Skocz do zawartości

Dobi

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1208
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    10
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Dobi

  1. Ja mam takie spostrzeżenia, że matki nie mają żadnego kontaktu z własnymi dziećmi. Owszem, kupują im coś, robią kanapki, zaprowadzają do przedszkola, ale kompletnie nie rozumieją potrzeb tego dziecka, nie słuchają, nie rozmawiają. One wiedzą lepiej. Nie potrafią spróbować spojrzeć na świat oczami dziecka. Z ojcami też jest różnie, bo niektórzy naprawdę mają gdzieś własne dzieci, ale jakichś większych problemów z nimi nie zauważam. Zdarzyło mi się spotkać na swojej drodze paru idiotów, którym miałem ochotę przywalić w puste łby, widząc cierpienie dzieci, ale nic by mi to nie dało, a narobiłbym sobie kłopotów, więc nie ma sensu. Baby nie mają czegoś takiego, jak instynkt. Mówił o tym szef naszej mafii. Gdyby miały, to wiedziałyby, z kim powinny zakładać rodzinę, jak dbać o nią i co zrobić, aby było dobrze. One nie wiedzą Tak samo nie wiedzą, co robić w konkretnych sytuacjach z dziećmi. Ja nie mam żadnego problemu z tym, aby kontrolować córkę. Nie muszę nawet podnosić głosu na nią, a o przemocy nie wspominając. Wystarczy zwykła rozmowa i dziecko robi to, co ja chcę. Bez problemu mogę odgadnąć, jakie ma potrzeby i co myśli. Zauważam każdą zmianę w jej zachowaniu - np.: smutek, gdy musi wracać do matki. Wtedy zawsze jest przygnębiona, przestaje rozmawiać, patrzy w jeden punkt. Gdy jedziemy do mnie, jest zupełnie inaczej - chętnie rozmawia, opowiada o różnych rzeczach, żartujemy, wygłupiamy się. Tak zwane "matki" same uwierzyły w to, że są wyjątkowe i wszechwiedzące. Prawda jest taka, że one gówno wiedzą.
  2. "Psycholoszki" zawsze mówią to, co pasuje do konkretnej sytuacji. Generalnie usprawiedliwiają postępowanie innych bab. Rozmawiałem z paroma i wszystkie twierdziły, że jeśli matka-psychopatka izoluje dziecko od taty, to nie przynosi mu to większej szkody, gdy będzie starsze, to nie będzie o tym pamiętać, będzie wypierać to ze świadomości. Problem w tym, że postępując w taki sposób, dziecko musiałoby usunąć z głowy całe swoje dzieciństwo. To są psychopaci, a nie psychologowie. Z resztą nie mają prawa do wykonywania zawodu Jak widać na przytoczonych tutaj przykładach, doświadczenia z dzieciństwa mają wpływ na całe dorosłe życie. Nawet po wielu latach człowiek pamięta o tym wszystkim. Nie ma sensu gadać, że hartują charakter i się przydają. Takie samo działanie mogłoby odnieść odgryzienie nogi przez lwy. Jak nie ma innego wyjścia, to trzeba sobie to wszystko jakoś tłumaczyć, ale to wszystko jest złe i lepiej by było, gdyby w ogóle się nie wydarzyło.
