Skocz do zawartości

Anabol

Użytkownik
  • Postów

    243
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Anabol

  1. No wiadomo Tornado, wyć to wyłem ostatnio dekadę temu, kiedy nie wiedziałem na czym to polega. Teraz wiem, ale wciąż popełniam liczne błędy, świadomość i temperament trochę mi się rozjeżdżają, a potrzeby seksualne mam ogromne - biologia nie pomaga. Po raz n-ty mi ciapucha zaślepiła oczy.
  2. Rozumiem i akceptuję źródła odmienności, ale jak się okazuje nie jestem w stanie być z taką osobą, bo buduje to we mnie frustrację nie do wytrzymania. Tak, najwygodniej byłoby spakować manatki i kazać wypie****ć, ale właśnie uważam to za objaw szacunku i namiastki empatii, by wesprzeć w tej końcowej fazie bo jest dostatecznie dla niej ciężko. Nie żebym się wybielał, wewnątrz czuję coś innego (tzn. chęć pozbycia się "problemu"), ale zachowuję pozory co działa bo dziewczyna ma pewność że wesprę ją w wyprowadzce a nie zostawiam ją na pastwę losu.
  3. Już pisałem o tym. Tak jest dla mnie wygodnie. Pracuję z domu, mam dodatkową robotę też z domu, codziennie uprawiam sport. Nigdy nie chciało mi się i nie chcę aranżować atrakcji na mieście, nie mam na to czasu i ochoty - moje życie to praca i sport. Mając kobietę w domu mam przysłowiowe ciepło, porządek i seks. Pewnie dlatego celuję podświadomie w kilka oczek niżej, bo laska na równym poziomie w życiu by na to nie poszła. Dużo się dowiedziałem o sobie dzięki tej relacji.
  4. Pierw zauroczyła, teraz odpycha, widzę w niej osobę której nie chcę skrzywdzić i potraktować źle bo mam do niej szacunek jako do człowieka. To nie jest czarno-białe. Jak ktoś Cię odpycha to traktujesz go jak gówno?
  5. Nie wytrzymałem, wyłożyłem jasno kawę na ławę. Siedzi zapłakana ale już padły słowa "jeśli myślisz że się wyprowadzę szybciej niż w 2 tygodnie to się grubo mylisz, nie znajdę takiego mieszkania jak wcześniej wynajmowałam za 1000 zł, a więcej nie zapłacę". Pokazuje to mniej więcej z jakim materiałem się tu spotykamy. Słowa wypowiedziane w emocjach, no ale macie pewien pogląd na sytuację mentalną. Już nie ma odwrotu - to jak się zachowuje, jakie podaje argumenty przy rozstaniu świetnie podsumowuje całą relację. Teraz dajcie mi siłę żebym zniósł końcowy odcinek - znamy się ledwie te 3 miesiące, nie wiem czy jej coś nie odpierdoli w afekcie, czy koleżanki w pracy nie podsuną jakiegoś świetnego pomysłu... Trochę nie wiem co mam teraz robić, nie spodziewałem się takiej reakcji (tym razem agresja, co utwierdza mnie w słuszności decyzji), nie chcę jej wyręczać w niczym, powiedziałem że to ja dyktuję warunki i niech się solidnie zastanowi bo gdybym tylko chciał dałbym jej 15 min na opuszczenie lokalu. Proszę spuście z tonu, już dostałem od Was kubeł zimnej wody na łeb za co serdecznie dziękuję - potrzebuje porad jak tu iść dalej.
  6. Miszka jak Cię cenie to tutaj jesteś jakiś odrealniony. Co ma zarządzanie podwładnymi do kobiety która mnie zauroczyła i wciąż chcę dla niej dobrze. Targają mną przecież emocje, sprawa dotyczy mojego życia prywatnego, wyobraźni trochę.
  7. Dziękuję, nie widzę tego, chociaż cały czas bije się z myślami. Dam sobie czas do nadchodzących świąt. Jak zorganizowalibyście akcję wyprowadzka? Dziewczyna nie ma u kogo przenocować, jak wspomniałem nie ma znajomych. Powinienem jej znaleźć i wynająć mieszkanie, po czym oznajmić że wszystko gotowe i do widzenia? Jak z pakowaniem, itd.? Ja mam to zrobić? Nie widzę żebyśmy to mieli zrobić razem, a domyślam się że sama nie ogarnie z roztrzęsienia.
  8. Jestem na to wyczulony. Jak pisalem wczesniej - nie wykazala ani razu zainteresowania $, nie chce korzystac z tego co oferuje zycie na wyzszym poziomie. Ma wywalone na moj samochod premium, nie spodobal jej sie raczej ekskluzywny masaz we 2 na walentynki. Ona chce jak mala dziewczynka, zeby po prostu spedzic z nia czas. I m.in. to mnie chyba z nia trzyma, ale tez jest bardzo niekomfortowe (bo ma inne potrzeby niz ja - moje sa bardziej powierzchowne wlasnie, tj. jestem przy niej starym chujem ktory uniesienia milosne ma juz dawno za soba i chce miec wygodne ciekawe zycie).
