Skocz do zawartości

deleteduser134

Użytkownik
  • Postów

    324
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez deleteduser134

  1. Godzinę temu, Eren Yeager napisał:

     

    Rozumiem że bez studiowania to jest niemożliwe?

    Oczywiście, że nie niemożliwe, ale znacząco utrudnione, a przynajmniej inne. Samorozwój no dobra - można robić zawsze. Ale z tymi wspomnieniami/wydarzeniami to jak patrzę po ludziach ci którzy studiują (ja mam aktualnie rok przerwy i idę od października) to mają ich o wiele więcej od tych którzy poszli od razu do pracy/na zaoczne gdzie ludzie się nie integrują.

    No stary nie ma co w ogóle porównywać: na studiach masz kilka zajęć w tygodniu z różnymi grupami rówieśników, wyjazdy integracyjne, juwenalia, kółka zainteresowań, erasmusy - jeśli dasz się temu ponieść to naprawdę dzieje się sporo, szczególnie jak nie mieszkasz ze starymi. Sam byłem na studiach tylko półtora miesiąca i zaliczyłem w tym czasie sześć melanży z różnymi grupami osób z czego dwa były jedynymi z lepszych w moim życiu.

    A pójdziesz do roboty to dziadziejesz mimowolnie. Wiadomo nie ma 40 tylko 20 lat, więc w weekend gdzieś wyskoczysz, ale ośmiogodzinna rutyna robi swoje. Niektórzy z moich pracujących dwudziestoparoletnich znajomych żyją jakby serio mieli 40 lat i wszystko za sobą.

    Wiadomo też najwięcej zależy od osobowości i tego czy chce ci się szaleć. Też jak ktoś ma zajebisty plan na siebie to nie ma sensu iść na studia. Jednak uważam, że ten okres w życiu człowieka jest czymś bardzo przyjemnym i daje możliwości pod szerokopojęte korzystanie z życia, o wiele większe niż praca w jakiejkolwiek firmie w tym samym miejscu z tymi samymi ludźmi.

     

  2. 6 godzin temu, Wincenty napisał:

    Jeśli ktoś jest kumaty to prezes przy wyborze pracownika:

     

    A - 4 lata na dobrej uczelni

    B - 4 lata doświadczenia i pracy w branży na odpowiednim stanowisku

    Bawią mnie takie dywagacje, przekręcanie rzeczywistości pod swoją narrację. Chłop w Polsce (na ten moment, a zanosi się, że będzie tylko gorzej) pracuje 47 lat. Normalny czas na zrobienie studiów jest zaraz po ukończeniu LO (wiem, wiem - można później i dużo ludzi tak robi, ale to max do 35 roku życia, potem już gdzie się kto zakisł tam zwykle zostaje). Z tych 47 magisterka zajmuje raptem pięć, w czasie których nie tylko studiujesz, a też zdobywasz znajomości, wielu ludzi kolekcjonuje wtedy świetne wspomnienia plus możesz wtedy cisnąć w samorozwój też (sylwetka, języki, taniec, hobby itd.). 

    Więc takie gadanie nie ma sensu, bo doświadczenie na stanowisku złapiesz zawsze, a prawda jest taka, że z upływem lat coraz mniej ma się czasu (i też chęci) na studiowanie, więc jak nie zrobisz tego do 30, to już pewnie nie zrobisz nigdy, albo będziesz się potwornie męczył, bo umysł nie ten sam i będziesz siedział z małolatami w ławce. 

    • Like 2
  3. 17 godzin temu, krzy_siek napisał:

    Mam podobne wnioski, w ogóle to uważam że lepiej mieć 170 cm wzrostu, ale szeroką ramę kostną - szerokie obojczyki, dobre umięśnienie, niż mieć 180 cm ale wąską budowę. Niektórzy panowie 185 cm wzwyż mają taką pociągłą, długą twarz, do tego długie kończyny jak slenderman, no i nie wiem czy w ich przypadku te centymetry dodają atrakcyjności.

    biorąc pod uwagę, że zdecydowana większość lasek preferuje faceta o 15-20cm (albo więcej) wyższego to tak - dodają atrakcyjności. Rozumiem twój punkt widzenia, ale nie ma co się okłamywać i szukać na siłę wad u drugiej strony. Sylwetkę zawsze możesz dociąć, wzrostu sobie nie dodasz i tyle