  3. @Przemek1991 - Można próbować, ale najpewniej nic to nie da. Ona tego nie będzie pamiętać i dla niej nie było to nic nadzwyczajnego. Po prostu pośmiała się i tyle. Poza tym należy pamiętać, że matka, to jednak baba Jak robi coś źle, to trzeba zwracać jej na to uwagę od razu. @TPakal1 - Masz rację. Takie rzeczy trzeba przepracować samemu. Nie ma sensu do tego wracać. Wiadomo, że to może trochę męczyć, ale każdy powinien znaleźć sobie metodę na radzenie sobie z takimi sytuacjami/wspomnieniami. Sam mam od groma takich sytuacji. Gdybym zaczął wszystkie wspominać, to brakłoby tutaj miejsca i dostałbym bana za pisanie opowiadań Nie ma sensu do tego wracać. Z resztą nawet mi się nie chce. Być może jeszcze nie do końca wszystko przepracowałem, bo czasami coś wraca, ale nie rozkminiam tego. Czasami było tak ciężko, że miałem ochotę po prostu zejść z tego świata. Tak, jak starzy, to nikt nie potrafi dopierdolić. W pewnym momencie powiedziałem sobie: "Zaraz, zaraz... co oni mi tutaj pierdolą? Przecież ja wcale nie jestem taki, jak oni gadają. Ja wiem, na co mnie stać, ile jestem wart. Mam przejmować się jakimś ich gadaniem? Są popierdoleni i powinienem mieć ich w dupie". - Pomogło natychmiast Zająłem się sobą i swoimi sprawami, a ze starymi praktycznie nie utrzymywałem kontaktu od tamtej pory - nawet nie było o czym rozmawiać. Teraz trochę smutno jest, że są tacy, jacy są i nic nie rozumieją, ale to ich sprawa. Ja jestem dorosły i oni są dorośli. Wszyscy podejmujemy decyzje samodzielnie i powinniśmy brać za nieodpowiedzialność. Już jakiś czas temu zdecydowałem o tym, że jeśli nie pomogą mi w pewnej sprawie, to zrywam z nimi wszelki kontakt. No i nie pomogli. Pomogli i nadal pomagają komuś, kto bardzo pragnął mnie zniszczyć - czyli ex. Uważają, że robią dobrze - to ich sprawa. Ja nie utrzymuję z nimi żadnego kontaktu. Jak dzwonią, to każę im spierdalać. Nie przychodzą, bo wiedzą, że ich nie wpuszczę do siebie. Gdy są w pobliżu - nie rozmawiam z nimi, nie witam się, nie żegnam, nie podaję ręki. Niech wiedzą, jak bardzo nimi gardzę i jak głęboko mam ich w dupie Także tego.... @seba33 - Niektórzy mają bardziej przepierdolone i jakoś sobie z tym radzą
  4. Dlatego najlepsze jest podejście prezentowane w tej sekcie: Facet ma być gotowy na porzucenie każdej kobiety.
  5. @przyszlyrozwodnik - Dla baby nie ma czegoś takiego, jak "dobro dziecka". One czegoś takiego w ogóle nie znają. Mało tego - większość z matek nie ma nawet poprawnych relacji z własnymi dziećmi, traktują je jak laleczki do zabawy. Nie potrafią dzieci wychowywać, pokazywać im świata. Mają tylko wymagania i co rusz stawiają im ograniczenia - "tego nie wolno!" - dlaczego nie wolno? - "bo nie!". Moja córka skarży się, że matka nie pozwala jej nawet biegać po mieszkaniu, bo sąsiad się skarży. Teraz córka ma 5 lat, ale takie akcje były od samego początku... a jaki hałas może zrobić na przykład dwuletnie dziecko? - No żaden! Gdybym ja miał takich sąsiadów, to opierdoliłbym ich jak bure suki. Nie będą mi tu decydować, co moje dziecko może robić w moim domu! Dlatego u mnie córka biega ile chce. Robi, co chce. Nawet jej nie uciszam, gdy się wygłupiamy i trochę hałasuje. Wie, że u taty może. Jeśli z czymś przesadza, to od razu mówię, że nie wolno i egzekwuję to. Po rozwodzie dla bab mają znaczenie tylko dwie rzeczy: 1. Dowalenie byłemu mężowi - A najłatwiej to zrobić, odbierając mu kontakt z dzieckiem, które on kocha. 2. Pieniądze w postaci alimentów - W polskich sądach jest tak, że jeśli matka izoluje dziecko od jego taty, to dostaje wyższe alimenty - bo przecież ojciec nie wychowuje dziecka. Opieka naprzemienna zależy tylko i wyłącznie od tego, czy baba się na to zgodzi. Nie znam przypadku, aby sąd ustalił tę formę opieki w przypadku braku zgody "mamusi". Jest jeszcze jedna ciekawostka. Wszędzie pojawiają się kobiety, które żalą się na ojców swoich dzieci, bo ci się nimi nie interesują... No nie interesują się, bo prawdopodobnie zrezygnowali z walki o dzieci i zaczęli układać sobie życie. Wtedy taka loszka nie może szantażować byłego męża dzieckiem, bo niby jak? - Skoro on nie interesuje się dzieckiem, to i tak izolowanie go od taty nic nie da. Nie znam żadnego przypadku, aby baba żądała, by sąd zobowiązał ojca dziecka do utrzymywania kontaktów z dziećmi (a jest taki ustawowy obowiązek). Znam natomiast bardzo wiele przypadków, że "mamusia" pozwala tylko na minimalny kontakt z dzieckiem. Kontakty te bardzo często uniemożliwia przez całe lata... i nic. Polskie prawo jest złe, ale nie jest jakieś najgorsze. Problem w tym, że za ladą w sądzie siedzą baby, które patrzą tylko w jednym kierunku. Widzą tylko dobro "mamusi", nazywając to "dobrem dziecka".
