Skocz do zawartości

Siłacz

Starszy Użytkownik
  • Postów

    290
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Siłacz

  1. kodeiny nie ruszam już jakiś dłuższy czas, teraz pozostał problem z alkoholem i dlatego do tego ośrodka trafiłem. Była właśnie rozmowa z lekarzem, czekam bezczynnie do przyszłego tygodnia i dopiero wtedy, w zależności od dostępności łóżek mnie przeniosą. Może to być ten poniedziałek, a może to być kolejne 2 tygodnie czekania. Trudno, żeby być zdrowym muszę to przetrzymac. Mam nadzieje, ze wyjdę stad odmieniony i będę umiał się cieszyć życiem bez zadnych używek. Dzięki!! Bardzo dziękuje za mądre słowa! Bardzo dziękuje!
  2. Dzięki, miałem gorszy dzień, dziś poprosze lekarza, żeby wypisu nie przygotowywał. Bardzo dziękuje. Dzięki, zaraz zacznę robić. Na ten moment nie mam wcale ochoty się napić i jestem pewny, ze jakbym wyszedł, to bym nie pił, tylko nie wiem jakbym się zachował w jakiejś stresowej sytuacji, dlatego dla bezpieczeństwa przeczekam na ta terapie.
  3. Bracia... Mam chwile załamania. Tu gdzie jestem, jest taka procedura, ze najpierw przyjmują na oddział ogólny (badania na koronawirusa itd.) Miałem mówione na przyjęciu, ze na tym oddziale będę do tego poniedziałku lub wtorku... jest wtorek, a mówią mi, ze dopiero w przyszły poniedziałek będą mogli mnie przenieść, ale już się dowiedziałem, ze w przyszły poniedziałek nie będzie na docelowym oddziale miejsc i będę czekał aż się zwolni... Czyli kolejne 7 dni minimum, w najlepszym wypadku mam leżeć na oddziale przejściowym, ale może się ten termin wydłużyć (po prostu - czekam na łóżko...) Mam kryzys i już dziś poprosiłem o wypis na własną prośbę. Dostanę go jutro, ale mogę to jeszcze odkręcić. czy czekać ten minimum tydzień bezczynnie, czy wyjść stąd i samemu utrzymać abstynencje? szczerze mówię, ze dobija mnie siedzenie tu bezczynnie, oprócz telefonu na godzinę dziennie nie ma tu żadnych atrakcji, nie ma nawet telewizora... Myślę o wyjściu stąd i jak kiedyś - złapaniu bakcyla na sport, żeby picie nie wchodziło w rachubę, bo nie po to bym ćwiczył, żeby pic. zdaje sobie sprawę, ze muszę utrzymać abstynencje do końca życia i jestem na to gotowy i bardzo mocno zmotywowany. Proszę, doradźcie mi, co robić - czekać minimum tydzień w zamknięciu, bez możliwości żadnego wyjścia z oddziału, czy wyjść i wsiąknąć w sport?
  4. Wszyscy mieliście racje. Dziesiątki spotkań AA i AN, dziesiątki godzin przegadane z terapeuta uzależnień (facet) pomógł mi wyjść całkowicie z opiatów, ale uzależnienie od alkoholu bardzo mocno postąpiło. Piłem codziennie bardzo duże ilości, nie dało się mi pomoc inaczej niż pójść na odwyk. jestem w szpitalu psychiatrycznym, terapia trwać będzie 2 miesiące. Mam nadzieje, ze będzie to najlepsza decyzja w moim życiu. Co jakiś czas się zamelduje co tam u mnie słychać. Trzymajcie kciuki.
  5. Bracia. Stało się. W tym tygodniu się rozstaliśmy. Znowu poszło o pierdoły, nie chce mi się już tego ratować. Przypomniałem sobie o wcześniejszych sytuacjach z nią i teraz nie miałem problemu w podjęciu męskiej, stanowczej decyzji. Jest to definitywny koniec i dodatkowo jedna koleżanka z pracy zaczęła coś przebąkiwać żeby gdzieś razem wyjść, coś razem porobić itd. dlatego zajmę sobie głowę pracą, rozwojem i kto wie - może czeka mnie kolejny związek, tym razem zbudowany kompletnie inaczej i tylko na moich zasadach - nie mam zamiaru w tym polu iść na żadne ustępstwa.
