Skocz do zawartości

Rozwój męskiej tożsamości i cele.


aras

Rekomendowane odpowiedzi

Wiecie co Panowie dawno temu chyba jakieś 5 lat, jak zerwała ze mną dziewczyna, pod wpływem kilku książek między innymi "Bogowie w każdym mężczyźnie" i "Dzikie serce tęsknoty męskiej duszy" uświadomiłem sobie, że mam pewne braki w rozwoju swojej typowo męskiej aktywnej, eksplorującej strony osobowości, chociaż było trochę tego, to i tak czułem niedosyt. No i w drugiej pozycji była uwaga, że jeżeli dominuje jakiś tam archetyp to warto, rozwijać, to co nie zostało rozwinięte, więc się skupiłem na tym. Ryzyko, autonomia i warsztat stały się moją drogą.

 

Jestem w UK i byłem w tym samym mieście 9 lat temu. Wtedy dostawałem chujowe prace, linia, fabryka itp. mało myślenia, upokarzające warunki pracy i jakimś tlącym się światełkiem, wzorem było magiczne słowo warehouse. Jestem teraz w tej anglii i od początku obrałem kierunek, zero chujowej pracy, rozwój w dzidzienie warehouse. Teraz po siedmiu miesiącach i różnych pracach, własnie teraz trafiam dokładnie na to co chciałem, wczęsniej, że to tak nazwę, chociaż byłem silny, to czułem się tak jakbym miał dwie lewe ręce i było mi to móœione. Nie wiem, być może zaszepiono we mnie takie przekonania, a takie przełamuje się bardzo trudno. Jak pisałem dopiero po czasie jaki minął zacząłem trawfaić na taką pracę i pracować w tej dziedzinie, te rzeczy nie są trudne, ale dopiero teraz zaczynam je wykonywać, wczesniej było to niedostępne, bo nie rozwijałem się w tym kierunku, to i nie miałem doświadczenia. Dopiero teraz odważam się myśleć, wogóle o tym, żeby dotykać się rzeczy np. elektrycznych pumptrucków, a w dalekiej przyszłości kiedyś marzyło mi się jeździć na wózku widłowym. Kiedyś wogóle nie posiadałem rozwiniętych zmysłów w tym kierunku i się tego bałem (nie mam prawka), moje próby też nie zachęcały mnie do tego (wyczucie przestrzeni/orientacja), ale na tyle od zawsze mnie to wkurwiało, że chciałem to przezwyciężyć. Tak samoze zleceniami, jak pisałem, nie jest to jakies trudne, ale od zawsze miałem problemy z koncentracją, to i takie zajęcia, wydawały mi się straszne. Teraz pracowałem w taki sposób, że dostaje papiery z oznaczeniami lokalizacji towarów w magazynie, kodami i mam to zebrać, na paletę i przygotować. Jest to to, co chciałem, czyli przezwyciężanie takich popieprzonych przekonań. Nawet tego typu rzeczy, że matka nauczyła mnie przy przenoszeniu mebli, pieprzyć się z tym, strasznie mi suszyła głowe o to, żeby czegoś nie połamać, nie zarysować, czy coś, oczywiście jest to przydatna cecha, bo nauczyłem się dbać o to, ale jak się domyślacie, w tego typu pracy, ona mnie ograniczała, bo po prostu niema na to czasu, więcej się z tym pieprzyłem, niż zrobiłem.