  6. Należy pamiętać, że dla baby żadna przysięga i związek z mężczyzną nie mają żadnego znaczenia, a dawanie dupy obcemu jest jak splunięcie. To mężczyzna przeżywa jeśli kobieta zdradza. Ona ma to gdzieś. Jej dupa - jej sprawa. Dziś mąż, a jutro ktoś inny. Dla nich nie ma w tej kwestii żadnych zasad. One nawet nie mają z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, nie podchodzą do tego tak emocjonalnie, jak mężczyźni. Zaczynają przeżywać takie wybryki dopiero wtedy, gdy uświadamiają sobie, że coś przez to mogą stracić. Nie poddawaj się takim manipulacjom. Ona nie uważa, aby zrobiła cokolwiek złego. Nie wyciągnie z tego wniosków i nie ma absolutnie żadnej gwarancji, że za parę tygodni tego nie powtórzy. Teraz trochę spanikowała, bo zrozumiała, co jej grozi. Gdyby była przekonana, że o niczym nie wiesz, to dalej ciągnęłaby znajomość z tamtym gościem. Z resztą nie ma żadnej pewności, że już ją zerwała. Nie możesz mieć dla niej żadnej litości i nie możesz okazywać żadnych emocji. Jeśli ustąpisz choć na krok, to już przegrałeś.
  7. Bardzo się cieszę, że nie mam syna. Gdybym miał, to od małego bym go uświadamiał, aby w przyszłości wiedział, jak postępować z babami. Sam rozwód, to jakaś abstrakcja. Prawdziwy cyrk. Facet jest zły z zasady. Jeśli uważa inaczej, to ma to udowodnić: - brak wspólnego konta = zły mąż nie daje pieniędzy żonie na życie; - mąż kontroluje budżet domowy = wydziela żonie pieniądze; - mąż podejmuje decyzje = nie liczy się ze zdaniem żony; - żona chce wnosi pozew rozwodowy = wszystko przez złego męża; - mężowi przeszkadza wpierdalanie się teściów w życie rodziny = nienawidzi rodziców swojej żony; itp. itd. Paranoja. To wszystko kłóci się ze zdrowym rozsądkiem i podstawową logiką. Mężczyzna ma być prawdziwą pizdą, nawet nie białym rycerzem, ale pizdą podporządkowaną swojej żonie. Jeśli się nie podporządkuje, to jest zły i w ogóle zniszczył małżeństwo. To jednak jest długi temat na osobny post. Warto zwrócić jednak uwagę, że przeciw sobie mamy nie tylko media, które robią babom kaszkę z mózgu, ale także cały system prawny, przede wszystkim sądy. Gdyby chodziło o samo babskie myślenie, to jeszcze nie byłoby tak najgorzej. Największą tragedią jest to, że wszystko jest jakby usankcjonowane prawnie. Facet ma być pizdą i koniec. Dlatego unikanie bab nie jest wcale złym pomysłem Seks nie kosztuje zbyt wiele, obiad można kupić w przyzwoitej cenie, a i do sprzątania mieszkania też ostatecznie ktoś się znajdzie. Po co w takim razie mężczyźnie kobieta? - No ja nie widzę żadnego powodu, dla którego miałbym z jakąś żyć. Tym bardziej, że teraz "wyzwolone" kobiety nie potrafią gotować, nie dbają o dom, a sprzątanie uważają za czynność, która urąga ich godności.
