Skocz do zawartości

Nie potrafię się integrować - Jak się zmienić?


eDavid9304

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć.

 

Ostatnio zmieniłem pracę na lepszą, korzystniejszą, dużo lepiej opłacaną. Mam problem z integracją w grupie. Praktycznie ten problem mam od początku podstawówki z powodu bardzo toksycznej rodziny alkoholowej, zarazem związanej z sektą religijną jaką w Polsce się zewnętrznie gardzi. Byłem nie tyle odrzucony co poprostu cholerne kody podświadomości tej religii(Świadkowie Jehowy) żeby unikać i nie zadawać się z ludźmi z zewnątrz świata innych kultur, obyczajów poza tylko i wyłącznie tematami do namawiania ich na ich wiarę. Późniejszym czasem udawało mi się rozgryzać moje blokady, charakter, niesmiałość przed ludźmi alkoholem, jednak przez to właśnie znalazłem się na odwyku w wieku 20 lat.

 

     Mam obecnie 25 lat i 3 lata abstynencji, udało mi się pół roku temu jeszcze rzucić papierosy i rozpocząć rozwój osobisty. Chciałem w przyszłości być niezależny, wolny finansowo, posiadać działalność. Dokształcam się uczę się właściwie cały czas żyć na nowo od podstaw. Zmieniłem pracę na lepszą fartownie bądź z dobrą karmą w dobrej firmie, centrum miasta z super stawką.  I obudził się we mnie stary problem z czasów szkoły. 

 

  A więc do rzeczy. Ja w dzieciństwie byłem zalęklnionym dzieckiem, miałem okropne kody wewnętrzne, izolowałem się od tłumu, praktycznie z nikim nienawiązywałem kontaktu poza innymi takimi samymi czy cichszymi introwerktykami.

Trafiłem w grono ludzi bardzo otwartych, sypiących świetnymi żartami z rękawa, inteligentnych. Mimo, iż szybko uczyłem się swoich obowiązków i opanowałem je jak najlepiej, to jednak przybito mi etykietę ''dziwaka''. Pomimo wiele książek psychologicznych i kursów o panowaniu nad sobą, stresie itd itp.  Z powodu z tych wad nerwicowych spięć od urodzenia  na początku popełniałem różne głupie drobne błędy jak np. w pierwszym dniu pracy zapomniałem ze sobą w transporcie do klienta 3 razy terminala płatniczego na kartę i inne pierdoły po czym już za plecami usłyszałem na swój temat słowa ''co za łeb, jaki człowiek, skąd on się urwał''.

 

   Trenuję siłownię, sporadycznie boks, długie trasy rowerowe regularnie, dobra naturalna dieta, suplementacja. Dobrze zdrowo dużo się odżywiam przy wzroście 190cm i wadze 90 kg, jestem czuję się obecnie w bardzo dobrej formie fizycznej niż kiedykolwiek w życiu przy czym też nie odczuwam kompletnie strachu ani lęków zarówno odważnie odnoszę się słowem do każdego w sprawach wspólnych zawodowych i w interreakcji bezpośredniej ze mną osobiście podchodzą z szacunkiem i z uniżeniem. Lecz gubię się w towarzystwie, nie potrafię się w ogóle kompletnie zintegrować z jakąkolwiek fajną między sobą paczką osób. Chociaż szczerze mówiąc mam taką wewnętrzną blokadę psychiczną, że ja nawet nie chcę tego robić i jest mi z tym dobrze. Budziły się we mnie te najgorsze przekonania z dzieciństwa znowu z tego powodu, że ''ja się nigdzie nie nadaję''. 

 

   I tutaj już nie chodzi naprawdę wcale o to, że ja się katuję, chcę cierpieć itp. tylko ja nie potrafię się obyć wsród większości ludzi poza osobami introwerktycznymi, nadpoważnymi, nadwrażliwymi osobami pewnie i ja jestem taki, ale i nie zamierzam wracać do alkoholu, zwodniczego lekarstwa na wszystko. Prócz tego: chciałbym to naprawdę zmienić bo mimo wszystko naprawdę utrudnia mi to życie w nawiązywaniu kontaktów ze wszystkimi otwartymi ludźmi. Nie chcę się wspomagać żadnymi używkami, manipulacjami itp. Chcę się wreszcie nauczyć ''jak żyć'' od wewnątrz. Jest możliwość, że mogą mnie zwolnić i wziąć do pracy jakiegos znajomego co zarówno jest otwarty wyluzowany i bardzo śmiały.  Po odwyku kiedy zapragnąłem żyć jak uczciwy pracujący człowiek właśnie przez to wewnętrzne gówno wyleciałem z kilku firm za charakter, nie za jakość, skuteczność obowiązków. Budził się kiedyś we mnie za to przejaw agresji, żądzy zemsty, nienawiści do ludzi i życia.

 

   Obecnie pracuję na krokach zdrowej duchowości i nie chcę nikogo krzywdzić, bić, atakować z powodu tego, że poprostu ktoś mnie tu tam nie chce bo mnie nie lubi, nie akceptuje i tyle. Chcę się zmienić ale naprawde niewiem jak i naprawde jakieś porady psychologiczne z którymi się zetknąłem to są takie bzdury teoryzowanie nie przydatne w egzystencji że ja pier... 