  6. Jak kobieta wychodzi za lekarza, to jest Panią Doktorową, jak za prawnika to Panią Prawnik. tak samo Ty - będziesz Panem Doktorowym, jak będziecie razem.
  7. Zapisany jestem na 11 grudnia do specjalisty terapii uzależnień. Ale sam wierzę, że dam radę
  8. Dobra, przyznam się co to jest ten []. Jest to kodeina - lek przeciwkaszlowy sprzedawany bez recepty. Jest to również silnie uzależniająca substancja z grupy opiatów. 30.11.2019 - była [], 1.12.2019 - była [], 2.12.2019 - była [] i alkohol (3 piwa), 3.12.2019 - była [], 4.12.2019 - była [], więc praktycznie 250 zł poszło w 5 dni na używki... jutro, czyli 5.12.2019 - będzie siłownia, już karnet wykupiony. Od teraz, za każde złamanie postanowienia (czyli albo wypicie alko, albo zażycie []) przelewam na rzecz forum 50 zł - może w ten sposób się zmotywuję...
  9. @Bohun Intuicja Bracie, Intuicja. W każdym razie ta używka była legalna, w pełni legalna, ale nie chce mówić co to takiego.
  10. @Dworzanin.Herzoga dzięki! Jakiś tam plan mam, więc sądzę, że się uda! To będzie maks do czerwca ?
  11. Najprawdopodobniej to nie to o czym myślisz. Ale dzięki! Wierzę w siebie jak nigdy
  12. @Still dam radę. Znam siebie i swoją silną wolę. Od jutra dojdzie mi siłownia, to będę miał motywację żeby nie pić. Będę raportował postępy. Trzymaj kciuki.
  13. @TheShy mocniejsze alkohole tylko na jakieś urodziny/święta itd. Czyli mało kiedy. Najczęściej, tzn. na codzień piwkowałem i na dostawkę []....
  14. Od grudnia planuje, żeby każdy jeden miesiąc przeżyć za 600 złotych, oczywiście niewliczajac kosztów mieszkania. Na ten czas mam jakieś 3400zł wypłaty, a cała reszta pójdzie na spłatę długów, które powstały po zamknięciu nieudanej działaności (100% moja wina). Łącze ta przysięgę z przysięga o niestosowaniu używek od teraz (alkohol i [] - jest temat również w tym dziale) w takim tempie spłacę wszystko do zera do maja-czerwca i pozwolę sobie na wakacje w nagrodę. trzymajcie kciuki, żeby się to udało, będę składał tutaj tygodniowe raporty jak mi idzie. Zaczynamy od poniedziałku 2.12.2019 roku i mam na przeżycie tygodnia 150zł. Nadwyżka przechodzi na kolejny tydzień i będę sobie mógł pozwolić na jakieś przyjemności. trzymajcie kciuki.
  15. @Jaśnie Wielmożny Teraz zbytnio nie mam do tego głowy, ale jak dojdę tylko do siebie to wszystko ze szczegółami opiszę, żeby przestrzec innych przed moimi błędami.
  16. Witajcie Bracia, stwierdzam, że jestem uzależniony. W tym temacie codziennie będę wpisywał, czy udało się przetrwać dzień bez alkoholu oraz innej używki, którą nazwę []. Piwka piję codziennie, nie ma ostatnio u mnie trzeźwego dnia. Codziennie 4-5 piw wypijam i czas z tym definitywnie skończyć. Dodatkowo moim drugim uzależnieniem jest [] (nie chcę publicznie pisać, co to takiego jest, wstyd mi - na tą używkę tracę około 50-80 złotych dziennie, między innymi przez to wpadłem w długi. Od dnia jutrzejszego ten temat chcę traktować jako swój pamiętnik z trzeźwienia z alkoholu oraz []. Codziennie chciałbym się tutaj w miarę możliwości wpisać i podzielić informacjami, czy się udało wytrwać bez alkoholu oraz []. Trzymajcie kciuki i liczę na jakieś rady, być może słowa wsparcia... Od jutra zaczynam po raz kolejny ćwiczenia na siłowni, żeby zająć czymś głowę i nie mieć takiej ciągotki do alkoholu i []...
