Skocz do zawartości

ciekawyswiata

Starszy Użytkownik
  • Postów

    905
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia ciekawyswiata

Młodszy chorąży

Młodszy chorąży (9/23)

1,1 tys.

Reputacja

  1. Też mam podobne obserwacje. Nie wiem, skąd się wziął ten mit drastycznego spadku urody u kobiet po 30 i drastycznego wzrostu atrakcyjności mężczyzn po 30. Oczywiście jest to możliwe, ale nie oszukujmy się- tu nie ma jakiegoś automatu, że kobieta nagle po 30 jak za dotknięciem czarodzieja, staje się mało atrakcyjna, a mężczyzna nagle jest atrakcyjny jak aktor hollywood. Nawet znacznie łatwiej kobiecie utrzymać urodę po 30 niż facetowi osiągnąć szczyt atrakcyjności. W pierwszym wypadku wystarczy nie nadużywać używek, trochę spacerować i dobrze się odżywiać. W drugim wypadku trzeba drastycznie dbać o trening, dietę, nie palić, uczyć się, zarabiać, nie stresować się, mieć czas na dbanie o siebie i walczyć o swoje. Jeszcze fajna jest obserwacja, że kobiety po 30 też są bardziej świadome swojego stylu, mają dobre wykształcenie, nieźle zarabiają i to również podnosi ich ogólną atrakcyjność. Oczywiście u kobiet głównie wygląd wpływa na atrakcyjność, ale te cechy czy zmienne, które wymieniłem, również mają ogólny wpływ. I jak teraz taka kobieta zarobi 7-8 tysięcy, to facet powinien mieć minimum tyle samo, a najlepiej więcej. Nie chcę przeforsować tezy, że kobiety lecą na kasę, absolutnie, w szczególności, jeżeli sama nieźle zarabia, ale zarabianie, wysoka pozycja zawodowa/społeczna jest bardzo istotnym elementem atrakcyjności mężczyzny.
  2. Statystyka to fajna nauka, ale też trzeba się potrafić statystyką posługiwać. Statystycznie średnio człowiek i pies mają trzy nogi. A prezes 100 k i człowiek zarabiający minimalną zarabiają po 50 tysięcy miesięcznie. Problem jest taki, że kobieta 33 lata może być atrakcyjną i piękną kobietą i wcale takich kobiet nie ma mało. Tak samo jak statystycznie mężczyzna 35-36 lat ma swój peak, ale ilu takich rzeczywiście jest? To samo się nie zrobi, wymaga to wielu pracy nad sobą i szczęścia, dobrych genów i tak dalej. Rzadko spotykanego połączenia dobrych genów, pracy nad sobą w kontekście fizycznym, mentalnym, mało stresującej, dobrze płatnej pracy. Zresztą temat już był wielokrotnie wałkowany i nie ma co się powtarzać. I w tym kontekście ta sama kobieta w wieku 25 lat będzie miała większe powodzenie niż w wieku 33 lat, ale w wieku 33 lat będzie miała i tak wystarczająco duże. A facet 35 lat, któremu nawet jeżeli uda się osiągnąć szczyt, i tak mniejsze niż jego w miarę atrakcyjna rówieśniczka. Jeżeli mamy jakiś przeciętny samochód za 30 tysięcy złotych i jest niedobór samochodów na rynku, a chętnych na ten pojazd 10 mężczyzn, to cena pójdzie w górę, a tylko jeden "szczęśliwiec" zakupi ten samochód po zawyżonej cenie. I cena będzie zawyżona dość znacznie. Reszta będzie chodziła pieszo albo korzystała ze środków transportu publicznego.
  3. Wydaje mi się, że rozumiem o co Ci chodzi. Jak się ma na przykład biznes polegający na sprzedaży jakiegoś produktu lub świadczeniu usług, to nie zawsze ten, który ma lepszy produkt czy lepszą usługę, wygrywa. Liczy się też ogólne wrażenie, umiejętność rozmowy, "sprzedania siebie". Z drugiej strony nie każdy ma ochotę w relacjach ważyć każde słowo, posługiwać się wyszukiwanymi metaforami, szukaniem drugiego dna, być tajemniczym, zagadkowym i opisywać proste rzeczy, które należy ująć w dwa zdania, w długie wiersze. Uważam, że liczy się szczerość w relacjach (początkowo umiarkowana, bo też nie chodzi o to, żeby jednak bądź co bądź obcej osobie na pierwszym spotkaniu właśnie wykładać wszystkie karty na stół). Jednak nie powinno to wyglądać w ten sposób, że bawimy się w jakichś ludzi, którzy opisują siebie jakby pracowali w NASA, gdy wykonują zwykłą pracę albo gdy wykonują poważne zawody, to żeby sobie na siłę odejmowali i robili z tego błazenadę.