    • Like 1
  4. @Shark szanuje twoje podejście stary i w gruncie rzeczy się z tobą zgadzam. Nie jestem (jak co poniektórzy na tym forum, o których dziś wspomniałem) gościem, który napierdala w klawiaturę i tylko narzeka a nic nie robi. Też, jak najbardziej, uważam że powinno się próbować na różne sposoby, łapać okazje itd. Trzeba wyjść z domu po prostu. Jedynie mam wątpliwości co do twoich propozycji co poza tym domem robić. Ty proponujesz koncerty, zagadywanie na ulicy, a z moich doświadczeń wynika, że z takich interakcji wynika co najwyżej jednorazowy melanż (no, chyba że się pozna dziewczynę i będzie z obu stron "to coś", ale mówimy tu o znajomościach ogólnie). Powtarzam, że moim zdaniem próbowanie w ten sposób to bardzo bardzo mało korzystna droga.

     

    Ja proponuje szukanie w hobby - kursy, zjazdy itd. Nawet jeśli mamy dwóch znajomych na krzyż to poznawać ich znajomych, bo wtedy już na starcie łączy cię coś z nowo poznanym, to serio dużo zmienia. Kilku moich znajomych ma np dobry kontakt z kuzynostwem w podobnym wieku, to kolejny materiał na trwałą relację, bo zawsze jednak jesteście rodziną i was łączy ciocia grażynka i wujek andrzej. Moim zdaniem ta droga jest o wiele lepsza, nie przypomina aż tak próby wywiezienia pisaku z plaży taczkami.

     

    Ale mówię, każda forma działania przybliża nas do celu i tutaj pełna zgoda, pozdro 

     

     

  5. @Shark rozumiem twój punkt widzenia, ale niestety nie masz 100% racji. Na pewno masz rację, że jeśli ktoś się boi sytuacji towarzyskich to wynika z jakiś jego braków/blokad w głowie. Ale jedno to blokady i ograniczanie samego siebie, a drugie rzeczywistość. Sam prowadzę dość bogate życie towarzyskie i widzę jak to wygląda. Z randomem sobie pogadasz w kolejce do klubu, nad Wisełką dwie ekipy złączą się w jedną, kolega cię wkręci na melanż gdzie tylko jego znasz i jest fajnie, poznajesz ludzi, dodacie się na insta  itd. Tylko na rano po powrocie na chatę każdy wraca do swojego życia i naprawdę 99% (w tym zwykle ja) nie myśli nawet o kontynuowaniu znajomości z gościem z którym wczoraj piło, nawet jak było zajebiście, Tak naprawdę jedyna szansa, że się znowu spotkacie to to, że los znowu ześlę was na jedną domówkę i wtedy powitacie z uśmiechem na ustach. 

     

    A propo tego zagadywania w sytuacjach socjalnych, jeśli ludzie nie są wypici to dla mnie to też jest creepy bardzo. Nie wiem kurwa, są tacy ludzie, ale jak ja jestem gdzieś z ekipą i właśnie taki twój kolega ni z gruchy nie z pietruchy wyskakuje i zagaduje bez dosłownie żadnego kontekstu, ale jakiegoś w chuj błahego no to jest dziwne i czuje się w takich sytuacjach napięcie w powietrzu. Zdarza się, że takie rozmowy okazują się fajne, ciekawe, ale nadal - to chwila small talku i się rozchodzimy. 

    16 minut temu, Shark napisał:

    1. Co innego latać po mieście i zagadywać do obcych ludzi a co innego sytuacja "socjalna" gdzie przychodzisz aby wraz z innymi ludźmi coś robić. Bo po co się idzie na plener czy na standup czy na koncert czy na konwent, żeby mieć to wszystko na żywo wraz z innymi a nie samemu w domu. Dziwię się, że nie widzisz różnicy między tymi sytuacjami a jednocześnie piszesz o "wspólnym hobby".

    2. Kolega, który mieszka w Warszawie właśnie tak poznaje dziewczyny, w tym swoją obecną. Chodził po wszystkich imprezach plenerowych i zagadywał gdy nadarzyła się okazja. Gość lat 30.

    Sam jestem za próbowaniem, parciem do przodu itd, ale serio te twoje dobre rady są tak ogólnikowe i przy tym mają mało wspólnego z rzeczywistością, że ciężko się czyta. Serio fajnie to brzmi - idź na koncert. Byłem na dziesiątkach koncertów w życiu i może z dwa razy potem piłem z kimś stamtąd, kogo już potem na oczy nie widziałem. 