  9. OK wielebny, w realu pewnie ta gadka byłaby inna, być może wychodzę na buca w tym topiku, no ale piszę szczerze jak jest, nie znamy się to też łatwiej przychodzi ocena drugiej osoby co przeważnie prowadzi do takich błędów w komunikacji. Ja właśnie wyrzygałem jej to już dwukrotnie, nie podczas kłótni ale kiedy już się "uzbierało" argumentów na NIE w mojej głowie, ale widzisz - ona walczy o mnie i przyjmuje te krytykę, chce się zmienić dla mnie. To mnie przeraża, i jednoczesnie rozbudza w środku te resztki dobroci które mam (i mam jakąś taką wiarę że może faktycznie ona sprogresuje żebym nie czuł tej podświadomej pogardy). Zastanawiam się wciąż i bije z myślami co robić dalej bo nie spotkałem dotąd laski której tak bardzo by zależało i zniesie taka krytykę, ona o tym wie że ja nie mam jasnej wizji na nas, staram się być transparentny od samego początku, nie obiecywalem gruszek na wierzbie i mowie co mnie wkurwia, i jakie mam potrzeby. Zadna ktora do tej pory poznalem by tego nie zniosla (duma by nie pozwolila). Pytanie czy to wynika z wpojonej jej wartosci (idea milosci, walka za wszelka cene, udowodnienie sobie i komus wytrwalosci i znoszenia bolu), czy mechanik damsko-meskich w atrakcyjnosci i dazeniu kobiety do bycia przy silnym samcu bez wzgledu na to jak on ja traktuje.
  10. Bardzo cenna odpowiedź, dziękuję - powoli chyba się do tego przymierzam, ale chcę jej dać jeszcze trochę czasu. Chciałbym, żeby zauważyła we mnie też złego człowieka, bo jest zapatrzona jak w święty obrazek i mnie to najbardziej martwi. Kiedy mówię jej wprost o tym jak ją postrzegam i jakie mam wymagania (że nie szukam miłości, itd.), to ona np. odbija żebym dał sobie szanse i że widzi naprawdę we mnie dobro... Dlatego tkwimy tak w tym. Słuchaj @I1ariusz, a na początku Cię pociągała i wszystko było cacy? Bo u nas początek właśnie świetny, dopiero po kilku dniach mieszkania razem wyszły "kwiotki", i podniecenie runęło w gruzach (ale to też jest zmienne).
  11. W końcu jakiś konkret. Dokładnie mam takie wrażenie, że ta dysproporcja jest za duża. Do tego moje wybujałe ego nie pomaga dostrzec prawdziwej wartości osoby. Nie chcę tracić swojego i jej czasu, nie chciałbym spaprać jej życia (bo jak już to tak się to skończy). Z drugiej strony nie wiem czy to nie chwilowe podłamanie i zbyt duże ciśnienie które wytwarza moja głowa. Co do opisu wsi, no z takiego domu jest i ja tak to widzę - nie generalizuję, piszę wprost o niej i jej pochodzeniu.
  12. Nie wiem do czego pijesz, nie siedzę w nieruchomościach choćby dlatego, że wszyscy w nich siedzą (to jedno z prostszych rozwiązań kiedy masz nadmiar $), a bańka prędzej czy później pęknie i nie jest to sexy. Po co ten off-top?
  13. A może masz ból dupy bo Ty nim nie jesteś? Gdzie napisałem że widzę ideał, czy że mam się za alfę? Te podziały są żenujące - życie charakteryzuje się dynamiką, nie można być ciągle na topie i nie w każdym aspekcie. Napisałem jedynie, że byłem z eks szczęśliwy (tak generalnie), a opisuję siebie takim jakim jestem. Idź linczuj swoich kolesi gdzie indziej z wielebnym bo widzę gracie w jednej drużynie frustratów. Co Ci nie pasuje co napisałem o sobie?
  14. @Libertyn jak to co, zlepek węglowodanów o wysokim IG, cholesterolu i tłuszczów nasyconych . Od święta można, ale rozsądni i świadomi ludzie nie pakują na codzień w siebie gówna. Na wsi są nauczeni jeść to co ziemia daje, jej starsi mają miażdzycę i cukrzycę. Nic się nie zmieniło od średniowiecza (chłopstwo teraz ma hajs bo pracuje za granicą, ale nie ma wiedzy więc i tak się truje nieświadomie). Kopciuszek nie umie gotować (pomagała ojcu w polu, siostra z matką do kuchni), panicz przygotowuje posiłki zgodnie ze sztuką kulturystyczną! Żadnych owoców morza, mądrzy ludzie nie przeżerają hajsu tylko inwestują na giełdzie.
