Skocz do zawartości

Tajski Wojownik

Starszy Użytkownik
  • Postów

    478
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Tajski Wojownik

  1. 1 minutę temu, ManBehindTheSun napisał:

    2 są po terminie I tam jest koło 10 tyś. 3 ma przed terminem i też koło 10. A i ma też 3 kredyty zwykle ratalne chyba na 30... te spłaca normalnie. Sam kurwa nie wiem szczerze

     

    No dobra, ale ma jakiś ostateczny termin do spłaty wszystkiego czy rozdzielili jej to na miesiące? To jest sporo kasy jakby nie patrzeć i sam przyznałeś, że ona nie ma tyle by to spłacić na już.

     

    2 minuty temu, spacemarine napisał:

    Jak już chcesz się w to bawić to raty co miesiąc egzekwować, żadnego ale, misiu i pipy, równo na stół, nauczy się i jak będziesz stanowczy to pokażesz jaja.

     

    A ja bym się bawił w to spłacanie tylko wtedy, kiedy sam bym zauważył, że jakieś kroki z jej strony zostały podjęte. To znaczy, że robota załatwiona, kasa od rodziny jakoś. Ja bym dał może góra z 5% maks i to na umowę. Laski mają tendencję do nie szanowania czegoś co przychodzi im łatwo i za darmo, więc z większymi kwotami bym uważał.

    • Like 2
  2. Witam

     

    Chciałbym się dowiedzieć, czy ktoś z was trenuje sztuki walki (MMA, boxing, karate itp.) i stosuje jakąś specyficzną pod to dietę. Jakie suplementy (witaminy) są najważniejsze waszym zdaniem, by zbudować silne kości i mięśnie. Chodzi mi o to, żeby zbudować silne ciało, a przecież mówi się, że jesteśmy tym co jemy.

     

    Ćwiczę Kyokushin od prawie 5 lat i bardzo często kończę takie sparingi czy to z ubitym palcem czy mięśniem. To już 5 lat treningu, więc ciało powinno być twardsze, a tak nie jest. Ćwiczę dużo na worku, biegam, stosuję specjalny conditioning tzn. biorę drewniany młotek i biję się po ciele, by wzmocnić odporność na ból. Do tego jest siłka, whey protein i wszystkie związane z tym witaminy (a jest tego sporo A,C,D,E,K,calcium, biotin, thiamine etc.)

     

    Jedzenie typowo tajskie ale organiczne, sporo ryżu, odpowiednia ilość carbs, mięsa (sporo kurczaka, wieprzowiny, wątróbki) i dużo warzyw. Unikam fast foodów, czasem napiję się coli. 

    Tak to mniej więcej wygląda.

     

    Poniżej przesyłam link do filmiku z mojego ostatniego sparingu z kolegą (żeby pokazać jak to wygląda w praktyce), który wziął się za 10-men kumite.

     

     

    Stosuję takie oto suplementy specjalnie pod kości i mięśnie:

     

    1) peptyd z chrząstki łososia 250mg

    2) proszek z chrząstki rekina 100mg

    3) witamina D3

    4) ekstrakt z kory sosny 60mg

     

    Ten suplement jest bardzo popularny w Tajlandii i stosowany przez starszych ludzi oraz fighterów Muay Thai. Naprawdę działa. Po kontuzji wystarczy zaledwie 2-3 dni, żeby się zregenerować i można śmigać na sparing z powrotem.

     

    Drugi suplement to:

     

    1) Ekstrakt Ginseng

    2) Ganoderma Lucidum

    3) Royal Jelly

    4) Cordyceps Sinensi

    5) Beta Glucan z drożdży - ten składnik ponoć odpowiada za silną odporność z tego co mi mówiono

    6) L-cysteine

    7) askorbinian wapnia

     

    No więc ten drugi suplement to coś na przykładzie "energy drink" i dodaje mi on bardzo dużo energii życiowej, lepszy sen, szybkie gojenie ran po kontuzjach oraz podwyższone libido.

    Moi znajomi z dojo po sparingu ze mną potrzebują około 2-3 tygodni, żeby się zregenerować, a mi po tych suplementach 2-3 dni i znowu jestem gotowy.

    W Tajlandii te supki mają bardzo wysoką ocenę, ale również i cenę. 

     

    Jednakże pomimo tego zdarza się, że kości i mięśnie i tak bolą. To nie tak, że chcę, żeby nic nie bolało, ale uważam, że coś mi brakuje i dlatego chciałbym się od was dowiedzieć jak ktoś, kto trenuje sztuki walki radzi sobie z dietą i suplementacją. Jak widzę innych fighterów tutaj albo online to oni napieprzają worek lub sparingi i widać po nich, że odczuwają takiego bólu jak ja. Czy to genetyka, złe odżywianie czy już wydziwiam? W następnym roku mam egzamin na czarny pas w Japonii i muszę podjąć się wyzwania 10-men kumite z Japończykami, którzy są o wiele silniejsi niż moi koledzy z dojo. Stąd też mój niepokój czy podołam, jeśli moje ciało nie jest do tego przygotowanie (pod względem twardości i bólu).

     

    Będę wdzięczny za porady

     

    Pozdrawiam

    • Like 1
  3. 9 godzin temu, Morfeusz napisał:
    • Gdyby trzymał ją z daleka od swoich social mediów, nie promował w necie, nie przekazał swojej wiedzy, trzymał ramę w związku i wymagał. Ta dziewczyna na 99% nadal by z nim była jako żona zaślubiona przez szamana. Szczęśliwa, że wyciągnął ją ze slamsów i może z nim mieszkać. Białym mężczyzną o większym statusie od niej (hipergamia). 
    • Mimo wszystko wybrał kiepsko, najbardziej roznegliżowaną i wymalowaną lalę,

     

    No nie wiem. Wiek też gra dużą rolę. Ona 19 lat, koleś po 40-tce. Przecież za 20 lat to ona będzie mieć te odchyły co kobiety mają po 40-tce , a on już będzie dziadkiem. Zaczęłoby się "nie ograniczaj mnie" itp. Wybrał kiepsko, naprawdę.

    • Like 1
  4. 13 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

    Idę o zakład, że gdybyś w Tajlandii miał taki sam (słaby) wybór dziewczyn jak w Polsce to duuuuzo ciężej byłoby rozpocząć jakąkolwiek zmianę w swoim podejściu.

     

    Jak byłem w Polsce to nie miałem żadnego brania i ogólnie rzecz biorąc było cienko. Gdybym wciąż siedział w Polsce to mój wątek nie brzmiałby "Ja i moja Tajka", a "Ja i moja BPD Polka + dziecko". 

