Skocz do zawartości

Bonzo

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31
  • Donations

    100.00 PLN 

Treść opublikowana przez Bonzo

  1. Herbate to Ty dodałeś Ja niestety popełniłem błąd powazny (sądziłem, że tu fachowcy siedzą) - za szybko pisałem. Hohoho - codziennie mi dają Przywykłem No ale zawsze coś się ukręci Oczywiście. Pod jednym warunkiem. Że nie przekroczyłeś pewnej granicy. To jak ze startem samolotu - jeśli przekroczysz pewną prędkość na pasie startowym - potem już nie ma odwrotu Ale to sa baby. Nie myl systemów walutowych. Ten. Właśnie ten. Doprawdy, jak wspomniałem sadziłem, że tu fachowcy siedzą, a nie młokosy. Którzy nie potrafią odróznić zaproszenia faceta przez kobietę do domu w celu oczywistym od zaproszenia na oglądanie znaczków pocztowych (co także nie musi automatycznie oznaczać przerwy w oglądaniu ) No cóz. Takich fotelowych, zaklawiaturowych rewolucjonistów było wielu. I najczęsciej potem oni płaczą. Co nawet nie pozwala ich klasyfikować jako chłopaków - bo przecież podobno chłopaki nie płaczą Toż to nawet kiedyś Cyrankiewicz coś mówił o raz zdobytej władzy po czym nawet straszył odrąbaniem ręki na tę władzę podniesionej w imię klasy robotniczej Daj Ci Boże zdrowie
  2. Chodzi o to, że w małzeństwie bardzo trudno jest męzowi podwazyć własne ojcostwo dziecka, ktore zrobił jednak kochanek. Czyli - na papierze wygląda wszystko ładnie - bo mąż jest formanie ojcem ale niestety nie on dziecko biologicznie spłodził Pisałem o tym chyba nawet w tym wątku, ładnych kilka postów wczesniej. Ponieważ przywołałeś się w roli idealisty - nawiążę do tego. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z porównaniem małzeństwa do zakładów cukrowniczych, ale lepsze takie niż żadne. Niech będzie. Otóz informuję Cię - kradzież zarówno kilograma cukru jak i 10 ton - to z p-tu widzenia prawa KRADZIEŻ. Rózni się tylko skalą. Czyli - dalej jest to kwestia tylko wtórna. Didaskalia. Płynnie przechodząc do małzeństwa - skok w bok na wyjeździe integracyjnym - to identyczna zdrada jak wieloletni romans. Bo i tu i tu złamana została pewna zasada - w cukrowni - "nie kradnij", w małzenstwie - " ślubuję wierność" No tak czy nie ? Reszta to już didaskalia. Temat jest o bzykaniu mężatek. Więc skala nie ma znaczenia. Albo bzykasz, albo nie. Nie jest wazne czy raz w roku czy raz dziennie. Albo bzykasz, albo nie. Nie można być trochę w ciąży. I powyższe kto jak kto ale idealista powinien najlepiej rozumieć. Po żniwach też ?
  3. Pełna zgoda. I jesli nawet nie będzie to kolega z pracy lub listonosz - to będzie ktokolwiek inny. W rozpatrywanym przypadku trzymanie straży nad swym kroczem należy do kobiety. I do nikogo innego. Troszeczkę mylisz systemy walutowe. Bo mylisz romans (a wiec stan bzykania zaawansowanego) z samym poczatkiem wejścia w ten stan. A nawet niekoniecznie wejścia. Może bowiem być to "chwileczka zapomnienia" ze strony czyjejś żony Gdyż nie ma specjalnego znaczenia z p-tu widzenia szkód poczynionych w rodzinie bzykanej mężatki - czy bzyknięcie było tylko jednorazowe, czy też wielokrotne i długotrwałe - ciągnące się na przykład kilka lat. I tu i tu jest identyczna zdrada - co chyba nie wymaga bardziej szczegółowych objaśnień. Bo ciało raz puszczone w ruch - puszcza się cały czas co już dawno nasi dziadkowie dostrzegli. Jesli raz się puściła - zrobi to kolejny raz. Taka to już babska uroda Fakt . Chociaż w sumie nie do końca, w pewnych szczególnych przypadkach. Z p-tu widzenia państwa - im wiecej dzieci tym lepiej. Więc jesli np mąż już kolejnego dziecka nie jest w stanie jej zrobić (lub przejawia nikłe chęci) - to niechaj zrobi to kochanek. Zawsze jedno wiecej. I nawet pod to ułożono całkiem mocne zapisy ustawowe - cytowane przeze mnie wcześniej. Sam się dziwię, dlatego też kilka postów wczesniej napisałem, że na przyszłość będę wolniej pisać. Dlatego też nigdy nie mogłem zrozumieć facetów, którzy dawali po ryju kochankom swych żon. Kompletny bezsens i brak chłodnego, racjonalnego myslenia. Absolutnie babskie, najniższe, najbardziej prymitywne zachowanie ("ta kurwa rozbiła mi małzeństwo, to jej wina" - i z pazurami na nią). Świadczące o całkowitym braku jaj i męskości oraz przede wszystkim - rozumu. Emocje są dla kobiet. Normalny, zdrowy samiec ich nie ma. Od walenia w ryj kochanka jest jego "prawowita" partnerka (najczęściej żona). Bo to on ją zdradził. I są podstawy - gdyż umawiali się kiedyś, że ślubują sobie wierność. A jesli kochanek jest wolny - to takie prawo nie przysługuje nikomu. Co najwyzej sam się może pobić w ramach pokuty o ile uzna to za pożądane. I tyle
  4. Jedno byłoby może za długie. Postaram się w czterech, ale za to krótkich: Chcesz bzykać mężatki - proszę bardzo. Nie chcesz bzykać - też fajnie, a nawet chwalebnie, politpoprawnie. Z tym drobiazgiem, że powiedz STOP na samym poczatku. Bo potem jest za późno.