    Studia, praca, hobby, rodzina i przede wszystkim rozszerzanie social circle przez znajomych znajomych to sprawdzone przeze mnie metody, cała reszta pierdolenia o wychodzeniu do ludzi jest jak ten mityczny spacer dla osoby w depresji. 

    • Like 3
  6. 1 godzinę temu, gman98 napisał:

    Nie zawsze idzie po naszej myśli. Ja powoli zbliżam się do ćwierćwiecza, a poznałem raptem parę (oczywiście każda miała mnie w piździe). Też mam problem otóż nie lubię dużej liczby osób, więc domówki to koszmar dla mnie, szczególnie jak nikogo nie znam. Też na żadnej nie byłem, bo w moim wieku, jak jesteś abstynentem, to jesteś "dziwny". Takich osób nie zaprasza się na takie coś. Dlatego internet mi został, a tam wiadomo jakie zasady są. 

    nie moja sprawa, ale nie mogę już patrzeć jak wylewasz w tym dziale swoje żale. Kurwa człowieku dałeś już milion dowodów na to, że twoim problemem nie jest wygląd ani hajs, ani nic takiego tylko zjebana samoocena. Boisz się ludzi, boisz się kobiet. Pisałem ci o tym wiele czasu temu. Weź się kurwa do roboty, kup książki, nagrania, idź na terapię, a przede wszystkim przełam bariery i wyjdź do ludzi, bo się obudzisz za 10 lat w tej swojej piwinicy pisząc tysięczny post w wątku o online datingu, że się nie da i w małym mieście mam mało matchy, a jakbym się przeprowadził do warszawy to bym kosił jak zboże. 

     

    Sory za agresywny ton, ale już pisałem raz o tym do ciebie, w dobrej wierze, bo powinniśmy sobie na forum pomagać i zajebałeś jakąś wymówkę, że nie masz hajsu na książki i tyle. Błagam cię człowieku - weź się za siebie, a jeśli nie to chociaż wstrzymaj się od postowania, bo się patrzeć na to to twoje malkontenctwo połączone z nic nie robieniem nie da. Reszta chłopaków coś działa, poznaje @NoHope pisał o speed datingu, narzeka (ma na co) ale próbuje a nie siedzi i setny raz pisze, że jest ciężko w jego małym miasteczku... 

    • Like 2
  7. 8 minut temu, slusa napisał:

     

    I tak i nie, zależy kto pisze :D ja, jako ktoś kto czuję sie odpowiedzialny za swoje otoczenie (rodzinę), wprost wchodzę w nieswoje tematy i staram się je prostować. Nie uważam, że jest to coś złego, tylko trochę naiwnego. 

     

    Rok temu znajomy brał kredyt, tłumaczyłem mu dlaczego warto wziąć ze stałą stopa procentową, ale nie naciskałem. Gdybym się jednak trochę bardziej wysilił, może by mnie posłuchał, i zaoszczędził kilka lat życia, może nawet więcej, zobaczymy co będzie. I co, mam być teraz być dumny bo pozwoliłem mu przeżyć życie tak jak chciał? Jego pierwszy kredyt w końcu :3 to odnośnie "zawsze będzie krew pot i łzy..", straszny kit moim zdaniem :D

     

    A ten drugi gość jest kompletnie niedojrzały emocjonalnie, co mi po takim przykładzie 

     

    Nie mniej jednak, życzę aby kobieta brata Amperki dojrzała, uświadomiła sobie swoje niedoskonałości, i chciała poświęcić dużo czasu i pracy aby je naprostowac. Bardzo naiwne, prawda? :) Na pewno jeszcze mniej prawdopodobne 

    Dobra fajnie to brzmi, ale co ona niby ma zrobić? Sam piszesz, że rozmawiałeś z kolegą. @sol też wspomniała, że autorka rozmawiała z bratem i nic to nie dało. Porozmawiać z bliskim w takiej sytuacji jak najbardziej można, nawet trzeba, tylko co można więcej? Jeśli choć trochę znasz życie, to powinieneś wiedzieć jak się kończy dawanie ludziom dobrych, szczerych rad. Co siłą tą rodzinę powstrzymujesz od robienia głupot albo szantażujesz ich finansowo? Chętnie się dowiem jak u ciebie wygląda ta boska ingerencja, bo pięknie pisać i dawać przytyki w internecie każdy potrafi, tylko praktyka wygląda nieco inaczej 😀

  8. Odpaliłem przypadkiem w 17min jak mówi o "shit testach", że jak ci mówi w sklepie, że coś jest ładne to znaczy, że chcę żebyś kupił i że jak ci mówi, że ktoś ją obraził to oczekuje, że co najmniej napiszesz do tej osoby, a jak jest facetem to najlepiej spakował kastet, wsiadł w auto i ciężko go pobił. Rozumiem jeśliby ktoś ją naprawdę zjechał, czy skrzywdził, ale co jak ona się skarży na koleżankę z pracy, że jej dokucza to według niej powinno się lecieć z mordą do tej drugiej? Kurwa WTF. "To oznaka, że ci zależy". 

