Skocz do zawartości

Normik'78

Starszy Użytkownik
  • Postów

    252
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Normik'78

  1. Wyjazd na Zachód wtedy to jedak była inna bajka niż dziś, w dobie Schengen, UE i otwartych rynków pracy. W Polsce wtedy chujem waliło nieporównywalnie bardziej niż dziś. Dla mnie, 44 latka, dziś w Polszy, pomimo zawirowań, żyje się mi chyba najlepiej odkąd pamiętam (choć też nadgryzają mnie rosnące stopy procentowe)
  2. Ludziska 40+ pamiętają beznadzieję lat 80', mój wujek przywiózł mi wtedy z Czechosłowacji lentilky, o mało nie zesrałem się ze szczęścia, byle gówno było wtedy na kartki, papier toaletowy to był luksus... Przejebane czasy. A początek lat 90? Bezrobocie 10x takie jak dziś, zamykano wszystko co się po PRLu ostało, ojciec mojego kumpla skoczył na sznur, bo mu zakład zamknęli a on półtora roku szukał roboty i chuj, tylko gówno prace na czarno za psi grosz, do pracy w McDonaldzie pod koniec lat 90' robili castingi jak na dyrektora międzynarodowej korporacji, policja świeżo przemianowana z milicji nie radziła sobie z bandziorami "nowych czasów"... Stawiam dolary przeciwko orzechom, że teraz sytuacja nawet nie zbliży się do tego minionego szczęśliwie gnoju.
  3. Przez jakiś czas będzie ciężej niż obecnie ale jakiejś katastrofy się nie spodziewam. W końcu kurz opadnie, wróci zwykły handel z Rosją (może już nie z Putinem) i za max. parę lat, po mniejszych i większych perturbacjach wszystko wróci na swoje tory.
  4. Ja się odcinam od julek, czadów itd. To zamula mi łeb. Wiecie jaką potęgą jest umysł? Jak bardzo samym swoim nastawieniem możemy polepszyć swoje życie? Jak już wspominałem w poprzednim moim poście. Ja małolatem byłem w latach 90' myslicie że wtedy takich 'julek' nie było? Były, tylko trochę inaczej to wszystko wyglądało, nie było sieci internetowej więc dziewczyny/ kobiety miały mniejsze możliwości wyboru ale ich zachowanie sprzed 25 lat było dość podobne do dzisiejszych schematów. Mnie np. w 98r. fajna panna kopnęła w dupę dla harleyowca 😎 kolegę zostawiła dla faceta, który miał rodzinę w Niemczech, chodził w Adidasach i Nike, a nie w kurtce Fubu 🥴 Też był już zarysowany proces kształtowania się "girl power", "mnie się należy",otwarcia na związki homo itd. czyli wszystko to co dojrzało w późniejszym czasie. Ale wiecie co? W ogóle się tym nie przejmowałem. Lazlem w to wszystko jak dzik, czasem z ryjem w błocie ale było fajnie. Miałem pozytywną postawę i to przyciągało do mnie całkiem fajne dziewczyny i ludzi w ogóle. Gdy z czasem zacząłem gorzknieć i emanować żółcią, mielić w głowie negatywne obserwacje, przeżycia, to wszystko zaczęło odpływać- kobiety, znajomi itd. Ludzie czuli we mnie wewnętrzna frustrację, niechęć, porażkę pokryte to wszystko tylko zwierzchu lekka fasada resztek życzliwości dla otoczenia. Podobnie w moim życiu zawodowym, przez lata uważałem że dużej kasy nie da się zarobić uczciwie, że nie zależy mi na wyścigu szczurów, nie będę się starał, bo i tak na końcu śmierć 😅 No i latami miałem to co sobie zaprojektowałem w głowie, marną pracę za niedużą kasę. A moja żona? Startowała z poziomu -1 ale z otwartością, wiarą że będzie miała duży pieniądz, nigdy nie mówiła "idę do pracy" nie, ona szła "zarabiać pieniądze", bo pieniądz jest fajny, potrzebny i jestem warta tego żeby dużo zarabiać. Były studia podyplomowe, kursy, szkolenia, webinary i tak dalej i dziś jest finansowo wyżej niż ja z perspektywą na dalszy wzrost Ona nie była naiwna, wiedziała że w drodze do celu są i potknięcia ale pomimo tego "świat jest OK i da mii to co chcę" Jeśli mielisz w głowie negatywy, nie wierzysz w siebie, w innych (z rozsądkiem), emanujesz negatywną energią, odrzucasz od siebie ludzi i masz mniejsze szanse na sukces, spokój i choć to zabrzmi banalnie na zwyczajny uśmiech do lustra, tak na codzień. Dlatego ja Julki, Kuki, Czady jeśli wpuszczam do swojej głowy, to na chwilę i wykopuje je daleko. Ej, za oknem wiosna, sąsiadka w wiosennej sukience pomachała mi z ogrodu, kumpel z ogólniaka chce się wprosić na grilla. Fajnie jest, po co ciągle rozkminac negatywy... Potęga umysłu 😁
