Skocz do zawartości

deleteduser60

Użytkownik
  • Postów

    93
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser60

  1. Haha dokładnie! I co to oznacza w prktyce drodzy Bracia? Że w mniejszej objętości jesteście w stanie zmieścić wiecej kcal:):) Zdaję sobie z tego sprawę. Przy standardowej diecie tak to rozumiem Kurde sory bracie, za szybko przeczytałem. Chodziło Ci o to, że keto jest na redukcję i rzeźbę a nie, że zadałeś pytanie czy to jest na redukcję czy rzezbe. Moj blad. A wracając do tematu: jasne że na keto zrobisz masę. Przy niskiej odpowiedzi insulinowej będzie nawet bardziej "czysta" a nie "swinska". Kocur daje radę więc na bank się da. Chyba że wpierdala wegle gdzieś ukradkiem po kątach;);)
  2. Nie ma czegoś takiego jak osobna dieta na redukcję czy osobna na rzeźbę. Jest tylko dodatni lub ujemny bilans kaloryczny.
  3. Wiem o czym piszesz, Przyjacielu. Tez mialem tak samo, az... Generalnie zawsze bylem "cherlawy" i bardzo czesto chorowalem. Teraz nie choruje WCALE. Nie pamietam, kiedy bylem chory (moze to sie zmieni, ale mam nadzieje, ze nie). Oto, co robie: 1. Uprawiam sport na swiezym powietrzu (jesli mieszkasz w duzym/malym miescie w Polsce, to moze byc tak, ze to wlasnie powietrze Cie truje. Ja tak mialem. Z tym raczej ciezko cos zrobic. Zima to juz w ogole byl kosmos. Zmienilem kraj i pstryk! Pluca spoko, nawet w bieganiu w zimie a tu zimy sa naprawde jak zimy. Raz przyjechalem do Polski w zimie i wrocilem z zapaleniem pluc. Obustronnym. Jesli jednak mieszkasz w "czystej" miejscowosci gdzie nie pali sie smieci w piecu, to ruszaj sie duzo na swiezym powietrzu, hartuj organizm). 2. Hartuj sie. Ale tylko, jak bedziesz zdrowy. Naprzemienne prysznice zimne/gorace daja super efekt. To samo sauna po ktorej wchodzisz pod lodowaty prysznic. Do morsowania Cie nie zachecam, ale jak masz mozliwosc to tez spoko. 3. Zadbaj o jakosc snu. MUSISZ byc dotleniony przed spaniem. Zamiast kanapy i TV-spacer i muzyka w uszach (chyba ze patrz punkt :1). Wietrz pomieszczenie w ktorym bedziesz spal. 4. Trzymaj stres (kortyzol) nisko. Medytuj, jesli za bardzo sie wkurwiasz. Rozwiaz test o % stresu w Twoim zyciu. 5. Jedz zdrowo. Od czasu do czasu mozesz oczywiscie wpasc na jakies gowniane zarcie gdzies z kumplami, ale generalnie jesli jesz to caly czas, pozbawiasz organizm srodkow odzywczych, ktorych tak bardzo potrzebuje. To tak ogolnie. Temat michy, to temat rzeka. I teraz konkluzja: mimo, ze bardzo dlugo trzymalem sie scisle punktow 1-5 to i tak zdarzalo mi sie zachorowac (wprawdzie rzadziej niz wczesniej, no ale zawsze jakas kurwa sie musiala przyplatac). Az nie odkrylem postow (powstrzymywanie sie od jedzenia). Najpierw bylem na Warrior Diet (post 20h i 4h jedzenia). Teraz juz od dluzszego czasu jem tylko raz dziennie (OMAD). I czuje sie jak... dobrze sie czuje W skrocie: jem co 24h. Raz w tygodniu post 48h(od soboty wieczorem do poniedzialku wieczorem). Nie bede Cie do tego przekonywal, bo to nie kazdemu bedzie odpowiadac, ale poczytaj o autofagii. Na mnie dziala jak ja pierdole. Zero chorob. A mieszkam w klimacie mozna by rzec "surowym" (-30 w zimie przez duza czesc czasu, lata malo, duzo leje). Do postow trzeba sie troche przyzwyczajac, nie od razu da sie wskoczyc na OMAD, ale takich szalencow tez znam. Odpornosci nie buduje sie w tydzien/miesiac. To jest stan, ktory mija, jesli go nie utrzymujesz (troche jak z nadwaga-jak schudles i znow wpierdalasz fastfud, to kaplica).
