Skocz do zawartości

Hatmehit

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2658
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Hatmehit

  1. Ja od pewnego czasu, oprócz paru innych kwestii, potrzebuję obietnicę „Tak, będziemy mieć mastifa tybetańskiego*”. W sumie przy takim też można mocno zbiednieć i trwać 10-15 lat. *w typie mastifa, walić hodowle i wystawy
  2. Owszem. Można się tłumaczyć niesamowitą chemią i instynktami, nie myśleć. Kurde czuję potrzeby, on też, co sprawdzam organoleptycznie. Sugerowanie braku pożądania/homoseksualizmu/stulejki jest tragikomiczne. Dzięki temu co robimy, on tym bardziej mi imponuje - ma wysoką samokontrolę, jest pewny siebie i w swoich poglądach, nie sprowadza naszej relacji tylko do łóżka. Niezależnie od przyczyn, których jest więcej niż religia, na tym etapie mnie to wręcz trochę jara. Czuję, że on jest silny, a nie zdesperowany na wsadzanie. Facetów bez wartości i cierpliwości jest mnóstwo, wytrwałych i opanowanych niewielu - cieszę się, że mogę z nim w tym być. Oczywiście, że tak. Jest znacznie więcej czynników, nie sprowadzam naszego szczęścia do seksu/jego chwilowego braku. Choć fakt faktem - znając jego wartości czuję się bezpieczniejsza, nie boję się jakiegoś nagłego odrzucenia po wspólnej nocy, bo go znudziłam i potrzebuje nowych wrażeń. Ja mam bezpieczny typ przywiązania, ale z nutą lękowego, to jak om mnie traktuje mnie uspokaja, dobrze działa na psychikę, nabieram większego szacunku do niego. Z tego co wiem z wzajemnością.
  3. Liczy się, ale mamy podobną, niezbyt wyniszczającą. Doświadczenie seksualno-związkowe mamy, czego się żadne z nas nie wstydzi, bo nie ma czego. Nie robię z siebie świętojebliwej dziewicy. I tak, jestem teraz gotowa na odpowiedzialną relację. Co w tym dziwnego/złego? Jaki sens ma wyśmiewanie ludzi (szczególnie kobiet, bo mężczyznom zawsze się znajdzie jakieś „racjonalne wytłumaczenie”) kiedy po czasie średnich relacji znajdują w końcu tę dobrą i postanawiają w niej trwać?
  4. Nie. On chce kościelny, ja w USC. Zgodziłam się na jego wizję, bo jemu bardziej w sumie zależy na swoim niż mi. Jednak żadnej białej sukni, spacerku do ołtarza, komunii i takich cholerstw. Z mojej perspektywy należy to załatwić szybko i z jak najmniejszą ilością ceremoniału. Nie będzie wesela i całego tego biznesu ślubnego, absolutne minimum gości. Rozmawialiśmy o tym, bo mnie przepytywał do kolokwium XD i stwierdził, że mu się podoba i tak chce. Ja potwierdziłam. @Sankti Magistri Potwierdzam - jest gejem z krzywym penisem. Ja z resztą też, ale u mnie dochodzi jeszcze gigastulejka.
  5. @Gixer Dziękuję. Z testosteronem/erekcją zero problemów, sprawdzałam na ile mogłam XD Codziennie jeździ na rowerze, ćwiczy sylwetkę 3 razy w tygodniu, ma bardzo duże ambicje i sporo aktywności poza domem, generalnie jest „męski”. Seks uprawiał w poprzednich związkach, raczej współżycie go satysfakcjonowało i wyraźnie go podniecam, moim zdaniem wszystko gra. Po prostu ma takie poglądy, które szanuję. Nie wiem czemu wzbudzają tak negatywną sensację.
  6. Proponowałam mu w konfesjonale. Ale powiedział, że nie, bo jeszcze świętą zostanę wbrew swojej woli
  7. Katolik, jednak nie jest obłąkanym radykałem. Mi to tam wisi, tak długo jak mnie/ewentualnych dzieci do niczego nie zmusza i mu nie odpierdziela, a na to się nie zapowiada.