  15. Hehe, za każdym razem jak coś tu napiszę to spotykam się z zarzutem, że troll. Może podalibyście argumenty stojące za tymi przypuszczeniami? @Miszka jak zwykle dosadnie, dlatego czuję się źle i obarczam winą za tę sytuację. Zaoferowałem mieszkanie, bo lubię kobietę w domu z wielu przyczyn, głównie egoistycznych - obecność dziewczyny działa pozytywnie (seks, porządek, "ciepło") i nie wymaga wysiłku dot. organizacji spotkań, itd. Poza tym to jedyny sposób by zweryfikować kandydatkę i siebie w relacji. Przeważnie dążę do tego jak najszybciej, zwłaszcza, że jak stwierdziłeś - jestem panem w swoim domu i jestem panem swojego życia, więc nie czuję dyskomfortu gdy dupeczka ze mną sypia i krząta się po jaskini (ale gdy mlaska przy jedzeniu to mnie szlag trafia). Jeśli chodzi o pojmowanie kobiety w relacji i roli mężczyzny, mam poglądy prawdopodobnie niezmienne i ukształtowane wskutek nabytych doświadczeń z pannami. Nie potrafię kobiety traktować równo ze sobą, bowiem nie poznałem do tej pory równej sobie partnerki (a przeważnie z oczekiwaniami większymi niż jest sama w stanie zaproponować). To też jeśli ktoś chce ze mną żyć, korzystać z mojego czasu i zasobów - musi spełniać pewne wymagania. Czy to źle? Ja wiem, że to w sprzeczności z katolicką ideologią i dzisiejszym lewickim nurtem, ale życie postrzegam bardziej biologicznie i przez pryzmat władzy, krytycznie. Nie wierzę w miłość, ale rozumiem objawy psycho-fizyczne burzy hormonalnej. Może dlatego nigdy żadna panna mnie nie wyruchała, ale z drugiej strony może być przyczyną mojego nieszczęścia w życiu prywatnym (zawsze mi czegoś brakuje w partnerce/"kurtyzanie"). @wielebny93 właśnie zaczyna chodzić jak w zegarku, ale pewne rzeczy nie są do wyprostowania "od tak", kiedy nasiąknąłeś nimi od niemowlęcia, i wiochę wessałeś z mlekiem matki. Jak mam ją wyprostować od lubienia disco polo i schabowego z ziemniakami? Dlatego mój toczący się dramat 😂, bo te różnice zaczynają mnie przerastać, a dziewczyna się wykłada i bardzo stara (nieudolnie, co nie jest jej winą!). To cały tragizm sytuacji. Ale widzę, że wolisz atakować moją męskość, a o nią się martwić nie musisz - frustracie. @Spokojnie zawsze dążę do LTR (przez pryzmat korzyści - ja ustawiam LTR pod siebie, jeśli pannie nie pasuje to wypad), w przyszłości chcę dobrej matki dla swojego dziecka - ja opiekunki/wsparcia/partnerki/przyjaciółki nie potrzebuję. Chcę realizować swoje potrzeby, nie być samemu na chacie, i dawać coś od siebie, żeby było miło, tak w ogólnym zarysie. W życiu chyba nie będzie mi dane zafascynować się kobietą. Ja tę dziewczynę traktuję jako potencjalnie dobrą inwestycję - nie jest zepsuta, podąża kierunkiem który jej wyznaczam, ma wpojone katolickie wartości, nie jest doświadczona, przez co ryzyko fiaska jest bardzo małe przy miastowych panienkach na karuzeli kutangów. Tylko zastanawiam się czy wytrzymam, bo dysonans jest ogromny. I stąd ten temat, bo nie wiem czy gra jest warta świeczki, i chcę ograniczyć straty (w postaci chociażby jej cierpienia).