  8. @PanDoktur zachowuje się jak przedstawiciel handlowy producenta szczepionek. Nie podaje żadnych konkretnych danych, a jedynie rzuca hasłami. Nie podał żadnych dowodów na skuteczność szczepionek i nie udowodnił, że szczepienia w ogóle mają sens. Wszystkie argumenty są na zasadzie: bo ludzie będą chorować, wirusów nie ma, bo wszyscy się szczepią.... A jak się nie zaszczepią, to co? Wirus nagle się znajduje? Jeszcze 25 lat temu nikt nie szczepić się na grypę. Nawet nie było takiej szczepionki. Jeśli dziecko zachorowało, to przez tydzień mama leczyła je w domu polopiryną i rutinoscorbinem. Po tygodniu dziecko było zdrowe i mogło pójść do szkoły. Teraz jest szczepionka i grypa awansowała do rangi choroby, która grozi śmiercią. To samo jest ze świnka, ospą wietrzną czy różyczką. Jeśli dzieci się zaraziły, to przechodziły chorobę w domu i nie było żadnych problemów. Teraz trzeba dzieci szczepić... A jak nie, to co? - Umrą? Znam opinię na temat szczepień dr Jaśkowskiego i jako jeden z niewielu podaje on konkretne dane o licznie zachorowań przed i po podaniu szczepionki. Dlaczego nikt o tym nie mówi? Tak swoją drogą... Nigdy nie szczepiłem się przeciwko grypie i nie choruję na nią od wielu lat. - Cud? A może wszyscy wokół mnie są zaszczepieni i dlatego wirus się nie rozprzestrzenia? Wśród moich znajomych kilka osób zostało zaszczepionych... I mimo to zachorowało. Później zrezygnowali ze szczepień - i dziwnym trafem już nie chorują. Oczywiście zaraz pojawi się informacja, że wirus grypy podlega mutacjom, a szczepionka nie zabezpiecza przed nimi... Ok - w takim razie po co w ogóle się szczepić, skoro to nie gwarantuje uniknięcia zachorowania? Szczepienia przeciwko grypie są najlepszym przykładem tego, jak koncerny farmaceutyczne robią ludziom wodę z mózgu. Tak swoją drogą... Moja firma funduje pracownikom takie szczepienia. Nie zna nikogo, kto by się na nie zdecydował, a i tak nikt nie choruje. Dziwne, prawda?
  9. Nigdy nie pracowałem za granicą, choć kiedyś miałem zamiar wyjechać. Podjąłem decyzję, że jeśli nie wyjadę do konkretnego dnia, to pójdę na studia... I tak zostałem. Zawsze myśląc o wyjeździe planowałam go na stałe. Bez możliwości powrotu do Polski na dłużej. Nadal rozważam taką opcję, choć teraz pewne sprawy mnie tutaj trzymają. Szczerze, to nie bardzo rozumiem tę tęsknotę za życiem w Polsce. Kraj jest piękny, ale żyje się tutaj cholernie ciężko. Ze wszystkim jest pod górę. Obecnie trzyma mnie w Polsce tylko córka. Nie wiem, co będzie dalej. Na razie dziecko może mieć tatę chociaż przez kilka godzin w tygodniu. Gdybym wyjechał - nie miałoby go wcale. Nie wiem, co wymyśli ex, ale dąży do tego, aby dziecko w ogóle nie miało taty. Wtedy być może rzucę to wszystko w cholerę i zdecyduje się na wyjazd. Trudno jest żyć blisko dziecka, którego nie można wychowywać, spędzać z nim czasu. Odwiedziłem parę krajów i zawsze czegoś brakowało. Jest inaczej niż w Polsce. Na Litwie jest wielu Polaków i bez problemu można rozmawiać po polsku chyba wszędzie, ale to nie jest dobry kierunek do emigracji zarobkowej. Z Węgrami nie da się dogadać w żaden sposób, ale to przyjazny naród. Tam także trudno szukać lepszej przyszłości, choć można... Kraje Europy zachodniej - tam jest inaczej niż u nas. Trudno się przyzwyczaić. Po paru dniach miałem ochotę wracać do Polski. Chciałbym zobaczyć USA. Może Trump zniesie wizy? Nie rozumiem, dlaczego ludzie po dłuższej emigracji wracają do Polski. Bardzo często są tym powrotem mocno rozczarowani. Wydaje się, że minęło parę lat i coś się zmienia na lepsze, ale tutaj ciągle jest tak samo, jak było. Zawsze próbuje sobie wszystko tłumaczyć na swoj sposób. Trochę na swój język. Mózg to przyjmuje i nie robi problemów Nie wiem, jak to opisać ani jak to się nazywa, ale chyba każdy ma jakiś sposób na radzenie sobie z problemami. Ja z tego korzystam. Nawet złe rzeczy można zobaczyć z drugiej strony i przekonwertować na coś dobrego. Może to jest trochę oszukiwanie siebie, ale przynajmniej człowiek nie zadręcza się tym, na co nie ma wpływu.