    Ostatnio mój najlepszy przyjaciel się rozwiódł i sam mi powiedział, że przez słaby wybór, wziął pierwsze co lepsze, bo nie chciał zostać sam. Teraz siedzi z alimentami i z dzieckiem.

     

    13 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

    W kolejnych postach widać fajną przemianę, powoli pracę nad sobą

     

    Jest psycholog, pracujemy. Idziemy do przodu.

     

    PS: Dzięki za kibicowanie :D przydałoby się, żebyś przyleciał do Bangkoku

    • Zdziwiony 1
  5. 7 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

    To że się mylisz pokazuje także historia @Tajski Wojownik. On pisał o tym jaką posuchę miał w PL. Nagle w Tajlandii ma klęskę urodzaju (inna kwestia jak jego soft sobie poradził z dostosowaniem do tego). Gość jednak wychodzi na prostą i ma znacznie większy wybór niż gdyby był w PL.

     

    Jeszcze mam dużo do przepracowania. Zwłaszcza ze swoim mindsetem, bo tu u mnie krucho (mój ostatni wątek - źle o mnie świadczący). Ale przynajmniej z pomocą specjalisty udało się ustalić, że jestem zbyt emocjonalny i przywiązuję się do wspomnień. Stąd problemy. Człowiek myślał, że Azjatka będzie Himalajką, a tu jest kolejny zonk. Ten sam soft.

    Póki co wychodzę powoli na prostą. Praca i przyszłość zapewnione, wybór jest i to większy niż w PL, ale problem z głową. Nad tym obecnie pracuję i jak teraz patrzę, że gdyby nie to forum to skończyłbym pewnie jak ten 40-letni koleś, tyle, że z dzieckiem.

    • Like 3
    • Dzięki 1
  6. Gdy byłem w Polsce to pracowałem za marne grosze i praktycznie nie miałem szans na lepsze życie. Nie każdy urodził się w bogatej czy to nawet "przeciętnej" rodzinie.

    Życie szybko mnie zweryfikowało i wówczas postanowiłem sobie, że nie chcę tak żyć. Rzuciłem studia, przerwałem magisterkę i poleciałem do Bangkoku. Teraz pracuję w wymarzonej pracy, w super miejscu i jestem naprawdę z tego powodu szczęśliwy. Co innego, gdy musisz wstawać do pracy, której nie trawisz i żyjesz od pierwszego do pierwszego z kredytem, a co innego radość z faktu, że dzisiaj akurat poniedziałek i można pójść do pracy :D kiedy mam wolne to aż tęsknie za powrotem do pracy w szkole. To się nazywa deal życia.

     

    Kwestia tego, że ludzie lubią swoją strefę komfortu i nie chcą z niej wyjść. Coś na przykładzie Matriksa. Wszystko inne to bee, bo trzeba ruszyć tyłek - ZARYZYKOWAĆ - i podjąć jakieś działanie. Wielu nie osiąga to co zaplanowało przez swoje wygodnictwo. 

    • Like 2
    • Dzięki 2
  7. 3 godziny temu, Jonash napisał:

    Czy wy z konia spadliscie, przede wszystkim ty @Libertyn ? 

     

    No najwidoczniej to ty spadłeś i to naprawdę z wielkiego konia. 

     

    3 godziny temu, Jonash napisał:

    Najczęściej dwa treningi dziennie, zazwyczaj o 9 i 17, trwają ze wszystkim łącznie 3h czyli dziennie 6 godzin. Dodatkowo musi chłop zagrać jeden mecz. W weekend czyli jeden dzień go nie ma niech będzie w te sobotę czy niedzielę. Czy wy naprawdę uważacie, że to jest wielka nieobecność? 

     

    Jeśli zaczyna o 9 to musi wcześniej wstać, przygotować się, zjeść itp. Dochodzi jeszcze dojazd na trening.

    Potem niby przed tą 17 też musi zjeść i ponownie dojechać o ile nie siedział cały czas na miejscu. 

    Poza tym bardzo często zawodnicy zostają z trenerem, by analizować mecze, uczyć się gry przeciwników, nowych pomysłów. To zabiera bardzo dużo czasu. Te analizy nie odbywają się codziennie oczywiście. 

     

    Mój trening karate wyglądał nie jeden raz tak, że po prostu człowiek ćwiczył, jadł, uczył się, odpoczął godzina, dwie i znowu trening, jedzenie itp.

    I tak dzień w dzień. W Japonii czy w Rosji ćwiczą jeszcze ciężej Kyokushin po kilka do kilkunastu godzin dziennie (stąd taki wysoki poziom na zawodach) To samo w Tajlandii, gdzie mieszkam. Gdybym mógł się przenieść do Japonii tu i teraz to moje życie byłoby jednym wielkim treningiem. 

     

    Tydzień, dwa bez treningu i forma spada powoli. Wie to każdy, kto już ma wiele wiosen na karku. Mój Sensej dla przykładu ćwiczy rano, popołudniu się modli do Buddhy i wieczorem trening. Ma 68 lat. 

    Aby utrzymać formę, trzeba ćwiczyć i ćwiczyć, a gość z naszego artykułu jest po 40-tce.

     

    1 godzinę temu, Jonash napisał:

    Akurat otarłem się o profesjonalny sport

     

    Otarłem. Na jak długo, tydzień, dwa?

     

    1 godzinę temu, Jonash napisał:

    I nie poświęcają na to więcej czasu niż szeregowy pracownik w markecie.

     

    Totalna bzdura kogoś, kto nie ma bladego pojęcia jak wygląda trening profesjonalny.

     

    2 godziny temu, Jonash napisał:

    Poza tym oni mają środki żeby się spotykać, wystarczą chęci. 

     

    Tutaj zależy. Nie wszyscy mają te środki.

     

    2 godziny temu, Jonash napisał:

    I tak wyszedłem z budy warczeć bo jak widzę takie pizdowate zachowanie to mnie krew zalewa. 

     

    Beka z typa :D 

  8. Nie podana była żadna informacja, czy on się w ogóle dziećmi zajmował czy nie. Może jej partnerce o to chodziło.

    Czemu każdy najeżdża na nią, kiedy nie ma podanych innych szczegółów.

     

    18 godzin temu, Iceman84PL napisał:

    Zarówno Brady, jak i Bundchen podkreślili, że ich priorytetem jest zadbanie o dobro i wychowanie dzieci.

     

    A jak dbał o nie wcześniej? Był w ogóle obecny w ich życiu?

     

    18 godzin temu, Iceman84PL napisał:

    Para ma dwójkę - syna Benjamina urodzonego w 2009 roku (na początku tego roku Gisele i Tom wzięli ślub) oraz młodszą o trzy lata córkę Vivien.

