Skocz do zawartości

Bonzo

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31
  • Donations

    100.00 PLN 

Treść opublikowana przez Bonzo

  1. To nie ma żadnego znaczenia. Chodzi o to, że kościół bada tylko i wyłacznie to co miało miejsce PRZED ŚLUBEM. I tylko to co mogło mieć wpływ na to czy zawarto ważnie czy nieważnie sam ślub. Reszta nie ma żadnego znaczenia. Kompletnie jest nieistotne czy aktualnie kochasz zonę czy ją nienawidzisz. Nie ma znaczenia czy masz z nią jedno czy dziesięcioro dzieci. Istotnym jest wyłacznie to czy ważnie zawarto ślub. Czyli - czy byłeś pewien co mówisz przed ołtarzem, czy byłeś wtedy dostatecznie tego świadomy, czy nikt Cie do tego nie namawiał, nakłaniał, groził, czy nie była to zgoda pozorna - bo na przykład doszedłeś do wniosku, że jednak nie, ale bałeś się powiedzieć to słowo przed ołtarzem z uwagi na skandal i tak dalej. Czy na przykład nie brałeś ślubu ze świadomością, iż nie będziesz chciał mieć dzieci, albo że brałeś ślub mając świadomośc, że nie będziesz wypełniał postanowień wiary (to też podchodzi pod tzw "nadużycie małzeństwa") i tak dalej. Tak wiec zgoda nie ma tu żadnego znaczenia. Bada się samą procedurę zawarcia małzeństwa i ewentualnie to co działo się PRZED ślubem. Uzupełnię - nawet jesli po ślubie okazałoby się, że żona STAŁA SIĘ megadziwką, a Ty STAŁEŚ SIĘ megapijusem - nie ma to znaczenia. Celowo słowo "stałeś się" napisałem wielkimi literami. Bo gdyby żona była dziwką (lepiej nimfomanką lub jakies jeszcze inne odchylenia) PRZED ślubem i ukryła ten fakt, albo Ty swój alkoholizm, narkomanię, skłonnosci do hazardu, inne uzależnienia - to tylko wtedy, jesli wykazałbyś to, że nastąpiło ukrycie tych wad PRZED ŚLUBEM - mozna probować stwierdzać nieważność.
  2. Ex. Na etapie negocjacji że tak powiem "cywilnorozwodowych" - obiecałem jej, że w tym zakresie nie będę robił problemów, a ścislej - wezme w tym udział co przyspieszy proces. Nie ma znaczenia czy się na to zgadzasz czy nie. Jest tak samo jak z rozwodem cywilnym. Słynne "nie dam ci rozwodu" - nie ma żadnego znaczenia w sądzie - bo rozwód i tak zapadnie. Do tanga bowiem trzeba dwojga. Najwyżej wyrok zapadnie później.
  3. Moim zdaniem oczywisty fakt, że każda kobieta wczesniej czy później szuka bolca (dodatkowego) - nie tylko można zaakceptować co wręcz trzeba ! To są po prostu fakty, z ktorymi się nie dyskutuje. I najczęsciej jest tak, że im mocniej zabiegasz u kobiety by dała Ci się zabolcować - tym bardziej ona będzie szukała dodatkowych wrażeń poza Twoim, łatwo przecież dostępnym bolcem Dlatego też im mniej Ci zależy na znajomości z dana kobietą - tym masz do niej łatwiejszy dostęp. Bo ona musi byc cały czas na etapie "starania się". Jesli zauważy, że jestes na każde jej skinienie w zamian za to, że pozwala Ci się bolcować - umarł w butach, już po Tobie. Musisz dać kobiecie do zrozumienia dwie kwestie (ale delikatnie i mądrze) 1. Że zależy Ci na niej w mniejszym stopniu niż jej się wydaje. 2. Że istnieje na tym świecie poważna konkurencja i nigdzie nie jest powiedziane, że Ty jestes przypisany tylko do niej, jedynej. W swietle powyższego - po prostu powiedz jej, że ją całkowicie rozumiesz w kwestii jej skoków w bok i nie masz nic przeciwko temu by nadal sobie używała, skoro sobie już uzywa. Ciało raz puszczone w ruch - zawsze się puszcza jak to zauważył Newton Gdy ją to zdziwi - powiedz jej w ten sposób: A skąd niby ja mam wiedzieć, że jesteś mi wierna ? Przeciez musiałbym Cię zamknąc w jakims ciemnym lochu, gdzie 24/7/365 roztoczona jest nad Tobą - czujna eunucha straż. A i to nie takie pewne, że byłabys wierna - bo w końcu jest eunuch, ktory Cię pilnuje, a czy on na pewno jest eunuchem - tego nigdy nie wiadomo na 100%. A któż może upilnować strażnika ? Już nikt To juz przecież starożytni Rzymianie zauwazyli. Z racji, że taka przesłanka nie zachodzi - bo jak na razie w ciemnym lochu Cie nie zamknąłem, a gdybym nawet chciał - to legalnie tego mi zrobić nie wolno - pozostaje mi jedynie wiara w to, że jesteś wierna. A wiara jak wiadomo - to coś czego udowodnić się nie da. I możesz wierzyć w coś co rzeczywiście się sprawdza, a możesz wierzyć w kompletne bzdury - co także się nierzadko ma miejsce. Więc - nie pozostaje mi nic innego, jak tolerować, po prostu i zwyczajnie tolerować Bo jak to zauwazył pewien spostrzegawczy facet- jesli nie możesz ich pokonać - przyłącz się do nich No ale skoro tak - to musisz wiedzieć, że obowiązuje na tym świecie równouprawnienie, ktorego przeciez, jako kobieta nowoczesna - jestes na pewno gorącą zwolenniczką. Nie powiesz mi, że nie popierasz tego by i kobiety i mężczyźni mieli równe prawa ? No właśnie. Zatem - skoro tak - to jesli Ty masz prawo do skakania w bok - to i ja takie prawo mam automatycznie. No co ? Mamy równouprawnienie czy nie mamy ? Powiedziałaś, że mamy - więc bądźmy konsekwentni Moja była żona zapytała mnie kiedyś w ten sposób: - A co byś zrobił gdybym miała skok w bok ? Zamiast zareagowac nerwowo - ze spokojem grabarza spytałem: - A mam na to dowody ? - No tak. - A ile niby tych hipotetycznych skoków w bok miałoby być ? - No, jeden - Zatem - pytasz mnie co bym zrobił gdybym posiadł