Skocz do zawartości

coś nerwy szwankują, jakiś bunt nastał


aras

Rekomendowane odpowiedzi

Mianowicie ostatnimi czasy strasznie mnie drażnią ludzie w pracy i nie tylko.

Raz jeden anglik tak dla jaj pokazał palcem w jakąś stronę, myślał, że spojrzę i że niby w nochal dostaję, a ja jakoś tak nie myśląc, kolanko na brzuszek :D Inna sytuacja ten sam gość, taką linię podkręcił z deskami, że aż dechy się poblokowały i zaczęły pękać i mnie przypierdoliła aż znalazłem się na ziemi, od tego czasu jakoś sprawia mi przyjemność bycie uciążliwym dla niego i bardzo asertywnym walcząc o swoje. Ostatnio coś tam do mnie, żebym mocniej deche popchnął, to się wkurwiłem i cisnąłem nią tak, że rozjebało taki bloczek do miary długości przybity gwoździami do blatu i musiał mierzyć i przybijać.

Kolega najbardziej spoko, też anglik, ostatnio też mnie strasznie wkurwia. Np. Robimy takie ramy, żeby w nie poukładać drewno i mówi, żebym to trzymał, a potem sie przypierdala, że nie wystarczająco mocno, zabrałem mu młotek i powiedziałem, że ja to będe robił sam w takim razie i niech on sobie trzyma.

Mi szef coś mówi, żebym zrobił, robię a ten przyłazi i mówi, że mam to szybko skończyć, bo go ktoś tam ciśnie, że inna robota jest i drze ryja ( a jak szef mnie o coś poprosi, to jak zrobie to chujowo, to szef pomyśli, że odpierdalam fuszere, a on powie i dont care... Ale oczywiscie szef nie bedzie wiedział, że taki był kontekst) a więc darł i darł, to wydarłem na niego mordę tak, że się przestraszył.

Cały czas jest jebany najmądrzejszy (sami anglicy się z tego śmieją, ale wiecie nikt w twarz mu nie powie, tylko obrabianie dupy każdemu)

Mam coś do zrobienia, a ten mi mówi jak mam to zrobić i jeszcze się kłóci, chociaż on robi co innego i to moja sprawa jak to zrobie. Popędza mnie cały czas, to ostatnio wyjąłem sobie tytoń i sobie skręciłem szluga i zacząłem sobie jarać i olewać jego mądrości kiedy co mam zrobić.

Dziś zadzwonili do mnie z agencji, ale stwierdziłem pierdole jestem po pracy, piątek, nie odbieram relax. Napisałem mesa, żeby mi napisali sms bo nie mogę gadać. Dzwonili jeszcze dwa razy ale postanowiłem, że nie odbieram, żeby być spójny z tym co napisałem smsem i swoim postanowieniem relaxu.

Jutro mam 29 urodziny. Na początku tygodnia myślałem, żeby nie zamulać i się ustawić z chłopakami. Ale też drażni mnie mój dobry przynajmniej kiedyś przyjaciel, ostatnio byłem u niego po paczkę, to otworzył mi drzwi z paczką w ręku, pogadaliśmy chwilę w korytarzu, pogadaliśmy tak od niechcenia, poczułem się tak jakby mi powiedział, ale dobra już spierdalaj.

Drugi przyjaciel jeszcze z podstawówki, wporządku jest, ale wali dużo wódy, jak zrobie z nim urodziny to jest pewne, że stracę kontrolę, a i ja święty nie jestem i potrafię narobić obory.

Od początku tygodnia miałem w planach kupić sztangę, ale dzisiaj pod wpływem wkurwienia, chciałem kupić głośniki, które mam kupić za tydzień. Na szczęście sklep zamknięty był 3 minuty wcześniej.

Boję się o te urodziny bo mam wydatki, mieszkanie, jedzenia, a jak wóda zryje banie, to boże chryste panie i przejebie funtów wchujset.