  16. Witajcie, Poznałem niezwykle dobrą, wrażliwą i zranioną przez życie dziewczynę ponad 3 miesiące temu, ale różnice pomiędzy nami zaczynają mnie przerastać - chcę się ewakuować, podjąłem już dwie nieudane próby, ale jej zaangażowanie i oddanie nie pozwalają mi jej odtrącić. Nie wiem co powinienem robić - być może to nieoszlifowany diament, ale jestem na skraju cierpliwości, stąd potrzeba podzielenia się doświadczeniem i prośba o wskazówki. Być może jestem zepsuty, skupiam się na powierzchowności zamiast na "core" osobowości... Ale tego nie zmienię, czuję dyskomfort i irytację, kobieta przestaje mi się podobać i zaczynam być coraz częściej zażenowany. Zwłaszcza, że poprzedniczka z którą byłem przez wiele lat szczęśliwy to zupełne przeciwieństwo (a nie wyszło, bo zwyczajnie rozjechały nam się plany życiowe). Ja: w większym mieście od ponad 10 lat, ukończone 2 kierunki, dobra praca na etacie i różne kombinacje, 30k netto/mies., 30 lat, liczne pasje i ciekawi znajomi. Otoczenie i ja uważamy mnie za mądego, zaradnego i inteligentnego człowieka. Obiektywnie potwierdzają to zarobki i świetny styl życia. Ona: ze wsi, bez wykształcenia, kosmetyczka, najniższa krajowa, 22 lata, bez pasji i znajomych. Od dziecka poniżana przez rówieśników za to, że pomaga prowadzić gospodarstwo z rodzicami (stąd liczne kompleksy, wycofanie, brak znajomych), raczej mało inteligentna czego jest świadoma - słabo radziła sobie w szkole ze względu na pracę na roli, brak akceptacji ze strony dzieciaków i nauczycieli. Poznałem sporo miastowych kobiet z różnym background'em i to nie wychodziło z wielu przyczyn (relacje trwały od tygodnia do 7 lat). Urzekła mnie jej autentyczność i dobroć, relacja z rodzicami (z ojcem! -> świetnie widać jak to się przekłada na jej szacunek i oddanie w stosunku do mnie), wyznawanie konserwatywnych wartości. Generalnie coś, czego my - faceci chcący tworzyć zdrowe relacje, szukamy w tych czasach (dawniej norma, obecnie nisza). Uważam, że znam się na dziewczynach, było wiele sytuacji które potwierdziły, że nie jest (jeszcze?) "zepsuta" i nie ciągnie hajsu, nie korzysta z "nowych przywilejów", nie wymyśla, jest posłuszna - jak sama stwierdziła, szuka prawdziwego mężczyzny, męża. Zero doświadczenia w łóżku pomimo zadowalającej urody (6-8/10 w zależności od tuningu facjaty i ubioru), nie miała wielu partnerów co widać jak na dłoni - daje to duże pole manewru, dziewczyna już połyka nasienie i pozwala na anal, i zaczyna jej się to podobać (a przynajmniej tak mówi). Robi to, o co ją proszę, oczywiście nie nadużywam tego, tylko staram się by była równowaga wkładu w sprawy organizacyjne - np. ja gotuję, ona zmywa i sprząta mieszkanie (każdy robi to co bardziej lubi). W czym jest więc problem? Ano w różnicach związanych z pochodzenia, wykształcenia, możliwości, aspiracji, świadomości, zainteresowań, doświadczeń (wiek, ekspozycja na sytuacje), czy kultury osobistej. By się o tym przekonać zaproponowałem przeprowadzkę do mnie już po pierwszym miesiącu znajomości (przez 1szy miesiąc nie dostrzegałem pewnych rzeczy na sporadycznych spotkaniach), no i zaczęło wychodzić szydło z worka. Wszystkiego jej muszę uczyć, i nic dziwnego - w wiejskiej chacie nie przykładało się do pewnych kwestii wagi (a do tych, wg nich - najbardziej istotnych, jak dobroć, Bóg, szacunek...), to skąd dziewczę miało wiedzieć o wg mnie totalnych podstawach, przykłady: 1) Mycie zębów i kąpiel przed snem, nie tylko przed pracą (laska z brudnymi zębami i spoconą ciapuchą mi się pchała do łóżka, zero wyobraźni). 2) Spożywanie posiłków i picie w ciszy, brak mlaskania (...). 3) Schludny i czysty, pachnący ubiór (kiedyś wyszła do urzędu w upierdolonych spodniach i bluzie...), nie tylko na wspólne spotkania i wyjścia (bo potrafi się świetnie umalowac i ubrać). 4) Dbanie o cerę i włosy. 5) Nieprzeklinanie przy stole w towarzystwie znajomych/rodziny. I tym podobne. Wstydzę się o tym nawet powiedzieć znajomym/rodzinie, bo po prostu jest to dla mnie niepojęte. Ja rozumiem przyczyny, i widzę że progresuje w tych aspektach po kilku eskalacjach, ale mocno mnie to odtrąca do tej pory. Poza tym, nie ma rozmowy o innych niż bzdurne tematy, bo za bardzo nic jej nie interesuje (nawet jeśli twierdzi że czymś się pasjonuje, np. jazdą konną - zero pogłębiania wiedzy, po prostu sobie jeździ). I też nie ma się co dziwić, skoro niewykształcona i haruje jak wół jako kosmetyczka po 10-12h dziennie. Ma typowe polsko-katolickie przekonania wtłoczone przez rodziców i media głównego nurtu, zero krytycznego myślenia. Nie potrafi