Historia z JFK - co lubiły dziewczęta w latach 60-tych

[deleteduser165]

Wpadł mi w oko via facebook taki artykulik na onet - kobieta:

https://kobieta.onet.pl/wiadomosci/mimi-alford-kennedy-uzyczal-ja-innym-byla-nastolatka-gdy-zabral-ja-do-sypialni/7vj7e91

 

Ciekawy dla tych, którzy myślą, ze:

- natura ludzka się zmienia,

- "kiedyś to kurrła było" czyli: Ameryka wartości, "land of the free", skromne dziewczęta, panie do garków, panowie obsłużeni z wypłatami i wszystko cacy.

 

JFK wyrwał 19-latkę, dziewczę rozkleiło się jak wosk, koleś robił co i jak chciał. 

 

Ale! Sama władza nie wystarcza. Liczą się walory osobiste. Prestiż nie zastąpi wyglądu, może go za to boostować. Jej on się podobał jako facet. Podobały się jego płaski brzuch i umięśnione ramiona. Był przystojny. 

Jego asystenci i inni ludzie w Białym Domu też mieli władzę, ale to on miał powodzenie - bo dobrze wyglądał i robił z tego użytek. 

Nie bał się brać.

 

Smaczku dodaje to, że ta kobieta, jako babcia, nadal nosi w sobie wspomnienie takiego kochanka. Poszła na jego grób.

A towarzyszył jej drugi mąż, notabene "Dick". Dick nieDick, ale dla mnie trochę przypał - chodzić z laską na grób kolesia, który tak jej zakręcił w głowie (a głównie poniżej głowy), ze babka po latach tylko tym chyba żyje.

Na marginesie ten klimat nieźle oddaje "Titanic" Camerona. Babcia z wnukami, po kilkidziesięciu latach małżeństwa nadal się jara hajem hormonalnym jaki jej dała trzydniowa szalona miłość z idealnym niebanalnym kolesiem, który zniknął, zanim pojawiła się proza życia. 

 

Ciekawy materiał do nauki. 

 

 

[wrotycz]

Ta laska pisze co chwila, że może powinna zakwestionować, odmówić, tej czy innej propozycji ale tego nie zrobiła.

Nie zrobiła bo nie chciała. Co więcej sama się tam pchała.

 

Do tego typowa bohaterka lewicy - bez pruderii i hamulców korzystająca z okazji, żeby się poderwać czadowi (cały czas pisze o jego wyglądzie).