Skocz do zawartości

damyrade

Użytkownik
  • Postów

    67
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez damyrade

  1. 10 godzin temu, thyr napisał(a):

    A jak u ciebie z witamina D3 ? Slyszalem ze nie stwierdzono nigdy depresji u ludzi z poziomem powyzej 100 ng/ml . 

    Akurat tego nie badałem, bo resztę badań z krwi (testosteron, cholesterol, podstawowe) to mam w porządku. Witaminę D3 ładowałem w kroplach po 2 tys. jednostek (kilka kropel), więc raczej to niee to. Ale dzięki!

    3 godziny temu, Foxtrot napisał(a):

    100% racji, dla zobrazowania tych warunków podam konkretny przykład najgorszego stanu depresyjnego jaki doświadczyłem (październik-listopad 2021). Pierwsze symptomy to gwałtowny spadek odporności psychicznej nawet na drobniejsze wyzwania i niepowodzenia, z których każde zaczęło przypominać uderzenie kijem w głowę. Następnie moja zdolność do działania szybko zleciała prawie do zera, a jej resztki używałem tylko do tego, żeby sprawiać wrażenie robienia czegokolwiek w pracy zdalnej (w obecnej firmie to by nie przeszło).

     

    Przez kilka następnych tygodni prawie nie wychodziłem z łóżka - tylko po to żeby się wypróżnić, czasami na pobieżną higienę osobistą, a gdy kończyło mi się jedzenie to wlokłem się do Lidla oddalonego 30m od bloku. Nie byłem w stanie gotować, więc po prostu kupowałem gotowe produkty lub półprodukty możliwe do zjedzenia prosto z opakowania, z na tyle wysoką apetycznością by możliwe było ich przełknięcie (więc również śmieciowe żarcie). Potrafiłem przez tydzień pić z jednego kubka, nie mając woli go umyć lub wybrać inny. A piłem zwykłą wodę z kranu, bo nawet zrobienie kawy było podświadomie odpychające. Brakowało mi zdolności wykonawczej nawet do tego, by przyjąć dzienną porcję suplementów która teoretycznie mogłaby trochę pomóc (m.in. wspomnianej wyżej witaminy D). Przestało mi zależeć na czymkolwiek i zobojętniałem całkowicie, w pewnym momencie nawet mój ówczesny stan przestał mnie martwić. Czas spędzałem w Internecie, ale konsumując najprostsze treści w kółko - bo nawet odpalenie gierki czy rozpoczęcie nowego serialu, nie mówiac o fapowaniu, było poza moim zasięgiem.

     

    Nie jestem do końca pewien, w jaki sposób z tego wyszedłem. Podejrzewam, że ten epizod depresyjny był skutkiem kilku poprzednich miesięcy, gdzie miałem na głowie mnóstwo poważnych rzeczy życiowych. Ich waga, ilość oraz intensywność obiektywnie byłyby bardzo dużym obciążeniem psychicznym dla każdego, a przy moich warunkach (nieszczęśliwy przegryw) okazały się przytłaczające. Dowiozłem tę kumulację może nie z rewelacyjnym rezultatem, ale "good enough" - jednak kosztem działania przez kilka miesięcy w trybie zużywania mentalnej energii na kredyt. Przypuszczam, że mój organizm i psychika dla spłaty długu i odbudowy deficytu zareagowały epizodem, a po takim wymuszonym "odpoczynku" wznowiły funkcjonowanie same z siebie.

    Dzięki za podzielenie się. U mnie było tak, że gdy jeszcze czułem się dobrze, to poznałem dziewczynę i przyjeżdżała do mnie na weekendy. Jak się poznawaliśmy, to byłem energiczny, zabawny, towarzyski.. nawet nie wiem, w którym momencie depresja zaczęła mi zabierać dobry nastrój, a później możliwość koncentracji i siły na cokolwiek. Jak nie było dziewczyny, to ledwo wychodziłem z łóżka i potrafiłem spać 10h. Najgorsze było udawanie, ze jest wszystko dobrze. Jak gotowaliśmy razem, to musiałem sprawdzać przepis 5 razy, bo nie mogłem zapamiętać dwóch kroków np. co trzeba po sobie pokroić. Na filmach śmiałem się tylko jak ona się śmiała, bo w ogóle nie kumałem fabuły.

    Teraz jak jest lepiej, to ciężko mi uwierzyć, że aż tak źle może być. Ale niestety to już na zawsze naznacza, także trzeba się pogodzić i walczyć.

    Stay strong bro

  2. Mam nowe przemyślenia, a nie chcę już zakładać nowego wątku, więc zrobię tutaj update.

     

    Mijają jakieś 3 tygodnie od tego jak wróciłem z miesięcznego pobytu u dziewczyny.

    Na początku było jakoś dziwnie, ale teraz już zauważyłem, że mam bardziej chłodne spojrzenie na sytuacje.

     

    W międzyczasie zacząłem o siebie trochę bardziej dbać (bieganie, rzucenie fajek, perfumy, krem do twarzy, barber etc.).

    Zauważyłem, że mimo wszystko źle się czuję emocjonalnie i myśli dotyczą głównie związku.

    Panna w międzyczasie była na wyjeździe, gdzie zaliczyła imprezkę, wydarzenie publiczne, na którym była z dwoma kolegami i do tego spała u koleżanki, która miała wyjazd służbowy i de facto w domu był tylko jej chłopak ;)

    Do tego kontakt jest taki sobie ostatnio i to częściej ja go inicjuję. Oczywiście, panna mówi jak to mnie nie kocha i wysyła mi przyjemne rzeczy, ale patrząc na to, co robi to tego nie czuję..

    Ogólnie ja mam skłonności do overthinkingu i ruminacji niestety, możecie mnie zjechać również za bluepillowe podejście, ale:

    Dzisiaj sobie pomyślałem, że nie czuję się w tym związku bezpiecznie i nie czuję, żeby mi służył i stwierdziłem, że już dość tych negatywnych emocji.

    Starałem się, zapewniałem atrakcje i emocje, organizowałem czas.. Ale panna z jakiegoś powodu stwierdziła, że jestem niewystarczający, żeby zrezygnować z innych orbiterów.

    Wiem, że mi napiszecie, żeby mieć w odwodzie 4 laski i ona 4 simpów, i żebyśmy żyli tak długo i szczęśliwie. Ale jak patrzę na związki moich najbliższych osób, to tak to nie wygląda.

    Gdyby któryś z moich kumpli, pisał codziennie z inną laską, to dziewczyna ukręciłaby mu łeb. I vice versa. Oczywiście, zdarzają się takie sytuacje, ale to zwiastuje szybki koniec.

    Jeszcze tak sobie pomyślałem, że panna często mówi mi o założeniu rodziny i sobie wyobraziłem, jak opiekuje się naszym dzieckiem, ja jestem w pracy, a ona pisze z jakimś simpem na telefonie.. Nie chciałbym chyba takiej rodzinki..

