Skocz do zawartości

Asekurant

Użytkownik
  • Postów

    63
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Asekurant

  1. 12 godzin temu, JoeBlue napisał(a):

    Gość zarabiający 20+k zastanawia się nad kredytem?

    Nie wziąłbym kredytu nawet gdybym miał jeździć rowerem albo hulajnogą.

    Jedyny raz w życiu wziąłem, na mieszkanie, ale nie hipoteczny tylko pod zastaw samochodu.

    Po jakichś 2-3 latach znów byłem czysty, wóz wrócił do mnie i od tamtej pory śpię spokojnie nie martwiąc się co będzie jesli dochody znienacka spadną.

     

     

     

    Widzę, że chyba nie do końca zrozumiałeś o czym pisałem. Dzisiaj leasing przestał być opłacalny. Z ekonomicznego punktu widzenia nie ma większego sensu. Alternatywą jest pożyczka, którą można tak pokierować, aby rozłożyła się podobnie do leasingu, a przy odsprzedaży auta nie myśli się o podatkach.

    Dlaczego zarabiając całkiem dobre pieniądze można chcieć brać kredyt? Np. po to, żeby na koncie zawsze była kwota nie mniejsza niż np. 200-300k. To już kwestia indywidualna, ile dokładnie. Dlaczego tak? Choćby dlatego, że gdyby wystąpiła nagła potrzeba pokrycia jakiegoś dużego wydatku, to wiesz, że masz skąd brać, nie musisz nagle występować po pożyczkę/kredyt, czy na szybko sprzedawać samochodu. Te pieniądze już masz. Oczywiście spłacasz je, ale jak masz nadwyżki zarobków, to co jakiś czas ratę zamiast 2-3k, robisz 10-15k.

    To na prawdę nie ma nic wspólnego z niegospodarnością, czy rozrzutnością lub ignorancją finansową.

    • Like 1
  2. W dniu 10.06.2023 o 19:34, ciekawyswiata napisał(a):

    To pewnie zależy dużo od charakteru człowieka. Kiedy ja zmieniłem samochód na mocniejszy, to już teraz bym nie wracał do małego silnika. Gdybym znów zmienił na mocniejszy, to znając naturę ludzką, nie wróciłbym już do tego, który mam teraz. I tak trochę działa błędne koło ludzkiej natury. Z drugiej strony nie jeżdżę dużo i śmiało nie spadła by mi korona z głowy, gdybym jeździł jakimś małym miejskim autkiem, który można obić na parkingu bez żalu i przy okazji wszędzie zaparkować nie martwiąc się o nic. Według mnie nie ma co w życiu oszczędzać dla oszczędzania, chociaż poduszka finansowa to podstawa i daje dużą pewność siebie. Ale też trzeba wiedzieć, ile oszczędności sprawia, że czujemy się pewnie, a resztę przeznaczyć na jakieś przyjemności. Natomiast moje zdanie jest takie, że kupować można, jeżeli ma się gotówkę i jeszcze po wydaniu sporo zostanie. Ale to już moja filozofia życia, która mówi, że o ile to możliwe, to z daleka od kredytów, pożyczek, i możliwie dużo oszczędności, co daje komfort psychiczny. No chyba że ktoś jest ekstremalnie pewny, że utrzyma pracę i nie ma innej opcji. 

    Właśnie o to chodzi, żeby znaleźć ten balans, czyli sprawić sobie przyjemność, ale jednocześnie nie spłukać się.

    Zobaczcie, że spora część osób pisze: miałem drogi samochód, nie zrobił wrażenia, teraz mam tańszy i jest ok. Czyli najlepiej chyba się przekonać samemu, pojeździć czymś lepszym, a jak się znudzi to wrócić do auta za kilkadziesiąt tysięcy. Lub nie wracać, jeśli nie będzie potrzeby. Samochód raczej nie stanieje w ciągu 2 lat więcej niż 15-20%, a może wcale nie stanieje, więc wielkiego ryzyka nie ma.

    • Like 1
  3. 10 godzin temu, bernevek napisał(a):

    Cześć. 

    No właśnie. Typu wchodzisz do jakiegoś sklepu, a tam dziewka 20 - 25 lat. Mówisz "dzień dobry" - ona nic. Podobnie jak jest głucha na "do widzenia".

    Takie WTF??! Próba zrobienia ze mnie głupka? Wstydzi sie? Chce mi pokazać, że mam wy...ać? 

    Przy czym nie kupuje gadek o tym, że jak człowiek jest Chadem to by mu padły na kolana i zaczęły się podlizywać.