  5. Obiecuję solennie - na przyszłość będę wolniej pisał
  6. Przeto - pozostańmy przy swych poglądach i nie kłóćmy się o nie. Forum jest od tego - by prezentować rózne punkty widzenia - najlepiej uzasadniając je. Jeden patrzy na świat tak, inny inaczej. Możliwe, że jedna strona drugą przekona do swych racji, a możliwe, ze nie. Ale to jeszcze nie powód do kłotni. Kłocą to się baby
  7. No cóż. Pudelek toto nie jest . Nie zawsze słyszy się to co chciałoby się słyszeć To kompletnie nie ma znaczenia w rozpatrywanym przypadku. A to dlatego, że: 1. Obrączka przy seksie ma znaczenie marginalne, ponieważ "tego" obrączką się nie robi. 2. Jesli mężatka skoczy w bok z facetem wolnym - to w myśl oczywistej logiki - popełnia taką samą zdradę jak w przypadku romansowania z czyimś mężem. Na ten moment - nie. Ale kiedyś byłem. Jesli pozwoliłes się jej przykleić (ściślej - nie odrzuciłeś jej nim się przykleiła, w krótkich, żołnierskich słowach typu - "spadaj bejbe") - stety lub niestety - tak ! To naprawdę nie są żarty. Jesli nie chcesz bzykać - to nie bzykasz. Proste. Nawiasem mówiąc - czy klejąca się szmata w klubie wypisane ma na czole że jest mężatką ? Może mieć na palcu, ale ta stygmatyzacja jest łatwo usuwalna, a w dodatku - uzywając języka młodzieżowego - mało oczojebna. Normalny, zdrowy, myślący facet wie doskonale, że decyzje podejmuje się mózgiem, nie fiutem. I dlatego - jak wspomniałem - zawczasu nie podejmuje zabawy. Bo gdy zabawę podejmie - to u bezdyskusyjnie każdego, nawet najmądrzejszego faceta - spada udział mózgu w mysleniu, a wzrasta - udział fiuta. Oczywiście w róznym stopniu - ale trend jest identyczny Taka niestety jest biologia i na to niewiele mozna poradzić. I nie można mieć do biologii pretensji. To kobiety takie pretensje ustawicznie zgłaszają. Facet powinien być od tego wolny. Alez oczywiście że tak ! Masz stuprocentową rację ! Z tym, że trzeba taką decyzję podjąć zawczasu. To jak z zawodem sapera. Rozbroić da się każda bomba. Z tym, że trzeba to zrobić odpowiednio wcześnie ! Bardzo słuszne spostrzeżenie ! Z tym, że facet musi znać granicę i wiedzieć gdzie jest ten ostatni moment. A on leży znacznie wcześniej niż się może wydawać. Potem odwrotu już nie ma. Naprawdę Panowie - nie chcę Was obrażać, ale ciśnie się na usta magiczne "ale was wytresowały". A potem się dziwicie, że "one takie są" A to jest dokładnie - jak to powiedział w Zmiennikach Barei dyrektor Michalik - "typowo damska logika". Dlatego postawiłem zasadne pytanie - czy aby obecni faceci nie zaczynają używać babskiego rozumowania ?
  8. Trudno Ano musi. Jesli się czegos podjał - czytaj przyjął od kobiety zaproszenie - to powinien być konsekwentny. To kobiety są zmienne i mają fochy. To one są z gatunku "i chciałabym i boję się" Facet ma konkretną wizję. Chcę bzykać mężatki - bzykam. Nie chcę - nie bzykam. Proste jak nomen omen - jebanie :). Przymusić nie przymuszę. Tym niemniej - na dyskusyjnym forum warto byłoby jednak jakichś merytorycznych argumentów używać. Nawet jesli wydają się niemile tu widziane czy też toksyczne (nawiasem mówiac - ciekawe czy jest definicja toksyczności). Albo odwrotnie - pożądane. Poczytam z przyjemnością, zaciekawieniem i rosnącą uwagą. Być może przekonacie mnie, wskutek czego zmienię zdanie. Bo takie że tak powiem szczeniacke piskliwe "odszczeknięcia" (ludzie mówią, szczeniaki szczekają) - trącą jako żywo nie męskim forum ale przedszkolną piaskownicą ("a plosę pani a on sie bije") I żeby było jasne - ja nikogo do niczego nie zachęcam. To, że mam taki pogląd w sprawie bzykania mężatek - nie oznacza, że jestem tu jakąs wyrocznią. To, że papierosy są w kiosku - nie oznacza, że kazdy klient kiosku to palacz. Jedno jest pewne - jesli uważasz że bzykanie mężatek jest nieetyczne - to nie rób tego. Ale bądź konsekwentny. Pozostań głuchy od początku na jej zaloty, propozycje i zaproszenia. Nie możesz iśc drogą, w której podejmujesz grę, zachęcasz, nakręcasz po czym - tchórzliwie znikasz niczym nieopierzony młokos, ktory doszedł do spóźnionego ale jednak wniosku, że nie da rady "bo to nieetyczne" Tak to można bzykac "na lisa" (podkradał się i uciekł). Nie sądze jednak że to przyjemna technika. Choć z drugiej strony - nieodgadnione są ludzkie pragnienia Nie da się mieć ciastka i zjeśc ciastka. Ja sobie zdaję sprawę z tego, że romans z mężatką może mieć tragiczne konsekwencje dla jej męża. Niemniej - tak już ten świat jest skonstruowany, zycie niestety jest brutalne. Zawsze było. To nie jest tak, że nagle ktoś stwierdzi, że "nie bzykamy mężatek" - i pstryk, nagle zdrady przestaną istnieć. Bo zawsze się znajdzie ten, kto Cię wyręczy w tym zadaniu. I to w trymiga. Tak od tysięcy lat było, jest i będzie. Do końca świata, a może i nawet po nim. Jak to powiedziiał Denel do Wielkiego Szu - "nie wejdziesz ty, wejdzie kto inny". Kobiety zawsze, ale to zawsze w odniesieniu do kochanek powtarzają - "ta dziwka rozbiła moje małzenstwo". To klasyczna półprawda. Półprawda przecież nie jest prawdą. Prawda albo jest albo jej nie ma. Dokładnie tak samo jak kobieta nie może być troche w ciąży. Bo aby ta kochanka mogła cokolwiek rozbić - najpierw mąż oskarżycielki musi się zgodzić na podjęcie romansu. Jesli tego nie zrobi - to choćby przyszło tysiąc kochanek i kazda kręciłaby dupką niczym wyspecjalizowana, tahitańska tancerka dwupośladkowa - rozbicia małzeństwa nie będzie. I to na mężu, ktory żonie przecież przyrzekł wierność - spoczywa obowiazek by się pilnował. Kochanka może być wolna i nikomu przecież niczego nie przyrzekała. Więc jest całkowicie zwolniona z odpowiedzialności w tym zakresie. Warto zauważyć, że chyba w żadnym tzw "cywilizowanym kraju" nie istnieje prawo, ktore przewidywałoby karanie kochanków/ kochanek za podrywanie cudzych żon/ mężów. Co najwyżej jesli takowy jest czyimś mężem - sam prowadzi do problemów w swoim małzeństwie. Jak wspomniałem wczesniej - faceci prawdopodobnie zniewieścieli i przejęli od kobiet ich punkt widzenia (ta kurwa rozbiła mi małzeństwo, to jej wina !). I to tłumaczyć mogłoby zauważone powyżej nerwowe reakcje. A przeciez w tym nie ma żadnej logiki. Dokładnie tak samo jak nie było logiki w pewnym słynnym dowcipie z 1968 roku: Dyrektor szkoły w czasie lekcji spotyka na szkolnym boisku Aronka. I surowym tonem pyta go: - A ty dlaczego nie na lekcji ? - Bo nie ma logiki. - Co to ma znaczyć ? Jak to nie ma logiki ? - Bo panie dyrektorze. Ja się na lekcji zesmrodziłem. I pan profesor wyrzucił mnie za drzwi z klasy. No i oni tam teraz siedzą w tym smrodzie, a ja chodzę po świeżym powietrzu.