    Ona niby czai red pilla? i Mówi, żeby łapać komunikaty o ciuchach w galerii? Niech spierdala. Nie wiem co mówiła w reszcie filmiku, ale tymi dwoma stwierdzeniami dla mnie straciła twarz jako rozgarnięta kobieta. 

    • Like 6
  9. Ze znajomymi jest ten problem, że raz jest ich w chuj, a raz bardzo mało. Może nie doceniam tego co mam, ale dla mnie to nie jest jakaś niesamowita wartość. Naprawdę jeśli pijecie alkohol i macie jakkolwiek ogarniętą bajerę to nie jest trudno pobyć wśród ludzi, szczególnie teraz jak się robi ciepło i jest w chuj imprez w plenerze - koncerty, Wisła, juwenalia, dożynki cioci grażynki itd.

    Prawdziwy przyjaciel - to jest coś cennego (wiem, banał). Mam kilku bliższych ziomków, ale nie mam pewności, że będą ze mną za 5 lat, już kilku takich jak oni zdążyło odejść z mojego życia (koniec liceum, gimnazjum i nagle samo się rozpada, choć przez trzy lata spędzałeś z kimś po 50h tygodniowo, włącznie z weekendami). Miałem do niedawna dwóch przyjaciół, teraz już tylko jednego, bo drugi od pół roku leci w tak srogi melanż, że stracił kontakt z ziemią, tylko ćpanie, zwała, praca w tygodniu i od nowa. 

     

    Serio, wiem że większość z was tutaj jest ode mnie starsza i zna życie lepiej, ale szukajcie znajomych z którymi macie jak najwięcej wspólnego - pasja, zawód, kochanka, cokolwiek - bo inaczej to jest jak budowanie zamku na piasku. Skończycie studia albo przestaniecie pić i po pół roku zostaniecie sami. 

    • Like 3
    • Dzięki 1
  10. Zgadzam się ze wszystkim co tutaj napisaliście, ale moim zdaniem trochę wyolbrzymiacie skalę zjawiska. Lasek z +1k obserwujących jest jednak dość mało w skali całego społeczeństwa. Są widoczne najbardziej, ale to zdecydowana mniejszość. 

    Ogólnie jak podrywacie przez neta to faktycznie liczy się ten instagram, ale z mojego doświadczenia jak poznawałem laski na żywo to żadna potem na mnie krzywo nie patrzyła, za to, że nie jestem aktywny na insta (mam konto, ale nie dodaje rzeczy). Więc myślę, że w budowaniu relacji brak popularności na insta nie przeszkadza. Co to tego, że wypierdala niektórym ego to może prawda, ale to po prostu zepsuci ludzie, którzy i bez tego byli zjebani. 

    Podsumowując nie jest tak źle. Dodam, że mam ok 20 lat i mieszkam w stolicy, tutaj imprezuje i poznaje ludzi, więc obcuje z tymi podobno najgorszymi. 

  11. W dniu 28.04.2022 o 19:47, Zgredek napisał:

    Przecież kibice to albo banda bezmózgich żołnierzy, mefedroniarzy i imbecyli albo grupa przestępcza, handlująca na grubą skalę i tnąca się maczetami. 

    Bez przesady, znam osobę, która działa w szeroko pojętych finansach, ma klientów, zarabia dobrą kasę, a w weekendy jeździ na mecze swojej drużyny z ekstraklasy. Może nie jest to święty wyjęty z obrazka, ale żaden imbecyl czy mefedroniarz. Po prostu twardy chłopak z głową na karku, który potrzebuje od życia więcej wrażeń niż piątkowe karaoke z kolegami w sweterkach. 

     

    14 godzin temu, Pocztowy napisał:

    Sytuacji jest ogrom, im więcej będziesz miał znajomych tym częściej będziesz dostawał gdzieś zaproszenia. Jeśli będziesz odmawiał to zaraz nie będziesz miał znajomych. 