  4. Ja jestem na ketozie juz od jakiegos czasu. Do tego OMAD (One Meal A Day). Masy juz wprawdzie nie robie (ale kiedys byla), a tylko utrzymuje wage (cwicze dla siebie, nie dla wygladu). W kwestii samych tluszczy, to jest zajebiscie w kwestiach fizycznej wydolnosci, snu, odpornosci (tez na stres) i przede wszystkim zdolnosci umyslowych. Raczej nie wroce do wiekszej podazy wegli (zbyt duzo zalet z keto). Lepsze jest doslownie wszystko (dla mnie). Ketokocur z YT jest ok. Naprawde prosto to chlopak wyklada.
  5. Nie polecam. Dobrze zbilansowana dieta wystarczy. Zaczynaj zawsze od salatki suto zakropionej oliwa z oliwek. Dopiero jak zjesz to, lap sie za danie glowne. Suple, suple, biznes sie kreci. Z supli to wylacznie kreatyna da Ci 10%-15% wiecej "mojo" w treningu. Reszta smieci, ktore mozna zastapic zdrowym jedzeniem. To tylko moja opinia. Wlasnie. Chcesz przybrac miesnie, czy tluszcz? Jesli miesnie, to trening FBW lub split + dieta. Jak tluszcz, to smieciowe zarcie i po problemie. Krecisz za duzo kardio, to Ci wszystko (lub prawie wszystko) "przepala" na biezaco. Jaka czestotliwosc treningow? Czytales o diecie keto?
  6. Nie widze nic o braku odpowiedzialnosci za wlasne czyny. Tylko o nieobawianiu sie konsekwencji.
  7. Moglbys mi Przyjacielu wyjasnic w ktorym momencie niezaleznosc wyklucza odpowiedzialnosc? Lub gdzie napisalem, ze chce je wyksztalcic na nieodpowiedzialne kobiety?
  8. To mowisz, ze wychowanie niezaleznej kobiety jest "produkcja" ksiezniczek? Ciekawa interpretacja. Kolorowa Jak dla mnie niezaleznosc eliminuje roszczeniowa postawe wobec partnera, lub w tym wypadku "sponsora".
  9. Mam dwie corki, to moze sie wypowiem. Sa wprawdzie jeszcze bardzo male (2 i 4 lata), ale to jak by nie spojrzec plec przeciwna do mojej. Wydaje mi sie (czas pokaze czy slusznie), ze najwazniejsza jest (zarowno dla mezczyzn i kobiet) niezaleznosc na kazdej mozliwej plaszczyznie: finansowej, ideologicznej, emocjonalnej i decyzyjnej. I to chcialbym im wpoic. Zeby nie byly od nikogo zalezne. Zeby w razie powazniejszego kryzysu czy to z partnerem czy z ojcem/matka mogly zrobic tak, jak uwazaja za sluszne i nie musialy sie obawiac konsekwencji. Czyz my wszyscy nie powinnismy wychodzic z zalozenia, ze jestesmy niezalezni poznajac druga, niezalezna osobe? Wtedy laczy nas wspolnota interesow a nie uzaleznianie jednych od drugich. Gdy cos sie rypnie: prosze, nasze drogi sie rozchodza, kazdy idzie w swoja strone, "bo mozemy". Jesli kobieta jest zalezna finansowo (lub nie daje sobie rady sama w zyciu) od faceta (lub co gorsza on od niej), to wtedy zaczyna sie wyrahowanie, kombinowanie, oszustwa, cynizm i co tam jeszcze chcecie. Jesli kobieta ma swiadomosc, ze to