Skocz do zawartości

deleteduser174

Użytkownik
  • Postów

    1898
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser174

  1. Ale ja tych wydarzeń nie zrównuję. Oba są przykładem na zafałszowanie historii. Innej skali ale przykładem. Przykładem na podobne zjawisko. Wołyń nie był początkiem. Był apogeum wieloletniej historii. Tylko dziwnie się o tym nie mówi. A ja sam nie zauważyłem, że w tym wypadku "wrzuciłem wszystkich rosjan do jednego worka". Każdego z Nas można umiejętnie zamienić w potwora. Wystarczy tylko pociągnąć za odpowiednie sznurki, zmanipulować. Wierz mi... Ciebie, mnie... każdego... W sumie racja. I dobrze, że to mi wytknąłeś. Nowomowa jest przejawem, że są tacy w Rosji, którzy się chcą odciąć. Chyba można dać im prawo do tego?
  2. Pomyśl. Sami mamy w ch#$%^uj zafałszowaną historię. Szczególnie okresu międzywojnia i kampanii wrześniowej. Kłoczkowski z ORP Orzeł, zdrajca. Tylko nikt nie mówi, że dostał zadania, które były bez sensu, gdzie potencjalny wynik był jeden. Wykona rozkaz, ale 90% szansy, że zginie on i cała załoga a okręt pójdzie na dno i nie będzie żadnego pożytku z ich śmierci. (ORP Orzeł był projektowany do dalekich patroli na głębszych wodach, miał atakować wrogie okręty na otwartym morzu z dala od płycizn. Westerplatte i jego obrona jego wartość strategiczna we wrześniu była żadna. Tylko psychologiczna, bo w radiu cała polska mogła usłyszeć "Westerplatte się broni"... Rzeczone załamanie nerwowe mjr'a Sucharskiego, chciał się poddać kiedy reszta załogi chciała walczyć. Z tym że mjr Sucharski od 31.08.1939 doskonale wiedział, że są sami i nikt im nie pomoże. Że albo się wykrwawią albo poddadzą. Niemcy szykowali istotny szturm (działania opisywane, jako niemieckie masowe naloty, ataki dzień i noc w ogóle nie miały miejsca... ) po którym z załogi Westerplatte nie byłoby co zbierać... i mjr Sucharski był świadom tego co się dzieje i jak to się skończy. I po prostu chciał uniknąć pogromu swoich podwładnych. To takie banalne przykłady a chodzi w nich o to jak sam zostałem wychowany, czego mnie uczono i ile wysiłku musiałem włożyć, żeby te odfałszowane odmonumentalnione historie przyjąć do swojej wiadomości.
  3. Ta historia, jak wiele innych nie jest czarno-biała. Nie zaczęła się od wydarzeń na Wołyniu. Tam miał miejsce finał. Bez względu na to gdzie, nacjonalizm "nie bierze jeńców". Dokładając do tego słowa "Ukraiński" moim zdaniem krzywdzimy zwykłych mieszkańców Ukrainy. Ludzi takich jak my, którzy chcą żyć spokojnie w ich rodzinnym miejscu. Wszelkie zawieruchy polityczne, nacjonalistyczne mają te pokłosie, że w imię wielkich spraw w ogóle zapominają o zwykłych ludziach. Gdyby dziś przeciętny, zwykły Miszka na Podlasiu, 45 km od granicy z Białorusią "dostał obuchem w łeb" informacją, że za tydzień odbywa się referendum, na które rdzenni Białorusini mieszkający 200km dalej na wschód tłumnie przyjadą w odwiedziny do swoich kuzynów i pójdą na to referendum by głosować za oddaniem ziem "na wschód od Narwi" do Białorusi - miałbym wielkie poczucie niesprawiedliwości. Mówię to przykładowo, nie nawiązuję tu do jakichkolwiek działań historycznych. Po prostu wiemy, że takie działania miały miejsce w różnych miejscach i okresach historycznych, by przeciągnąć szalę na czyjąś stronę. Nagle ktoś inny po stronie polskiej sprowokuje gdzieś na wiecu bójkę "pod sztandarem Białoruskim" i mój syn czy córka zostaliby na tym wiecu pobici a po mieście pójdzie fama, że białorusini już się rządzą w Białymstoku to czy nie miałbym prawa czuć wściekłości? Czy gdyby Łukaszenka ogłaszał wszem i wobec, że historycznie Białystok i okolice należy do Białorusi i po tym nieszczęsnym referendum faktycznie tę granicę by przesunięto, rozpoczęto zasiedlanie terenu rdzennymi białorusinami a mi zakazano mówić w miejscach publicznych po polsku a jedynym językiem urzędowym z dnia na dzień