Skocz do zawartości

Golonka007

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

937 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Golonka007

Kot

Kot (1/23)

26

Reputacja

  1. Jak już iść na studia to jakiś kierunek konkretniejszy, jakby się uparł i znalazł coś ciekawego to może i bym taką decyzję podjął chociaż musiałbym na prawdę bardzo bardzo tego chcieć. Wojsko ogólnie spoko sprawa, z kasą tam nie jest tak źle. Myślałem kiedyś o jakiś studiach pod wojsko to by dało większe perspektywy w przyszłości. Plan ogólnie nadal jest tylko teraz chcę jakiś fach w ręku mieć żeby nie jechać za granice na zmywak, szklarnie albo magazyn... Tylko na jakieś bardziej ambitne i lepiej płatne stanowisko. Znajomy pracuje 6 tygodni (Skandynawia) wraca na 2. Przywozi co każdy taki "turnusik" około 17 koła. Szkoda że po tych dwóch tygodniach mu nic nie zostaje Za to wszystkie divy w okolicy się cieszą Robota - budowlanka.
  2. Dobra. W pracy w miarę na bieżąco czytałem posty, miałem czas do namysłu. @zuckerfrei Ze studiami byłoby tylko gorzej i tak pół roku zmarnowałem. Męczyłem się tam jak cholera, gryzłem się z myślami aż w końcu podjąłem decyzję. Generalnie to tego nie żałuję. Żałuję czasu który zmarnowałem po rzuceniu studiów. @nieidealny świat Generalnie to rozwalenie tej kasy to był taki klasyczny proces, stopniowo, powoli ale regularnie. Z perspektywy czasu wiem, że mogłem tą kasę odłożyć albo kupić cokolwiek co by mi się przydało i służyło do teraz. Z tym piciem to może zbyt przesadziłem opisując to. Nie zmienia to faktu że piłem po prostu za dużo i zbyt często. Pierwszy raz w życiu byłem w klubie bo nie lubię takich miejsc ze względu między innymi na muzykę i nastrój tam panujący. Ale śmieje z tego do tej pory bo pierwsza wizyta w życiu w klubie skończyła się nocką u panny rok starszej w mieszkaniu a potem przerodziło się to w klasyczny układzik aż do grudnia. Potem pojebałem temat. Bardzo mnie ciekawi Twoje stwierdzenie, że mam łaknienie na przynależność do grupy, skąd takie wnioski? Jestem trochę typem społecznym. Lubię pracować w grupie, współpracować z innymi. Nie oznacza to jednak, że gorzej mi się na przykład pracuje samemu. Nie mniej jednak w góry wolę iść z kimś i zorganizować jakiś wypad w grupie aniżeli jechać samemu. Jeszcze bardziej ciekawi mnie jak doszedłeś do tego, że bardzo obchodzi mnie co myślą o mnie inni ludzie. Generalnie z tym ciągle walczę żeby w ogóle nie przechodziły mi przez myśl takie rzeczy, bo np. czy to ubiór czy cokolwiek to mi ma się podobać a nie innym. Próbuję powrócić myślami do konkretniejszych sytuacji ale nie mogę teraz sobie przypomnieć żebym strasznie jakoś się w swoim życiu przejmował co powie ten i co będą inny myśleć kiedy zrobię to. Wyczuwam jednak że mnie to może dotyczyć. Mógłbyś coś więcej powiedzieć na ten temat i ewentualnie jak z tym walczyć? Jeśli chodzi o zapijanie smutku czy też palenie jak się zdenerwuję to jest to dla mnie śmieszne i byłyby to ostatnie powody dla których piłem czy zapaliłem. Picie tylko pogarsza sprawę przy jakiś problemach a palenie przy jakimś wkurwie gówno daje To co się działo to był klasyczny efekt zerwania ze smyczy po prawie dwóch latach. Palenie to ścierwo zdaję sobie z tego sprawę ale jednak sięgałem do tego. Jutro pierwszy dzień bez fajek. Cele trzeba stawiać sobie wysokie z tym się zgadzam