i owo moge wyrwac od faceta bo "sama tego nie mam, nie moge zdobyc", to scenariusz "jak wyzej": lapanie "na dziecko", zdrady, klamstwa itd. Gdy poznajecie kobiete, ktora jest niezalezna finansowo i co wazniejsze emocjonalnie, to wiecie na pewno, ze nie ma potrzeby udawac, bo sama miala (prawie) wszystko zanim Was poznala. Wtedy nie ma podejrzenia o "zle intencje". Oczywiscie tyczy sie to wylacznie zdrowych psychicznie jednostek. Borderki, narcyzy wszelkiej masci i inne skrzywdzone/skrzywione psychicznie osoby nie sa niezalezne - jedni uzalezniaja swoje szczescie od innych a drudzy nie moga sie uniezaleznic od wlasnych demonow (nie pogodzeni ze soba/nie przepracowane traumy). Sprobuje zobrazowac moja mysl w nastepujacy sposob, poslugujac sie co nie co psychologia: jesli kochasz lub co najmniej lubisz siebie samego, masz duze szanse byc spelnionym w zwiazku o ile poznasz rownie zadowolona z siebie osobe. W przeciwnym razie, gdy Twoja samoocena siada lub powiewa gdzies daleko w tyle, nie masz szans na normalne funkcjonowanie w relacji. Nikt Ci szczescia nie da ot tak. Musisz sie nim sam/sama obdarowac. Szacunek do siebie, wlasne, sprecyzowane cele, wytrwalosc w ich realizacji, niezaleznosc finansowa. I przede wszystkim swiadomosc, ze szczescie mozna sobie wypracowac samemu. To chcialbym wpoic moim corkom przez ten czas, kiedy mam je u siebie. Oby mi sie to udalo.
  10. Amen. Podpisuje sie rekami i nogami. Od siebie napisze, ze: 1. Co do dzieci totalnie Cie rozumiem. To nie jest proste. Sam probowalem ratowac zwiazek ze wzgledu na dzieci, ale i tak poleglem. Tyle, ze to moja prowowala mnie rzucac x razy. 2. Dowiedz sie sam od siebie czego tak naprawde pragniesz w zyciu, kim chcesz byc dla siebie. Czy jest to spokoj, czy sa to nieustanne ciagi wrazen i emocji - kazdy sobie musi odpowiedziec. Przydalaby Ci sie tygodniowa samotna podroz gdzies w pustkowie(jesli lubisz takie klimaty). Duzo bys z siebie zrozumial. 3. Pamietaj, ze etap w ktorym teraz jestes jest tylko pewnym okresem w Twoim zyciu. On minie lub bardzo sie zmieni. To, ze pozostawi po sobie slad, to na pewno, ale to bedzie jut tylko slad a nie pietno. Chyba, ze to drugie, to wtedy wpadles Przyjacielu. I ostatnia rzecz: mowisz, ze z zona nie masz tak zle, nie jest to osoba z wscieklica pizdy lub jedna z wielu wyrachowanych. Ma niskie libido, ok. Norma w wielu dlugodystansowych zwiazkach. Jak na moj gust libido w malzenstwie (sic!)wynika z uczucia(prawdziwego, jesli takie w ogole jest). Przepracujcie z zona swoje uczucia do siebie, pogadajcie o tym, co do siebie czujecie. Czego od siebie oczekujecie. Nie umiecie tak rozmawiac? Patrz to co napisal Ezrael. Trzymam za Ciebie i Twoje dzieci kciuki.