stałby się język białoruski i musiałbym pisać cyrylicą czy nie miałbym poczucia tłamszenia mnie? Szczególnie gdy w pamięci mam lata 70'te i 80'te gdy stacjonowały u Nas wojska rosyjskie "pilnując porządku"? Myślę, że większośc z Nas by takie poczucie oszukania, zmanipulowania by miała. Kiedy potrzebne jest zjednoczenie wszystkich do walki o niepodległość to nie jest dobry moment by robić ferment szczując sąsiada na sąsiada. Taka jest moc i potrzeba chwili, by jednoczyć. I ja uważam, że cynicznie czy szczerze, on musi i wszystkich Ukraińców zjednoczyć i Polaków do tego zjednoczenia dołączać. Pomimo paskudnych ran, które sobie nawzajem zadaliśmy kiedyś. Zauważ, że my, faceci, mężczyźni, w imię wspólnego interesu możemy zapomnieć choć na chwilkę, że szwagier jest chujem, sąsiad jest wredny, gdy widzimy jak złamali nogę na śliskich schodach raczej podejdziemy i pomożemy... I nawet jakaś sąsiadka czy nawet własna żona, gderająca nad uchem "zostaw go, zasłużył, ma za swoje" raczej nas od tego nie odwiedzie... bo sami nie jesteśmy chujami, żeby człowieka w takiej biedzie zostawić. Jak Wrocław woda w 1997 roku zalewała to nikt bierny nie stał... ludzie pomagali sobie nawzajem, walczyli z wodą ramię w ramię. Oczywiście. Putin to nie woda. Ukraina z Polską to nie Fabryczna i Psie Pole (dwie dzielnice rzeczonego Wrocławia) mniej mamy oczywistych wspólnych interesów dla przeciętnego mieszkańca jasnych i wiadomych. Niemniej jednak jak woda szła, to myślę, że wrocławianie nie mieli na początku w głowie "a ten chuj to czy tamto..." tylko szli pomagać. Myślę, że po prostu nie dajmy się zwariować historią sprzed 80 lat. Ktoś napisał książkę, chce akurat w tym momencie dobrze na tym zarobić, bo jest branie... myślę, że bardziej dba o swój osobisty interes niż cokolwiek innego. Jeśli nie rozpromuje tej książki teraz, to jutro jej nie sprzeda... A czy kogoś oburzy... czy ktoś potem sąsiadowi drzwi podpali "bo ukr przyjechał kraść nam pracę"... to już go nie wzruszy... bo przecież on tylko prawdę historyczną pokazał...
  4. Bo mam 49 lat i we wszystkich związkach, relacjach ten aspekt się pojawiał. Tylko jedna równolatka na początkowym etapie chciała "dorabiać się wspólnie". Ale i to wspaniale dało się odskórować, że na późniejszym etapie związku mój wkład był wyraźnie większy. Jej ograniczał się do siebie i dzieci. Mój wkład dotyczył "większych" rzeczy jak samochód, zmiana mieszkania na większe i takie było oczekiwanie. Kolejne relacje były już z młodszymi i tam było to wprost wyraźnie widać. Było wręcz oczekiwanie, że skoro jestem starszy, to mogę więcej i zwykle to było robione. Kasa schodzi na 2 plan gdy jedno nic nie ma i drugie nic nie ma. Bo tej kasy po prostu nie ma. I nie ma oczekiwania od partnera, że ta kasa "powinna być". Zwykle w związku, gdzie jest większa różnica wieku, to zasoby samca z natury rzeczy są większe, bo już się czegoś dorobił. Wyższe stanowisko w pracy, większe zarobki, większe możliwości, więc założenia większa dostępność tych środków dla samiczki. Jadąc gdzieś na wycieczkę jedzie się nie rozklekotanym 10-letnim autem, tylko 3-5 letnim. Ląduje nie w hostelu tylko raczej już w przyzwoitych 3*** i to sponsorowanych przez samca. Tenże samiec nie oczekuje 50/50 na randkach. Wręcz to nie wypada. Zatem emocje już wprost funkcjonują w oparciu o większe możliwości finansowe. Gołodupiec równolatek nie wyskoczy takiej 20-latce z pomysłem "jedźmy do Pragi na weekend" samochodem, bo to jest poza jego możliwościami finansowymi. A wierz mi, taka zwykła 20-latka jak ma opcję pójść na dyskotekę czy do klubu w weekend a pojechać do takiej Pragi - chętnie wybierze Pragę. Koncert podobnie. Może pójść na koncert z równolatkiem, każde zapłaci za siebie, najtańsze bilety. A starszy facet zaproponuje coś, co jest poza jej zasięgiem finansowym. Bilety w pierwszym rzędzie. I emocje od razu większe.