 

A teraz o co mi chodzi, przełamuję to, zamierzam się na razie dalej w tym kierunku rozwijać i uważam, ze fajnie, że sam siebie pokonuję, ale, ostatnio w pracy pracowałem z polakami, małolatami 82, 84, z różnych środowisk, też magazyn, wypakowywanie, ładowanie sof po 50-100 kg. Zbieranie zamówień, z tego typu rzeczami i od jednego w żartach usłłyszałem, że jestem zgred gdy się dowiedzieli, że mam 29 lat i spoko nie przeszkadzało mi to, fajny klimat był, pośmiałem się, ale gdy to usłyszałem, całe życie mi nagle mignęło przed oczami i tak jakby dźwig postawił 3 tonową pakę na ziemi BOOOM mam 29 lat :o

 

Chodzi o to, że jak obserwuję, to anglicy małolaci, mają doświadczenie zawodowe 10 lat, jeżdżą na wózkach, mają na głowie całą firme, zarządzanie grupą. Polacy małolaci Ci którzy pewnie mieli ojców którzy przekazali im tego typu wzorce i przekonania, odnajdują się w takiej pracy od pierwszego dnia, bo po prostu wyniesli takie rzeczy z domu.

 

I ja 29 latek, który sam musiał zapracować, na to gdzie teraz jest, przebić się przez warstwę, nie przydatnych przekonań, walczyć ze swoją wiarą w swoje możliwości. Dobrze się zaprezenować/przekonać osoby mające możliwość wysłania mnie do takiej pracy, bo to się wyczuwa w gadce / interview, kiedyś mówiłem to bez przekonania i wyczuwali w moim głosie, ze brak mi doświadczenia w tej dziedzinie, teraz gadka, jest.

 

I chociaż, już tyle zrobiłem, tak na prawdę, porównując się jestem daleko w tyle, nie mam osiągnięć w tym kierunku, zarabiam minimalną. A chociaż jestem silny, to spotykam mało latów, którzy kurwa są w chuj ode mnie silniejsi, niż ja teraz w swojej życiowej formie :D

 

Mój ojciec, zapewne chciał dla mnie jak najlepiej, tylko, że wogóle kurwa, miał pojęcia, o tym, że mnie zupełnie tego nie nauczył. Kiedyś proponował mi, że załatwi mi pracę, żebym był managerem w gastronomi, w znajomego restauracji i będę zarządzał ludźmi. Tylko, że za chuja nie miał pojęcia, ze oni mnie by tam zjedli. Dopiero teraz, będąc robolem, po tym jak zacząłem dostawać informacje zwrotne, że dobrze wykonałem robotę, po kłótniach w pracy, po długich okresach życia w stresie, nauczyłem się trochę, pochwały we mnie wsiąkły i nabrałem poczucia pewności siebie i autonomi w grupie. Dopiero teraz mógłbym ewentualnie rozważyć propozycję, którą dał mi ojciec kilka lat temu, chociaż i tak muszę się jeszcze wiele nauczyć.

 

Na razie jeszcze zamierzam isć w tym kierunku i rozwijać się w tych dziedzinach, bo jeszcze nie osiągnąłem pełni szczęścia w tych dyscyplinach i uważam, ze jeszcze przede mną trochę pracy w tym kierunku by dopełnić, to czego uważam, ze mi zabrakło po przeczytaniu tych ksiązek :D

 

To jest tak, ze człowiek nie zaspokajając, podstawowych potrzeb, nie ma możliwości, myślenia o zaspokajaniu potrzeb wyższego rzędu. To tak jak wyjeżdżając z polski miałem prosty cel, żeby mieszkać sam, pracować, mimo pracy ćwiczyć i do tego mieć kasę na to by się dobrze odżywiać pod kątek pracy fizycznej i sportu, żeby wogóle móc to połączyć, bo trzeba jednak wpierdalać trochę tego białka, żeby sie nie zajechać. No i osiągnąłem ten cel i teraz widzę, ze tak na prawdę, to nie miałem zbyt wygórowanych ambicji, jeśli chodzi o swoje cele. No ale na tamtym etapie życia, nie mażyło mi się nic więcej, bo nie miałem tej perspektywy jaką mam teraz.

 

Tak samo jest z tą pracą i kierunkiem rozwoju. Rozbudowuję, zasoby których nie miałem i jestem bardzo usatysfakcjonowany z tego, ze pokonałem jakieś tam swoje słabości. Ale pracując w taki sposób stałem się nawet mentalnie robolem :D I czuję to. Niby nie można się porównywać do innych bo to szkodzi poczuciu wartości, ale gdyby człowiek się nie porównywał, to by miał małe ambicje.

