Skocz do zawartości

Hatmehit

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2658
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Hatmehit

  1. Postaram się! Powiem Ci, że wręcz mnie zainspirowałaś Nikomu nie odbieram prawa do narzekania, to naturalne. Ponadto doskonale to rozumiem i potrafię się z narzekającymi choć trochę utożsamić. No i wspaniale, wprowadziłam podobne zmiany. W kwestii trądziku polecam zrezygnownie z drogeryjnych produktów, sama opieram pielęgnację głównie na glinkach, olejach, hydrolatach. Tak z cerą i włosami. Tak, żałowanie pewnych decyzji jest nieuniknione. Nie znam Cię i na pewno nie chcę oceniać negatywnie, choć być może odniosłaś takie wrażenie. Każdy ma swe życie, swe problemy. Kluczem jest zrozumienie ich źródeł. Tak tak, tylko w tym celu napisałam post! Jak wszystkie w rezerwacie przecież Króciutko, więc ciężko mi się wypowiadać długoterminowo. Jedynie trochę ponad pół roku.
  2. Oczywiście, że tak. Jestem tego w 100% świadoma, nic nie jest jednak czarno-białe. Mam wrażenie, że obojgu nam zaleźy na utrzymaniu tej relacji, rozwojaniu jej pomimo tak dużej różnicy. Dziękuję jednak Cholera oczywiście, że by mógł, ale nie jest. Większość tego forum mogłaby być moimi ojcami, a jednak nie mam oporów przed poruszaniem tego tematu. Rozumiem Twoje podejście, mój ukachany jednak stary nie jest. Jest dla mnie atrakcyjny, sprawny oraz bardzo imponuje mi swoją inteligencją i wiedzą. Szczerze go uwielbiam jako człowieka, a nie wiek. Ależ tak, jednak wydaje mi się, że duże sukcesy buduje się tymi małymi, stworzonymi w durnym wieku. Cieszę, że mi się to udaje i widzę to jako drogę do fajnego życia za 10 lat. Intelektualnie oraz emocjonalnie rozwijać się będę jeszcze kilka lat, a mam nadzieję, że do ostatnich dni.
  3. Nie mam pojęcia ile pan zarabia, starcza mu na życie, lecz nie szasta pieniędzmi, ma raczej standardowe zarobki. Auta nie posiada, ponieważ nie jest mu potrzebne w dobrze skomunikowanym mieście i kraju. Nie jestem z nim dla pieniędzy i pozycji, ponieważ mam trochę szacunku do ludzi i sama jestem w stanie te wartości zdobyć. Po co mi w ogóle związek skoro uwielbiam swoje towarzystwo? Zdarzyło się, iż ten człowiek się w moim życiu pojawił, jestem z nim szczęśliwa i chcę jemu dawać radość. Nie dogaduję się z większością facetów 18-25. Poznaliśmy się w internecie, zaiskrzyło pewnie dzięki podobnym zainteresowaniom jak historia i muzyka, a wszystko podbudowało zrozumiałe dla obojga prywatne poczucie humoru. Spotkaliśmy się, wciąż to robimy, a sympatia nie blednie. Ja go przede wszystkim lubię, fajny gość. Zakochałam się- zadziałały hormony, pożądanie, ot co Ni mom pojęcia, zapewne z początku mnie idealizował, a z czasem poznał. Może jestem młodą gówniarą, nie mnie oceniać Tak tak, okropna atencjuszka, wiem! W końcu doczekałam się, a byłam cierpliwa :')
  4. Ależ niech każdy spotyka się z kim tam sobie chce. Tak długo jak nie jest coś przestępstwem lub wykorzystwaniem seksualnym/ekonomicznym, tak w moiej opinii nie należy tego szkalować. Dla mnie wiek to sprawa drugorzędna. Spotykam się z człowiekiem, a nie jego metryczką.
