Skocz do zawartości

Foster

Starszy Użytkownik
  • Postów

    472
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    100.00 PLN 

Treść opublikowana przez Foster

  1. Całe szczęście że trafiłeś w porę na te forum Bracie, umówmy się, normalny koleś, wychowany w tradycyjnym modelu rodziny, plus wartości białorycerskie wpajane przez całe życie ma naprawdę nikłe szanse na obejście tego schematu o którym powyżej. Ja naprawdę nie uważałem się za jakąś pizdę a jednak dałem się zrobić jak małe dziecko, niestety wagina ma przeogromną moc czego przykładem jest historia świata i wiele wojen tych większych i tych mniejszych. Jak na ironię, pisząc swoją historię włączyłem sobie Tv, a tam Troja, heh, rozpierducha na całego a przez kogo...no właśnie
  2. Dla ścisłości, pozew o rozwód ja złożyłem, oczywiście chciałem bez orzekania i bez prania brudów, a te wszystkie brednie o których napisałem w historii i powyżej zostały umieszczone w odpowiedzi na mój pozew przez ex, nawet nie wiesz Bracie jakie było moje zdziwienie tym, że można tego typu argumentów używać przed Sądem, a było ich o wiele więcej i to znacznie mniej górnolotnych. Do tego dowiedziałem się że świadkami zeznającymi przeciwko mnie miała być m.in. moja mama, kuzyn, i dwoje sąsiadów, okazało się później że żadne z nich nic o tym nie widziało, dowiedzieli się jak przyszły zawiadomienia z sądu
  3. Ale ja już byłem dobrym mężem i tatą Wiesz co, lampka i może mi się gdzieś delikatnie zaświeciła, ale jak nasłuchasz się jakim jesteś super gościem, jaki jesteś zaradny, inteligentny, jak ona cie kocha i w końcu jakim byłbyś super ojcem, to w pewnym momencie zaczynasz w to wierzyć i wmawiasz sobie - ona to mnie musi naprawdę kochać. Niestety taka prawda, i wydaje mi się że nie tylko ja dałem się złapać w te sieci, cóż, życie. Na całe szczęście nie wyszedłem z tego aż tak poturbowany jak co niektórzy, ale blizna po tym na pewno zostanie.
  4. Może nie do wszystkiego ale do wielu rzeczy których zapewne byś się nie spodziewał. U mnie było podobnie, podczas rozstania nasłuchałem się że zniszczy mi życie, że zrówna mnie z ziemią, że ,,zajmie,, się moją firmą, że ma skopiowane kontakty do moich klientów i powysyła im kompromitujące materiały na mój temat i wiele wiele innych tym podobnych. To akurat zbyłem śmiechem bo uznałem że to po prostu jej niemoc, ale nie powiem że trochę krwi mi napsuła. Wszystkim sąsiadom dookoła naopowiadała jaki ze mnie tyran i despota, jak to ją maltretowałem psychicznie, zostawiałem bez jedzenia i picia w chorobie, zakręcałem ogrzewanie czy robiłem awantury o to że któryś z sąsiadów pomógł wnieść zakupy. To samo usłyszała moja bliska rodzina (nie najbliższa), która nota bene w to wszystko uwierzyła i z tego co wiem, nawet zaproponowali jej pomoc w wynajęciu adwokata przeciwko mnie, oczywiście do tego nie doszło a ja z tymi ludźmi zerwałem jakiekolwiek kontakty. Także sam widzisz jak można się przejechać na małży, co do wychodzenia z inicjatywą informowania o tym wszystkim pracodawcy uważam że to zły pomysł, jeżeli nawet dojdzie do tego czego się obawiasz, wariata z siebie zrobi ona a nie ty. I najważniejsze, nie wierz w to co ona mówi i w jej jakiekolwiek deklarację, jak tu już pisano, kobieta co innego mówi, co innego myśli a co innego robi. Amen,