  8. Dziękuję. Nie ma ciśnienia na dzieci, nie są jego priorytetem. Nie chce, abym używała antykoncepcji hormonalne ze względu na moje zdrowie, ale jak najbardziej dopuszcza metodę objawowo-termiczną. Jak się dziecko przytrafi - też fajnie. Tłumaczył mi to jakoś tak. OKRUTNIK. Jeszcze jak to taki wiesz no… mem i viral, odpowiedź dobra na wszystko. Tak, o szczeniaka mastifa tybetańskiego*. A mi bardzo na takim zależy. *może być też bernardyn - byle duży, włochaty i lubiący zimę.
  9. Bo go bardzo lubię. Nie chcę używać słowa kocham, bo straciło na znaczeniu. Zajebiście nam się żyje razem, mamy wiele podobieństw, po prostu. Nie, mam lepsze. Plus równie dobre perspektywy zarobkowe. XD kurde, chrześcijanin to nie zamordysta, który zaciąga żonę do kościoła lub egzorcyzmuje. Ale tak będę miała pewne obowiązki - wynikające z prawa oraz wspólnych poglądów na związek, on też Wielokrotnie. I ta wizja satysfakcjonuje mnie znacznie bardziej niż wszelkie inne.
  10. Ogólnie - nie pytałam Was o opinie na temat mojej sytuacji, bo są mi one potrzebne jak dziura w moście - ale o generalnie poglądy na czekanie z seksem w związku. Chadów było 0. Pozostała 2 to ot przeciętny i rzadki seks, raczej średnie szaleństwo. Jestem bogatsza, ale materiał na męża - jeszcze jak Owszem, jest to rzadko spotykane u fajnych ludzi. Nie martw się o jego majątek, i tak planujemy rozdzielność majątkową, bo jest bardziej logiczna i korzystna. Jeszcze jak
  11. Nie. Zamierzamy się hajtnąć w ciągu najbliższych 2 lat, to niewiele czasu. Tzn nie muszę nawet nic tłumaczyć, bo ja wiem, że to co robimy jest „właściwe”/całkiem git. Takie ryzyko jest zawsze, również rozpoczynając współżycie na pierwszej randce partnerowi może się odmienić. Znam poglądy mojego faceta, uznaje seks za element związku niezwiązany wyłącznie z prokreacją - seks lubi, na dzieci nie ma ciśnienia.
  12. U niego wiara jest pewną podstawą, ale on ten chwilowy celibat uznaje za „nałożony religijnie” z powodów czysto psychologicznych, udowadnialnych naukowo. Nigdy mnie nie przekonywał na podstawie przykazań bożka czy księdza z ambony. Jest dość niezależny w wierze, co ja lubię. Nie znoszę ludzi uznających swoją wiarę jako jedyny wyznacznik wartości, rozmodlonych, w bogu szukających rozwiązania na każdy problem zamiast skorzystania z pomocy specjalisty - tacy są komiczni, a ja jestem wyczulona na religijnych chłopów - nigdy ich nie darzyłam sympatią. W przypadku narzeczonego mi to jednak imponuje, choć może to też dlatego, że „zasługuje” na mój szacunek i dobrze nam się żyje. Często dyskutujemy o religii/filozofii, mamy sporo wspólnych punktów, ale różne „bazy”. Mi pasuje, mam nadzieję, że i jemu. U mężczyzny „subiektywnie gorszego” religijność mogłaby by mnie to irytować/śmieszyć.
  13. Od niemalże dwóch lat i nie zamierzam niczego tu opisywać. W każdym razie poznawanie ludzi w internecie jest bezsensowne. Totalnie. Już znalazłam swoją wybrankę - samą siebie. W seksie z kobietami pozostaje mi masturbacja.
  14. Trudny, ale póki co się udaje. I tak nie zamierzamy czekać kolejnych 10 lat, a maksimum 2, choć ja bym mogła w każdej chwili. Nie zamierzam dokładnie opisywać. W każdym razie zero intencjonalnego tykania rejonów dolnej partii bielizny obu stron. Zgadzam się. Na szczęście od paru lat już nim nie jest. Po prostu trzyma się podstawowych zasad swojej religii, nie jest hipokrytą pod tym względem - dla mnie to wystarczy.