  17. Firma upadła, straciłem klientów i mnóstwo kasy. Zostałem z długami, swoją drogą, przeze mnie. Temat proszę o zamknięcie...
  18. Głównie, to żyje moim życiem. Jak ja mam jakieś plany, które jej nie uwzględniają, to wtedy nagle jest 'zonk'. zgadza się, to naprawdę mi bardzo mocno pomaga. Tak muszę zacząć robić, jeżeli chcę faktycznie w tym związku dalej być. Koniec z pobłażaniem. Masz rację. Chciałem zareagować bardzo pochopnie. Czas to na nowo rozkręcić. Leczę, leczę. Regularne wizyty u psychologa i psychiatry - łykam pigułki, które mi zapisał. @Oddawaj Fartucha Dzięki!!! Zależy do kogo. U tego wuja byłem pierwszy raz pomóc mu w jego sprawach. Wcześniej bywałem, jak miałem swoje problemy i on mi pomagał. Oj serio, ciężko mi przytoczyć jakąkolwiek inną osobę którą znam, która jest tak otwarta, serdeczna i skora do dawania mądrych rad.... Ciężko mi bez niego... W sumie, to mam taką możliwość. Będę musiał tak zrobić - pojadę na jakiś wypad sam na sam ze sobą. Dzięki! Mało kiedy piję, nie mam z tym problemów. Teraz od dwóch dni - ciche dni. Ona się dąsa, bo nie zawsze mówię, gdzie wychodzę. Atmosfera w domu beznadziejna, więc częściej wychodzę pobyć sam ze sobą i koło się zamyka. Chyba zmierza to wszystko do zakończenia relacji. Jak do jutra sama z siebie się nie poprawi, to muszę podjąć tą decyzję i skończyć ten związek.
  19. Witajcie Bracia. Zastanawiałem się jakiś czas, gdzie umieścić ten temat i moim zdaniem najbardziej sensownym działem będzie właśnie ten, w którym go piszę. Być może, z moich postów ktoś cokolwiek kojarzy, ale uznaję, że lepiej będzie napisać ten temat od początku, do końca, żeby Bracia, którzy zechcą go przeczytać mogli wyrazić swoją opinię na to wszystko patrząc obiektywnie, gdyż o wiele, wiele gorzej jest być samemu sobie doradcą w pewnych sprawach. Ja mam 25 lat, dziewczyna ma 23 lata, razem jesteśmy już 5 lat, więc jak na nasz wiek, to szmat czasu. Ja jestem jej pierwszym partnerem, ona jest moją pierwszą partnerką na dłużej. Początkowo sielanka, jak to dzieciaki ze swoją pierwszą (prawdziwą i jedyną na całe życie, he he he ) miłością - dogadywaliśmy się bardzo, spędzaliśmy ze sobą dużo czasu już od samego początku znajomości. Pierwsze 3 lata całkiem nieźle się dogadywaliśmy i nagle wpadka. Nie chciało być inaczej - ciąża. Nie ściemniała, byłem z nią u ginekologa, robiła przy mnie test, stety, niestety - wszystko się zgadzało (włącznie z tym, że to ja miałem być ojcem - sprawdziłem to wzdłuż i wszerz - nie było innej możliwości). Skończyło się, jak się skończyło - poroniła, ciężki dla nas czas, sporo kłótni, jej wahania nastrojów i inne, ale ja zacząłem inaczej patrzeć na życie - zacząłem robić wszystko, żeby w tej roli się odnaleźć, skupiłem się w 100% na pracy i oszczędzaniu - udało się odłożyć sporą ilość gotówki. Po jakimś czasie otworzyłem działalność, gdzie dzięki mojej i jej ogromnej pomocy w szybkim czasie zaczęło się to wszystko nieźle kręcić. Ona ogarnęła dużo brudnej roboty, dzięki niej kupę kasy więcej zarobiłem - oczywiście, zostało jej to wynagrodzone pieniężnie i nie tylko. Nie jest to tak, że sama jest taka obrotna - jak w większości tego typu sytuacji, to ja ją wszystkiego nauczyłem i wszystko nadzorowałem. Swoją kasę dalej inwestowałem, przez kilka złych decyzji (młody jestem, nie miałem przy sobie jeszcze wtedy osoby, która pomogłaby mi podjąć pewne, ciężkie dla zwykłego zjadacza chleba jak ja decyzje) straciłem praktycznie 90% kasy. Trudno - w miarę łatwo to do mnie przyszło, łatwo też te pieniądze pożegnałem - i nie, nikt mnie nie oszukał, tylko sam to spierdoliłem. Nie