korzystać z PC. Sposób wypowiedzi kiedy się nie stara jest niekiedy fatalny, pojawia się problem z odmianą rzeczowników, jakaś gwara (palcyma zamiast palcami, słyszę to z tyłu głowy od tygodnia). Nie łapie wielu moich żartów, bo jest dysonans intelektualny. Za to uwielbia oglądać seriale w wolnym czasie i się do mnie przytulać (która nie lubi?). Uważam, że docenia to kim jestem, i jest świadoma tego, że (jeśli chodzi o rynek matrymonialny) wygrała pewnego rodzaju los na loterii (i nie jestem narcystyczny, po prostu znam realia) - dlatego emocjonalnie i pragmatycznie nie odpuści. I nie, żebym był nią wielce zawiedziony, bo biedne dziewczę nie jest niczemu winne, a ja spodziewałem się problemów po pierwszej fascynacji i kilkumiesięcznym wyposzczeniu. Stara się być jak najlepsza dla mnie. Ale to też jest odpychające - wyłożyła się już maksymalnie przede mną, zaczyna to przypominać relację sado-maso (być może w podświadomości ona jest do tego przyzwyczajona, tj. do roli ofiary). Dwukrotnie straciłem cierpliwość i to co wyżej wytłumaczyłem jej możliwie najbardziej dosadnie jak było można, mówiąć że oboje będziemy się męczyć i to nie ma na dłuższą metę sensu. Klękała przede mną i błagała, żebym dał jej jeszcze czas, że jest młoda, niedoświadczona, że będzie pracować i się ułoży... Tak mnie to rozczuliło że nie mogłem jej po prostu wyrzucić z mieszkania, zwłaszcza że nie popełniła żadnych błędów, i faktycznie się stara. Czuję się źle. Dziewczyna jest naprawdę dobra, ale po prostu nie spełnia moich oczekiwań (u jej boku potwierdziłem też swoje poglądy, tj. przykładam ogromną wagę do kwestii powierzchownych, zainteresowań, wykształcenia, kultury, higieny). Jej atrakcyjność po zamieszkaniu razem spadła dramatycznie. Nie wiem co mam robić, na ten moment nie chcę podejmować pochopnych decyzji, bo może problem jest ze mną (wymagając bardzo dużo od siebie, siłą rzeczy wymagam też od najbliższych), może powinienem dać jej sporo czasu i się "ogarnie".
  17. Jak można wyczytać w wielu artykułach (popularno)naukowych, osoba po rozstaniu powinna przejść swojego rodzaju proces żałoby podzielony na etapy, który zajmuje od kilku miesięcy do nawet lat, w zależności od typu relacji i jej długości. W zależności od źródła, w większości te etapy się pokrywają: szok, wyparcie, złość, depresja, adaptacja, akceptacja. Jest to duża generalizacja tematu, ale na podstawie doświadczeń po rozpadzie mojego 1-szego LTR (jeszcze jak miałem 21-22 lat, byłem typowym beciakiem zapatrzonym w pipę), faktycznie mogłem wyróżnić dokładnie taką kolejność. To samo obserwowałem u kumpli. Mądrzejszy o doświadczenie z tego 1-szego LTR, wszedłem w relację z kolejną dziewczyną jakieś pół roku później. Trwała ona 7 lat i była bardzo udanym związkiem partnerskim. Po ustąpieniu haju hormonalnego faktycznie pozostała przyjaźń i wzajemne zrozumienie, wspólne cele i poglądy, duży szacunek. Seks od obu stron był dobry do samego końca, rozumieliśmy swoje potrzeby i oczekiwania, i spełnialiśmy je. Finansowo obie strony wkładały po równo. O rozstaniu zadecydowało totalne rozmycie się wizji na wspólną przyszłość i odległość (pani wyjechała z kraju, w czym z resztą pomogłem) - oboje straciliśmy sobą zainteresowanie totalnie. W momencie w którym ja podjąłem nową pracę, pani znalazła też nowego adoratora. O potencjalnym rozstaniu ja już wspominałem wcześniej, natomiast to ona podjęła finalną decyzję, twierdząc że nie zamierza wracać do kraju przez najbliższe lata. Wcale się nie dziwię. Do dzisiaj nie ma wrogości po obu ze stron, nikt nie usłyszał choć jednego zarzutu dotyczącego rozstania. Co najlepsze wyznaliśmy sobie miłość żegnając się, z takiej naturalnej i niewymuszonej potrzeby. I wtedy zaczęła się jazda... Zamiast szoku/wyparcia/złości, w pierwszej fazie (jakieś 2-3 miesiące po decyzji) doznałem niesamowitego dopływu dopaminy, takiego odhamowania i szczęścia że w końcu jestem wolny. Nigdy nie zapomnę wypadu pracowniczego w góry w tamtym momencie, czułem się jak nafetowany. O eks nie myślałem, a jak już to w kategorii, że jest biedna i mi jej szkoda. Ochoczo i zdecydowanie spakowałem jej rzeczy i wywiozłem do jej siostry, żeby bez wyrzutów sumienia ściągać dziewczynki na mieszkanie. I tak się działo. Przewinęło się ich trochę, były próby nie do końca świadomego tworzenia związków, bo do tego byłem przyzwyczajony. Kwestia tygodnia i wszystko się sypało. Większość jednak ONS. Każda kolejna powodowała, że podupadałem na psychice, i ten dopaminowy ciąg z czasem wygasał. Od libido po sufit i kilkanaście stosunków