  9. Czyli - wylizać można ? Albo przyjąć lodzika ? Choć nie wiem czy to drugie nie podpada pod "włożysz" bo rozpatrując zagadnienie z p-tu widzenia fizycznego - ten rodzaj seksu oralnego wyczerpuje definicję "włożenia" Przy okazji - zakładając, że masz żonę. Czy jesli Twoja żona zrobi innemu loda - jest zdrada ? Albo - inny jej wyliże ? Czy nie ma ? Własnie Jasne. Z tym, że granica tego WCZESNIEJ jest w momencie kiedy facet podejmie grę. Pozytywnie odpowiadając na szeroko rozumiane zaproszenie kobiety. Od tego momentu jesteś w uliczce jednokierunkowej, z ktorej wyjście jest na końcu - przez zadowolenie kobiety. Magiczne NIE MUSISZ kończy się w momencie podjęcia zaproszenia. Nie chcesz bzykać mężatek ? Chwalebne. Ale nie podejmuj zaproszenia. I żeby Cię odrobinkę zacytować - to nie jest pieprzona zabawka. Masz proste albo/albo. Gdyż: - albo nie podejmujesz zabawy - albo jesli ją podejmujesz - to grasz do końca. End of story. Daj mi Boże I zdrowie też A to juz jest problem tego kto się w to bawi. WYŁĄCZNIE jego problem. Volenti non fit injuria !
  10. Nie kumasz drobiazgu - napisałem, że jesli facet dostanie sygnał, że ona "chce" - czyli musi być to odpowiednia sytuacja. Po przekroczeniu pewnej granicy - sytuacja staje się bezalternatywna. Wtedy nie ma odwrotu. Oczywiście może unikać takich sytuacji, może do nich nie dopuszczać. I wtedy istotnie - nie musi. Ale jesli się znajdzie - musi. Dobre pytanie - czy wytresowały ? Nie wiem. Oraz jeszcze lepsze - kogo ? I w związku z tym jeszcze lepszym pytaniem - nasuwa się ciekawe spostrzeżenie z kwestią rzekomo "gwałconych" i "molestowanych" feministek (#metoo). Które przypominają sobie po latach o tych zdarzeniach. Zaprosiła jedna z drugą faceta do domu. Jesli facet zaproszenie przyjął (a dlaczego miałby nie przyjąć ?) - to jak wspomniałem - w domu granica już została przekroczona. No i wtedy facet musi. I rzeczywiście - można po tym płakać, jesli dama "przypomni" sobie po latach, że jednak to nie było miłe spotkanie - a "brutalny gwałt" Może i powinni :). Pytanie - czy wszystkim jak leci, czy tylko "aktywnym", oszczędzając byłych ruchaczy, najlepiej jesli ci złożyli samokrytykę przed kolektywem ? A może i tych byłych też zbanować ? Problem w tym, że wówczas trzebaby chyba to forum zlikwidować - dając bana jego założycielowi. A potem po kolei - jak znam zycie - całkiem sporemu procentowi użytkowników. Zresztą - toż przecież nawet forum posiada specjalny dział (m in. zaliczanie mężatek), w ktorym piszemy, że tak pozwolę sobie zwrócić uwagę To, że cos się komuś nie podoba - to jeszcze nie oznacza, że to coś nie istnieje. I że nie jest warte dyskusji (ban) Kobiety, na forum że tak powiem "publicznym" - zawsze głośno wrzeszczą że zdrada to zło, ohyda i coś najgorszego. Że nie wolno podrywać cudzych mężów, że się przysięgalo, że stały partner i tak dalej. I że jedna z drugą, na wyprzódki oczy wydrapałaby "tej kurwie" (czyli dorozumieniu kochance męża, choć nie ma informacji, że odpłatnej). Czy aby faceci nie zniewieścieli w dzisiejszych czasach ? I uderzają w te same tony ? Ciekawe :).
  11. Mamy zatem takie same poglądy. Mam je od zawsze. W czasach kiedy byłem młodym człowiekiem - głoszenie ich groziło ostracyzmem towarzyskim. Dziś jest z tym lepiej - bo sporo ludzi przekonuje się, że mam rację :). No ale to cały czas mimo wszystko - jednostki. Bo to jest łatwiejsze. Ale niestety ma pewną wadę - na krótką metę. Potem przychodzi kac i to kac-morderca. Większośc jest niestety tak skonstruowana, że gdyby uderzenie młotkiem w palec powodowało ból dopiero po roku - większośc ludzi miałaby kompletnie porozbijane dłonie. I podejrzewam, że nie tylko dłonie. Tu też się z Tobą niepoprawnie politycznie - zgodzę ! Drugiej szansy może nie być. I zazwyczaj - nie ma. Więc z zycia korzystać należy. Bo w tym zakresie także drugiej szansy nie będzie. Bo życie (na razie) jest jedno. Jedno jest pewne - kiedyś człowiekowi u schyłku życia - pozostana tylko wspomnienia. Taka niestety jest kolej rzeczy. Mimo, że uważam iż do tego stanu jeszcze mi nieco brakuje (mam 45 lat) - to mam przeświadczenie graniczące z pewnością, iż zdecydowanie lepiej na starośc mieć fajne wspomnienia, nawet grzeszne, aniżeli mieć żal do samego siebie i rozpamiętywać, że gdy były okazje - to się ich nie wykorzystało. Bo niewykorzystana okazja mści się okrutnie. Wczesniej lub później - ale zawsze Jesli spotkałbym mężatkę, wiedział o tym, że jest mężatką a jednocześnie podobałaby mi się i czułbym, że chciałaby ze mną - jak to się mówi "panie tego" - to dlaczego nie ? Zasada jest taka - jesli kobieta daje facetowi sygnały, że z nim "chce" - to normalny, zdrowy facet MUSI, ale to po prostu MUSI stanąć na wysokości zadania. I zrobić tak by była ona ZADOWOLONA. Nie twierdzę, że ma być od razu szybkie bzykanie - ale kobieta MUSI zostać zadowolona. W dowolny sposób. Nawet niech ją facet obściska, wycałuje, wypieści i połechta miłymi słówkami - ale MUSI spowodować by jej było lepiej. Taka rola samca od milionów lat. Koniec kropka. Bo jesli facet tego nie zrobi - to kobieta weźmie go za impotenta. To oczywiście jest jeszcze pół biedy. Gorzej - ona raczej opowie koleżankom o takim przypadku - i wtedy cały fraucymer o facecie wyrobi sobie - delikatnie rzecz ujmując - mało korzystne zdanie. Albo jeszcze gorzej - gość otrzyma łatkę waginosceptyka :). Czyli - homosia. A to facetowi potrzebne, ponownie jeszcze bardziej delikatnie rzecz biorąc - jak psu piąta noga
  12. Starozytni Rzymianie zauważyli - "repetitio mater studiorum est". Co się przekłada na "powtarzanie jest matką wiedzy" Więc się powtórzę - temat poruszony w tym watku jasno potwierdza dlaczego mówi się do żony per "moja najdroższa".
