita Obojga Narodów była silna słabością swoich sąsiadów, upadła w momencie ich istotnego wzmocnienia. Proces trochę trwał. Z tym ratowaniem świata czy Europy bitwą warszawską czy wyprawą wiedeńską to bym się nie ekscytował. Większość krajów w swojej mitologii na takie 'epickie bitwy w których ratują świat a przynajmniej jego połowę' i dziwią się, że inni nie zauważają tego faktu. Polska w 1945 roku nie należała do państw wygranych. Nawet wśród tzw. sojuszników od czerwca 1941 a na 100% od 1943 (odkrycie zbrodni Katyńskiej) ewidentnie zawadzaliśmy i przeszkadzaliśmy w harmonijnej współpracy między USA, UK a ZSRR. Najchętniej by się nas pozbyto, czego dokonać się nie dało ale zminimalizować nasz wkład w II wś - już tak. Super_Cenionym_Sojusznikiem_Och_Ach byliśmy w 1940 i przez część 1941. Opluwamy za zdradę Churchilla - a ja napiszę, że niesłusznie. Był to człowiek, który faktycznie starał się pomóc, na tyle na ile był w stanie wobec sytuacji geopolitycznej. Dopiszę nawet, że kierował się pewnym ciepłym sentymentem wobec Polaków i Polski, co w angielskiej dyplomacji i polityce zdarza się ekstermalnie rzadko. Największym grabarzem sprawy polskiej był Roosevelt - cyniczny Wielki Wujek z USA. Sam się dziwię, czemu w Polsce są ulice im. Roosevelta! Oceniam go gorzej od Stalina, bo ten ostatni nie krył się ze swoimi planami wobec Polski. Wielki Wujek do końca grał dobrego a za plecami robił odwrotnie co innego, cynicznie okłamywał i Sikorskiego i później Mikołajczyka. Paradosalnie, poza nami największym przegranym II wojny światowej stała się ... Wielka Brytania. Straciła chyba jeszcze więcej niż Polska. I ostatnia, kontrowersyjna sprawa - mimo wszystko Polska na II wś 'zyskała'. Piszę z pełną odpowiedzialnością za słowa wiedząc, że nie jest to teza popularna. Nawet słowo zyskała biorę w cudzysłów... Zyskaliśmy dużą jednolitość etniczną. Ziemie na wschodzie to była bida z nędzą, nie licząc kilku miast. Wiem o czym piszę - część rodziny pochodzi z Kresów - opowieści jak było znam na pamięć! Bieeeeeda! Na dodatek z tlącym się zażewiem nacjonalizmu ukraińskiego, którym wybuchłby kiedyś wojną domową. Ziemie Zachodnie, choć zrujnowane, miały o niebo większy potencjał przemysłowy. Nie jestem antysemitą ale kwestia problemu obrzymiej mniejszości żydowskiej, co zrobić z którą dumały już przedwojenne władze II RP (słynny Madagaskar) też został rozwiązany, w tragiczny sposób, nad którym każdy człowiek może wyłącznie boleć ale od strony technicznej ... rozwiazany. Że 'komunizm'? Owszem, mentalny syf. Ale kraj podźwignięto z ruiny, zlikwidowano analfabetyzm, poprawiono infrastrukturę krajową. PRL w pewnych, powtarzam pewnych dziedzinach, to był duży skok do przosu w porównaniu do II RP. Dziś się o tym nie mówi, bo to niepopularne i funkcjonuje wyłącznie czarno/biała spolaryzowana pop-historia, ale za kilkadziesiąt lat (gdy emocje ostygną) - historycy pochylą się nad tym bardziej obiektywnie. Poza tym od 1956 roku było już normalniej. Dziś nie można o tym pisać choćby z faktu, że cała władza i gro partii politycznych czerpie legitymacje do rządzenia z 'walki i zniszczenia systemu socjalistyczno-komunistycznego'. Więc siłą rzeczy musi być pokazany jako zły smok, którego pokaonały siły dobra S. PS. jestem apolityczny! ani lewicowy, ani prawicowy. na wybory nie chadzam bo w kreowaniu iluzji nie uczestniczę!