  4. Jak dla mnie to jest totalnie bez sensu. Dlaczego ktoś ma ukrywać to jaki zawód wykonuje? Z perspektywy kobiety to normalne pytanie- czym się facet zajmuje? Z perspektywy męskiej- też bym chciał wiedzieć czym się zajmuje kobieta? Albo ludzie traktują się poważnie albo grają w gierki dla dzieci z gimnazjum. No sorry, ale jak niby ukryć pewne podstawowe rzeczy i w ogóle po co coś ubarwiać? To nie jest jakiś mit, tylko ludzie nie potrafią zrozumieć pewnych rzeczy. Nie ma czegoś takiego, że jest za późno, tylko ludzie nie do końca potrafią pracować nad tym, nad czym trzeba pracować. W przypadku faceta- dobra pozycja zawodowa daje pewność siebie ogółem, ale to nie przekłada się automatycznie na to, że będzie się lepszym w relacjach z kobietami. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale spróbuję to zobrazować w sposób sportowy- jak ktoś jest dobrym biegaczem, ma dobrą wydolność, to nie znaczy, że automatycznie będzie świetnym piłkarzem. Tak, ma dobry fundament pod piłkę nożną, ale musi się nauczyć przyjmować piłkę, podawać, strzelać, bronić, nauczyć taktyki i wielu innych elementów. Albo nauczę się sto tysięcy słów w języku obcym i będę biegle mówił. Jasne, duży zasób słów jest bardzo dobrą bazą, ale nie sprawi, że będziemy mistrzem języka.
  5. Pozostaje przełamanie się. Nie zawsze jest tak, że w życiu można mieć to, co się lubi. Poza tym z tym, że trzeba wkładać olbrzymi wysiłek w budowanie sylwetki i nie będzie procentował wzrostem zarobków to nie jest prawdą. Jest taki mit, że budowanie sylwetki to jakiś nadludzki wysiłek i konieczność zrezygnowania z życia. A prawda jest taka, że jeżeli chcemy wyglądać po prostu dobrze, to wystarczą 3 treningi w tygodniu po 45 minut. Cierpliwość, regularność, zmiana nawyków żywieniowych (nagle okazuje się, że zdrowe jedzenie też jest dobre, mamy więcej energii do działania i tracimy ochotę na słodycze i fast foody). Z tymi zarobkami to jest tak, że bezpośrednio się nie przekłada, ale pośrednio już tak, bo ludzie oceniają nas przez pryzmat wyglądu. Lepszy wygląd większa szansa na awans/na więcej klientów w biznesie.
  6. Co do zasady to zgoda, ale nie zawsze tak jest. Czasami jest tak, że facet nosi niedopasowane okulary, brak zarostu, słaba sylwetka, słaba fryzura, słaby ubiór. Wtedy to nie do końca jest tak, że poprawa tego da tylko +1. Owszem, są sytuacje, gdzie te tuningi dają realnie + 1, jeżeli już taką skalą się posługujemy, ale moim zdaniem ugrać w wyglądzie można dużo więcej. I warto to robić (dla siebie i swoich korzyści), bo kto nie lubi łapać wzroku kobiet na ulicy czy lepiej być traktowany w sferze zawodowej. Niestety albo stety, ale wygląd w dzisiejszych czasach ma ogromne znaczenie.
  7. Czasami pewnie tak jest, że szukamy wygodnych wymówek, ale w dużej mierze też te czasy są jakie są (wymagania kobiet rosną, duża liczba rozwodów, nietrwałość związków) i trudno z takimi rzeczami się dyskutuje. Też nie możemy mówić, że wszystko zależy od nas i negować wartość przeciwnika- działanie jest kluczem, ale też trzeba zdać sobie sprawę, że nie ma co wychodzić na ring z zawodowym bokserem, bo to się skończy tragicznie. I wiem, że tej rzeczywistości nie zmienimy, bo jedynie samych siebie możemy zmienić i zacząć działać. I zgadzam się z Tobą, że w działaniu jest sens i klucz wszystkiego. Dużo osób rozmyśla, analizuje, podpiera się statystykami, szuka zagrożeń. Z jednej strony to mądre i racjonalne, z drugiej też w życiu nie da się uniknąć całkowicie ryzyka.
  8. ciekawyswiata