    Wychowywali także razem syna z poprzedniego małżeństwa Brady'ego (z aktorką Bridget Moynahan) - 15-letniego Jacka Moynahana.

     

    Tyle wiadomo na temat ich rodziny i dzieci. Nic a nic o tym, by ojciec jako tako się nimi zajmował.

     

    18 godzin temu, Iceman84PL napisał:

    W lutym 2022 ogłosił, że chce zakończyć karierę i poświęcić więcej czasu rodzinie, ale po 40 dniach zmienił zdanie i powrócił do drużyny z Florydy.

    To najpewniej przelało szalę goryczy, ponieważ Bundchen od lata prosiła męża by ten zakończył karierę.

     

    Czyli mieli problemy rodzinne. Gościu się zobowiązał do poświęcania czasu rodzinie, ale nagle zmienił zdanie.

     

    Wychowywałem się w rodzinie bez ojca, który ciągle był nieobecny. Mama bardzo się o to wkurzała, aż się w końcu z nim rozwiodła, bo mało się nami zajmował.

    Kto wie jak naprawdę u nich było? Może to jego zaniedbanie było głównym powodem tego rozwodu?

    Z drugiej strony to sport, gdzie trenuje się profesjonalnie, wyjeżdża na campusy. Często jest się nieobecnym.

     

    Spójrzcie na to z innej strony też.

     

  9. 2 minuty temu, spacemarine napisał:

    Kolego kij z nią, po pierwsze jak zdrówko bo chyba całkiem nieźle? :)

     

    Zdrówko dobrze, tylko ostatnio zmęczony tymi kłótniami. Przestałem ingerować w cokolwiek przez ostatnie dwa tygodnie i robię swoje. Zająłem się sobą, stąd też ona ciągle za mną łazi.

    Dobrze się odżywiam, suplementy są. Poziom Karate skoczył do góry tzn. jestem silniejszy niż wcześniej. Planowane są zawody w Japonii na następny rok, a to już ogromny krok w moim życiu. W szkole zdobywam cenne kwalifikacje, które pomogą mi w rozpoczęciu biznesu.

    Także nie jest źle. Jestem bardzo zadowolony ze swoich osiągnięć.

     

    7 minut temu, spacemarine napisał:

    nie przejmuj się szkoda nerwów

     

    Dokładnie. Myślę sobie, że teraz jestem ja i niech ona się stara. A jak jej nie odpowiada to zawsze tam są drzwi. Za dużo się ostatnio denerwowałem. Muszę dać na wstrzymanie.

    • Dzięki 1
  10. 2 minuty temu, Król Jarosław I napisał:

    Tyle od niej tego kupowałeś ?

     

    Miała sporo klientów, stąd też dużo kasy.

     

    3 minuty temu, Król Jarosław I napisał:

    -Skończyło się dbanie o dom i seks

    -Zaczęła żreć i tyć

    -Siedzenie przed netflixem

     

    No i nagle jest inaczej, bo zaczął się grunt pod nogami palić.

     

    3 minuty temu, Król Jarosław I napisał:

    No tak 🤣 bezczelny redpill jak on śmie to wytykać kobietom jako patologie. Przecież to normalna dziewczyna 🤣

     

    Pamiętajcie incele przyczepiać się mogą tylko one do nas ile chcą i o co chcą (szczególnie jak nadchodzi koniec demówki) my do nich absolutnie!

     

    Nie obwiniam bezczelnego redpilla. Wypominałem jej wszystko co mi się nie podobało. Przez to były wojny.

     

    3 minuty temu, Morfeusz napisał:
    • Zmieni pracę na inną, z mniejszą liczbą godzin. Ponieważ 6 dni w tyg. po 10-12 godz, wykończy ten niby związek. Nie będzie mieć czasu na normalne posiłki, odpoczynek i dla Ciebie.
    • Zacznie razem z Tobą chodzić na siłownię, treningi albo w inny sposób sprawdzisz że się ogarnie.
    • Ograniczy Netflixa, bo ten rak mocno ryje banie.

     

    1. Chce zmienić pracę pod koniec tego roku bo jej samej się nie podoba to 

    2. Ćwiczy codziennie, dieta zmieniona.

    3. Netflix jest odcięty. Raz w tygodniu, kiedy ma te wolne.

     

    Przestraszyła się tego, że pokazałem jej palcem drzwi. Widziała, że już mi nie zależało i byłem gotowy się z nią rozejść. 

    Powstrzymało mnie to, że nigdy żadnych grubych akcji nie mieliśmy oprócz tych co sam wypominałem. Łaziła cały miesiąc i nadal włazi w tyłek. 

    Robi co ja chcę. Kwestia tylko tego na jak długo. Przecież z forum wiem co to oznacza.

     

    Powiedziałem jej, że męczą mnie kłótnie i jej nie ufam, że naobiecywała dużo rzeczy a potem nici z tego wyszły. No to teraz jak szalona robi po 1000% wszystkiego.

    • Like 1
  11. Najprawdopodobniej wgłębiłem się w te redpille i blackpille za bardzo.

    Było wszystko spoko potem coś się stało i już doszukiwałem w tym drugiego dna. Oglądałem sporo filmików na YouTube typu: Red Flags etc. W dodatku czytałem forum i myślałem, że ona ma tysiące czerwonych flag, bo zawsze coś mi nie pasowało. Nie brałem pod uwagę tego, że skończył się haj hormonalny i weszła proza życia.

    Coś się odwaliło lub było nie tak jak chłopaki na forum mówili? To od razu myślałem, że mnie nie szanuje, nie kocha, wykorzystuje. Nie myślałem nic innego.

     

    Stąd też analizowałem krok po kroku jej zachowania (za dużo redpilla) i porównywałem do tego co się działo na forum. Najprawdopodobniej przesadziłem.

    Miałem pewną wizję, że ma być tak jak ja chce, bo nie chciałem popełniać tego samego błędu z przeszłości. Dlatego często się rzucałem o głupoty.

     

    4 godziny temu, Król Jarosław I napisał:

    Czy Ja rozumiem, że te 12k było dopóki byli znajomi, zapewne płci męskiej a jak zostało panci samej prowadzić biznes to wyszło jak zwykle?

     

    12k potrafiła zarobić będąc ze mną. 

     

    5 godzin temu, Yolo napisał:

    Albo zrywaj i bierz następną. A potem kolejną. Niektórzy nie umieją wyjść poza wersję demo, chcą cały czas śnić. 

     

    Dobrze napisane. Nie ma sensu brać kolejnych. 

     

    Tak czy owak, w domu nie miałem żadnych z nią spin. Żadnych wojen, kłótni, cichych dni. Nie była needy albo drama queen. Ot normalna dziewczyna.