  10. No i to jest coś pięknego Wiadomo, fajnie by było żyć sobie spokojnie z jakąś miłą kobietką, ale dobrze wiemy, że nie ma na to szans. Nie da się po prostu. Każda bliższa relacja to pasmo nieustających testów i przeciągania liny - kto będzie silniejszy i postawi na swoim. To nie ma żadnego sensu na dłuższą metę. Najlepiej jest żyć samemu, według własnych zasad i tylko czasami spotykać się z kobietami. Co za dużo, to niezdrowo
  11. Odchodzą trochę od tematu... W bibliotece można znaleźć sporo publikacji niedostępnych nigdzie indziej. Niektóre mogą być bardzo interesujące Jakiś czas temu znalazłem album wydany na 25 lecie mojej firmy. W roku 1998 zakładano, że obecne zatrudnienie będzie wynosić ok. 11tys. pracowników. Obecnie pracuje bodajże 4800 osób i wszystko działa Taka tam ciekawostka historyczna
  12. Z tymi fochami, to było podobnie u ex. Nawet przed ślubem. Głupi byłem, że się z nią ożeniłem. Trzeba było zerwać kontakt po pierwszej takiej akcji z jej strony. Po pewnym czasie zrozumiałem, co jest grane i gdy ona dopierdalała się do mnie o byle co, to ja robiłem tak samo. Wtedy to była prawdziwa obraza majestatu. Nie pomagało nawet tłumaczenie, że robię to samo, co ona. Ona może, a ja - nie Taka to babska logika. Pod koniec tego syfu, zwanego małżeństwem, wychodziłem jak tylko powiedziała jedno niewłaściwe słowo albo gdy zachowała się nieodpowiednio. Z resztą nawet w trakcie małżeństwa było parę takich akcji, gdzie wyprowadzała mnie z równowagi. Kiedyś wspomniałem o sytuacji na weselu mojego kuzyna. Ja robiłem sobie zdjęcia (aby trochę się podszkolić przy okazji imprezy, poza tym lubię to robić), a ona siedziała bez słowa. Po jakimś czasie zaczęła mieć pretensje, że robię zdjęcia zamiast ją zabawiać. OK. Poprosiłem do tańca - odmówiła. No to co ja mam robić? - Siedzieć z nią? Zatańczyłem z kuzynką Później poszła do pokoju i tam zaczęła litanię swoich pretensji: "bo tatuś jest lepszy", "bo brat jest cudowny" itp. itd. Kazałem jej spierdalać do ojca, a sam wróciłem się bawić z innymi kobietami Po chwili przyszła i już była grzeczna. Ech, jakie te baby są puste... Przecież jakby człowiek zaczął robić dobre zdjęcia i wszedł w biznes fotograficzny, to byłoby to z korzyścią dla całej rodziny - tak myśli mężczyzna. Baba jest zazdrosna, bo jej mąż coś potrafi, a ona - nie. Odchodząc trochę od tematu: Kiedyś mówiła, że chce, abym nauczył ją trochę, jak robi się zdjęcia: wyjaśnił ustawienia, wytłumaczył zasady itp. Zacząłem o tym mówić i wyskoczyła z jakimś głupim tekstem. - "OK. Koniec lekcji. Niech brat cię uczy. Ode mnie już nic się nie dowiesz." Podobnie było wtedy, gdy chciała, abym nauczył ją tańczyć. Sama nie umiała, a ja parę lat tańczyłem. Nie chce słuchać i wykonywać poleceń - niech znajdzie sobie lepszego nauczyciela.
  13. Mnie po rozstaniu z ex boli tylko to, że uniemożliwia córce kontakt z tatą. Reszta mnie nie obchodzi. Ona doskonale wie, jak bardzo kocham córkę i zdaje sobie sprawę z tego, że teraz tylko poprzez dziecko może uderzyć we mnie. Nie ma żadnej innej możliwości. Nawet aspekt finansowy mnie nie rusza - niech żyje na mój koszt - podobno stać mnie i tak wychodzi mnie to taniej niż życie z nią Nigdy nikomu nie udało się wmówić mi poczucia winy. Nigdy nie czułem się winny, chociaż parę razy żałowałem, że nie postarałem się bardziej o kobietę... ale patrząc na to z perspektywy czasu - to i tak by się posypało. Ex nie wmówiła mi poczucia winy. Będąc z nią chciałem być jak najlepszy, aby była ze mną szczęśliwa (takie głupie myślenie), ale nigdy nie dorównałem jej ojcu czy bratu. Oni zawsze byli na pierwszym miejscu. Całą tę stygmatyzację mam głęboko w dupie Mam starych takich, jakich mam - ja ich nie wybierałem. Jeżdżą po całej rodzinie i gadają, jaki to ja jestem zły, bo skrzywdziłem ich córkę (tak mówią o ex, że to ich córka). Oni muszą dbać o wnuczkę (moją córkę) i pomagać ex.... A mnie standardowo mają za debila. Nawet