dowody na to, że miałaś jeden skok w bok ? - Dokładnie tak. Odpowiedziałem w ten sposób: Mamy dwie możliwości. Pierwsza jest taka - skoro z tamtym facetem Ci lepiej - możemy się rozstać. Przez grzecznośc nie dodam - "bez żalu z mojej strony :)" Druga możliwość jest taka - możemy o tym wszystkim zapomnieć, ale pod jednym warunkiem. Mianowicie - skoro Ty miałaś jeden skok w bok (na co mam dowody) - to ja sobie rezerwuję prawo do jednego, podkreślam - jednego legalnego skoku w bok. I tu mamy również dwie możliwości: Pierwsza jest taka, że właśnie Ci oświadczam, że idę bzyknac jakąś panienkę. Druga możliwość natomiast (i tę bym zdecydowanie preferował) - jest taka - jak mnie złapiesz - będziemy kwita. Ex, zapoznawszy się z tym algorytmem - oświadczyła że jestem perfidny
  4. Noooo, więc własnie ! Bóg czy natura (w co kto wierzy) stworzył ten świat w taki sposób, że faceci sa od kobiet bardziej inteligentni. Ale kobiety są od facetów - mądrzejsze życiowo. Bo jest sprawą oczywistą, że inteligencja a mądrość życiowa - to zupełnie różne sprawy. Można być niebywale inteligentnym a zarazem życiowym lebiegą, jak również można być mało inteligentnym a szalenie mądrym życiowo. Kobieta jak wspomniałem - od faceta jest mniej inteligentna. I dlatego zawsze wybiera faceta od siebie bardziej inteligentnego. Zwraca na to baczną uwagę. Facet natomiast - jest bardziej inteligentny ale niezmiernie często dokonuje fatalnych wyborów. Bo został zwiedziony świecidełkiem - jak dzicy Murzyni w Afryce, którzy ochotnie oddawali kość słoniową, złoto i inne cenne kruszce w zamian za kilka nic nie wartych drobiazgów byle błyszczące i ładne były - co opisano na przykład w przygodach Robinsona Cruzoe. Kapitan przybyłego statku do Afryki - wyjaśnił to zjawisko Robinsonowi w prostych słowach - my zyskujemy dokładnie tyle ile oni tracą. Na tym polega handel. Kobieta tu wygrywa - bo czy słyszał kto kiedy że kobieta wybrała faceta tylko dlatego, że ma ładne nogi, zgrabną dupkę oraz pięknie się rusza ? Ja nie słyszałem. Tymczasem wystarczy przeciętnemu mężczyźnie przedłożyć ładny cycuszek, krągłą dupeczkę i zalotny uśmieszek - i przepadł. Nierzadko na bardzo długo albo i na zawsze. W zamian za jedną, małą chwilkę. I kobiety o tym albo doskonale wiedzą, albo co najmniej to świetnie czują. Stąd też facet - jesli ma być w 100% pełnowartościowym gościem, ktory wstydu nie przynosi męskiemu rodzajowi i przede wszystkim - sobie - musi ten mechanizm nie tylko znać ale przede wszystkim rozumieć ! W Wielkim Szu - główny bohater tłumaczy swemu uczniowi - taksówkarzowi Jurkowi - ze istnieje coś takiego jak tajemnica pokera. Jurek pyta: - A znam te tajemnicę ? - Znasz, znasz, ale nie rozumiesz - odpowiada Szu. - Znam i nie rozumiem ? Ciekawe... - Gdy ją zrozumiesz - prawdpodobnie będzie za późno.
  5. Do czego szczerze zachęcam ! Świat bowiem jest symetryczny. Zawsze na jakieś działanie - pojawia się kontra. Inaczej świat by się skończył a jest w ustawicznej równowadze. Już Newton to zauwazył mówiąc iż akcja równa się reakcji. Ta fizyczna zasada działająca z żelazną konsekwencją zawsze i wszędzie - posiada również wersję dla humanistów. Rymowaną by łatwiej zapamiętać. Brzmi ona tak oto: Gwałt się gwałtem odciska powiedziała dupa do mrowiska
  6. No bo przecież stosunki męsko - damskie to nic innego jak rynek. Nie twierdzę że od razu pieniężny, może być też inny (handel wymienny w najróżniejszym zakresie), ale zawsze się to sprowadza do prostej zależności - co muszę dać od siebie, a co w zamian za to dostanę ? No i zgodnie z zasadami rynkowymi - najlepiej jest od siebie dać jak najmniej (kupić jak najtaniej) a uzyskać od drugiej strony - jak najwięcej (maksymalizacja zysku) Dotyczy to wszystkiego - od pieniędzy począwszy poprzez zaangażowanie drugiej strony aż na łóżku skończywszy. To działa od poczatku ludzkości. Można pisać tysiące tomów romansideł, poematów miłosnych, wierszy czy nawet grać w piwnicy domu ukochanej na kobzie - a nic się nie zmieni. Zawsze będzie to samo - czyli ile ja musze dać a co w zamian za to mam. Nawiasem mówiąc - widziałem kiedyś w Trójmieście napis na murze. Wykonany szprajem przez jakiegoś wyjątkowo spostrzegawczego blokersa. Napis ten zawierał bardzo istotne pytanie - "Jeżeli oko za oko, ząb za ząb - to dlaczego dupa za pieniądze ?" Za seks płaci się zawsze i wszedzie. Nie jest to darmowe. Najdrożej oczywiście jest w małzenstwie - co wynika wprost z art 31 § 1 ustawy Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy. Z paragrafu tego wynika, że w chwili zawarcia małzenstwa - powstaje wspolnota majątkowa. Czyli - wypłata żony jest wypłatą męża, zaś wypłata męża - jest wypłatą żony. Nigdzie nie jest napisane, że po połowie. Po prostu - wspolne pieniądze i end of story. Co ciekawe - nigdzie KRiO nie mówi o tym co żona powinna w zamian. Nigdzie nie wyszczególniono enumeratywnie jakie żona w zamian za w/w paragraf - ma wypełniać obowiązki. Wniosek wobec tego jest oczywisty - płacić musisz do czego jesteś obowiązany aktem prawnym w randze ustawy (a wiec jest to prawo bezwzględnie obowiązujące od ktorego nie ma odstępstw), zaś czy dostaniesz podupczyć - aaaaa, to już całkiem