Skocz do zawartości

Przywitanie i podziękowanie


Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry Szanownym Panom:)

Chciałbym się przedstawić. Mam na imię Michał i mam 28 (jeszcze) lat. Jestem w trakcie nadrabiania zaległości w zapoznawaniu się w obszernej materii tego forum, a i tak już jestem wdzięczny. Uważam, że odwalacie Panowie kawał dobrej roboty tutaj. Treści, rady i swoje historie tutaj opisywane stanowią świetną kopalnie wiedzy na temat relacji damsko-męskich.

 

Sam jestem skromnym biorcą tej wiedzy. 

 

Pokrótce opowiem moją historię. Poznałem troszkę temu pewną dziewczynę. Młodsza ode mnie o 5 lat. Spodobaliśmy się sobie, zaczęliśmy się spotykać. Jedno prowadziło do drugiego i tak zostaliśmy parą. Urzekła mnie jej uroda (obiektywnie trzeba powiedzieć, że mocna 6/10 - ale mi faktycznie się podobała, nigdy nie uganiałem się za 10/10), poczucie humoru itd. itp. Po ok. 1,5 roku bycia razem coś się zepsuło między nami. Nie miałem ochoty się z nią widywać, nie interesowała mnie już tak bardzo itd. Postanowiliśmy się rozstać (znaczy ja postanowiłem ale z czasem się dowiedziałem, że też jej to chodziło po głowie). 

 

Po pewnym czasie z po pierwsze nudów, po drugie z samotności postanowiłem do niej napisać. Tak to był oczywiście błąd - wiem o tym. Zaczęliśmy się ponownie spotykać, a ja doszedłem do wniosku, że popełniłem największy błąd mojego życia pozwalając jej uprzednio odejść. I uwaga co najgorsze z perspektywy czasu: powiedziałem jej to. Nasze drugie podejście do związku było z początku (a jakże) bardzo udane. Dobrze nam się czas spędzało, wspólne wakacje. Z racji, że mieszkamy od siebie kawałek (ok. 30 minut drogi), a ona zaczęła pracować (jednocześnie studiując zaocznie) spotkania odbywały się 2-3 w tygodniu. Wiecie Panowie jak to jest w związku? Jak jest dobrze to jest dobrze, nie drążmy tematu :) No własnie nie dla każdego. Ok. 3-4 miesięcy temu zakomunikowała mi, że coś w naszym związku nie gra. Z początku zwalała to na handrę jesienną (serio przez chwilę było to brane pod uwagę) ale koniec końców wyznała, że nie czuje tego "czegoś" w związku. Uznaje mnie bardziej za kolegę niż chłopaka itd. Klasyk. Oczywiście seksu też z czasem bywało mniej. 

 

Niestety dla mnie w tamtej chwili nie znałem koncepcji hipergamii, białorycerza itd. więc co zrobiłem? No oczywiście, że się starałem. Bardziej niż do tej pory. Muszę skromnie przyznać, że moje drugie podejście do związku z nią było z pełnym zaangażowaniem z mojej strony. Rekompensowałem sobie i jej wszystkie niedoskonałości poprzedniej próby. Moje próby starania z mojego skromnego punktu widzenia były naprawdę zacne. Tutaj kolejny mój błąd ;) 

 

Wtem niczym grom z jasnego nieba w me ręce wpadła książka "Mężczyzna racjonalny". Nie powiem, żeby zrewolucjonizowała moje życie w 100% ale tak w 80 na pewno. Od zawsze przeczuwałem, że coś z kobietami jest nie tak. Postępują nielogicznie, niezrozumiale dla faceta więc nigdy nie legitymowałem się imponującą liczbą związków. Ot ta dziewczyna była moją drugą poważną partnerką (w między czasie było parę innych nic nie znaczących). Wracając do głównego wątku. Przeczytałem to dzieło w dwa dni. I jak z początku informacja o potencjalnym końcu naszego związku przyprawiała mnie o mdłości (strach przed samotnością, wątpienie czy znajdę taka dobrą jeszcze itd.) tak po lekturze stwierdziłem: ooooooow wait. I tak to właśnie Panowie się stało, że swoje nastawienie do niej zmieniłem o 180 stopni. Na początku stycznia wpadł mi w ręce artykuł o hipergamii - bardzo ciekawy, kiedy jej go wysłałem stwierdziła: "jakby ktoś przelał moje myśli na papier". Dosłownie, jeden prosty artykuł wytłumaczył jej wszystkie wątpliwości jakie posiadała, wszystkie obawy. Wszystko. Powiem szczerze, że pomyślałem, że kobieta się może "ogarnie" i pomyśli nad sobą. Zacząłem powolutku wdrażać w życie wiedzę zdobytą ale niestety (a raczej stety) czasu ani chęci nie starczyło. Gdy otrzymałem niedawno informację, że jednak nic przez 3 miesiące się nie zmieniło (no z jej strony na pewno, z mojej a jakże) przyjąłem ze spokojem "wyrok" i z uśmiechem stwierdziłem: OK, niech tak będzie. Bez kłótni, bez wyrzygiwania sobie wszystkiego, bez obrzucania błotem, bez obwiniania. Z czystej sympatii do niej wytłumaczyłem jej w czym tkwi problem w naszej relacji oraz że istnieje jego rozwiązanie ale przykro mi nie mam zamiaru już inwestować w nią swojego czasu i siły. Oczywiście łzy, drżący głos ale uwaga: nie sądzę aby to był prawdziwy smutek. Znaczy nie chce być źle zrozumiany. Pewno było jej smutno ale tak podświadomie czułem, że jednocześnie czuje ulgę. No ja na pewno. 