  5. @icman Ależ masz 100% racji, aby dojść do praktyki trzeba przejść przez teorię. Mogę jednak mówić jedynie o sobie, swoich własnych doświadczeniach i nimi się dzielę. Moje podejście i sposoby przecież nie są uniwersalne i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że każdy z nas jest inny, każdy ma swe indywidualne problemy i plany na rozwiązanie ich. Tak jak wspomniałeś cięzko jest gadać o poczuciu szczęścia, ogólnie przekłucie myśli w język jest trudnym zadaniem. Myśli to abstrakcja, język to swoista umowa społeczna. Dokładnie tak, nie znamy siebie, nie chcemy zgłębieć problemu, który w nas jest. Tak, ja 19, a on 40. I póki co bardzo mi z tym dobrze, jemu raczej też skoro nie ucieka, lecz nie mogę wypowiadać się w jego imieniu. @Obliteraror o, o, dokładnie! Zawsze młody!
  6. Dokładnie tak! Irytowali mnie swym śmiechem, a tym bardziej poradami Nie cierpiałam ludzi, czułam do nich szczerą niechęć, bywało, że wręcz obrzydzenie- byłam bliska najprostrzej mizantropii. Nie żebym teraz przepadała za tłumami i small talk, co to to nie... Lecz uczę się egzystencji w świecie pełnym innych osób, o zupelnie odmiennych poglądach.
  7. @Yolo Dziękuję bardzo za odzew Ten sposób patrzenia na rzeczywistość z początku wydawał mi się nienaturalny, jak tu być zadowoloną na tym łez padole będąc mroczną księżniczką. Nie był dla mnie oczywisty, wręcz wydawał mi się śmieszny, wykpiewałam takie podejście. Jednak nauczyłam się go, wszystko za sprawą pracy oraz nawyków, dlatego tym bardziej mnie cieszy, doszłam do tego dość krętą ścieżką. Co do wieku i czasów- nie wiem, wydaje mi się, że jako urodzona w wielkim XXI wieku takie podejście powinno być czymś normalnym, zawsze miałam wszystko, żyję w najlepszych czasach historii dla młodej kobiety.
  8. Użytkownik @Ragnar1777 w jednym z niezwiązanych z tematem postów uprzejmie podpytał się (zmusił, werbalnie zgwałcił i groził!) o mą historię. Z uwagi, że nie jest ona porywająca, byłam raczej niechętna do tworzenia osobnego wątku, lecz przyszło mi się na to zdecydować! Z czasem jest to raczej zbiór osobistych, dość banalnych porad związanych z pokonywaniem stresu i nawyku marudzenia na rzeczywistość. Zacznijmy od tego, iż trafiłam na forum jako 18 letnie dziewczę, w całkiem niezłym stanie psychicznym. Zawdzięczałam to przede wszystkim psychoterapeucie, który ułatwił mi wydostanie się z realnej histerii po zostaniu zostawioną przez chłopaka- mą pierwszą miłość, ukochanego wartego każdej uwagi. Relacja ta nie wyszła, przez ostatnie 2-3 miesiące nie dawała mi pozytywnych uczuć, choć bardzo skora byłam do odbudowania jej. Mimo wszystko zrozumiałam decyzję chłopa, też był młody, przez ponad rok seksu ze mną nie miał (gdyż latek miałam 16-17) i miało prawo mu się znudzić, jak to określił drogi nam się rozeszły. No zdarza się, tak to jest z tymi drogami, ulicami, autostradami, że się wredne rozchodzą. Rozstanie przeżywałam długo i namiętnie, rzewnie płacząc i rzucając teksty o braku sensu dalszego życia. W końcu zaproponowano mi pomoc specjalisty, z której niechętnie skorzystałam. Na drugim spotkaniu wyszło, iż moim problemem nie było zerwanie, ale swoiste uzależnienie emocjonalne oraz druzgocąco niskie poczucie własnej wartości. Byłam zrzędliwa, wręcz