ale odłożenie na mieszkanie to chyba grubszy plan przy mojej obecnej sytuacji gdzie 2,5k miesięcznie to max I to jest chyba ta poprzeczka. Zawieszona na tyle wysoko by w obecnej sytuacji jej przeskoczenie było mało realne więc trzeba działać i coś zmieniać. Może i tak będzie z tym warsztatem ale po latach nie będę sobie pluł w brodę, że nie spróbowałem kiedy miałem okazję (tak wiem jedna już była i to zajebista). Wolę sobie pluć w brodę, że spróbowałem i nie wyszło niż że nie spróbowałem. Myślałem o tym jakiś czas temu i stwierdziłem, że jeśli nie będę mieć wszystkiego wyłożonego na tacy tylko będę musiał dojść do każdej rzeczy sam to zaangażowanie i mobilizacja będą większe. Ten warsztat przy obecnej wiedzy i narzędziach które już mam to bardziej kwestia zaangażowania, poświęcenia i chęci aniżeli kasy. Kasa którą przepierdalałem na fajki w zupełności by wystarczyła. Może w końcu skończyłbym z wymówkami. Z angielskim u mnie nie jest źle ale jakbym poświęcił trochę czasu wolnego na to byłoby miodnie. Będę to musiał powoli wcielić w życie. Dzięki za wpis i czekam na odpowiedź. Nieidealny świat jak zawsze w formie. Nie sprecyzowałem z tą moją pasją. Pasja mimo zastoju jest i to zajebista. Ten warsztat byłby uzupełnieniem idealnym. Wszystko to się łączy w jedną całość + mogę na tym zarabiać pieniądze. Z początku trzeba by trochę stracić i poświęcić sporo czasu ale potem mogę zarabiać na tym stopniowo coraz to większe pieniądze. To hobby jest ze mną już prawie 5 lat i zostanie już chyba do końca życia w mniej lub bardziej rozwiniętej formie. Trenowałem kalistenike, zajawka była spora. Drążek i parę innych zabawek stoją za domem i się marnują. Chciałem do tego wrócić plus basen 2 razy w tygodniu myślę, że na początek to i tak sporo. U wujka zostanę, niedługo kurs spawacza zaczynam, dwa certyfikaty wpadną plus w firmie są spawarki na których będę mógł się dokształcać. Bo kurs to nie wszystko w przypadku spawania. @Orybazy Zgadzam się z Tobą. Dobry majster jest na wagę złota. W firmie gdzie pracuje (głównie wykończeniówka) mamy terminy na około rok w przód także roboty też nie brakuje. Fajki dają efekt kapcia w gębie co najwyżej @Imbryk Z książką na pewno się zapoznam. Dzięki! Mam 21 lat. Wykształcenie średnie. Jestem po liceum mat fiz inf. Ciężko mi odpowiedzieć na resztę pytań. Nie wiem co konkretnie chciałbym w życiu robić. Może po tych kursach mi się trochę rozjaśni? Na pewno nie rajcuje mnie praca nudna i jednostajna. Co masz na myśli pisząc nudy za dobrą kasę? Zasadniczo za dobrą kasę to mógłbym wiele zawodów wykonywać jeśli bym tylko możliwość dostał Zarabianie na pasji to też bardzo ciekawa sprawa. Mój plan swego czasu był taki. Nauczyć się jakiegoś fachu w Polsce np. ogólna budowlanka, obsługa jakiś konkretnych maszyn, spawacz i inne tego typu rzeczy potem wyjazd za granicę i inwestycja w Polsce w mieszkania na wynajem. Tak wiem to dość złudna i licha koncepcja. Podsumowując delikatnie. Muszę koniecznie rozplanować sobie dni (na początek chociaż te robocze czyli od poniedziałku do piątku) oraz rozkład dnia. Czyli wykorzystanie czasu po pracy plus chodzenie spać o regularnych porach. No i koniecznie rzucić te fajki póki jestem jeszcze w stanie zrobić to bez wspomagaczy i setek prób jak zawodowi palacze z kilkudziesięcioletnim stażem. Dziękuję wszystkim za dotychczasowe wpisy!