  5. Będąc szczerym, to zastanawiam się czy po prostu nie poszukać sobie jakiejś koleżanki na opcję FF, niechajby i była ok 40-stki lub lekko ponad, sam mam 36, zastanawiam się tylko jaka jest szansa że będzie bez dziecka a jak będzie bez, to czy nie zacznie się po niedługim czasie parcie na głębszy związek. Ponowie jeszcze swoje pytanie do Braci którzy znaleźli się w podobnej sytuacji do mojej, tzn. mają dziecko które wychowuje obecny gach ex, jak układacie sobie z takim typem relacje, macie w ogóle jakiś kontakt z nim? U mnie od 9 m-cy, odkąd się o nim dowiedziałem nie widziałem go na oczy, odnoszę wrażenie że ex boi się naszej konfrontacji, nie wiem, może myśli że będziemy się o nią bić:P
  6. A tak konkretnie to czego się obawiasz, masz coś za uszami, boisz się jej krzyków, pseudo oskarżeń, masz coś materialnego do stracenia co Cię mocno zaboli? Wydaje mi się że po wizycie u adwokata już wiesz mniej więcej czego się spodziewać i jakie są konsekwencję rozwodu. Jako osoba która niedawno to przeszła, mogę Ci doradzić żebyś spróbował się od tego trochę zdystansować i dać sobie lekko na wstrzymanie, a na pewno robić wszystko żeby uniknąć orzekania o winie, wojna sądowa w moim mniemaniu to strata czasu, pieniędzy, nerwów i zdrowia.
  7. Święta prawda. Drogi autorze, jesteś młody i w moim mniemaniu wcale źle nie zarabiasz, myślę że nie do końca jesteś świadom tego z czym się wiąże prowadzenie gospodarstwa, w szczególności kiedy masz żywy inwentarz, akurat zajmuję się zgoła czym innym ale jako młodzik miałem sporo z tym do czynienia, osobiście odradzam a jeżeli już, to naprawdę mocno to przemyśl.
  8. I tu jest pies pogrzebany, presja otoczenia i ten zjebany program kobieta=szczęście, wierzcie, że jak odkryłem to forum i zacząłem czytać to aż zaniemówiłem jak podobne historie do mojej Bracia tu zamieścili, niektóre czytałem jak bym sam był ich autorem. Za współczucie dziękuje, w moim położeniu aż tak źle nie skończyłem jak inni którzy podzielili się swoimi historiami, jak wspomniałem rozwód bez orzekania na jednej rozprawie, majątek został cały dla mnie, mieszkania były kupione przed ślubem, tylko dziecko niestety jest tym co mi ciąży na sercu. Do tego mam delikatnie zaburzony dalszy plan na swoje życie, oczywiście w kontekście prywatnym i związkowym, z jednej strony może i człowiek chciałby się z kimś związać, ale z drugiej nie chcę zakładać już rodziny i mieć dzieci, nie chce też panienki z dzieckiem a te bez w podobnym wieku dosyć szybko zaczynają gadki o rodzinie i małżeństwie:) A no i jeszcze jedna babska hipokryzja, powiedz lasce że masz dziecko, heh, chyba tylko faceci są tacy nieroztropni żeby cudze geny wychowywać, nagle stwierdzenie nie ważne kto spłodził ważne kto wychowuje traci mocno na znaczeniu, czyż nie?