monotonna w narzekaniu na niesprawiedliwość ludzkości i świata. Nic nie robiłam, aby poprawić swoje życie. Nie miałam go złego, wręcz przeciwnie. Urodziłam się w zamożnej rodzinie, wykazującej chęć wspierania mnie, kochającej oraz doceniającej moje sukcesy na polu pasji oraz szkoły. Miałam zainteresowania i czas, aby się w nich spełniać. Lecz czy robiłam to? Nie, tylko jojczyłam, że ni mom czasu. Ale no, wróćmy do sensu wypowiedzi, bo zaraz odlecę w jakieś otchłanie mej dawnej duszy. Od tego czasu bardzo wiele się zmieniło, momentem kluczowym był wrzesień '19. Wtedy to właśnie rozpoczęłam klasę maturalną, doszłam do wniosku, że trzeba spiąć dupę, zająć się czymś wartościowym i ogarnąć samą siebie. Bardzo zainteresowałam się tematem produktywności, organizacji oraz minimalizmu. Wyznaczanie sobie codziennych celów na polu nauki, sportu (zaczęłam ćwiczyć ashtanga yogę oraz lekkie cardio), dbania o ciałko i umysł wniosło najwięcej. Wciąż uczęszczałam na terapię, na której zajmowaliśmy się moim poziomem stresu, presją na bycie najlepszą oraz samooceną (jeśli ktoś pragnie polecenia psychoterapeuty-mężczyzny z Trójmiasta, to pisać priv, pomógł mi niezwykle). Uświadomiono mi, iż liczy się przede wszystkim praktyka, a nie teoria. Niezależnie co sobie zaplanuję, tak długo jak nie zacznę dążyć do tego w życiu, nie spełni się to, a doprowadzać będzie do frustracji. Wyjątkowa oczywistość, lecz nie taka prosta do wprowadzenia. Sprawdza się na poziomie samodoskonalenia, szarej rzeczywistości, jak i dążenia ku relacjom, jeśli w ogóle takich chcemy. Jak więc wygląda teraz moje żyćko? 1. Mam miejsce oraz czas do nauki, wszelkie możliwości indywidualnego rozwoju 2. Spełniam się w pasji z prawdziwego zdarzenia, wieloletniej i dającej niezwykłą radość i napęd do życia 3. Jestem zorganizowana, najważniejsze momenty dnia (poranek i wieczór) przeżywam rutynowo, lecz nie nudno, na podstawie zdrowych nawyków (wypisywać ich nie będę, chyba że ktuś bardzo zapragnie) 4. Pomagam w domu, nauczyłam się gotować, a sprzątanie daje mi osobliwą satysfakcję. Czuję potrzebę wspierania rodzicielki w banalnych czynnościach, dzięki czemu unormowała nam się fajna relacja 5. Znacznie ograniczyłam konsumpcjonizm- nie kupuję niczego co nie jest mi potrzebne, przed każdym zakupem myślę 10 razy, buduję w sobie świadomość konsumencką na poziomie żywności, odzieży, kosmetyków i tzw. dupereli. Blisko mi tutaj do ruchu less waste, ponadto nauczyłam się oszczędzać pieniądze 6. Dbam o swój wygląd, aby móc stwierdzić Tak Hatmehit, chudy krasnal z Ciebie, ale żeś dobra dupa, boś wyćwiczona, najedzona, o gładkim licu i pięknym włosiu na głowie 7. Odeszłam od wizerunku wielce mrocznej panny prosto z cmentarza. Muzycznie ku cięższemu metalowi, nostalgicznemu post-punkowi, jak i klimatycznie, wciąż bardzo mi blisko, lecz przestałam to okazywać na każdym kroku 8. Dbam o rozwój intelektualny, poświęcam sporo czasu na dowiadywania się o tematach interesujących mnie, jak historia, literatura, filozofia oraz kultury świata. Staram się pojmować choć podstawy polityki i gospodarki, idzie ciężko, lecz do przodu 9. Jestem milsza dla ludzi Wobec tych, do których i tak odczuwam brak sympatii, staram się być mimo wszystko uprzejma, kulturalna