  13. Jest takie powiedzenie wielce zresztą prawdziwe - człowiek traktowany jak dziecko zaczyna się zachowywać jak dziecko. Dlatego socjalizm powoduje, że społeczenstwa zamiast się rozwijać - zwijają się. Po co mysleć, skoro za mnie państwo pomyśli ? Z kobietami jest podobnie. Jesli facet będzie o kobietę zazdrosny i będzie jej na każdym kroku dawał to do zrozumienia, a nie daj Boże powie jeszcze "zabiję każdego kto cię tknie" - przepadł. Kobieta poczuje że facetowi na niej bezgranicznie zalezy i że zrobi dla niej wszystko (skoro powiedział, że zabije to nie może być inaczej). I wtedy zakiełkuje w jej głowie silne przekonanie, że jesli sobie nawet skoczy w bok - to nie ona poniesie tego konsekwencje a ten, z ktorym skoczyła (przecież mówił, że zabije tego kto mnie tknie). Dlatego też powiem Wam bracia - używać mózgu i chłodno analizować życie. Odrzucić emocje w cholerę. Emocje są dla kobiet - więc nie róbmy im niezdrowej konkurencji
  14. Bonzo

    Samochód do 20 tys

    Tak. We w zasadzie kazdym (choc znawcy mówią, że były i bez) MK-II jest z tyłu nivo. Amortyzatory mało znanej f-my Tokico. No ale zmieniasz na gotowy kit Kayaby i masz spokój. 1.5k to nie jest przesadnie wiele za kompletne zawieszenie tylne (amortyzator + sprężyna + mocowania). W wielu "zwyklejszych" autach podobna wymiana na dobrych gratach o wiele mniej nie wyjdzie. W SOHC jest trochę rozbierana (z prawej wyrzucasz dolot, z lewej akumulator i zbiornik spryskiwaczy), z dołu zdejmujesz osłonę silnika i masz dostęp całkiem niezły. Regulacja typu śrubka/nakrętka - jak w Polonezie. Gorzej w DOHC - w zasadzie niby jest możliwość wg manuala zrobić regulację bez wyjmowania silnika. Ale ja bym się chyba nie podjał. Subaru wie co robi - i wyjęcie silnika z tego auta to chwila nieuwagi. Inna sprawa, że w DOHC regulacja polega na wymianie albo podkładek (w starszych modelach) albo całych szklanek (w nowszych) - a szczególnie w tym drugim wypadku same graty swoje kosztować będą. Reasumując - SOHC 2.0 n/a jedzie bo jedzie. Tylko 125KM. SOHC2.5 n/a już jest nieco mocniejszy, ok 156 koni czy te okolice. Jedzie lepiej, ale 2.5 n/a nie było na europejski rynek. Turbo jedzie bardzo porządnie ale turbo to bez wyjatku DOHC i tu kłopotliwa regulacja zaworów. Już seryjne 177 koni bardzo ładnie robi robotę (szczególnie z manualem), a bez ingerencji w układ zasilania, dolot itp - wydłubiesz programowo z tego silnika spokojnie 210-220KM. Wtedy zrywa beret. Forester jest lekki, więc musi jechać. Były też wersje 2.0-158KM DOHC wolnossące (n/a), ale to w już poliftowej (2005+) budzie.