    Też prawda. Trzeba zdefiniować czego się szuka czy dziesiątek przelotnych znajomości czy czegoś więcej. Bo szeroki social circle jest jak domek z kart. W styczniu masz dziesiątki kolegów, spotkań, imprez, chwilę cię nie ma i okazuje się, że we wrześniu nie masz z kim na browara wyskoczyć. Sam niestety mam z tym problem bo dużo obracam się wśród ludzi, ale pewien jestem dwóch tylko, jest paru bliższych, ale ręki sobie za nich nie dam uciąć i tak egzystuje ze świadomością, że pewnie za dwa lata już mało z kim z nich wszystkich będę miał kontakt. 

  12. Trudno się dziwić kobietom, że podoba im się taki gość, bo to odpowiednik laski 10/10 i tyle w temacie. Gość działa na ich wyobraźnie, zresztą ta aktorka też bardzo fajna moim zdaniem.

    Film jest bezpardonowym robieniem kasy na pierwotnych instynktach, w sumie to szanuje producentów za taki ruch, trzeba zarabiać kurwa kasę, a nie baczyć na opinię tłumu.

    Najbardziej jednak mnie smuci fakt, w jaką stronę zmierza społeczeństwo (xd boomer mode). Ludzie są coraz głupsi i niestety tylko będą, co ma swoje odzwierciedlenie w "sztuce". "Śmieszne Miłości" Kundery, "Nagi Instynkt" z 92r. - to rzeczy pełne kokieterii, zabawy w kotka i myszkę, dwuznacznych dialogów. Chcę się takie rzeczy oglądać albo czytać. Teraz wszystko zmierza stronę schematu fajny chłop, fajna dupa, cześć-cześć i lecimy do łóżka na sesję BDSM. 

    • Like 1
  13. To się dzieje podświadomie, nie ma na co zwracać uwagi. Twój (i jej) mózg sam widzi czy to ma szanse powodzenia i na tej podstawie powstaje chemia. Masz status powiedzmy 5/10 to będziesz w pannach 3-5/10 przebierał, tak samo laska 5/10 w typach 5-7/10 i tyle. No, zdarzają się jeszcze mezalianse w stylu super ładna pani i bogaty mąż, ale to działa tylko w jedną stronę. 

    Jeśli sobie pasujecie to jebać ten status, jedynie ktoś z tym prawkiem dobrze wspomniał, że warto żeby miała. A posiadanie magistra z gównokierunku zrobionego bez pasji nie jest żadnym powodem do dumy. 

    • Like 1
  14. @NoHope ja pierdole stary, styknie chyba. Masz dużo racji w tym co piszesz, ale po co się truć tym wszystkim? Serio to jak patrzymy na świat ma duże znaczenie, a z takim nastawieniem pesymistycznym to nic nie zostaje tylko na huśtawkę pójść. 

    Jest milion przykładów ludzi nie z mitycznej topki (kurwa przecież te kryteria czada to spełnia 0.001% ludzi - wysoki, silny, bogaty, pewny sb, przystojny), którzy bardzo dobrze sobie radzą, a tajemnicą ich sukcesu jest nieskażony defetyzmem mental. To tyle serio, nawet w czasach tindera i instagrama można zdziałać dużo, wystarczy być dobrze nastawionym. I to nie jest pierdolenie, bo każdy zna typ osoby o której pisze, przeciętniak z wyglądu i statusu, żaden amant też, ale idzie przez życie wesoły i zawsze mu się uda coś ugrać. Może nie zaliczy najlepszych dup jakie spotka, ale i tak zrobi o wiele więcej niż filozofowie z internetu (no offence, sam się do nich zaliczam). 

    • Like 5
    • Dzięki 1
  15. Szacun za wyniki w robocie, czytałem twoje posty sprzed 4l i zajebiście finansowo poszedłeś do przodu.

    Co do tematu, to moim zdaniem trzeba mielić w chuj i w końcu znajdziesz kogoś wartościowego, kto też będzie chciał kontynuować relację. Nie chcę cię zniechęcać, ale to wymaga sporego zapasu czasu i energii. Nie ma innej opcji na zawiązanie znajomości niż poprzez otwieranie się na ludzi, a wszystkie eventy, imprezki, zajęcia to czas i energia, którą osoby takie jak ja czy ty szanują, bo wiedzą co można w tym czasie wypracować. 

    Z drugiej strony to jest jedna z najważniejszych sfer mentalnych i bez tego będzie deprecha, więc nie ma co, trzeba działać.