  3. Witam braci! Żaden ze mnie zahartowany użytkownik więc zakładam kolejny temat w Świeżakowni jeśli popełniam błąd uprzejmie proszę o przeniesienie tematu gdzieś zapewne do "Samodoskonalenia i samowychowania". Postaram się nie rozpisywać ale zapewne mi to nie wyjdzie i naprodukuję trochę tych akapitów. Zaczynajmy W poprzednim a zarazem pierwszym temacie który stworzyłem na tym forum bardzo mi pomogliście a wasze rady spowodowały, że podjąłem bardzo dobrą i ważną decyzję w moim życiu. Liczę i tym razem bracia na waszą pomoc! Cofając się lekko wstecz skończyłem ogólniaka mat-fiz-inf. Od razu po zdaniu matury poszedłem na mechanikę i budowę maszyn na Politechnikę. Na drugim semestrze zrezygnowałem. Pomijając fakt że liceum to był fatalny błąd z mojej strony te studia były katorgą i olbrzymią pomyłką. Zrezygnowałem z prostego powodu. W ogóle mnie to nie interesowało, w mojej grupie 80% osób to byli goście po lotniczym technikum którzy się interesowali tym mniej lub bardziej albo ludzi którym się zmieniło w głowie i po dwóch latach pilotażu przepisali się na ten kierunek (ogólnie zajawkowicze) Z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej aż podjąłem decyzje o rezygnacji. Od zawsze byłem człowiekiem który był lepszy wykonując różne czynności techniczne aniżeli rozwiązywanie zadań z fizyki stąd fatalny błąd o wybraniu liceum jako szkoły po gimbazie. Potem cudowna przeprowadzka do dziewczyny i teściowej o której było dużo mówione w moim pierwszym temacie. W skrócie - zmarnowane dwa lata. Pracowałem chwile tam jako pracownik fizyczny, jedyne co zostało mi w pamięci w sumie jako większe "osiągnięcie" przez te dwa lata to zakup auta które właśnie się całe zaczęło sypać... Nabycie sporego doświadczenia z kobietami bo byłem kompletnym zerem w tej kwestii. No i można jeszcze dodać fakt, że pomieszkałem sobie poza domem rodzinnym (nie na swoim) ale już wiem jak to mniej więcej jest. We wrześniu po akcji przeprowadziłem się z powrotem do rodziców. Opiszę co się działo od tamtego czasu miesiąc po miesiącu. Bo to jest właśnie powód dlaczego piszę to wszystko. Mam dość tego stania w miejscu i zaczęło mnie to wkurwiać. Wrzesień - Powrót syna marnotrawnego Ja zerwany ze smyczy na której byłem trzymany przez dwa lata. No jedynie wyjazdy samemu do domu rodzinnego dawały mi chwile wytchnienia - wiadomo to nie to samo. Powolutku systematycznie przepierdalam ostatnią całą wypłatę z którą wróciłem. Wóda piwsko kilka razy w tygodniu. Jeżdżenie autami bez celu do godzin porannych. Palenie papierosów bo koledzy częstują. Rodzice w domu chyba byli bardziej przybici niż ja bo myśleli, że już nie wrócę nigdy na stałe więc nie cisnęli mnie ze znalezieniem pracy od razu. Październik - Ciąg dalszy, upodlenie nikotynowe Człowiek do tego czasu przez całe życie spalił kilkanaście papierosów w życiu, wiedziałem że to głupota od zawsze aż tu nagle zaczynam palić fajki regularnie. Pierwsza zakupiona paczka a potem już leci. Wóda, piwsko, parę udanych wypadów do klubów. Rodzice powoli zaczynają cisnąć (nie dziwię się). Jeżdżenie po nocach bez celu, pobudki w południe marnowanie i trwonienie czasu trwa w najlepsze. Zaczyna mi doskwierać brak kasy. Listopad - Truteń/darmozjad mode off Zaczynam pracę u wujka w firmie w budowlance - trochę mam o tym pojęcie i od dziecka to lubiłem. Powoli syndrom spuszczenia ze smyczy zanika. Od czasu do czasu w tygodniu się nawet wyśpię. Stężenie popijawek małych i