  5. Związki zawsze mają charakter transakcyjny. Nie ma co demonizować kobiet. Zawsze chodzi im o zasoby. Takie mityczne "poczucie bezpieczeństwa" jakie wnosi do związku facet. A wyboru w tym nie ma, bo zgodnie z zasadą hipergamii facet MUSI wnosić do związku więcej niż kobieta. To od Ciebie zależy, czy godzisz się na to czy nie. Dlatego należy robić to mądrze. To co wnosisz do związku ma być bezpośrednio związane z Twoją obecnością. Wszystko co masz jest Twoje a ona ma do tego dostęp JEŚLI jest z Tobą w związku. Kobieta musi mieć świadomość, że jak zrezygnuje ze związku to to wszystko na czym jej zależy STRACI. Dlatego kobiety często na taką sytuację narzekają nazywając ją przemocą ekonomiczną. Ona nic nie ma. A jak ma mieć, jeśli nie pracuje?
  6. Czyli folozofia, żeby nie być biorobotem, lemingiem a samoświadomym inżynierem.
  7. Powiedz to tym wszystkim mężczyznom, którzy mają młodsze od siebie partnerki o 8 i więcej i mają udane związki. NIGDY, PRZENIGDY nie bierz jeden do jednego tego, co kobieta Ci RACJONALNIE powie, kiedy coś Ci tłumaczy a tak naprawdę chodzi o emocje. Jeżeli bierzesz na poważnie słowa kobiety, to widać w Tobie silny wpływ Matki na Twoje wychowanie. "Co mamusia powie to jest święte". który to wpływ potem przenosi się na wszystkie inne kobiety. Podczas gdy samice często pierdolą emocjonalne kocopoły a to tylko przypudrowane jest czymś co wygląda jak racjonalne i szczere.
  8. Po co? Filozofia uczy stawiać pytania. Wiesz jakie pytanie miałem na obronie pracy magisterskiej? "Proszę Pana... czy wg Pana świat jest cyfrowy czy analogowy". Po prostu... myślisz sobie "co tu się od jaśniejaniepawla... co to za pytanie..." A wiedząc, że takie pytania pojawiają się w różnych dziedzinach filozofii myślisz... nie ma złych pytań są tylko złe odpowiedzi. Przykładowy tekst z ulotki reklamowej. Najciekawsze z mojego punktu widzenia zaznaczyłem na czerwono.
  9. Jasne. Też mi się jeden z drugim taki trafił. To, że oni mieli Nas, studentów za "małych" to zawsze traktowałem jako ich problem. Było tam w środku takie "jeszcze zobaczysz chamie"... taki bunt personalny wobec postawy wyższości nad "plebsem". Jakoś wiesz, nie ochłodziło mi to zapału. Może właśnie dlatego, że czułem w środku wartość tego co robię. A gdy "pan doktor" przyszedł do firmy gdzie pracowałem później i trzeba było wykonać jakieś zlecenie dla niego to szybko się przekonałem, że owszem... jest mocny w swojej suchej dziedzinie całek, dywergencji, rotacji i innych elementów tzw. "Teorii pola"... ale głupia lampa świetlówkowa z prostym dławikiem to dla niego schemat elektryczny nie do przejścia. I sam to przyznał. "Ja się na tym nie znam"... A to był prosty schemat elektryczny z zakresu 2-giej klasy technikum elektrycznego. Wtedy dotarło do mnie, że ok... ja już nie jestem studentem, teraz mam mgr inż. przy nazwisku i się na tym ZNAM więc w pełni zasługuję by traktować go jak równy z równym. Wiesz takie "po czynach go poznacie". A ja chciałem... do armii. Ale... jak poszedłem do WKU to usłyszałem serdeczne oficerskie, ojcowskie... synku... wypierdalaj studiować... jak będziemy Ciebie potrzebować to sami Ciebie wezwiemy... 😁 (cytat prawie dosłowny). Daj spokój. Jak dla mnie można mieć tytuł i jednocześnie go nie mieć. Ważne co się ma pod kopułą... Ja bym powiedział, że polotu Ci nie brakuje. A teraz dość głaskania się po jajach. 😁 Wiesz... ciary szły... jak zobaczyłem niebieską poświatę z basenu... (promieniowanie Czerenkowa)... znak, że reaktor pracuje...