    Kultura osobista to nie kwestia przecież wyglądu, tylko wpojonych wartości, szacunku do drugiej osoby.

     

    Myśle, że każdy z nas chce być dojrzany. Nie mylić z atencją. Taki zwykły ukłon w stronę Twojego jestestwa.

     

    Druga kwestia, która mnie śmieszy u witaminek, to ta że dostają niesamowitego spięcia jak się na nie popatrzysz.

    Laski zagranicą zwykle się uśmiechają. Ale nie Polki xD Niektóre patrzą się karcącym wzrokiem, jakbyś im matkę zabił xD

     

    Naprawdę, podryw w Polsce to jak bieganie po polu minowym z zawiązanymi oczami. Jeden zły ruch, a Polka wystrzeli Cię w kosmos. 

     

    Czy u niektórych ludzi, tak bardzo żyją ch...nią, że ciężko im okazać jakąś sympatię?

     

    Jak to sieciówka, to zawsze możesz złożyć skargę na obsługę klienta. Sam mam podobną sytuację na stacji paliw, na której zdarzyło mi się być kilka razy i za każdym razem jak mówiłem dzień dobry, to młoda dziewczyna o tępym wyrazie twarzy robiła dziwną minę. Gdybym miał tam jeszcze podobną sytuację kiedykolwiek, to bez wahania składam skargę, a jest to ta stacja na O. Bez znaczenia, jak pracodawca zareaguje. Ważne, że ja daję sobie sygnał, że nie ma przyzwolenia na takie sytuacje.

    • Like 5
    • Dzięki 1
  4. Godzinę temu, Miszka napisał(a):

     

    Najpierw udowodnij sobie, że możesz zgromadzić środki na taki samochód. Odłóż sobie pieniądze. Kup za gotówkę.

    Odpadnie Ci kredyt. Odpadnie strach o to co się stanie, jak stracisz dochód.

     

    Przyzwyczailiście się, że kredyt to coś normalnego ale to normalne nie jest. Moment, kiedy jedynym sposobem na sfinansowanie zakupu jest wzięcie kredytu to moment, kiedy powinieneś sobie uświadomić fakt, że NIE STAĆ CIĘ na zakup czegoś.

     

    Wymieniasz kredyt za utratę wolności. Bo od momentu wzięcia kredytu już nie możesz decydować o swoich wydatkach swobodnie, nie możesz nic zmienić. Nie możesz odłożyć w czasie. Nie możesz powiedzieć w tym miesiącu nie stać mnie na ratę bo mam niespodziewane koszty. Tracisz kontrolę nad swoimi wyborami.

     

    Możesz sobie pozwolić na luksus i przyjemność, kiedy wyjmujesz z portfela i nie masz potem wyrzutów sumienia. Nie czujesz strachu. Obawy, że co będzie, jak jutro się pogorszy.

     

     

    Branża budowlana, prowadzę DG, głównie podwykonawca.

    Stawiając na prestiż zawodowy, żeby złapać dostęp do lepszych kontraktów i pokazać, że firma nie jest u "pana Zenka w garażu" wziąłem nowy samochód w leasingu. Powiedzmy, że "dopasioną" wersję samochodu średniej klasy.

     

    Efekt???

     

    - straciłem jeden bieżący długoterminowy kontrakt bo klient doszedł do wniosku, że usługi są za drogie a partner "zasłonił się" tym, że koszty usług są takie, bo to moja część jest za droga (kontrahent dowalał +250% do moich kosztorysów i w takiej wersji sprzedawał to klientowi). Na celowniku był nowy samochód nie w kolorze białym (gdzie normą jest leasing najtańszej wersji auta dostawczego po kosztach, lub jeżdżenie struclami 10 lat+, które co chwila się psują. Kontrahent stwierdził, że za dobrze zarabiam i zrezygnował z mojego udziału w tym kontrakcie.

    - nagle pracownicy kontrahenta zaczęli narzekać na wyceny, które im robiłem. Do tej pory ceny były ok, bo jeździłem 9 letnim autem za 25 tys. Nagle jak zacząłem jeździć nowym w leasingu, to już każdy widział, że wyceny są za drogie.

    - była żona zaczęła rozpuszczać w rodzinie plotkę, że nie płacę alimentów... Wsiadła na mnie rodzina... musiałem tłumaczyć się, że nie jestem wielbłądem i, że samochód nie jest za alimenty i nie przepalam kasy na darmo...

    - znajomi wyraźnie zmienili nastawienie do mnie... pojawiły się docinki "no co... stać Ciebie na samochód a nie stać na piwo..."?

     

    Więc szczerze odradzam.