dużych oraz jeżdżenia bez celu znacząco spada. Zaczyna mnie dręczyć nic nie robienie poza pracą i wkurwia mnie to że bez przerwy w dni robocze chodzę nie wyspany. Zaciągam długi na spłatę byłej dziewczyny ( zakup auta na spółkę) tak wiem to był bardzo głupi pomysł. Nigdy więcej! Grudzień - Małe ożywienie, pierwsze promyki by coś zmienić - mini wkurw narasta Pod koniec miesiąca jestem prawie na zero z kasą, bardzo mi to poprawia humor i w końcu nie muszę liczyć każdej złotówki. Święta święta, szybko leci ten miesiąc. Szlugów kopce coraz więcej... Brak ciekawych zdarzeń. Styczeń - Monk mode ON Założę ten post na forum, bracia mi pomogą ale to jutro dziś już za późno a na rano do pracy... Totalna odcinka od wszelkich popijaw jazdy bez celu i innych tym podobnych rzeczy. Kumple myślą, że umarłem. Wkurwienie narasta w coraz większym tempie. Niby monk mode ON ale nie fokusuje się na niczym konkretnym po pracy... Znacznie lepiej mi się pracuje wyspanym ale to tyle, normalnie jakbym Amerykę odkrył... We wrześniu ważyłem 116kg teraz ważę 100kg. Przy prawie 200 centymetrach wzrostu może nie ma tragedii ale chudnę dzięki pracy fizycznej i ograniczeniu żarcia na mieście. No i mamy luty + obecna sytuacja ogólnie Chcę coś zmienić w swoim życiu bo stoję w miejscu. Ostatnie miesiące pokazują, że nie wykorzystuję ich najlepiej... Bardzo podoba mi się monk mode To zaczerpnięte z tego forum. Ktokolwiek wymyślił tą nazwę z tego miejsca serdecznie go pozdrawiam! Tylko na niczym się nie skupiam. Do treningów nadal nie wróciłem. Moje hobby zamiecione pod dywan od roku praktycznie. Problem ze mną jest taki, że zachowuję się jakbym wyznawał zasadę 100 procent albo nic! No i rzeczywiście nie ma nic... Zawsze chciałbym wszystko od razu idealnie. A tak się po prostu nie da. Ludzie do pewnych rzeczy dochodzą latami albo i całe życie. Mam prosty przykład. U byłej dziewczyny miałem kuźnię po jej dziadku. Nie jeden marzy o takim a ja to wszystko miałem na start. Jak już wszystko tam posprzątałem na zero i nic tylko robić to wszystko stało rok i byłem tam może z dwa razy... Teraz mam u siebie wolną stodołę i myślę rozkręcić sobie tam powoli mały warsztat. Możliwości są, oszczędności są. Nawet kuzyn jeden się wkręcił i powiedział, że chętnie możemy działać razem bo jego to też ciekawi. Sytuacja w pracy? Zarabiam stówę dziennie za 9h roboty. Jak nie trudno przeliczyć wychodzi 11zł na rękę. Jestem ubezpieczony. Wujek zapisał mnie na kurs spawacza a na lato jestem zapisany na koparkę. Nie wiem co robić. Chciałem początkowo jechać za granicę sezonowo (nigdy nie byłem). Myślałem żeby uderzyć w czerwcu i wrócić około października (jakieś tam dojścia mam). Znowu nie chcę zrobić w bambuko wuja. A może lepiej zostać tutaj ten rok i inwestować w hobby oraz tą kuźnie ( poniekąd te rzeczy się bardzo łączą). A na wyjazd za granicę przyjdzie czas jak się podszkolę w tej budowlance? Ta wiem aspiracje wysokie mam z tą budowlanką ale nie mam na nic kompletnie pomysłu... Wypalam prawie paczkę dziennie. Może próbować małymi krokami? Najpierw ustalić godziny kładzenia się spać ( chociaż w dni robocze). Międzyczasie przestać palić to gówno póki nie jest za późno. Trochę przerósł mnie ten post ale mi ulżyło i może jak mnie tutaj wypunktujecie to coś pomoże. Na pewno czegoś nie opisałem bo za dużo tego wszystkiego na raz ale musiałem w końcu wysmarować ten post. Chętnie odpowiem na wszystkie pytania jak coś. Pozdrawiam braci.