  15. @Casus Secundus Dla mnie też to był bullshit, dopóki sama w tym trochę nie pożyłam. Uważałam, że trzeba się wzajemnie wypróbować. Nie wiem jednak po co… Oboje mamy doświadczenia seksualne, a sam w sobie stosunek jest dość banalny, jeśli pożądamy drugą osobę. Wiemy jak wyglądamy, pachniemy, znamy bardzo dokładnie swoje fetysze - często o tym rozmawiamy, częściej niż w moich poprzednich „związkach z seksem”. A jeśli coś nie będzie idealne, to kurde żaden dramat - trzeba być otwartym na nowe rzeczy lub kompromisy. Dla mnie to wzmacnia uczucia, zwiększa wartość seksu jako czegoś nie tylko hedonistycznego, ale bardzo zbliżającego. Użyłam tego jako zastąpienia dla zawarcia małżeństwa, bo większość z Was nim gardzi.
  16. Nigdy nie byłam zbytnią purytanką, teksty o „seksie po ślubie” traktowałam jako śmieszne i z pewną dozą pogardy wobec cudzej hipermoralności i religijności. Odczuwałam naiwną i głupawą wyższość. Z dwoma partnerami życie seksualne, co prawda dość krótkie, zaczęłam w miarę szybko, nie przejmowałam się konwenansami. Nie zabiło mnie to, dawało satysfakcję, ale też nie wzmacniało uczuć, było tylko przyjemne. Teraz jednak jestem w udanym związku z nawróconym chrześcijaninem, o dość wysokich standardach. Wcześniej nie był tak cnotliwy, oboje sobie powiedzieliśmy o naszych doświadczeniach. W naszym przypadku upiera się on jednak przy pozostawieniu intymności na etap po zawarciu małżeństwa, gdyż traktujemy się jako para ostateczna, zaręczona. Jemu na czekaniu zależy bardziej niż mi, wspiera go w tym religia, co już prawie przestałam oceniać. Na początku sądziłam, że „NIE WYTRZYMIE przecież on mnie tak jara, wystarczy, że mnie delikatnie dotknie i ja już gotowa!”. Z czasem zaczęłam się przyzwyczajać - widujemy się około 3 razy w tygodniu, czułości nam nie brakuje, ale za to jesteśmy w stanie się świetnie poznać, spędzać czas różnorodnie, traktować siebie podmiotowo i poważnie. Nie unikamy rozmów o seksie, znamy swoje upodobania i fantazje. Ponadto hormony (i co za tym idzie emocje) rosną wolniej i bardziej stopniowo - bez nagłych wzlotów i upadków, a w zdrowym tempie. Nie boimy się, że po totalnym haju druga strona nas porzuci. Dodatkowy plus to oczywiście brak ryzyka nieplanowanej ciąży na wczesnym etapie związku. Dzięki temu wszystkiemu wyczekujemy tego momentu, kiedy damy sobie ostateczną bliskość, bardziej ufamy w trwałość relacji. Jest znacznie fajniej niż to sobie wyobrażam. Co sądzicie o czekaniu z seksem? Niekoniecznie do ślubu z tym jedynym/jedyną, ale emocjonalnego scementowania związku z daną osobą. Raczej na tym forum się idea nie przyjmie, ale polecam
  17. Dobrze, więc w jaki sposób jest to obliczane, na ile jest wiarygodne i może mieć jakikolwiek wpływ na ludzkie życie poza placebo i innymi efektami psychologicznymi? Kurde, od badania ustawienia planet są fizycy, a nie wróżki. Dlaczego promujesz takie gusła?
  18. Nie chcę być nieuprzejma, ale @SzatanK Ty tak poważnie? Wierzysz w takie galaktyczne dyrdymały? Już chyba Bóg ma więcej sensu, a i tak niewiele. Zainteresuj się astrofizyką - również sporo w niej galaktyk i obliczeń, ale o wiele więcej wiedzy i pożytku niż testach osobowości z gwiazd czy planet.