  10. Zastanawiałeś się po co Ci nauka wierszy na pamięć w szkole podstawowej czy średniej? Bo ja Ci powiem, że nie po to, żebyś w przyszłości mógł ukochanej cytować w romantyczny wieczór Inwokację do Pana Tadeusza "Litwo, Ojczyzno moja..." czy Słowackiego "Sowiński w okopach Woli..." Chodzi o trening pamięci, mózgu jako taki. Trening interpersonalny bo trzeba stanąć przed klasą i wyrecytować... a nie każdemu to by przyszło. To przecież pewnego rodzaju występ publiczny przez widownią. I chociaż dziś nikomu do niczego nie są potrzebne wierszyki z języka rosyjskiego, których uczyłem się w 4-tej klasie podstawówki (po prostu specyfika PRL'owska lat 80-tych) to... paradoksalnie zostały w mojej głowie do dziś... Zostały, bo je tam w tym momencie, gdy mózg plastyczny i chętny do współpracy je przyjął. Parę razy na imprezie panny się zdziwiły jak zaczynałem po rosyjsku płynnie recytować. A poza tym? Pewnie niepotrzebne. Mam 49 lat, języka uczyłem się w podstawówce i liceum... potem blisko 20 lat bez kontaktu z j. rosyjskim a nadal jest w głowie. Ale gdy teraz mam kontakt z pracownikami wschodniojęzycznymi to... rozmawiamy po rosyjsku... Na studiach dodaje się przedmioty ogólno-rozwojowe. Sam miałem kilka takich "zapchajdziur" i się zastanawiałem po co... I wiesz... dla ogarnięcia ogólnego... żeby nie być zamkniętym w bańce swojej specjalizacji. Bo czy inżynier-elektryk nie może mieć odrobiny wiedzy z ekonomii? Podstaw obliczeń statycznych z mechaniki? Umiejętności kreślenia rysunku technicznego? Na pierwszym roku miałem przedmiot, który pamiętam do dziś. Nazywał się "Metodyka studiowania"... na zaliczenie. Pół roku rozmów z młodym Panem mgr o tym jak studiować i jak nie studiować... Przydało się.
  11. Więc to nie jest przyjaźń. Nie ważne jak to sobie zracjonalizujesz. Relacja oparta na niedopowiedzianym, na pewnego rodzaju napięciu seksualnym między Wami. Z pewnością NIE PRZYJAŹŃ. Skoro to jest gdzieś tam oparte o energię seksualną to jesteś dla niej orbiterem. Karmisz jej ego. Sam przy tym czerpiesz satysfakcję z tego. A przynajmniej tak to racjonalizujesz. Niemniej jednak wszystko, co się między Wami wypełnia znamiona bycia orbiterem. Zaryzykuję stwierdzenie, że skoro wprowadzasz w tej znajomości napięcie na poziomie flirtu to podświadomie czujesz, że do czegoś między Wami mogło by dojść, czemu nie zaprzeczasz na racjonalnym poziomie i utrzymujesz z nią kontakt z tego powodu.