    Zmieniła się trochę podczas braku pracy i mi strzeliło do łba, że tak być nie może. Przyznaję się, że nie starałem się jej pomóc w należyty sposób. Więcej było uwag i upominania. 

    Następnie rozczarowany wpadłem w sidła filmików z YouTube na temat redpill i dlatego też napisałem tutaj na forum.

     

  12. Witam panowie

     

    Nie chcę się dużo rozpisywać, ale jestem w dziwnej sytuacji, w której znajduję się po raz pierwszy. Chciałbym, żebyście mi nabili trochę oleju do tego łba.

     

    Jestem z dziewczyną niecały rok, ale pojawiły się pewne problemy. 

    Przez około 7 miesięcy wszystko było spoko. Wprowadziła się do mnie po 5 miesiącach, bo uznaliśmy, że tak będzie lepiej. 

    Ustaliliśmy zasady, że ona zajmuje się domem, ja będę opłacał i oszczędzał jak wcześniej. Nie miałem nic przeciwko temu: seks jako taki był, dom ogarnięty i jedzenie zawsze przygotowane po pracy. 

     

    Ona pracowała sprzedając suplementy w internecie i potrafiła nawet ogarnąć 12 tysięcy złotych bez wychodzenia z domu (3 krotność mojej pensji). Większość tej kasy szła na reklamę, by biznes jakoś się kręcił.

    Widziałem z kim pracowała, jakimi ludźmi się otacza i sam byłem pod wrażeniem tego wszystkiego (a ma dopiero 24 lata). 

    To był ogólnie wielki plus. W dodatku wspierali ją rodzice, którzy mają naprawdę poukładane w głowie. Mama nauczycielka, ojciec policjant z redpillowym podejściem. 

    Miałem z nimi okazję porozmawiać i wiele się dzięki nim nauczyłem. Byli wobec mnie życzliwi i pomocni. Przyjęli mnie z otwartymi rękoma.

    Czułem się tak, jakbym wygrał milion złotych.

     

    Po siedmiu miesiącach zacząłem pracę z nowymi uczniami, którzy dawali mi codziennie w kość. Wracałem do domu poddenerwowany i pełny złości. Często też wybuchałem, gdy coś nie było po mojej myśli.

    Ona natomiast musiała zakończyć współpracę z jej bliskimi znajomymi, którzy wcześniej wprowadzili ją w świat biznesu suplementami. Mieli oni na nią ogromny wpływ, gdyż siedziała i pracowała z nimi nie raz do 2-3 nad ranem. Widać było zaangażowanie. Powodem końca współpracy był po prostu brak zgrania się pod względem czasu. Gdy moja musiała wysyłać paczki online, oni musieli gdzieś pojechać.

     

    I od tego czasu wszystko się posypało. Zaczęła przesiadywać w domu i oglądać Netflix całymi dniami. To nie jest tak, że całkowicie przestała pracować, ale zysk spadł drastycznie i ciężko jej było utrzymać biznes.

    W tym samym czasie wzięła się również za jedzenie, które często jadła po kryjomu. 

    Gotować gotowała i przyznam, że było to najlepsze jedzenie na świecie. Przytyłem jak chciałem i byłem z tego bardzo zadowolony. Ale tylko na początku. 

    W dodatku jadłem suplementy, które mi dała i w rezultacie moje ciało stało się silniejsze, a to w Karate mi było potrzebne. Często bowiem narzekałem na ból mięśni i kości, ale po tych suplementach wracałem do formy w 1-2 dni. Naprawdę!

     

    Po powrocie z pracy, gdzie naprawdę chodziłem wkurwiony, widziałem ją na sofie oglądającą Netflix. To nie była ta sama dziewczyna przez ostatnie 7 miesięcy. Nie wiem co się z nią stało. Twierdziła, że to kryzys w biznesie i że za 2-3 miesiące będzie lepiej. Wina konkurencji itp.

    Czas mijał dalej, ale okazało się szybko, że biznes nie idzie w górę. Zaczęła tyć, co jest nie do uwierzenia, ponieważ nigdy taka nie była. 7 miesięcy kontroli i nagle wielki BOOM.

    Przytyła sporo, skończyło się dbanie o dom i seks. Ja również nie chciałem seksu, ponieważ wracałem ze szkoły zły i wiele razy zamiast porozmawiać to skakałem na nią za bałagan lub nawet powody z dupy. Widziałem, że szkoła źle na mnie wpływa i zacząłem pracować nad swoimi emocjami. Uspokoiłem się i ogarnąłem jako tako. 

     

    Prosiłem ją, by poszła na siłownię, ale raz poszła, raz nie. Prosiłem, żeby trzymała dietę, ale jak mówiłem wcześniej, przy mnie potrafiła. Natomiast gdy nie było mnie w domu przez 10h to kto wie co jadła. Tak czy owak waga nie spadła w dół. Straciłem pożądanie i często oglądałem się za innymi babami. Często też się kłóciliśmy się i godziliśmy. Wiele razy było okej przez tydzień, dwa, a potem powrót i znowu kłótnia.

     

    W 9 miesiącu powiedziałem jej, że nie może tak żyć, że biznes się nie kręci, a ona nie pracuje ani nie zajmuje się domem. 

    To mi powiedziała, że skoro jest balastem to się wyprowadzi i odseparujemy się od siebie.

    Wkurwiłem się dosadnie, była ostra sprzeczka. Doszliśmy do konsensusu, że jeśli się nie ogarnie do końca miesiąca to ma się wyprowadzić. Spoko.

     

    Znalazła pracę w dwa tygodnie, ale daleko. Kolejna sprzeczka, ale ok niech pracuje. 

    Wzięła się za siebie, schudła, zaczęła inaczej jeść. 

    Dbała o dom, był seks, ale tylko oralny(wciąż mam problemy ze wzwodem). Pojawiły się głębokie rozmowy i ogólnie było spoko.

     

    Waga jej spadła jak chciałem o te 1-2 kilogramy na przełomie półtora miesiąca. 

     

    Pod koniec września mieliśmy bardzo ostrą spinę o jej pracę, bo się okazało, że ma robić 6 dni w tygodniu po 10-12h. 

    Nie podobało mi się to, bo wiedziałem jakie mogą być konsekwencje, że będzie zmęczona, nie będzie czasu dla nas itp. Nic do niej nie docierało, a po kilku dniach wszystko co przewidziałem się ziściło. 

     

    Długo się sprzeczaliśmy, aż w końcy wybuchła i powiedziała, że chce zerwać i że nie chce już się męczyć tymi kłótniami. Powiedziałem okej i się zamknąłem w innym pokoju. 