mam do siebie żalu, mimo to, że to tylko i wyłącznie moja wina i pewność siebie to spowodowały - cenna nauczka na przyszłość. Nagle, jak to w takich przypadkach, jak jest dołek, to nie tylko w jednej sferze - ciężko, ale to bardzo ciężko zachorował mój najlepszy kumpel - mój tata. Po ciężkiej walce z chorobą zmarł, ja załamałem się całkowicie, moja dziewczyna wspierała, była przy mnie, robiła wszystko, żeby mi pomóc. To mnie bardzo zmieniło. Praktycznie w ogóle się teraz nie uśmiecham, nie mam do tego powodów. Firmę zawaliłem całkowicie. Zaraz najprawdopodobniej zamknę działalność, mimo faktu, że w tych grubych miesiącach było finansowo aż za dobrze, to nie mam w ogóle energii, ani motywacji, żeby to dalej robić, bo praktycznie do wszystkiego wprowadzał mnie tata, mimo, że nigdy nie miał styczności z branżą. On podpowiadał, dawał nowe pomysły i na ile potrafił pomagał, on potrafił zauważyć minusy niektórych moich ruchów. Mogłem mu rzucić jakikolwiek temat, a on wyrzucał z siebie plusy i minusy takiego podejścia. Był mi bardzo bliski i mimo tego, że minęło pół roku, to nadal nie mogę się z tym pogodzić i jest mi kurewsko ciężko dalej żyć. Zwolniłem się z etatu, na którym dodatkowo pracowałem, bo nie mogłem tam usiedzieć w ciągu dnia. Wiedziałem, że to może być bardzo zły ruch w obecnej sytuacji... Nie widziałem już sensu w prowadzeniu dalej tej działalności (apatia, kompletny brak sił na wyjście z łóżka - zdiagnozowany ciężki epizod depresji - jestem w trakcie leczenia i powoli jest lepiej...) Mam momenty w ciągu dnia, że muszę wyjść z domu, bo mnie nosi, czuję taki żal do całego świata, taki gniew i ból, że po prostu muszę pobyć sam. I właśnie, między innymi to jest przyczyną tego tematu. Mojej dziewczynie się to bardzo nie podoba. Konkretnie to, że rzucam - wychodzę, muszę pobyć sam, będę za 2 godziny. Wtedy albo jeżdżę na rowerze, albo chodzę po lesie, albo robię coś dla mojej firmy - w każdym razie cokolwiek, byle być sam ze sobą i sam ze swoimi myślami. Wracam i jest jej litania - wychodzisz i cie nie ma, nie wiem co robisz, gdzie jesteś i się martwię, a ja jak wychodzę to zawsze mówię gdzie idę. (mimo, że tego od niej nie oczekuję i wiele razy to mówiłem). Sytuacja z dzisiaj - dzwoni do mnie mój bardzo bliski wujek, który wiele razy mi w życiowych sytuacjach pomagał. Prosi, bym możliwie szybko podjechał, bo ma jakiś problem i jestem mu potrzebny. Mówię to mojej dziewczynie, mówi - no pewnie, jedź, bo nie wiadomo co się stało. Pojechałem do niego (sam), ogarnęliśmy temat (pierdoła związana z elektryką, przez co nie miał prądu w domu od wczoraj, a zamówiony elektryk w ogóle do niego nie dojechał). Wracam od niego (40km) do mojego i mojej dziewczyny mieszkania (wynajęte), ale w trasie dzwoni moja mama, że prosi, żebym wskoczył do sklepu po coś, czego sama nie da rady przynieść, mówię nie ma problemu i tak mam po drodze, to kupię i jej przywiozę. Jestem w sklepie, dzwoni dziewczyna i do mnie - gdzie jesteś? - w sklepie x, mama mnie poprosiła, żebym jej coś kupił, zawiozę jej i wracam do domu. Załatwiłem co miałem załatwić, wracam do naszego mieszkania, i od progu litania - (płacz) dlaczego ty mnie o niczym nie informujesz? Ja ci mówię o wszystkim co robię i gdzie idę (kolejny raz - nie oczekuję tego, ani nigdy nie oczekiwałem), a jakby się coś stało, to nawet bym nie wiedziała, że jedziesz do tego sklepu, inni są ważniejsi ode mnie i tym podobne pierdoły. Ja już szczerze, po ostatnich doświadczeniach z mojego życia nie mam na to siły, nie chce mi się trzymać tej jebanej ramy, chcę być sobą, ale widzę, że