     

    Żeby wyjść z twarzą z tej sytuacji, pogadam z Nią jeszcze o moich odczuciach i zobaczymy jak ona to widzi.

    Ale jak się nic nie zmieni, to ADIOS! Nie zmienię nikogo na siłę, a mimo że nie lubię swojej samotności i depresji, to mam szacunek do siebie i nie chcę mi się żyć w takim układzie.

     

    Jeszcze tak myślę, że jakby to się skończyło rozstaniem, to pomieszkam jakiś czas u starych, odłożę trochę hajsu i jadę do Tajlandii na pół roku minimum, żeby się opalić i obruchać.

     

    Dzięki za wszystkie dotychczasowe rady i będzie miło, jak skomentujecie moje przemyślenia.

     

  3. Jeśli masz problem z odczuwaniem jakichkolwiek pozytywnych emocji, może to być objaw depresji. Raczej to nie jest Twój problem, ale linkuje do swojego posta, którego przed chwilą popełniłem.

     

    Chciałbym tylko dodać, że psychoterapia nie polega na głaskaniu się z terapeutą, ale na wyciągnięciu na wierzch swoich negatywnych przekonań, kwestionowaniu myśli, spojrzeniu na tematy z innej perspektywy.

    Tak jak bracia wyżej napisali, dużo tutaj zależy od Twoich reakcji, na które masz jakiś wpływ.

    Powodzenia!

    • Like 1
  4. Bracia,

     

    Piszę ku pokrzepieniu serc, żebyście nigdy się nie poddawali.

    Miałem w życiu już trzeci epizod depresyjny i za każdym razem nie wierzyłem, że kiedykolwiek wyjdę na prostą.

    Chciałbym tu uświadomić wszystkich, że depresja to choroba i trzeba ją leczyć u lekarza tak samo jak grypę czy ból kolana.

    Jak inaczej sobie wytłumaczyć stan, gdy mimo tego, że jesz zdrowo, ćwiczysz, masz kontakty jakieś ze znajomymi i rodziną, a czujesz cały czas, że chciałbyś nie istnieć?

    Ja też myślałem, że jak się gorzej czuję, to muszę więcej trenować, medytować etc. Ale zdarza się, że to po prostu nie zadziała, bo chemia w mózgu się mocno rozjeżdża i jedyną opcją są leki przeciwdepresyjne.

    Jeśli boicie się o libido, to znaczy, że jeszcze za mocno Was nie przeczołgała deprecha.

    Leki działają po kilku (często 2) tyg. więc trzeba się uzbroić w cierpliwość, co przy tym zaburzeniu nie jest łatwe.

    Czasem też się nie trafi z pierwszym lekiem, ale większość pacjentów dobrze reaguje na leki wbrew temu, co się często słyszy.

    Do tego jak już stan się poprawi, to ważne jest szerokopojete dbanie o siebie i warto też rozważyć terapię, żeby zmienić schematy myślowe, które wpędzają w chorobę.

    Niestety, depresja ma tendencję do nawracania, ale można minimalizować ryzyko nawrotów poprzez odpowiednio długie przyjmowanie leków oraz dbanie o swój dobrostan psychiczny.

     

    Ja dzisiaj pierwszy raz od miesięcy doświadczyłem stanu względnie normalnego samopoczucia. Objawy jeszcze całkiem nie zniknęły, ale pojawiła się iskierka nadziei na powrót do zdrowia. Nawet nie wiecie, jak taki "normalny stan" mnie ucieszył.

    Chciałbym, żeby to gówno nigdy już nie wróciło, ale wiem, że może jeszcze się przytrafić. Na pewno nie będę rezygnować z leczenia za szybko.

     

    Jeśli zauważacie u siebie objawy depresji, proszę Was, nie zwlekajcie z wizytą u specjalisty. Wielu pewnie jeszcze się kojarzy to ze wstydem, ale stan w którym nie odczuwasz żadnych emocji i nie umiesz przeczytać kilku zdań ze zrozumieniem, nie jest normalny i nie przejdzie jak katar.

     

    Trzymajcie kciuki, żeby czarna odchłań już nigdy mnie nie pochłonęła i żeby życie do mnie wróciło!

    • Like 15
    • Dzięki 3
  5. @Atanda @kenobi porozmawiałem z panną, bo ogólnie źle się z tym wszystkim czułem. Nie jestem zadowolony z tego, jak się wyraziłem, ale starałem się nie rzucać oskarżeń, tylko zakomunikować, że nie czuje z Jej strony zaangazowania. Nie poruszyłem tematu orbiterów, czego z jednej strony żałuję, ale z drugiej strony zależy mi najbardziej na tym, jak się zachowuje w stosunku do mnie.

    Ogólnie mówiła, że nowa praca jest dla niej trochę męcząca i że przez to trochę zaniedbała inne rzeczy.. ja powiedziałem, że nie chce jej odciągać od pracy, ale bez jej zaangażowania to nic z tego nie będzie.

    Może troche za bardzo emocjonalnie do tego podszedłem, ale pomimo wiedzy redpillowej, uważam, że warto mówić jak coś jest nie tak w związku. Nie chciałbym być z kimś, przy kim miałbym cały czas napięty chodzić i nie móc powiedzieć, co mnie gryzie.

    Oczywiście panna zapewniała mnie, że jej zależy i tak dalej (ale wiadomo jak jest z tym co kobiety mówią). Zobaczymy co z tego będzie.. może okazać się zaraz faktycznie, że "misiu, nie wiem co czuję", ale może przemyśli temat i doceni to, że potrafiłem mówić o swoich potrzebach.

    Mi przynajmniej jest lżej, a co dalej czas pokaże.

  6. @giorgio @Iceman84PL macie dużo racji. Ogólnie czuję, że ja się staram, przyjechałem do niej, robię obiady, zorganizowałem sobie jakoś czas (chodzę na boksik), a ona wiele w zamian nie oferuje. Nie zrezygnowała z simpów, nie proponuje jakiś ciekawych aktywności razem, nie pyta jak się czuje itp. Związek dla mnie ma być przestrzenią, gdzie się czuję lepiej, a na razie tego nie widzę.

    W sumie mocno te emocje duszę w sobie, teraz lecę na boks, ale później planuje z nią o tym pogadać (żeby nie wylewać frustracji, bo teraz jestem troche zagotowany). Jak się nic nie zmieni, to trzeba będzie podziękować.. 

    • Like 2
  7. 3 minuty temu, kenobi napisał(a):

     

    NIE reagować. Absolutnie nie pokazywać zazdrości. Nie przejmować się facetami wokół niej. Dopiero jak ona Ci zaufa, że nie jesteś zazdrośnikiem, awanturnikiem, w gorącej wodzie kąpanym cholerykiem, to wtedy zobaczysz prawdziwy obraz.