inna sprawa. O wiele tańszym seksem jest seks z poderwaną kobietą. Trzeba oczywiście zapłacić za jakieś kwiatki, obiadek w knajpce, hotelowy pokój - ale tu gwarancja, że uzyskasz dostęp do jej wdzięków - jest wyższa. Dlatego, że nie ma obowiązku umawiać się z rozpatrywana kobietą, a jesli się już umówiłeś - to w każdej chwili możesz się wymiksować z sytuacji nawet po angielsku Natomiast absolutnie najtańszy seks jest u profesjonalistki - czyli u damy odpłatnej. Po prostu płacisz i wymagasz zgodnie z umową tego za co zapłaciłeś. Jesli jest to kobieta profesjonalna - to zgodnie z prawami rynku - usługę wykona lepiej lub gorzej, ale na pewno w zakresie za ktory uiściłeś. Jest wiec w zasadzie 100% gwarancja, że za określone pieniądze - będzie seks. W świetle powyższego można wysnuć wniosek oczywisty - każdy mąż zwracając się do żony per "moja najdroższa" - mówi przenajświętsza prawdę. Nawet jesli jest białym rycerzem. W takim wypadku po prostu - wygłasza oczywistośc, ale nie zdaje sobie sprawy z tego jak szalenie prawdziwe jest to stwierdzenie. Kwestią czasu jest moment, w ktorym zrozumie głębię tego przesłania. Im później - tym bardziej słuszne będzie to określenie
  7. Jako że przechodziłem przez proces stwierdzenia nieważności małzeństwa (trwał sześć lat) i obecnie w myśl prawa kanonicznego - jestem starym kawalerem - potwierdzam. Jest to bardzo ciekawe zagadnienie. Mianowicie - nie istnieją w Kościele Katolickim rozwody. Nie istnieje również potocznie zwane "unieważnienie" małzeństwa, ponieważ termin "uniewaznienie" oznacza że dany stan był wazny do chwili od ktorej stan ten uniewazniono. Uniewaznić można na przykład decyzję administracyjną (KPA), niemniej to, że ona została na przykład 1 czerwca unieważniona - oznacza, że do 1 czerwca była ważna. Jesli na przykład otrzymałeś pozwolenie na budowę, zbudowałeś dom po czym, już po zbudowaniu domu - unieważniono decyzję o pozwoleniu na budowe tego domu - nie ma mowy o samowoli budowlanej ponieważ w chwili kiedy realizowałeś zgodnie z PnB budowę - była ona ważna. Nawet jesli była wydana z rażącym naruszeniem prawa oraz wbrew obowiązujacym przepisom. Oczywiście możliwy jest wówczas nakaz rozbiórki obiektu, ale wszelkie koszty - zgodnie z KPA - ponosi za to organ, ktory wydał decyzję administracyjną wywołującą określone skutki. W prawie kanonicznym, w temacie małzenstwa - jest inaczej. Stwierdza się tylko i wyłącznie, że małzenstwa nigdy nie było - czyli że nie było ono waznie zawarte, nie istniało od samego poczatku pomimo, że był ślub w kościele, przysięga, wesele i tak dalej. Powodów do takowego stwierdzenia jest cały szereg, najczęstszym kanonem z ktorego następuje stwierdzenie nieważności to kanon, ktory mówi o "niedojrzałości do podjęcia istotnych obowiązków wynikających z sakramentu małzeństwa" Nie ma tu znaczenia upływ czasu ani to że w małzeństwie narodziły się dzieci. Możliwe jest stwierdzenie niewazności małzeństwa nawet ze stażem powiedzmy 40 lat, z ktorego urodziła się na przykład piątka dzieci. Gdyby ktoś z Braci miał pytania w sprawie jak wyżej - służę bo jestem dość na bieżąco.
  8. No to fajnie Ot co W wiekszości damskich działań nie ma ani logiki ani sensu. Oczywiście są wyjątki, ale rzadkie. Trzeba się do tego przyzwyczaić i mieć pełną wiedzę, że to norma. Mozliwe że dama ciekawie skonstruowaną listę kontaktową w telefonie. Jest bowiem jakas grupa typu "aktualni faceci". Dama pisze uogólnionego esemesa w stylu "Kochanie (zamiennie z misiaczku, cukiereczku, rycerzyku, harcowniku, ale nigdy imię) - chcialabym się spotkać bo się za Tobą stęskniłam" - po czym czeka na feedback. I na podstawie tego co otrzyma w odpowiedzi - decyduje się co dalej. Jak już wspominałem w innym poscie - relacje damsko - męskie to jest czysty rynek. Dama ogłasza przetarg, w ktorym podaje ogólne informacje. Specyfikacja istotnych warunków zamówienia (SIWZ) - dostępna nie jest. Nie wiadomo także jak wygląda program funkcjonalno-użytkowy (PFU). Oferenci nic o sobie nie wiedza, a cała zabawa polega na tym - by każdy z oferentów miał wrażenie, że jest jeden. Przetarg zostaje rozstrzygniety, wyniki postępowania nie są dostępne dla pozostałych oferentów (poza tym, że niewybrani mogą się domyślić że przegrali przetarg) a następnie rozpoczyna się etap realizacji zlecenia, potem jest odbiór, uwagi itp. Następnie po jakimś czasie - ogłaszane jest kolejne zamówienie publiczne. Z naciskiem na to ostatnie słowo Tak więc istnieje możliwość, że nie tyle bierzesz udział w teście ale w klasycznym postępowaniu o wyłonienie zleceniobiorcy dla podmiotu publicznego, podlegającego pod ustawę o takichż zamówieniach Jest też całkiem możliwe, że jesli dama sama siebie traktuje jako przedmiot zamówień publicznych - to być może prowadzi dom publiczny jako firmę jednoosobową (samozatrudnienie). Wówczas, gdyby doszło do wizyty u takowej - nalezy mieć na uwadze (poza innymi oczywistościami) jeden drobiazg. Mianowicie - jest paragraf na to by nie kląć w miejscach publicznych. Więc jesli w czasie wizyty w domu takiej damy - wypsnie się odwiedzającemu galantna uwaga w rodzaju "kurwa, ale drogie to kurwienie job twoju mać" - to może zostać ukarany wysoką grzywną za używanie wulgarnych określeń w miejscu przecież jak najbardziej publicznym Dlatego też - odpuściłbym kontakty przetargowe. Trzeba sie cenić