  5. W ogóle marne życie często sami sobie organizujemy mając żółć i same negatywy w głowie. Czym innym jest posiadanie świadomości złożoności świata i obojętności tegoż świata na nasze małe, w skali makro nic nie znaczące problemy, a czym innym jest masturbowanie się 'julkizmem', 'chaderstwem' itd. Zbyt długie rozkminianie tego, że dziś to "baby są złe" bo mając dzięki Internetowi możliwość ogromnego wyboru chętnych samców wybierają tych możliwie najlepszych jest słabe. Ta negatywna energia z nas emanuje wpływając na tę najbliższą, otaczającą nas rzeczywistość. To jest jak z pieniędzmi. Jeśli uważasz że kasa jest zła, że bogatym można być tylko poprzez złodziejstwo, że tobie w sumie nie zależy/ nie należy się... to najprawdopodobniej tak będzie, będziesz mieć bieda pensję i bieda życie. Patrzeć bez złości i zawiści, to sztuka, to trudne ale jeśli już to sobie wewnętrznie poukładamy i spojrzymy na świat z dystansem ale bez złości i niechęci, bez podbijania w swojej głowie negatywnych myśli, o złych kobietach, o Apokalipsie jaka nas już niedługo czeka, o upadku obyczajów itd. to ta postawa odpłaci się lepszym, spokojniejszym życiem.
  6. Kolega @Krugerrand dodał mnie do ignorowanych żeby polemizować poprzez innych użytkowników którzy mnie cytują, nie wiem czy się śmiać czy płakać Zbroja, matrix, zbroja, matrix, powtarzane jak mantra, to dla części forum jedyny argument.
  7. Może celuj wyżej niż w osiedlowe Karyny, to będziesz miał większe zrozumienie jeśli chodzi o pasje, zachowanie odpowiedniej sylwetki? Moi ogarnięci znajomi żyją całkiem zdrowo, bo to jest w interesie obu stron związku. To o czym piszesz może i występuje w specyficznych środowiskach ale projektowanie tego na wszystkich jest dość dziwaczne. Może i nie znam kobiet ale jak widzę tutaj taki brak wiedzy chyba niespecjalnie przeszkadza w sadzeniu pokracznych teorii wiec nie czuję się niekomfortowo
  8. A co mają mówić? Że są śmierdzącymi leniami i żrą jak wieprzki bo są słabi i nie mogą zapanować nad łaknieniem? Gdy jadę w rodzinne strony, to zawsze spotykam mojego kumpla z podstawówki- gościu przegrał życie, w wieku 43 lat jest alkoholikiem, bez pracy, że zajechanym zdrowiem. Wiesz kto jest winny? Tego że chleje? Jego ex małżonka, bo go "nie wspierała" jak dziesiąty raz tracił pracę albo z niej rezygnował Tego że nie ma pracy? Pijawki prywaciarze którzy go oszukiwali i dlatego nigdzie miejsca nie zagrzał Tego że ma zniszczone bebechy? Smog, chemia w żarciu i chemikalia wypuszczane z samolotów, no bo nie przecież alko które wali codziennie Zawsze znajdzie się winny tego że jesteśmy grubi, nieudolni, mało zarabiamy .. Najtrudniej spojrzeć w lustro