    Niech pisze z tym gościem, niech sobie żartują. Najważniejsze, kto ją bzyka. Ty masz z nią seks, a nie tamten gościu. Ona go po prostu nie chce. ON ją zabawia. On traci czas i ona w końcu kopnie go w tyłek.

     

    Jak dziewczyna siedzi na telefonie to się ciesz, że ma swój świat. INaczej będziesz Ty dla niej całym światem. NIe zdajesz sobie sprawy czym to grozi.

     

     

     

     

     

    Typowa pułapka dla kobiet i mężczyzn.

    Efekt Coolidge'a.

    Cóż...

     

    Trzeba zacząć robić seks techniczny. Ty się naucz minetki, ona niech praktykuje loda, czy co tam lubisz. Aby Wasz seks był dobrą zabawą.

    To jak dobrze zatańczone tango.

     

     

     

     

     

    Na razie wyluzuj. Będziecie jak małżeńśtwo -- np. seks raz na tydzień.

    Ważne, jak się Wam razem żyje:

     

     

     

     

    Nic nie rób. NIe reguluj.

    Zobaczysz jak się ułoży.

    Jak ona siedzi w telefonie, to masz czas dla siebie.

     

     

     

     

     

    Dlatego nie zmieniaj nic. Niech się to toczy swoim tempem. Zobaczysz co będzie za miesiąc, dwa, czy kilka.

     

     

     

     

    Przestań podejrzewać o manipulacje. Ona mówi co czuje.

    Chce, abyś mieszkał.

    Czuje się przy Tobie dobrze, nie robisz dramy, że odpala tleeofn, nie robisz dramy, że ćwierka z kolegą na telefonie.

    Jest okej.

     

     

     

     

     

    NIE reagować.

     

     

     

     

     

    Pliiiiiiiiiiiiiisss... niech nie będzie tak, że Ty jesteś całym światem dla niej, a ona całym światem dla Ciebie.

     

    Wiesz jaka to jest dobra relacja? Kiedy dwie osoby chcą być obok siebie nawet w milczeniu. Nawet jak nic się nie dzieje.

     

     

     

     

     

     

    NIE decydować.

     

    Bądź 2 tygodnie. Potem wróć do siebie.

    Jak zatęsknisz, to jedź znowu do niej.

     

    Być może buduje Wam się fajna relacja.

     

     

     

     

    One po prostu ciągle z nosem w telefonie. Takie są te młode pokolenia.

    To nie znaczy, że ona Cię nie szanuje. Może nawet zupę u mamy jadła patrząc na telefon.

     

     

     

     

    Jak nie unika seksu, to jest dobrze.

    Nie musi być zaangazowana w seksie, wystarczy że oddana.

     

     

     

     

     

    Dzięki @kenobi. Faktycznie, muszę wrzucić na luz, bo za dużo analizuję i sam się zadręczam myślami.

    Zauważyłem problem, że za dużo uwagi poświęcam temu, co będzie w przyszłości, zamiast się skupić na teraźniejszości i możliwościach.

    Problem chyba leży w tym, że mój świat nie jest dla mnie wystarczająco szczęśliwy i szukam szczęścia na zewnątrz - w relacji.

    Jeszcze nie wiem, jak to zmienić, ale na pewno zaangażowanie się w sport i pracę pomoże.

    Bardzo cenne są Twoje uwagi, bo po przeczytaniu od raz więcej spokoju w głowie się pojawiło.

  8. 4 minuty temu, RealLife napisał(a):

     

    Bzdura. Nie bądź kukiem od samego początku. 400 km to nie jest związek tylko przelotne ruchanie, przygoda. 

    Ona jest gotowa aby do ciebie przyjechać 400 km albo sie przeprowadzić do twojego miasta? 

     

    Przyjeżdżała do mnie z 5 razy na weekendy. Raz była tydzień. Ale ma tutaj nową pracę stacjonarnie i nie może się do mnie przenieść. Ja pracuję zdalnie.

    7 minut temu, Baca1980 napisał(a):

     

    Ruchać obserwować.

     

    Potem wrócić do siebie. I na chłodno podsumować "związek". Czyli plusy i minusy. 

     

    Według mnie po długim związku nie ma sensu pchać się w kolejny.

    Tak zrobię. Lepiej mi się żyje w związku, ale właśnie przez to za bardzo się angażuje.

    Myślę, że jak wrócę to zobaczymy, czy zatęskni i będziemy chcieli się spotykać tak samo jak wcześniej.

  9. Cześć,

     

    Spotykam się z panną od 4 miesięcy. Panna poznana na studiach, które skończyły się 5 lat temu. Ogólnie podobała mi się wtedy i ja jej też.

    Ja w międzyczasie rozstałem się z dziewczyną po bardzo długim (8 lat) związku i napisałem do nowej panny. Zaczęliśmy dużo pisać, a później dzwonić do siebie.

    Ona mieszka ok. 400 km ode mnie, więc nie mogliśmy sie od razu spotkać.

    Na początku było cudownie, rozmowy do późna itp., umówiliśmy się, że wpadnę do Niej na weekend.

    Pierwsze nasze spotkania to klasyczny koktajl hormonalny i love bombing. Jej się podobało wszystko, co mówiłem, pisałem, jak wyglądałem.. Dużo pocałunków i seksu ogólnie.

    Po kilku takich weekendowych spotkaniach, zaproponowała, żebym przyjechał do Niej na dłuższy czas (miesiąc). Ona ma pracę stacjonarną, a ja zdalną, dlatego umówiliśmy się, że to ja wpadnę.

    Na początku oczywiście obiecała mi, że mnie pozna ze swoimi znajomymi i ogólnie zadba o to, żebym się czuł komfortowo.

    Teraz jak to piszę, to zleciały dwa tyg. od momentu, kiedy do Niej przyjechałem i jest kilka rzeczy, które zauważyłem i nie wiem do końca jak mam na nie zareagować.

     

    1. Panna dużo siedzi w telefonie i pisze z innymi ludźmi. Wiem, że pisze z jednym gościem, którego poznała dłuugo przede mną. Czasem o nim wspomni, że jej coś wysłał. Gadają głownie o polityce, ale generalnie nie mówi mi za dużo o tym, z kim pisze i o czym. Trochę mi to podcina skrzydła, bo z jednej strony nie chcę być kontrolujący i wypytywać o każdego, ale z drugiej strony nie chciałbym, żeby miała "kolegów". Jak mogę zareagować?