  9. No własnie. Swego czasu nasunęło mi się ciekawe spostrzeżenie. Mianowicie - nieszczęśliwe wypadki w lotnictwie zdarzają się bardzo rzadko. Nie bez przyczyny transport lotniczy określany jest mianem najbezpieczniejszego. Bo jesli przenallizujemy ilośc przetransportowanych pasażerów z okresloną prędkością i na określone odległości i zestawimy to z dowolnym innym sposobem transportu - to się okaże że wypadków w lotnictwie niemal nie ma. Skoro w lotnictwie że tak powiem "cywilnym" - wypadków niemal nie ma - to jeszcze mniej ich będzie w lotnictwie stosowanym do transportowania dygnitarzy politycznych. Są tam bowiem o wiele ostrzejsze procedury, wymogi i tak dalej. Przeanalizowałem zatem przypadki śmierci politycznych, wysokich dygnitarzy w wypadkach lotniczych. Okazuje się że trochę takich było. Jedynym naturalnym, nieszczęsliwym wypadkiem, w ktorym zginął wysokiej rangi polityk, co do ktorego w zasadzie nie ma wątpliwosci, że to nieszczęsliwy zbieg okoliczności - to wypadek lotniczy samolotu z premierem Szwecji na pokładzie, ktory zdarzył się w 1936 roku. O ile pamiętam - samolot podczas startu uderzył w budynek, zapalił się i wszyscy ponieśli śmierć na miejscu. No ale 1936 rok to w zasadzie poczatki lotnictwa pasażerskiego, bez systemów naprowadzania samolotu, bez procedur bezpieczeństwa i tak dalej. Dopiero ludzkosć się tego wszystkiego uczyła i była na samym poczatku tej drogi. Minęło 7 lat. W 1943 roku w katastrofie Liberatora zginął polski premier Władysław Sikorski. Śledztwo prowadzili Brytyjczycy. I jak słusznie dostrzegłeś - utajnili dokumenty najpierw na 30 lat. Następnie - na kolejne 40 lat. A w roku 2013 - przedłużyli o następne lat 30. Czyli już w 2043 roku poznamy jak tam było - przy założeniu, że koledzy Anglicy znów dokumentów nie utajnią na dalsze lata. Mija kolejnie 18 lat. W katastrofie lotniczej nad Rodezją (obecna nazwa Zambia) - zginął ówczesny sekretarz generalny ONZ - Dag Hammarskjold. Oficjalną przyczyna katastrofy był dyżurny "błąd pilota". Tymczasem okazało się potem, że wiele wskazuje na to, iz samolot został zestrzelony przez myśliwiec z RPA. Potem ma miejsce szereg innych katastrof lotniczych, jakoś dziwnie tak się składa, że nad Afryką, w ktorej giną różni kacykowie tamtejszych panstw. A Afryka po mniej wiecej 1960 roku to ciągły poligon wojen o wpływy. I albo w zdarzeniach widać łapsko CIA, albo KGB albo jeszcze innych służb specjalnych z państw, ktore walczą tam o supremację. Oczywiście to nie jest żadej dowód na to, ze w Smoleńsku był zamach. Co nie zmienia faktu, że jesli spada samolot i ginie w nim prezydent całkiem niemałego europejskiego państwa o położeniu strategicznym, a w dodatku - ginie wraz z nim zupełnie istotna liczba innych, dość wysokich rangą dygnitarzy - to koncepcja zamachu powinna być brana pod uwagę raczej w pierwszej kolejności. Dlatego też przesłanką wskazującą na słynne "coś tu śmierdzi" - jest słynny komunikat wydany tuz po wypadku, że przyczyną był błąd pilota.
  10. No własnie tak ! Własnie sami na obcej ziemi ! To gwarantuje, że ta druga połowa społeczeństwa, która nie uwierzyła w zwykły wypadek lotniczy - powie - to wina ruskich bo u ruskich. Technicznie było to banalnie proste do wykonania. Podłożono bombę do Tupolewa na lotnisku w Warszawie. Zapalnik bomby podłączono do obwodu dzwonka telefonu komórkowego. Samolot wystartował. Telefonia komórkowa na wysokości powyżej 150 metrów nad ziemią - zaczyna cienko pierdzieć. Wyżej w zasadzie nie ma juz pokrycia sygnałem - bo i po co skoro w niebie nie ma telefonów. Samolot wzniósł się na odpowiednia wysokosć, a takie samoloty latają na wysokości kilku kilometrów - gdzie z całą pewnością nie ma śladu pokrycia sygnałem GSM. Można sobie to samodzielnie sprawdzić - spróbuj włączyć telefon w samolocie na pułapie większym niż kilometr. I zobacz czy się zaloguje do sieci. Gwarantuję, że nie. I wtedy po prostu wysłano SMS'a na telefon podłaczony do bomby. Z dowolnego miejsca świata. Co się dzieje z wysłanym esemesem na telefon, ktory jest poza zasiegiem ? Ano esemes czeka w systemie tak długo, aż się telefon zaloguje do sieci. Gdzieś na świecie. Samolot podchodził do lądowania. Zniżył więc pułap, znalazł się w zasięgu rosyjskiej sieci, telefon zalogował się do niej i wtedy na telefon przyszedł SMS. Bum. Proste ? Bardzo. Potrzeba współdziałania Rosjan ? Alez skąd Oczywiście równie możliwe jest to, że ktoś przebywał wtedy w Smoleńsku i widzac schodzacy do lądowania samolot - mógł wysłać SMS. Uzyskałby taki sam efekt. Moim zdaniem zdecydowanie łatwiej jest dokonać unicestwienia samolotu tym, ktorzy mają dostęp do niego na ziemi przed startem (a więc Polakom) niż tym, u ktorych ten samolot ma dopiero wylądować. Chodzą co prawda takie słuchy, że Rosjanie mogli podłożyć bombę podczas remontu samolotu w Samarze. Mogli, oczywiście. Z tym, że ma to pewien słaby punkt. Mianowicie - rzeczywiście samolot był remontowany w Samarze. Ale między remontem a wydarzeniem w Smoleńsku - minęło stosunkowo