  15. Nie przesadzajmy. To, że ktoś coś napisał i zrobił to prawdopodobnie szczerze - to nie powód by zbierał tego typu potępienia. Bo to, że cudzych żon NIE POWINNO się podrywać - on i bez takiego wpisu wie. Z podrywaniem żon jest dokładnie jak z korupcją. A korupcję można zlikwidować tylko na jeden sposób. Poniżej wyjaśnię jaki. Obecnie jest tak, że karany jest wręczający łapówkę petent jak i pobierający łapówke urzędnik. Są dwie strony - dający i biorący. Jesli będziemy karać tylko dającego - korupcja będzie kwitła. Dlatego, że biorący może zachęcać i brać - niczym nie ryzykuje. Jesli będziemy karać jednego i drugiego - korupcja kwitnie. Dlatego, że i jeden i drugi ryzykuje tak samo, wiec jeden drugiego kryje jak tylko może. Sposób jest jeden. I wymaga spełnienia kumulatywnie obu warunków: 1. Karany jest tylko biorący w łapę urzędnik 2. Człowiek, ktory w łapę dał dostaje 100% gwarancji nie tylko bezkarnosci, ale i utrzymania tego co sobie dotąd za łapówkę załatwił. Tylko wtedy będzie szczerze zeznawać i powie jak to było. Bo niczym nie ryzykuje. Trudno, państwo straci bo coś będzie niezgodnego z prawem - ale o wiele wiecej zyska tym, że wyeliminuje czarną owcę spośród urzędników. Petent powinien mieć nieograniczone prawo kuszenia, namawiania, przekonywania - weź pan w łapę i załatw mi to obchodząc przepisy. Ale urzednik musi być na takie prośby głuchy. I grzecznie odpowiadać - "szanowny panie, ja nie moge robić takich rzeczy" Ludowe powiedzenie że pies nie weźmie jesli suka nie da - jest w stu procentach słuszne. To osoba, ktora jest w związku i przyrzekała wierność - powinna jej dotrzymać. Faceci wokół takiej żony mają święte prawo robić legalnymi metodami (bez przemocy, szantażu itp bo to przestępstwo) co zechcą - namawiać, adorować, nakłaniać, przekonywać. A ta powinna być niewzruszona. A jesli taki facet przekroczy granicę (zacznie podszczypywać na przykład) - to kobieta albo narobi krzyku albo da mu w pysk. Albo i jedno i drugie. I po podrywie. Jesli cudzą żonę poderwał skutecznie wolny facet - to jej mąż zdecydowanie najlepiej wyjdzie na tym zdarzeniu, jesli na spokojnie się z nim spotka, wypyta jak to było, przez co zdobedzie doskonały materiał na rozprawę rozwodową. Kochanek, mając 100% gwarancji, że włos mu z głowy nie spadnie - zdecydowanie prędzej zezna na korzyść męża niz gdyby dostał od męża po ryju. Oczywiście nie zawsze to zadziała - bo może być tak, że kochanek chce nadal być z tą kobietą - wtedy raczej będzie trzymał jej stronę. Ale - nie zmienia to faktu, że gdyby i w takim przypadku oberwał od męża - to tym bardziej będzie trzymał stronę tej kobiety a w dodatku mąż wyjdzie na psychola. Co jego sytuacji w sądzie nie tylko nie poprawi ale i wrecz pogorszy. Dlatego zawsze zalecam wszystkim jedno - zdradza Cię żona ? Siedź na razie cicho i zbieraj materiały. Spokojnie i powoli. Nie daj poznać, że coś możesz wiedzieć. Wiem, że to trudne, ale kto powiedział, że ma być łatwo ? Im dłużej będziesz spokojny, im dłużej zachowasz logikę myślenia, im dłużej zachowasz trzeźwą kalkulację - tym lepiej to wszystko sie skończy. Zawsze korzystniej mieć w rękawie pięć asów niż tylko jednego waleta. Albo nie mieć niczego.
  16. Tu mogę się zgodzic. Z tym ze należy dostrzec, że o ile orgazm bez wytrysku jest mozliwy - to raczej wydaje się być rzadko spotykanym uzyskanie wytrysku bez orgazmu. Rozbierając rzecz na szczególy - mozna się spierac jak dalece orgazm sięga i na co oddzialuje. Jedno jest pewne - jesli facet, jak to zgrabnie i obrazowo ubrałaś w kolokwializm - "spuści z krzyża" to w zasadzie nie jest mozliwe by był niezadowolony z takiego obrotu sprawy. I powie jej - "zajebiście mi z Tobą" A jesli dozna czegos dodatkowo - to tylko lepiej
  17. Swego czasu się zastanawiałem skąd się u ludzi biorą kompleksy na p-cie własnej seksualności. I doszedłem do wniosku że biorą się one ze zbytniej edukacji seksualnej. No i może pornografii. Ale z naciskiem na to pierwsze - bo to pierwsze doczekało się w naszych czasach "naukowych" publikacji, doktoratów, habilitacji i powszechnego "uznania". (cudzysłowia są celowe). Bo jesli człowiek dowie się jak "to" się robi prawidłowo (z podręcznika) - to kierując się nie zawsze słuszną zasadą iż "co drukowane to najmądrzejsze" - zacznie dopatrywać się w sobie rozbieżności z tym co w ksiązce napisano. Albo pokazano na edukacyjnym filmie. Wtedy będzie się zastanawiał i rozbierał na atomy zupełnie nieważne i poboczne drobiazgi. A jesli się przekona, że "on jakoś ma inaczej" i niewiele może na to zaradzić - to popadnie w stresy i depresje. A przeciez już nasi pradziadowie powiadali - "proste jak pierdolenie". Bo to jest proste. Ale tylko wtedy kiedy o tym za bardzo nie myślisz, lecz po prostu - to robisz. Podoba Ci się kobieta/ facet ? Podobasz jej się ? Jest sprzyjająca sytuacja ? No to wio, poszedł. Niech ta chwila trwa - bo jak to powtarzają dygnitarze z PSL'u - "trwa mać". Że co ? Ze dama się opiera ? To fajnie że się opiera, znaczy że to dama a nie jakie pedalstwo. Dama się musi opierać, inaczej nie byłaby damą. Nadto - nikt nie mówił, że będzie łatwo. Za chwilę się przestanie opierać Tobie - bo zacznie się opierać o ścianę Z przyjemnym zdumieniem stwierdzisz, że w Twych myślach odczytała jak się ma oprzeć by było "w sam raz". A przecież nic jej nie mówiłeś. Ona też ściągi gdzieś z boczku nie ma. Czyta Twe oczy a nie jakieś pisane piardy. Co ? Że nie pasuje ? To dopasować ! No, i już pasuje i to idealnie . I nie pytaj się partnera/ ki czy fajnie było. To od razu sam/sama zobaczysz. Trochę oleju w czaszce i od razu widać. Wg mnie jesli facet jest kumaty - to natychmiast zauważy czy kobieta orgazm ma naprawdę czy tylko udaje. Kobieta ma łatwiej - bo u faceta widać wyniki w postaci płynnej i namacalnej (albo smakowej) w sposób bardzo wyraźny. Seks to życie. A życie można przeżyć szczęśliwie tylko wtedy jesli się o nim za bardzo i za często nie myśli. I nie analizuje wszystkiego do drobnych szczegółów. Trzeba mieć pomysł, jakiś zarys, konkretny cel. Ktory najczęściej uświęca środki. I tak własnie jest z seksem. Im mniej się zastanawiasz - tym lepiej on wychodzi. I dlatego mam nadzieję - nikt jeszcze "tego" nie robi spogladając jednym okiem w podręcznik, gdzie na zasadzie manuala serwisowego opisującego procedurę zakładania głowicy w silniku spalinowym - realizuje punkt po punkcie poszczególne etapy.