oraz uśmiechnięta. Ilość znajomych ograniczyłam do tych najbardziej wartościowych. Jako totalna domatorka nigdy nie byłam towarzyska, nie miałam stereotypowej grupki koleżanek, ale teraz mam jedynie 1 najbliższą mi, wystarczającą 10. Mam 2 razy starszego od siebie partnera, który widzi ze mną swoją przyszłość. Jestem z nim bardzo szczęśliwa i chciałabym, aby ta relacja jak najdłużej była satysfakcjonująca dla obu stron, kieruję się w niej przede wszystkim intuicją oraz korzystam z tutejszych porad, które samodzielnie przefiltrowuję 11. Nie narzekam, nie jojczę. Wszystko sprowadza się do maksymalnego ograniczenia marnowania czasu i pozytywnego podejścia do zwykłej codzienności. To czego zmienić nie mogę akceptuję, to co mogę- zmieniam. Małymi krokami, stopniowo, według planu, lecz zmieniam. Daje to ogrom satysfakcji oraz uczy pokory, jak i uporu. Nieważne jak sztampowo zabrzmię- uważam się za szczęśliwego człowieka. Cholera, nic spektakularnego z tego nie wyszło, a w głowie miałam tak wzniosły, wręcz triumfalny tekst W razie pytań zapraszam ku polu odpowiedzi. Ah i jeszcze raz podziękuję bardziej doświadczonym forumowo i życiowo @Amperka @Helena K. @NimfaWodna za wczorajsze podbudowanie, niezwykle to było miłe z Waszej strony
  9. Pomimo mego braku wiedzy z dziedziny medycyny oraz psychologii, to jestem tego wręcz pewna. Obserwacja samego siebie to oczywiście nie jest argument, lecz droga prowadząca do podanej przez Ciebie tezy. U podstawy zdrowego podejścia do seksu i relacji leży przede wszystkim zgoda z samym sobą, akceptacja oraz wprowadzanie zmian, jeśli zauważamy niedociągnięcia. Bez obserwacji swych zachowań nie jesteśmy w stanie realnie poznać swoich motywacji oraz potrzeb. Tych czysto fizjologicznych, intelektualnych oraz emocjonalnych.
  10. @leto O cholera, mądre słowa, trzeba wysilić leniwy umysł! W ogóle się na tym nie znam, lecz całkiem logicznie to przedstawiłeś, więc jako laik medycyny oraz endokrynologii byłabym zdolna uwierzyć w Twą teorię. Nie pozwolę sobie przytyć, nawet w cyckach! Kiedy ważyłam te 44kg (aktualnie 38 przy karłowatym wzroście 152cm) miałam libido poziomu podziemi. Wydaje mi się jednak, że była to kwestia braku samoakceptacji.
  11. Ło matko bosko, jak ona brzmi? Rozumiem, że wysokie libido łączy się z testosteronem (szczęśliwie mam w normie :'), sprawdzany przy podejrzanie niskim wzroście, więc się nie obawiam). Lecz jak tutaj dołączyć ilość warstwy tłuszczowe? Skoro naciągana, to przedstawiaj! Czasem dobrze przemyśleć pewien poziom abstrakcji
  12. @leto hoho badania terenowe, były statystyczne. Musisz mieć rację co do tych szczupłych nimfomanek
  13. A szkoda! Powinny być jakieś liczniki! Mogę mówić jednak tylko o sobie, w tej kwestii raczej niepozorna jestem- niskie toto, chude i jeszcze ubrane z vintage zacięciem. Charakterologicznie też nieśmiałość, idealizm, prostacka naiwność. A jednak!
  14. To jest tak, nie odczuwam często realnego podniecenia, lecz na tyle seks polubiłam (zasługa samoakceptacji i dopasowania z pierwszym-aktualnym partnerem), że mogłabym rano i wieczorem, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku Samoświadomość to klucz do sukcesu. Nie tylko w związku, ale na większość płaszczyzn życiowych.
