Skocz do zawartości

Natii

Samice
  • Postów

    637
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Natii

  1. Co zabawne właśnie nie Dzwoniła do mnie tylko pani z sanepidu, żebym podała nazwisko i pesel, odnalazła mój wynik i oznajmiła, że jest dodatni- co dziwne czuje się zupełnie zdrowa, ale musiałam zrobić test bo miałam kontakt w pracy z rzekomo zarażonymi osobami. Poinformowała mnie, że nie moge przekraczać progu mieszkania i że kiedy źle się poczuję mogę zadzwonić na pogotowie i poinformować, że mam covid żeby personel się przygotował. Decyzja powinna być z tego co czytałam w necie dostarczona pocztą, albo kiedy nie zostanie odebrana wrócić do sanepidu, ale na razie z racji tej,że nie mogę i tak opuszczać mieszkania, to się tym na razie nie przejmuję.
  2. Nie próbowałam nigdy. Ale powiem tak, moje włosy nieskromnie mówiąc wiele osób chwali. Bo są długie, do połowy pleców i dość gęste. Ale właściwie, to mało z nimi robię w sensie nie prostuję, nie kręcę. Z natury są czasem proste, czasem jak jest wilgoć w powietrzu lekko falowane. Jedyne co z nimi robię to farbuję raz na jakieś 3 miesiące ( bo też odrost mam zbliżony do farby i nie rzuca się to w oczy) i używam czasami odżywki- polecam placentę, niedroga, a baaardzo dobra. I w zasadzie to tyle. podcinam je raz na pół roku, bo zauwazyłam, że kiedy regularnie podcinałam były coraz krótsze i tak w zyciu nie zapuściłabym długich- bo dla fryzjera 1 cm, to często 10 cm. No i wiele osób chwali, że mam ładne włosy. Natomiast kiedy miałam taki czas w życiu, że codziennie je prostowałam, to jednak były o wiele bardziej zniszczone. Na porost włosów bardzo polecam wcierkę koreańską Kaninomoto. Droga, ale bardzo dobra, pomogła mi szybciej zapuścić włosy, raczej nie do kupienia w drogeriach, ale w necie można ją znaleźć. W ogóle uwielbiam koreańskie kosmetyki, bardzo poprawiła mi się po nich cera.
  3. @NimfaWodna Podoba mi się Twoje poczucie humoru, trochę specyficzne, ale w tym cały urok
  4. Dzisiaj można powiedzieć wszystko po kolei. Zaczynając od tego, że na początku dnia dowiedziałam się ( choć przez telefon od koleżanki i to niby plotki), że ma awansować w pracy taki inny facet, zamiast mnie, ale jego już od dawna obstawiano, albo mnie właśnie. Następnie pokłóciłam się z rodzicami przez telefon, bo najpierw przeczulona mama nagadała coś tam tacie, a on do mnie zadzwonił z pretensjami- oczywiście poszło o pierdołę. Później próbowałam skontaktować się się z facetem i nie odbierał - ostatnio rzadziej rozmawiamy i nie wiem czy nie zwiastuje to jakiegoś kryzysu, a takie niestety bywały. Aaaa, porąbany dzień jednym słowem.
  5. A no niby tak, to akurat zdecydowany plus tej sytuacji Ja z tego wszystkiego korzystam, oprócz gier planszowych (które zresztą uwielbiam) z tej racji, że siedzę sama i musiałabym grać sama ze sobą chyba Bardziej chodzi o wychodzenie na zewnątrz, do ludzi, rower, siłownia, moje wyjazdy na stadninę i te sprawy.
  6. Też wydawało mi się, że nie ma bo nieraz lubię samotność, czytanie książek, przeglądanie netu, ale brakuje mi choćby wyjścia na świeże powietrze, jazdy na rowerze. I to już po tygodniu. Szczerze, to nie sądziłam, że mnie to przytloczy w jakiś sposób, a jednak. Zaraz zaczynam moją serię ćwiczeń na macie z Chodakowską, chociaż tyle ruchu mi zostało
  7. Jest net, są książki, luby siedzi u siebie bo nie chce go narażać, jak i innej rodziny. I tak od tygodnia w mieszkaniu. Wydawało mi się na początku, że spoko, odpocznę od tego wszystkiego, a już mam powoli dość, brakuje mi żeby choćby wyjść na spacer taki zwyczajny....Tak się chciałam wygadać bo brakuje mi ostatnio towarzystwa, mimo, że jestem trochę introwertyczką. Jest ktoś tu może w podobnej sytuacji?
