Skocz do zawartości

Hatmehit

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2658
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Hatmehit

  1. @Rolbot ja to się cholera we wzór w drugą stronę nie wpisuję 40/2 + 7 = 27, a nie durne 19, żem jakaś niewymiarowa rocznikowo. Ale tak, sądzę, iż ciężko byłoby mi stworzyć relację z większością moich rówieśników- nie ten styl spędzania czasu, nie te wartości. Nie będę tu jednak pluć na 'moje' roczniki, nie o to chodzi. Zdecydowanie wierzę, iż sporo po tym łez padole miota się 'odpowiednich' równolatków, lecz jeszcze nie udało mi się takiego poznać, natomiast starszych wielu, tego jednego bliżej.
  2. To byłoby wybitnie frustrujące. W końcu opisałam sukces, nie należy unikać upadków. Niby nigdzie, porażką było raczej poddanie się wszystkim negatywnym emocjom, utrata stabilności, której tak pragnęłam i z uporem budowałam. Odbuduję ją jednak z czasem. Oczywista, lecz cenna rada. Jest moim normalnym partnerem, tak powinnam go traktować. Podobne kryzysy zdarzyłyby mi się i z równolatkiem, więc nie powinnam popadać w żadną impulsywność. Należy się wyciszyć, myśleć, lecz również czuć. Hahaha zmarnuje ze mną swą młodość, a mógł mieć szejka! No ale pomijając humorek- jest tu racja, lepiej skrzydzić szybko niż po wielu latach. Acz póki co oboje potrzebujemy spokoju, nie radyklalnej decyzji. Wiemy, że wzajemnie je zaakceptujemy. Widzisz, i tego nijako zazdroszczę, mi powiedziano, iż nie zasługuje on na żaden szacunek, ręki mu nie podamy. Wszelką odpowiedzialność zrzucono na niego, mnie wybielono do skuszonej dziewczynki. Jednak to ja byłam inicjatorką, co wyjaśniłam. Pytanie co to zmienia. Bardzo się obawiam, że w 100% zaufam słowom tzw. rozsądku, ugnę się i potem zostanę taka zapłakana, że utraciłam faceta, z którym dobrałam się w sposób niemal perfekcyjny na poziomie emocjonalnym oraz intelektualnym. Oczywiście związek to nie tylko miłość, lecz i szara codzienność, choć nie poznam jej z tym człowiekiem jeśli sobie na to nie pozwolę pod presją otoczenia. Tak, to jest to. Wzajemne przegadanie przyszłości. Nie zamierzam mu teraz wylatywać z pytaniami dotyczącymi formalności, finansow czy rodziny, to zdecydowanie nie czas na to. Jednak należy ustalić jaką mamy wizję. Do tego czasu była ona wyidealizowana, teraz powinna zejść na ziemię i nijako dopasować się do znanych nam warunków.
  3. Rozważam to od kilku dni, jednak wydawało mi się to zbyt puste, pozbawione uczuć i czysto pragmatyczne, lecz pewnie masz rację. To może pomóc, rozwiać choć część wątpliwości. Powinnam w końcu spojrzeć racjonalnie. Z jednej strony im szybciej podejmę decyzję tym lepiej, ale z drugiej boję się, że będzie ona impulsywna, nieprzemyślana i taka, której będę żałować.
  4. Jeśli nie ma do zaoferownia niczego innego, nie zadziała osławiona chemia, to raczej tych szans mieć nie powinna. Życie jednak tworzy różne scenariusze, zwykle te nieoczekiwane.