     

   Może ktoś świadomy doświadczony w tej sprawie z was będzie w stanie mi coś konkretnego doradzić co mam ze sobą zrobić w związku z tym. Dodam, iż żyję na własny rachunek i nie ma w moim zyciu już żadnego odwrotu do rodziców, babć, żebractwa itd. Chcę się zmierzyć z życiem i tym co się dzieje. Proszę o pomoc. O wniklowść, przypomnienie do mojej osobowości podaję link do mojej historii: 

 

 

 

   

 

    

 

 

Edytowane przez eDavid9304
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@eDavid9304 Osiągnąłeś już wiele, np. to czego ja nigdy nie mogłem i ciągle walczę - rzeźbę, motywację, ład i porządek, abstynencję od alko... To ja może z innej beczki i krótko. Myślałeś nad tym czy tak naprawdę potrzebujesz się integrować z ludźmi? Słuchasz siebie czasami? Po co masz się męczyć na siłę, skoro może to nie to co chcesz a to co wmówili ci ludzie. Dla przykładu - gdy wszyscy moi znajomi chodzili do klubów na studiach (i nadal) opowiadali jakie to dupy chodzą tam i w ogóle weekend bez klubu to weekend stracony ja też starałem się z nimi chodzić. To rodziło straszne frustracje bo będąc tam próbowałem tańczyć, próbowałem podrywać... Myślałem, że ze mną jest coś nie tak. Przy tym nigdy, NIGDY nic nie wyrwałem w klubie. Wiesz dlaczego? Bo to co robiłem kompletnie nie grało z tym co mam w głowie. Tańczyłem, piłem, zagadywałem, ale minę miałem jakby mi się srać chciało. Okazuje się, że nienawidzę wręcz klubów, nie cierpię, źle się tam czuje, jak wchodzę do klubu to już łapię zły nastrój. Dlaczego? Ano dlatego, że nigdy nic nie poderwałem tam. Koło się zamyka - po prostu to nie dla mnie. Po co więc się zmuszać? 

Po co więc zmuszać się do integrowania z ludźmi? Zastanów się czy jak ktoś na imprezie czy w pracy do ciebie zagada to odsuwasz się czy podejmujesz rozmowę. Jeśli podejmujesz to wg mnie wystarczy. Ja też nie integruję się z całym towarzystwem. Po chuj? Nigdy nie będziesz kolegą wszystkich. 

Edytowane przez Tomko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku używki świetnie pomagały, by się poznać z ludźmi, ale w twoim przypadku to definitywnie odpada. Też byłem zamknięty w sobie i nie potrafiłem nawet zacząć konwersacji o dupie maryni, a gdy przychodziło poznawanie ludzi, to już wolałem napierdalać się z niedźwiedziem. Skutki gnojenia w gimnazjum zrobiły swoje, ale teraz na szczęście poznałem ludzi, którzy są naprawdę spoko. Zaś wracając do Ciebie, to najlepiej jakbyś zapisał się do psychologa. Nie chodzi o to, że masz zgrywać chorego, ale byś wysrał całe to gówno, które nagromadziłeś przez całe życie. Rozmowa w tym przypadku pomaga. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomko Przydałoby się umieć nawiązywać kontakty biznesowe, jak już żyje się w tym społeczeństwie. Chyba tak to działa.

Nie rób tak jak ja wyżej, chyba że zostaniesz poproszony o pomoc. Większość postów mam w takim stylu, ale to forum - tu się wymieniamy poglądami, dyskutujemy.

Przede wszystkim wyluzuj, cykl: 1 praca nad sobą 2 przerwa i wróć do 1, jest złotym środkiem, przynajmniej u mnie i w tym momencie.
Jak Cię nie zwolnią ;), to wedle życzenia będziesz coraz bardziej podobny do kolegów.

Cuż więcej, do około 18 przebywałem 99% czasu sam ze sobą, a rodzina dysfunkcyjna, latjące przedmioty ostre :), różne ciekawe opierdole i dyskusje pseudo psychologiczne grrrr. Dobrze, że rodzice stawiali na edukację, bo w dupie bym był, że hoho. Ale jak to mówią nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, poszukaj co wyniosłeś z jak się domyślam trudnego dzieciństwa, czy byłbyś w tym miejscu z w takiej pracy? Może towarzyscy rówieśnicy skończyli jako brukarze?

Ciągle mam problemy z nawiązywaniem znajości, z automatu uniżam się przed nowo poznanymi - spięty głos itp., ale jest coraz lepiej, w pracy nabrałem doświadczenia, pewność skoczyła, żarty z kontekstu puszczam, zajęło to pół roku w pracy i blisko dwa lata z "red pillem", głowa do góry.

Tak na boku, bo nie tu jest źródło, ale czy koledzy nie rzucają przypadkiem specyficznymi tekstami, że jak nie oglądałeś 38 sezonu gry o tron to możesz się, co najwyżej uśmiechnąć?

Jak będziesz miał dobry humor to stań przed lustrem i się uśmiechaj, a nawet śmiej. Mi pomaga, teraz jak mam lekko słaby humor to patrzę w lustro i już, załatwione.
Powoli zaczynam się zastanawiać, bo staję np. w robocie w lazience i chce mi sie smiać, no ale cóż nie wszyscy muszą być normalni. :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.