    Dacia Duster 2024

    Ja tam tak nie oceniam ludzi, mimo że być może jest duża grupa osób, która prezentuje taki styl myślenia. Z drugiej strony auto nowe to auto nowe. Wiadomo, że się zestarzeje, wiadomo że traci na wartości, ale jednak jest nowe i pewne. I nie piszę tak, bo sam mam samochód z salonu, bo nie mam. Sam posiadam kilkunastoletnie i póki co nie narzekam, nie psuje się, działa, ale jednak w głowie czasami pojawiają się myśli, co się wcześniej z autem działo, kto nim jeździł, na ile mówił prawdę, że tylko do kościoła w niedzielę, czy w długiej trasie mnie nie zawiedzie. Teraz coraz bardziej mam myślenie, że auto powinno być sprawne, mało zawodne, ma mało palić i posiadać w miarę tanie części. Już mam za dużo lat, żeby kusić się na znane marki, żeby zaimponować przed kolegami czy sąsiadami.
  9. Cóż, większość ludzi jest lekkomyślna i na dodatek egoistyczna. Dotyczy to posiadaczy i dzieci, i zwierząt. Czasami sobie chodzę po lesie i spotykam innych spacerowiczów, którzy sobie puszczają psy luzem, nie licząc się z innymi. To samo jest z posiadaniem dzieci. Mają, bo tak są zaprogramowani, a czy rzeczywiście są świadomi, z jakim wysiłkiem wiąże się wychowanie dziecka?
  10. Ja mam podobnie, tylko czy rzeczywiście to jest zerojedynkowa sytuacja to mam teraz wątpliwości. Spotykanie się z kobietami, czas na hobby może wręcz poprawić jakość życia zawodowego. Druga strona medalu jest też taka, że może pogorszyć. Kwestia proporcji i umiejętności ustalenia priorytetów. Jak się chce rzeczywiście spędzać codziennie czas na poszukiwaniu mitycznej drugiej połówki, prowadzenia bogatego życia towarzyskiego, poświęcania 5 razy w tygodniu czasu na hobby, na sport to pewnie może to być ze szkodą dla pracy, ale jeżeli to stanowi tylko dodatek to nie widzę przeszkód. Na pewno trzeba mieć priorytety, ale nie oszukujmy się, zdecydowana większość z nas ma czas wolny. I pozostaje pytanie, co się z tym czasem wolnym robi. Dobrym przykładem jest sport zawodowy. Czy zawodowy sportowiec musi rezygnować z relacji, ze znajomych i tak dalej? Raczej nie.
  11. Myślę podobnie, ale to tylko moje zdanie. Wystarczy, że znajdzie się jedna osoba, która potrafi byś szczęśliwa samemu i moja teoria leży w gruzach. Jednak uważam, że osiągnięcie takiego stanu dane jest nielicznym osobom. Ja z natury jestem introwertykiem, ale nie znaczy to więcej niż to, że lubię odpoczywać w samotności, lubię wyjść z imprezy na 10 minut i pobyć samemu, co dla niektórych może wydawać się totalnie dziwne, nie lubię przebywać w dużym gronie nowo poznanych osób, mam momenty, gdzie mogę tydzień z nikim się nie widzieć i jest ok. Ale to tylko tyle, bo po czasie potrzebuję interakcji, wyjścia z kumplem na przysłowiowe piwo. Totalnie się odciąć od ludzi bym nie potrafił. I rację mają ci, że potrzeba interakcji z ludźmi jest różna u różnych ludzi. Niby niezbędna potrzeba tak czysto biologicznie dla każdego to może być potrzeba jedzenia, a nie towarzystwa. Niby tak, ale jak spojrzymy na to w dłuższej perspektywie, to myślę, że jakby zrobić eksperyment typu "w tym roku nie wyjdę ani razu z kumplem na piwo, na święta wyjeżdżam samemu w góry, nie utrzymuję z nikim kontaktu poza pracą, to mogłoby to być szkodliwe dla zdrowia psychicznego, co ma też przełożenie na zdrowie ogólnie fizyczne. Nawet chyba były badania, że samotność skraca życie.