    Sam jestem defetystą (chyba jak większość na forum heh), ale taki vibe jaki czuć z twojego posta nie pomaga w zbudowaniu znajomości. Wiesz o co chodzi - wkurw, neurotyzm, zazdrość - ludzie lubią osoby wesołe, przynajmniej na początku. 

    No i bardzo ważna rzecz - pewność siebie. Bez tego to jak próba nawodnienia boiska do piłki dwulitrową konewką. Idk czy ją masz, czy nie, sam najlepiej wiesz, ale jeśli nie to koniecznie afirmacje, przełamywanie barier, ten psycholog może itd.

    Powodzenia

     

    • Like 1
  16. 2 godziny temu, Orybazy napisał:

    W firmie rodzinnej (tzw. Januszeksie) pracuje moja ciocia (kilkanaście pracowników). Po kilkunastu latach jest jak dalsza rodzina (zapraszają na imprezy itd.).

    Pracowała w większych firmach ale tu jej się bardziej podoba.

    Zwracam honor. Skoro twojej ciocia trafiła na dobrego pracodawcę w małym biznesie to musi oznaczać, że wszędzie tak jest :)

    2 godziny temu, Orybazy napisał:

    Co do sąsiadów, mam takich, którzy są na etatach i takich z własną firmą i nie widzę różnicy jakiejś.  

    Kolejny ostateczny dowód anegdotyczny.

     

    Nie twierdzę, że to o czym piszesz jest niemożliwe. Chodzi mi tylko o to, że jednak kapitalizm i wyścig szczurów potęguje w ludziach śmieciowe zachowania, a to, że nie wszyscy stają się przez to źli do szpiku kości to inna sprawa. 

     

     

    • Like 1
  17. Nie rozumiem czego wy chcecie od tej baby. Na chuj tyle jadu wylewać? Przecież nie wspominała nic o facetach, może nie chciała wchodzić w związek bo kiedyś została skrzywdzona czy coś. Serio jest się za co czepiać kobiet, ale za to, że wzięła nieprzemyślany kredyt?

     

    Prawda jest taka, że ona jest ofiarą tego samego gówna w którym siedzą wszyscy inni i cieszenie się z jej porażki jest bardzo słabe. Jeszcze ją karcić za to, że chce pójść czasem do kina czy zjeść na mieście. No skandal, pojebało jej się od dobrobytu. Jak członkini EU może myśleć w ogóle o takich luksusach?! Powinna wpierdalać cały tydzień chleb ze smalcem, bo sto lat temu to dziadek nie narzekał. 

     

    Problem nie leży w niej tylko chorym systemie w którym kurwa normalnego trzydziestolatka nie stać nawet na kupno dziesięciometrowego pokoju, a co dopiero kawalerki i to dlatego, że z gipsu i betonu sztucznie robi się dobro luksusowe. 

    • Like 7
  18. 6 godzin temu, Orybazy napisał:

    Jeśli dla kogoś zarobki są ważne to złego że czuje się lepszy od innych bo on swoją pracą i pomysłowością sprawił że ma więcej?

    Co złego? Nic a nic. Traktowanie innych jak śmieci, krzywdzenie ich i wpędzanie w kompleksy to same pozytywy. Może nawet jakiś zakompleksiony człowiek obrażony przez zarobasa zacznie pracować i uczyć się po 18h dziennie i "pchnie cywilizację do przodu"? Wymyśli nowego tik toka albo wejdzie w biznes porno, czym przyczyni się do "szczęścia" wielu ludzi?

     

    Absolutnie nie jestem zwolennikiem socjalizmu, ale to, że jest gorszy to nie znaczy, że kapitalizm jest bez wad. Ten system wyciąga z ludzi największe gówno, jakie tylko mają w sobie. Nie mówię, że każdy zarobas to gbur, bo tak nie jest, ale pierdolenie o tym, że zdrowym jest podbudowywanie ego kosztem ludzi dookoła to spaczenie moralne. 

    • Zdziwiony 1
  19. 2 godziny temu, Pocztowy napisał:

    Wtedy trening musiałby znaleźć się mniej więcej w centrum mojej pracy i musiałbym zaniedbać inne rzeczy.

    bez przesady stary 3x siłka w tygodniu to nie jest nie wiadomo jak duże poświęcenie, jestem pewien, że jeśli byś chciał to dałbyś radę to pogodzić. Nikt nie mówi, żeby zapierdalać 7 razy na tydzień. A po roku takich treningów efekty będą bardzo duże. 