  9. Nie, nie dają, jak napisałem, na początku związku sytuacja wyglądała zgoła inaczej, to wszystko było już powiedziane przez Marka jak i Was na forum ale napiszę dla ,,młodych,, żeby wzięli to sobie naprawdę do serc;) A więc na początku ja się nie za bardzo zaangażowałem, dawałem do zrozumienia że mi na niej nie zależy, zresztą nie wiązałem z nią szczerze mówiąc większych nadziei na przyszłość, do tego full znajomych i sporo koleżanek ze studiów. Pracowałem, zarabiałem niezłą kasę, w miarę dobre auto, miałem zainteresowania i niejednokrotnie moje zajęcia były ważniejsze od niej, jak się domyślacie, laska latała za mną jak szalona, aż sam się dziwiłem o co kaman, heh, po czasie zracjonalizowałem sobie że chyba musi mnie tak bardzo kochać. No i zaczęło się przysłowiowe ,,gotowanie żaby,, czyli powolutku odcinanie od znajomych, shit testy których non stop nie zdawałem, zabieranie mi czasu na jej korzyść, coraz to ,,mocniejsze,, odzywki w moją stronę itp. W czym był mój błąd, a no w tym że nie postawiłem konkretnych granic, nie zareagowałem w odpowiednim momencie tak jak powinien zareagować facet tylko tłumaczyłem sobie a to ciążą, a to dzieckiem, a to jej ciągłym gadaniem jak to ona ma z tym wszystkim ciężko. Reasumując, białorycerzenie w związku jest dla faceta utopią i przede wszystkim obdarciem go z godności, a jedynym tego efektem jest mentalna kastracja, frustracja i niezrozumienie tego co się dzieję, przecież się staram, zapierdalam na dwóch etatach i dalej źle. Nie namawiam do przemocy, ale uważam że facet powinien być konkretny w związku i jak trzeba, powinien pierdolnąć pięścią w stół i powiedzieć dosyć!
  10. Ja już doszedłem do wniosku, że kobiety nie da się uszczęśliwić, żebyś nie wiem co robił to i tak zawsze znajdzie się coś co będzie można wykorzystać jako przytyk w twoją stronę, akurat przerobiłem to na sobie;) Problemem w nich jest ciągła roszczeniowość, oczywiście zależy to od danej jednostki, ale ogólnie rzecz ujmując nie da się uszczęśliwić kogoś kto przede wszystkim sam nie wie czego chce od życia, jak i kogoś kto uważa że wszystko mu się należy, a to niestety jest domeną większości naszych kochanych Pań:)
  11. Oficjalnie nowy gach jest już prawie rok, nieoficjalnie prawie dwa, i na dzisiaj ex planuje przeprowadzkę z dzieciakiem i gachem do nowego większego mieszkania które on zasponsorował, na teraz mieszkają w dwóch pokojach u niej, także wydaje mi się że póki co ,,miłość,, kwitnie. To że będzie wykop to jest raczej pewne, kwestia czasu, tylko tak naprawdę wcale temu nie kibicuję z powodu dziecka które wydaje mi się że go po prostu lubi, wcale nie wykluczam że to normalny, w miarę poukładany koleś, napomknę że od czasu kiedy się o nim dowiedziałem, czyli od ok. 9 m-cy nie widziałem go na oczy, ex skutecznie mnie od niego izoluje. Chłopie, być pierwszym jej facetem i liczyć na jej lojalność to moje pobożne życzenia tylko, heh, a o to że będzie żałować to raczej się nie łudzę, akurat o tym to uświadomiło mnie to forum. Myślałem, dzieciak ma 3,5 roku i jest naprawdę do mnie podobny, wiele osób mi mówi wprost w żartach że nie wyprę się ojcostwa, no ale nie mówię hop, może kiedyś zrobię.
  12. Najbardziej to rozpierdala mnie sama myśl że tak łatwo dałem się podejść i zrobić z siebie wała, fakt, słabo znoszę porażki. Co do rozpierdalania mojego systemu, żeby nie dziecko to w ogóle nie było by tematu, a na pewno nie po takim czasie, a tak chcąc nie chcąc człowiek cały czas tak jakby w tym jest. Rozwód ogólnie poszedł gładko ale nie powiem żeby to nie siadło na psychę, coś po tym na pewno zostaje, o kasie nawet nie wspomnę. Co do mnie, prowadzę dwa biznesy, dużo pracuję i sporo mi to zabiera czasu, hobby i zainteresowania też są ale nie na tyle intensywnie na ile bym chciał. Czytam praktycznie non stop, z lektury obowiązkowej oczywiście forum plus książki Marka. Do tego dochodzi siłownia 3 razy w tygodniu plus rower na ile tylko pozwala mi czas. Także na teraz źle nie jest, ale na początku naprawdę nie było łatwo, będąc jeszcze w 100% w matrixie uwierzyłem że za rozpierdol naszej rodziny odpowiedzialny jestem tylko i wyłącznie ja, wiecie co się wtedy dzieje, wyrzuty sumienia, próby naprawienia swoich błędów a najgorsze to pikowanie samooceny, tym akurat oberwałem najmocniej.
