Pech chciał, że gdy byłem jeszcze nieuświadomionym ślepcem znalazłem się na imprezie złożonej z samych pań. Poszedłem tam oczywiście ze swoją ówczesną partnerką. Na owym damskim wieczorku czułem się oczywiście jak persona non grata. Kilka dni przed tym partnerka opowiadała mi zmagania sądowe jednej z jej psiapsiółek o opiekę nad dzieckiem. Tatuś domagał się cotygodniowych widzeń, a mamusia chciała ograniczyć jego widzenia z dzieckiem z jednego na miesiąc do zera. Facet ten został przedstawiony mi jak hulaj dusza, jako ktoś komu właściwie na dziecku nie zależy i chce się z nim widywać tylko i wyłącznie aby zrobić na złość swojej byłej żonie. Wracając do tematu babskiego wieczorku - owa psiapsióła również na nim była. Wychodząc do toalety i przechodząc koło kuchni usłyszałem wydobywający się z niej dialog. Z ciekawości przystanąłem i bezczelnie podsłuchałem, a to co usłyszałem zachwiało moim dobrym rycerzykowatym zdaniem na temat kobiet. Psiapsiółę nazwijmy (T)eklą, a jej rozmówczyni (K)unegundą. Dialog wyglądał mniej więcej tak: T: Słuchaj Kundzia naprawdę nie wiem już co zrobić aby ten skurwysyn mi się od dziecka odpierdolił, więcej już w sądzie nie ugram K: A powiedziałaś może, że Cię bije? T: miałam taki plan, no ale wiesz, sąd nie uwierzy, bo ani dowodów nie ma i on taki przed wszystkimi porządny K: Tekla, Ty jesteś bardzo dobrą osobą, ja też i nie kłamię, ale dla Ciebie mogę to zrobić, dla Ciebie to zrobię, bo jesteś tego warta T: Zeznasz, że mnie bił? K: Tak, zeznam, że kilka razy Cię uderzył w mojej obecności Aż mi się ciśnienie podniosło gdy to usłyszałem i z pewnością gdybym faceta znał to ostrzegłbym go jaką intrygę na niego szykują. Mogę się tylko domyślić, że to wszystko dlatego iż kobieta była już w nowym związku. Facet pewnie był rycerzykiem i się znudziła, co z tego, że kiedyś kochała i on kochał? Teraz już poszedł w odstawkę, można, a nawet trzeba o nim zapomnieć, wykluczyć go całkowicie ze swojego życia, pozbawić zasobów, bo przecież kontakt z dzieckiem to smrodek, który by się za nią ciągnął, a przy okazji pozbawić również resztek godności. Najgorsze jest to, że Kunegunda nie obiecała tego dlatego, że facet był zły - nie - powodem było to, że lubiła Teklę. Domyślam się również, że Tekla nie chciała robić tego na złość swojemu byłemu. On po prostu przestał mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie, a cel uświęca środki. Nie traktowała go jak człowieka, a jak narzędzie, jak rzecz. Przestał być dla niej użyteczny, miała nowszy model, z zasobów (alimenty, mieszkanie) już go wyssała ile mogła, więc stał się dla niej bezużyteczny, jak chwast w jej ogrodzie nowego życia, a chwasty się wyrywa, czy to ręcznie, czy chemicznie czy w jakikolwiek inny sposób. Przecież nikt nie zastanawia się co chwast czuje czy sobie pomyśli, prawda? Z tamtą damą zerwałem niedługi czas po tych wydarzeniach. Zapaliła mi się czerwona lampka ponieważ była bardzo bezkrytyczna i zaślepiona swoimi psiapsiółkami, a ja nie chciałem stać się chwastem, którego wyrywa się bez skrupułów. Awatar (patrz regulamin). Q