  8. Przykładowo ja mam urodę raczej słowiańską- z natury jestem szatynką, ale pasuje mi też taki powiedzmy miodowy, albo ciemny blond, więc na taki czasem się farbuję, karnację mam raczej jaśniejszą niż ciemniejszą. No i zdarza się, że jakiś Polak zaczepi mnie na ulicy i zaprosi na kawę, ale jak pojechałam do Włoch/ Grecji/ Portugalii/ Chorwacji, dopiero zobaczyłam, że tak naprawdę, mimo, że jest tam wiele pięknych brunetek, tamci panowie gustują właśnie bardzo w słowiańskim typie. Nie żebym się przechwalała, bo moje koleżanki też miały tam powodzenie, większe niż ich rodaczki choćby w klubie- mimo, że Włoszki np. nie żałują sobie na skąpy ubiór, czy błyskotki, więc na cnotliwe nie wyglądają. Za to w Polsce furorę robi właśnie głównie uroda południowa. Jakby taka ładna Hiszpanka, czy Wenezuelka przyjechała na Polski myślę, że przebiłaby równie ładne słowianki, bo ma egzotyczny typ urody. Dlaczego właśnie tak jest? Może ma to związek z tym, że podświadomie zdajemy sobie sprawę, że pomieszanie genów to zdrowsze potomstwo? Ja sama mimo, że jestem kobietą też co dziwne podziwiam ten południowy typ urody u kobiet, choć sama na latynoskę sięnie przerobię bo wiem, że by mi to zwyczajnie nie pasowało Ale najbardziej podoba mi sie właśnie taki typ urody, za to na południu jest on powszechny, to norma. Wszyscy moi faceci też byli brunetami i jest nim obecny (choć wszyscy z nich to Polacy), jeden jedyny raz spotykałam się z blondynem, ale też nie wynikło z tego nic poważnego. Nie dlatego, że blondyni mi sie nie podobają, ale zwyczajnie ja bardziej przyciągam brunetów, co akurat mi pasuje, ale to pewnie też nie przypadek.
  9. Zwyczajnie trening czyni mistrza, więc po pewnym (zazwyczaj długim czasie) dochodzi się do perfekcji. Polecam film dokumentalny "Jiro śni o sushi"- o człowieku, który opanował tą sztukę do perfekcji i zdaniem wielu robi w swojej niewielkiej knajpce najlepsze sushi na świecie, choć sam uważa, że perfekcji jeszcze nie osiągnął. I tak np. on rozumiał, jak to w kulturze japońskiej jest przyjęte, że perfekcja wymaga czasu, nieraz wielu błędów po drodze. Problem w tym, że wiele osób zachodniego świata tego już nie rozumie. My jesteśmy przyzwyczajeni do szybkich efektów, chcielibyśmy najlepiej dostawać wszystko jak w restauracji fastfood, szybko i natychmiast, po pierwszym większym wysiłku. A jeśli nie wyjdzie czujemy rozczarowanie i się zniechęcamy. To nawet nie nasza wina, niestety nasza kultura nam to wpoiła. Szybkie jedzenie z mikrofali, balsamy i kapsułki cudownie odchudzające i tak wpaja się myślenie, że najlepiej dostać coś od razu, od ręki. Wiele osób wpada w tą pułapkę, będąc jednocześnie perfekcjonistkami i przeżywają wielkie rozczarowanie przy pierwszej porażce, choć nie doszli do wprawy i popełnili masę błędów, ale że włożyli w to duży wysiłek, to uważają, że należy im się to przy pierwszej, czy drugiej czy drugiej próbie. Prowadzi to często to do zniechęcenia i porzucenia myśli o kolejnych próbach, czy popadaniu wręcz w stany depresyjne, że porażka sprawiła, że jest się do niczego. Także myślę, że takim rzemieślnikiem perfekcjonistą może zostać prawie każdy, ale wymaga to długiego czasu, wprawy i skupienia. Problem pojawia się jeśli ktoś z natury jest perfekcjonistą i spodziewa się przy tym szybkich efektów. “Nie trafiłem ponad 9000 rzutów w mojej karierze. Przegrałem prawie 300 gier. 26 razy nie trafiłem decydujących piłek w meczu. Ponosiłem porażki raz po raz przez całe moje życie. I właśnie dlatego osiągnąłem sukces.” Michael Jordan
  10. Ok zaraz napiszę tłumaczenie specjalnie dla Ciebie. Chociaż nie, skoro kobiety są uważane za niezrozumiałe, to może taka pozostanę, a co tam niech to będzie taka zagadka nie do rozwiązania co miałam na myśli
  11. No pewnie, przeważnie złe nawyki czy destrukcyjne zachowania są niekontrolowane, co nie znaczy, że dobre, nawet jeśli wynikaja z dobrej woli. Nie jest, ale łatwo zachwiać tą równowagę, szczególnie w tych podkręconych czasach, gdzie charakter płci się gdzieś tam gubi. Nie jestem może w 100% tradycjonalistką, bo jednak cenię sobie niezależność, ale z drugiej strony, przeszkadza mi, że świat idzie w tym kierunku żeby te role się kompletnie odwracały.
