Skocz do zawartości

Polmartwy

Użytkownik
  • Postów

    83
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Polmartwy

  1. @Endeg Niemcy nigdy mnie nie interesowały jako kraj do emigracji zarobkowej. Już nie wspominając, że ten język i naród do mnie nie przemawia tak delikatnie mówiąc. Wiem, że tam gdzie chce szukac robota jest pytanie jak sie do tego zabrać.
  2. @Bonhart Jeśli już to chciałbym zagrać o wyższa stawkę niż magazynier. @Spartan Offshore to właśnie był obiekt mojej ostrej zajawki z tym, że sektor wydobywczy. Mają tam swoje zwroty masz racje, kiedyś nawet uparcie się ich uczyłem. Tak jak @Johny_B pisze nieraz nie można sie połapać ocb. Ciężko sie tam dostać z tego co wiem. Myślałem nawet o podjeciu studiów zagranicznych w tym kierunku. Temat rzeka. Co do wyjazdu i pracy, gdy wyjechalem trafiłem w nasze rodzime środowisko gdzie angielski nie był mi prawie do niczego potrzebny. Potem wróciłem troche zniechęcony bo spotkałem się ze ścianą, nie chce opisywać szczegółów. Lecz temat dalej żyje i nie daje mi spokoju. Zastanawia mnie tylko jak to ugryźć. Dorobiłem się studiów wyższych pierwszego stopnia na uczelni "technicznej" i będąc tam pokusiłem się nawet o statement od NARIC. Wiem wiem gdzie można sobie wsadzić papiery pewnie wielu tak pomyśli. Ale znając słownictwo specjalistyczne w danej branży plus mając niemałe pojęcie o wykonywaniu badań i analiz pomyślałem ze mógłbym się wydawać użyteczny dla pracodawcy. Teraz tylko kwestia jak zwrócić na siebie uwagę. Wiem, że nie wszedzie tam Polacy są mile widziani i szczerze powiedziawszy się nie dziwie. Nie uśmiecha mi się znowu wracać w ciemno. Pomyślałem ze takie coś byłoby dobrym dodatkiem w CV żeby ktoś wogole chciał ze mną gadać. Doświadczenie w zdobywaniu takich robót mam zerowe jak i nie znam ludzi którym się udało. Coś czuję, że jeśli nic z tym nie zrobie do trzydziechy to faktycznie będę mógł sobie moją edukacje wsadzić gdzieś głęboko.
  3. Kiedyś gdzieś tu wyczytałem, że inwestycja w siebie to najlepsza forma lokowania kapitału. I jest to prawda nie do podważenia. Zdrowie fizyczne i co za tym idzie dobre samopoczucie czy sprawny umysł/psychika będą pchać Cię do przodu w kazdej potyczce Twojego życia. Czasem nic wiecej nie potrzeba. Już ktoś wyżej wspomniał, bez wiekszego kapitału zabawy w złota i tym podobne szczególnie jesli się na tym nie znasz to może być droga zabawa. Jesli już masz jakiegoś słoika z kapuchą zakopanego w bezpiecznym miejscu i szczere chęci to może zainteresuj sie handlem. Taniej kupie drożej sprzedam... Patrząc na okolicznych bogaczy to wielu z nich ze dwa pokolenia do tylu miało krewniaka który umiał przyhandlowac i stąd wziely sie pieniądze na biznesy. Ale to trzeba dobrze trafić.
  4. A co powiecie o Ralph L Polo Intense? Zapach cytrusów, drewna i jeszcze tam czegoś nie pamiętam już która nuta czego. Moje pierwsze dobre? a napewno nie tanie perfumy na których szczerze powiedziawszy się zawiodłem bo zapach szybko ulatuje mimo ze opisane są eau de parfum. Być może przyzwyczajam się do zapachu i dlatego nie czuje ich po pewnym czasie ale napewno nie są to jedne z tych co je czuć z kilometra. Pewna pani stwierdzila, że obłędnie pachna i raczej nie chciala się przypodobać. Tylko teraz pytanie czy nuty o ktorych wspomnialem pasuja na jesień/zimę. W moim odczuciu jest to orzeźwiająca kompozycja na ciepłe dni. No i czas po którym ulatują to duuzy minus wg. mnie lecz moze to tylko subiektywne odczucie.
  5. Czołem bracia. Jakiś czas temu podczas pobytu na obczyźnie wpadłem na pomysł by wzbogacić swoją kartoteke o certyfikat Cambridge na poziomie CAE(Advenced). Istnieją jeszcze możliwości potwierdzenia swojej znajomości jezykowej poprzez posiadanie TOEFL czy IELTS lecz z moich ustaleń wynika, że ten pierwszy jest najbardziej uniwersalny bo bezterminowy. Mam wrażenie, że posiadanie takiego dokumentu może być mocną kartą przetargową w ubieganiu się o lepszą pracę u zagranicznego pracodawcy. Dodatkowo takie certyfikaty podobno są wymagane aby zagościć w niektorych krajach a i w Polsce otwieraja pewne drzwi. Czy jest na forum ktoś kto miał do czynienia z tym tematem i mógłby coś wiecej powiedzieć? Jak sie do tego zabrać i czy warto? Od siebie dodam jeszcze ze angielski w szkole szedł mi całkiem nieźle lecz dziś po upływie paru lat zauważam, że nastąpił potężny regres w tym temacie. Kiedys w wieku dwudziestu paru lat wyjechalem(uczyłem się jeszcze)i bez problemu przeszedłem interview z managerem departamentu. Dziś zauważam u siebie blokade w mowieniu i problem w tworzeniu poprawnych form. Jedyną rzeczą jaką poczyniłem w tym temacie było zakupienie książki "Wielka gramatyka języka angielskiego" w nadziei na to, że uda mi się uporządkować to wszystko. Lecz temat stanął w miejscu gdyż zauważyłem ze sama książka to dla mnie za mało i chyba lepszym rozwiazaniem byłby jakiś kurs ponieważ podczas kursu jest możliwość utrwalenia poprawnej wymowy itd. Może ktoś jest/był w temacie i się wypowie. Czy jest sens? Jak u was z możliwością nauki takich rzeczy wraz z rosnacym wiekiem? Pozdrawiam.