  12. Właśnie podałeś argument, nawet nieświadomie, na to co napisałem wcześniej. Samodyscyplina? Wiesz po co idziesz na studia - zdobyć wiedzę. Do tego jest niezbędna motywacja i samodyscyplina. Konsekwencją zdobycia wiedzy jest PAPIER. Prawdę mówiąc wykładowca nie jest Ci potrzebny do studiowania. On może pomóc, on Ciebie będzie oceniał, może Ci wykładać przedmiot w sposób ciekawy i pasjonujący, ALE wykładowca nudny i bez pasji nie powinien być przeszkodą. Utrudnieniem, ale nie warunkiem blokującym wszystko. Danye studia, kierunek, w końcu przedmiot powinien być dla Ciebie ciekawy i pasjonujący sam z siebie. Inaczej po prostu marnujesz swój czas i energię na coś, co Ciebie NI CHU@#$%a nie kręci. Nie mam na myśli, że cały program studiów ma być dla Ciebie jak mokry sen inżyniera, który jara się na wszystko co związane z technologią inżynieryjną, niemniej jednak SAM musisz widzieć coś pasjonującego w tym co robisz. Inaczej wykładowca-nie pasjonat to tylko Twoja racjonalizacja, że nikt Ciebie nie zaciekawił przedmiotem. Tak mówią dzieci w szkole. Gdyby nie nauczyciel, który był do niczego to bym się zainteresował danym przedmiotem. Tyle, że dziecko faktycznie trzeba jakoś zaciekawić. Natomiast dorosłego, świadomego mężczyznę, który wie co chce robić w życiu???? No to dość dziecinny argument. Zgoda? Zacytuję więc siebie sprzed chwili... Tu jest problem. Zabieracie się za studiowanie bez pasji myśląc tylko o potencjalnym zmonetyzowaniu jako "po studiach mogę dostać dobrą pracę" bez zastanowiania się czy taką pracę wogóle chciałbyś wykonywać.
  13. Znajdź w swojej przeszłości, najlepiej z dzieciństwa, coś, jakieś doświadczenie ale nie dotyczące kobiet, gdzie strasznie marzyłeś aby mieć coś. Zastanów się jak na przestrzeni lat zmienił się Twój pogląd na to doświadczenie. - bardzo o czymś marzyłeś (telefon komórkowy, rower, deskorolka) - wyobrażałeś sobie jak to cudownie będzie to coś mieć, koledzy będą mnie podziwiać, będzie fajnie grać w gry na telefonie a nie tylko przyglądać się jak inni grają - kupiłeś/dostałeś w prezencie to wymarzone coś, spałeś wręcz z tym pod poduszką, nie rozstawałeś się na chwilę, chciałeś się chwalić kolegom, faktycznie koledzy przez jakiś czas podziwiali Przywołaj te wspomnienia i porównaj z tym jak DZIŚ się czujesz z takimi rzeczami. Jak je wybierasz, czy nadal używasz, czy nadal wprawiają Ciebie w takie emocje i ekscytację. Ważne jest, by to była rzecz o której marzyłeś w dzieciństwie ale nadal dziś używasz jako dorosły. Samochód, rower, komputer, telefon komórkowy. W ten sposób zrozumiesz jak wyglądało idealizowanie czegoś w Twojej głowie. Będziesz miał punkt odniesienia i swoje wspomnienie emocji tamtego marzenia i jak dziś to wygląda. I porównasz, być może na porównaniach ZAUWAŻYSZ czy to co odczuwasz dziś wobec kobiet, czy raczej PEWNEGO RODZAJU kobiet, faktycznie jest idealizacją. W ten sposób rozpoznasz stan, kiedy idealizujesz.
  14. Zastanów się, czy gdyby zadzwoniła do Ciebie wieczorem "przyjedź, chcę się kochać, bez zobowiązań, bez konsekwencji. 100% prywatności, nie musisz się bać." Pojechałbyś? Więc jest to relacja "coś za coś". Ale nie przyjaźń. Wszystko co przed "ale" to prawda. Wszystko po "ale" zaprzecza temu co przed "ale" i jest to racjonalizacja. Więc "jesteś w tej relacji facetem" emanujesz swoją męską energią i patrzysz jak ona reaguje na Ciebie swoją energią kobiecą. Gdzieś w środku karmisz w ten sposób swoje "ego". Ale, podkreślam, niesłusznie nazywasz tę relację przyjaźnią.