Po dwóch latach dochodzę w końcu do tego czego nie mogłem zrealizować. Mianowicie odkąd pracuję, nie ćwiczyłem, a 2,5 roku temu byłem kozakiem, ale nie pracowałem i miałem czas i energię. Teraz po tych dwóch i pół latach udało mi się w końcu zacząć systematycznie ćwiczyć i dobrze się odżywiać, pracując (fizycznie ;)

A więc koniec końców jest taki, że prawdopodobnie, nie robię urodzin, bo z tymi emocjami naodpierdalam, wpadnę w długi, a na kacu wpadnę w depresję :D poważnie piszę :D

Zrobie sobie zakupy, dobrą dietę, kupię sztangę (ten pierwszy kolega miał mi pomóc przywieźć, ale stwierdziłem, że pierdolę, spróbuję sam coś wykombinować)

Chyba więc spędzę łikend w samotności bez alkoholu, świętując swoje urodziny spokojem, roztropnością i rozsądnością, a że jestem borderline, to jeszcze 150 razy mi się zmieni i chuj wie co z tego wyniknie, może będzie wóda, amfa i trawa, może popłynę z kasą, może będzie bardzo przyjemnie i grzecznie, a może tak, jak tutaj napisałem, że spokojnie i mądrze ;) musiałem się uspokoić pisząc tego posta. Pozdro

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale chaotycznie to napsałeś :D pełen podziwu jestem, dobrą opcją będzie jak ogarniesz wszystko na spokojnie tak 6 piwek bez wyjscia na miasto i zapuszczenie sobie jakiegoś motywacyjnego filmu. Branża widzę podobna do mojej ja też fizol tylko zapieprzam w PL mam naprawdę dobrą robotę z której jestem zadowolony, nabiorę krzepy i nauczę się męskich zajęć + dobra kasa. Trening też niczego sobie, jak rozmyślałem nad tym przerzucając kolejne kilogramy to jest u mnie to coś na kształt treningu Pavla Tatsulina (to o czym Marek pisał - Nagi Wojownik). Dobra jak zwykle odezwał się we mnie egozim i znowu o sobie zaczynam pisać. Pozostaje mi życzyć Ci wszystkiego dobrego i żebyś przeżył kolejne wiosny z każdym rokiem coraz lepszy od samego siebie z wczoraj - tego życzę i nie są to puste słowa, bo ja lubię, żeby ludziom się powodziło. Pozdro!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja co tydzien gdzies w bal :)) Ale jutro jade nad Szkockie wybrzeże :)) Sam! Przemysleć coś, ogarnąć sie, chociaz raz sam pochodzic po plaży :)) Czasami sa takie momenty że wszyscy Cie wkurwiaja :) Jak ja sie wkurwiam to mam ochote wszystkim sprzedac w dzban po strzale, zbyt dużo negatywnych bodzców na raz dlatego dzieje sie jak sie dzieje ;-) Najlepiej to nic od nikogo nie oczekiwac :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aa i jeszcze sobie przypomniałem, nieśliśmy deskę, ja tyłem, a ten do mnie keep going, keep going i pcha tą deske, kuurwa krzyknąłem i mu jebnąłem tą dechą w brzuch żeby się opamiętał. Ogólnie już mnie zmęczyła ta grzeczność w stosunku do nich, robię swoję, pracę wykonuję dobrze, przynajmniej nauczyłem się robić coś po swojemu pod presją, jak autorytet mówi Ci jak to zrobić, kiedyś nawet jak wiedziałem to bałem się sprzeciwić i chociaż czułem, że robię coś wbrew sobie, to nie miałem siły przebicia.