    Ja nie mam żadnych kredytów, a samochód mogę kupić również za gotówkę i jeszcze mi na dwa lata życia zostanie, gdybym przestał zarabiać. Jakby nie mam absolutnie problemu z życiem na kredyt. 

    Natomiast czasami kredyt jest ok, bo po prostu wychodzi znacznie taniej niż leasing, a np. wolę mieć w zanadrzu zapas gotówki nawet gdyby była do spłaty i dlatego nie chcę wydawać swoich.

    Aczkolwiek ciekawa historia i dzięki za wpis.

  5. 1 minutę temu, Reelag napisał(a):

    Ja ponad rok temu sprzedałem swój samochód. Jak chce gdzieś jechać na miasto biorę bolta. Do pracy mam 10 minut pieszo, na siłownie 15minut. Sklepy, dentyste, poczte mam pod blokiem dosłownie. Jak wracam do siebie do rodziny to Intercity + bolt. Ogólnie nie narzekam. Jak podliczyłem wszystko do kupy to mnóstwo pieniędzy oszczędzam. Nawet nie mam gdzie trzymać samochodu. Musiałbym wynająć miejsce parkingowe pod blokiem a to znowu 200 zł miesięcznie. Ubezpieczenie, paliwo, serwis, przegląd to też kosztuje. Oczywiście jakbym mieszkał na wiosce to bez samochodu jak bez ręki. Jednak nie zanosi się na to zbyt szybko. Możliwe, że kupie zwykła fabie w gazie na weekendowe strzały za miasto na kemping, w góry czy na deskę ale to w przyszłości. Plus minus wydać 30k na raz i mieć spokój. 

    Co do kobiet to fakt, pewnie lepsze branie mają zmotoryzowani. Im lepsza fura tym wiadomo lepszy odbiór przez kobiety. Nie wiem sam jak do tego podejść. Z jednej strony serio nie potrzebuje samochodu i będzie to stojący rupieć na parkingu z drugiej zaś fajnie byłoby podjechać po dziewczynę samochodem :D Nie wiem też, czy w Polsce facet bez samochodu nie jest odbierany jako fajtłapa. 

    W moim przypadku potrzebuję auta również do prowadzenia firmy.

    Znałem kiedyś faceta, który wymyślił, że będzie mówić wszystkim, którzy zapytają o samochód, szczególnie chodziło o kobiety, że jest proekologiczny i dlatego nie ma samochodu. Podobno działało, ale to było z 8 lat temu. 

     

    Poza tym właśnie ja chcę sprawić sobie przyjemność, więc kwestia skrajnej oszczędności nie przemawia do mnie, chociaż jestem bardzo oszczędny.

    • Smutny 1
  6. 18 minut temu, Adams napisał(a):

    @Asekurant Istnieje teoria, że stać Cię na samochód, który kosztuje max 10-krotność Twoich miesięcznych zarobków brutto (wersja dla umowy o pracę). W przypadku B2B można to skorygować, niemniej z grubsza wyjdzie podobnie. Ja osobiście nie do końca się z tym zgadzam, ale to też zależy od innych obciążeń (kredyty, dzieci, kosztowne hobby). Także przyjmijmy, że warunek kosztowy spełniasz.

     

    Przyjemność z jazdy samochodem z silnikiem sześciocylindrowym... okłamywać Cię nie widzę powodu - 6 garów plus dobra skrzynia daje kupę frajdy... przez kilka dni. Potem zaczynasz mieć to wszystko w dupie i sobie spokojnie cruise-ujesz. Ale jak trzeba wyprzedzić, to większa moc się przydaje. Niestety moc nie bierze się znikąd - większy silnik to większe spalanie. Koszty serwisu też są niebagatelne. I tutaj wraca temat owej dziesięciokrotności zarobków. Jak to będzie dopasiona Skoda z mocnym silnikiem, to w miarę spoko, zasada działa. Ale na Porsche bym się nie porywał, bo tam ceny serwisu mogą się okazać zabójcze. BMW, jak sam skrót mówi, nie jest tanie w utrzymaniu (Będziesz Miał Wydatki). Także raczej odradzam Ci marki premium w cenie na granicy możliwości finansowych.

     

    W kwestii prestiżu... to jest złożony temat. O ile wśród ludzi 40+ jeszcze da się zaobserwować coś w rodzaju zainteresowania samochodami, to młodsze pokolenie ma samochody gdzieś. Nie znają się, nie potrafią określić, co jest premium, a co nie. Dla odmiany ludziom 40+ furą za 200k zaimponujesz w ograniczonym zakresie. Także zastanów się, pls, co i komu chcesz pokazać. Na zauważalny wzrost szacunu na dzielni raczej nie licz.