dużo czasu. Co najmniej kilka miesięcy. A w tym okresie latali tym samolotem różni polscy dygnitarze, w tym na przykład ówczesny premier Donald Tusk. Jest skrajnie mało prawdopodobne, że podłożona w rządowym samolocie bomba nie została wykryta przez polskie służby przez tak długi czas. Oczywiście - to wszystko są poszlaki. Podobnie - jak tylko poszlaki istnieją po stronie dowodów na zwyczajny, lotniczy wypadek. Ani jedna strona (zamach) ani druga (zwykły wypadek) nie posiada 100% pewnych dowodów na konkretną wersję. Ciekawe jest jednak to, że strona, ktora mówi o zamachu - nie bada wątku opisanego przeze mnie (WSI) Nie sądzę by prędko prawda wyszła na jaw. 22 listopada 1963 roku w Dallas został zastrzelony ówczesny amerykański prezydent John Fitzgerald Kennedy. Komisa Warrena opublikowała w tej sprawie raport, z którego wynikało, że JFK zabił LH Oswald - strzelając z okna składnicy książek. Wspomniana komisja miała bardzo rozległy materiał badawczy w tej sprawie - bowiem schwytano Oswalda (ktorego niedługo potem zastrzelił Jack Rubby), a poza tym z samego zajścia było mnóstwo materiału filmowego - nie tylko z telewizji ale i z kamer prywatnych, ktore posiadali ludzie przybyli witać prezydenta. Ręczne, przenośne, niewielkie kamery filmowe były w USA w tamtych latach juz w powszechnym uzytku. I pewności stuprocentowej nie ma. Pozostała po tym zdarzeniu taka oto tablica pamiątkowa, wmurowana w fasadę budynku, ktory wówczas był składnica książek. Zwróćcie uwagę na wpis w ostatnim akapicie: "22 listopada 1963 roku budynek uzyskał krajowy rozgłos kiedy to Lee Harvey Oswald rzekomo strzelał i zabił prezydenta JF Kenney'ego z okna na szóstym pietrze kiedy kolumna prezydencka mijała to miejsce" Słowo "allegedly" oznacza właśnie RZEKOMO. Czyli - słowo to wskazuje na poważną watpliwość. Nawet jest to bardziej wątpiace określenie niż "prawdopodobnie" (wtedy napisanoby "probably"). Bo słowo "prawdopodobnie" - oznacza że to co po nim powiemy - jest bardziej na tak niż na nie, choć pewności nie ma. Słowo "rzekomo" - oznacza przeciwnie - że to co po tym słowie padnie - jest bardziej na nie niż na tak. Teksańska komisja historyczna, która tę tablicę powiesiła nie jest instytucją wyrwaną sroce spod ogona. A w dodatku - ktoś jakims ostrym narzedziem podkreślił słowo "allegedly" na tablicy - co wskazuje na to, że nie tylko komisje historyczne, ale i sami Amerykanie mają grube wątpliwosci co do oficjalnej wersji opublikowanej w raporcie komisji Warrena. Skoro Amerykanie od 54 lat nie sa w stanie wyjasnić jak to było z JFK - to tym bardziej Polacy prędko Samolenska nie rozgryzą
  11. Aneks jest tajny i tajnym pozostanie. Moim zdaniem z dwóch powodów: Pierwszy powód jest mniej ważny - groźba Smoleńska v. 2.0 Powód znacznie poważniejszy - jak już wspomniałem - agenta nieujawnionego można eksploatowac do śmierci. A często i po niej. PJK rozumuje dośc podobnie do zmarłego 7 lat temu brata bliźniaka. Zatem ujawniając aneks - pozbawi się bardzo silnego instrumentu, za pomocą ktorego można wiele rzeczy załatwić. W polityce bowiem, od zarania dziejów - stosowane są w zasadzie tylko dwa mechanizmy. Bardzo zresztą proste: 1. Jesli mam coś dla ciebie zrobic - to co mi w zamian dasz ? 2. Co mi zrobisz, jesli dla ciebie tego nie zrobię ? I to wszystko. Cała reszta to otoczka i przedstawienie dla gawiedzi. W "Barwach ochronnych" Zanussiego jest taka jedna fenomenalna scena. Młody doktorant ma problem z grupą studentów, która się buntuje. Grupę do porządku doprowadza stary docent. Doktorant pyta: - "Dla czystej ciekawości - jak pan ich przekonał panie docencie ?" - "Bardzo prosto. Komu trzeba - pochlebiłem, kogo trzeba - postraszyłem i zmiękli" Odpowiedź starego wygi - docenta zawiera wprost dwa wskazane powyzej polityczne sposoby działania. Pochlebianie to punkt pierwszy, zaś straszenie - to punkt drugi. Ma to swoją potoczną nazwę - metoda kija i marchewki. Oczywiście argumentem za nieujawnianiem może być także fakt umoczenia w aneksie sporej liczby dygnitarzy z PiS'u. Bo przecież już w Magdalence, kiedy to nieboszczyk generał Kiszczak przekazał władzę swoim agentom - zawarto prostą umowę. Nigdzie jej nie spisano, bo jest na tyle prosta, że spisywania nie wymaga. Nie zawiera ona także żadnych - jak to ujął kpt Wagner w CK Dezerterach - "suplementów, odnośników, załączników i gloss" A to powoduje, że można ją zapamiętać w całości bez konieczności posiadania ściągi na kartce. Umowa ta brzmi tak oto: "My nie ruszamy waszych - wy nie ruszacie naszych"