     

    2. Czuję, że się kończy okres haju hormonalnego, bo już emocje zaczynają opadać i nie ma aż takiego pożądania. Wydaje mi się, że jest to naturalne dla nas obojga, ale chciałbym utrzymać te zainteresowanie i pożądanie na wysokim poziomie. Co raz częściej zdarzają się ucinane rozmowy, uciekanie w telefon itp. Co mogę zrobić, żeby to zainteresowanie zwiększyć/utrzymać? Tylko błagam nie piszcie, żeby założyć tindera i się spotykać z innymi dupami. Ale wiem, że tu chodzi o mnie.. W nowym mieście chodzę na boks, siłownie, ale generalnie nie mam wielu zajawek po pracy. Pracuję z domu, w pracy też się czuję wypalony trochę. W ciągu dnia mam dużo myśli o tym, że w sumie nie mam aż tak wiele do zaoferowania i to się jakoś szybko nie zmieni. Jak pancia nie będzie okazywała zainteresowania rozwojem relacji, to wolę być sam (chociaż było to dla mnie trudne).

    W rozmowach deklaruje, że jest wszystko super i chciałaby, żebym z nią mieszkał (ale wiem jak to jest z tym, co kobieta mówi).

    Dopóki jeszcze te zainteresowanie jest na w miarę wysokim levelu, chciałbym zareagować. Tylko nie wiem co mogę zrobić?

     

    3. Panna jest typem domatorki i też nie ma wielu znajomych w tym mieście - przynajmniej takich, z którymi się spotyka (mieszka tu 2 lata). Poznałem tylko jedną Jej kolażankę, więc docelowo jakbym miał z Nią zamieszkać, to nie miałbym z kim za bardzo pogadać. Ja lubię aktywności sportowe, a Ona nie uprawia za bardzo sportu. Wspólnie gotujemy sobie dobre rzeczy, byliśmy np. na strzelnicy, układamy puzzle, oglądamy serial.

     

    Podsumowując, zastanawiam się dalej, co zrobić z tą relacją i w którym kierunku iść. Jeszcze przez 2 tyg. będę u Niej i chcę zdecydować co dalej.

    Mogę też jeszcze wprowadzić Wasze rady, żeby zobaczyć, czy coś się poprawi.

    Finalnie nie chciałbym być w związku, w którym kobieta mnie nie szanuje, więc wolę taki związek zakończyć. Z drugiej strony dziewczyna jest atrakcyjna i deklaruje chęć bycia ze mną, ale mnie martwią powyższe rzeczy.

    Myślę, czy przesadzam? Czy da się jakoś rozwiązać te kwestie? Myślicie, że warto o tym pogadać, czy w jakiś inny sposób to rozwiązać?

     

     

     

     

  10. 21 godzin temu, Alejandro Sosa napisał(a):

     

    Jesteś zdesperowany i mieszasz konteksty = racjonalizujesz. Po co właściwie założyłeś temat skoro i tak znasz odpowiedź? Kolejny co chce poklepania po pleckach i szczęśliwego zakończenia. 

    Wiem, że decyzja należy do mnie i masz rację, że brakuje mi pewności i spokoju. Natomiast jak mam do wyboru siedzenie w swojej samotności, to rozważam też możliwość zmiany sytuacji. Pytam bardziej o to, jakie doświadczenia macie związane ze zmianą miejsca zamieszkania i co można zrobić, żeby się czuć dobrze w nowym miescie i jak skorzystać z szansy rozwoju, jaka daje taka zmiana.

    • Like 1
  11. Godzinę temu, JoeBlue napisał(a):

    Przywołam jedną z żelaznych zasad.

    Nie przeprowadzaj się za albo z powodu kobiety.

    "ubi tu Gaius, ibi ego Gaia" a nie odwrotnie.

     

    Może jeszcze potem, po ślubie, przyjąć jej nazwisko zamiast odwrotnie?

    Bywa i tak.

    Połowa forum tutaj płacze, że żadna laska się nimi nie interesuje, a ja mam fajną pannę, która chcę ze mną być pomimo, że nie mam aktualnie jakiegoś super vibe'u. W sumie dlaczego nie zostawić swojego niezbyt udanego życia?

    Dziewczyna wydaje się zaangażowana i wyrozumiała. Ja wiem, że wszystkie mają ten sam software, ale póki jest dobrze, to nie mam zamiaru jej zostawiać, bo "przyjdzie chad i zabierze" albo "to jest tylko moja kolej".

     

     

    • Like 2
  12. Godzinę temu, Atanda napisał(a):

     

    Mało szczegółów podajesz. Dlaczego Ty masz się przeprowadzić,a nie panna?

    Panna ma tutaj pracę, a ja na razie pracuję zdalnie.

     

    Godzinę temu, Atanda napisał(a):

    Co do adaptacji, to powinieneś siebie znać. Czy łatwo przychodzi Ci poznawanie ludzi itp. 

     

    Przy przeprowadzce z małego miasta na studia, było to naturalne i łatwe. Później zacząłem trochę piwniczyć ze względu na home office i dojechała mnie depresja. Ludzie raczej mnie lubią, ale ostatnio nie miałem za bardzo okoliczności, żeby kogoś poznać. Raczej trzymałem cały czas ze znajomymi sprzed lat.

    Pomyślałem, że takie wyjście ze strefy komfortu, jakim jest zmiana otoczenia da mi trochę napędu, żeby nabrać wiatru w żagle. Od kilku lat nie widzę w niczym sensu i żyję sobie z dnia na dzień. Zależy mi głównie na zmianie pracy na jakąś pośród ludzi i uprawianie sportu w grupie.

    Ogólnie jestem trochę w przegrywie i chciałbym to zmienić. Nie mam takich rzeczy, które by mnie cieszyły, ale jak nic z tym nie zrobię, to lepiej nie będzie. Ciężko mi z tego powodu postawić jakieś konkretne cele, bo nie mam żadnych emocji związanych ze zmianą.

    O podstawy sport, sen, dieta już w miarę dbam. 

     

  13. Cześć Bracia,

     

    Zastanawiam się nad przeprowadzką z jednego dużego miasta w PL do drugiego.

    Pracuję zdalnie, więc nie mam problemu, żeby się przenieść.

    Jedyne co zostawiam, to znajomi/przyjaciele, ulubiona siłownia, salka treningowa, czy trasy rowerowe.

    Do nowego miasta przyciąga mnie panna. Na razie wszystko dobrze się układa, a ja lepiej się czuję w związku niż sam.

    Ogólnie to nie radziłem sobie jakoś w życiu najlepiej, więc traktuję nowy start jako szansę, żeby się ogarnąć. Chciałbym zamknąć przeszłość i to jaki byłem w poprzednim miejscu, a tutaj zbudować się na nowo.

     

    Najbardziej mi brakuje znajomych/ludzi i zastanawiam się, co zrobić, żeby złapać nowe kontakty. Planuję zrobić kilka rzeczy:

    1. Poszukać nowej pracy, gdzie jest fajna atmosfera i młodzi ludzie. Na pewno już nie zdalnie. 

    2. 2x w tyg. chodzić na treningi boksu + 1-2 razy siłka.