z tym nie walczę, bo nie widzę żadnego sensu. Z dalszą rodziną widuję się rzadko, bo i tak mnie denerwują Ci, którzy są w miarę w porządku, mają swoje zdanie na mój temat i żadne gadanie starych tego nie zmieni. Zawsze miałem gdzieś gadanie innych ludzi. Tak, jak potrafili mi dopierdolić starzy, nie potrafił nikt i nie sądzę, aby komuś taka sztuka się udała. Jestem uodporniony Utrata środków finansowych trochę boli. Sporo tej kasiory poszło przez kilka lat tego gówna zwanego małżeństwem i na sprawę rozwodową. Trochę szkoda... ale bardziej bym się martwił, gdyby krokodyl odgryzł mi nogę, więc nie jest źle Nie miałem nigdy strachu przed samotnością. Brakowało mi tylko córki i nadal mi jej brakuje, choć teraz jakoś inaczej to wszystko sobie tłumaczę. Po prostu zrobiłem wszystko, co mogłem. Nie da się wymienić mózgu ex. Gdyby była taka możliwość, to chętnie sfinansowałbym jej operację. Tak naprawdę, to mocno się usamodzielniłem po rozstaniu z ex. Mieszkam sam, mam własne mieszkanie i wszystkich gdzieś Robię to, co chcę i nikt nie ma prawa mi niczego narzucać. Jak komuś coś się nie podoba, to każę mu wypierdalać z mojego domu. Jak ktoś dzwoni z pierdołami, to przestaję odbierać telefon.
  14. W dawnych czasach, gdy byłem jeszcze młody i głupi, to dawałem loszkom maksymalnie dwie szanse. Jeśli jawnie mnie olewała, to dostawała też dwie: pierwszą i ostatnią Nigdy jakoś szczególnie się tym nie przejmowałem. A na studniówkę zaprosiłem kuzynkę Doszedłem do wniosku, że jeśli mam mieć z tej imprezy jakieś zdjęcia, to dobrze by było pamiętać osobę, z którą na niej byłem Aż żal było patrzeć, jak goście z klasy zabijali się o dziewczyny. Każdy chciał zaprosić najlepszą. Niektórzy zapraszali takie, które miały chłopaka, a później srali pod siebie ze strachu, "bo podobno jej chłopak wyszedł z wiezienia i powiedział, że mnie zniszczy" Niezły ubaw wtedy miałem. Teraz nawet nie przejmuję się takim olewaniem ze strony loszek. Traktuję to jak coś normalnego. Pierwsza taka akcja i wypada z zasięgu mojego zainteresowania. W innych sprawach czasami daję drugą szansę wychodząc z założenia, że mogła nie wiedzieć, co może mnie wkurzyć - zdarza się. Zakładam, że gdy drugi raz zrobi to samo, to już celowo i nie ma tłumaczenia. Nigdy żadnej się nie narzucam. Mam po prostu wyjebane, jak to mówią. Nie ma sensu. Przecież tyle ich jest... i każda taka sama Różnią się tylko wyglądem i trochę zachowaniem, ale są bardzo schematyczne i podobne do siebie.
  15. @Mike39 - Szczerze Cię podziwiam i gratuluję takiej postawy.
  16. Miałem.podobnie w paru firmach. Po jakimś czasie dochodziłem do wniosku, że jednak nie chce tam pracować i szukałem czegoś nowego. W niektórych firmach tak po prostu jest. Jakies układy, atmosfera, zasady, które nam nie odpowiadają. Można próbować coś zmienić, ale zawsze będzie jakaś drzazga, która mocno kłuje. W paru firmach, gdzie po prostu nie chciało mi się pracować, ale pracowałem dla pieniędzy miałem dziwne relacje ze współpracownikami. Z niektórymi nie dało się dogadać. Nie układało się i koniec. Tam, gdzie praca mi odpowiadała, także relacje były inne.
  17. Warto wiedzieć, że rtęć i inne szkodliwe dla zdrowia związki zawarte w szczepionkach są wprowadzane wprost do krwioobiegu.
  18. @Przemek1991 - No tak to wygląda. Mężczyzna ma być mężczyzną... ale nie może, bo to może obrócić się przeciwko niemu Gdy dochodzi do rozwodu, to facet ma być prawdziwą, rasową pipą. Na sali sądowej dobrze jest jak baba okazuje emocje. Jak się rozpłacze, to wszyscy jej współczują i wygra wszystko. Facet ma być prawdziwym cipeuszem, nie może okazywać żadnych emocji... a podobno tylko psychopaci emocji nie odczuwają Każdy przejaw jakiegokolwiek męskiego zachowania jest traktowany jako agresja. Tak sobie myślę czasami, że każdy facet przed wejściem na salę sądową powinien naćpać się jakichś środków uspokajających, aby przez przypadek nie zareagować emocjonalnie...