  9. Chyba się nie zrozumieliśmy- nie twierdzę że w małżeństwie łatwo jest zachować fit sylwetkę, oczywiście dochodzi syndrom "złapanego króliczka", nie trzeba już się starać itd. Chodzi mi o tezę że kobiety celowo tuczą mężów i doprowadzają ich do chorób by zmniejszyć ich atrakcyjność, co jest moim zdaniem teorią z sufitu. Zgnuśnienie, lenistwo, poczucie zdobycia mężczyzny/ kobiety i mamy efekt w postaci nadprogramowych kilogramów, trzeba stanąć w prawdzie, a nie szukać wymówek- otyłość (poza czynnikami chorobowymi) u żonatych/ mężatek nie jest winą drugiej strony związku, a zwykłego lenistwa. 1. Twoi ułani znajomi są grubi bo są leniami i się obżerają a nie dlatego, że im małżonka pod bronią kluchy do gardła ciśnie. Moi grubi "zajęci" znajomi tacy właśnie są- zgnuśniali (ta nieogarnięta część) 2. DPS, "umieralnia"- zadajesz sobie sprawę że to nie jest za darmo? Że nawet "państwowo" płaci się za to konkretny hajs? Że jeśli renta/ emerytura małżonka nie pokrywa kosztów to resztę "dopłaca" drugi małżonek? Interes po chuju- utuczyć męża, żyć ze schorowanym grubasem, opłacać latami kosztowne leki na choroby przewlekłe, a na końcu zostać na niewiadomo ile z garbem w postaci chłopa w DPS do którego trzeba jeszcze dopłacać. Ja nie mówię, że nasze panie to sama dobroć, ja twierdzę że one myślą i nie zgłupiały do reszty, żeby fundować sobie taki los dlatego teorie o kobietach- feedersach to jakieś głupoty
  10. Ale w życiu to tak prosto nie wygląda- a co jak dostanie udar i masz "dziada" w domu? A co jak zwyczajnie podupadnie na zdrowiu i trzeba będzie wydawać masę kasy na leki? I taka przewlekła sytuacja będzie trwać i trwać? Nie zawsze jest tak, że grubas momentalnie kopnie w kalendarz a baba ma rentę, zazwyczaj to jest męczarnia- dla obojga. Mnie małża wygoniła na rower i basen jak się nieco spasłem kilka lat temu i mi ciśnienie wyskoczyło Mój kumpel z którym jeżdżę w góry albo na biwaki jak awansował i dostał robotę za biurkiem to też zamienił się w kulę bilardową, miał w wieku 42 lat stan przedzawałowy i to jego małża mu dietę i pływalnię zaordynowała, ona przed czterdziestką ale figura jak dwudziestolatka, też nie chciała mieć grubasa zawałowca w domu. To są Himalajki? Gdzie tam, normalne babki które też w swoim interesie dbają o to żeby nie być zmuszoną do opieki nad niedołężnym dziadem i na spotkaniach ze znajomymi nie widzieć w oczach koleżanek fałszywej troski gdy mówią: "o twój facet Malwina to coś niezdrowo wygląda" Serio, nie spotkałem się jeszcze z sytuacją by baba wpychała swojego faceta w chorobę żeby przestał być atrakcyjnym, to zachowanie aberracyjne. Można o kobietach dużo niepochlebnych słów napisać ale jednak w większości nie są kompletnymi wariatkami robiącymi sobie celowo pod górkę. Jeśli Twoja ex nie rozumiała tego że chcesz chodzić na siłownię, to pewnie z powodu swoich wąskich horyzontów, bardzo wątpliwe żeby chciała Cię utuczyć i doprowadzić do choroby by obniżyć Twoją wartość na rynku matrymonialnym...no chyba że faktycznie trafiłeś na jakiś szalony egzemplarz. Mnie się tak nie zdarzało- zazwyczaj gdy tylko przybieralem na wadze (a mam niestety tendencje) to od razu widziałem krytyczne spojrzenia pań z którymi byłem albo wręcz przytyki, że się zaniedbałem.
  11. Sex to oczywiście ważny element, ale celowe tuczenie swojego faceta CZYLI "produkowanie" sobie otyłego kłopotu- tak jak pisałem faceta z nadciśnieniem, cukrzycą, dną, problemami ze stawami (leczenie tego wszystkiego kosztuje) + celowe budowanie ogromnego ryzyka udaru czy zawału (ergo zrzucanie sobie na głowę niepełnosprawnego męża) może się zdarzyć u jakichś patologicznych jednostek, jednak twierdzenie że taka samobójcza dla kobiet tendencja, to zjawisko częste jest moim zdaniem absurdalne- też mam pewne spektrum znajomych i o takim irracjonalnym zachowaniu nie słyszałem, jest wręcz odwrotnie- kobiety chcą mieć zdrowego, przystojnego gościa- żeby czuć się lepszą w gronie koleżanek, żeby taki zdrowy MEN mógł zapieprzać dla "wspólnego, rodzinnego dobra", żeby ryzyko ciężkiej choroby partnera ergo ciężkiego kłopotu dla pani było jak najmniejsze.