    3. Poznać znajomych dziewczyny.

     

    Jestem ciekawy, co byście zrobili na moim miejscu, gdybyście mieli zaczynać od zera w nowym mieście.

    Co jeszcze wg Was warto byłoby zrobić? W co polecacie się wkręcić w wieku przed 30., żeby mieć zajęcie i fun, a gdzie nie ma dużej bariery wejścia?

     

    Dzięki za każdą radę.

    Chciałbym już wyjść z mentalu ofiary/przegrywa i zacząć cieszyć się życiem. Wcześniej się bałem i niewiele robiłem, a teraz mam motywację i nie chciałbym tego przegapić.

     

    Za każdą radę dziękuję!

    • Like 1
  14. Ja polecam jeszcze prowadzenie dziennika po angielsku.

    Sam mam problemy z natłokiem myśli, to zacząłem wyrzucać to na papier. Kiedyś słyszałem, że w innym języku myślenie jest bardziej konstruktywne, to zacząłem pisać po angielsku i czasem trochę po hiszpańsku.

    Nie dość, że sobie poćwiczysz język, to jeszcze oczyścisz głowę.

    Możesz też mówić i się nagrywać.

    Generalnie czym więcej aktywnego języka, tym lepiej.

    • Like 2
  15. 40 minut temu, Aedan napisał(a):

    Hej @damyrade!

     

    Nie jestem specjalistą, ale ogarnianie życia gdzieś tam ostatnio ćwiczę, co prawda osobiście bez panny w obrazie ;)

     

     

    Wszystko co napisałeś w planach to bardzo dobry początek!

     

    Nie uwierzyłeś ostatniej lekarce, znajdź jeszcze jedną, myślę, że musisz wierzyć i zgadzać się ze swoim rozpoznaniem, żeby brać te leki "świadomie" i "podświadomie" i żeby nie było po drodze myśli "one mi nie pomagają". To samo z terapią.

     

    Zaakceptować, że choroba to nie cały Ty. Że to choroba, utrudnienie w grze bycia zajebistym.

     

    Tu bardzo indywidualnie - Ty z nią gadasz, może gdzieś wyczuwasz jak się odnosi do takich tematów. Myślę, że warto to dobrze rozegrać z radą wyżej.

     

    Podstawa, łatwiej się śpi.

     

    Tak tak tak i tak, i w sumie tak. Znowu z osobistej perspektywy, powroty do sportu są boleśnie rozczarowujące. Zacznij od regularności, choćby czegoś małego, nie wrócisz od razu do poziomu jako reprezentowałeś kiedyś (a to boli). Gdzieś po drodze napisałeś "że nie wróciłeś do dobrych nawyków". To będzie dużo zmian na raz, myślę, że wszystkie potrzebne, może nie wszystkie od razu na 100%.

     

    Jedzenie - trening - sen = nowa święta trójca.

     

    I będzie wracać, bo brzmi to jak prawdziwa rzecz. Ale patrz punkt drugi. Wiesz już, że ją masz, wiesz jak działać. 

     

    I przy zmianach sam zadaje sobie ostatnio pytanie "co mnie tak naprawdę powstrzymuje przed tą zmianą i wytrwaniem w niej" - często się okazuje, że nic. ;)

     

    Trzymaj się, pisz, pytaj!

    Dzięki za wszystkie rady!

    Czytałem też Twój wpis i wiem, że każdy ma krzyż do dźwigania..

    Trzymam kciuki za utrzymanie pozytywnych zmian!

    29 minut temu, spacemarine napisał(a):

     

    Zastrzegam że nie jestem lekarzem i to NIE JEST porada tylko opinia! Ja odzyskując powoli zdrowie czytałem że takie problemy z depresją mogą wynikać z zatrucia rtęcią i innymi metalami, oczywiście nie muszą, ale warto zbadać temat. Zerknij sobie na mój wątek tam Profesor Cutler na okładce książki zapisał różne choroby spowodowane przez metale, chodzi o zaburzanie wielu procesów w ciele i mogą być różne objawy:

     

    Zaznaczam że nie wiem czy to jest w Twoim przypadku, podpowiadam tylko że może to jest jakiś kierunek wart zbadania.

    Zresztą jak poszukasz sobie w gg: "lacet mercury depression" to wyrzuca prace naukowe na ten temat:

    https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0147651322008168#!

    https://academic.oup.com/toxsci/article/81/2/354/1656157

    To że nie pracujesz w fabryce nie ma znaczenia, ludzie często są obarczeni rtęcią z ryb, amalgamatwó własnych czy od matki w czasie ciąży itd.

     

    Pamiętaj by nie wierzyć randomom z neta :) sam zbadaj temat

     

    Zdrówka!

     

    Dzięki za tę poradę, ale mimo wszystko zacznę od tradycyjnych metod.. jakoś nie czuję, żeby moja depresja wynikała z zatrucia, bardziej z negatywnych schematów myślowych.

    31 minut temu, Akadyjczyk napisał(a):

    Musisz zaakceptować że już nigdy nie będziesz w pełni zdrowy. Będą okresy lepsze i gorsze. Twoja depresja będzie nawracać cały czas

    Z jednej strony zgadzam się z Tobą, że warto to zaakceptować, a z drugiej wierzę, że to nie jest ostateczna sytuacja.

    Czytałem statystyki i faktycznie po kilku epizodach, ryzyko nawrotu jest bardzo duże.

    Ale nie miałem jeszcze (odpukać) nawrotu na lekach, więc w ostateczności, będę je przyjmować bezterminowo.

    Poza tym nie wiadomo skąd ta choroba się bierze, tak samo zdarzają się przypadki, gdzie nie wiadomo dlaczego ustępuje.

    Jest też szansa, że pojawią się bardziej skuteczne metody terapii. Szczególnie pokładam nadzieję w psychodelikach.

    Także mam wiarę w powrót do pełnego zdrowia i nie chciałbym traktować choroby jako sytuacji ostatecznej.

    • Like 1
  16. Bracia,

     

    Piszę, bo chcę sobie sam poukładać w głowie ostatnie wydarzenia, a poza tym bardzo doceniam historie i rady, które tu dajecie.

    Historia ostatnich lat:

    Zacznę od tego, że ok. 5 lat temu miałem pierwszy epizod depresji. Wtedy wyrwałem się z małej mieściny na studia, miałem stały związek (w którym się nie układało).

    Czułem, że nie pasuje do środowiska i w związku z tym pojawiło się dużo stresu, presji. Zaczęło się tak, że zapaliłem ziółko i przez dłuższy czas miałem derealizacje.

    Później przekształciło się to w przygnębienie, negatywne myśli, aż w końcu nie mogłem wstać z łóżka. Wtedy poszedłem do lekarza i zacząłem psychoterapię.

    Pomogły SSRI, książki samorozwojowe, terapia i po kilku miesiącach wyszedłem z najgorszego dołka, a później powoli zacząłem ogarniać życie.