na dobę skończyłem jako osoba niedoświadczająca porannej erekcji. Mam wszystkie kliniczne objawy depresji (wczoraj miałem myśli samobójcze, chyba 2gi raz w życiu). Moje poczucie własnej wartości spadło do zera. Ostatnie niepowodzenie z dziewczyną zbiegło się z odkryciem tego forum i połknięciem redpill na dobre - od tamtego czasu jeszcze bardziej podupadłem mentalnie, mimo że z ostatniego LTR nie wyszedłem wyruchany i do końca trzymałem ramę, miałem te 2-3 miesiące szaleństw jakby bez żadnych skrupułów. Nie wiem do końca co jest bezpośrednią przyczyną mojego stanu, ale robi się to nieznośne i coraz bardziej mnie martwi. Z gościa który ma wszystko (wygląd, pieniądze, status) i zalicza dobre 20-tki, stałem się cipą która nie ma siły rano wstać z łóżka. Zaczynam tęsknić za eks i (co najgorsze) za tymi pozostałymi pannami też, właśnie ze względu na utratę poczucia własnej wartości i brak energii życiowej. Straciłem cele życiowe i wszelką motywację. Tak się zastanawiam, czy to nie jest etap depresji niepoprzedzony innymi typowymi dla rozstania fazami po prostu? Jestem zagubiony, kawał przyszłości był oparty o moją eks, i vice versa. Pewnego rodzaju schemat do którego przywykłem przez lata się sypnął, okazało się że inne panny nie stanowią wartościowego substytutu, a seks to w mojej liście priorytetów zajmuje obecnie jedno z ostatnich miejsc. Co o tym myślicie?
  18. Po latach zwlekania postanowiłem, że kontynuuję pasję sprzed lat i zrobię kat A. Od dziecka jeździłem ogólnie na jednośladach, jako nastolatek na jakiś motorynkach, skuterach. Na studiach miałem Duke 125, pośmigałem 2 sezony, ale postawiłem 100% na kulturystykę w wolnym czasie i się zabawki pozbyłem, bo zwyczajnie nie było już na nią miejsca (co dopiero robienie prawka). Teraz tak trochę błądzę w życiu, szukam pasji bo potencjał siłowni wykorzystałem w pełni - stąd decyzja na coś, co przed laty dawało mi sporo zabawy. I tak sobie pomyślałem, że przejażdżka to też świetny sposób na wzbudzenie dużych emocji u pań. Taki moturowy jeździec to pewnego rodzaju substytut dawnego rycerza na koniu. Kask dodaje tajemniczości. Jak tak rozumuję mechanizmy to dziewczętom powinno to robić mokro. Jakieś doświadczenia w tym względzie?
  19. Problem który dostrzegam u dużej części użytkowników, ale i u siebie gdy bezkrytycznie (i gdy zapominam o dosyć bogatym doświadczeniu z bliskich relacji z ludźmi, nie tylko kobietami) pochłaniam red-/blackpillowe treści, to traktowanie kobiet i mężczyzn TYLKO przez pryzmat ich pierwotnej natury (doboru naturalnego, emocjonalności, etc.). Generuje to targetowanie jedynie w piczkę z pominięciem wielu innych dających poczucie zadowolenia kwestii które możemy otrzymać od pań. I idąc dalej, powoduje depresyjne podejście do spraw D-M, bo faktycznie sam seks nie jest warty tych wszystkich wysiłków i świadomości na jakim fundamencie budowane są relacje. Te stwierdzenia typu "o czym niby można rozmawiać z kobietą" wynikają z doboru potencjalnej partnerki opierając się tylko o jej SMV, to poważny błąd i faktycznie jest skazane na konieczność stosowania redpill bez "opuszczania gardy". Bo nie ma innej więzi oprócz fizycznego pociągu. Ja mam okazję przebywać w towarzystwie fajnych koleżanek o równym lub zbliżonym statusie społecznym, z moją eks kończyliśmy te same studia. I owszem, wszystkie mechanizmy zwierzęce działają bez względu na "światłość" osoby (szczególnie w chwilach słabości czy silnych emocji), np. to jakie historie słyszę ja (jako kumpel), a co słyszą partnerzy tych kobiet to są dwa różne światy (chodzi mi o hipergamię). One jako dosyć bystre są większości mechanizmów świadome i z premedytacją dokonują wielu sztuczek, żeby usidlić - tak samo jeśli chodzi o zasoby atrakcyjności (wygląd, hajs, władza), żadna nie ukrywa jak to czy tamto jest istotne, kwestie osobowościowe i wartościowe schodzą na drugi plan. Jednakże, im bardziej inteligentna istota, tym więcej "korowej" racjonalizacji niż "limbicznej" egzekucji na teraz. Robienie bilansu zysków i strat działa w przypadku obu płci. Im więcej lat, tym większa świadomość jak nie samym seksem (czyt. redpillem) relacje D-M stoją. I to mi się poważnie gryzie, bo do mądrego zrobienia bilansu przeważnie potrzeba zebranego doświadczenia w przypadku obu płci, a ciężko uzyskać wiarygodne wnioski przed 30tką... I tu pojawia się problem kobiet przed "ścianą" i oddzielania ziarna od plew... Bo jak jest pracowita i samodzielna pani bez bombla, o zbliżonym statusie i backgroundzie, to może nie jest taki zły wybór (i mam na myśli LTR).