  18. NGC 2261 to kodowa (New General Catalogue) nazwa mgławicy znajdującej się w konstelacji Jednorożca. Przyjmijmy na potrzeby forumowej dyskusji, że to moja szczęśliwa gwiazda, pod którą się urodziłem. Czołem Bracia. Jakiś czas temu awansowałem tu do stopnia szeregowego, wiec uznaję, że przyszedł czas bym opowiedział Wam swoją historię. Będzie długa. W kilku częściach Gdy byłem małym dzieckiem przejawiałem skłonności do bycia ciekawym wszystkiego. Ale nieco inaczej niż inne dzieci. Zadawałem dziwaczne jak na dziecko pytania, żądałem spójnych odpowiedzi, i nigdy nie dawałem spokoju starszym dopóki nie uzyskałem odpowiedzi, ktora była całkowicie spójna z obserwowaną przeze mnie rzeczywistością. Dorastając zaczałem takie pytania stawiać na przykład w sprawach męsko-damskich. - Dlaczego mężczyźni się żenią ? - Aby mieć dzieci z kobietami - No ale przecież dziecko da się począć nawet z osobą nie będącą żoną, w szkole dowiedziałem się na biologii jak to się robi i przecież obrączka jest ze złota, wiec gdzie tam plemniki ? - O matko, chodzi o to by te dzieci potem wychować ! - No ale przecież zdarza się, że ludzie wychowują dzieci samotnie prawda ? - Bo lepsza jest pełna rodzina - Ale dlaczego lepsza jest pełna rodzina ? - Dorośniesz, zrozumiesz, odrobiłeś lekcje ? Co w szkole ? - Jak to zrozumiem ? Będę się musiał ożenić aby się o tym przekonać ? - Dokładnie tak. - A co będzie jesli mi się nie spodoba i stwierdzę, że to niekorzystne dla mnie położenie ? Co wtedy ? Rozwód ? - Nigdy. Jak się raz ożenisz - musisz być z tą kobietą w małzeństwie do końca życia. Twojego lub jej. Rozwodów nie ma. - Ale jak to do końca zycia ? Przecież może mi to przestać pasować. I to niekoniecznie z mojej winy, przecież żona może się okazać zła. A jestem przecież podobno wolnym człowiekiem. W szkole mówili, że nie ma już niewolnictwa, a nawet gdyby było, to przecież bym wiedział, że jestem niewolnikiem. Dlaczego mam się męczyć i przy okazji meczyć i żonę i dziecko ? Przecież przez brak możliwości rozwodu nie tylko ja będę cierpiał. - Do lekcji. Koniec gadania ! - Ale dlaczego koniec gadania ? Nie chcecie mi wytłumaczyć dlaczego lepsza jest pełna rodzina, mówicie, że mam sam się ożenić by to sprawdzić i się przekonać a zarazem stwierdzacie, że jesli mi się nie spodoba to i tak mam dalej tkwić w tym krzywdząc nie tylko siebie - Do lekcji powtarzam pókim dobra ! I tak w kółko. Potem zaczałem się zastanawiać nad tym jak to jest, że najpierw zanim ludzie staną na ślubnym kobiercu to o siebie zabiegają, są dla siebie słodcy, uprzejmi i grzeczni, a potem, po ślubie zaczyna się proza życia nierzadko przechodząca w piekło ? Obserwacja otoczenia wskazywało, że wczesniej czy później tak się dzieje w każdym małzeństwie. Rzadziej lub częściej dochodzi do kłotni, swar, cichych dni, krotko mówiąc - mało fajnej atmosfery. Już jako młokos posiadałem inżynierski umysł. Zawsze i wszędzie twierdziłem (co się pokrywało z rzeczywistością), że jesli jest jakiś skutek - to musi istnieć jego przyczyna. Nic się bez niej nie dzieje. Więc cóż to moze być przyczyną takiego a nie innego rozwoju męsko - damskiej relacji w małzeństwie ? Ano małzeństwo. Tu jest przyczyna. Czy jest to przymusowe ? Nie. Małzenstwo nie jest przymusowe. Ale czy na pewno ? Własnie. W szkole nie byłem lubiany. Wiedziałem za co - byłem inny niż wszyscy. A skoro jesteś inny niż wszyscy - to cię nikt nie będzie lubił bo do nich nie pasujesz. To nie jest problem i spokojnie da się z tym żyć. Problem zaczyna się wtedy - gdy nie tylko jesteś inny niż otoczenie ale w dodatku jesteś niepodatny na wpływ tego otoczenia na ciebie. Wtedy cię nienawidzą. Wszyscy ci mówią - zrób tak jak my a będzie dobrze. Popatrz - my wszyscy tak robimy i jest nam wszystkim dobrze. Jak to wszystkim jest dobrze ? Przecież widzę tych, ktorym się to nie podoba ? I robia tylko tak dlatego, by otoczenie było zadowolone. Wydaje ci się. Wtedy doszło do mnie, że jesli człowiek zostanie poddany subtelnej i delikatnej presji, ale przez cały czas i ze wszystkich stron - to zazwyczaj się temu podda. Łatwiej niż gdyby z jednego miejsca dostał nakaz i w razie odmowy - groziła mu kara. To mi wyjasniło dlaczego ludzie popadają w małzeństwa "dobrowolnie". Niecałe dwie dekady później Varius Manx skomponował utwór, ktorego tytuł trzema słowami opisał to zjawisko. https://www.youtube.com/watch?v=7ghai1EL7Ys CDN.
  19. Odgrzeję. Chłopski rozum podpowiada rózne rzeczy. Ludzie nie znają matematyki. Jesli powiesz komuś, że szansa na sukces w zdarzeniu, ktore możesz powtarzać dowolną ilosć razy wynosi 50% (1/2) to przeciętnemu człowiekowi wydaje się, że wystarczy spróbować najwyżej dwa razy by uzyskać pewność. A tak nie jest. Bierzesz monetę. Rzucasz. Wypaśc może orzeł albo reszka. Szansa 50% na orła, 50% na reszkę. Ile razy trzeba rzucic by mieć pewność że wypadkie orzeł ? Nieskończenie wiele Rzucasz i wypadła reszka. Czy masz pewnosc, że za drugim razem będzie orzeł ? Oczywiście nie. Od tego jest Schemat Bernoulli'ego. P = 1 - (1-S)^q gdzie: S - prawdopodobienstwo sukcesu w jednej próbie q - ilość prób Orzeł/reszka: S = 1/2 Jedna próba: P = 1 - (1-1/2)^1 = 1-0.5 = 0.5 Dwie próby: P = 1 - (1-0.5)^2 = 1-0.25 = 0.75 Pięć prób: P = 1 - (1-0.5)^5 = 0.969 I tak dalej. Im więcej prób tym bliżej jedności. Ale nigdy pewność. Bo gdyby wystarczyć miały tylko dwie próby przy prawdopodobieństwie 50% - to przy trzech próbach prawdopodobienstwo byłoby wyższe niż jeden A teraz wstaw do wzoru za S jakieś bardzo małe prawdopodobieństwo. Typu na przykład szansę na wygraną szóstki w totka. Okaże się, że musisz wykonać niesamowicie wiele prób by "ruszyć" prawdopodobieństwo z miejsca w okolicę na przykład prawdopodobieństw wartych uwagi (np 25% że wygram) Zawsze się też warto zastanowić nad czymś szalenie prymitywnym, niby oczywistym ale nie zawsze od razu jasnym. Mianowicie - to, że ktoś Ci mówi, że masz aż 25% że wygrasz - oznacza, że masz 75% szansy na to że przegrasz. I dlatego nie gram w totolotka. Wniosek: Aby nie utracić majątku na grach losowych lub hazardzie - zawsze trzeba na gry patrzeć poprzez pryzmat szklanki do połowy pustej.