     

    Są plusy i minusy. Sama jazda, to frajda, ale tematy z tym związane to już różnie. Ładnych parę lat temu kupiłem sobie sportową furę. W pracy pojawiły się zaraz plotki, że to kompensacja krótkiego fiuta. Wśród znajomych spoza roboty podobna sytuacja. Razem z tym wzrosła liczba potrzebujących pożyczyć kasy. Na każdym parkingu spod ziemi wyrasta żul z ofertą popilnowania pojazdu. Z drugiej strony, bywało, że blachary na ulicy szturchały się łokciami i palcem pokazywały, jaki to przystojniak jedzie (baaardzo wyprzystojniałem przez ten zakup). Generalnie, szybko się przyzwyczajasz i to po prostu Twoja fura. Tak jak gacie czy skarpety.

     

    Podsumowując - przekonaj się sam. Chcesz szybką furę - kup sobie. Nie rujnuj się, zostaw sobie trochę kasy jako poduszkę na ewentualny kryzys. Nowe fury gwałtownie tracą na wartości, więc rozważ może jakiegoś 4-5 latka. Fury marek premium są drogie w utrzymaniu, bo nie były projektowane do oszczędzania na serwisie. Dlatego może spróbuj od czegoś bardziej zwykłego, ale z mocnym silnikiem. Miłej zabawy! :)

     

     

    Właśnie o taką wypowiedź mi chodziło. Chciałem BMW z konkretnego powodu - poza markami premium prawie nikt nie oferuje silników większych niż 2.0. Jedynie np. Ford Explorer, Ford Edge V6 (bardzo fajny samochód), czy coś japońskiego, ale też z rynku USA, bo w Europie biednie pod tym względem poza nową Mazdą cx 60 3.3 diesel, ale to około 300k.

    Jedni straszą zakupem BMW innym niż nowe z gwarancją, lub ewentualnie z premium selection, inni chwalą za bezawaryjne zrobienie 300-400 tysięcy kilometrów w 3-4 lata. Ale w serwisowaniu na pewno drogie są.

  7. Cześć Wszystkim,

    od jakiegoś czasu przymierzam się do zmiany samochodu. Obecnie jeżdżę kilkuletnim samochodem segmentu D. Samochód wygodny, praktyczny, pakowny i komfortowy na długie trasy. Silnik to dwulitrowy Diesel. 

    Chcę jednak kupić coś znacznie droższego, szybszego i bardziej prestiżowego. Chcę poczuć przyjemność z jazdy samochodem z silnikiem sześciocylindrowym.

    Pewnie coś z BMW, do 200k, kilkuletni z gwarancją. Ewentualnie nowy, ale to już jakiś najem, leasing.

     

    Z jednej strony jestem gotowy na ten wydatek, lub np. kredyt na część ceny pojazdu (leasing już się raczej nie opłaca), z drugiej mam spore obawy, co będzie jeśli moje dochody byłyby mniejsze itd.

     

    Cały czas pracuję zarobki są na całkiem wysokim poziomie. Zazwyczaj powyżej 20k. 

     

    Po prostu mam pewien problem z oszacowaniem kiedy mogę pozwolić sobie na luksus i przyjemność. Jak znaleźć równowagę w zarabianiu i wydawaniu? Jak na przykładzie samochodu ustalacie na jaki możecie sobie pozwolić itd.?

     

    Jak dobry samochód wpływa na poczucie radości, czy Was to wzmacnia, motywuje do działania itd.?

     

    W moim przypadku jeszcze jest kwestia wizerunku - mam co jakiś czas spotkania biznesowe, zazwyczaj kilka w miesiącu, poza tym robię dość dużo kilometrów rocznie.

    • Smutny 1
  8.  

    Spełniam kwestie zaradności i atrakcyjności.

    Niestety moje zachowanie zaprezentowało mega słabość.

    Błąd jaki popełniłem, może komuś się przyda: nie zadbałem o siebie, o swój komfort psychiczny po dość intensywnym wyjeździe zawodowym.

    Od razu pojechałem do niej.

     

    Chyba muszę mieć jakiś przypominacz na ręce, żeby każda decyzja i działanie prezentowały moją atrakcyjność.

    W sumie i tak jestem zadowolony z siebie, bo przez dwa miesiące bardzo dobrze mi to szło. To rekord do tej pory.

  9. Cześć Wszystkim,

    dwa miesiące temu poznałem partnerkę.

    Do przedwczoraj bardzo dobrze trzymałem ramę, stawiałem granice i robiłem awantury, kiedy była potrzeba. Dzięki temu dobrego seksu było po uszy.