  5. Część z Was pewnie pamięta mój wątek sprzed tygodnia- szumne opisanie małych sukcesów, droga ku poczuciu szczęścia w życiu. Kilka odpowiedzi skupiło się na różnicy 20 lat w moim związku, było zdziwienie, zniesmaczenie oraz słowa wsparcia, za które serdecznie dziękuję. Na powyższym opisie skupiona byłam w środę o poranku. Tego samego dnia, w godzinach wieczornych, w mym domu rozpoczął się dżihad, rodzina dowiedziała się o mojej relacji z partnerem. Z początku nie dowierzali, kiedy w końcu wszystko do nich dotarło pojawiło się szczere wkur*ienie, zawód, obrzydzenie do własnej córki. Ich reakcja była czymś naturalnym, nie mam im za złe ani jednego obraźliwego słowa, obdarcia mej relacji z wszelkiej szczerości uczuć. To był dla nich ogromny szok, przecież byłam/jestem tak spokojna, obowiązkowa, uśmiechnięta... Mego partnera oskarżono bez znajomości o wykorzystywanie mnie, oszukiwanie, bycie niedojrzałym emocjonalnie facetem (bo do 40 nie ułożył sobie życia rodzinnego, a taki to nie może być odpowiedni). Zdaję sobie sprawę, iż bardzo się o mnie martwią, nie chcą abym zmarnowała sobie młodość i potem cierpiała. Nie zakazali mi jednak kontaktu z nim, stwierdzili, iż to w końcu mój wybór i tym samym moje konsekwencje. Boli mnie jedynie maksymalny brak szacunku, a wręcz pogarda skierowana w Jego stronę. No ale cóż. Problem polega na tym, że sama nie wiem czego chcę. Z jednej strony jeszcze niedawno miałam siłę o to walczyć, pokazać, że to wartościowy człowiek. On gotowy jest do poznania się z moją rodziną i wyjaśnienia, iż nie ma wobec mnie złych intencji. Kocham go idealistycznie oraz naiwnie, kiedy mam stabilny nastrój, to jego obecność w moim życiu jest dla mnie czymś oczywistym, nie chcę z niej rezygnować. Natomiast kiedy zaczynam czuć się źle i rozważać... Oj źle się dzieje- widzę brak przyszłości, wielki konflikt rodzinny oraz, co najgorsze, mam wątpliwości co do własnych uczuć. Widzicie, chciałam być dla niego swoistą ostoją, gwarantem spokoju po tylu latach. Brzydzę się samą sobą na myśl, że miałabym ten zamiar porzucić w imię racjonalności. On o moich rozterkach doskonale wie, jestem z Nim szczera. Stwierdził, że zaakceptuje mój wybór i zrozumie mnie jeśli postanowię zakończyć relację. Póki co wspólnie ustaliliśmy, że nie zamierzamy podejmować radykalnej decyzji, że musimy to oboje przemyśleć i wspólnie się dogadać. Zero radykalizmów, normalny kontakt. Nie chcemy kłótni, dramatów, a wzajemny szacunek. Nie jestem dziewczyną z daddy issues, nie poszukuję w partnerze opiekuna, tak po prostu wyszło, że jest sporo starszy, niezależnie od tego pojawiła się natychmiastowa chemia. Doskonale wiem, iż mój problem w porównaniu do większości tutejszych to pikuś, wręcz wydawać się może zabawny, naiwny. Nie wiem jednak co o tym wszystkim myśleć. Idąc w tę relację prawdopodobnie rezygnuję z czegoś co daje mniejsza różnica wieku lub zdrowa samotność, lecz odrzucając ją porzucam uczucia, zajebistego faceta oraz jakoś go krzywdzę. Jestem niestety taka, iż wolałabym, aby to on się wycofał, dał mi do zrozumienia, że to się nie uda, a nie ja. Dopiero dziś gotowa byłam do swoistego przyznania się do porażki, uspokojenia emocji. Nie sądzę, że całe moje życie się załamało, codzienność pozostała podobna, dzięki poprzednim osiągnięciom jakoś się trzymam. Co o tym wszystkim sądzicie? PS Życzę tego przyjemnego poczucia satysfakcji wszystkim, którzy z kpiną podchodzili do poprzedniego wątku oraz różnicy wieku.