  11. Czesc Koledzy. Moja historia, jedna z wielu prawie "takich samych". Z gory sory za przeklenstwa (inaczej sie nie da. Na codzien jestem kulturalny-daje slowo;) Dziewczyne poznalem 10 lat temu. Mialem wtedy 27 lat. Z mojej strony milosc od pierwszego wejrzenia (Uuu...juz wiadomo, ze bedzie ciekawie albo raczej nudno, przeciez takich historii jest gros;). Postaram sie pisac w skrocie, zeby nie ciagnelo sie jak gaz z dupy. Po 6 wspolnych latach wyjazd do Norwegii. Wyrywanie zycia zebami: nauka jezyka, od pracy "na mopie" do dobrze platnej panstwowej posady (mam "niezly zawod"). Oboje. Po 3 latach na obczyznie pierwsze dziecko. Gdy mala miala rok- tesciowa przyjezdza z wizyta. Dowiaduje sie, ze nie bedzie chrztu i nie bedzie slubu (nigdy sie z tym nie krylem przed nikim) i od razu darcie pizdy, przeklenstwa w moja strone, wszystko moja wina, ateista jebany, etc. Zona sie buntuje, zrywa kontakt z rodzina (generalnie "Janusze-nosacze" z malego wypizdowa). Ja deklaruje sie, ze do takiej patologii moje dziecko w odwiedziny jezdzic nie bedzie. Dziewczyna "akceptuje". Po roku w swieta (ktorych nie obchodze, ale zeby nie zaogniac kupuje choinke, bombki i prezenty) i moja (juz prawie) EX deklaruje rozstanie. POWODY: nie daje jezdzic jej do rodziny z dzieckiem, "ograniczam", "terroryzuje" i slowo klucz: "tlamsze". Ok, wybiegam w szoku z domu, kajam sie, serce peka, bo dziecko male i jak to tak bez rodziny. Ok, jakos sie poukladalo. 2017: 2. dziecko w drodze, pewnie w wyniku "pogodzenia sie rodzicow";)*. Na swiat przychodzi druga cora. Jestem znow przy porodzie, kocham obie jak nikogo na swiecie. 2018: mowie kumplowi ze studiow ktory przyjechal z wizyta, zeby kulturalnie "spierdalal" jesli gwalci moja goscinnosc i nie umie sie zachowywac (zwlaszcza, ze w domu sa dzieci). Dzien pozniej: ex zrywa po raz 2. Argumenty te same+"jak moge tak traktowac swojego <<przyjaciela>>". Ok, znow kajam sie, tlumacze, na spokojnie, przemawiam do rozsadku, etc. Jakos wszystko przychodzi do "normalnosci" po jakims czasie. W miedzy czasie moja podswiadomosc zaczyna zadawac sobie pytanie: "Czy ta kobieta mnie kocha?". Seksu jest dalej jak na lekarstwo,2 x w roku max, no ale coz- przynajmniej dzieci maja "dom" (o ja glupi!). Druga polowa 2018: wyprowadzka do nowego miasta: "Nie chce mieszkac na wsi**, tu nie moge znalezc pracy, ludzie niezyczliwi, standardowy bol dupy, ble ble ble". "Ok Kochanie, znajde nowa prace, w miescie". Udaje mi sie znalezce lepsza, super platna. Przeprowadzamy sie. Zapominam dawne krzywdy, urazy, to, ze rozstanie, ze bol dupy, "budujemy przyszlosc" - dla dzieci (niczemu nie winne, dobrze, zeby mialy "normalny start" z normalnymi rodzicami). 2019: dzieciaki dostaja miejsca w przedszkolu a prawie EX szuka pracy. I szuka. I szuka. W miedzy czasie wakacje : 2x w pierwszym polroczu (mam na to wyjebane - moge odpoczac nawet na kiblu, generalnie podroze nie sa mi do niczego potrzebne. Lubie pracowac i generalnie zyc, ale "trzeba uwzgledniac potrzeby drugiej strony", no to uwzgledniam) - Mallorca, Wegry. Dzieciaki zachwycone, doladowujemy sie sloncem, bo tego tu malo. Powrot z wakacji. Prawie Ex znajduje prace. Dobra. Pracuje 3/4 etatu ale zarabia i tak niezle. Kupno domu w planach. Jedziemy ogladac we wtorek. W czwartek prawie EX dostaje pierwsza wyplate. Czekam do czwartku i mowie: "to moze zlozymy sie teraz po pol na rachunki, zycie, etc.?"