    Niestety wszystko zepsułem, bo wzięło mnie przy niej na płakanie.

    Od tamtego czasu czuć chłód, a ja czuję się słaby i wykastrowany.

    Czy jest sens naprawiać swoją pozycję w związku, czy lepiej pogodzić się ze stratą, zakończyć ten związek, "podleczyć się" i szukać nowej kobiety?

    Pytam bardziej od kątem tego, ile zazwyczaj jest pracy, żeby wrócić do stanu przed tą wtopą.

     

     

  10.  

    W dniu 10.06.2020 o 10:08, Mosze Red napisał:

    Podnieś, ale tak żeby nadal ceny były niższe niż średnia w twojej branży, żebyś nie stracił na konkurencyjności.

     

    To musi być wyważone, żebyś ty zarobił i żeby klient chciał przyjść, a klientów ściąga jakość usług/ towaru/ obsługi i niska cena.

    Sprawa generalnie załatwiona. Dzieki za poradę.

    W dniu 10.06.2020 o 02:38, GriTo napisał:

    Termin tutaj nie stanowi przeszkody, zastanów się ile możesz stracić klientów.

     

    To, że jesteś tańszy oraz, że masz lepsze kwalifikacje od konkurentów niekoniecznie przekona klientów.

    A co zrobisz gdy sobie odejdą? Różne czasy nadchodzą. Liczyłeś ile może kosztować Cię pozyskanie

    nowego klienta, jeśli i w ogóle takowego obecnie złapiesz (czego Ci życzę, oczywiście)?

     

    Wybór oczywiście należy do Ciebie :) 

    J.W. sprawa załatwiona. Dziękuję za poradę Tobi i pozostałym.

    W dniu 10.06.2020 o 12:47, maroon napisał:

    Ale Chinolom raz, że się spina, dwa spróbuj w Chinach coś wysokojakościowego robić, to zobaczysz ile to kosztuje.

     

    Tu jest wątek o patologii na rynku wewnętrznym, gdzie jeden koleś wbija się z dumpingiem, a potem płacze, że mu się nie spina i o takich co robią biznes pod stołem, najczęściej robiąc przy okazji w wuja swoje macierzyste firmy:

     

    wystarczająco wiele razy u korposi w pl widziałem jak szły kopertki "za wejście" albo inne transakcje wiązane. To są właśnie te tajemne techniki sprzedażowe ? Można oczywiście i tak. 

     

    Spoko, jak dla mnie to i za darmo możecie robić. 

     

    PS. Szczególnym przypadkiem wysokich umiejętności sprzedażowych, są przetargi, gdzie wygrywa wujek rozpisującego przetarg ?

     

    Także ten, tego Panowie @Obliteraror i @mirek_handlarz_ludzmi nie wiem co robicie i nie interesuje mnie to, ale życzyłbym nam wszystkim mniej hipokryzji. 

    W dniu 10.06.2020 o 10:42, maroon napisał:

    Kocham kolesi którzy wpierdalają się w branżę z zaniżonymi stawkami, a potem płacz że się nie spina albo inni więcej biorą. 

     

    Po pierwsze - naucz się typie trochę kultury. Wulgaryzmami to możesz odpowiadać kolegom z wiochy.

    Po drugie nikt nie wchodził z zaniżonymi stawkami, po prostu wtedy były ok, teraz są już jednak dość niskie.

    Po trzecie nikt nie płacze, że się nie spina. Poprosiłem jedynie o radę jak dyplomatycznie załatwić tę sprawę.

    Nie wiem, czy nie umiesz jeszcze czytać ze zrozumieniem, czy zwyczajnie szukasz spiny?

    • Like 1
  11. Cześć Wszystkim,

    pytanie kieruję przede wszystkim do osób, które mają swoje firmy.

     

    Prowadzę działalność usługową. Moje ceny są dość atrakcyjne, ale widzę, że za niskie w porównaniu z konkurencją, mimo, że mam wysokie kwalifikacje.

    Co najlepsze, najtrudniejsi klienci to ci, którzy mają najniższe stawki.

    Zdecydowałem się podnieść stawki o 50% osobom, z którymi ustalałem je już dawno temu.

    Czy 2 tygodnie na wprowadzenie nowych stawek to wystarczająca ilość? Czy może nawet informacja z tygodniowym wyprzedzeniem wystarczy?

     

  12. 2 minuty temu, GriTo napisał:

    Chłopaki.

     

    Myśli, sądzi, czuje... To jest wyłącznie po naszej stronie. Ale też jest druga strona, która wcale tak nie myśli, sądzi, czuje.