  6. Co się liczy? Przede wszystkim inteligencja, poczucie, że ktoś jest nijako rywalem w dyskusji. Umiejętność argumentacji oraz doboru języka. Bulwersują mnie osoby, które nie potrafią poprawnie posługiwać się ojczystym językiem, nie są elokwentne. Choć to oczywiście odchodzi na dalszy plan kiedy mówimy o zakochaniu. Ciężko cokolwiek stwierdzić, musiałabym wypisać warunki, które mężczyzna musiałby spełnić, abym się w nim zauroczyła (bo bez tego nie ma mowy o związku. Tak tak, dla 80% kobiet związek bez miłości... blablabla), nie są one jednak jednoznaczne. -Wysoko cenię sobie ambicję oraz opanowanie, stateczność myśli i emocji. -Posiadanie zainteresowań lub choć jednej najprawdziwszej pasji. Chciałabym się czegoś nowego dowiedzieć, widzieć błysk w oczach osoby opowiadającej. -Pożądanie. Jednak jak zauważyłam, w moim przypadku nie buduje się ono na wyglądzie partnera, ale na... Moim poczuciu atrakcyjności oraz wizji bycia zdominowaną. -Wygląd mężczyny jest dla mnie czymś tak cholernie obojętnym, ale niech się myje oraz będzie wzglednie zdrowy. Zawsze miałam opory co do mężczyzn uznawanach powszechnie za przystojnych. -Wspólnota dusz... Rozumiem to jako umiejętność porozumiewania się małą ilością słów. To również chemia, ta usilna potrzeba poznania drugiego człowieka. -Poczucie humoru, takie trochę durnowate, może być wręcz prostackie -Dobrze jest móc komfortowo spędzać razem czas na co dzień. Oczywiście gusta muzyczne są tak banalnie nieistotne, ale jak chcę sobie robiąc dyniowe risotto posłuchać Dismember, a przycinając łodyżki salonowego krzaka róży Impaled Nazerene, to życzę sobie zrozumienia
  7. Masz rację, na niektóre rzeczy wpływu nie mamy. W tym na towarzystwo, na które jesteśmy skazani. Fizycznie jestem zdrowa, co doceniam, psychicznie miałam problemy z epizodami depresyjnymi od 13 roku życia (tak, to była czysto kwestia dorastania oraz problemów rodzinnych), do dnia dzisiejszego chodziłam na 3 sesje terapii, poprzednie 2 różniły się od ostatniej tym, że realnie nie chciałam nic zmienić, dobrze było mi ze smutkiem. Lecz nie o to chodzi, ale o to, że wiem co oznacza brak pełnego zdrowia. Ludzie są problemem największym, części uniknąć nie możemy i zmuszamy się do koegzystencji. Hell is other people cytując Sartr'a Kolejność jest dość losowa, choć starałam się zbudować spójność. Dlatego też związek umieściłam pod punktem o ogolnych relacjach. Ponadto na samej drodze ku temu, co osiągnęłam, partner nie był najważniejszy, gdyż pojawił się z czasem.
  8. Najpierw pojawiła się ambicja poprawy życia oraz pierwsze kroki. Potem pojawił się partner, a bez poprzedniego etapu nie zainteresowałby się zrzędliwą wiedźmą, gdyż takie odstręczają, a on lubi mój zapał i energię, z którymi już mnie poznał. Jednak wiem, że mogłaś tak to pojąć, bo spora część wątku skupiła się na nim. Zdaję sobie sprawę, że to co tutaj przedstawiam obrazuję jako takie proste i banalne, wiem jednak doskonale, że takie nie jest. Brzmię naiwnie, ale przy chronicznie dobrym nastroju wszystko w życiu wydaje się być oczywistym i osiągalnym, przynajmniej u mnie, z moim porywczym charakterem. Upadki się przytrafią, to pewne. Jednak dobrze jest nauczyć się znajdywać drogę do wstawania, zaczynając od najmniejszych.