  19. @Przemek1991 - Ja do niczego nie namawiam. Sam to przemyśl. Dla mnie liczy się po prostu kasa i takie poczucie niezależności. Jeśli wynajmujesz mieszkanie, to zawsze musisz dostosować się w jakiś sposób do woli właściciela. Jeżeli masz swoje mieszkanie, to robisz z nim co chcesz. We własnym mieszkaniu możesz robić, co tylko chcesz. Możesz mieć ściany w kolorze różowym albo brązowym - Twoja sprawa. Mnie to bardzo przeszkadzało. Po prostu godzisz się na to, co jest i nie masz zbyt dużych możliwości zmiany. Jeśli wynajmujesz mieszkanie, to nigdy nie masz pewności, że za miesiąc nadal będziesz tam mieszkał. Właściciel może zmienić zdanie i rozwiąże umowę. Weź teraz się przeprowadzaj, szukaj nowego mieszkania, przenoś wszystkie swoje rzeczy... No ja tego nie lubię. Kredyt na 25 lat może trochę przerażać... ale przecież za wynajem i tak musiałbyś płacić i to więcej, więc nie jest to takie straszne. Ja nie myślę o tym, w jakim będę wieku za 25 lat, co będzie się działo w tym kraju. Podchodzę do tego bardziej jak do wynajmowania... własnego mieszkania. Różnica polega na tym, że wynajmuję od banku, którego nie obchodzi to, co robię w mieszkaniu Jeśli zaczniesz poważnie myśleć o takiej opcji, to możesz spróbować dowiedzieć się, jak by to wyglądało. Jeśli chodzi o doradców finansowych, to odradzam Expandery, Open Finance i inne. Tam siedzą ludzie, którzy wykonują tylko obowiązki, dostają gotowe tabelki i nie mają żadnego doświadczenia. Lepiej jest rozmawiać z doradcami z mniejszych firm. Sprawdzić można, to do niczego nie zobowiązuje. Open Finance mnie wkurzyli, bo nie chcieli mi powiedzieć nic na temat kredytu, gdy nie miałem żadnego mieszkania "na oku". Wtedy jeszcze zastanawiałem się, czy w ogóle jest sens kupować. Doradcy z mniejszej firmy wyjaśnili wszystko dokładnie, zaproponowali dobre rozwiązanie, przedstawili kilka opcji. Sami mówili, że mogę skorzystać z ich oferty, albo zrezygnować z ich pośrednictw i załatwić to wszystko samemu - ale i tak dostanę identyczną ofertę. Nie sprawdzałem tego, bo i tak zaproponowali niezłe rozwiązanie. Jak teraz porównuję kredyty na stronie kred.pl, to najlepsza oferta jest lepsza od tego, co mam o jakieś 30zł, ale nie spełniam warunków, aby skorzystać z promocji. Do tego należałoby doliczyć prowizję i inne koszty, więc pewnie byłoby to samo, co płacę obecnie. Sprawdź, rozejrzyj się. Możesz przejrzeć porównywarki kredytów hipotecznych, ale diabeł tkwi w szczegółach - te najatrakcyjniejsze oferty najczęściej wiążą się z dodatkowymi usługami: ubezpieczenie, jakiś fundusz oszczędnościowy, prowizja itp. - zatem koszty rosną. Im większy wkład własny, tym lepszą ofertę można znaleźć. Niektóre banki dają kredyty na 80-90% wartości mieszkania (którą sami ustalają), a nie na kwotę transakcji. Czasami udaje się kupić mieszkanie bez żadnego wkładu własnego To jest temat do rozważenia. Najlepiej porównaj sobie bezpośrednio koszt wynajmu i ewentualnego kredytu. Wtedy będziesz miał jakiś obraz sytuacji.