  12. Lenistwo. Ja w ciągu gdzieś półtorej roku przybrałem dychę albo i 12 kg. Nawet nie wiem jak to się stało. Wystarczyło trochę sobie pofolgować i brzuchol wywaliło... A zrzucić to już było trochę pracy
  13. I bardzo im tak dobrze, najpierw go spasły żeby nie był atrakcyjny, a teraz muszą mu dupsko z krzesła wyciągać! Tak się kończą te babskie makiaweliczne plany 😉
  14. Jedno i to samo: zbroja, matrix, zbroja, matrix... ale się dyskutant trafił Jak już mnie kolega zignorował, to może zapytam czy inni spotkali się z sytuacją, że panna wciska im pulpety do ust żeby utuczyć? Bo ja obserwuje że otyłość to po prostu lenistwo, nieumiarkowanie w jedzeniu i chlaniu, owszem często związane jest to ze zgnuśnieniem małżeńskim ale to pochodna zwykłego lenia w dupie. Mam kumpla któremu pani ograniczyła michę bo się spasł, to ten po pracy najpierw wpierdalał kebsa z frytkami i dopiero po tym wracał domu na dietetyczny obiad, to dopiero baran i jeszcze się tym chwalił 😆 a później żonka myślała, że ten ma jakieś zaburzenia metabolizmu, bo je mało a nie chudnie 😀
  15. Sorry ale ta teoria o kobietach- feedersach uderza w taki poziom absurdu, że nie jestem w stanie tego strawić. Pozdrawiam również.
  16. Jakich Himalajek? Kobiet które nie chcą mieć schorowanego grubasa za partnera? Ty serio znasz kobiety które celowo spasły swojego faceta by nie był atrakcyjny i żyją ze schorowanym, grubym gościem potencjalnym udarowcem albo zawałowcem? Sobie chyba kurwa jaja robisz
  17. Szczerze mówiąc w moim otoczeniu zapuszczonych gości to głównie panie motywują do zrzucania zbędnych kilogramów. Żadna przyjemność dla kobiety iść na proszony obiad albo imprezę ze spoconym grubasem, gdy większość koleżanek dookoła ma fajnych, szczupłych facetów. Druga sprawa to zdrowie- taki otylec jest jedną nogą w udarze albo zawale, chyba żadnej nie uśmiecha się mieć później w domu kosztownego niepełnosprawnego partnera. Mnie gdy 2 lata temu przybrałem nadprogramowe 10 kg to małża goniła na rower i basen aż wróciłem do standardowych 85-90 kg przy 180 cm wzrostu Żeniąc się często sami się zapuszczamy, nie szukajmy tu winy w kuchni żony czy partnerki, nie ma co swojego lenistwa zwalać na baby.
  18. Nie wiem jakiego pecha (?) trzeba mieć żeby trafić na taką idiotkę, która będzie celowo dążyć do tego żeby w domu mieć otyłego a co za tym idzie schorowanego, wymagającego często kosztownego leczenia męża/ narzeczonego. Zamiast przeznaczać kasę na wakacje czy nowy ciuch, pani będzie patrzeć jak pieniądze idą na leki na nadciśnienie, cukrzycę, dnę, przeciwbólowe na kolana, kręgosłup itd. Aż tak głupie to nie są...
  19. Mnie to serdecznie pierdoli czy ktoś ma brzuch piwny czy kaloryfer- patrzę na siebie i to nie ze strony estetycznej, na to mam wywalone, chodzi mi o zdrowie, trzymam wagę, bo dość już mam kłopotów ze zdrowiem i nie potrzebuję jeszcze do tego otyłości.