  15. Nie. Nie ochłapy. Pracujesz ciężko na swoje pieniądze. Nigdy nie myśl, że 100-200zł to ochłapy, kiedy je zarabiasz. Kiedy je masz - wydaje się mało. Kiedy ich nie masz a musisz sobie kupić coś do jedzenia wtedy to jest być albo nie być. Czy to znaczy, że bez tych pieniędzy z kredytu nie będziesz mógł zrobić kursu teraz? Jeśli tak, to bierzesz kredyt inwestycyjny. Ma to sens. Możesz to zrobić. Ale... Kredyt to zobowiązanie. Łatwo się bierze, trudniej spłaca. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, będzie dobrze... ale jeśli nie? To jesteś raczej w czarnej dupie. Załóż najczarniejszy scenariusz. Bierzesz kredyt, robisz C+E i kurs na przewóz rzeczy i... Nie dostajesz pracy od razu. Czy będziesz w stanie spłacać kredyt z tego co masz? Pewnie nie. Ja bym poszedł do konkretnej firmy i porozmawiał czy zatrudnią Ciebie, jeśli zrobisz kurs. Niech Ci dadzą "list intencyjny". Coś jak umowa przedwstępna ale bez realnego zobowiązania. Troszkę to efekt psychologiczny rodzący w głowie obiecującego zobowiązanie a dla Ciebie dający nadzieję na zatrudnienie. Jeżeli ktoś będzie chciał Ci dać taki list intencyjny - to super. Jeśli na tym etapie usłyszysz wykręty to "wiedz, że coś się dzieje" i wtedy na obietnicę pracy w tej firmie raczej bym nie liczył. I tak i nie. W tej chwili cały świat działa na kredycie. Całe Państwa pożyczają pieniądze i spłacają tylko odsetki. Słynne "koszt obsługi długu publicznego" to nic innego jak odsetki od pożyczonych pieniędzy. Ja bym sprawdził czy ktoś z rodziny nie będzie Ci skłonny pożyczyć takich pieniędzy. W razie niepowodzenia w Twoich planach łatwiej Ci będzie negocjować termin i warunki spłaty no i nie rodzi to żadnych konsekwencji w historii kredytowej w banku czy instytucjach finansowych. O... i to jest głos rozsądny. Szacun. "średnia mi wyszła 3400". Teraz widać jak realnie jest.
  16. Budujesz sobie dzięki niej napięcie seksualne. Fantazjujesz "co by było gdyby". Dajesz jej w opór atencji. Taki bardziej simp w garniturze ale nie Wokulski. Dajesz jej sygnały, że jest atrakcyjna i w sumie, że jesteś zainteresowany i jakby co, to Ty chętnie... choć nie nachalnie. To nie jest przyjaźń. Tam, gdzie jest napięcie seksualne nie ma mowy o przyjaźni. Nie zadzwonisz do niej w środku nocy "Kaśka/Baśka/Maryśka fura mi się zesrała, przyjedziesz zholować?". "Mam dziś wolny wieczór, chodź na piwo, pogadać." "Mam nową furę, zapraszam, przejedźmy się gdzieś, pochwalę się". To jest przyjaźń. Ale tylko między mężczyznami coś takiego może być.
  17. Matko i Córko.... Film 3:12 a treści w nim na 15 sek. - chcesz się dowiedzieć jak to zrobić? To słuchaj dalej. - truizmy oczywistości każdy chce mieć czysto, nikt nie chce sprzątać... - chcesz poznać trick? No to już zaraz, teraz... to znaczy... ...... ...... weź olejek eteryczny i zakrop do rolki papieru. Nosz... k#$%@#$wa. I ja stary idiota nabieram się na takie śmieci z internetu... Najlepszy lifehack... wyciągnąć wtyczkę od routera Wi-Fi z gniazdka...
  18. Masz za swoje. To z Twojego poprzedniego wątku. Reglamentuje Ci ten seks. Bo widzi, że tak może kontrolować Waszą relację (każda intuicyjnie i racjonalnie wie, że to najprostrza metoda na sterowanie samcem). Gdybyś na jej odmowy reagował obojętnością moim zdaniem dostałbyś lepszy efekt. Nie chce Ci czegoś zrobić... a to nie... nic na siłę... i pokazujesz, że ok, temat może dla Ciebie nie istnieć. Sam pewnie się przekonasz, że wręcz zacznie inicjować.
  19. Byłeś niedostępny. Więc nie chcąc tracić dostępu do Ciebie zaoferowała "przyjaźń". Kiedy kobieta nie jest zainteresowana, ale widzi potencjalne korzyści ze znajomości z Tobą, lub ustawia Ciebie na pozycji "w razie braku innych opcji nada się" to oferuje Ci przyjaźń. Mówi Ci wprost "zostańmy przyjaciółmi". Zdesperowany facet zwykle na to idzie licząc, że kiedyś przyjdzie jego kolej. W drugą stronę również podobnie. Kiedy kobieta nie ma do Ciebie dostępu z powodu innych samic będzie się starała z Tobą "przyjaźnić" na wypadek, gdyby coś się u Ciebie zmieniło.