    Czy trudno to aż tak zrozumieć? Jest gra, jest zabawa...

    Mam pewien dylemat w temacie, który poruszyłeś. Czy człowiek szanujący siebie traktuje taką kobietę jak po prostu obiekt do zaspokojenia siebie i ma gdzieś to, że ona nie jest uczciwa ani wierna, czy jednak idzie dalej.

    Ja osobiście nie chcę takich układów i nie dałbym rady szanować siebie będąc w takiej relacji. Ale może dzisiejsze czasy tego wymagają, żeby grać?

     

    Mam wrażenie, że wirus może namieszać w mentalności kobiet i mężczyzn. Kobiety mogą zostać utemperowane przez tę sytuację.

  13. 14 minut temu, absolutarianin napisał:

    Człowieku, to jest patologia już od pierwszego zdania. Po co w ogóle w takie tematy wchodzicie? Przyjęło się, że to facet wykorzystuje kobietę i porzuca, a kobieta to faceta nie? Szanuj się. Seks w nagrodę dopiero po 3 miesiąca latania za tobą, gotowania obiadów i konkretnych ustaleniach. Nie musze chyba dodawać, że tylko w relacji, kiedy pani puściła już wszystkie pozostałe gałęzie. A jak nie puściła, to trzeba jej te gałęzie poodcinać. Chcesz tańczyć w tym syfie? Na przegranej pozycji? Przecież wiadomo, że zawsze na tym przegrasz. Dlaczego pozycja mężczyzn jest taka słaba? Bo pani ma p-sleeve i dzisiaj już żadnych hamulców. Tamę postawić temu mogą tylko sami mężczyźni.

     

     

    Nie chcę się babrać w tym. Tylko mam problem na poziomie emocjonalnym zakończyć tego typu układy. Potrafię kazać kobiecie wynieść się z mojego życia. Jednak czasami nie jestem w tym konsekwentny. Daję się czasami nabrać na ich "zmianę" itd. Chociaż wiele razy nie miałem z tym problemu.

     

    Wiem, że to pewnie temat na rozmowę z psychologiem, ale odrzucając nawet szmatę, czuję się winny, że ją odrzucam. 

     

    Też mam listę cech, które ma mieć kobieta. Oczywiście ta, o której mowa łamie dwie pierwsze zasady. Nie jest wierna i nie jest uczciwa.

    Świadomy umysł jedno, hormony drugie. Aczkolwiek jedną rzecz dopiero teraz zrozumiałem - czasami lepiej uniknąć seksu. Po prostu bywa ciężko później zapanować nad hormonami. W moim przypadku trafiłem nie raz przez to przewagę.

  14. Cześć,

    miałem kilka miesięcy temu styczność z pewną kobietą. Opisywałem wszystko w innym temacie. Atrakcyjna, świetny seks. Z mojej strony była brana pod uwagę możliwość czegoś więcej.

    Z jej strony tylko fwb. Nawetz pominięciem friends, bo ją tylko seks interesował.

    Znajomość urwała się nagle. Po prostu zaczęła pisać, że za daleko ode mnie mieszka, że zajęta jest pracą itd.

    Ok, absolutnie nie byłem natrętny. Odpuściłem sobie. Jednak z lekkim żalem. Ponieważ kiedy ona chciała się spotykać, to potrafiła być niezwykle natrętna.

    Wyczułem, że kogoś ma. Oczywiście nie powiedziała mi tego, tylko coś zmyślała.

     

    Minęły dwa miesiące. Praktycznie przestała mieć znaczenie dla mnie. Nawet wykasowałem jej numer. Pojawiła się inna kobieta, którą dopiero poznaję. Wcześniej też były inne krótkie znajomości.

    Kilka dni temu odezwała się ta od fwb. Dopytując co u mnie i czy się zechce spotkać, na seks.

    Porozmawiałem z nią, bo szczerze byłem ciekaw, co u niej itd. Z racji tego, że miałem inną na oku, to z pewnym dystansem rozmawiałem, nie potwierdziłem chęci spotkania itd., powiedziałem jej, że kogoś poznaję właśnie. Ona oczywiście zainteresowana spotkaniem.

    W sumie fajnie się rozmawiało, ale byłem ciekawy dlaczego kontakt się nam ostatnio urwał. Co nią kierowało wtedy.

    Okazało się, że poznała kogoś. Ale nie wyszło. Dodała historię o jakiejś swojej nagłej chorobie i coś tam jeszcze.

    W sumie tak czułem, że ktoś był.

    Wszystko byłoby ok, ale zniesmaczył mnie fakt, że weszła z nim w dokładnie taki układ, jaki ja jej proponowałem i początkowo była tym zainteresowana, mówiąc mi jednak chwilę później, że taki układ jej nie interesuje.