    Swoją drogą to mężczyzny w twoim wieku regularny wysiłek fizyczny jest tak samo ważny jak sen, tylko żyjemy w pojebanych czasach gdzie siedzenie na krześle 16h dziennie uważane jest za normę. Już nawet abstrahując od bab, trening po prostu świetnie wpływa na psychikę. 

     

    Nie odbierz tego jako jakiś najazd na ciebie, po prostu nie klei mi się coś w tym co piszesz i jestem ciekawy dlaczego tak jest:

    Mówisz, że potrafisz brylować w towarzystwie, że wjeżdżasz na studia i od razu wszyscy cię lubią, słowem - masz ten dar. Następnie opisujesz, że bałbyś się pójść na randkę z dziewczyną, spojrzeć jej w oczy. Totalnie nie jestem sobie tego w stanie wyobrazić. Znam ludzi, którzy są lubiani i potrafią się "wbić" w grupę, a nie mają powodzenia, zwykle przez wygląd albo zbyt łagodną osobowość. Nie wychodzi im, to fakt, ale oni się wcale nie boją podchodzenia czy coś. Mówię, może za mało w życiu widziałem, ale dla mnie to co piszesz to dwie zupełnie sprzeczne rzeczy. 

     

     

    • Like 2
  20. 34 minuty temu, Personal Best napisał:

    Masz zupełnie innych znajomych po 30 stce bo to nie są kumple z piaskownicy czy z podstawówki. To przeważnie ludzie którzy mają podobne do twoich wartości, zainteresowania, pasje, perspektywę i pozycję społeczną.
    Mnie kumple a nawet bdb kumple z młodości ( o ile jeszcze żyją) wkurwiają mnie bo mam wrażenie że zostali w słodkich latach 80 tych, ze swoimi przekonaniami, bolączkami i niemogęctwem.
    O dostępie do kobiet serio nawet nie będę pisał. 

    Próbowałeś spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy niż twoja własna? Nie chcę być nieuprzejmy, pytam poważanie. 

    Pamiętam z tego co pisałeś, że po godzinie na tinderze miałeś kilkaset lików, jesteś po 50 a spotykasz się ze laskami dwudziestoparoletnimi, nie wiem jaki zawód wykonujesz, ale domniemam, że na chleb ci starcza. 

    Rozumiesz o co mi chodzi? Moim zdaniem prowadzisz życie o niebo lepsze niż przeciętny mężczyzna w twoim wieku i patrzysz na sprawę jakby każdy miał podobnie. 

    Szczerze gratuluję, bo pewnie ciężko pracowałeś, żeby móc teraz zbierać takie owoce, ale twoje doświadczenia są dalekie od średniej. 

     

    Jeszcze poruszę kwestie znajomych po 30. Widzisz ty pewnie jesteś bardzo kontaktową osobą (to prawdziwy dar) i nawet na bezludnej wyspie w wieku 80 znalazłbyś grupkę przyjaciół. Prawda jest jednak taka, że wraz z przekroczeniem bariery 30 lat tworzenie jakichkolwiek więzi z ludźmi staje się o wiele trudniejsze. Nie chcę pisać elaboratu dlaczego tak jest, w skrócie: rodzina, dzieci, nieufność ludzi do ludzi, zamknięte kręgi, które wytworzyły się właśnie w czasie młodości i nie wpuszczają już więcej ludzi do siebie. Żeby nie być gołosłownym wystarczy, że wpiszesz frazę w stylu "mam 30 lat i czuje się samotny", albo wejdziesz na reddita nawet nie szukając takich postów i tak je znajdziesz. 

    3 minuty temu, Adams napisał:

    To jest dość oczywiste i tak też było, kiedy to my mieliśmy po 20 lat. Czy wtedy nasze rówieśniczki tak chętnie prowadzały się z typami po 30-ce? To był margines. Nie wyklucza to, że Ci, którzy mają doskonałe geny, mogą mimo 40-ki na karku wyrywać studentki, ale to swego rodzaju elita i dla normika jest to nieosiągalne. 

     

    3 minuty temu, Adams napisał:

    Podsumowując, lepiej może mieć ktoś, kto wcześniej miał słabiuteńko. Jak ktoś miał choćby jako-tako, to raczej będzie miał gorzej (mniej na sztuki i gorzej na jakość).

    dokładnie o to mi chodziło w kwestii kobiet. 