  15. Dokładnie tak, choć XX to już tragiczna nieudolność władzy memfickiej, więc i moja frustracja A to właśnie okres wczesnodynastyczny. Od Narmera liczymy I dynastię, III to już całkiem zaawansowane Stare Państwo. Skorpiona, Krokodyla zaliczamy do dynastii 0- okresu predynastycznego. Niesamowity czas kształtowania się państwowości, architektury, religii. Bardzo polecam pozycję prof. Krzysztofa M. Ciałowicza Początki kultury egipskiej, zdecydowanie najlepsze źródło w języku polskim. Tak, wymarzona właśnie archeologia... Lecz pozostanie to jedynie pasją, a nie drogą kariery egiptologicznej Znowu okrutny offtop, chcesz to pisz priv, jak wspominałam, o tym Egipcie to ja mogę gadać godzinami, choć na co dzień jestem bardzo cicha i niewygadana.
  16. Tak to jakoś wyszło Szukałam czegoś, nagle znalazłam odnośnik do wątku w Rezerwacue i tu zatonęłam trochę ponad pół roku temu. Jednak wszystkie informacje filtruję przez odobiste poglądy i doświadczenia. Ma 40, różnica 21 lat, lecz dajemy radę i mam nadzieję, że pozostanie tak jak najdłużej. Zdaję sobie sprawę z wszelkich utrudnień, jednak widzę więcej zalet. Jestem zadowolona Chcesz to pisz, ja ni mom uprawnień! Ojej! Ktoś pyta i jeszcze rozróżnia! Od najmłodszych lat siedziałam raczej w okresie amarneńskim oraz ramessydzkim. Do dziś to uwielbiam, lecz rozszrzełam pole na wczesnodynastyczny. O ogólnej chronologii pojęcie i tak mam spore, 14 lat pasji, 100 naukowych pozycji i wyjazdy. Planuję jednak zgłębić wszystko dokładnie. Z Okresem Późnym zawsze miałam problem, jako 5 latka wielce obraziłam się na 'najeźdźców Egiptu' i mi wewnętrznie zostało Z uwagi na naukę do matury troszku mi to podumiera, lecz w każdej wolej chwili czytam. Ostatnio zajmuję się pismem hieroglificznym- zgłębiam całą gramatykę egipskiego klasycznego, obawiam się jednak hieratyki, więc póki co preferuję te prostrze teksty- hymny i opisy bitew, ćwiczę kaligrafię, przechodzę przez transliterację i kończę na tłumaczeniu. Mimo wszystko moim największym konikiem jest mitologia, w szczególności tebańska. Ogólnie opowiadać bym mogła godzinami, w muzeach i samym Egipcie mam wieczne łzy wzruszenia i niczemu jak tej pasji nie zawdzięczam tak ogromnego wpływu na mnie jako indywiduum.
  17. Żem zestresowana! Ale tak, masz rację, że nie powinnam się przejmować. To pewnie kwestia nowej sytuacji, mimo że jedynie wirtualnej.
  18. Ja to bardzo szanuję, wzniosłe traktowanie. Jeśli tylko robiłeś to taki w sposób, aby to ona realnie działała, a nie Ty za nią. Wierzę, ze robiłeś to mądrze, a nie zastępowałeś rodziców. Jejku, dziękuję bardzo :") Zaraz będzie, że atencyjna jestem Taki feedback jest ważny, szczególnie jeśli można go znaleźć w miejscu gdzie teoretycznie wszyscy mogą mieć kogoś gdzieś.
  19. Aj u mnie obsesja historyczna, aż ku antykowi. Literatura XIX wieku, kino lat 50 i wszechstronna muzyka 70-80. Może to wszystko tego wina! Lub sobie to wmawiam... W każdym razie dziękuję za zrozumienie Jak rozmumiesz zachowanie pieprzniętej podfuriatki? Zafascynowało mnie to określenie! Coś podobnego wyniosłam z domu. Nigdy nie uganiałam się za facetami, którzy mogą mieć każdą kobietę czy ignorować cały świat. Preferuję spokojnych introwertyków, którzy zainteresują mnie rozmową, nicią porozumienia. Nie odczuwam potrzeby wiecznej zmienności nastrojów za sprawą osławionych tu emocji, zdecydowanie bliżej mi do stabilności uczuciowej.