  4. Serwus bracia! Nie raz przeszło mi przez głowę że powinienem napisać jeszcze jeden komentarz jak to wszystko się potoczyło. Ponad 100 odpowiedzi w tym temacie... Uważam, że jak was uraczyłem taką historią to może ktoś będzie chciał znać jej koniec. Minęło ponad 3 miesiące od całej akcji. Nie wróciłem, nie odbierałem telefonów, nie zaśmiecałem sobie tym głowy. Nie powiem, że wylałem wszyściutko w kibel bo tak się nie dało (napierała jak cholera momentami) ale nie było źle. Ta cała opowieść na pewno miałaby więcej szczegółów jakbym na bieżąco opisywał sytuacje tymczasem przejdźmy do konkretów. Kilka dni w domu, budzę się rano w telefonie potrafiło być 50 nieodebranych połączeń. Smsy "drugiej takiej nie znajdziesz" "kocham cię wróć" a następnego dnia "ty skurwielu nie chcę cię znać" najlepsze, że na nic nie odpisywałem. Potem się kobicie ujebało, że zabrałem jej kilka rzeczy i koniecznie musi je odzyskać bo są jej niezbędne do życia. Na całe zapakowane auto po sufit ze złożoną kanapą z tyłu plus przednie siedzenie przez pośpiech nie wyjąłem jednej płyty z auta, nie odłożyłem okularów przeciwsłonecznych i zabrałem nóż. Najśmieszniejsze jest to że dwie ostatnie rzeczy od niej dostałem Aha no i popełniłem w tym wszystkim jeszcze jeden błąd i chyba się wam nim nie pochwaliłem. Kupiłem z nią auto na spółkę. Tak. Debilizm wywaliło poza skalę. Auto użytkowała tak samo jak ja ale wypomniała wszystkie możliwe wydatki do których się dołożyła i wyliczyła sumkę 3800. Mogło być gorzej nie? Znów telefony, smsy a nawet maila jednego dostałem z całą listą wypominków i rzeczy do zwrotu. Olewałem temat bo wytłumaczyłem, jej ze będę mieć kasę to oddam. Aż tu pewnego dnia... Moja mama dostaje sms'a od teściowej Grożenie policją i obrażanie mojej osoby Skisłem wtedy na potęgę i wiedziałem, że jak będę jej to spłacać w ratach to się to za mną będzie ciągnęło jeszcze długo. Najlepszą opcją wg. mnie było zapożyczenie się i pojechanie tam. Kasa na stół, umowa sprzedaży połowy pojazdu i koniec tematu. Tak zrobiłem, wziąłem dobrego kumpla do towarzystwa, szybko poszło. Jeszcze mi groziła wtedy w kuchni przy stole podczas sporządzania umowy Od tamtej pory spokój. Jak ręką odjął. Pracuje u wujka w firmie w budowlance nie jest to szczyt możliwości i marzeń ale od czegoś trzeba zacząć. To osobny temat ogólnie. Syndrom spuszczenia ze smyczy minął z miesiąc temu, już się uspokoiłem. Długi spłacone jestem już na prostej. W ogóle nie tęsknię. Nie żałuję. Nie wspominam. Uratowaliście mi życie. Na koniec chciałem wszystkim osobom które udzielały się w tym wątku serdecznie podziękować. Zrobiliście kawał dobrej roboty! Wiszę każdemu z osobna dobre piwko co najmniej Posty @Tornado nadal rozkładają mnie na łopatki Forum nie porzucam, zagrzeję tu na dłużej. Jakby ktoś był czegoś ciekawy chętnie odpowiem na pytania. Pozdro!
  5. Post Pana @Tornado rozłożył mnie na łopatki. Pręt węglowy wyciągnięty. W każdym razie jestem już w domu. Zostałem romantycznym skurwielem, zostawiłem liścik + rozmowa telefoniczna i kilka smsów. Jakieś większe podsumowanie jutro jak ochłonę i się wypakuję. Pozdro!
  6. To co tutaj piszecie jest prawdą... Zdałem sobie sprawę ze swojej bezsensownej rycerskości , a co gorsza zdałem sobie sprawę z tych prostych manipulacji. TO JEST STRASZNE... Nie wiem czy czekać do soboty czy spierdalać dzisiaj jak nikogo w domu nie ma.
  7. Pewnie że gadam! Przestrzegali mnie przed różnicą wieku i przeprowadzką. Ale dali wolną rękę. Ostrzegali wiele razy. Wie, że dużo rzeczy jest do zrobienia w domu mam na myśli remont generalny. Ale jak ja jej to mam powiedzieć?! Jak pomyślę o tym to mój mózg znacząco ogranicza mój zasób słów
  8. Audycji o negocjacji wysłuchałem całej, daje do myślenia. Na pewno szerzej zapoznam się z kontentem Pana Marka @Ramzes Wszystko spoko, ale wiesz na pewno że to nie takie łatwe jest
  9. No i tu się pojawia problem, kto to zasponsoruje. Osobne wejście odpada. Kasy trzeba sporo, dużo jestem w stanie zrobić sam ale koszty nadal spore. Póki co "spierdoliłem jej wyjazd" ale nie potrafię powiedzieć ostatniego słowa...