  12. Nie chcę Cię zniechęcać, ale jak lubisz pływać i robisz to regularnie (nie wiem ile w tygodniu trenujesz), to trudno może być Ci zbudować fajną sylwetkę. Dodając do tego: Mam doświadczenie w różnych sportach na poziomie amatorskim. Nie chwalę się, bo nie ma czym. Nie miałem super wyników. Zawsze lubiłem sport i próbowałem różnych konfiguracji. Siłownia, piłka nożna, bieganie długodystansowe, pływanie, kolarstwo. I widziałem w tych różnych okresach jak reagowała sylwetka. Według mnie podstawa to dieta i skupienie się na treningu siłowym (jak się nie chcesz zajeżdżać to wystarczą regularne treningi siłowe 2-3 razy w tygodniu). Niby można próbować łączyć siłownię z innymi sportami, ale według mnie na poziomie amatorskim jest to trudne z uwagi na to, że ciężko o regenerację. Pod kątem sylwetki najlepiej jednak u mnie sprawdził się regularny trening siłowy 2-3 razy w tygodniu, do tego codzienna aktywność lekka typu spacer, lekka i nie za długa jazda jazda rowerem latem. Sporty takie jak pływanie długodystansowe, bieganie, piłka nożna, kolarstwo- to prawda, dawały kondycję, ale pod kątem sylwetki to spalały ogromną ilość kalorii i powodowały, że stawałem się taki suchy i chudy. To, że pływacy, piłkarze i przedstawiciele innych dyscyplin dobrze wyglądają to według mnie zasługa niskiego poziomu tkanki tłuszczowej, diety i jednak faktu, że dodatkiem do ich treningu jest trening siłowy. Ale tu mówimy o zawodowcach, którzy mają czas na regenerację i są pod okiem specjalistów.
  13. Dokładnie się z tym zgadzam. Wielu mam wrażenie racjonalizuje sobie, że kobiety to czas stracony, że można ten czas spędzić w inny, bardziej wartościowy sposób. Jestem ciekawy czy rzeczywiście tak jest, że w wolnym czasie chociażby czytają książki, medytują, uczą się języka obcego, uprawiają sport, zdobywają dodatkową wiedzę, podróżują, poszerzają horyzonty, nie mówiąc o podbijaniu tego świata typu zostanie światowej klasy sportowcem czy naukowcem, bo nawet ci dwaj ostatni mają czas na kobiety. Sam nie jestem idealnym przykładem balansu, bo za bardzo w życiu postawiłem na jedną sferę, ale widzę, że jest to błąd. W kontekście kobiet to uważam, że są kobiety wartościowe, z którymi można porozmawiać na różne tematy i fajnie się czuć, bo w dodatku są ładne. Można też głupio tracić czas spotykając się z facetami na wódkę, słuchając mądrości życiowych po alkoholu i stracić cały następny dzień na dochodzenie do zdrowia. Mam wrażenie, że wszystko sobie można zracjonalizować i znaleźć argumenty. Nie trzeba codziennie imprezować, żeby prowadzić jakiekolwiek życie towarzyskie. Można spotkać się ze znajomymi raz 2-3 tygodnie. Nie trzeba odmawiać sobie relacji z kobietami, żeby robić karierę zawodową. Jak spotkanie się raz na dwa- trzy tygodnie ma niby nam w tym przeszkodzić? Nie trzeba odmawiać