    Wzięła prysznic po tym wszystkim i nagle zaczęła się do mnie przytulać jakby nic się nie stało. Totalny rollercoaster.

    Odepchnąłem ją i powiedziałem, że chcę być sam. Ależ byłem wkurwiony i rozczarowany. Już nie potrafiłem na nią spojrzeć tak samo jak wcześniej. 

    Człowiek próbował rozmawiać, przemawiać i jak grochem o ścianę.

     

    Na następny dzień, gdy emocje opadły, ona wróciła po pracy do domu i zachowywała się jakby niby nic. Ja czułem się zdołowany i smutny tym wszystkim, też chciałem zerwać, ale zauważyłem, że wpadłem w emocjonalny rollercoaster. 2-3 tygodnie zajebiście, potem jakaś kłótnia. Potem znowu dobrze i ponownie kłótnia. 

    Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie potrafiłem się z tego gówna wykaraskać. W głowie pojawiły się wspomnienia i to one powstrzymały mnie przed zerwaniem. 

    Syndrom sztokholmski! 100%. Wpadłem w emocjonalne gówno.

     

    Po tygodniu była kolejna akcja, już spakowana miała się ostatecznie wyprowadzać. Ostatnie dni, godziny i tak mnie zmanipulowała i grała na uczuciach, że mnie złamała. 

    Już byłem krok od odcięcia się od niej, a tu nagle jeb i nie mogę. 

     

    Zauważyłem, że mam problem z uczuciami. Chcę być teraz sam, ale czegoś się boję. Żyję z nią, ale się męczę, odpycham ją. Ona to widzi. Wczoraj podjęła ze mną rozmowę i dzisiaj wysłała wiadomość, że się poprawi, że chce walczyć o ten związek.

    Ale ja już jej nie wierzę. Nigdy nie przeprosiła sama z siebie za akcje, które odwaliła, za te separacje i zrywania, za bałagan w domu czy nawet nigdy nie było rozmowy na temat jej wagi. 

    Złamała wiele obietnic i po prostu jej nie ufam. 

     

    Skąd więc ten problem z głową? Przyzwyczajenie, bo było dobrze przez 7 miesięcy jak w niebie? Oczekiwanie, że było lepiej? Może strach przed czymś nieznanym?

     

    Chciałbym, żebyście natłukli mi do łba. Wiem tylko tyle, że potrzebny mi psycholog i powoli zdaję sobie sprawę, że chyba nie nadaję się do związków. To już trzecia taka laska i wciąż mam ten sam nieprzepracowany problem z uczuciami. Najprawdopodobniej pisane jest mi bycie singlem.

    Dzięki

     

     

    • Like 1
    • Haha 2
  13. Moim zdaniem kobietę trzeba traktować przede wszystkim jak człowieka, który ma swoje wady i zalety. Inaczej pojawia się dużo rozczarowania, kiedy się coś spieprzy, bo niespełnione są wobec niej nasze oczekiwania.

    Sam miałem z tym problem myśląc, że kobieta musi robić to i to nie ma prawa być inaczej, bo przestanie być kobieca. Potem zdałem sobie sprawę, że podniosłem wysoko poprzeczkę i spuściłem trochę z tonu. Gdy moje „wysokie” oczekiwania nie były spełnione to często robiłem raban i była wojna. Czasem nawet o głupi talerz. 
    Kiedy zacząłem rozumieć, że nikt nie jest perfekcyjny i skupiłem się na sobie i swoich celach to życie było łatwiejsze.
     

    Kwestia tego jak do tej kobiety podchodzisz. 
    Fajnie opisujesz, że jest między wami chemia, ale nie oczekuj od niej, że będziesz z nią rozmawiał jak z kumplem.
    Z nimi nie można rozmawiać na wiele tematów, ale trzeba mieć jakiś wspólny język. 

    Bo jeśli laska gada jak małolata i nie potrafi się do niczego odnieść, zachowując się przy tym jak dziecko to wiadome, że z taką nic nie wyjdzie. 
     

    Może byś przytoczył jakiś przykład tego p czym rozmawiacie.

    • Like 1
    • Dzięki 2
  14. Spróbuję przeanalizować to co napisałeś:

     

    W dniu 9.09.2022 o 19:04, Eren Yeager napisał:

    nie jesteśmy w żadnym związku i że może se robić co chce, ale związek nie ma takiej opcji.

     

    Prosty FWB.

     

    W dniu 9.09.2022 o 19:04, Eren Yeager napisał:

    Twierdzi, że ginekolog dał jej tabletki, tak żebym nie nie musiał się już męczyć z prezerwatywą - w co oczywiście nie daję wiary.

     

    Jak bracia powyżej. Bez gumki to ani rusz.

     

    W dniu 9.09.2022 o 19:04, Eren Yeager napisał:

    2. Kiedy wymiksować się z tej relacji? Jak to zrobić, żeby nie zrobić sobie wroga?

     

    Ja zawsze ochładzałem temat mówiąc, że nie mam czasu, bo pracuję. Przestałem odpisywać, dzwonić itp. Zawsze działało.

     

    W dniu 9.09.2022 o 19:04, Eren Yeager napisał:

    - ma więcej kolegów, niż koleżanek

     

    To zawsze się kończy źle. Im więcej kolegów, tym bardziej poroniona jest laska.

     

    Moim zdaniem nie powinieneś tyle rozkminiać, bo widzę, że zagłębiasz się w jej przeszłość i życie ogólnie, a to sprawi, że może pojawić się przywiązanie.

    Btw. nie wrzucaj komentarzy na temat innego forum porównując go z obecnym, kiedy pytasz o porady albo o pomoc. 

    I ochłoń, bo czuć z twoich postów wyższość.

    • Like 3
  15. To ja już myślałem, że ja i moja Tajka to hit na tym forum, ale ty to panie przebijasz mnie po całości. 

     

    Zajmij się sobą, popraw swój mindset i nie pozwalaj się tak ludziom traktować. Ona cię w ogóle nie szanuje i takie cyrki odstawia, że łapałem się za głowę kilka razy czytając twój tekst.

    Czas najwyższy podjąć męską decyzję i zrobić to co dla ciebie najważniejsze. Nie seks w głowie, tylko samodoskonalenie i szacunek. A w międzyczasie czytanie forum.

     

    Jeśli chcesz to przeczytaj sobie mój wątek.