  9. Oczywiście, pojawia się niepewność, przyszłość przeraża, bo jej nie znamy. Jednak, tak jak wspomniałaś dzieci nic nie gwarantują, a zadowalającą starośc można zbudować sobie na podstawie zawodowej, pasji lub czego tam chcemy. Moim zdaniem ma bardzo duże, ja swoją przeżyłam na sens życia oraz plan B. Dziękuję, tak jak mówisz obawiałam się tego, a wręcz nie chciałam seksu w tym wieku, nie czułam się gotowa
  10. Widzisz, dla mnie podstawą jest dobra relacja z samym sobą, której osobiste budowanie przedstawiłam w pierwotnym poście. To ułatwia pozytywne relacje z innymi oraz poczucie spełnienia w życiu. Jednak mogę mówić tylko o sobie. Mizatropia, nihilizm były mi bliskie, uwierz. Ominęłam to jednak, obudziłam się w dobrym momemcie i rozpoczęłam układanie sobie w głowie i życiu.
  11. Ok, jasne. Już rozumiem, może źle to odebrałam Dzięki, robię wiele, aby tak właśnie było Ależ tak, wydarzy się to z pewnością. Jednak po krótkiej reakcji buntu przychodzi przemyślenie, że nie warto się tym przejmować. W końcu to ja znam siebie i swoją sytuację najlepiej. A ludzie zawsze obrobią dupę, niezależnie co się zrobi. Wystarczy lekko odbiegać od przyjętej społecznie normy na jakimś polu i już jest się elementem plotek. No cóż, jak nie ma się czego u siebie naprawiać, to można komuś przypierdolić i żyć jego życiem Odróżniam jednak zainteresowanie i jakąś troskę kilku bliższych mi osób o to czy dobrze wybrałam, czy czuję się szczęśliwa. Ale właśnie troska i empatia, a obrabianie dupy to dwie zupełnie inne kwestie.
  12. Tak, aktualnie jest to dla mnie sukces. Całego życia nie opisałam i nie opiszę. Wolę cieszyć się tym, co już mi się udało, a nie być zgryźliwą, że nie udało się więcej Oby za lat 5 czy 30 było również dobrze, tego życzę sobie oraz Tobie @deomi. Dziękuję jednak za życzenie powodzenia Haj hormonalny, już ustalilśmy, iż jestem pod jego wpływem. Pozwól mi się jednak nacieszyć tym co mam, dobra? Pewnie się dowiecie jak spadno i płakać będę jaką to głupią siksą byłam w lutym 2020
  13. @Waginator tak jak wspominałam miałam wtedy 16-17 lat, nie chciałam jeszcze wtedy uprawiać seksu oraz panicznie bałam się zajścia w ciążę, nie ufałam innej antykoncepcji niż hormonalnej, a na tę szansy nie miałam. Przyznaję, że może pochopnym było wchodzenie w relację wiedząc, że nie będę jeszcze chciała uprawiać seksu. On mówił, że to nie problem- ja wierzyłam, lecz 3 miesiące przed zerwaniem chciałam już rozpocząć współżycie, on za to mnie unikał. No i rozpadło się, nic jednak nie mam mu za złe. Ponadto! Za czasów poprzedniej relacji byłam niepewna siebie, nie znosiłam swojego ciała, niskiego wzrostu i niezbyt pokaźnego biustu. Od kiedy poukładałam sobie trochę głowę to nie mam z tym problemu, nie wstydzę się przed samą sobą i przed Nim. Z aktualnym zaczęłam bardzo szybko, zadziałała osławiona chemia. Był bardzo stopniowy, delikatny. Doskonale wiedział jak mnie przekonać i wszystko rozegrać i mu się udało. Rzadko odczuwam napięcie seksualne, tak jak przytoczyłeś, ale seks sam w sobie bardzo polubiłam i nie unikam go, określa mnie jakże estetycznym mianem Lubieżnej Bestii... No cóż Zabezpieczam się tabletkami, jestem wzorową 'pacjentką' i o nieplanowaną ciążę się nie boję.