nawet przy najwspanialszej (tej jedynej, inna niż wszystkie ) kobiecie się nie da. Zawsze będzie coś źle. Sytuacja z zeszłego piątku - zaprosiła naszych wspólnych znajomych (6 osób - 3 pary), siedzimy u nas, fajnie się rozmawia, gramy sobie z chłopakami na xboxie, nagle dziewczyny przytaczają jakieś głupie historie z ich życia - typu a mój Maciuś to ostatnio zapomniał iść do pracy, bo myślał, że ma wolne, - a mój to ostatnio się wywrócił pod prysznicem, aż potłukł te nasze piękne drzwi i nagle ni stąd, ni zowąd moja wypala - a mój, to kiedyś przez 10 dni nie wychodził z łóżka i się nawet nie mył, nie mówiąc już o zębach. Wszyscy pierdolnęli śmiechem, a chwilę po tym, jak już ubrałem buty, powiedziałem, że ciekawe jak wy byście zareagowali po śmierci waszej matki lub ojca pojeby i teraz to ja pierdolnąłem drzwiami, gdzie nagle po mnie cała impreza z burakiem na twarzy i grobowymi minami u dosłownie wszystkich się skończyła. Wszyscy wyszli. Ja wróciłem, poszedłem spać. Myślałem, że to sen. Kurwa mać. Tak. Nie wychodziłem w ogóle z łóżka przez 10 dni, bo miałem zajebiście ciężki epizod depresji po śmierci ojca. Moja na drugi dzień jak wstałem przepraszała, bo nie przemyślała i jednak nie powinna była tak mówić. Skwitowałem to, że pierwszy i ostatni raz mnie ośmieszyła przy znajomych, że kolejnej szansy nie będzie. Ostatnio bardzo często powtarzają się historie taka jak z tym wujkiem, gdzie nagle zmieni mi się jakiś plan, nie poinformuje jej, a po fakcie jest foch, bo ja jej nie informuje, że wszystko sam itd. Doszły do tego jej problemy, w stylu, że zamykam się w sobie, że taki nie byłem wcześniej itd. (no tak, życie zmienia) Wiem, że brzmi to jak problemy nastolatków, ale sami wiecie jak to jest, gdy nie jesteś w stanie podejść do sprawy racjonalnie i sam sobie pomóc... Co Wy byście zrobili na moim miejscu i w mojej sytuacji?
  20. Ostrożnie! Jak ja byłem na etapie zastanawiania się, czy lepiej spółka z o.o., czy może jednoosobowa działalność gospodarcza, to w mojej branży (każda branża rządzi się swoimi prawami, więc w Twoim przypadku może być inaczej) spółka z o.o. miała praktycznie same wady i na praktycznie każdym etapie byłoby mi dużo, dużo ciężej niż na jdg. Konsultowałem sprawę ze znajomym radcą prawnym, przeanalizował ze mną wszystkie plusy i minusy obu form prawnych i sam od siebie dodał, że w tym przypadku spółka doda mi tylko same problemy, a z zalet praktycznie nie skorzystam i proponował mimo wszystko sensownie prowadzoną jdg. Dobrze to wszystko przemyśl, a najlepiej skonsultuj ze specjalistą w tej dziedzinie, bo możesz wpaść w niezłe szambo. Powodzenia! Aha! I pamiętaj, że przy spółce musisz mieć prowadzoną pełną księgowość, a przy jdg tylko kpir, więc w tym przypadku to jest również uproszczenie i koszty księgowej są niższe. Pamiętaj też, że przy spółce nie możesz "od tak" wyciągnąć pieniędzy i wziąć dla siebie, tylko MUSISZ wypłacić sobie dywidendę, którą musisz również opodatkować podatkiem dochodowym, więc możesz się załapać na podwójne opodatkowanie -> zarobisz (jako spółka) jakieś pieniądze, to musisz je opodatkować podatkiem dochodowym (skala - 18%/32%, lub liniowy 19%) i później, jak wypłacasz je sobie, to również płacisz podatek dochodowy! Nie wierz przypadkiem w bajki, jakie są opisywane w internecie, że wystarczy, że Ty jako osoba fizyczna wypożyczysz spółce np. samochód, czy garaż i w ten sposób wyciągniesz pieniądze bez podwójnego opodatkowania, bo urząd może to bardzo wnikliwie skontrolować, a to wygląda tylko bardzo ładnie, jak ktoś to opisuje, samemu nie będzie to takie proste - uwierz.