  10. Włączyłem pierwszy poziom. Wymiana sms. Trochę słabe ale lepiej tak niż w ogóle. Właśnie wymieniłem co mi nie pasuje. https://youtu.be/Z6XicBBN1l4?t=11s
  11. Dzięki @ElChico ;) Z alkoholem nie przesadzam, wódki np. praktycznie nie pijam, podałem tylko przykład sytuacji gdzieś na imprezie czy coś. Ale dzięki za radę ;) Za epitet się nie obrażam, zrozumiałem :) Psychicznie jestem niemalże gotowy. W sumie to wolałbym jakby mnie ona rzuciła :D No w sumie nie mam podstaw żeby tak twierdzić, ale widziałem co tu się działo zanim tu przyjechałem - dwie baby bez jakiejkolwiek męskiej reki... Ale co mnie to obchodzi? W sumie to nie wiem dlaczego tak wcześniej napisałem...
  12. Teoretycznie wszystko już wiem. Ale teraz jak tu siedzę przed kompem to nie potrafię wstać i zacząć się pakować... Trochę to pizdowate bo wszystko mam wyłożone jak kawa na ławę i większość się zgadza. Smutna prawdę poznałem a nie potrafię nic z tym zrobić. Nie wiem jak jej to przekazać czy teraz czy męczyć się tu do soboty sam i czekać aż wróci czy co... To takie banalnie proste. Pakuje na szybkości graty do auta wyjeżdżam i jeszcze dziś bym zdążył do domu dojechać i się wypakować. A jednak to kurewsko trudne zostawić tak pierwszą poważniejszą miłość w życiu bez słowa. Czy kot mi musi nasrać na głowę żeby coś we mnie pękło? Nie chce tego.
  13. @nieidealny świat Nie potrzebuję akceptacji znajomych, chodziło mi o to żeby rozstać się tak żeby fermentu było mniej i żeby mi ktoś poradził, pewnie wielu było w podobnej sytuacji tzn. rozstanie, wyprowadzka - wspólni znajomi. Znajomi wspólni jak łykną to, to rzeczywiście lepiej dla mnie Tym się w sumie i tak najmniej przejmuję. Teraz jej nie ma w domu, wyjazd z pracy, spokojnie zweryfikowany wyjazd. Mam czas do namysłu i podjęcia jakiejś decyzji. Siedzę sam w domu do soboty. No dobra elementy współczucia i powinności też są błahe jak widać. Z Nią układa mi się dobrze lecz wychodzi właśnie. Zapytania o dziecko - odpowiadam że nie ma warunków - foch. Zapytania o zaręczyny mówię że nie wiem kiedy - foch. To takie dwa problemy z którymi się borykam. Aha no i jak wracam do domu rodzinnego to pytania z kim piłeś, o której do domu wróciłeś, ile wypiłeś. Straszne spiny o alkohol, a że ja dużo wpić potrafię więc jak już siadam do popijawy i dzień sprzyja to 6 piw nie robi na mnie wrażenia natomiast dla niej to dawka potrójnie śmiertelna. Także to są 3 problemy wałkowane non stop. O nic więcej nie ma kłótni. Nie wiem co mam wam jeszcze napisać...