  20. Jak długo przechodziłeś wściekłość? Ja wiem że to kwestia indywidualna, natomiast mnie już kilka mies. trzyma, a po ostatniej alpha widow którą tu opisywałem już mi się nawet seksu odechciało. Codziennie widuję atrakcyjne samice ale nawet nie chce mi się zagadywać, bo mnie skręca irytacja:)) bo już widzę ten sam scenariusz, tj. podrygi, adrenalina, seks i koniec bo ja lub ona nie chcemy kontinuum. Tak się nie da żyć, kobiety są nieodłącznym elementem społeczności.
  21. Anabol

    Lody a uczucia

    Było miejsce i na czuły seks, właściwie to większość aktów była hybrydą agresji i namiętności. Co nie zmienia faktu, że akurat jeśli ktoś by mnie spytał co gwarantuje większy sukces łóżkowy to bankowo byłyby to zachowania instynktowne.
  22. Anabol

    Lody a uczucia

    Dotyczy obu i jest zgodne z podejściem tej całej psychologii ewolucyjnej. Z tym, że w LTR ciężej o osiągnięcie pełności i ciągłości tych zachowań, szczególnie jak to jest >5 lat mieszkania razem i (prawie) wszystko wiadomo na wylot o obu stronach. W LTR bardziej bywało tak, że się wręcz umawialiśmy co będzie, nagradzaliśmy się nawzajem "z jajem i dystansem". Młoda chciała żebym poszedł i jej kupił chipsy w sklepie, to mówię że spoko ale jak opierdoli pałę - wprost, bycie bezczelnym i dominującym nie spowodowało braku lodzika po tylu latach; nie chciała brać jak właśnie miałem spadek samopoczucia chociażby w wyniku przemęczenia czy problemów w pracy, też zgodnie z teorią, no albo jak nie domyłem 😆. Agresję i dominację można było fajnie odświeżyć w jakiś nowych warunkach, np. na wycieczkach. Codzienny marazm nie sprzyja emocjom i emocjonalnemu współżyciu, tej dominacji i agresji (nawet to robi się po latach nudne dla panny). Miałem też kajdanki i pejczyk, niesamowicie to kręciło tę z LTR, ale mnie nie bardzo (wręcz mogło spowodować spadek erekcji) - chociaż lubię poddusić czy zajebać klapsa w cycki. W każdym razie, to naturalne i wynikające z gospodarki hormonalnej by dominować w łóżku. Bezczelne i wulgarne teksty, agresywne zachowanie sprzyjają i są zgodne z naturą. Nie rozumiem facetów którzy proszą o seks, jest to dla mnie totalny absurd i niesamowicie przykre zjawisko... A propos higieny, to jak panna napalona i o prawdziwie gorącym temperamencie, to weźmie każdego. To świeże doświadczenie sprzed 2 miesięcy. Chodziliśmy ze 6 tyg. weekendami, brała takiego po całym dniu, sikaniu i seksach w gumie. Do dzisiaj się dziwię (w życiu nie robiłem dobrze na brudnej pipie), ale pochlebiało mi takie zachowanie, wcześniej tego nie doświadczałem (eks mnie tak wychowała żeby berło świeciło na błysk przed usługą).