  20. A czym niby ryzykujesz ? Spotykaj się Uzywając języka metalurgicznego - kuj żelazo póki gorące Moim zdaniem Ty za dużo analizujesz i zbyt mocno rozkładasz wszystko na atomy. Tu nie ma miejsca na takie dywagacje. Po prostu - spotykasz się i robicie sobie dobrze. Seks to nie są czynności według instrukcji - gdyby tak było, seks nie byłby fajny. I najwazniejsze - luz pełen. Żadnej napinki. Jesli Wam się dobrze rozmawia, dobrze się ze sobą czujecie - to reszta jest piece of cake Przecież człowiek to nie jest automat. To nie jest żaba w sokowirówce (zielone pstryk czerwone). Toż normalnym jest, że on lub ona mogą zaniemóc mimo największych chęci jeszcze dwie minuty temu. Jesli takie coś Cię zestresuje - dupa zbita - pozostaje seks "na żabę" (on leży, ona leży, jemu leży, ona rechocze) Do tego trzeba na luzie podchodzić i się nie przejmować nawet jesli nie wychodzi. Pogadać, pośmiać się, minie chwila i wszystko wróci do normy. Głowa, nie inne częsci tym sterują. Wszelki prac początek jest w głowie (Norwid), co już powtarzałem i jeszcze raz powtórzę. Albowiem jak to juz zauważyli starożytni Rzymianie - "repetitio est mater studiorum" - co się przekłada mniej wiecej na "powtarzanie jest matką wiedzy" PS: Nie wiem czy ta porada nie jest udzielona post factum. Gdyż teoretycznie, zważywszy na czas publikacji Twego posta zestawiony z czasem publikacji mojego posta - zapewne jest już po spotkaniu. Ufam, że nie wystąpił dysonans postkopulacyjny
  21. W ramach wychodzenia z matrixa polecam Wam bracia poczytać dalsze artykuły KRiO w zakresie ojcostwa. Jest bowiem taki jeden fajny kwiatek: "Art. 63. Termin do wytoczenia powództwa o zaprzeczenie ojcostwa przez męża matki Mąż matki może wytoczyć powództwo o zaprzeczenie ojcostwa w ciągu sześciu miesięcy od dnia, w którym dowiedział się o urodzeniu dziecka przez żonę, nie później jednak niż do osiągnięcia przez dziecko pełnoletności. " Czyli - mąż ma tylko pół roku na to by zaprzeczyc ojcostwu. Po tym terminie dupa blada. Dupa blada także jesli dziecko jest już pełnoletnie (czyli np mąż nie wiedział że była żona urodziła dziecko tuż po rozwodzie, minęło od tego czasu 18 lat i dopiero gdy dziecko było dorosłe - powziął info) Prokurator oczywiście może zaprzeczać w dowolnym terminie, ale też pod pewnymi warunkami, niekoniecznie prostymi do spełnienia. Dlatego też powszechnie znane powiedzenie, niby żartobliwe "u mężatki nie ma wpadki" - jest niestety do bólu prawdziwe a w dodatku jak widać - bardzo mocno obwarowane ustawowo. Wczytując się w ustawowe zapisy KRiO - bardzo cięzko jest wymiksować się z ojcostwa dziecka poczetego przez kochanka. Dziś wydaje się, że niby łatwiej to zrobić bo jest DNA, ktore z całkowitą pewnością stwierdza kto jest ojcem. No ale żeby badanie przeprowadzić - to trzeba pozyskać materiał. I trzeba to zrobić legalnie bo tylko tak zdobyty dowód ma moc sądową. Matka może nie zgodzić się na to by jej pobrano krew, może takze nie wyrazić zgody by pobrano krew dziecku. I mąz jest ugotowany - bo zmusić do badania nie może. A przecież mąż - występując przed sądem o zaprzeczenie ojcostwa - ponosi ciężar udowodnienia, że nie jest ojcem. Sprzedam Wam jeszcze jeden kwiatek chłopy: Załózmy, że płacisz alimenty na dziecko. Na przyklad przez 10 lat po rozwodzie. Regularnie. Okazuje się po 10 latach, ze ojcem jest ktoś inny. Na przyklad kochanek, z ktorym Twoja była żona aktualnie jest w związku. I ten postanowił wyprostować sprawę - by stać się pełnoprawnym ojcem zrobionego przez siebie dziecka, kiedy bzykał Twoją żonę będącą z Tobą wówczas w małzeństwie. Wiec przeprowadzono zaprzeczenie Twojego ojcostwa przez matkę (w drodze DNA kochanka, dziecka i jej) - wykluczając tym samym Ciebie. Sprawa prosta - pobrano za zgodą matki jej DNA, DNA dziecka i kochanka. Matce też zależy - bo przecież z kochankiem jest w związku. I co ? Sądzisz że możesz żądać zwrotu zapłaconych niesłusznie przez lata alimentów (zbierze się sumka na dobry samochód) ? Jesli tak sądzisz - to się mylisz Znane są przypadki zaprzeczania ojcostwa w celu nałożenia alimentów na aktualnie bogatszego misia. Bo na przyklad ten co zrobił dziecko był goły i wesoły. Więc płacił były mąż - jako znacznie zamożniejszy. Ale na przykład były się rozpił, robotę stracił, jest na zasiłku - więc alimenty płaci mniejsze bo wystąpił o ich zmniejszenie z uwagi na przyklad na zdrowie lub bezrobocie. A zarazem faktyczny ojciec - dostał lepszą pracę i jest z kogo skubać. I baba skubie
  22. To przecież wynika z matrixa. Nikt takich kwestii nie będzie nagłaśniał - bo wtedy zbyt wielu ludzi zaczęłoby patrzeć na przedstawienie (co robią cały czas) ale jednoczesnie myśleć jak ono się ma do samej rzeczy (Kant) Co wiecej - kwestie te uregulowano ustawowo w ustawie Kodeks Rodzinny i opiekuńczy. Cytuję: " Art. 62. Domniemanie ojcostwa męża matki § 1. Jeżeli dziecko urodziło się w czasie trwania małżeństwa albo przed upływem trzystu dni od jego ustania lub unieważnienia, domniemywa się, że pochodzi ono od męża matki. Domniemania tego nie stosuje się, jeżeli dziecko urodziło się po upływie trzystu dni od orzeczenia separacji. § 2. Jeżeli dziecko urodziło się przed upływem trzystu dni od ustania lub unieważnienia małżeństwa, lecz po zawarciu przez matkę drugiego małżeństwa, domniemywa się, że pochodzi ono od drugiego męża. Domniemanie to nie dotyczy przypadku, gdy dziecko urodziło się w następstwie procedury medycznie wspomaganej prokreacji, na którą wyraził zgodę pierwszy mąż matki. § 3. Domniemania powyższe mogą być obalone tylko na skutek powództwa o zaprzeczenie ojcostwa " Źródło: https://www.arslege.pl/kodeks-rodzinny-i-opiekunczy/k2/s2905/ Jak więc widać - każde dziecko, ktore urodzi się w czasie małzeństwa - jest domyślnie męża. I dopiero wytoczenie procesu o zaprzeczenie ojcostwa - może ten stan zmienić.