    • Like 1
  16. 3 godziny temu, elogejter napisał:

    Biorę pannę na parkiet, tańczymy a ta mi się śmieje w twarz? Że nie potrafię tańczyć czy co?  Chce ja obrócić a ona się nie obraca, gada ze nie lubi i w ogóle ten pierwszy raz z nią na parkiecie wyglądał tak jakby tam na siłę że mną była


    Wcześniej miałem cierpliwość do takich ludzi, ale im bardziej człowiek się starał tym mniej okazywano mi szacunku. 
    Widać, że robione na złość. Wspomniał brat, że gdyby coś było nie tak z twoimi umiejętnościami tanecznymi to by ci powiedziała to na boku.

    Druga sprawa: 

     

    3 godziny temu, elogejter napisał:

    Cały czas są jakieś problemy tak naprawdę, ona o wszystko focha potrafi pierdolnac


    Tutaj leży sedno problemu. Jest jakiś nierozwiązany problem, albo z nudów ci dopieprza i uwierz mi, że ona nie przestanie. Przerabiałem to wiele razy.

     

    Jakiej skali są te problemy, które tak często się dzieją? O co jest głównie spina?

    • Like 2
  17. Z własnego doświadczenia wiem, że laski dużo kalkulują jak są w związku i bardzo nie lubią jak facet traci zasoby jak np. pieniądze, nieruchomości itp. 
    To sprawia, że mogą kwestionować wiarygodność faceta, czy potrafi zadbać o jej przyszłość. Każdy wie czym jest facet dla kobiety. Jak jest hajs i zasoby to dobrze, mokro. Jak nie ma lub zaczyna znikać, brakować to zaczyna się analiza, susza.

     

    Mi każda eks to potwierdziła i jak same mówiły, gdybym stracił prace, miał problemy finansowe, które by trwały przez dłuższy okres czasu to pojawiłyby się wątpliwości co do mojej osoby. Także jest dokładnie tak jak mówił Marek: ratowanie się z tonącego okrętu. 
    Trzeba to sobie wziąć pod uwagę, kiedy traci się 30k na prawnika, nie dostaje spadku. Wszystko też zależy od tego czy facet zarabia dobrze pomimo takich wydatków i strat czy nie. Jak to drugie to sprawa oczywista co się stanie. 
     

    Jedno się nauczyłem na temat kobiet: w ich głowie nie ma logiki, tylko czysta kalkulacja. I to jest najbardziej wkurwiające.

     

    • Like 7
  18. @Turop

    Bracie :D bardzo się cieszę, że wybierasz się do Tajlandii, kraju mlekiem i miodem płynącym. 

    Przez dwa tygodnie nabawisz się tutaj od groma.

     

    Zanim jednak przylecisz, ogarnij finanse i oddziel sobie kwotę na zabawę, podróże i jedzenie. Dlaczego tak? 

    Ano dlatego, żebyś nie popełnił tego samego błędu jak ja, czyli wydać za dużo hajsu, ponieważ zachłyśniesz się radością i zdumieniem na temat tego co zobaczysz. A zobaczysz dużo.

     

    Bangkok - miasto pełne kolorów, przygód jak Soi Cowboy, Nana Plaza, Thonglor czy Kao San Road.

     

    Soi Cowboy czy Nana Plaza są popularne jeśli chodzi o masaże i bary. Wiele dziewczyn czeka na zewnątrz, byle tylko schwytać białego. Trzeba uważać, żeby nie nadziać się na ladyboya, AIDS, HIV czy nawet Covid. Lepiej zapłacić więcej, aniżeli iść do speluny. 

     

    Thonglor to wylęgarnia ładnych lasek, ale to są tereny czysto Tajskie - z tego co mi mówiła partnerka. Thonglor to też miejscówka pełna wyższych sfer.

     

    Kao San Road to mieszanina wszystkich narodowości: Brytyjczyków, Amerykaninów, Europejczyków a zwłaszcza Indian. Ich jest tutaj jak mrówek.

    Sporo barów, dobra muzyka, można wyhaczyć wiele lasek, ale też można zobaczyć śliniących się spermiarzy. Ostra beka.

     

    Pattaya: Trzeba odwiedzić the Walking Street. Byłem, ale nie w moim guście. Za dużo staruchów. Mówią też, że ruskie tam rządzą.

     

    Phuket - Doskonała miejscówka na plażing. Polecałbym odwiedzić wyspę Ko He. Bardzo ładnie.

     

    Po przylocie do Tajlandii ogarnij sobie wszystko na spokojnie i co najważniejsze pamiętaj o wynajmnie skutera. Bardzo ułatwia życie aniżeli pchanie się w taksówki i płacenie po 50-150 baht+ za przejazd. Jedzenie kupuj na ulicy. Gotują w miarę dobrze. Koszt 60-100 Baht. Jak zamówisz LineMan/ Grab czy FoodPanda to zapłacisz więcej. Wiadome.

     

    Baw się w dobrze wyposażonych i porządnych miejscach. Omijaj dziwnie wyglądające lokale nawet jak super laski tam siedzą. Łatwo też o Covid, bo Tajowie lubią poszaleć.

    Dołącz do grupy na fejsie: Azja po zmroku (forum zamknięte).

    Tam zobaczysz jak jeden koleś co się nazywa Forsaken (polak) wkleja zdjęcia z dwiema laskami w pokoju hotelowym (koleś lubi trio).

     

    Jak chcesz podszlifować angielski, daj mi swój Skype i ci pomogę.

     

    Pozdro @Turop

    • Like 11
    • Dzięki 3
  19. 4 hours ago, KolegiKolega said:

    Nie dam ci żadnego linka

     

    Aż śmiechłem. Teraz już wiem, że coś masz z głową. 

     

    @RealLife czytam ten wątek od kilku miesięcy i skoro piszesz takie rzeczy, to proszę przytocz przykłady, gdzie takie rzeczy się działy, że wysnuwasz takie, a nie inne argumenty.

    Pojechałeś grubo.

    • Like 1
  20. 15 hours ago, Turop said:

    U mnie te głosy już siadły na dupie .

     

    Jak to u ciebie wyglądało i jak sobie z tym poradziłeś?

    U mnie to wygląda tak, że wszystko wychodzi jak jestem sam i mam czas na rozmyślanie. Głupie rzeczy i obrazy przychodzą do głowy, ale rozpisałem sobie wszystko na kartce i się uspokoiłem. 

    Polecam technikę "The work" Byron Katie, która pięknie rozłożyła to na czynniki pierwsze poprzez zadawanie podstawowych pytań:

     

    1. Czy to prawda?
    2. Czy możesz mieć absolutną pewność, że to prawda?
    3. Jak reagujesz, gdy wierzysz, że ta myśl jest prawdziwa?
    4. Kim byłbyś bez tej myśli?

     

    To bardzo ciekawe zjawisko, jak nasz umysł może nas zwieść lub w jednej sytuacji spowodować wielkie bagno.

