Skocz do zawartości

Moja historia żywota


rakieta2137

Rekomendowane odpowiedzi

Piszę bo czuję potrzebę wsparcia, mile widziane jakieś rady.

Mam obecnie 19 lat. Do 17 roku życia moje egzystencja była istnym rajem, były różne problemy ale dawałem rade. 

Inteligentny wysportowany jeśli chodzi o dziewczyny to też git. NO ALE OCZYWIŚCIE coś musiało się spieprzyć.

Pewnego dnia coś koło grudnia 2017 jechałem autobusem i takie dziwne mrowienie z tyłu łba. Zesztywniała mi szyja, od tamtego czasu mam nerwobóle głowy często oczu i jestem stale 24/7 zmęczony jak stary dziad.

Leżałem w różnych szpitalach masa badań i nic. Lekarze mówili że to przejdzie z czasem. Niestety jest coraz gorzej. Mam duże wsparcie rodziny i cały czas dodatkowe badania robimy.

Trwa to już 2 lata, jestem do granic wycieńczony tym bólem. Od pół roku mam myśli samobójcze. Całymi dniami siedzę w domu + raz w tygodniu z kumplem wychodzimy se pogadać.

Od tego stałego bólu zwyczajnie siada mi bania, pierdolca można dostać. Nie widzę sensu dalej tak żyć. wejście po schodach to mordęga, a 2 lata temu biegałem 10 km i zero zmęczenia.

Nie wiem ile wytrzymam jeszcze , Nie wiem czy w dobrym miejscu pisze na forum bo 1 post.

Pozdro

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety ciężko mi doradzić coś konkretnego, mogę tylko bez wdawania się w szczegóły napisać, że sam miałem ~3,5 roku [od początku 2013 do końcówki 2016r] w dużym stopniu wyjęte z życiorysu przez pojawienie się silnego bólu, który trwał przez cały ten czas prawie nieprzerwanie 24 godziny na dobę. Coś nieprawdopodobnego, patrząc na to z perspektywy czasu.

 

Sporo hajsu poszło na lekarzy i diagnostykę, bez efektów. W końcu, po testowaniu mniej i bardziej na ślepo różnych rzeczy i łączeniu kropek, udało mi się z tego wyjść samemu.

Tak to bywa w przypadku nietypowych, nagle rozpoczynających się dolegliwości, o podłożu idiopatycznym.

 

Mam nadzieję, że w końcu uda Ci się trafić na jakiegoś nieszablonowo myślącego specjalistę, ew. samemu na coś wpadniesz lub ból ustąpi kiedyś samoczynnie [to ostatnie jednak jest umiarkowanie prawdopodobne] i problem zostanie wyeliminowany, albo doraźnie przynajmniej złagodzony do akceptowalnego poziomu. 

 

Pozdr.

 

Edytowane przez Dworzanin.Herzoga
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, rakieta2137 napisał:

Co robiłeś w tym czasie żeby nie zwariować ?

 

Jakoś instynkt samozachowawczy trzymał mnie przy życiu. Poza tym bałem się, że w przypadku konsekwencji nieudanego samobója np przez powieszenie można zostać sparaliżowanym, a do tego cierpieć z powodu tamtego bólu heh. W pewnym momencie wyłączyły mi się wszystkie emocje i dopadła silna derealizacja i anhedonia - teraz myślę, że był to mechanizm obronny organizmu, żeby nie zwariować. Ale to też przeszło, po tym jak główny problem minął. 

 

28 minut temu, rakieta2137 napisał:

Jak wpłynęło to na ciebie? Co się zmieniło?

 

W lutym wypowiedziałem się nt. temat w innym wątku:

 

Cytat

 

(...)

Z perspektywy czasu widzę, że priorytety mi się trochę pozmieniały.

Rzeczy które kiedyś doprowadziłyby do wrzenia bądź lamentu teraz przyjmuję w większości gładko, bo mam inny punkt odniesienia, wiem jak przewrotne i przejebane może być życie.

Nawet w gorsze dni czuję pewną ulgę, że nic mnie nie boli, jestem w przyzwoitej formie i czuję zadowolenie z innych prozaicznych spraw.

Z czasem jednak się przyzwyczaiłem i chce się wprowadzić to życie na wyższe obroty. 

 

 

Długo by pisać, ale główny sens jest taki jak wyżej.

Niestety przez ten stracony czas czuję się trochę uwsteczniony i pewne swoje życiowe problemy już wcześniej bym ogarnął, no, ale jest jak jest. ;) 

 

Edytowane przez Dworzanin.Herzoga
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.