  21. Zaczynamy tydzień 26. Zaczynamy ten tydzień pięknie. Udało się wykonać dwie ciekawe transakcje zakupowe na dosyć pokaźną kwotę, ale nie zrobiłem tego na szybko, a po konsultacjach ze specjalistami z branży i po moim dłuższym przemyśleniu. Jestem w delikatnie patowej sytuacji, bo kwota tych dwóch transakcji jest naprawdę spora i te pieniądze mam zamrożone - z jednej transakcji na pewno do początku sierpnia, a drugiej w najlepszym wypadku do połowy lipca - może szybciej. Pieniędzy przeznaczonych na inwestycje w towar jeszcze troszkę zostało, więc szukam i działam dalej. Teraz te 2 rzeczy, które kupiłem muszę przygotować i skonfigurować, kilka godzin pracy łącznie, ale zostawię to na luźne wieczory. W między czasie szukam kolejnych okazji, które warto byłoby kupić. Przy okazji - zmieniam zasady gry, przepraszam za to wszystkich. Nie przeleję Markowi wspomnianego 500 złotych na koniec roku. Miało być 500 zł po 26 udanych tygodniach, więc 500 / 26 = 19,23 zł miesięcznie. Zaokrąglając w górę ( ) będę przelewał po 35 złotych darowizny po każdym udanym tygodniu - mój dodatkowy motywator, bo czemu by nie. Jak mógłbym Ci jakoś pomóc - zrobię to bardzo chętnie, o ile tylko będę potrafił. Ja byłem w tak dobrej sytuacji, że zdarzenie losu spowodowało, że był przy mnie odpowiedni człowiek (wspomniany znajomy) w odpowiednim czasie i jak za rękę mnie we wszystkim poprowadził. Nie ukrywam, że potrzebowałem też konsultacji z radcami prawnymi - odnośnie formy prawnej - czy iść w spółkę, czy w jednoosobową działalność gospodarczą - w mojej branży spółka ma za dużo minusów i obwarowań, więc chcąc-niechcąc jestem na jdg. Moją branżę, jeżeli chwyci kryzys, to będzie to tylko i wyłącznie na plus dla mnie. Dzięki temu będę miał wiele większe przebicie i zainteresowanie usługami - sprawdzone i potwierdzone. Zgadza się, to jest podstawa. Sprawdzone empirycznie - da się i okazuje się, że moje obliczenia się sprawdzają, a nawet są dużo zaniżone.
