Może to się zmieniło, wierzę, nie zmienia to jednak faktu, że to o czym napisałem miało miejsce i to już wystarczająco świadczy o patologii prawnej do której zaistnienia ktoś dał zielone światło.
Sytuacja z życia wzięta - ojciec miał samochodem czołówkę z rowerzystą, całe szczęście skończyło się na drobnych potłuczeniach u gościa i wgnieceniach na masce samochodu. Przyjechała policja i badanie alkomatem wykazało, że ojciec był trzeźwy, a rowerzysta nawalony jak Messerschmitt i to jeszcze w locie wznoszącym. Pomijając ten szczegół to wina i tak była po stronie cyklisty. Ojciec stwierdził, że nie będzie gościa i siebie męczył odzyskiwaniem środków włożonych w naprawę drogą cywilną czy mniej oficjalną.
Lekkie zdziwienie, gdy jakiś czas później przyszło wezwanie do sądu w roli świadka. Okazało się, że policjanci posłużyli się dowodem pijanego typa biorąc na niego kredyt. Wniosek z tego taki, że weryfikacja kredytobiorcy była na poziomie zerowym. Teraz posiadając wszystkie potrzebne dane ktoś robi fałszywy dowód, przychylny pracownik w banku przyklepuje i zgadnij kto potem musi biegać po sądach i udowadniać, że on tego kredytu nie brał.
Kto wie, może mamy do czynienia tylko z pięknym chwytem marketingowym, teraz alert z BIK'u za darmo, ale za jakiś czas dostępny w abonamencie rocznym...