  19. Spoko, przecież nie musisz się z tym męczyć, nikt nie musi. Aczkolwiek wiem, że obrzydzanie dzieci nie jest zbyt pozytywnym zjawiskiem, na młode kobiety szczególnie źle wpływa. Dla mnie od „darcia mordy po nocach” było blisko do antynatalizmu, a potem i nihilizmu. Ma to może filozoficzny sens, ale psychicznie nie jest korzystne. Coraz mniej młodych ludzi ma opiekuńcze odruchy, nie uważam tego za coś dobrego dla społeczeństwa i jednostek.
  20. Wygląd niemowląt sam w sobie nie jest uroczy, przypominają mi bardziej kosmitów niż ludzi, ale ich zachowania są całkiem rozczulające. Jak się śmieją, coś gaworzą albo machają tymi niezgrabnymi kończynami. Plus są takie bezbronne i niewinne, chcę je automatycznie chronić. To naturalne i właściwe. Wiadomo - pieluchy, kolki, płacz, wybrzydzanie to nic fajnego, ale w sumie się o tym zapomina, jak taki maluch się uśmiechnie lub zaśnie przytulony. To trochę jak z młodymi/chorymi zwierzętami, im też wszystko się wybacza, bo miłość przewyższa wszelkie niedogodności. Tylko z ludzkimi niemowlętami pewnie jeszcze bardziej u matek.
  21. @OdważnyZdobywca O pracę się nie martwię, zdobywam doświadczenie i umiejętności. Jeśli nie uda mi się „moja” działka, to mam co dziedziczyć zawodowo. Jakaś praca zawsze będzie, własne lokum na start mam zapewnione, poczynam małe inwestycje. Narzeczony już teraz byłby w stanie utrzymać rodzinę bez mojego wkładu, ale muszę mieć wiele opcji finansowych i możliwości zaoszczędzenia na czas ewentualnego dziecioróbstwa XD Jasne, że zawsze mogłabym robić i mieć więcej, ale i tak jest ok. Nie chcę się zanurzać w rozważaniach i rozpaczy, już starczy mi jej w życiu.
  22. @JudgeMe Super, że to napisałaś. Dla mnie to drażliwy temat. Przez pierwsze 18 lat życia bardzo nie chciałam nigdy mieć dzieci, później zachciałam, przeszło mi jednak w nieodpowiednim związku, do czego dorabiałam kwestie antynatalizmu (do dziś poniekąd popieram) i braku opiekuńczej natury (co okazuje się absurdalne, biorąc pod uwagę moje podejście do zwierząt i dzieci z rodziny/sąsiedztwa). Teraz, kiedy jestem w bardzo satysfakcjonującej relacji z materiałem na męża i ojca, mam rozwijające się możliwości zarobkowe i wyleczoną deprechę - znowu coraz częściej o tym myślę. Tę małą ewolucję widać w moich wpisach tutaj. Moje studia to priorytet, nie chcę też spocząć na laurach zawodowo i w pasji, jednak byt mam zabezpieczony, więc chyba purchlak strzelony koło 25 będzie w sam raz. Uważam, że dla wielu kobiet to jest dopełnienie szczęścia, jednak musi trafić na dobry moment i związek. Twoje zdanie szczególnie sobie cenię, wydajesz się bardzo pozytywnie zmieniona.
  23. @sol @Amperka Szukanie aprobaty własnej matki… Mam wrażanie, że nigdy od tego nie ucieknę. Miałam nadzieję, że to mija, jednak najwyraźniej niekoniecznie. Wiem, że ona chce mojego dobra i wolności, jednak i tak stresuje mnie każda jej opinia na temat osobistych decyzji. Mam 22 lata, a jest tak samo jak miałam 12 lat - choć wtedy byłam bardziej pyskata. Pracuję nad tym z psychoterapeutą. Powodzenia!!!
  24. Już po wszystkim. Zmarł w kilka sekund od wkłucia. Godna śmierć najlepszego przyjaciela.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.