Jeszcze jednej rzeczy się nauczyłem. Jak masz na coś okazję, to zamiast rozmyślać działaj, bo drugiej takiej może nie być. A zawsze będzie to kilka sekund i zamiast zastanawiać się jaką decyzję podjąć, startuj intuicyjnie, zawachasz się i dupa ;)

A agencja w końcu po 20 napisala mesa, że do pracy idę, domyślałem się, że o to chodzi, ale równo z godziną 15.30 zacząłem skończyłem pracę "Nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mianowicie ostatnimi czasy strasznie mnie drażnią ludzie w pracy i nie tylko.

Raz jeden anglik tak dla jaj pokazał palcem w jakąś stronę, myślał, że spojrzę i że niby w nochal dostaję, a ja jakoś tak nie myśląc, kolanko na brzuszek :D Inna sytuacja ten sam gość, taką linię podkręcił z deskami, że aż dechy się poblokowały i zaczęły pękać i mnie przypierdoliła aż znalazłem się na ziemi, od tego czasu jakoś sprawia mi przyjemność bycie uciążliwym dla niego i bardzo asertywnym walcząc o swoje. Ostatnio coś tam do mnie, żebym mocniej deche popchnął, to się wkurwiłem i cisnąłem nią tak, że rozjebało taki bloczek do miary długości przybity gwoździami do blatu i musiał mierzyć i przybijać.

Kolega najbardziej spoko, też anglik, ostatnio też mnie strasznie wkurwia. Np. Robimy takie ramy, żeby w nie poukładać drewno i mówi, żebym to trzymał, a potem sie przypierdala, że nie wystarczająco mocno, zabrałem mu młotek i powiedziałem, że ja to będe robił sam w takim razie i niech on sobie trzyma.

Mi szef coś mówi, żebym zrobił, robię a ten przyłazi i mówi, że mam to szybko skończyć, bo go ktoś tam ciśnie, że inna robota jest i drze ryja ( a jak szef mnie o coś poprosi, to jak zrobie to chujowo, to szef pomyśli, że odpierdalam fuszere, a on powie i dont care... Ale oczywiscie szef nie bedzie wiedział, że taki był kontekst) a więc darł i darł, to wydarłem na niego mordę tak, że się przestraszył.

Cały czas jest jebany najmądrzejszy (sami anglicy się z tego śmieją, ale wiecie nikt w twarz mu nie powie, tylko obrabianie dupy każdemu)

Mam coś do zrobienia, a ten mi mówi jak mam to zrobić i jeszcze się kłóci, chociaż on robi co innego i to moja sprawa jak to zrobie. Popędza mnie cały czas, to ostatnio wyjąłem sobie tytoń i sobie skręciłem szluga i zacząłem sobie jarać i olewać jego mądrości kiedy co mam zrobić.

Dziś zadzwonili do mnie z agencji, ale stwierdziłem pierdole jestem po pracy, piątek, nie odbieram relax. Napisałem mesa, żeby mi napisali sms bo nie mogę gadać. Dzwonili jeszcze dwa razy ale postanowiłem, że nie odbieram, żeby być spójny z tym co napisałem smsem i swoim postanowieniem relaxu.

Jutro mam 29 urodziny. Na początku tygodnia myślałem, żeby nie zamulać i się ustawić z chłopakami. Ale też drażni mnie mój dobry przynajmniej kiedyś przyjaciel, ostatnio byłem u niego po paczkę, to otworzył mi drzwi z paczką w ręku, pogadaliśmy chwilę w korytarzu, pogadaliśmy tak od niechcenia, poczułem się tak jakby mi powiedział, ale dobra już spierdalaj.

Drugi przyjaciel jeszcze z podstawówki, wporządku jest, ale wali dużo wódy, jak zrobie z nim urodziny to jest pewne, że stracę kontrolę, a i ja święty nie jestem i potrafię narobić obory.

Od początku tygodnia miałem w planach kupić sztangę, ale dzisiaj pod wpływem wkurwienia, chciałem kupić głośniki, które mam kupić za tydzień. Na szczęście sklep zamknięty był 3 minuty wcześniej.