  13. Witam Was Bracia, Przedstawię Wam w skrócie historię mojego związku o którym mogę już mówić w czasie przeszłym, postaram się opisać go dosyć dokładnie, oczywiście ku przestrodze i żeby pokazać jak schematyczne i sztampowe są zachowania kobiet. Otóż dawno temu byłem w związku który zakończył się wielką porażką, nie będę opisywał co i jak ale dosyć mocno to przeżyłem. Po pewnym czasie się pozbierałem, znalazłem sobie hobby/pasję, zrobiłem dodatkowy fakultet, szlifowałem angielski oraz siłownię także czas można powiedzieć wykorzystany in plus. Życie towarzyskie było w miarę ok, sporo znajomych i przede wszystkim bardzo pozytywne podejście do życia, ogólnie jestem optymistą i zawsze starałem się otaczać takimi ludźmi, z kasą też nie było problemów. No i w 2011 r na pewnym portalu na literę S. poznaje pannę ja wtedy 30 ona 26 lat, sama mnie zagadała, zaczęliśmy rozmawiać w sensie pisać i przyznam że zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, wydawało się że nadajemy na tych samych falach. Odniosłem wrażenie że dziewczyna zaczyna mnie ,,lubić,, i końcem końców doszło do spotkania, po pierwszym spotkaniu było drugie i tak się potoczyło że wylądowaliśmy w łóżku. Początki jak to bywa z hajem zakochania bardzo przyjemne, ale ja podchodziłem do tego bardziej rozumem niż wiecie czym, oczywiście nie to żebym był jakiś nieprzyjemny czy coś w tym stylu, kwiatki, drobne prezenciki, wyjścia wyjazdy i takie tam, z drugiej strony było to samo jak nie więcej. Na orbicie jeszcze długo był jej były z którym zerwała zaręczyny, pisał, wydzwaniał, kwiaty przysyłał i biedaczysko czatował na nią pod jej pracą i długo nie dawał o sobie zapomnieć. Ja jako ten że się tak wyrażę zdobywca byłem dumny że to jednak mnie wybrała a pytając o to jak zakończył się ich związek, stały tekst, że się wszystko wypaliło i musiała się z tego związku ewakuować jak i ze wspólnego ich mieszkania, wyprowadziła się podczas gdy on był w pracy i wynajęła kawalerkę w której ja już ją zastałem. Idylla trwała, zadurzyliśmy się w sobie i zamieszkaliśmy razem w moim mieszkaniu ale nie żeby bez problemów, dziewczyna była z niepełnej rodziny wychowywana przez babcię i jej matkę, ogólnie ciężki a przede wszystkim apodyktyczny charakter a co najgorsze z nie odciętą pępowiną od rodzicielki (dramat). Wszystko, dosłownie wszystko co się między nami działo było przekazywane dalej. Standardowo duże parcie było na odcięcie mnie od znajomych i od moich pasji i zainteresowań co nota bene jej się prawie udało. Początkowo z tym walczyłem i nie dawałem sobie wejść na głowę ale po iluś tam dziwnych akcjach zacząłem powoli z tego rezygnować, teksty standardowe – że nie spędzasz ze mną tyle czasu ile bym chciała, że kochasz ,,hobby,, a nie mnie, że czuje się samotna, że nie chce sama spędzać weekendów i tym podobne. Po drodze kupę shit testów i niezrozumiałych dla mnie fochów np. wracam ze szkolenia w firmie trochę wypity- afera, chcę jechać do rodziców na weekend- foch, chce zrobić coś dla siebie-foch, chce wrócić do nauki angielskiego – foch… W związku ogólnie ok ale laska ewidentnie chciała trzymać lejce i rządzić ale jej na to nie pozwalałem i trzymałem póki co gardę. Na przełomie 2012/2013r doszło do rozstania, miałem już tego powoli dosyć a ona dodatkowo przeszperała mój komputer odnajdując jakieś stare rozmowy na gg ze znajomymi z czasów