    Znalazłem pracę w gastro, co mnie trochę rozkręciło i otworzyło na ludzi.

     

    Drugi epizod:

    Później ukończyłem studia, poszedłem do korpo, ale powróciły "czarne chmury". W związku nie czułem się szczęśliwy, przez co doszło do rozstania (a później powrotu), w pracy też się wypaliłem. Był to też okres covida, gdzie izolacja i ogólny lęk nie poprawiały humorku.

    Z dnia na dzień, co raz gorszy nastrój, odpuściłem sport, wróciły złe myśli łącznie z samobójczymi i stwierdziłem, że muszę wrócić do leczenia.

    Od tego czasu brałem leki i po kilku próbach trafiłem do (wydaje mi się) dobrego terapeuty.

    Tabletki pomogły wybić się z najgorszego doła i dały trochę napędu do zmian.

    Wróciłem do treningów triathlonowych i zaliczyłem kilka startów. Udało mi się też zmienić pracę, ale niestety na zdalną.

     

    Trudne rozstanie:

    Cały czas byłem w związku ze swoją pierwszą dziewczyną, ale uczucie się już wypaliło i pojawiła się niechęć. Przez moją niską samoocenę i depresję, nie chciałem kończyć związku od razu, bo dziewczyna była dużym wsparciem dla mnie w najgorszych okresach. Z drugiej strony, miałem poczucie, że ten związek to droga donikąd. W pewnym momencie zaczęło mnie irytować już praktycznie wszystko, co ona robiła i nie dało się nie zauważyć, że coś jest nie tak. Ja wiem, że redpillowe towarzystwo mi zaraz napisze, że nie warto się dzielić emocjami z kobietami, ale w związku rozmawialiśmy o wszystkim, oboje nie byliśmy doświadczeni i byliśmy też do siebie cholernie przywiązani. Dlatego próbowaliśmy to ratować, wylądowaliśmy nawet na terapii. Ale wtedy sobie zdałem sprawę, że nie ma już między nami nic oprócz wspomnień.

    Ostatecznie, niechęć do związku okazała się silniejsza niż strach przed samotnością (której tak naprawdę nie znałem).

    Rozstaliśmy się po 9 latach bez kłótni i dram, obiecując, że pozostaniemy w dobrych stosunkach (co oczywiście się nie udało).

    Mieliśmy jedynie wspólnego pieska, którym postanowiliśmy się wymieniać, przynjamniej na początku.

    Krótko po rozstaniu, gdy spotykaliśmy się przy okazji wymiany psem lub w celu odebrania rzeczy, rozmawialiśmy jeszcze o pracy i pierdołach.

    Ciężko mi było od razu myśleć o randkowaniu, czy nowym związku, więc jak dowiedziałem się, że ex się z kimś zaczęła spotykać po ok. miesięcu od zerwania, trudno mi było to zaakceptować.

    Pochwaliła się tym, że odpaliła Tinderka i spotyka się z fajnymi ludźmi. Ja w tym czasie zaliczyłem jakiegoś ONS-a, ale po tylu latach, ciężko mi było odnaleźć się jako singiel.

    Wtedy byłem jeszcze cholernie przywiązany i zazdrosny o byłą. Także info o tym, że się spotyka z innymi było dla mnie dużym ciosem.

    Z drugiej strony cieszę się, że tak szybko zaczęła nowe życie, bo przynajmniej zabiło to we mnie jakąkolwiek nadzieję, że może kiedyś wrócimy do siebie.

    Już wcześniej przestałem ją obserwować na socialach (za co jestem sobie wdzięczny), dzięki czemu jak mi nikt nie powiedział, to nie wiedziałem, co u niej.

    Kontakt ograniczyłem do rozmów o psie, ale niestety musieliśmy się czasem widywać.

     

    Czas po rozstaniu:

    Pierwsze dwa miesiące po rozstaniu były bardzo trudne i ledwo je pamiętam. Później zacząłem odreagowywać emocje i zacząłem ostro balować.

    Co tydzień chodziłem z ziomeczkiem do klubu, zaliczyłem fajne wakacje. Jeśli chodzi o dziewczyny, to nie miałem większych sukcesów, ale udało się trochę pobajerować.

    Mocno rozkręciłem się towarzysko, odezwałem się do starych znajomych i co chwilę z kimś innym na piwko sobie chodziłem.

    Przez imprezki i używki (alko, fajki, czasem dragi) zaniedbałem sport i jakikolwiek rozwój. Żyłem z dnia na dzień.

     

    Nowy związek:

    Po pewnym czasie, napisałem do dawnej koleżanki ze studiów. Była moim "crush'em", ale ja byłem w związku i w sumie kilka razy tylko gadaliśmy na uczelni.

    Ona mieszka w innym mieście, więc początkowo pisaliśmy na insta, później zaczęliśmy sobie wysyłać głosówki, zaczęliśmy do siebie dzwonić i w końcu się umówiliśmy, że do Niej przyjadę.

    Wszystko gładko szło jak w Disneyu. Na żywo, też było super, najpierw buzi, na kolejnym spotkaniu keksy. Później dużo muzyki, hormonów, feromonów i zabawy.

    Ja w międzyczasie odstawiłem antydepresanty (miałem już to zrobić przed rozstaniem, ale nie był to najlepszy moment, dlatego odstawiłem dopiero kilka miesięcy po).

    Po kilku miesiącach weekendowych spotkań, czując się przy sobie dobrze, zostaliśmy parą.

     

    Nawrót depresji:

    Wszystko było w miarę ok (chociaż dalej nie wróciłem do dobrych nawyków i nie rozwiązałem problemów w pracy), aż w końcu zacząłem się gorzej czuć.

    Z dnia na dzień, świat stracił kolory, a ja musiałem się mocno siłować, żeby pójść na trening, czy z kimś się ustawić na spotkanie.

    Co raz więcej negatywnych myśli (do tego zobaczyłem swoją EX na siłowni z super CHADem) i co raz mniej mogłem zrobić.

    Miałem problem, żeby skupić się na czymkolwiek w pracy i mogłem spać cały dzień. Mimo wszystko nie chciałem wracać na leki, bo już ponad 2 lata chodziłem na terapię i wydawało mi się, że to ogarnę.

    Ale po 2 tygodniach było co raz gorzej i zacząłem mieć obawy, że stracę związek z fajną dziewczyną, a do tego bałem się, że ktoś zauważy, że niewiele robię w pracy.

    Miałem jeszcze pomysł, żeby zamiast leków, mikrodozować grzybki, ale zanim ogarnąłem temat, to już nie mogłem wyjść z wyra.

    Na szczęście dziewczyna była wtedy na urlopie, więc nie kontaktowaliśmy się zbyt często, więc nie musiałem za bardzo ukrywać swojego nastroju.