  22. Cześć! Od jakiegoś czasu nic na forum nie pisałem, ale bywałem tutaj z Wami i czytałem co się tutaj dzieje - za to przesłuchałem wszystkie zaległe audycje Marka i jestem z nimi na bieżąco. Na początku tego roku przeżyłem straszną rzecz, co bardzo zmieniło moje dotychczasowe podejście do życia - mam nadzieję, że długoterminowo na lepsze. Nie będę opisywał, co się dokładnie wydarzyło, bo nie o tym ten wątek i chyba nie mam nawet ochoty do tego wracać. Od kilku miesięcy prowadzę działalność, sytuacja, która wystąpiła wpłynęła na to tak, że przez 3 miesiące całkowicie zaprzestałem zarabiania 'na boku', bo oprócz firmy mam też całkiem fajną posadkę 'na etacie', z której nie zamierzam rezygnować. Czym się zajmuje firma niestety nie mogę napisać - ciekawa branża, ale byłbym bardzo łatwym celem do odnalezienia o mnie informacji w internecie, czego niekoniecznie chcę. Branża jest nie tylko ciekawa pod względem moich zainteresowań, ale również zarobków - można spokojnie wyciągnąć, przy odrobinie szczęścia i ogromie ciężkiej własnej pracy kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie (mam dobrego znajomego w branży - dzięki niemu poszedłem w tym kierunku, widziałem jego księgę przychodów i rozchodów za zeszły rok - on jest na kompletnie innym poziomie tego co robi, bo ma kilkunastu pracowników - za zeszły rok jego przychód to ponad 9 milionów złotych, a dochód na czysto, po odliczeniu wszystkich kosztów to 2 miliony złotych). Ja na takim etapie wtajemniczenia i możliwości podjęcia ryzyka jeszcze nie jestem, działam za jego namową dużo ostrożniej, ale udaje się zarobić. Miałem do tej pory różnie, lepiej i gorzej, czasami na czysto przez tydzień było to 3000, ale miałem też kilka tygodni z rzędu, gdzie nie zarobiłem nic - przez brak czasu i sił na dodatkowe zajęcia. Nie mogę powiedzieć, co to dokładnie jest, jak pisałem ze względu na prywatność, ale uznajmy, że coś w stylu handlu i usług jednocześnie, żeby mi było łatwiej to opisać, to może podam wszystko na przykładzie handlu - moja branża, to coś jak handel komputerami, który trzeba przy okazji sprzedaży skonfigurować dla klienta - kupujesz za 3000, sprzedajesz za 4200, a czasami przeliczysz i sprzedajesz za 2400 - ryzyko jak to w biznesie, raz zarobisz, raz stracisz - z czasem da się to ryzyko minimalizować do zera. Na obecny moment mam 20 udanych transakcji na plus i 2 wtopy, więc nie jest źle. Moim celem jest odłożenie na konto oszczędnościowe, zaczynając od przyszłego tygodnia (poniedziałek, 24.06.2019) minimum 1 tysiąca złotych tygodniowo - ewentualna nadwyżka będzie przeznaczona na dalsze inwestycje w rozwój biznesu. Podsumowania tygodniowe będę zamieszczał w tym wątku. Celem jest minimum 26 tysięcy odłożone do końca roku kalendarzowego. Jak będzie więcej - super, jak będzie mniej, to trudno. Jeżeli uda się zrealizować powyższy plan, to przelewam darowiznę w wysokości 500 złotych dla Marka Kotońskiego - taki dodatkowy motywator. Trzymajcie kciuki!
  23. Witaj! Nie odbierz tego mema personalnie, ani źle tego nie odbierz, bo nie mam zamiaru Ciebie ośmieszyć, czy pogorszyć Twojego nastroju. Przeczytałem cały temat i myślę, że jesteś na dobrej drodze, bo wiele sam zauważasz, czytaj, rozwijaj się i walcz o swoje! Ten obrazek niejako pokazuje podejście WSZYSTKICH kobiet. Jak sama nie chce schudnąć, żeby wyglądać zdrowo i normalnie, to nigdy tego nie zrobi. Trzymaj się!
  24. Absolutnie nie! Tylko ten policjant nie zgwałcił, ani tej żony nie zmusił do seksu z nim. Ona sama się na to zgodziła i być może nawet sama zainicjowała. Gdyby nie chciała, to by do tej sytuacji nie doszło, ale jednak musiała wyrazić jakąś chęć. Stosowanie przemocy w stosunku do faceta, z którym kobieta kogoś zdradzi, jeśli się nad tym zastanowisz, to nie jest do końca prawidłowe rozwiązanie. Żona sama musi chcieć to zrobić, więc to ona jest najbardziej w tej sytuacji winna. W tym przypadku był to kolega policjant, ale gdyby nie on, to wybrałaby kogoś innego. Sama zdrada jest czymś bardzo złym, ale jak sam to nazwałeś ruchanie mężatki przez przykładowo singla jest czymś zupełnie innym, chociaż osobiście tego nie popieram. Są przecież przypadki, gdzie facet nawet nie wie, że dana kobieta jest mężatką - niektóre dobrze to kryją. A - i co do propagowania na forum - ja jestem jednym użytkownikiem i mam swoje zdanie - nie kreuję opinii całego forum.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.