     

    W książce Stosunkowo Dobry Marek ładnie opisał tam schemat, kiedy nasze myślenie jest uwarunkowane tym co wpychamy sobie do głowy, a głównie są tą rzeczy z telewizji, internetu czy dnia codziennego.

    Fajny tekst z Stosunkowo Dobry

     

    Quote

     

    Podświadomość bierze wszystko ze świadomości (to na czym skupiasz swą uwagę), uważając to za
    realność. Później z otaczającej Cię rzeczywistości wybiera tylko te informacje, które przypominają jej wzorzec, a także umie prowokować ludzi i zdarzenia, by wizja którą posiada, urealniła się i byś

    jej realnie doświadczył. Twój świat staje się taki, jak Twoje myśli i przekonania, wierzenia – czyli to, na czym skupiasz swoją uwagę.

     

     

    Ten materiał sprawił, że zrozumiałem na czym polegać musi zmiana w mojej głowie. 

    Podświadomość karmiona była negatywnymi myślami, które na własne życzenie szukałem czy też tworzyłem poprzez czytanie newsów o wypadkach, śmierci, czy uzależnienie od wątku na forum: Wirus z Wuhan itp. (ten wątek jest interesujący, ale też pachnie lekką melancholią. 

     

    W rezultacie mój światopogląd jak i samopoczucie się zmieniły. Były one mroczne oraz smutne. Im głębiej się w tym bagienku taplałem, tym coraz więcej negatywnych jak i silniejszych emocji się pojawiało. To ciekawe jak podświadomość może zmienić życie człowieka w przeciągu miesiąca lub kilku, kiedy człowiek jest wystawiony na działanie nieprzyjemnych bodźców. Podczas Covida, kiedy media psują ludziom nerwy, a niektórzy totalnie powariowali, zwłaszcza taki Horban, to normalny człowiek może się nabawić niezłej nerwicy.

     

    Reasumując zbyt mało relaksu oraz zabawy spowodowało dziwne, natrętne obrazy w głowie, które nie odzwierciedlały mojego charakteru ani orientacji. 

    Książka Marka oraz porządna medytacja z nutką zabawy przy dobrej gierce przeciągnęły podświadomość na dobrą stronę mocy. 

     

    10 hours ago, Yolo said:

    Czytając Twoje wpisy można odnieść wrażenie że podlegasz silnie warunkowaniu zewnętrznemu i swoim emocjom

     

    Zgadzam się z Tobą. Często próbuję sobie udowodnić, że jestem dobry w tym co robię i kiedyś wrzucałem to na social media. Zauważyłem jednak, że nie lubię tego za bardzo i przestałem się udostępniać. 

    Jeśli masz jakiś fajny artykuł na ten temat albo osobiste doświadczenie to chętnie posłucham.

    Ten wątek nie musi być tylko o Tajkach itp., ale również o duchowości i samodoskonaleniu.

     

    Przyznam, że brak aprobaty bliskich mi ludzi w dzieciństwie, odbija się nieco w życiu teraźniejszym. W jaki sposób? Ano wkładam bardzo dużo pracy w siebie, by stać się przykładem dla innych. Nie robię tego ostentacyjnie. Ludzie sami do mnie przychodzą, bo widzą siłę i dyscyplinę. Zdarza się, że dostaję bardzo dużo uwagi i emocje się zmieniają. Jeśli jest sporo podziwu to jest też sporo pozytywnych fal oraz więcej dumy. Jak jest mniej, to pojawia się myśl o dodatkowej pracy, by wrócić na odpowiednie tory.

     

    Wcześniej katowałem się swoją niedoskonałością. Podświadomość nauczyła się na podstawie otrzymanych bodźców (świadomość), że nie mam prawa odpoczywać, że muszę być TOP 1. Teraz już w pełni akceptuję swoją niedoskonałość i już nie wtłaczam do głowy negatywnych myśli. Taki mały prywatny sukces. A ile spokoju ducha otrzymałem to niesposób zmierzyć.

     

    6 hours ago, Harmony said:

    Przyszedł chyba mój czas na ogarnięcie dupy. 

     

    Dasz radę. Każdy ma w swoim życiu demony, które musi przepędzić. Jednym to idzie szybciej, innym dłużej. Ja musiałem upaść na samo dno, żeby coś się w tym życiu nauczyć. 

     

    5 hours ago, PoProstuMarek said:

    Z fartem mordo. 

     

    Dzięki stary.

     

    3 hours ago, Wincenty said:

    Napisz kiedyś coś więcej na temat twojego podejscia i metod jako nauczyciel. Ciekawi mnie to i jakie są różnice w klasycznym nauczaniu jakie otrzymujemy w szkole :)

     

    Wkrótce coś napisze, bo to jest temat rozległy i muszę się zastanowić co napisać :)

    • Like 3
  21. On 2/6/2022 at 12:01 AM, suski said:

    No i jak tam @Tajski Wojownik żyjesz, czy może takski covid Cię dopadł.

     

    Żyję :) 

     

    Wszystko idzie po mojej myśli.

    Przez ostatni rok pracowałem nad sobą solidnie i wybiłem się jak nigdy wcześniej.

     

    Awansowałem w pracy. Jestem coraz bardziej i bardziej popularny, toteż zbieram kontakty i pieniądze na otwarcie biznesu za 2-3 lata, gdzie będę mógł uczyć języka angielskiego w swojej szkole.

     

    Dodatkowo zapisuję się na kolejne kursy, by zdobyć więcej doświadczenia. To zawsze dodatkowy papier na przyszłość, by pochwalić się swoimi osiągnięciami. 

    Stałem się szanowanym mentorem wśród kolegów z pracy. Dzielę się wiedzą, jak powinni uczyć dzieci. Dyrektor i rodzice są ze mnie dumni, ponieważ moi uczniowie osiągają wysokie wyniki (mają dopiero 9 lat, a uczą się jak 15-16 lat).

    Jestem bardzo szczęśliwy, kiedy przychodzę do pracy i mogę śmiało stwierdzić, że jest to moja praca marzeń.

     

    W karate osiągnąłem 1kyu i jestem bliski otrzymania czarnego pasa. 

    Poproszono mnie, bym uczył w dojo, ponieważ mam duże doświadczenie, wytrzymałość oraz siłę. 

    Ludzie na mnie liczą i wspierają w każdej sytuacji. Lubią moje towarzystwo, widzą, że doszedłem do wszystkiego ciężką pracą. 

     

    Wtedy zdałem sobie sprawę jak można się wybić, kiedy poświęcisz odpowiednio dużo czasu tylko dla siebie. 