  12. Nigdzie nie napisałem, że to scenariusz dobry. Moim zdaniem raczej nienajlepszy. Oczywiście inna sprawa - czy scenariusz proniemiecki lepszy jest od proamerykańskiego. Nie sądzę. Moim zdaniem Putin za Smoleńskiem akurat nie stoi. Co nie znaczy, ze Smoleńska mistrzowsko nie rozgrywa. Moje zdanie jest takie: 10 kwietnia 2010 roku Rosjanie nie mieli żadnego wyraźnego powodu by zabijać prez. Lecha Kaczyńskiego i to w dodatku w sposób sprowadzający na nich podejrzenia. Już nie mieli. Bo te powody ustały ponad pół roku wczesniej - kiedy to 17 września prez. Obama dokonał resetu z prez. Putinem. O czym wczesniej napisałem. I tym resetem, prez. Obama - zlikwidował całkowicie całą politykę wschodnią prowadzoną przez prez. L. Kaczyńskiego. Więc skoro nie Rosjanie - to kto to zrobił ? Starożytni Rzymianie w takich przypadkach powiadali - "is fecit cui prodest" co się przekłada na "ten zrobił kto skorzystał" Rosjanie 10 kwietnia skorzystać już nie skorzystali. Bo unieszkodliwienie przez Kaczyńskiego miało miejsce wczesniej. Więc kto skorzystał ? Stare Kiejkuty ! Aby wyjaśnić to zagadnienie - należy się cofnąć cztery lata wczesniej - do 2006 roku. Wtedy to Antoni Macierewicz zlikwidował Wojskowe Służby Informacyjne. Powstał z tego raport (jawny), oraz słynny 13 załącznik, czyli słynny aneks do raportu z likwidacji WSI. Aneks zawiera nazwiska polityków, ministrów, posłów, biznesmenów, dziennikarzy i hierarchów kościoła - którzy byli tajnymi współpracownikami WSI w już tak zwanej "wolnej Polsce". Aneks miał być pierwotnie opublikowany. W tym celu, w 2006 roku pmiały być głosowane w Sejmie dwie ustawy, ktore miały bardzo długie nazwy. Czyli: - Ustawa przepisy wprowadzające do ustawy o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego - Ustawa przepisy wprowadzające do ustawy o Służbie Wywiadu Wojskowego Ustawy te stanowiły podstawę prawną publikacji aneksu do raportu z likwidacji WSI. Ówczesny przezydent - Lech Kaczyński - zapoznał się z aneksem i postanowił zablokować jego publikację - widzac jakie zawiera informacje i jak mocna może być to broń w jego rękach. Z agenta ujawnionego bowiem pozytku nie ma. Ale nieujawnionego, o którym my wiemy (co ma na sumieniu itp) - można eksploatować aż do śmierci, a często i po niej Więc z inicjatywy prezydenta Kaczyńskiego - została dokonana nowelizacja tych ustaw. Ale dokonana została CELOWO w taki sposób - by była NIEZGODNA z konstytucją. Ustawy skierowano do Trybunału Konstytucyjnego, ktory je zmasakrował. Tym samym odpadła podstawa prawna publikacji aneksu, ktory pozostał w jedynej dyspozycji naczelnego zwierzchnika sił zbrojnych czyli prezydenta Kaczyńskiego. I w roku wyborczym prezydent Kaczyński dał do zrozumienia, że wie co tam jest i że nie zawaha się tego użyć w politycznej przepychance. A dał do zrozumienia w sposób stosunkowo lajtowy - mianowicie - zwrócił się po jednym z wywiadów do Moniki Olejnik - jej operacyjnym pseudonimiem "Stokrotka" Ona dostała szału, Lech Kaczyński nazajutrz wysłał jej bukiet róż, ale kto się miał dowiedziec, że bezpiecznie nie jest - ten się dowiedział. I prawdopodobnie wtedy zapadła decyzja - "Odstrzelić dziada" Operacja została przez b. WSI wykonana perfekcyjnie. Bo połowa ludzi uwierzyła w zwykły wypadek, a druga połowa ludzi - uwierzyła, że to wina ruskich bo u ruskich. Niebywale zagrano na polskim romantyźmie - Katyń, Smoleńsk, Rosja, Putin. I dlatego prawdziwy sprawca może się śmiać bezkarnie Aneks do raportu z likwidacji WSI pozostaje tajny do dnia dzisiejszego.
  13. Gdyby to było mało i nadal nie chciała się odkleić mówiąc, że nie przyjmuje, iż to game over - proponujesz jej next level. Czyli - własnie jak @dobryziomek ujał - opowiadaj o wydatkach i dodaj, że skoro już się mamy spotkać - to czy przy tej okazji nie pożyczyłaby Ci co nieco w gotówce - bo akurat jesteś spłukany do zera jak sracz po biegunce, a w dodatku - wszystkie chwilówki w okolicy masz poobrażane - jak pewien PT Klient wywieszony w gablocie "tych klientów nie obsługujemy" w "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" Barei - sklepy spożywcze. A przeciez do Bydgoszczy jeździć nie będziesz jesli macie się częściej spotykać
  14. Mój pogląd na tę sprawę: 1. Nie znam szczegółów więc nie wiem kto ma rację w sprawie dziecka. 2. Od momentu, w ktorym naskoczono na p. Fabisiaka za to, że prowadzi transmisję na żywo - popieram p. Fabisiaka. Skoro telewizja nie zyczy sobie transmisji online - oznacza w prostej linii, że program zostanie poważnie zmanipulowany i to co jest czarne - bedzie ukazane jako białe. 3. P. Tomasz Terlikowski - zachowanie najlepiej podsumują słowa pewnego CK oficera - kpt Wagnera - wygłoszone pod adresem innego CK oficera - oberleutnanta von Nogay'a:
  15. Swego czasu poznawane damy wypytywały mnie nierzadko o mój status materialny. No to ja - w sumie chyba białorycerząc - robiłem za Mariusza Maksa Kolonkę i mówiłem jak jest. Ale spostrzegłem, że generuje to zbyt wiele problemów. Obecnie, jesli jakakolwiek poznana dama zapyta mnie o mój status finansowy - odpowiadam zawsze, iż zyję bardzo skromnie, w niewielkim wynajętym mieszkaniu, gdzie udzielam lekcji śpiewu - zarabiając w ten sposób na życie :).
  16. Nie mam zielonego pojęcia z czym miałeś do czynienia ale sprawa wydaje się co najmniej cuchnąca. Przychylam się do opinii współbraci - goń jak najdalej od niej Oczywiście - grzecznie i na poziomie się pożegnaj - życząc jej najlepszego a miłego wszystko jedno czego Co ? Że ładna ? Spokojnie, kolejna się w trymiga znajdzie. Mieszkasz w Polsce, gdzie urody kobietom nigdy nie brakowało. PS: Gdyby wydzwaniała nadmiernie i zamierzała Cię skłonić na spotkanie - to powiedz, że nidyrydy bo Cię nie ma, gdyż aktualnie jesteś w Anchorage na Alasce i siedzisz u Howarda Johnsona z różowym goździkiem w butonierce :).