    Poszedłem do nowej psychiatry, która zdiagnozowała u mnie depresję endogenną (ale nie mam zaufania do tej diagnozy, bo zrobiła 3 minutowy wywiad).

    Dostałem lek, który brałem wcześniej (bupoprion).

     

    Ostatnie tygodnie:

    Akurat początek leczenia przypadł na tydzień, kiedy przyjechała do mnie dziewczyna.

    Sprzątniecie chaty przed jej przyjazdem to było dla mnie mission impossible, ale udało się. Na forum są posty o tym, jak panny reagują na facetów z depresją/nerwicą, więc postanowiłem, że oszczędzę pannie swoich cierpień. W okresie jak brałem leki/przed depresją, nie czułem się jakimś przegrywem i jestem całkiem normalnym gościem.

    Jednak udawanie, że wszystko u mnie ok, na początku było bardzo trudne. Leki działają po 1-2 tyg., więc byłem wtedy w najgorszym stanie. Nie potrafiłem skupić się na filmie, zrozumieć żartu, czy też ugotować czegoś z przepisu. Był to chyba najtrudniejszy tydzień w życiu, ale obiecałem sobie, że wytrzymam..

    Po kilku dniach zacząłem mieć ostre derealizację i czułem się jak w "szklanej kuli"..Wyobraźcie sobie, że uprawiacie seks z piękną dziewczyną i to nie wywołuje w Was żadnych emocji.. Myślałem, że oszaleję...

     

    Powrót do lepszego samopoczucia:

    Na szczęście po około tygodniu mój stan zaczął się trochę poprawiać. Najgorsze objawy związane z natłkokiem negatywnych myśli i brakiem możliwości skupienia się na czymkolwiek oraz silne derealizacje, ustąpiły.

    Mogę już zrobić coś w kuchni, skupić się na jakimś zadaniu w pracy, co jest dla mnie jak nowe życie.

     

    Po półtora tygodnia, dziewczyna zawinęła się do domu, a ja dostałem od losu kolejną szansę na powrót do zdrowia.

    Nie jest to stan, w którym cokolwiek mnie cieszy, ale przynajmniej mogę działać.

     

    I tutaj prośba do Was o jakieś porady, od czego byście zaczęli układać nowe życie, które dostałem.

    Co zrobić w związku z chorobą?

    Leki będę brał na pewno przez min. 2-3 lata. Do tego planuję kontynuować psychoterapię.

    Za miesiąc mam w planach wyjazd na dłuższy czas do dziewczyny, a może później wspólne zamieszkanie.

    Zastanawiam się, czy mówić jej o swoich problemach lub jak ukryć to, że chodzę na terapię i co jakiś czas do lekarza na kontrolę?

    Co jeszcze mogę zrobić, żeby wyleczyć się i nie mieć nawrotów? (o tym też jeszcze niżej).

     

    Finanse i praca - chciałbym na pewno zaoszczędzić trochę kapitału. Zawodowo czuję, że stoję w miejscu, ale nie mam pomysłu, gdzie iść dalej.

     

    Nawyki - na pewno chcę wrócić do sportu (ułożyć jakiś plan), rzucić fajki (bo nie pomagają w sporcie), wrócić do praktyk mindfullness (ciekawe, jak panna na to zareaguje), regularnej nauki i czytania, ułożyć rytm snu, ograniczyć alko.

     

    Wszystkie z powyższych realizowałem po trochę, a mimo tego depresja wróciła, dlatego zwątpiłem w skuteczność "higienicznego" trybu życia.

    Czuję, że mam dużo do zrobienia i nie wiem od czego zacząć.

    Macie jakieś rady?

     

    Jeśli ktoś dobrnął do końca, to dziękuję za przeczytanie.

    Życzę Wam dużo zdrowia i siły!

     

     

     

     

    • Like 3
    • Dzięki 2
  17. 57 minut temu, Kowalski napisał(a):

    "Droga powrotu do zdrowia":

    1. Wprowadziłbym spacery - codziennie z rana, po tym jak wstaniesz, 15 min minimum, nawet mogą być 2 okrążenia wokół bloku. I nie ma, że pogoda nie taka lub coś innego, wstajesz jak automat i wychodzisz o niczym nie myśląc. Najlepiej mieć przygotowane jakieś ciuchy, by nawet o tym nie myśleć.

    2. Co również polecam, to 'przeprogramowywanie' własnego umysłu. Co świetnie działa to afirmacje w formie pisemnej -> czyli bierzesz kartkę, długopis i piszesz na niej ręcznie do porzygu np. 'świat dokoła mnie jest pięknym miejscem i czuję się w nim bardzo wartościowym' ; tu zastanów się samemu, co chcesz w takiej afirmacji zawrzeć. co do zasady: piszesz w czasie teraźniejszym i jakbyś już to miał/posiadał; Pisz każdego dnia, w końcu zobaczysz, że już tego nie potrzebujesz

    3. Poczytaj blog Rafała Mazura - jest tam sporo bardzo cennych informacji m.in. na temat motywacji; ostatnio czytałem tam artykuł 'sztuka nonszalancji' i jest tam podana jedna bardzo ciekawa technika.

    4. Można pod powyższy punkt podpiąć jakąś 'przypominajkę', żeby nie wracać do natłoku negatywnych myśli -> ja np. sprawiłem sobie zegarek z grawerem od spodu, który mi przypomina, że to ja jestem odpowiedzialny za swoje myśli i to jak się czuję w danym momencie. Działa momentalnie, jak tylko na niego spojrzę:) W myśl zasady 'fake it till you make it'

    5. Przeczytaj Technikę Uwalniania Hawkinsa

    6. aktywność fizyczna, jak powyżej już było wspomniane

    7. zdrowe odżywianie -> polecam kanał pana sylwestra kłosa na IG; ale na początek zadbaj o michę warzyw z rana i wartościowy posiłek, ogranicz cukier

    Dizęki za tę garść rad.

    Z większości z nich korzystałem: spacery, bo miałem pieska; podcasty Rafcia Mazura, Technika Uwalniania, trenowanie dzień w dzień.

    Mimo to miałem silny nawrót i doszedłem do stanu, gdzie nie potrafiłem się skupić na najprostszych zadaniach i chodziłem jak zombie.

    Co raz bliżej mi do akceptacji diagnozy, że to mózg czegoś tam nie wytwarza i nie mam na to wpływu.

    Mimo wszystko, zmiana myślenia + lista aktywności, które podałeś na pewno pomoże w powrocie do zdrowia.

    Teraz jestem na etapie, gdzie powoli wraca chęć do aktywności typu posprzątanie wokół siebie, zaplanowanie dnia itp.

    Jest stan, gdzie znów się pojawia nadzieja, że czarne chmury odejdą i będę mógł małymi krokami stawiać sobie większe cele.