  6. Witam wszystkich tu obecnych. Chcę po krótce przedstawić moją historię na forum które od dłuższego czasu daje mi motywację do działania, choć ostatnio kiepsko i z tym kiedy przyszłość przybiera nieciekawe oblicze. Jako poczatek mojego opowiadania wybieram moment kiedy zacząłem osiągać wiek dorosłości ponieważ uważam że tylko wtedy dam rade przybliżyć pełny obraz tego co mnie w życiu spotkało. Może ktoś wyciągnie z tego wnioski dla siebie lub takie które pomogą mu w wychowaniu swoich dzieci ,może ja otrzymam jakieś cenne uwagi choć wiem że zmienić cokolwiek w swoim życiu moge tylko ja sam. Od najmłodszych lat rozwijalem się pod czujnym okiem rodziców. Tak czujnym, że w pewnym wieku ja i kilku moich rówieśników miało tego wszystkiego dość. Zaczął się okres buntu co bylo niemile widziane w "bardzo katolickich" klimatach. Zacząłem oddalać sie od nich. Tracić kontakt którego nie udalo się w pełni odzyskać . Właściwie to nie potrafie z nimi rozmawiać, czuję że nie rozumiemy sie do dzis. Pisząc okres buntu mam na myśli robienie prawie wszystkiego czego nie powinienem jako nastolatek co w końcu doprowadzilo mnie do osobistego nieszczęścia. Wtedy pojawiła się ona. Właściwie pojawiła się znacznie wczesniej lecz dopiero w obliczu załamania wpuściłem ją do swojego życia. Będąc gowniarzem nasluchalem się wystarczajaco w pijackich melinach by mieć świadomość że związki to coś bardzo niebezpiecznego i trzeba twardo stać na ziemi (majątek , pozycja) by utrzymać to wszystko w ryzach. To był początek związku w czasie którego niczym mały samochodzik zacząłem dymac by ogarnac nam "lepsze jutro". Byłem bardzo młody i myślałem dość poważnie jak na swoj wiek. Konczylem nauke i jeszcze podczas jej trwania ogarnalem kontakty które mogły pozwolić mi wystartować z dobrą perspektywą w swoim zawodzie. Lecz jak się potem okazało wcale nie bylismy tacy jednomyślni. Ja z problemami w domu, uciekalem wiecznie w jej strone gdzie moglem liczyc na "otuche", ona ukochana córeczka która stawiała swoje zdanie ponad wszystko. U mnie nigdy nie traktowano mnie jakos wyjatkowo. Uprawialem sporty co nie podobalo sie zbytnio moim rodzicielom. Silownia bylo to robienie z siebie osilka, gdy tylko nabieralem troche masy to wg. mojego ojca chodziłem jak bandyta. Wypowiadajac jedno zdanie potrafił uderzyć tak umiejetnie, że tracilem całą swoją motywację i zamykalem sie w 4 scianach. Uciekalem w uzywki. Tonalem w nich. Naladowany złymi emocjami wyrzucalem to wszystko przed znajomymi co powodowało, że raczej ich tracilem. Uroilem wiec sobie wizje wspolnego życia i wychowania potomstwa bez takich ograniczen jakie mi stawiano. Jedyna wizja to byla wizja odlaczenia sie od mojej rodziny. Tak wiec cała naprzod w swoim kierunku. A ona? Ona miala inna wizje. Jaka? Dobre pytanie. Po zakonczeniu nauki był czas zabrać się ostro do pracy. Trafilem w bardzo nieprzyjazne (dla mnie) środowisko. Środowisko gdzie nie miałem prawa bytu i choć często próbowałem jej to wytłumaczyć to bylo jak grochem o ścianę. Stało się osiadlem tam gdzie niechcialbym sie nigdy znaleźć. To był początek końca. Mialem dość braku szacunku. Z jej strony, ze strony rodziny i otoczenia. Bardzo sie w tym wszystkim pogubiłem. W koncu powiedziałem jej dość. Mialem nadzieje ze się opamieta. Lecz nic takiego się nie stalo. Nagle znalazła sie lepsza gałąź i caly czar prysl. To co działo się potem pozwole sobie przemilczeć. To już drugi rok w samotnosci a gdyby nie to forum pewnie długo jeszcze trwała by moja gehenna. Bilans? Dla mnie korzystny jesli chodzi o zobowiązania. Co dalej? Chcialbym przed 30 wkroczyć na drogę samodzielnosci choć juz wiele drzwi zamknietych wciąż mam nadzieje że mam czas by to wszystko poskładać do kupy. Pozdrawiam
  7. Polmartwy

    Powitanie

    Czesc wszystkim braciom.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.