 

Ja mam 29 lat i jestem gdzie jestem, oni małolaci bardziej rozgarnieci anglicy, robią rzeczy, które na razie są jeszcze dla mnie nieosiągalne, NA RAZIE ! Tylko, że bez tego trudu, który włożyłem w to wszystko wcześniej, nie miałbym szansy myśleć, o tym co robią Ci małolaci teraz. Ktoś by mógł powiedzieć, ze oni też nie są zbyt rozgarnieci, bo więcej zarabiają studenci w officach, a tak na prawdę, to oni mają jeszcze mniejsze pojęcie o życiu i tak na prawdę, jest ten sam problem w angli z nimi, co i u Nas z ludźmi po studiach, że na stanowiska dobrze płatne dostają się ludzie, którzy na prawdę są dobrzy. Reszta nie pracuje jak u Nas. Marketingi na kasie w Biedronce w Polsce, a tutaj studenciki na benefitach jeśli się im należą, jesli laska zaszła w ciąże (duża kasa z benefitów), albo tak samo kończą w warehousachi to na niższych pozycjach, niż Ci którzy od małego pracują, czyli nawet stwierdzam, że ja jestem tą osobą. Studencikiem w warehousie.

 

No i właśnie, nie wiem jak zakończyć tego posta, bo wybiło mnie z tropu, powyższe stwierdzenie, puenta, której się nie spodziewałem. No ale jak myślicie, czy to jest dobra droga, żeby właśnie pokonywać swoje słabości i za jakiś czas, mieć satysfakcję z tego, że zbudowałem siebie takiego jakiego chciałem ? Że ten włożony trud zaprocentuje w przyszłosci i dzięki tym cechom, w których miałem braki, mógłbym myśłeć, włąśnie o takich stanowiskach jakie mi proponował ojciec ? Czy nawet osiągając to co Ci małolaci mają teraz, będzie to potencjałem, będzie drogą zawodową, karierą ?

Ja mam 29 lat i nie będę młodszy !

 

PS. I teraz właśnie zrozumiałem panienki.

 

Aha i właśnie przypomniałem sobie o co mi chodziło, nawet w Polsce jest często  tak, że mając te praktyczne umiejętności z magazynu, można dużo lepiej zarobić, niż po studiach, po prostu ma się jakiś fach. Powracając do wieku i porównywania się, można by to wszystko rzucić wpizdu i nic nie robić, bo już jestem za stary, no ale kurwa, przecież chce się żyć i poprawić swoje warunki, Lepiej późno niż wcale. Czy myślicie, że są jakieś nieuświadomione korzyści, których nie mogę wyłapać, że mam te 29 lat i jestem w tym miejscu gdzie jestem, bo zajmowałem się w swoim życiu pielęgnowaniem duszy ? Nie wiem, może to, że mógłbym mieć większe problemy ze zdrowiem, gdybym robił takie rzeczy (w Polsce) wczesniej ? Może bym miał dzieciaka i żonę, która by mnie nie kochała ? Może jeszcze coś innego ? W kazdym razie jestem gdzie jestem, nie wiem co będzie za kilka lat, ale i emeryturke angielską, też fajnie by kiedyś widzieć, na polskim koncie. Czy tak będzie nie wiem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arsa,

 

W 'o mnie' mam napisane, że jedynym prawdziwym sukcesem w życiu jest przełamywanie własnych słabości. Ty to właśnie robisz, jesteś w trakcie procesu. Gratuluję. Co do Twoich 29 lat to tak naprawdę wszystko dopiero zaczyna się otwierać przez Tobą. Kwestie studiów/zarobków też nie jest z sobą dosłownie powiązana. Studia same z siebie nic nie dają. To taki lukier w cukiernictwie. Jak ktos jest zakalcem, to nawet lukier nie pomoże - więc ani dobrej pracy ani wynagrodzenia nie znajdzie. Gdy ktoś ma potencjał - studia są upiększającym dodatkiem, który podności wartość na rynku pracy. Pomijam specjalistyczne zawody, których bez kierunkowych studiów po prostu nie da rady wykonywać (np. lekarz czy architekt).