    Może kiedyś wyjdę z depresji na dobre lub depresja ze mnie :D szkoda, że jeszcze nie dziś, ale i tak dziękuję za trochę więcej spokoju..

  18. W dniu 3.08.2023 o 21:04, Kiroviets napisał(a):

    Ja bym OP'owi na początek divy polecił.  Mając czarne beemdabju, potwierdza się, że prawidłowo swoje SMV oceniam. ;) 

    Ja mam teraz pannę. W krótkim czasie, kiedy nie byłem na lekach i jeszcze miałem dobry vibe, sparowałem się.

    W dniu 3.08.2023 o 23:06, Pyrkosz napisał(a):

    Najpierw zrób 6 pak, potem wyciśnij 100 na klatę, jak nie przejdzie niska samoocena to albo lekarz albo modlitwa ;) 

    Sto na klatę było, sześciopak wcześniej też.. nawet treningi boksu są teraz, nie jestem klasycznym przegrywem, co się ludzi boi. Po prostu wpadam w depresję i tracę zainteresowanie światem nagle i możliwość skoncentrowania się na działaniu.

    W dniu 5.08.2023 o 23:47, AdamSa napisał(a):

    Długo brałeś leki? To nie jest nic złego być na lekach jak organizm potrzebuje. Czasem trzeba brać kilka lat, żeby nie było nawrotu. Nowe badania zresztą pokazują też, że psychodeliki można bezpiecznie stosować z niektórymi lekami przeciwdepresyjnymi.

    Powodzenia w twoich poszukiwaniach i życzę wyjścia z depresji

    Leki ostatnio ok. 2 lat, wcześniej chyba rok. Niestety po jakimś czasie po zejściu z leku, pojawiają się nawroty. Psychoterapia jest, czuję, że mi pomaga, ale stan w jakim się znalazłem nie jest adekwatny do sytuacji życiowej. Dzięki!

    Ogólnie przepraszam, że późno odpisałem, ale właśnie było to spowodowane silnym nawrotem depresji. Z dnia na dzień co raz mniej robiłem i skończyłem w takim stanie, że ciężko mi było zrobić sobie obiad. Ostatecznie wróciłem do psychiatry po leki i już na drugi dzień czuję poprawę (posprzątałem w chacie i potrafiłem się skupić na oglądaniu czegos na YT, a nawet umiem złożyć parę zdań tutaj na forum). Wiem, że leki się rozkręcają minimum dwa tyg. z reguły, ale akurat biorę coś, co kiedyś już postawiło mnie na nogi, a dodatkowo to inny mechanizm (bupoprion), więc efekt jest w miarę instant.

    Do grzybków jeszcze wrócę, nawet w połączeniu z lekami. Powrót na leki odbieram trochę jako porażkę, ale ostatnie 3 tygodnie to było cierpienie i nie widzę innego wyjścia na ten moment. Nie poddaje się i będę walczyć dalej o zdrowie.

    Dziękuję za wszystkie opinie i linki do badań!

  19. Czy ktoś z Was stosuje microdosing psylocybiny na niski nastrój/depresję/negatywne myśli?

    Nie chciałbym wracać na leki, a czytałem dużo dobrego o psylo i jej efektach terapeutycznych.

    Na psychoterapię chodzę do faceta już 2 lata i na lekach się czułem stabilnie. Kilka miesięcy temu skończyłem farmakologie i nie mam do niczego motywacji, wpadam w marazm.

    Mam takie przeczucie, że moja depresja wynika z tego, że naturalnie umysł porusza się po negatywnych ścieżkach (niska samoocena przez lata itp.) i żeby to zmienić trzeba byłoby trochę zwiększyć neuroplastycznosc i zakodować przyjemniejsze doświadczenia/myśli.

    Czy myślicie, że microdosing mógłby być skuteczny?

    • Like 3
  20. Update w temacie:

    Po ok. 2,5 miesiącach spotkań (wpadaliśmy do siebie na weekendy), zostaliśmy parą.

    Moje życie to dalej trochę bałagan, jeśli chodzi o nawyki, ale staram się jakoś progresować - zrezygnowałem z alko na 4 tyg., rzucam fajki, biorę zimne prysznice i w końcu odwiedziłem lekarzy, przebadam sobie krew i hormony. Wjechał też delikatny progres na siłce.

    Z uwagi na to, że mieszkamy od siebie daleko i widujemy się głównie w weekendy, to mam czas na skupienie się na swoich rzeczach i chciałbym to wykorzystać.

    Zdałem sobie sprawę, że szczęście może mi dać jedynie to, co robię ze sobą, a nie kobieta. Owszem, dobry sex + wsparcie na pewno jest na plus, ale jak nie dbałem o siebie, to nawet to nie potrafi cieszyć.

    Jedyne, co mnie teraz martwi, to to, że panna poznała mnie jako takiego badboya, a teraz wolałbym, żeby moje życie bardziej przypominało monk mode. Wiem, że może jej się to średnio podobać, ale wtedy wolę być sam niż z kimś, kto będzie ciągnął w dół.

    Także póki co okres demo trwa w najlepsze, ale staram się zajmować przy tym sobą, dawać jej wsparcie, ale nie być zależnym.

    Czuję, że jeszcze dużo pracy przede mną, bo gdzieś tam w środku jest program rycerzyka + mam dużo złych nawyków, ale chcę się z tym skonfrontować i iść do przodu.

    Dzięki bracia za wszystkie rady i za perspektywę redpillową, bo teraz podchodzę z większą świadomością do życia ;)

     

    • Like 3
  21. Powiem Wam Bracia, że postanowiłem sobie zrobić przerwę od używek i wróciłem do sportu. Robię trzeci trening dzień po dniu i już widzę, że głowa pracuje ciut lepiej. Wóda i dragi to droga donikąd..

    Wróciłem też do podcastów i znalazłem ciekawy kanał.

    https://youtube.com/@Kompletny_Mezczyzna

     

    To dopiero początek drogi, ale w końcu ją buduje dla siebie!

    • Like 1
  22. Zabawne jest to, że po przeczytaniu forum, trochę się zdystansowałem od tej relacji i się pogodziłem z tym, że "będzie, co będzie".

    Także pisałem coś tam na luzie, nie patrząc jak wypadnę.

    Nie minęło kilka godzin i dostałem info, że Jej bardzo zależy i że musi się ograniczać, żeby się nie wkręcać.

    Piszę to po to, żebyście nie mieli wątpliwości że wiedza z forum działa i to instant.

    Może to i manipulacja z mojej strony, że gram twardziela, ale moralność jest dobra dla amatorów jak to mówi Rafał Mazur.

    Dzisiaj nie mogę już dawać reakcji na posty. Dzięki każdemu z Braci, bo to forum to jedyne miejsce, gdzie znajdę głaskanie po głowie i liścia na odmułę w odpowiednich proporcjach.

    • Like 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.