Skocz do zawartości

Pewna dama


Rekomendowane odpowiedzi

O portalu Ashley Madison, zrobiło się hucznie w momencie, kiedy hakerzy wykradli dane ponad 30 milionów kont użytkowników serwisu.

Hasło przewodnie portalu? „Życie jest krótkie. Czas na romans”. Sentencja co najmniej na czasie, ale do oceny indiwidualnej ?

W skrócie, witryna służąca do zdrady swojego partnera. Oczywiście 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera pisałem na telefonie, przywiesił mi się i poszedł temat do obiegu. Nie długo skończę resztę ;)

 Jaki był efekt pracy informatyków. A taki między innymi, że opublikowali interaktywną mapę zdrad. Znalazła się na niej również Polska. Były to miasta typu, Warszawa, Kraków ale i Szczepanowo, Głodowo czy Dzierżwuty :)

 

Trochę na wesoło jeżeli chodzi o ten portal.

 

 

 

 

 

Blady strach, padł na facetów którzy zdradzali. Czy gra była warta świeczki??? Otóż nie. Zaraz wam wytłumaczę dlaczego.

 

"Wygląda jednak na to, że panowie nawet jeśli chcieli, to nie bardzo mieli z kim zdradzać. Jak dowiodła blogerka Annalee Newitz, która przeanalizowała profile użytkowników kontrowersyjnego portalu, nawet 95 proc. z 5,5 mln kobiecych kont na serwisie to fikcyjne profile, stworzone przez działające w sieci boty. Efekt? W jakiekolwiek interakcje z ponad 26 milionami mężczyzn mogło wejść tylko 12 tys. kobiet z krwi i kości.

90 – 95 proc. kont kobiet stworzyły boty.

Oznacza to, że niemal całą populację zdradzających osób na serwisie stanowią mężczyźni, a przytłaczająca większość „kobiet” to sztucznie wygenerowane byty, które podnosiły atrakcyjność serwisu. Ashley Madison, zamiast rajem dla cudzołożników, okazał się wirtualnym pubem dla facetów, gdzie dziewczyn trzeba szukać ze świecą. A większość mężczyzn płaciła serwisowi za fantazje o zdradzie, a nie rzeczywistą szansę na poznanie nowej partnerki.

Obserwacje Newitz rzucają nowe światło na wcześniejsze wydarzenia. Kilka lat temu była pracownica Ashley Madison pozwała do sądu oddział serwisu w Kanadzie za tragiczne warunki pracy. Zeznała, że doznała uszczerbku na zdrowiu po tym, jak firma kazała jej wygenerować 1000 fałszywych kont kobiet w ciągu trzech miesięcy. Wszystkie profile musiały być stworzone w języku portugalskim, by przyciągnąć brazylijskich mężów. Podczas rozprawy sądowej firma zdyskredytowała pracownicę i zaprzeczyła jej zeznaniom, twierdząc, że bierni, którzy tylko tworzą konta i nigdy z nich nie korzystają, rejestrują się na stronie dla rozrywki. Dzięki temu trickowi nie sposób było określić, które konta to byty fikcyjne, a które są prawdziwe.

Skoro trudno jest odróżnić fałszywe konto od użytkownika, który nie udzielał się na portalu – np. w dyskusjach na czacie czy wysyłając wiadomości, jak w takim razie zdemaskować „sztuczne żony”? Jest to tym bardziej skomplikowane, że panie nie muszą płacić serwisowi przy rejestracji. Szukanie człowieka po śladach karty kredytowej doprowadziłoby więc do mężczyzny z krwi i kości, ale do kobiety już nie."

 

„Ale fałszerstwo zostawia ślady w bazie danych” - pisze Annalee Newitz na swoim blogu. „Rozmawiałam z ekspertem w tej dziedzinie, powiedział mi, bym porównał męskie i żeńskie konta i zwrócił uwagę na anormalne wzory”.

Takim wzorem były niepubliczne dane użytkownika, przeznaczone dla administratora serwisu. W przypadku 9 tys. kobiecych kont do rejestracji użyto adresów e-mail z domeny ashleymadison.com, np. [email protected]. „Wyglądały jak stworzone przez boty” - ocenia bloger. Zwłaszcza że wśród mężczyzn tylko tysiąc użytkowników wybrało serwisową domenę.