studiów, głównie z płcią żeńską ( rozmowy o byle czym) co odbiło się jej wyprowadzką podczas mojej nieobecności w domu zostawiając mi list pożegnalny jaki to ja jestem zły i wydruki rozmów z gg które znalazła. Pomyślałem, no nic, zdarza się jak nie ta to inna bo wtedy miałem takie podejście, nie kontaktowałem się ani nie zabiegałem o jej powrót czy chęć wyjaśnienia całej sprawy, bo wg mnie powód był prozaiczny i po prostu głupi. Po wyprowadzce moja Pani zamieszkała u babci i jak się okazało zaczęła szukać mieszkania do kupna, w trakcie jego poszukiwania jak to bywa w takich przypadkach zaczęła się do mnie odzywać, a to żebym cos doradził w sprawie kredytu, a to w czymś pomógł czy wyraził swoje zdanie, równolegle kończyła magistra i potrzebowała pomocy z zagadnień ekonomicznych. No i kontakt się odnowił a związek znowu stał się rzeczywistością. Przez jakiś czas było ok ale zaczęły dawać się we znaki stare nawyki mojej Pani i demony z przeszłości, no ale nic, stwierdziłem że ona już taka jest i muszę się dostosować, co okazało się brzemiennym w skutkach błędem. Mieszkaliśmy póki co oddzielnie (Pani w nowym mieszkaniu) ale spędzaliśmy dużo czasu razem, między nami raz lepiej raz gorzej ale z naciskiem na lepiej, no i pewnego dnia moja Pani zaczęła podgadywać o ślubie, a raczej o tym że powinienem się oświadczyć bo już tyle razem jesteśmy itp. Ja ją wysłuchałem ale że nie chciałem się w to wplątywać grzecznie odmówiłem a związek trwał dalej. Pewnego dnia mówi do mnie, może byśmy znowu zamieszkali razem, może wprowadziłbyś się do mnie a swoje mieszkanie wynajął, mhm, pomyślałem czemu nie, i tak jesteśmy ze sobą to po co tak w kółko krążyć pomiędzy moim a jej miejscem zamieszkania. Więc moja decyzja na tak, ale profilaktycznie zostawiłem swoje mieszkanie w razie jak by jednak nie wyszło, no i uwaga, 10 dnia wspólnego mieszkania u niej, robiąc razem w kuchni śniadanie moja Pani mówi – chcę żebyś się mi oświadczył, bo jeżeli tego nie zrobisz to nie będziesz mógł tutaj mieszkać….what the fuck..to ja niewiele myśląc, odłożyłem nóż, ubrałem się, spakowałem walizkę i wróciłem do siebie. Po tym epizodzie, spotykaliśmy się dalej, stwierdziłem że przyjęła do wiadomości fakt że oświadczyn raczej nie będzie i na ślubie mi nie zależy a temat ten należy odłożyć do lamusa. Co się stało później…ano Pani zmieniła taktykę i poszła krok do przodu, zaczął się temat dziecka, ileż ja się nasłuchałem jak ona mnie kocha, jak jej na mnie zależy, jaki jestem odpowiedzialny i jakież to mam wspaniałe predyspozycje do bycia ojcem, do tego oczywiście że już jej czas, że nie może dłużej czekać, że jej wszystkie koleżanki już dzieciate itd. Długo się nad tym zastanawiałem, wszyscy z otoczenia w sensie rodziny mojej i jej też do tego namawiali, więc końcem końców uległem i się zgodziłem. Długo nie trzeba było czekać, po jakiś dwóch tygodniach informacja – jest nasza fasolka. I od tego momentu się zaczęło… zapadła decyzja że ponownie zamieszkamy razem, a potem to już ciągłe sprzeczki o byle co, a to że meble już trzeba kupić dla dziecka, a to że meble które były trzeba wyrzucić, a to firanki wymienić, a to że nie podoba mi się kolor wózka którego szukała już w drugim miesiącu ciąży, a to że się niczym nie interesuje, że za dużo pracuję itd. Itd. (w tym czasie zakładałem swój pierwszy biznes), Do tego bardzo nieprzyjemne epitety podczas