 

Nie jest Panowie tak, że mam wyjebke w to wszystko. O nie nie nie. Pół nocy nie przespałem mając "rozkmine". Nie jest to jednak rozpacz lub co gorsza myśli samobójcze. Po prostu nie da się tak przejść do porządku dziennego po zerwaniu z dziewczyną z która się było taki czas. Myślę, że jest to normalny odruch i świadczy raczej dobrze o mojej psychice. 

 

Żeby nie być gołosłownym: dzisiaj zapisałem się na siłownie (oj przyda mi się, strasznie się zapuściłem), trener osobisty już od jutra zacznie mnie grillować i działamy dalej! Mam obawy małe dalej czy nie robię się powoli za stary na związki ;) Myślę jednak, że jeszcze mam szansę na ułożenie sobie życia z jakąś inna, lepszą kobietą. Na moich warunkach, w moich ramach i skupiając się na moim szczęściu przede wszystkim.

 

Bardzo dziękuje za uwagę, z chęcią przeczytam wasze odczucia. Proszę o krytykę jeśli zasłużyłem. Mam zamiar trochę tu pobyć więc chciałem się przywitać i opowiedzieć moją historię (jest w niej jeszcze trochę rzeczy tutaj nie opisanych - jak ktoś będzie chciał to się rozwinę).

 

Pozdrawiam,

 

Mikee 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za stary na związki w wieku 28 lat? :huh: To co powiedzieć o znajomych 50+, którzy są w związkach z kobietami 20+ i 30+? Powinni już umrzeć zamiast cieszyć się życiem?

Chyba że nie chcesz związków a tylko znajomości z samicami i seks, to też ok. Twój wybór.

16 minut temu, Mikee napisał:

a ja doszedłem do wniosku, że popełniłem największy błąd mojego życia pozwalając jej uprzednio odejść. I uwaga co najgorsze z perspektywy czasu: powiedziałem jej to.

Przybiałorycerzyłeś i dostałeś nauczkę.

17 minut temu, Mikee napisał:

Ok. 3-4 miesięcy temu zakomunikowała mi, że coś w naszym związku nie gra.

Na 99% inny bolec, albo już ją posuwał albo był bardzo blisko.

18 minut temu, Mikee napisał:

Niestety dla mnie w tamtej chwili nie znałem koncepcji hipergamii, białorycerza itd. więc co zrobiłem? No oczywiście, że się starałem. Bardziej niż do tej pory.

Starając się po białorycersku przyspieszyłeś rozpad związku.

Ważne że wyciągasz wnioski i zaczynasz pracować nad sobą.

 

@Mikee Pasje są? Rozwój zawodowy? Cele do osiągnięcia na przyszłość?

Bo kobiety to tylko dodatek do życia, jakie sobie zbudujesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Morfeusz napisał:

Za stary na związki w wieku 28 lat? :huh: To co powiedzieć o znajomych 50+, którzy są w związkach z kobietami 20+ i 30+? Powinni już umrzeć zamiast cieszyć się życiem?

Chyba że nie chcesz związków a tylko znajomości z samicami i seks, to też ok. Twój wybór.

Przybiałorycerzyłeś i dostałeś nauczkę.

Na 99% inny bolec, albo już ją posuwał albo był bardzo blisko.

Starając się po białorycersku przyspieszyłeś rozpad związku.

Ważne że wyciągasz wnioski i zaczynasz pracować nad sobą.

 

@Mikee Pasje są? Rozwój zawodowy? Cele do osiągnięcia na przyszłość?

Bo kobiety to tylko dodatek do życia, jakie sobie zbudujesz.

Różne głupie myśli po głowie chodzą. Teraz mniej się tego boje, że jestem za stary ale tyle lat z jedną kobietą to człowieka wkłada w cieplutkie paputki i rozleniwia niestety. Nie myśli o tym, że będzie szukać innej. 

 

Owszem tak zrobiłem i z perspektywy czasu jest to bardzo słabe. No ale kto nie popełnił w życiu błędu w związku niechaj pierwszy.... 

Z tym bolcem to ciężko mi powiedzieć. Mógłbym oczywiście napisać, że rękę bym sobie dał uciąć ale z Cezary Pazura już raz powiedział co by się stało z jego ręką. Mimo wszystko myślę, że nie ma innego bolca. Po pierwszym rozstaniu opowiadała, że jakiś czas szukała kogoś sobie i znaleźć nie mogła. Za to jak znalazła to dobrze się bawiła :D

Z tym przyspieszeniem zapewne masz rację. Uważałem na tamtą chwilę, że go ratuje i dzięki temu uważam, że nie mam sobie nic do zarzucenia w tej kwestii. Ot zrobiłem co się dało, a że się nie udało to widać tak miało być. 

 

Z pasjami ciężko. Muszę coś dla siebie znaleźć. Pracę muszę zmienić bo w swojej obecnej osiągnąłem już max możliwości. Wyżej nie podskoczę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.