    Zezłościło mnie to. Szczególnie, że kłamała. Po prostu jakby wykorzystała 2 facetów w jednym czasie na swoje potrzeby, a trzeciego zdradziła. Bo ze mną się spotkała będąc jeszcze oficjalnie z kimś.

    Powiedziałem jej, że jestem zły o to. W sumie sama o to zapytała.

    Zaczęła przepraszać. Nic nie odpisałem. Wykasowałem numer i wiadomości. Czuję się obrażony na nią, a to raczej nie jest wskazane dla własnego samopoczucia.

    Nie czuję chęci rozmowy z nią. Tzn. złość i pretensje są silniejsze niż chęć utrzymywania kontaktu z nią.

    Dodam, że prawie rok temu pierwszy raz ją poznałem i podobny numer mi zrobiła.

     

    Co myślicie o tym? Jak dla mnie toksyczność, jednak w inteligentnej i niepozornej oprawie.

  15. 6 godzin temu, Sebastian1974a napisał:

     Może jak już wstane na nogi za jakiś miesiąc zadzwonię do niej spytam co u niej i zaproponuje sam spotkanie jeśli ona sama nie wykona jakiegoś ruchu. 

    Nie rób tego, bo to będzie zniszczenie owoców pracy nad sobą jaką wykonasz do tego czasu. Na prawdę. Wiem, że ciężko się pozbierać po czymś takim. Większość chyba na forum to przechodziła, ale to przechodzi.

    Twoja intencja, czyli robienie wszystkiego, żeby chciała wrócić, przepraszanie jest bez sensu. 

    Dla kobiet takie działania to znak, że jesteś cienka pipa i dobrze zrobiła zostawiając Cię. Paradoksalnie dla białych rycerzy, do których jeszcze się zaliczasz, nie pokazujesz jej, że jesteś atrakcyjny i warto do Ciebie wrócić, ale właśnie, że ma ruchać się z innymi kolesiami. Poza tym, po co ma wracać? Znajdziesz lepszą. Dla kobiet my jesteśmy jak zabawki/produkty, które po prostu bierze się z półki i bardzo ważne jest żeby mężczyzna wykształcił podobne zachowanie.

    To na prawdę daje olbrzymi komfort życia.

     

  16. 3 godziny temu, Kleofas napisał:

    Zazdroszczę. O ile widzi się wielu Arabów z białymi kobietami, to rzadko jest na odwrót. Nie wiem czemu tak jest.

    Ogólnie to nie jest u nich mile widziane, żeby Arabka coś z białym robiła. Nawet zdarzają się podbicia "niewiernych" partnerów Arabek, wybite szyby w samochodzie, domu itd. Jednak u nich też są odłamy bardziej liberalne i Arabki potrafią ostro rwać białasów. 

  17. Kiedyś pewna ex na koniec znajomości wpadła w objęcia typa z Hiszpanii.

     

    Natomiast "pochwalę się" sytuacjami w drugą stronę. Zdarzało mi się, na prawdę często, będąc na zachodzie Europy, lub w ZEA, że Arabki mnie podrywały, czasami bardzo agresywnie. Pewnego razu 18 letnia Arabka z ZEA, którą mijałem kilka dni z rzędu, bardzo atrakcyjna, z twarzy 9/10, zaprosiła mnie na kawę i wręczyła mi jeszcze opakowanie Rafaello...

     

  18. W dniu 31.01.2020 o 18:48, Boromir napisał:

     

    Boromirze, na prawdę też pomyślałem jak inni tutaj, że ktoś włamał się na Twoje konto. Pytania typu co napisać, żeby się chciała spotkać, czy warto jechać 200km na kawę itd.

     nie świadczą o świadomości funkcjonowania relacji z kobietami, ani przeczytania wątków na forum.

    Moim zdaniem to przykład tego, jak bardzo nawet stały bywalec tego forum może ulec instynktom. Życzę powrotu do świadomości. 

    Niestety czasami łatwo puścić ramy na rzecz cipki, dlatego trzeba nad sobą pracować, sporo czytać, inwestować w siebie.

  19. 11 lat różnicy w tę stronę, to wcale nie tak dużo. Poza tym prędzej powinieneś być dumny, że masz przy sobie takie młode ciało, niż myśleć, co inni powiedzą. Chyba mieszkasz w bardzo małym miasteczku, skoro to takie ważne, co inni myślą i mówią.

    Tak poza tym, to najmilej wspominam seks i znajomości z właśnie o 10-12 lat młodszymi. Ja 31-32, one po 20. Na prawdę bardzo fajne układy to były.

