Skocz do zawartości

głupota


NEO

Rekomendowane odpowiedzi

Ludzie chcą zarabiać dobre pieniądze a na każdym kroku odpierdalają fuszerkę. Np muszę czekać na przystanku pół godziny na autobus a potem jedzie jeden za drugim. W wielu miejscach na światłach w tym samym momencie jest czerwone dla pieszych i dla samochodów. W takich momentach boli mnie fakt nie, że to jest źle tylko, że ktoś nad tym myślał i mimo to zrobił źle a ktoś inny mu za to zapłacił.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest kwestia zwykłego niechlujstwa - to raczej brak systemowego zarządzania infrastrukturą miejską. Wodociągi leżą w gestii innego urzędu, niż drogi. Obie strony robią rzecz najlepiej jak potrafią - niestety brak odgónej koordynacji prowadzi do takich kwiatków. 

 

Należy jeszcze zauważyć, że zdarzają się takie sytuacje  jak np awaria instalacji, gdzie i tak trzeba rozkopać ulicę - a ludzie mówią potem - "co za deblile robią teraz, jak pół roku temu asfalt kładli. 

 

Inny przypadek. Firma X robiła wzmocnienie fundamentów w okolicy rynku w Poznaniu. Z grubsza temat był taki, że w nawiercony otwór wtłaczało się zaczyn cementowy. Tylko, że podczas wiercenia trafiono w rurę. Była to jakaś stara instalacja wodociągowa, której nawet nie było na mapach. I w tą rurę wtłoczono dość sporo zaczynu, zanim się ktoś zorienotwał, że coś nie bangla. I potem ludzie wielce zdziwieni, jak można była do tego dopuścić? A nikt nie zada sobie pytania: Czy faktycznie można było temu przeciwdziałać?

 

 

Inna sprawa, że tak jak to napisał pikaczu: bardzo często wali się w chuja, dlatego, że gdzieś z boku można na tym zarobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można na to mieć wyjebane ale czy aby na pewno jest to droga jaką powinniśmy obrać? nie sądzę. Po nas będą nasze dzieci... jeśli zasramy im we łbach jak mają kraść i rozpierdalać kraj, schemat ten będzie powielany przez dziesięciolecia.

 

Uwierz mi - na pewno nie jestem z tych co mają wyjebane. Polityką, gospodarką i sytuacją w kraju jarałem się od 10 roku życia. Dyskutowałem z ze znajomymi,  z nauczycielami, na debaty jakieś chodziłem. Potem niekończące się dyskusje w necie. Wieczne stwierdzenia: "nie możemy na to pozwolić", "trzeba coś z tym zrobić". I co ? I wielkie jajco. Uważam, że szkoda czasu na takie bezpłodne dyskusje. 

 

Jak ktoś czuje potrzebę działania to w każdym mieście są przecież rady miejskie - ich obrady są ogólnie dostępne, można nawet głos zabrać. Coraz częściej pojawiają się budżety obywatelskie - można próbować przepchnąć jakiś projekt. Można się włączyć w jakieś stowarzyszenie czy organizację. Wiem, że nie jest to tak atrakcyjne, jak snucie wielkich wizji - ale jest jednak realnym działaniem. Dużo można. 

 

Mój ziom, który był kiedyś w stanach(ale nie tych "dużych": NY, LA -tylko mieszkał w miasteczku 10tyś ludzi) to mówił, że tam mieszkańcy osiedli sami z siebie spotykali się co tydzień w świetlicy i sami sobie debatowali nad tym co tutaj by trzeba jeszcze zrobić w ich małym białym miasteczku. Bez żadnej formalnej struktury, bez opłaconych radnych. To jest duch.

 

Zresztą najlepiej ujął to nieśmiertelny Monthy Python:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwierz mi - na pewno nie jestem z tych co mają wyjebane. Polityką, gospodarką i sytuacją w kraju jarałem się od 10 roku życia. Dyskutowałem z ze znajomymi,  z nauczycielami, na debaty jakieś chodziłem. Potem niekończące się dyskusje w necie. Wieczne stwierdzenia: "nie możemy na to pozwolić", "trzeba coś z tym zrobić". I co ? I wielkie jajco. Uważam, że szkoda czasu na takie bezpłodne dyskusje. 

 

Jak ktoś czuje potrzebę działania to w każdym mieście są przecież rady miejskie - ich obrady są ogólnie dostępne, można nawet głos zabrać. Coraz częściej pojawiają się budżety obywatelskie - można próbować przepchnąć jakiś projekt. Można się włączyć w jakieś stowarzyszenie czy organizację. Wiem, że nie jest to tak atrakcyjne, jak snucie wielkich wizji - ale jest jednak realnym działaniem. Dużo można. 

 

Mój ziom, który był kiedyś w stanach(ale nie tych "dużych": NY, LA -tylko mieszkał w miasteczku 10tyś ludzi) to mówił, że tam mieszkańcy osiedli sami z siebie spotykali się co tydzień w świetlicy i sami sobie debatowali nad tym co tutaj by trzeba jeszcze zrobić w ich małym białym miasteczku. Bez żadnej formalnej struktury, bez opłaconych radnych. To jest duch.

 

Zresztą najlepiej ujął to nieśmiertelny Monthy Python:

 

 

A czy tego ducha nie rozjebał nam socjalizm z komuną zaserwowany przez wielkiego czerwonego brata? Wydaje mi się że tak. Przecież mielismy wartości, ludzie się szanowali, mielismy elitę profesorów i wykształconych ludzi.

Stany zawsze ceniłem za to że ludzie kochali swój kraj i potrafili świetnie się integrować i działać, przynajmniej małe społeczności bo nie wiem jak to wygląda w dużych miastach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.