Nie był to jednak jeszcze żaden dowód. „Zwróciłam więc uwagę na adresy IP, które mogły pomóc namierzyć lokalizację komputera, z którego dokonano rejestracji – pisze blogerka. - Najwięcej adresów należało do spółki OnX, która gromadzi dane dla Ashley Madison”.

IP okazało się dobrym tropem, bo drugim najpopularniejszym „numerem” był adres znany potocznie jako „domowy”, lokalny komputer (home IP). Miała go przypisana większość kobiecych kont. Krąg „podejrzanych” się zawężał.

 

Najpopularniejszym użytkownikiem w bazie Ashley Madison było konto o bardzo dziwnie brzmiącym pseudonimie, ale nawiązującym do danych kobiety, która kilka lat wcześniej wniosła sprawę do sądu przeciwko serwisowi. „To dziwne nazwisko miało 350 aktywności, jak gdyby ona albo ktoś inny tworzył konta testowe” - wnioskuje bloger.

Kluczowe okazały się dane skrzynek odbiorczych użytkowników serwisu.

Kluczowe okazały się jednak inne informacje, a mianowicie dane skrzynek odbiorczych użytkowników serwisu. Ponad 2/3 mężczyzn sprawdziło ją przynajmniej raz od utworzenia profilu, co zostało zarejestrowane w bazie danych. Wiadomość sprawdziły jednak zaledwie 1492 kobiety, co zdaniem blogerki, jest anormalne. Inne dane? 11 milionów mężczyzn uczestniczyło w dyskusjach na czasie, spośród kobiet – zaledwie 2400. Na wiadomość innego użytkownika odpowiedziało 5,9 mln panów, pań tylko 9700 (można odpowiedzieć na wiadomość bez wchodzenia w skrzynkę odbiorczą). W sumie jakąkolwiek aktywność na serwisie wykonało 0,17 proc. kobiecych kont.

Newitz wzięła pod uwagę wszystkie anormalne wzory i wysnuła wniosek: 90 – 95 proc. kont kobiet stworzyły boty.

 

„Kobiety na serwisie zachowują się, jak gdyby ich nie było – pisze blogerka. „Owszem, niektóre panie (lub panowie je udający) mogły założyć konto, by zobaczyć, o czym jest strona, ale nie wykonywać żadnych akcji. Niektóre pewnie chciały nakryć swoich mężów na pogawędkach, inne to dziennikarki na tropie. Ale liczba nieaktywnych kont jest przytłaczająca, nie są one stworzone przez kobiety, które chcą zdradzać mężów. To tylko zbiory danych statystycznych, które mają na celu wywarcie na mężczyznach wrażenia, że na Ashley Madison są miliony chętnych mężatek” - twierdzi blogerka.

Efektem śledztwa Newitz jest absurdalna konstatacja. Oto miliony mężczyzn przez lata pisało e-maile, czatowało i wydawało pieniądze, by złowić kobiety, których na serwisie nigdy nie było. Ba. One nawet nie istniały."

 

Źródło:

https://www.newsweek.pl/styl-zycia/seks-i-zdrada-na-serwisie-ashley-madison-to-fikcja/166pknh

 

Wiecie co mi to przypomina??? Nasze Badoo na polskim rynku. Kobiety zachowują się jak booty. Niby istnieją a jednak ich nie ma ?

 

  • Haha 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W internecie ekstremalnie trudno poznać kobietę. Fora już pozdychały. A na fb, który je utopił każda wybrzydza aby w ogóle odpisać (jak na portalu randkowym). Mimo to je$li chodzi o zdrady i romanse rzeczywiście to głównie domena mężczyzn. Chociaż męska samotność i wymagania pań też przykładają rękę do tego zjawiska.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.06.2019 o 17:35, Ksanti napisał:

W internecie ekstremalnie trudno poznać kobietę. Fora już pozdychały. A na fb, który je utopił każda wybrzydza aby w ogóle odpisać (jak na portalu randkowym).

Dla chcącego nic trudnego. Ja się umówiłem z laską przez grupe dyskusyjną bo spodobał mi się jej styl.

(Laska nosiła attylę huzarską jako kurtkę) zawsze można zagadać przez insta. Tylko trzeba być kreatywnym i unikać instamodelek.

W dniu 7.06.2019 o 17:35, Ksanti napisał:

Mimo to je$li chodzi o zdrady i romanse rzeczywiście to głównie domena mężczyzn. Chociaż męska samotność i wymagania pań też przykładają rękę do tego zjawiska.

Często faceci są samotni przez zgrywnie twardziela.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.