  20. Serio. Nie zgadzam się z Tobą. "Tak wyglądają studia" zgoda, ale dodałbym "DZIŚ i TERAZ". W momencie pójścia na studia czułem, że "dostąpiłem zaszczytu". Troszkę z przymrużeniem oka to mówię. Niemniej jednak dla mnie to było COŚ. Stąd podejście na dowolnym etapie studiów było takie bardziej "robię coś ważnego". Traktowałem przedmioty na studiach jako szansę na zdobywanie wiedzy. I nigdy nie zrezygnowałem z tego podejścia. Z tym, że pamiętaj. To było 30 lat temu. Na studia zdawało się egzaminy. Podświadomie CZUŁO SIĘ, że dostąpiłeś jakiegoś wyróżnienia samym faktem, że na te studia się dostałeś. I wśród innych studentów też czułem, że oni WIEDZĄ po co tu są. Ci, którzy przyszli bez przekonania odpadali w trakcie. Z takim nastawieniem każdy dotyk techniki inżynieryjnej wywoływał u mnie pewien pozytywny dreszcz. Nigdy nie zapomnę wizyty w Świerku https://www.ncbj.gov.pl/badawczy-reaktor-jadrowy-maria Pierwszy kontakt z turbogeneratorem w elektrociepłowni w moim mieście. Czy wyjazd do elektrowni szczytowo-pompowej na górze ŻAR. https://pl.wikipedia.org/wiki/Elektrownia_Porąbka-Żar Pierwsze samodzielne synchronizowanie zespołu silnik prądu stałego+generator synchroniczny z siecią na laboratorium maszyn elektrycznych to było coś, co pamiętam do dziś. To poczucie "MOCY"... gdy watomierz pokazał wskazanie dodatnie "moc oddawana do sieci". Ja tego nie zaliczałem. Ja to przeżywałem. A dziś... studenci "zaliczają"... Tylko co z takich "zaliczających" studentów będzie potem? W pracy? Pracownicy "zaliczający" pracę?
  21. Już odpowiedziałem... Dziś studia coraz bardziej przypominają szkołę. Studenci "zaliczają" przedmioty a nie "studiują". Brakuje w tym prawdziwego zaangażowania, głodu wiedzy, pasji.
  22. Nie istnieje takie pojęcie jak "przyjaźń męsko-damska". Byłeś przez cały czas opcją, satelitą, orbiterem. Co się zmieniło odkąd się poznaliście? Byłeś dla niej niedostępny, bo interesowała Ciebie inna samica. Z kolegą zaczęła kręcić, bo się pojawił a Ty, skoro byłeś niedostępny w danym momencie, to chciała Ciebie mieć na orbicie. Stąd ta opcja "przyjaźń". Wiesz o niej tyle, ile ona chciała Ci powiedzieć. Martw się raczej o to ile Ty o sobie powiedziałeś, bo to faktycznie może być problemem. Nie, jest po prostu kobietą w okresie łownym. W tym rozumieniu nie traci czasu na niepotrzebne rozkminy i rozpacze po ex'ach. Poza tym umie zadbać o opcje, orbiterów. Nie sądzisz chyba, że wreszcie zrozumiała, że jesteś "tym jedynym"???
  23. Nadal nie rozumiesz, że Ty ją po prostu OKŁAMAŁEŚ NA STARCIE zatajając przed nią Twój prawdziwy wiek. Pokazałeś tym samym swoją słabą stronę. Wg mnie TO przeważyło. Niestety już nigdy się nie dowiesz jak by zareagowała, gdybyś od razu powiedział ile masz lat. A ja jestem mocno przekonany, że nie zareagowałaby źle.
  24. Natrafiłem dziś na YT na takiego niewinnego shorta. Posłuchajcie/poczytajcie co ta dziewczyna mówi. "Na początku zaczęłam korzystać z tej aplikacji, żeby poprawić swoje umiejętności w angielskim. Potem poznałam dziewczyny, one rozmawiały z tymi przystojniakami, publikowały te filmy i ja też tak bym chciała." Skoro tak to działa w Chinach, dlaczego nie miałoby zadziałać w Tajlandii, Ukrainie, czy gdziekolwiek, gdzie jest dostęp do social mediów?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.