Skocz do zawartości

Xellos

Starszy Użytkownik
  • Postów

    282
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Xellos

  1. 46 minut temu, Kespert napisał:

    żaden wojskowy przy zdrowych zmysłach, nie wystrzeli wartej pół miliona rakiety średniego zasięgu w cel złożony z grupki ludzi. Nie opłaca się!

    Zgadza się. Właśnie dlatego istnieją różne rodzaje systemów rakietowych, przystosowane do niszczenia różnego rodzaju celów. Wielkie i drogie, jak Iskander, ale i mniejsze i tańsze, jak TOS-1. Nikt nie będzie strzelał z armaty do wróbla.

    53 minuty temu, Kespert napisał:

    Wydaje mi się, że ta opinia, nie odpowiada na żadne z postawionych pytań pomocniczych.

    Uważam się za osobę obdarzoną poczuciem humoru...ale chyba jednak nie jestem w stanie prowadzić obszernej dyskusji na temat wyższości kontenera AK47 nad dywizjonem F35.

    Wybacz.

    57 minut temu, Kespert napisał:

    Odnośnie braku gór w Polsce - w kraju płaskim, tarczą ochronną partyzantki są cywile. Bo cywila od partyzanta odróżnia jedynie kałach.

     No ale przecież my już nie mamy cywili, rozdaliśmy wszystkim kałachy...wróć! Zostali jeszcze starcy, kobiety i dzieci...mamy ich wykorzystać jako żywe tarcze?

     Kurde balans, ta koncepcja z każdą chwilą robi się coraz bardziej makabryczna.

    Widzę, że z tym Khornem chyba trafiłem w dziesiątkę.

  2. 23 minuty temu, Kespert napisał:

    Teren, w którym nie może poruszać się czołg czy APC, jest z punktu ekonomicznego bezwartościowy. Nie ma bezpośredniego sensu go zdobywać, chyba że stanowi jedyne przejście, albo ostatnią kryjówkę agresywnie działającej partyzantki.

    Tutaj wracamy do przykładu szwajcarskiego. Ich doktryna obronna zakłada w pierwszej kolejności przeniesienie się w góry. To nie jest tak, że oni mają zamiar z tymi swoimi karabinami biegać po ulicach.

    Wiedzą, jak coś takiego by się skończyło.

    W temacie wyższości ochotników z kałachami nad F35 powiem tyle - jest to niewątpliwie prawda.

    W Afganistanie.

    57 minut temu, Kespert napisał:

    Jest obrazowanie satelitarne, więc lokalizacje lotnisk i pasów startowych są znane. Ile czasu potrzeba, by pociski rakietowe wroga zrobiły z nich pasy księżycowe - godzinę, dwie?(...)wyrzutnie Oniks z zasięgiem 450km w Kaliningradzie, rozpieprzą wszystkie polskie lotniska w swoim zasięgu, w ciągu kwadransa-dwóch od pierwszego wystrzału.

    Cóż za przerażająca wizja! Abstrahując od pytania o prawdopodobieństwo jej ziszczenia, chciałbym zwrócić uwagę na pewną wewnętrzną niekonsekwencję - oto nasze lotniska (i inne strategicznie ważne obiekty prawdopodobnie też), zostaną w kilka minut zmiecione ruskimi rakietami...a następnie pojawi się nasza ,,obrona terytorialna 2.0'' i będzie sobie spokojnie hasać po polu bitwy, zupełnie nie niepokojona przez te zabójczo skuteczne rakiety i inne środki masowego rażenia.

    Skąd pomysł, że pozbawiona wsparcia lotniczego piechota miałaby być jakoś immunizowana na ataki bronią dalekiego zasięgu?

    Jeżeli to wszystko tak by się potoczyło, to najbardziej logicznym wykorzystaniem przydziałowego kałacha byłoby strzelenie sobie w łeb.

  3. Odwołując się do Powstania Warszawskiego chciałem jedynie zwrócić uwagę na jego przebieg i skutki, wolałbym nie zaczynać od nowa tej niekończącej się dyskusji o tym, czy decyzja o jego rozpoczęciu była słuszna, czy niesłuszna. 

    15 minut temu, Kespert napisał:

    Afganistan i Szwajcaria - górzyste tereny - mają tą zaletę, że niewyszkolony człowiek z bronią, walczy z wyszkolonym człowiekiem z bronią na bliskim zasięgu, wymuszonym terenem - a więc niwelującym wyszkolenie i "lepszy zasięg" zawodowych żołnierzy.

    To tylko jedna (i najmniej ważna) z zalet takiego terenu. Znacznie istotniejsze strategiczne atuty gór to uniemożliwianie operowania ciężkim sprzętem (czołgi, wozy bojowe) i znaczące ograniczanie skuteczności ostrzału rakietowego/bombardowań.