  20. Dokładnie. Moja małża sprzedała swoje mieszkanie w dużym mieście i dołożyła się do domu + partycypuje w spłacaniu rat (jeszcze 18 zostało do spłacenia), wiadomo więc że część domu, terenu jest jej. Po prostu
  21. Mój ojciec skończył ogólniak w rodzinnym miasteczku, a później dostał się i ukończył uniwerek w Krakowie. Trzeba żyć bez kompleksów, ale oczywiście jak się nie chce to wymówka zawsze się znajdzie
  22. Średnia szkoła jest w centrum miasta, 4 km od domu, rowerem 15 minut? Do miasta wojewódzkiego z uniwerkiem ok 30 km- tu już będzie sobie autem dojeżdżał. Dzieciak ma idealny układ, dom, ogród, w miasteczku jest lokalny klub piłkarski gdyby mu się zamarzyło kopać piłkę. Poza tradycyjną grupką ławeczkowych pijaczków patologii jest tu dużo mniej niż w mieście wojewódzkim w którym mieszkałem. Tam anonimowo połamali mi nos gdy wracałem z technikum po lekcjach, tu każdy każdego zna i za taką atrakcje ma pewny domiar dlatego główna przestępczość tu to najebany rowerzysta, szarpanina między znanym każdemu Mietkiem i Wieśkiem pod sklepem "Dino" Ja na podmiejskiej domkowni zostawiam rower oparty o płot przy drzwiach wejściowych, dzieciak hulajnogę na nieogrodzonym podjeździe- od 8 lat nic mi nie zginęło. W bloku w mieście wojewódzkim 3 razy opierdolili mi piwnicę, raz urwali mi lusterka w aucie, sąsiadowi z drugiego piętra zajebali rower z balkonu, matkę żony pobili i okradli 200 m od bloku w którym mieszkała. Myślę że dzieciakowi daję dużo więcej niż ja dostałem mieszkając w klitce w bloku. Mrowisko nie jest dobrym miejscem na rozwój
  23. Wiadomo, tak jak tu już wspomniano, wszystko zależy od tego czego chcemy od życia- mnie też tak do 30tki mieszkanie w bloku 50m.od ruchliwej drogi, z dwoma imprezowniami pod bokiem, z przepychankami na osiedlowym parkingu, wrzaskami od rana (kaszojady) do nocy (kibice, imprezowicze, menele, multikulti) nie przeszkadzało, miało też swoje plusy- wszędzie doszedłeś pieszo albo max 2,3 przystankami busem, tramwajem .. Później zaczął mnie uwierać ten harmider, szum, tłumy, światła... a jak już przeprowadziłem się na względne zadupie to nie mogłem zrozumieć jak w tym hałasie wytrzymałem tyle lat...
  24. Ja do 35 roku życia mieszkałem w bloku w dużym mieście, od 8 lat mieszkamy z żoną i dzieckiem w domku z ogrodem na obrzeżach 20 tysięcznego miasteczka i różnica jest KOLOSALNA. Przede wszystkim cisza- zero remontów u sąsiadów od 7 rano, na klatce schodowej zero drących ryja dzieciaków (no chyba że mój ) zero imprez za ścianą, użerania się ze wspólnotą mieszkaniową itd. Z minusów- małe miasteczko więc i rozrywek mało ale akurat mnie to w ogóle nie przeszkadza- sam sobie znajduję rozrywki: praca w ogrodzie, długie spacery z psami, grillowanie, wypady do pobliskiego lasu. Jak dla mnie lux 😄 Z minusów, do większości specjalistów, lekarzy trzeba dymać jednak do dużego miasta, a to że 30- 40 minut jazdy autem. Do pracy mam co prawda 25 km ale nie muszę tam być codziennie więc nie jest to jakoś bardzo uciążliwe. Do dyskontu mam 2 km, do przychodni lekarskiej 3 km, szkoła podstawowa jest dwie ulice od mojego domu, do paru knajp i dwóch restauracji na krzyż jest chyba z 5 km, wszędzie dojadę taxi, więc ok Byłbym mega nieszczęśliwy gdybym musiał wrócić do dużego miasta, do bloku.
  25. Ale że akurat mało znasz, to nie znaczy że to jest jakaś miażdżąca większość w szerszym ujęciu. U mnie wśród znajomych jest pół na pół- są takie panie z gówno pracy (urzędniczka za 3,5k brutto, kosmetyczka, pani z okienka pocztowego) ale i takie które spokojnie by same pociągnęły życie na podobnym (albo i lepszym -pani dentystka) poziomie- żona kumpla pielęgniarka w DE, dość wysoko postawiona pani w banku... W odróżnieniu od tego forum gdzie deklarowane zarobki panów są naprawdę imponujące moi kumple/ znajomi to raczej nie są krezusi i zazwyczaj (poza dwoma przypadkami gdzie mają konkretną kasę) ta dysproporcja między ich zarobkami, a zarobkami żon nie jest jakaś szokująca, a w przypadku pani dentystki wychodzi raczej na niekorzyść kumpla 😎 ( u mnie w małżeństwie jest równowaga- zarabiamy podobnie) Tak że to nie zawsze jest tak, że "miś, zarób!" (choć oczywiście i takie przypadki wśród moich dalszych i bliższych znajomych się zdarzają)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.