Boję się o te urodziny bo mam wydatki, mieszkanie, jedzenia, a jak wóda zryje banie, to boże chryste panie i przejebie funtów wchujset.

Po dwóch latach dochodzę w końcu do tego czego nie mogłem zrealizować. Mianowicie odkąd pracuję, nie ćwiczyłem, a 2,5 roku temu byłem kozakiem, ale nie pracowałem i miałem czas i energię. Teraz po tych dwóch i pół latach udało mi się w końcu zacząć systematycznie ćwiczyć i dobrze się odżywiać, pracując (fizycznie ;)

A więc koniec końców jest taki, że prawdopodobnie, nie robię urodzin, bo z tymi emocjami naodpierdalam, wpadnę w długi, a na kacu wpadnę w depresję :D poważnie piszę :D

Zrobie sobie zakupy, dobrą dietę, kupię sztangę (ten pierwszy kolega miał mi pomóc przywieźć, ale stwierdziłem, że pierdolę, spróbuję sam coś wykombinować)

Chyba więc spędzę łikend w samotności bez alkoholu, świętując swoje urodziny spokojem, roztropnością i rozsądnością, a że jestem borderline, to jeszcze 150 razy mi się zmieni i chuj wie co z tego wyniknie, może będzie wóda, amfa i trawa, może popłynę z kasą, może będzie bardzo przyjemnie i grzecznie, a może tak, jak tutaj napisałem, że spokojnie i mądrze ;) musiałem się uspokoić pisząc tego posta. Pozdro

 

Dobrze myslisz - pamietaj - czas spedzony samotnie dla mezczyzny jest jak hartowanie dla stali. Urodziny to bzdura - nie obchodze od wielu lat. Wyjedz gdzies w odludzie i pobadz sam ze soba, pomysl, uspokoj sie, podejmij jakies wyzwanie, wylez na jakis szczyt czy cos tam. Kontroluj swoja agresje - ja od roku czekam tylko na chwile kiedy rosnie adrenalina i wkurwienie - wowczas (juz teraz) przypominam sobie - o przyszedl czas na cwiczenie swojej woli i charakteru - i staram sie kontrolowac. Pamietaj ze wrogow znacznie latwiej zniszczyc bedac zimnym, opanowanym sukinsynem i uderzajac w dogodnym momencie niz wowczas gdy ponosza Cie emocje i tracisz kontrole i sie dyskredytujesz, kompromitujesz lub inkryminujesz! 

 

Samokontrola!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wkurw na ludzi. Skąd ja to znam? Aha, to mój stan normalny. Wiesz co @aras, olej tą popijawę, wciąganko i blanciki. Pożytku żadnego z tego mieć nie będziesz. Wyjedź gdzieś, może idź na tą plażę, może gdzie indziej. Pobądź sam z sobą. W takim stanie tylko sobie kuku możesz zrobić. Kiedy już będziesz sam, ja cię ładnie proszę, nie skatuj jakiegoś angola. Wiem, że zasługują, ale jaki z tego będzie pożytek? W dodatku trupa trudno się pozbyć.

Kwestie dotyczące pracy też mi są znajome. Tu niestety trzeba zadbać o swoje otoczenie. Miło mi, że rąbnąłeś typa w brzuch a nie dałeś w mordę. Nawet gdyby się burzył obdukcja gówno wykaże. Tak trzymaj :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja idę na plaże, no ale arasowi tez to polecam...Moim zdaniem nie ma czegos takiego jak uczucia dobre badz złe, uczucia poprostu sa; Dlatego jak jestes wkurwiony to przeżyj to, nie tłum tego gówna bo bedzie jeszcze gorzej...:) U mnie narasa czasami do takiego stopnia że mam ochote wyjebac każdemu kogo spotykam na ulicy w zęby, no ale po to mam swiadomość żeby tego nie robic bo znam konsekwencje takich czynów...Polecam odludzenie, cisze i samotność :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.