  14. Oj oczywiście, jestem na to gotowa. Spodziewam się go na początku lipca po wynikach egzaminów Cieszę się jednak, że te wcześniejsze udało mi się pokonać, byle do przodu
  15. @leto o wykresy, moje ulubione! Przyjdzie mi czekać jeszcze 30 lat to wyrówniania, no dobrze. Jest to całkiem prawdopodobne, kwestia pewności siebie, może usilnego zmiękczania dziewczynek w dzieciństwie i odstraszania ich od podejmowania ryzyka. Tak to było, lecz podobno jest potrzebne do ułatwienia dalszego funkcjonowania, aby nie musieć przechodzić takiego kryzysu postrzegania na późniejszych etapach życia. Jednak wiemy jak jest, jedni przebrną szybciej, inni później. Historia z kolarką inspirująca, ja nie miałam aż tak szokowej 'terapii', lecz zapewne przydałaby mi się prędzej Przez kilka pierwszych dni porywających mą duszę i umysł rozmów nie miałam pojęcia w jakim jest wieku, nie zważałam na to ile może mieć lat. To co mi się spodobało to przede wszystkim pokłady wiedzy z dziedzin, którymi sama się w wolnym czasie zajmuję, jest też inteligentnym facetem, bardzo intuicyjnym. Poczucie humoru, gadatliwość doprowadziły mnie to poczucia, że dobry to kolega. Jest też stateczny, stabilny emocjonalnie, co i mnie trochę prostuje. O szczegółach życia seksualnego pisać bardzo nie będę, lecz dobrze się dobraliśmy na tym polu, cieszy mnie, że jestem z doświadczonym seksualnie facetem, który mnie przez to prowadzi. Pomimo bycia wcześniej w relacji, to jednak aktualny jest moim pierwszym. Urzekł mnie połączeniem poczucia jego ponadprzeciętności (skromny chłop nie jest) oraz prostoty, takiej 'życiowości'. Nie postrzegan naszej relacji jako patologicznej, toksycznej. Zbudowana jest przede wszystkim na wzajemnej sympatii. I nawet go nie biję!
  16. Tototo! Przez ten frazes podróże, netfix, kariera przedstawiła @tamelodia wybitnie stereotypowy obrót życia. Jeśli nie interesują Cię niesamowite podróże i Netflix, a chcesz obracać się wokół własnego tyłka, to rób to, lecz tak, aby dawało Ci to satysfakcję. Masz jakąś pasję, zajęcie w życiu, cele inne niż kobieta, która musi rodzić dziecko, ale nie chce?
  17. Nadaje w sensie biologicznym, organizm nijako wskazuje nam macierzyństwo jako jedyną dobrą drogę, ale szczęśliwo natura obdarzyła nas też mózgami i świadomością. Nie musisz wybierać między dziecko a marnowanie życia i potencjału jako człowiek. Bez dziecka podróżujesz po basenach, oglądasz Netflixa i rozwijasz karierę? Pytasz o alternatywę- to Ty powinnaś ją sobie odnaleźć, nikt Ci nie wskaże drogi. Jeśli nie wyjdzie mi rodzina, to doprowadzę do tego, aby spierdolić do Egiptu i tam się zakopać między ruinami, książkami i środowiskiem archeologicznym. Tu masz rację- nasza mniejsza potrzeba m.in. rywalizacji i ryzyka. Czy jednak musisz wybierać takie osiągnięcia? A jeśli tak- droga cholera wolna, determinacja i ciężka praca otwiera wiele drzwi. Oj nie pierdol głupot, masz. Chcesz go mieć, to masz. Wbrew pozorom 24 godziny, a tym bardziej kilka lat to całkiem sporo czasu na myślenie i podejmowanie decyzji.
  18. Kurde, nikt Ci nie rozkazuje mieć dzieci! Masz dziś wolny wybór, rozchodzi się o to czy Ty naprawdę chcesz. A osiągnąć możesz ile mężczyzna, jak będziesz zamierzała i dążyła
  19. Ostatnie kilka lat tak syczałam, że doskonale się tego nauczyłam Widzę to podobnie, przynajmniej na podstawie tych oto cech ukazywano mi kontrast między mymi 19stoma latami, a czyimiś 29, 39. Staram się zdobyć swe własne doświadczenie, w ramach szans- pozytywne.