    Piechota, żeby móc utrzymać dany teren, musi spełniać jeden podstawowy warunek -  musi być żywa. Jak już wszystkich wystrzelasz, to możesz wchodzić jak do siebie.

    Jak Niemiec w 1944.

    36 minut temu, Kespert napisał:

    Lepiej umrzeć z bronią w ręku, niż dać się zastrzelić, zagazować, rozjechać - i umrzeć bezwolnie.

    Ci, którzy myśleli, że posłuszeństwo i wypełnianie rozkazów uchroni ich przed śmiercią, "otwierali oczy" dopiero w Auschwitz.

    Kły różnią ofiarę od drapieżnika.

    Krew dla Krwawego Boga!

    Tak coś czułem, że osoby, które forsują takie koncepcje, to ukryci wyznawcy Khorna...

    Mówiąc poważnie...z punktu widzenia psychologii biorącej udział w konflikcie zbrojnym jednostki, takie podejście ma pewien sens. Jednakowoż...skoro rozmawiamy o strategicznych decyzjach państwa polskiego (kupować samoloty czy kałachy), to powinniśmy patrzeć na problem z punktu widzenia państwa jako całości, a przy przyjęciu takiej perspektywy okazuje się, że śmierć z bronią w ręku i śmierć bez broni w ręku...tak naprawdę niczym się od siebie nie różnią.

    Jedno i drugie oznacza utratę siły żywej narodu.

    • Like 1
  4. Przepis na nowe Powstanie Warszawskie, tym razem w skali całego kraju.

    Można się bawić w takie rzeczy, jeżeli się żyje w Afganistanie. Również we wspomnianej Szwajcarii, w 70% procentach składającej się z gór, a więc stanowiącej coś w rodzaju wielkiego, naturalnego bunkra (w sumie nie tylko naturalnego, Szwajcarzy dobudowali sobie trochę sztucznych), taka strategia ma rację bytu.

    W warunkach polskich wygląda to trochę inaczej.

    Można tak robić...jeżeli ma się ochotę umrzeć.

  5. 3 godziny temu, intestine_baalism napisał:

    A wiesz, ze sobie przed zerwaniem zrobilam sobie takie zestawienie. Pierwsze dwa lata - on wkladal wiecej kasy, ja dbalam o dom i sie uczylam. Wiec on 80% ja 20%. Kolejnie 5 lat - 50/50 - podobnie zarabialismy, czulam podobne zaangazowanie itd. Kolejne 5 lat - zarabialismy podobnie ale ja wydawalam na dom, jedzenie, rozrywki - on na alko, koncerty, festiwale wiec uwazam, ze tu moj wklad w relacje sie zwiekszyl do 60% conajmniej. Ostatnie 2 lata - ja 100% w dom i rodzine, on 100% w alko, koncerty i festiwale. Nawet seksu juz nie uprawialismy.

    Wyłania się z tego obraz mężczyzny, który na początku jest w stanie bardzo wiele inwestować w związek (żeby nie powiedzieć budować wszystko w zasadzie samodzielnie).

    Niestety, wraz z upływającym czasem jego początkowe zaangażowanie zaczyna spadać, zamiast rosnąć. Życie domowe wyraźnie traci dla niego walor atrakcyjności.

    Co mogło być przyczyną takiego stanu rzeczy?

    Nie wiem, ale się domyślam.

     

    2 godziny temu, Orybazy napisał:
    Cytat

     

    to ptak, to samolot?

     

    Nie tu superman, a nie sorry tak teraz nie wolno to superhuman :).

    To Superwoman, oczywiście.

    Leci przychylić nieba kolejnemu mężczyźnie.

    • Haha 1
  6. Pracoholizm, podobnie jak wszystkie inne holizmy, świadczy o ucieczce przed jakimiś emocjami. Często maskuje podświadome poczucie niższości - pracuję, mam wyniki, osiągnięcia...więc chyba jednak jestem coś wart, prawda?

    To walka o udowodnienie czegoś. Samemu sobie. Swoim rodzicom.

    Piszesz, że boisz się oceny...to oznacza, że na jakimś poziomie sam siebie negatywnie oceniasz. W dalszym ciągu. Problem nie minął, został tylko stłumiony, wypchnięty ze świadomości.

    Powinieneś popracować nad swoimi emocjami. Zmusić się do próżnowania i sprawdzić, jakie uczucia i myśli się wtedy pojawiają. Odzywa się wewnętrzny krytyk? Pojawia się poganiacz niewolników z batem i oznajmia gromkim głosem Burneiki: Nie ma opierdalania się!

    Polecam spróbować medytacji. To pomaga złapać kontakt z tym, co w nas siedzi.