Zawsze spotkamy ludzi lepszych od nas. Też zazdroszczę, tak pozytywnie, kilku kolegom z branży, że co najmiej raz na dwa miesiące lecą do Los Angeles negocjować wielostronicowy kontrakt, angielskim władają bieglej niż polskim etc. Siedzę na dupie w Krakowie i przewalam papiery - same wierzytelności, cesje i chrumki-umki z niestandaryzowanymi sekurytyzacyjnymi funduszami inwestycyjnymi zamknietymi. I zazdroszę tego Los Angeles, bo też bym z chęcią wsiadłbym w Dreamlinera i wybył na negocjacje a później szlajał się po Sunset Boulevard, siedział w knajpkach do wieczora i puszczał chmury dymu z My Father Connecticut Robusto. W poniedziałek te same papiery i praca, we wtorek, w środę, w czwartek, w piątek i tak dalej, i tak dalej.

 

Podkreślę - masz dopiero 29 lat i wszystko tak naprawdę otwiera się przed Tobą. Słuchać 'mundrości' małolatów to równie dobrze możesz zimą w sandałach zacząć chodzić a w lecie w kożuszku i czapce uszance paradować - efekt będzie ten sam.

 

Pracuj nad sobą, zmieniaj wszystko w sobie i dookoła na lepsze, przełamuj własne bariery i ograniczenia - to jest prawdziwy, męski sukces w życiu! Czego z całego serca Ci życzę.

 

S.

 

94540-050-789B2064.jpg

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.....Bo i pewnie znajdą się tacy co styknie im lepienie garnków we wiosce w Urugwaju.

 

A przy okazji Urugwaju. Całkiem fajne miejsce do osiedlenia się. Łagodny klimat i kraj gównie rolniczy więc żarcia nie braknie. Brak strategicznych surowców, więc demokracji nikt tam nie będzie szerzył. Biała ludność, głównie pochodzenia hiszpańskiego i włoskiego (czyli normalna kuchnia).... Język hiszpański nie jest trudny do nauki podobno.  Zalet jest więcej, kto zainteresowany, może sobie poczytać :)

 

PS. No i blisko do Argentyny i Brazylii...... :D Fiesta !

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Assasyn - w ciemno :) - tak najlepiej. Co najwyżej zadziałałbym z rozpoznaniem w kierunku branżowym i poznał przez neta miejscowych z tego środowiska. Ale tak w sensie znajomych-znajomych (od piwka i wódeczki) to pierdole. Pozna się ludzi na miejscu. Hiszpana mam plan zacząć się uczyć jak tylko trochę obowiązków na uczelni mi odpadnie, bo teraz to czasu ni ma. 

Ciepło = dobrze. Ja cały rok mogę chodzić w krótkich spodniach. Boliwii, jeszcze nie sprawdzałem, ale kierunek zacny (bliżej równika = cieplej :))
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tez jestem ciepłolubny. Z ekonomicznego punktu widzenia, koszty ogrzewania obciążają budżet(i mają wysoki priorytet), a dłuższa wegetacja w łagodniejszym klimacie zmniejsza koszty żywności i zwiększa dostępność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ameryka poludniowa? Jestem za. Jak mialbym wiac od wszystkiego,  to m. in. tam. Ktoras czesc zachodniego wybrzeza ma nawet klimat srodziemnomorski,  dla mnie duzy plus (ale ktory kraj to zapomnialem,  chyba Argentyna...). Tylko hiszpanski ni-ku-ta,  buenas dias,  buenas nochas i tyle :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.