    • Like 1
  21. 4 godziny temu, Pocztowy napisał:

    Na ulicy widzę sporo ładnych i średnich dziewczyn i jakoś wywołuje to we mnie frustracje, w teorii powinienem mieć to gdzieś, ale jakoś ghosting, zimne spojrzenia obniżają mi nastrój i poczucie własnej wartości. Generalnie poczucie odtrącenia mocno zbija mi samoocenę, czuje się tak trochę nikim. Nawet jakbym umówił się na spotkanie przez internet, to nie chciałbym tam iść, bo byłbym przekonany, że nie spodobam się fizycznie dziewczynie i będzie chciała szybko uciec. Wątpię, żeby takie nastawienie pozwoliło mi poczuć się luźno na spotkaniu twarzą w twarz. Jak siedzę sam często atakują mnie dziwne myśli i uczucie wstydu, które czasem muszę odreagować. Samoocenę całe życie miałem mocno zbijaną, głównie przez przedszkolanki i nauczycielki, zawsze słyszałem, że jestem najgorszym najsłabszym uczniem, nic ze mnie nie będzie i jak tak dalej pójdzie pewnie skończę w więzieniu.

    Tutaj moim zdaniem leży sedno problemu. Jak masz hajs to znajdź dobrego terapeutę (mężczyznę koniecznie) i popracuj nad samooceną. Jeżeli faktycznie masz wysoki jak na swój wiek status (niby kobiety patrzą na to co już masz, ale moim zdaniem to nie do końca prawda i dla wielu fakt, że jesteś student medycyny będzie znaczył dużo) i średni wygląd to jak poprawisz pewność siebie powinno być dobrze. 

    • Like 3
  22. Wszystko sprowadza się do tego, że większość kobiet (podświadomie, w rozmowie 99% tego nie powie, bo słusznie uważa to za złe) pragnie być szmacona. Wiadomo, bez przesady, ale niestety dużo w tym prawdy. Nie znam się, ale pewnie sprowadza się to do tego, że z biologicznego punktu widzenia postrzegają takiego bad boya, co ma je w dupie za silną jednostkę i jej pragną. 

     

    Z jednej strony im współczuje, a z drugiej mnie to wkurwia, bo za rycerskich czasów pocieszałem taką jedną przez tydzień co jej Łukasz miał ją w dupie, nie szanował i już z nim zrywała, ale po tygodniu Łukaszowi się zachciało ruchać, więc do niej zadzwonił a ona pobiegła do niego szybciej niż Bolt na 100m. 

    • Like 3
    • Haha 2
  23. Trochę mylicie pojęcie inteligencji, jakoby miała ona iść w parze z racjonalnością. Że niby "nie mam na coś wpływu, to nie będę się tym przejmował", a to niestety wcale tak nie wygląda. W ogóle inteligencja to coś więcej niż obserwacja i analiza faktów, te wszystkie definicje moim zdaniem nie są w stanie dobrze opisać tego zjawiska. Każdy podskórnie czuje czym ona jest. 

     

    Wysoka inteligencja jest w większości aspektów ciężarem: czujesz się często niezrozumiany, bawią cię inne rzeczy, dostrzegasz inne rzeczy, lubisz inne rzeczy itd. niż większość ludzi dookoła ciebie i nie masz na to wpływu za bardzo. Możesz się otoczyć innymi inteligentnymi, ale ich jest mało, mniej niż masy, więc o wiele łatwiej o poczucie osamotnienia w świecie w którym "hobby" wielu ludzi są social media. 

    • Like 3
  24. 55 minut temu, NoHope napisał:

    Zresztą polecam się przejść do bardziej bananowe klubu w takiej warszawie i popatrzeć jaki poziom goście reprezentują - w skrócie bardzo wysoki.

    ee, dokładnie. W mieście jest po prostu większa skala, więcej dup, ale i więcej konkurencji. U siebie @gman98 rywalizujesz z amantami na poziomie Lublina czy innego Zamościa. W Warszawie masz od chuja gościa 10/10 z wyglądu z dobrym insta i kilkutysięcznym kieszonkowym od starych.

     

    Zresztą nie chce być niemiły stary, ale piszesz to samo już któryś raz, o tym małym mieście. Zdiagnozowaliśmy już dawno twój problem - masz niską samoocenę. Robisz coś z tym? Kupiłeś nagrania Marka, starasz się przełamywać bariery, cokolwiek? Nie lubisz klubów czy się ich boisz, bo to różnica. Myślę, że dobrze by ci zrobiło wyjść kilka razy nocą na miasto, zobaczyć jak to jest, miałbyś jakieś porównanie, bo że na Tinderze jest ciężko to odkrywasz już chyba z rok. 

     

     

    • Like 2
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.