sprzeczek w moim kierunku pokroju – zamknij kurwa mordę, spierdalaj itp.! Niestety nie reagowałem jak powinienem ignorując to i schodząc jej z drogi, zwalałem to zachowanie na ciąże i związaną z tym burzę hormonów. Po jakimś czasie jak bumerang wrócił topic oświadczyn i ślubu, kilka razy się jakoś wywinąłem ale przyszedł pamiętny dzień w którym skapitulowałem. Jesteśmy na obiedzie w restauracji, jemy sobie, a ona nagle o oświadczynach, zarzuciła mnie argumentami że wstydzi się do najbliższej rodziny pójść na obiad bo ją o to pytają, wstydzi się przed znajomymi w pracy, przed koleżankami i przed moją rodziną że jest z takim kimś jak ja, do tego standard że jej nie kocham, ze mi na niej i dziecku nie zależy i że rodzina to było jej marzenie…pojawiły się też łzy jak grochy, a sami wiecie jak to działa na faceta. Zjedliśmy obiad, powiedziałem że się tym zajmę, ale…Pani nie chce dłużej czekać, mamy iść teraz do sklepu i kupić pierścionek zaręczynowy, i tak też się stało… Ślub odbył się na plaży w jednym z tzw ciepłych krajów, full romantic, kościelnego oraz tradycyjnego wesela w Polsce nie chcieliśmy. Urodziło się dziecko, i po tym nastąpiła prawdziwa zapaść w naszym związku a przede wszystkim w naszych relacjach, pojawiły się awantury wynikające praktycznie z niczego, wulgaryzmy kierowane w moim kierunku, dziwne pretensje o nic i o wszystko, takie typowe standardy o których wiele tu czytałem – ja nadal usuwałem się jej z drogi, olewałem jej zarzuty, mówiłem weeeź i chowałem się w swoim pokoju żeby nie robić pyskówek przy dziecku. Zarzucała mi oczywiście że mnie ciągle nie ma, że nie można na mnie polegać, że wszystko zostawiam na jej głowie a nawet to że zostawiam ją z dzieckiem w chorobie bez jedzenia i picia w lodówce. Zaczęliśmy się tez oddalać w kwestii fizyczności, nie spaliśmy już w jednym łóżku, żona spała w nim z dzieckiem, seks sporadycznie i to raczej tylko z mojej inicjatywy, brak czułości czy chociażby zwykłej troski o siebie. Do tego totalny brak szacunku, porównywanie mnie do innych, ciągły foch oraz telefon z którym się praktycznie nie rozstawała. Było naprawdę źle. Co niektórzy pewnie w tym momencie domyślają się o co kaman ale ja, jak to bywa w takich opowieściach trwałem w przeświadczeniu że takie rzeczy to tylko w filmach. Przed drugimi urodzinami dziecka, po sprzeczce o jakieś gówno żona powiadomiła mnie że się wyprowadza do swojego mieszkania obarczając mnie i tylko mnie winą za jej odejście, kolejny standard. To było jej drugie podejście do wyprowadzki, pierwsze było jakiś miesiąc wcześniej ale udało mi się ja wtedy powstrzymać, także przy drugim podejściu moją odpowiedzią na jej decyzję było – ok. No i się wyprowadziła, był to koniec stycznia zeszłego roku, na mnie to nie zrobiło najmniejszego wrażenia a nawet ulżyło że się od tego uwolniłem. Oczywiście żona nie była by sobą jak by na odchodne nie pokazała swojej prawdziwej twarzy i posypała się wiązanka w moim kierunku zaczynając od tego że jestem zerem, największą łajzą i mendą jaką zna po to że mnie zniszczy i zrówna z ziemią. Ustaliliśmy kwotę którą łożyłem na dziecko, kontakty dwa razy w tygodniu i zaczęliśmy żyć oddzielnie. Dodam że zona w tym czasie była bez pracy i wydawało mi się, że po niedługim czasie będzie chciała wrócić, ale tak się nie stało. Po drodze było jeszcze kilka dziwnych akcji z jej strony ale tego