  17. A niby jak inaczej ? 17 wrzesnia 2009 roku ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama - dokonał z p. Włodzimierzem Putinem - słynnego resetu w stosunkach amerykansko - rosyjskich. USA wycofały się z aktywnej polityki w Europie Środkowej. Pustkę tę wypełnili dwaj partnerzy - Niemcy i Rosja. Zaskutkowało to przyjęciem słynnego traktatu o strategicznym partnerstwie NATO-Rosja, zawartego w Lizbonie 20 listopada 2010 roku. Nie potrwało to jednak zbyt długo. W roku 2013 ten sam prezydent Obama, podkurwiony stanowiskiem p. Putina w/s Syrii - wysadził reset w powietrze i dał zgodę na dokonanie Majdanu na Ukrainie. USA postanowiły wrócić do aktywnej polityki w Europie Środkowej. Wymagało to między innymi - obalenia proniemieckiego rządu w Polsce (PO) i zastąpienia go rządem proamerykańskim. W tym celu została przeprowadzona (najprawdopodobniej przez CIA) kombinacja operacyjna w postaci słynnej afery podsłuchowej. W której podsłuchiwano tylko dygnitarzy z rządzacej wówczas, proniemieckiej Platformy Obywatelskiej. Nagrano łącznie 900 godzin, z czego tylko niecałe 100 godzin przedostało się do opinii publicznej. Tyle wystarczyło, by: 1. Wygrał wybory prezydenckie p. Andrzej Duda. Ktory jeszcze na poczatku 2015 roku nie miał szans, co spostrzegł pewien redaktor naczelny żydowskiej gazety dla mniej wartościowego narodu tubylczego - opowiadając o niepełnosprawnej zakonnicy w ciąży. 2. PiS wygrał wybory parlamentarne i utworzył rząd. O ile kelnerzy - jakciemoge byli w stanie nagrywać w słynnej knajpie "Sowa & Przyjaciele" - to raczej nie mogli nagrywać w kancelarii premiera, skąd pochodzi wiekszość nagrań. CIA pasuje do tej układanki idealnie :). Ukarano kelnerów i p. Marka Falentę. Znany na całym świecie z niezawisłości polski wymiar sprawiedliwości - ustami ani jednego prokuratora/ sędziego - nie odwazył się spytać czy aby nikt więcej im nie pomagał w nagrywaniu W miejscu restauracji "Sowa & Przyjaciele" obecnie znajduje się lokal pod nazwą "Restauracja pod pluskwami", gdzie specjalnością zakładu są pierożki z mikrofonikami. Klienci nie narzekają, aczkolwiek sprawdzają dokładnie stoliki. Czy na pewno stoi na nich pieprz. Tylko wtedy można zadać bardzo ważne, egzystencjonalne pytanie. Mianowicie - dlaczego pieprzone pierożki są dobre a pieprzone życie już nie ?
  18. To juz było. I nie przyniosło efektów. Becikowe, gdyby miało mieć sens i być atrakcyjne - musiałoby wynosić wartośc równą uśrednionemu kosztowi wychowania dziecka do momentu usamodzielnienia się. Czyli - sądzę, że lekko, ale to lekko równowartość ładnego domu w dobrej dzielnicy Fakt. Nie widzę odczuwalnych róznic. Bo i ich być nie może. Te partie się od siebie niewiele różnią. Ot jedna podniesie podatek o 1%, inna obniży o 1%. Koncepcje gospodarcze są takie same. Jedni ukradną wiecej na raz, ale w mniejszej ilości miejsc, inni doją nasz juz i tak dostatecznie nieszczęśliwy kraj łyżeczką ale we wszystkich możliwych miejscach. Sto złotych to dwie piećdziesiatki jak i sto jednozłotówek. Dodatkowo - doskonałym dowodem na to, że PiS od PO nie rózni się istotnie - są ciągłe transfery z jednej partii do drugiej. Na przykład niejaki Misio Kamiński był prominentnym i waznym działaczem PiS. Ba, nawet kampanię nieboszczykowi p. Lechowi Kaczyńskiemu prowadził. A potem był w Platformie prawą ręką p. Ewy Kopacz. Przykład z drugiej strony. Pan Jarosław Gowin był w przeszłości ważną figurą w PO. Zajmował tam istotne stanowiska i był jednym z najbardziej rozpoznawalnych posłów partii, ktora w nazwie ma "obywatelska" (nawiasem mówiąc - milicja też była obywatelska). A obecnie jest wicepremierem w rzadzie PiS. I jedno i drugie towarzycho ma charakter - jak to powtarza p. podsłuchany znad talerza ośmiorniczek były prezes NBP Marek Belka - "piwotalny".
  19. Niezbyt daleko ode mnie jest wieś będąca gminą, gdzie jest targowisko dwa razy w tygodniu. Żarcie rózne, wprost od rolasów, niektóre wręcz sprzedawane "na pałę" (czyli bez kas fiskalnych i tak dalej). Dobre, a nawet bardzo dobre. Czy drogo ? Nie wiem. Fakt, drożej niż w markecie, z tym że różnica jakościowa jest szalona. Zdecydowanie warta dopłacenia. Oczywiście innaczej wyglądają kalkulacje kogoś takiego jak ja - wolnego, bez żony i dzieci na utrzymaniu, a inaczej głowy rodziny z trójką dzieci. Dla mnie szynka czy inny boczek kosztować może i 50 złotych za kilogram. Ile ja tego zjem ? Kilogram dziennie ? Może zjem kilogram, ale następnego dnia już kilograma nie zjem. Znudzi mi się. Co innego jesli jest 5 gęb do wykarmienia, wtedy inaczej to wygląda
  20. Cel ustawy był jasny. Poprawa dzietnosci. Wyniki są jakie są. Druga sprawa - fakt, dostaje rodzic 500 złotych. Skąd dostaje ? Od państwa. A skąd państwo ma pieniadze ? No przecież nie minister Morawiecki je wykłada z własnej kieszeni. Pieniądze ma z podatków. Czyli - płacą za to wszyscy, w tym własnie również Ci, którzy te 500 złotych dostają. Z tym, że aby dac komuś 500 - najpierw trzeba zabrać tysiąc. Przecież urzędnik państwowy za darmo nie będzie pracował i byle czego nie zje ("tylko idiota pracuje za 6 tysięcy") I byłoby istotnie to jeszcze małym problemem gdyby TYLKO tak się to odbywało. Niestety - jest deficyt z powodu m in 500+ i rzad się zadłuża. Wróć, nie się zadłuża co nas zadłuża. I to nie tylko nas bo i dzieci, które nawet się jeszcze nie urodziły Złodziej, nawet najlepszy fachowiec w swojej branzy - może umieć w złodziejstwie wszystko. Ale jednej rzeczy nie jest w stanie wykonać. A mianowicie - nie potrafi okraść człowieka, którego nie ma. A rząd to potrafi. Okrada bowiem między innimi dzieci, których na świecie jeszcze nie ma. Coś musi w tym być. Te nieurodzone jeszcze dzieciaki - muszą mieć jakiś niesamowity zmysł. Bo gdybym ja wiedział, że urodzę się z kilkudziesięcioma tysiącami długu na dzień dobry - poważnie bym się zastanawiał czy jest sens przychodzić na świat
  21. To oczywiste i z innego powodu. Ludzi w szkołach byłoby mniej oraz szkoły byłyby lepiej dostosowane do oczekiwań za nie płacących. A dzis co mamy - kazdy do szkoły obligo, następnie liceum i potem - wszystkich hurtem na studia. Gdy zaczynałem studia w 1991 roku to studentów było niewielu. I jakiś poziom był. Potem liczba zaczeła lawinowo rosnąć - poziom spadł. Bo już Newton zauważył taką prawidłowość - masa ciągnie w dół. Efektem masowego "magistrowania" ludzi jest to, że w Tesco co druga kasjerka na kasie to pani magister. A to, że ukończyła wyższą szkołe gotowania na gazie - to już mniejsza. Ale jest magister ? Jest. "Sztuka jest sztuka" jak to powiedział p. Linda w Krollu :). A do obsługi kasy w Tesco spokojnie wystarczy wykszałcenie podstawowe (rozpatrujemy podstawówkę sprzed 30 lat). A tak - to dama z kasy spędziła niepotrzebnie 5 lat w WSGnG a przecież mogła o 5 lat wczesniej zacząc pracę, zarabiać, mieć jakieś własne pieniądze, płacić podatki. Skorzystałby kazdy - ona bo pracuje i ma własną kasę, a budżet państwa podwójnie. Raz - bo pobrałby podatki za pięc lat roboty (i składki ZUS), dwa - nie płaciłby za szkołę wyższą (gotowania na gazie).