    Ja celuję w kobiety przynajmniej 3 lata młodsze, a im młodsza, tym lepiej, chociaż oczywiście te 20 lat musi mieć.

  20. Miałem 2 takie sytuacje, w których nie dałem rady i odmówiłem.

    1. Dziewczyna z zezem. Nawet nie była jakaś brzydka, poza tym ładna figura, super nogi, ale taki zez, że masakra...

    Na zdjęciu oczywiście zeza nie było widać. Co najlepsze, na początku spotkania walnęła tekstem , że myślała, że jestem wyższy i strzeliła przy tym lekkiego focha. Porozmawialiśmy i na tym się skończyło.

    2. Umówiłem się z pewną dziewczyną na praktyki kinkowe. Jednak była tak brzydka, że spierniczyłem spod hotelu do domu. Jej brązowe zęby śniły mi się jeszcze w noc po tym spotkaniu. Na zdjęciu była 4.5/10, na żywo 1/10. Aż mnie ciarki przeszły jak o niej pomyślałem ?

     

  21. 3 godziny temu, cst9191 napisał:

    A później pewnie mówiłaby w ten sam sposób o Tobie.

    Nie, ta myszka nie była taka ?.

     

    A poważnie, to oczywiście, że opowiadała głupoty na mój temat po rozstaniu.

     

    Z resztą jak mówiła o tym eks, to jej zwróciłem uwagę, że nie życzę sobie takich opowieści, bo to mi tylko pokazuje, że o mnie też się będzie źle wyrażać. Zgasiło ją to i był spokój na jakiś czas.

  22. 6 minut temu, Dakota napisał:

    Można to rozbić na części:

    1. Wskazuje ci, że była zaniedbywana. W naszej naturze leży opieka nad bliskimi, nad naszą kobietą.
    2. Demonstruje, że nie jest rozwiązła. Obecnie z nikim nie sypia, więc jest twoja. Podświadomie, w razie wpadki, poczujesz się do ojcostwa.

    Kobiety dobrze rozumieją, pewne zachowania. Nauczyły się grać, na naszych instynktach.

    Uczymy się, powoli jednak skutecznie. Stajemy się świadomi zachowań i schematów.

    Możemy być źli, stawiać kobiety na pozycji wroga. Według mnie błędnie. Jedyna droga naprzód jest razem z nimi.

    Wykorzystujmy zdobytą wiedzę, by chronić się przed wyzyskiem i manipulacją. Zapewnić nam wspólną i szczęśliwą przyszłość.

     

    Pozdrawiam.

    1. Zgadza się. Pamiętam jak pierwszy raz coś takiego usłyszałem od kobiety, którą poznałem kilka lat temu. Nie znałem jeszcze red piłka, mgtow ani tego forum. Opowiadała o swoim "złym" byłym. Po rozstaniu z nią stwierdziłem, że właśnie tylko taki łotr byłby w stanie z nią wytrzymać.

     

    Druga część Twojej wiadomości...

    W samo sedno. Nie można robić z nich wrogów, ale grać znając już zasady gry i jednak zaakceptować ich naturę.

    Bardzo fajną książkę na ten temat mogę polecić: Droga pełniejszego mężczyzny. Duchowy przewodnik po świecie kobiet, pracy i pożądania autorstwa Davida Deidy. Wiedza znana z tego forum, poglądy mgtow, ale podane w taki sposób, że zaczynasz to rozumieć i przestajesz kobiety traktować jak wrogów. Po prostu nieustanny samorozwój i trzymanie ram, to jedyny sposób na bycie z nimi i niezwariowanie. Książkę bardzo dobrze się czyta.

     

    W drugim wątku pisałem o tym, że mam problem z obrażaniem się i robieniem im na złość jeśli zaczynają fisiować. To jeszcze objawy robienia z nich wrogów i walki z nimi.

     

    Pracujęnad tym i wiem, że najlepszym rozwiązaniem jest chyba zawsze wyrażanie im wprost nawet drobnej rzeczy, która nam się nie podoba w kobiecie. 

    Niestety lęk przed odrzuceniem czasami mnie blokuje. Ale zauważyłem pewną rzecz. Lęk ten pojawia się dopiero po jakimś czasie trwania znajomości. 

     

    Zaczynam też spisywać różne mądre myśli, także z tego forum i zasady postępowania, oraz to wszystko co bym zrobił będąc całkiem przytomnym i czytać to zawsze jak któraś mnie znacznie urabiać seksem. Będzie łatwiej wytrwać w swoim.

    • Like 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.