  14. Przeczytałem niektóre posty po kilka razy wczoraj po nocy ale brakowało sposobności (a bardzo chciałem) żeby na wszystko porządnie odpisać a więc po kolei. Po pierwsze jestem strasznie zaskoczony, że tylu z was odpisało mi w tym temacie. Na prawdę Panowie jesteście Wielcy! Daliście mi spory impuls, i zaświeciła mi się czerwona lampka która powinna zaświecić się baaaardzo ale to bardzo dawno temu. Jeszcze raz dzięki wam chłopy! W nowej karcie otwieram ten temat, czytam od nowa no i odpisujemy Na samym starcie rozje..ł mnie obrazek @azagoth Troszeczkę tak, sam się wpierdoliłem. A mama mówiła... Niestety ale też tak uważam @JacekWaw że zmienianie kobiety po 50stce która tkwi w tym w czym tkwi od lat wielu nie ma najmniejszego sensu i ma najmniejsze szanse na jakiekolwiek nawet połowiczne powodzenie. @SławomirP Niestety to smutna prawda, zacząłem trochę od dupy strony z tym całym dorosłym życiem... @SzatanKrieger Twoje filmiku z run meme mnie urzekły @Zerwito Tak zdarzało się że była mysz w domu a koty to wiesz... Opier...ją się Problem w tym, że ja już kurde nie wiem czy ta chemia jest czy tez nie. A jeśli nie wiem to znaczy że chyba nie. Próby manipulacji staram się ignorować. No dobra. Teraz druga strona tematu, tutaj jest jeszcze ciekawiej @Imbryk Jestem tego świadom że ten dom nie jest mój nawet w 1 promilu, byłem jestem i będę gościem. Tylko nie potrafię się zebrać żeby to powiedzieć, jak to zrobić? Tak po prostu prosto z mostu przy pierwszej lepszej okazji? Post Pana @Tornado mnie rozłożył na łopatki a w szczególności tekst o drenażu w parkiecie - skisłem mimowolnie. @nieidealny świat Nie we wszystkim się z Tobą zgadzam ale z większością tak i to jest niestety smutna prawda. Nic dodać nic ująć. @Ragnar1777 Idealnie to wszystko podsumowałeś dwie godzinki temu. Ciężko mi to wszystko komentować bo większość to smutna prawda albo stwierdzanie faktów. Skończyłem właśnie to wszystko czytać kolejny raz i czuje się tak dziwnie. Jakby coś mi przeleciało przed oczami. Może te dwa lata? Aha, teściowa jest po rozwodzie. Jak znalazłem to forum? Po prostu wpisałem w google męskie forum następnie przejrzałem kilka z nich i tutaj stwierdziłem, że jest najlepszy kontent i spora aktywność więc może się czegoś dowiem. Po przeczytaniu tutaj kilku tematów wczoraj i dziś dowiedziałem się jak mało wiem Jak wiele rzeczy na pozór oczywistych dla mnie było kompletnie nie znanych. Ciężko to opisać ale na prawdę Panowie dodaliście mi otuchy i pomogliście mi bardzo. Poczytałem trochę w dziale rozstania, zdrady, prawo rozwodowe. Bardzo dobry przypięty temat jednego z użytkowników a dokładniej @Mosze Red . I mam największy problem z punktem pierwszym a to jest POCZUCIE WINY. Jak już mi tyle pomogliście i nakreśliliście wiele spraw pomóżcie mi wyjść z tego jakoś z twarzą. Fakty są takie, że mamy wspólnych dobrych znajomych no i z niektórymi nie myśli mi się zrywać kontakt. Nie wiem czy potrafię powiedzieć Jej to wszystko prosto w twarz, spakować się i pojechać. Rozstanie się po angielsku? Nie wiem czy to wchodzi w grę. Poczekanie na jakiś punkt zapalny i jazda z koksem? To takie trochę marnowanie czasu swojego i drugiej osoby, no i męczenie się. Grzebała mi trzy razy w telefonie BEZ POWODU na co sobie pozwolić nie mogę już były spiny i ciche dni. Dom rodzinny jak najbardziej normalny, rodzinka w porządku nie mówię że chce tam spędzić resztę życia ale funkcjonować tam normalnie można. Najgorzej te wyrzuty sumienia bo chłopa w domu nie ma tam i kobietom będzie się ciężko żyło i szkoda mi ich. Jest to moja pierwsza kobieta na poważnie. Tak. Jest trochę ciężko się zebrać z tym wszystkim no ale nie pierwszy nie ostatni raz. Żebym tylko takie problemy w życiu miał. Powrót do domu rodzinnego ( wiedziałem żeby zostawić sobie swój pokój w stanie nienaruszonym ). Tam wszyscy koledzy i przyjaciele z którymi będę mógł się w końcu napić kiedy chcę a nie tylko jak się widzimy. Robotę tam sobie znajdę bez problemu. Tak więc Panowie z doświadczeniem jak to rozegrać? Jeszcze raz Wam serdecznie dziękuję i liczę na pomoc ponownie Pozdro!
  15. @Adolf Już uzupełnione, zapędziłem się z tematem. Sorry
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.