  23. Moją eks rozgryzałem pewnie ze 3 miesiące (od 1szego zagadania na korytarzu po 1szy seks). Po latach i tak nie w pełni wszystko rozumiem (ale to pewnie dlatego że jest kobietą...). To była hard intro - sztuka, filozofia, medycyna, zero sportu, po alko to długie rozmowy a nie densy. Z czasem niestety zostały z jej zainteresowań tylko nudna praca i seriale po winie, ale to inna sprawa... Po miesiącu spotkań po zajęciach utwierdziłem się dopiero w przekonaniu, że miała faceta - na tyle ciężko było od niej wyciągnąć jakieś informacje, sygnały też wysyłała niesamowicie skąpe. Długo by pisać czym się charakteryzuje randkowanie czy LTR w takich przypadkach. Byłem z taką wiele lat, a wcześniej/później sypiałem raczej z jej przeciwnościami także mam dobry punkt odniesienia myślę. Natura pozostaje ta sama, tzn. jeśli się wyłożysz, to prędzej czy później doprowadzi to do tego samego scenariusza. Tylko że bycie z intro ma większą granicę tolerancji, bo nieodlącznie intro idzie ze sztucznie zaniżonym SMV (z moich obserwacji). Mniejsze ryzyko ale przy większym wkładzie. Przeważnie takie nie imprezują i same nie zagadają, nie świecą też cyckami i dupą w SM/realu. To istotnie zmniejsza ryzyko wynikające z mniejszego social circle i obniżonego SMV bo nie mają tak dużego feedbacku i atencji. W rzeczywistości niekiedy są bardziej zakompleksione niż powinny obiektywnie być 😂. Generalnie słabe rozmowy i brak konkretnej komunikacji nie przeszkadzają w zrozumieniu, czy ktoś na Ciebie leci i chce z Tobą spać/spędzać czas. To widać, ale pytanie jak dobrym obserwatorem jesteś. Intro natura tworzy w sposób nieświadomy atmosferę tajemniczości; rozgryzanie takich lasek jest już samo w sobie pociągające właśnie z tego powodu. Bycie intro jest jakąś tam blokadą przed czadami, bo takie panienki statystycznie rzadziej pojawią się w towarzystwie takowego i takowy raczej nie będzie chciał się "pierdolić" w ogarnianiu o co lasce chodzi 😂. Jak ma otwarte, chętne i odsłonięte zamiast tego. Co nie znaczy, że jakby ten się zainteresował, to wyniki będzie miał pewnie takie same jak z ekstrawertyczną koleżanką. Podsumowując, z rozmową się pewnie rozkręci. Co jest niesamowicie cenne dla tych osób, to że jeśli Ci w pełni zaufają i się otworzą, to staniesz się dla nich bardzo cenny - połączą to z zauroczeniem/zakochaniem, że mają tego jedynego który wie więcej niż inni, etc. Takie pierdolety. Ja właśnie bym zdecydowanie wolał się spotykać z takimi, ale za bardzo nie wiem gdzie szukać, bo na Tinderze to mam wrażenie przewaga odważnych suczek (np. moja eks w życiu by tego nie zainstalowała, bo dla niej to cringe, etc.).
  24. Anabol

    Lody a uczucia

    Dwie kwestie, poza oczywistymi jak higiena i pewność siebie: 1) Pełna dominacja w łóżku 2) Agresja i zwierzęcość Przeważnie nie naciskam na oral za 1szym razem - zaczynam od minety, rucham i przy drugim podejściu już targam za kłaki w wiadomym kierunku. Wtedy one mniej się stresują. W zdecydowanej większości są grzeczne i posłuszne. Moja pierwsza LTR była niechętna, bo była moją kochaną księżniczką:) później jak dała mi w dupę, to im mniejszy szacunek do kobiet, tym większa i częstsza przyjemność dla mnie.
  25. Mieliście okazję być w LTR gdzie podstawą na początku był erotyzm (czyli zwierzęce instynkty), a ludzi na dłużej spoiła przyjaźń i wzajemne zrozumienie, zainteresowania? Bo ja 7 lat, i właśnie skończyło się niedawno, jak wybiła mi 30tka. Przyczyną była głównie odległość i zmiana celów życiowych. Bilans był na minus dla obu stron, więc zerwaliśmy. Nic mi z ruchania 20tek (poza chwilową satysfakcją), o rówieśniczce nawet nie pomyślałem. To tylko seks! Nie wiem za bardzo co dalej, rozumiejąc mechanizmy pozostaje mi być szczęśliwym dla samego siebie, a tutaj mam sporo do przepracowania. W przyszłości chciałbym powtórzyć scenariusz poznania pociągającej dziewczyny, z którą po prostu jest potencjał na zbudowanie więzi (też) przyjacielskiej. Nie wyobrażam sobie płacić za seks w LTR, oferta musi być znacznie bogatsza niż pipka, by móc komuś poświęcać swoje zasoby (nie tylko finansowe a te znacznie cenniejsze). Nigdy nie zapomnę jak siedziałem przez weekend z taką fajną dość 22ką i mimo połyku na zawołanie tęskniłem za przyjacielem i wspólnym wyjściu na burgera w tamtej chwili XD. Jej infantylności i dziecinności nie rekompensowały bogate doznania intymne. A spotkania tylko w jednym celu stały się dla mnie po kilku miesiącach uwłaczające.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.