już nie będę opisywać, w głównej mierze chodziło o kasę na dziecko, żebym więcej dawał, np. ściemniała że dziecko chodziło do przedszkola a w rzeczywistości wypisała je po 6 dniach od podpisania umowy, oczywiście wpisowe zapłacone przeze mnie. Czas mijał i tak w okolicach wakacji, jak dziecko zaczęło już gaworzyć na dobre dotarło do mnie to czego się nie spodziewałem Ano przy spotkaniach ze mną dzieciak zaczął mylić mnie z kimś i nazywać innym imieniem, załóżmy że X, czyli zamiast tata to X, przytulając się do mnie, kiedy miałem zarost mówi, a X tak nie kłuje i tym podobne teksty. Oczywiście zadzwoniłem do żony, pytam o co kurwa chodzi, a ona mi tu makaron na uszy nawija że to jakiś tam brat jej najlepszej koleżanki który mieszka na osiedlu obok i wpada do niej często żeby pomóc z wychodzeniem z psem, co jak się domyślacie było pieprzonym kłamstwem. Po jakimś miesiącu od tej sytuacji po moich dopytywaniach przyznała się że ktoś tam niby jest ale to tylko przyjaciel który jej pomaga w zakupach i z psem…żenada. Na dzisiaj sprawa wygląda tak, że gach u niej mieszka, lata po zakupy, piecze ciasteczka dla dziecka, gotuje, jest ogólnie wspaniałym białym rycerzem na którego czekała całe życie i utwierdza mnie w przekonaniu że poznała go kilka miesięcy po swojej wyprowadzce A ja jestem rozpierdolony tą całą sytuacją głownie przez dzieciaka, którego wychowuje ktoś kogo w ogóle nie znam i raczej poznać nie będę chciał, chociaż pewnie będę musiał. Co do ex żony, cóż, to tylko pokazuje jak można się mylić co do kogoś kogo znało się 6 lat i mieszkało pod jednym dachem oraz jakimi schematami posługują się kobiety. Koniec jest taki, że jesteśmy już po rozwodzie, o rozwód wystąpiłem ja i odbyło się bez orzekania o winie i bez podziału majątku, ale żeby nie było tak pięknie, miało być zgoła inaczej , też standard, oczywiście ze strony ex, czyli moja wina, zaniedbywanie związku plus trylion innych bzdet które miały być wałkowane przed sądem, nie ukrywam że to jak działa prawo w tej materii zaskoczyło mnie niczym śnieg w sierpniu Na koniec pozostaje podziękować za dobrnięcie do końca, a to wszystko napisałem dla potomnych ku przestrodze, aby czytając to przemyśleli 10x zanim się zdecydują na małżeństwo bez intercyzy czy dziecko. Aby pokazać też, w jaki perfidny i przemyślany sposób nasze kochane Panie dochodzą do swoich celów, jakie błędy popełniają faceci w tym wszystkim oraz jakie to jest wszystko schematyczne i do siebie podobne. Nie wiem czy komentarze są tu potrzebne, w sumie wszystko już zostało napisane w wielu innych, podobnych historiach, mnie tylko ciśnie się na usta pytanie do Braci którzy znaleźli się w podobnej sytuacji, pisze tu w kontekście dziecka i nowego gacha ex, jak sobie to poukładaliście w głowach, jak to u Was wygląda, macie jakieś relacje z tymi gachami? Pytam bo póki co dla mnie to ,,nowa,, i nie urywam mało komfortowa sytuacja, nie dość że muszę oglądać ex dwa razy w tygodniu to jeszcze ciągły kontakt dotyczący spraw związanych z dzieckiem…szkoda że nie trafiłem tutaj jakieś 4 lata temu. Z góry dziękuję,
  14. Witam Was bracia bardzo serdecznie, jestem na forum offline już dłuższy czas i przyszedł czas na podzielenie się swoją historią, jakże standardową która mam nadzieję będzie kolejną cegiełką do prezentowanej na tym forum treści.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.