  20. Powiem Ci, że nawet się nad tym zastanawiałam i być może ten magiczny moment kiedyś nastąpi. Nie wiem jednak czy jest warta opisywania, niewiele przeżyłam. Jestem na początkowym etapie życia (klasa maturalna), związki przeżyłam dwa (pierwszy był miłością czysto platoniczną, gdyż miałam 17 lat. Natomiast drugi trwa). Wiele zawdzięczam psychoterapeucie po rozstaniu (tak tak, miałam terapie po nastolatkowym porzuceniu ) oraz poświęcaniu czasu na samą siebie- pasję jaką jest egiptologia. To tyle, po prostu chciałam się ogarnąć, zrobiłam to i wciąż kontynuuję drogę ku nirwanie Ale offtop się jakże bezczelnie wkradł.
  21. Szczęśliwie jestem prawie kopią mego ojca, wyglądającego na 38lat w wieku 50. Oczywiście u nas kobiet inaczej to działa, lecz pokładam nadzieję w tych genach Dbam o to co jem, codziennie ćwiczę oraz skupiam się na tym co znajduje się w kosmetykach, których używam. Nie maluję się, ale pielęgnuję skórę, głównie naturalnymi sposobami. Unikam stresu, nerwów i bardzo się cieszę, że już teraz uczę się tego wszystkiego, aby nawyki pozostały aż do wylądowania w ziemi Może się mylę, ale według mnie wysokie poczucie wartości oraz bolesne parcie na związek stoją w delikatnej sprzeczności. Naturalnym jest, że pragniemy kochać i być kochanymi, tak działa nasz mózg. Jednak najpierw trzeba naprawić siebie, osoby o realnie zdrowej samoocenie przyciągają ludzi do relacji, koleżeńskich jak i romantycznych.
  22. Wszystko to uskuteczniam od pół roku, efekty widać, a przede wszystkim czuć pod wzgledem samopoczucia. Dzięki Dziękuję, to miłe Możliwe, że diagnoza trafna, wiele razy zwracano mi na to uwagę, jednak zwykle z negatywnym wydźwiękiem. Czy takie cholerstwo mija, a może z czasem się wyrównuje? Ciężko jest mi oceniać własną dojrzałość, wręcz nie chcę tego robić. Staram się podejmować dobre decyzje, myśleć o konsekwencjach, rozmawiać z bardziej doświadczonymi. Daję sobie jednak pole na błędy spowodowane wiekiem, wybaczam je sobie i naprawiam w miarę możliwości.
  23. @NimfaWodna Owszem, nie warto mieć takowego ciśnienia na związek, bo jest tylko fajnym dodatkiem do samego siebie. Jeśli jesteśmy szczęśliwi ze sobą, to nie potrzebujemy uzupełnienia. Pewnie mogę być tu widziana jako młoda głupiutka dziewczyneczka, która naiwnie cieszy się z tego, że nie jest sama. Nie byłam, nie jestem i raczej nie będę zdesperowana na związek, bo sobie wystarczę, lecz doceniam to, iż się fajny facet napatoczył. Nie nudzi mi się w życiu, mam co robić i lubię siebie. A i mam nadzieję, że w wieku 30+ będę wyglądać lepiej niż 22-25 Geny, zadbanie czy może zdrowe wyjebanie?
  24. Tutaj widzę na materiał na popracowanie nad samą sobą i następnie 'szukanie' związku. Jesteś bardzo niezdecydowana, nie wiesz czego chcesz. A nawet jeśli wiesz, to nic w tę stronę nie robisz. Również miałam w nawyku narzekanie, ględzenie na to jak okropny jest świat, lecz to nawyk. A nawyki się zmienia, to kwestia systematyczności oraz determinacji. Jak nie znajdziesz pomocy tutaj, to szukaj kurde gdzie indziej. Żyjemy we wspaniałych czasach, masz prosty dostęp do informacji, filozofii, podejścia ludzi z całego świata. Charakter ciężko jest zmienić, ale nawyki? Trzeba cholera chcieć je zmienić. Chciałam- zmieniłam. Jak wielu użytkowników tego forum.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.