  23. No cóż - to trzeźwa i bardzo prawdziwa obserwacja. Ale też jest wyjście. Mianowicie: Po pierwsze - lepiej jest posiadać kilka fortepianów lekko rozstrojonych niż jeden nastrojony doskonale ale za to kapryśny. Bo kilka tych rozstrojonych - stanowi i tak mniej awaryjny układ niż ten jeden doskonały. Po drugie - zawsze można się nauczyć samodzielnie stroić fortepian. Oczywiście nie jest to zadanie proste, jak również strojenie nie zawsze udaje się idealnie. Lepszym pianistą jest ten, ktory potrafi trochę słabiej grać ale zarazem wie jak podstroić fortepian niż ten, ktory umie tylko grać nawet doskonale - ale nie ma pojęcia jak poprawić walory instrumentu. Ja na ten przykład (jak i zapewne wszyscy zebrani tu bracia) ukończylem życiowe konserwatorium w klasie fortepianu. I posiadam dyplom, z ktorego wynika, że zdobyłem muzykalnosć pierwszego stopnia. A jak wiadomo - pierwszy stopień muzykalności to umiejętność rozróżnienia bezbłędnego kiedy grają a kiedy nie grają Sądze, że takie wykształcenie spokojnie wystarcza do nawet strojenia fortepianów - w zakresie wystarczającym. Pod warunkiem, że fortepian jest więcej niż jeden
  24. Niestety nie znam, ponieważ treści są mi znane z innego opracowania, ktore czytałem wiele lat temu. Ale gdyby chcieć poszperać - to być może dałoby się dotrzeć do źródeł w sposob bezpośredni. Jest coś innego natomiast, co potwierdzać może ten trend, zauwazony jeszcze w latach 50-tych ub. wieku. Kilka lat temu profesor Izdebski (socjolog) opublikował sążnisty raport n/t seksualności Polaków. Był tam opis badania sporej grupy ludzi żyjących w długoletnich związkach (małzenstwach, kociołapizm ale długi). I było takie pytanie: - czy zdarzyło ci się kiedykolwiek zdradzić partnera ? 30% odpowiedzi było twierdzących. Czyli - aż 30% się przyznało w anonimowym badaniu. Ile osób się zatem nie przyznało ? Przecież skok w bok to coś do czego się nikt rozsadny nie przyznaje i stara się jak może by to ukryć. Poza tym ludzie zawsze przedstawiają "na zewnątrz" swoje życie seksualne jako bardziej udane niż jest w rzeczywistości. Przyznając się (anonimowo nawet) do skoków w bok - przeczyliby tej tezie. Właśnie o tym piszę No i zwróćmy uwagę Panowie na jeszcze jedno - skoro aż co najmniej 30% romansów zakończyło się ciążą - to ile z nich ciążą się nie zakończyło ? Przecież kochanek mógł naciągnąć gumę (w latach 50-tych były już znane), kobieta także miała pewne metody antykoncepcyjne, jak choćby popatrzeć w kalendarzyk. Nadto gość przecież mógł wyjąć "przed" - czyli "módlmy się za dzieci, ktore wsiąkły w prześcieradła" No i powiedzmy sobie szczerze - raczej mniejszośc "ruchań" nawet w okresie płodności kobiety sprowadza ciążę. Źródła podają, że prawdopodobieństwo zajścia w ciążę u zdrowej, młodej kobiety (17-28 lat) - kiedy ta znajduje się w fazie maksymalnej płodności i oczywiście się nie zabezpiecza - wynosi okolo 26% przy prawidłowo wykonanym bzykaniu z zalaniem formy przez zdrowego faceta. To wyjaśnia dlaczego ludzie, ktorzy regularnie uprawiają seks bez zabezpieczeń nie posiadają po kilkadziesiąt dzieci
  25. Gdy takie coś usłyszę (i to nieważne czy chodzi o wypowiedź mojej kobiety czy jakiejkolwiek innej) - zawsze odpowiadam mniej więcej tak: Na całe szczęście kazdy kot wie, że w nie tylko jednej dziurze siedzą myszy. I im kot bardziej rozumny - tym smaczniejsze myszy wyjada, dywersyfikując miejsca ich pozyskiwania. Ma to przełożenie na ludzi, gdzie zazwyczaj w życiu lepiej ma ten, kto z niejednego pieca chleb jadł, a z róznych kominów wygartywał :). Rzecz jasna wznieca to kosmiczne wprost oburzenie. Zadaję wówczas pytanie - czy mój przykład z kotem jest nieprawdziwy ? W rozpatrywanym towarzystwie widzę bowiem wiecej niż jedną kobietę. A więcej niż jedna - to już mnogość. A co za tym idzie - możliwosć wyboru. Kazdy tu obecny w kazdej chwili może wyjść "na miasto", gdzie przekona się, iż możliwosć wyboru jest jeszcze większa. Najgorszym momentem dla faceta jest utracić świadomość tego, że istnieją inne kobiety, w dodatku nie gorsze, a niekiedy wręcz lepsze niż obecna. Tylko w taki sposób dama może nad nim panować. I dlatego wymyślono małzeństwo. By odciąć facetowi możliwośc wyboru. Obrona jest jedna - grać na róznych fortepianach
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.