  20. Ja na ex podniosłem głos tylko jeden raz... Później wspominała mi to przecież kilka lat. Nawet w pozwie rozwodowym napisała, że to było przyczyną rozpadu małżeństwa "bo raz krzyknął na mnie dwa lata temu" Teraz mam ją gdzieś i jeśli do niej mówię (bo rozmowy nie ma), to zawsze z kamienną miną i monotonnym tonem, bez żadnych emocji. Na spokojnie, wręcz nudno. Nic bardziej nie wyprowadza jej z równowagi
  21. @Assasyn - Od paru lat odnoszę takie samo wrażenie - babom bije. Nie mają do zaoferowania kompletnie nic oprócz własnej dupy, a stawiają wymagania z kosmosu. Każda by chciała, aby jej facet był mega bogaty, najlepiej gdyby był znanym piłkarzem albo inną gwiazdą Same oprócz dupy nie dają od siebie nic. Nawet nie da sie z nimi pogadać, bo mają nasrane we łbach. Wszystkie wierzą, że gdzieś tam na świecie czeka na nie książę z bajki. Być może było tak zawsze, jednak ja zauważam poważne zmiany w babskiej psychice od kilku lat. Być może dlatego, że przez pewien czas w ogóle się tym nie interesowałem, żyjąc z ex żoną.
  22. Ja tylko kupiłem, aby nie wynajmować. Kiedyś miałem taki plan, aby kupić mieszkanie na wynajem, ale to było z ex, a dla niej to było głupie - bo trzeba wydac pieniądze - standard u bab. Nieważne, że przyniesie zysk. Ważne, że teraz trzeba wydać pieniądze. Teraz mam tylko jedno mieszkanie Z ciekawości przed chwilą przejrzałem oferty mieszkań na wynajem. Takie sensowne, to ok. 800zl + opłaty. Zatem gdybym chciał wynajmować, to kosztowałoby mnie to jakieś 200zł wiecej niż kredyt. Zwykła kalkulacja. Na mnie nie działają teksty w rodzaju: - bo kredyt; - bo zobowiązanie: - bo bank zabierze mieszkanie, jak nie będę spłacał. Jak nie zapłacisz za wynajem, to też wylecisz z mieszkania Mieszkanie z kredytem bez większych problemów można sprzedać. Różnica polega na tym, że kasa ze sprzedaży w pierwszej kolejności pójdzie na spłatę kredytu, a to co, co zostanie - na konto właściciela. Perspektywa spłacania tego przez 25 lat też nie robi na mnie wrażenia, bo przecież trzeba gdzieś mieszkać i nie ma nic za darmo.
  23. Dobrze, że walka była krótka, to moze puszczą ją w całości w Teleexpressie
  24. @Przemek1991W wielu miastach koszt najmu mieszkania przewyższa koszty kredytu na jego zakup. Spróbuj rozważyć tę opcję. Mieszkanie z kredytem można sprzedać w dowolnym momencie. Kasę i tak musiałbyś płacić, ale będziesz przynajmniej u siebie Ja wynajmowałem mieszkanie przez prawie 1.5 roku i mam już dość. Nie chce więcej. Za to, co spłacam miesięcznie do banku, trudno by było mi coś wynająć. Ceny najmu są wyższe. Czasami niewiele, ale jednak... Poza tym mam znajomych, którzy wynajmują mieszkania... Teraz chyba czwarte w ciągu 5 lat. Zawsze miało być na dłużej, ale ludziom zmieniają się plany i decydują się na sprzedaż lub oddanie mieszkania dzieciom. Żeby nie było - nie sprzedaję kredytów i nie pracuję w banku Po prostu poddaję propozycje rozwiązania, które moim zdaniem jest lepsze od wynajmu.
  25. Moja opinia jest taka: Zgadzam się całkowicie z tym, co wcześniej napisali Bracia. Dodam jeszcze, że jak loszka już teraz stroi fochy, to nie na do Ciebie szacunku i nie traktuje Cię poważnie. Z czasem będzie jeszcze gorzej. 17 lat to jeszcze dziecko, więc nie nastawiam się na jakiś trwały związek - ona chce jeszcze poznawać chłopaków i szuka najlepszej opcji - ma czas, jest młoda i zapewne niejeden się za nią ogląda. Argument z koleżanką jest głupi. To zwykle kłamstwo. Po prostu nie chciała, aby koleżanka widziała, że ma kogoś. Zakładam, że poluje na kogoś z otoczenia tej koleżanki lub jakiegoś wspólnego znajomego. Nie marnuj swojego czasu z tą osobą. Zrozum, że masz ogromny wybór. Znajdź sobie taką, która będzie Ci odpowiadać na tyle, że nie będziesz musiał pisać o niej na tym forum. Jeśli boisz się depresji, to Ty ją rzuć zanim ona rzuci Ciebie, a zrobi to niedługo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.