(dla mnie zawsze byl to zwiazek gdzie nikt nie "nosi spodni"-dzielimy sie wszystkim po pol, dajemy po pol. Jebac stereotypy maz-zona: ja tez prasuje, sprzatam, piore, gotuje, zajmuje sie dziecmi, ale zeby nie bylo tez umiem zmienic olej i wyremontowac dom. Nie jestem typem kanapowca). I wtedy sie przekonalem, jak wyglada wscieklizna u Homo sapiens sapiens. A moze bez "sapiens". "Kurwica w oczach" - to tutaj eufemizm. Znow argumenty tlamszeniu, przemocy psychicznej, terroryzowaniu, braku zgody na wyjazd dzieci do "mamusi" i ki chuj. Mysle sobie: no to niezle. Klapki mi wreszcie opadaja (z oczu) i mysle trudno. Na wszystko wplywu miec nie bede. Niech sie dzieje. Prawie Ex zapytana, czy jest zdecydowana na rozstanie mowi sakramentalne "tak". Obecnie jestem w przededniu jej wyprowadzki. I ciesze sie na to niezmiernie. I tak wyladowalem lepiej niz duza czesc Braci w kraju: tu dzieci maja rowne prawo do ojca, jak i matki, wiec dzielimy sie obowiazkami 50/50: dzieci beda mieszkac tydzien u mnie a tydzien u EX. Od razu mowie, ze solidaryzuje sie z Waszym smutkiem i rozpacza Panowie, ktorzy nie widza swoich dzeci miesiacami a nawet latami. Mnie boli sama mysl, ze zobacze tylko 50% tego, jak rosna, jak sie smieja i jak placza. Pytanie do Braci: ktos sie rozwodzil przy tak malych dzieciach(4 lata i niecale 2)? Jesli tak, to jak dzieciaki wracaly do rownowagi (jesli wrocily)? Jak to na nie wplynelo? Serce mi peka jak tylko pomysle, ze nie ma mnie przy nich. I rada dla tych wszystkich, co "ufaja" w swoja druga polowke. "Ja tez zaufalem pewnej kobiecie dawno temu. Kiedys bym sobie dal za nia reke uciac!". Reszte znacie. Meritum i moral: uwazalem swoja ex za super-inteligentna dziewczyne z wielkim potencjalem. Okazala sie cyniczna i wyrahowana. <tag>Nieskromnie</tag>: Bierzcie ze mnie przyklad: zawsze miejcie cos w zapasie, zawsze oszczedzajcie na czarna godzine, zawsze rozdzielajcie wszystko po pol. Milosci to nie zaszkodzi. Moze kochac Cie prawdziwie tylko ten, kto jest od Ciebie niezalezny. Nie znasz miejsca ani godziny kiedy tak wlasnie wyladujesz z podcietymi skrzydlami. Mozesz kupowac dom we wtorek a w czwartek wyladowac z "ujem w upie". I post scriptum z wisienka na torcie: tak, pojechalem do tej suki-tesciowej dwa razy z dzieciakami i z ex w ciagu calej tej historii (Raz ja nawet zaprosilem osobiscie - przyjechala i rzucila sie na mnie z piesciami mimo, ze bylem kulturalny i spokojny. Myslalem, ze juz chyba kretyn by dalej z kims takim chcial utrzymywac kontakty. Yhym. Tia. "Chyba ty".). Nagialem sie i mysle ok: "dla ratowania rodziny". Gowno a nie ratowanie. I ostatnia rzecz: W tym calym syfie moja ex wyglada jak zahipnotyzowana. Serio, to doskonale w tym kontekscie slowo. Wszystko co powiem jest "manipulacja z mojej strony", wiec juz nie mowie nic. W ciagu 2 dni z osoby ktora wydaje mi sie ze znalem okazala sie smokiem ziejacym kurwica. Myslcie. I szanujcie sie (nie tak jak ja). Amen Bracia. *Dziewczyna nie pracuje od urodzenia pierwszego dziecka ** Kto byl w Norweggi ten wie, ze o wieksze osrodki "miejskie" tutaj trudno, moze poza Oslo/Trondheim/Bergen.
  12. Witam Panow! Przepraszam z gory za brak polskich znakow. Jestem Maciek.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.