  20. @Amperka Dziękuję, na Twojej odpowiedzi bardzo mi zależało, bo wiem, że masz spory staż w związku ze starszym od Ciebie partnerem. Jestem dość wyczulona na brak okazywania mi szacunku, ze strony jego, ani otoczenia zupełnie tego nie wyczuwam. Z początku był zdziwienie, z czasem życzenie powodzenia. Dążę do osiągnięcia pewnych celów, jednak daję sobie pole na błędy, lekkie niedociągnięcia, bo nijako dumna jestem z tego co już mi się udało. Tak tak, jest laurkowe. Idealizuję i nie znam życia, lecz wolę to, niż znany mi doskonale płacz nad przyszłością, dobra wizja motywuje
  21. @tamelodia Sama zamierzam iśc na studia magisterskie, dość wymagające jak na filologiczne. Od pracy też nie zamierzam uciekać, gdyż niezależność finansowa to podstawa bezpieczeństwa. Nie chcę tutaj zakładać jakie to będę miała wspaniałe, ułożone życie za rok, a co dopiero za 6 lat. Dążą jednak do uczenia się go, samej siebie. Fajnie byłoby być partnerką i żoną, jednak mam cholera swoje wewnętrzne życie i nikomu nie pozwolę na zabranie mi go- swoje ambicje i pasje. Nie widzę siebie jako potulnej żonki i mamusi, ale jako w rzeczysamej dobrą opiekunkę ogniska domowego i spełnioną jednostkę
  22. Założmy, iż bym to dziecko miała. Nie jest to mój życiowy cel, ale no troszku przytoczmy przyszłość, zidealizujmy ją. Widzę siebie jako matkę w wieku 24-25 lat- młoda, pełna energii, mogąca opiekować się, co chwilę latać za dzeciakiem. Ojca widzę jako ostoję spokoju w domu (tyle wyniosłam od siebie, mama pracowała i zajmowała się mną i bratem, natomiast ojciec przekazywał wiedzę). Do tej roli wręcz lepiej sprawdzi się starszy facet. Czy 40-50 latek nie jest sprawny fizycznie? Jeśli chce to jest w pełni, widzisz ich na forum U mnie też nie, lecz znam takie gdzie owszem Przez staroświecki miałam na myśli powrót do zamierzchłej przeszłości, przedwojennej i ciągnącej się w głąb historii ludzkości
  23. Taaak, doskonale o tym wiem, czuję go, lecz mając świadomość staram się go przekładać i na rozbudowywanie głębszej relacji. Przyznam, że spędziłam nad tym trochę czasu. Chciałabym być matką za kilka lat, on wie, że nie unikam tego. Nie poruszamy jednak tego tematu póki co, jeśli będzie o czym myśleć, to będziemy myśleć. Wrobienie 40kilkuletniego faceta w dziecko to ostatnia rzecz jaką chciałabym mu zrobić, straszne skurwysyństwo. Decyzja o dziecku jest niezwykle odpowiedzialną, musi być podjęta świadomie przez obie strony. Jeśli ta relacja przetrwa kilka lat, to problem po prostu przegadamy. Nie boję się jednak o to, aby dziecko miało starszego ojca. Póki jest sprawny fizycznie i umysłowo, to doskonale, a może przekazac mu więcej wartości zgromadzonych przez lata życia. Jakbyś był wielce "staroświecki" to wręcz relację młodza-starszy widziałbyś jako oczywistą Za tzw. nowoczesności promuje się związki równolatków. Oczywiście, rozumiem to. Opisałam w celu jakiegoś podzielenia się własnym sukcesem. Mam nadzieję, że inne rady Ci pomogą oraz Ty sam sobie
  24. @Esmeron tak, cieszenie się z niewielkich rzeczy również wprowadziłam, bardzo pozytywnie potrafi nastawiać do szarej codzienności. U mnie miało to głównie związek z pójściem w minimalizm, zaczęłam doceniać to co już mam, a nie to co mogę mieć. Na poziomie czysto materialnym, jak i bardziej duchowym.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.