    Wychodzenie ze strefy komfortu, samoobserwacja, wewnętrzna uczciwość (mamę oszukasz, tatę oszukasz, ale samego siebie nie oszukasz)...to daje efekty.

    • Dzięki 1
  7. Poziomy świadomości według Hawkinsa (autor wymienianych w tym temacie książek). Na samym dole znajdują się negatywne stany świadomości (lęk, wstyd, nienawiść), powyżej 200 zaczynają się te pozytywne (miłość, akceptacja, oświecenie). Według jego teorii wszystko (zdanie, książka, film, osoba, ideologia) posiada określony poziom, który można zmierzyć wykonując tzw. test kinezjologiczny - zadając pytanie i sprawdzając, czy ciało reaguje wzmocnieniem (co oznacza tak) czy osłabieniem (co oznacza nie).

    To tak w skrócie, w książkach Hawkins opisuje to bardziej szczegółowo.

    • Dzięki 1
  8. 1 godzinę temu, Bare bra napisał:

    Czy są jakieś techniki, ćwiczenia dostępne aby móc samemu pracować nad DDD ?

    Medytacja, obserwacja stanów emocjonalnych i zmian w ciele - bez oceniania, uciekania. Emocje same w sobie nie są problemem, problemem jest bronienie się przed nimi.

    Jeżeli chodzi o jakieś techniki terapeutyczne, to polecam IFS - ta metoda pozwala trochę lepiej poznać swój wewnętrzny krajobraz.

    Zajrzyj tu:

    I tu:

    I tutaj:

    Myślę, że powinieneś trafić na coś przydatnego.

    • Dzięki 2
  9. 57 minut temu, Jaśnie Wielmożny napisał:

    W TWOIM wyobrażeniu tak mógłbym się zwrócić do niego.

    Och, w tej kwestii całkowicie Ci wierzę - jestem pewien że ani Ty, ani żaden ze wspomnianych przez Ciebie znajomych nigdy nie pozwoliłby sobie na powiedzenie czegoś takiego.

    Trochę szkoda.

    Myślę, że to byłoby w pewien sposób...uczciwsze.

  10.  

    20 minut temu, Helena K. napisał:

    Nie zmienia. Zmienia się forma obu stron. Jest zły policjant i dobry policjant, tyle, że obaj działają w takim samym schemacie: oceniają co jest ok, co ok nie jest. Więc jaka to ma być różnica, a raczej jaka jest przewagą "dobrego" nad "zlym" jeśli używają tych samych środków?

     

    To jakiś relatywizm. Wypowiedzi i czyny mają swój...prymarny sens. Dobry wygrywa, bo potrafi ten sens właściwie rozpoznać.

  11. Godzinę temu, Helena K. napisał:

    Czy może to się jakoś wartościuje, który brak tolerancji dla wypowiedzi więcej waży?

    Owszem. To zależy od treści wypowiedzi, która może się mieścić w powszechnie przyjętych granicach cywilizowanej dyskusji, albo nie. @Carl93m opisał swoje skojarzenia, a w odpowiedzi otrzymał od @Jaśnie Wielmożny następujący komunikat:

    Cytat

    ty kur** chamska mordo i tak nic nie rozumiesz

    Oczywiście, było tam trochę więcej wyrazów, znacznie lepiej to wszystko brzmiało, ale w gruncie rzeczy sens tego, co zostało napisane na poprzedniej stronie, jest dokładnie taki. To, że autor cytatu się od tego odżegnuje, niczego w tej kwestii nie zmienia.

  12. To zbyt smutne, żeby o tym rozmawiać...

    Gdybym miał dostęp do wehikułu czasu i mógłbym pogadać z osiemnastoletnim sobą, to powiedziałbym temu głąbowi, że studia nie służą do rozwijania swoich zainteresowań, tylko do zdobycia konkretnego zawodu - takiego, na który jest i będzie zapotrzebowanie, w miarę dobrze płatnego, względnie pasującego do jego charakteru i temperamentu. Kazałbym mu sprawdzić, czym zajmują się osoby, które ukończyły dany kierunek i odpowiedzieć sobie na zajebiście ważne pytanie: czy byłbym zadowolony, robiąc to samo przez kolejne 40 lat?

    Studia to po prostu pewne narzędzie, jak młotek czy wiertarka. Trzeba wiedzieć, do czego chcemy je wykorzystać - powiesić obrazek, zbudować karmnik dla ptaków?

    Jeżeli nie mamy takiej wiedzy, studia stają się po prostu stratą czasu, sztucznym przedłużaniem dzieciństwa, odwlekaniem prawdziwych decyzji.

    Trzeba po prostu znaleźć jakiś pomysł na siebie.

    Swoje miejsce w roju.

     

     

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.