  22. Jestem głeboko przekonany, znając życie i ludzi, że 'grupa trzymajaca władzę' ma swoich zaciętych wrogów, którzy im będą utrudniać robotę na wszelkie możliwe sposoby. Chodzą pogłoski po necie, że Azja (szczególnie Chiny) jest mocno na nie w stosunku do pewnych planowanych rozwiązań. Bardzo mocno. Co do ostatecznego przejścia na pieniądz elektroniczny, obrót bezgotówkowy i zaczipowanie RFiD (czy inne) to stanie się to, a jakże, pod pozorem działania dla naszego dobra. Pewnie strzelą jakiś mega kryzys i waluty się posypią, ludzie potracą wszystko, będzie niezły bajzel i półanarchia. Wówczas pojawią sie 'wybawcy' z gotową propozycją rozwiązania problemow. Ba! Zostaną przyjęci z otwartymi ramionami i westchnieniem ulgi przez 95% społeczeństwa. 9/11 w USA też stało się świetnym pretekstem do wprowadzenia rozwiązań, które w inny sposób by nie przeszły. Cóż za uroczy zbieg okoliczności, ale to nie forum o pewnych teoriach więc kończę wątek. Ja się cieszę, że mieszkam w Polsce. Mamy taki swoisty słowiański bałaganik, który może paradoskalnie pomóc - pewne totalitarne zaciachy mogą nie działać albo działać na pół gwizdka. Z ludźmi, w urzedzie, wojsku czy policji, zawsze da się dogadać - wcale nie trzeba przy tym koperty. Jak człowiek z człowiekiem, grzecznie i uprzejmie. Gorzej z systemem komputerowym - tego ni ku ku nie da rady ominąć, zagadać, przekonać do swojej racji lub do przymknięcia na coś jednego oka. Taki choćby INDECT będzie miał nas na talerzu, algorytm komputerowy nie śpi, nie machnie ręką, nie pójdzie sobie zaprzyć kawę... S.
  23. Historia to mój konik. Jak widzę dobrą książkę w zaprzyjażnionej, rodzinnej księgarni to aż potupuję butami by ją kupić. Swoją drogą polecam Wam książkę Wieczorkiewicza "Historia polityczna Polski 1935-1945". Autor fantastycznie sięga do źródeł - samego rdzenia wydarzeń i ich późniejszych konsekwencji. Książka momentami szokuje i w wymowie różni się od tego, co znamy z oficjalnych szkolnych podręczników. Polecam całym sercem, gruby bryk ale czyta się jednym tchem! Co do nieszczęsnego 1939. Po wielu rozważaniach, lekturze wielu książek, w tym i 'Pięknego samobójstwa' dochodzę do smutnego wniosku, że nie mieliśmy, jako państwo, możliwości manewru. Bardziej boli mnie i niepokoi, że mamy XXI wiek a elity polityczne RP nadal prowadzą tą samą politykę - politykę egzotycznych, papierowych sojuszy z partnerami, dla których się nie liczymy oraz głupiego drażnienia i wychodzenia jak harcownik przed szereg wobec najbliższych sąsiadów. Głupio. Bardzo głupio. Jako że dla naszych sterowanych przez zewnętrzne siły wysokoków nie ma zrozumienia wśród najbliższych sąsiadów (jak zawsze Czechy, Słowacja, równie przychylne nam z zasady Węgry też się odżegnują) to szukamy sojuszu militarnego z ... trzymajcie się mocno - zabałtycką Szwecją... http://www.polska-zbrojna.pl/home/articleshow/6261?t=Polska-w-sojuszu-ze-Skandynawami- Luz. Kamuflować się w lesie umiem wybornie od maja do końca października, obsługę broni z rodziny AK - w tym i naszego Beryla znam, strzelam nienajgorzej do 150-200 metrów, jak trzeba to i w transporter piechoty z RPG trafię na do jakichś 70 metrów ale ... nie o to tu chodzi. Nie o to!
  24. Socjalizm, kapitalizm - wsio rawno ! Każde ma swój matrix. Kapitalizm jest nawet niebezpieczniejszy, bo sprzedaje matrixowe gów_na w kolorowych papierkach, łatwiej się naciąć. Assasyn, jaką wolność daje Ci kapitalizm? Wolnosć w wyborze rodzaju konsumpcji ? Bo do tego to się sprowadza, nawet bunt antysystemowy jest skomercjalizowany i stanowi de facto rodzaj jednego ze stylów życia. Jak w katalogu. S.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.