  22. To rząd dopłaci drugą bańkę za strzelenie dubla Umowa jest prosta - milion za dziecko - czyli tyle ile rząd płaci tytułem 500+ co wykazałem wyżej.
  23. To oczywiste że byłyby oszczędności. Bo kto dzisiaj utrzymuje oświatę ? Ano ludzie, ze swoich podatków. I nie tylko utrzymują szkołę i nauczycieli, ale i całą nadbudowę w postaci ministerstwa oświaty, ministra, jego kochanki, urzędników, wydziałów oświaty w kazdym województwie i w każdym starostwie. Więc choćby tylko usunięcie tej nadbudowy administracyjnej (zbędnej na wolnym rynku) - obnizy koszty kształcenia. A w dodatku - będzie wolny rynek i konkurencja. Dobra szkoła to nie tylko taka, która da ładne świadectwo za pieniądze. Dobra szkoła to taka, która spowoduje, że liczba jej absolwentów będzie rekrutowana do dobrych uczelni. A z kolei dobra uczelnia to taka, która przeciez byle głupka nie przyjmie. Bo będzie zaniżał poziom. No i wówczas ilosc absolwentów tej uczelni - otrzymujących po jej ukończeniu dobrą pracę - spadnie. Od zawsze tak było, że za przyjęcie ucznia do terminowania u dobrego mistrza - trzeba było solidnie zapłacić. I nierzadko pieniądze nie wystarczały. Bo majster musiał widzieć, że cos z tego ucznia będzie. Gdyż kiedyś uczeń ten otworzy własny zakład. I będzie miał prawo napisać, że terminował u tego czy tamtego mistrza. Więc w interesie mistrza było - aby byle łachmyta nie zszargał mu nazwiska.
  24. Dlatego też nalezy sprawę rozpatrywać szeroko. I na przykład policzyć ile pieniędzy kosztowało urodzenie tych dzieci. Swego czasu na FB opublikowałem posta, w ktorym wykazałem posługując się danymi oficjalnymi, że przy założeniu, iż na program 500+ wydano w 2016 roku 17 miliardów złotych, zaś odnotowano, że w 2016 roku urodziło się o 16 tysiecy dzieci więcej - to koszt narodzin dziecka wynosił lekko ponad milion złotych. Ku wściekłości zwolenników partii rządzącej - zaproponowałem rządowi taki dil: Wzywam rząd - dajcie mi milion złotych. A w trybie natychmiastowym zrobię dziecko dowolnej kobiecie. I notarialnie się zobowiążę do wypłacania jej alimentów w wysokości dwóch tysiecy złotych miesięcznie (niejedna dama dałaby się pochlastać za takie świadczenie). I to nie od urodzin dziecka do 18 roku życia, ale już od wykazania momentu zajścia damy w ciażę aż do 25 roku życia potomka. 25 lat x 12 miesięcy x 2000 złotych daje nam równe 600.000 złotych. A ja - tylko za rolę reproduktora - otrzymuję az 400 tysiecy złotych skoro od rządu dostałem bańkę Najbardziej luksusuwa diva także dałaby się pochlastać za taki apanaż :). W dodatku oferuję więcej niz rząd. Mianowicie - po pierwsze - płacę już od przedłożenia mi testu ciążowego z wynikiem pozytywnym i płacę aż do 25 roku życia. Po drugie - płacę na spłodzone dziecko bez względu na sytuację finansowa damy Po trzecie - płacę również bez względu na to czy jest to pierwsze dziecko czy każde kolejne. A po które to będzie ? Aaa, po czwarte - ja oferuję dwa klocki, a rząd - cztery razy mniej. No i rząd może w przyszłosci zasady 500+ zmienić, obniżyć, uzależnić od wielu czynników a ja podpisuję umowę notarialną z jednym zdaniem - zrobiłeś - płacisz 2k/m-c do 25 roku życia dziecka. Niestety rząd nie podjał mojej propozycji do dzisiejszego dnia :).
  25. Jest pewien myk umożliwiający częsciowe obejście tej niedogodności. Mianowicie - wypala Ci się w piecu załadowany od góry opał. Na ruszcie wiec jest jeszcze co nieco żaru. Robisz tak: 1. Wybierasz wszystko z popielnika do zera. 2. Do pustego popielnika strącasz pogrzebaczem ten żar przez ruszt - ile się da, a większe kawałki przenosisz szufelką tak by palenisko było całkiem puste 3. Zasypujesz palenisko nowym ładunkiem węgla/ drzewa/ innego opału 4. Z popielnika przerzucasz żar na zasypany węgiel. Akcja musi być przeprowadzona raczej sprawnie a palenisko pozbawione żaru w całości. Bo nie może dojśc do sytuacji kiedy pozostałości żaru w palenisku tudzież zbyt znacząca jego ilosć w popielniku - już przy nowym zasypie odpalą Ci paliwo od dołu. Drugim słabym punktem zabawy jest to, że trzeba wyłapac moment, w ktorym żar jeszcze jest dostatecznie gorący a zarazem jest go na tyle mało, że nie ma ryzyka iż zapali od dołu świeży załadunek opału.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.