sobie pójścia raz na miesiąc do kina, bo się oszczędza pieniądze. Nie trzeba jeść ciągle jajek i kurczaka, żeby prowadzić zdrowy tryb życia. We wszystkim jest potrzebny zdrowy rozsądek i właśnie balans. Czasami ograniczenia, które sobie sami stawiamy, dyscyplina, którą sobie narzucamy, nie jest naszym sprzymierzeńcem a gwoździem do trumny. Pewnych ograniczeń wcale nie potrzebujemy, żeby mieć lepsze życie. Klasyczny przykład takich głupich ograniczeń, to na przykład oszczędzenie 100 zł na rozrywkę w miesiącu i wmówienie sobie, że to nam da jakieś niesamowite benefity finansowe, a przez coś takiego tylko można popaść we frustrację i zmęczenie. .
  14. Po części tak. To widać, że ludzie lepiej odbierają nas jak jesteśmy lepiej ubrani. A to wpływa na moje samopoczucie, przyznaję się bez bicia, Aż takiego poziomu duchowego nie osiągnąłem, żebym miał to gdzieś Nie mam na to gotowej odpowiedzi. Mogę jedynie powiedzieć, co mi się wydaje. A więc wydaje mi się, że "to zależy". Być może pracownicy fizyczni, którzy nie skatują się przez 8 godzin, nie noszą ciężkich ciężarów, nie pracują w wyjątkowo szybkim tempie, ale przybywają na powietrzu, trochę się poschylają, trochę pochodzą, mogą czuć się lepiej. Jeżeli ciężko harują przez 8-10 godzin, do tego jeszcze w niecywilizowanych warunkach, w brudzie, do tego otaczają się ludźmi, których nie znoszą, mają toksycznego szefa, to trudno o endorfiny. Na temat chyba trzeba patrzeć nieco szerzej niż przez pryzmat tylko samego wysiłku, ale właśnie tych rzeczy, które są wokół. Z tym wysiłkiem fizycznym na siłowni to też według mnie nie jest takie jednoznaczne. Jeżeli już się wejdzie w rytm regularnego treningu, nie zajeżdża organizmu, dba o regenerację, odpowiednią dietę, nawadnianie i balans między treningiem, odpoczynkiem a życiem prywatnym, to wtedy człowiek rzeczywiście ma więcej energii do życia. Jak człowiek się zajeżdża 5 razy w tygodniu, byle co je, nie dba o regenerację, to raczej można uzyskać odwrotny efekt.
  15. Ciekawą kwestię poruszyłeś. Oczywiście, że geny mają wpływ (wzrost, budowa ciała, wygląd twarzy). Nie da się z tym nie zgodzić. Z drugiej strony zastanawiam się, ilu facetów podeszło do zadbania o swój wygląd w sposób naprawdę uczciwy, konsekwentny i poważny? To jest ważne nie tylko w kontekście relacji z kobietami, ale w ogóle w kontekście relacji z innymi ludźmi w ogóle (praca, biznes, własne samopoczucie). Ja zauważyłem, że jak uczciwie dbam o siebie (dbam o ubrania, styl, fryzurę, zarost) i sylwetkę na siłowni, ale tak naprawdę na poważnie, to widzę rezultaty. Jak mam okresy, że wychodzę sobie w bluzie z kapturem, byle jakich butach (lubię tak chodzić, bo mi tak wygodnie), do tego zaniedbam fryzurę, zarost, mam lekką nadwagę, to jestem niewidoczny. Tu już nie chodzi, żeby robić coś typowo pod kobiety, ale po prostu dobrze czuć się ze sobą, mieć więcej energii, zwiększać swój szacunek w społeczeństwie, co jest korzystne dla nas, bo chcąc czy nie chcąc nie żyjemy sami na tym świecie i jesteśmy oceniani przez innych.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.