    Przez ostatni rok, dopóki nie poznałem obecnej dziewczyny mieszkałem sam i bardzo rzadko się z kimkolwiek komunikowałem. Wszędzie szalał COVID i sytuacja ta spowodowała, że ludzie siedzieli tylko z zaufanymi przyjaciółmi, których znają. Ja takowych nie miałem, więc przesiedziałem sam ze sobą w czterech ścianach cały ten czas.

    Nauczyłem się poznawać własne emocje, lęki, mocne strony. Był to najcięższy test w moim życiu, ponieważ  można zwariować od nadmiaru samotności. Ja byłem hardcorem i zupełnie się odciąłem. Pracowałem online, następnie ćwiczyłem Karate i uczyłem się Tajskiego. Tak... Tajskiego...

     

    Po wielu znojach i mękach udało się opanować ów język na poziomie średnim, lekko średnio zaawansowanym.

     

    Dzień w dzień parłem do przodu.

    Samotność doskwierała coraz bardziej. Była niczym rana po ciężkiej bitwie. Doskwierająca i wszechobecna. Potrafiąca zmienić człowieka. Tylko głupiec pomyśli, że jest w porządku.

     

    Ów łagr emocjonalny potrafi dobić nawej najmocniejszych. Co prawda proces ten przynosi ogromne korzyści, ponieważ człowiek uczy się siebie, jednakże trzeba mieć na uwadze fakt, że można nabawić się depresji albo rozmyślania nad własnym losem. Z czasem wydaje się, że nikt nie jest potrzebny i inne towarzystwo przyprawia tylko o ból głowy.

     

    W ten sposób w niecały rok opanowałem umiejętności czytania, pisania, mówienia i słuchania po Tajsku, co innym zajmowało zazwyczaj kilka lat. 

     

    W karate wspiąłem się na sam szczyt stając się nawet lepszym niż Sensei i Senpai. Moja moc wzrosła o dobre 200-300%.

    Z 30-40 pompek, potrafię wycisnąć 120 jak nie więcej.

    Kiedy wcześniej robiłem trening po pół godziny do godziny w domu, teraz robię go 3 godziny lub więcej.

     

    Wydaje się, więc, że Tajski poszedł do przodu, ale są jednak problemy, które pojawiły się podczas okresu samotności i nie wiem jak sobie z nimi poradzić:

     

    - Nabawiłem się częstego rozmyślania, coś na przykładzie OCD -> nerwica

     

    W głowię pojawiają się tzw. Intrusive thoughts na temat życia, moich osiągnięć. Głównie są to myśli typu, że nie jestem wystarczająco dobry, że potrzebuję jeszcze więcej treningu czy nauki. Ciężko mi to opanować, ponieważ myśli pojawiają się na kilka sekund i znikają. Zmieniają moje samopoczucie. Poczytałem zatem o tym więcej w internecie:

     

    Quote

    Intrusive thoughts are often triggered by stress or anxiety. They may also be a short-term problem brought on by biological factors, such as hormone shifts.

     

    Niedawno założyłem też wątek, że przez swoją nerwicę i rozmyślanie nabawiłem się myśli homoseksualnych, które nijak się miały do mojego życia. Nie znam źródła pochodzenia owych myśli, ale wskakiwały do głowy, kiedy widziałem jakiegokolwiek faceta i wtedy sprawiało to, że czułem się źle. Nie odczuwałem żadnego podniecenia, tylko silny niepokój i zmieszanie.

     

    Gdy przeanalizowałem daną sytuację, zdałem sobie sprawę, że jakiekolwiek myśli, które mnie nawiedzały były TYLKO myślami. Nie określały one mojej osoby lub orientacji (od zawsze byłem hetero i nigdy nie miałem pociągu do tej samej płci). Dzięki odpowiedniej technice każdą myśl zacząłem wyobrażać sobie jako czerwony balon, który odlatuje w siną dal. Pomogło i to bardzo.

     

    Zacząłem czytać książki Marka, zwłaszcza Stosunkowo Doby, wziąłem się za medytację i lepszę suplementację i myśli zaczęły zanikać. Odżyłem, ponieważ skupiłem się na zrozumieniu swojej postawy i tego, że należy mi się odpoczynek i nie powinienem się tak katować. A katowałem się często. Pytania typu: - a co jeśli zawsze będę biedny? Co jeśli jestem bi albo homo, a sam nie wiem?.

     

    Po dłuższej analizie doszedłem do wniosku, że przez ostatni rok nie robiłem nic innego jak tylko nerwy, rozmyślanie i praca. Mało czasu dla siebie i stąd organizm wysiadał. Stąd Intrusive Thoughts.

     

    Gdy to piszę, czuję się o wiele lepiej, ponieważ nie muszę tego trzymać w sobie. 

     

    *** 

     

    Poznałem również nową dziewczynę, która jest w moim typie 10/10.

    Odpowiada mi pod każdym względem. Jest 6 lat młodsza i bardzo posłuszna. W porównaniu do dwóch poprzednich węży, którymi los mnie ukarał, ta jest niczym anioł.

     

    Pracuje, prowadzi biznes i wkrótce zamieszkamy razem. Musiałem się określić rodzicom, czy zamierzam coś z nią zrobić w przyszłości, ponieważ tego wymaga kultura nie tylko ich kraju, ale i rodziny. Powiedziałem więc, że za dwa lata mógłbym się z nią ożenić, kiedy będę miał hajs i wszystko co jest mi potrzebne.

    Sinsod, który musiałbym rodzinie zapłacić zostanie mi w 100% zwrócony.

    Jej rodzina jest na dość wysokim poziomie intelektualnym. 

    Ojciec wysokiej rangi policjant, który trzyma w rodzinie rygor. 

    Mama jest nauczycielką, która nauczyła ją gospodarowanie domem.

     

    Rodzina typowo tradycyjna. Ojciec decyduje w większości spraw, mama podąża jego śladem.

    Czuć od niego RedPill.

     

    Moja dziewczyna jest dokładnie taka sama. Szanuje mnie i jest 100% kobieca. 

    Mamy wiele wspólnych planów na życie. Patrzymy razem w jednym kierunku i bardzo często rozmawiamy, kiedy pojawi się jakiś problem. Nie ma spin, a jest dużo zrozumienia. 

    Bardzo mi się podoba jej postawa. Jest to zdrowy związek oparty na zaufaniu, miłości i szacunku. Coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. 

     

    Jedyne co mnie martwi to moje częste rozmyślanie, OCD i ten Intrusive thoughts. Walczę z tym codziennie i jest coraz lepiej. Nigdy nie podejrzewałem, że coś takiego może mi się trafić.

    Poza tym, wszystko pod kontrolą. Idziemy do przodu.

     

    @Tajski Wojownik

     

    • Like 17
    • Dzięki 2
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.