  12. Jedno się z drugim nie wyklucza, sama właśnie znam taki związek, gdzie on i ona pracują w jednej firmie i razem mieszkają, On ma wyższe stanowisko i zarabia o wiele więcej od niej, ale w ich związku, to ona ewidentnie rządzi, a nawet nieraz z niego szydzi w towarzystwie. On mimo wysokiego stanowiska raczej potulny z charakteru obraca to w żart żeby wyjść z twarzą, ale i tak efekt jest jaki jest.
  13. Twoja opinia jest taka moja inna, tyle w temacie, ale skoro już przeprowadziłeś tak dokładne statystyki, to ok, jestem w stanie Ci uwierzyć na słowo, że to aż 80% i każda chęć dyskusji czy polemiki z facetem, albo nawet posiadanie odrębnego zdania, to dominacja i matkowanie mu.
  14. E tam, ona była raczej z tych mądrze kobiecych, a nie apodyktycznych, obejrzyj najpierw serial, a potem pogadamy To, że kobieta ma swoje zdanie, czasem inne niż faceci ( choć w tym temacie mam jak widać akurat podobne) nie świadczy akurat o jej chęci dominacji. Bycie zbyt uległą i potakiwanie we wszystkim każdemu, to druga, też moim zdaniem bardzo zła skrajność, bo prowadzi w dłuższej perspektywie do braku szacunku. Polecam książkę "wyznania Gejszy", z niej dowiesz się, że nawet taka Gejsza oprócz uległości, potrafiła dyskutować na każdy temat i uczono ją też polemiki. A była uważana za kobietę niemal idealną z wyglądu i charakteru. Czy była słodką idiotką mimo pewnej uległości? Z pewnością nie.
  15. Skąd wiesz, nie zawsze to w czym tkwimy nawet długo się nam podoba. Właśnie to co mnie w tym wszystkim wkurza, to to, że te kobiety, np. z mojej pracy są z tego dumne, że udaje im się znaleźć faceta bez własnego zdania i nim rządzić. Może dlatego, że generalnie nie znoszę apodyktycznych osób w jakiejkolwiek relacji, może dlatego, że tego zupełnie nie rozumiem, zwyczajnie mi się to nie mieści w głowie. Albo ta apodyktyczna żona mojego znajomego, nakrzyczała na niego, zrobiła awanturę, a on zerwał kontakty z młodszą i ładniejszą ( bo ją też znałam z widzenia), jej nie przeszkadzało, że on w rzeczywistości pożądał bardziej tamtą, liczył się fakt władzy nam nim. Sama fatalnie bym się czuła w takiej sytuacji i wolała zerwac z takim facetem, dlatego strasznie mnie irytuje zarówno jej podejście, jak i tego faceta. Tak samo nie rozumiem wybierania sobie młodszych facetów, mnie kompletnie taki by nie kręcił z samej racji tego, że jest młodszy, może dziwna jestem, ale tak już mam, po prostu z racji samego wieku czułabym się bardziej dominująca niż on i chyba to by mnie przytłoczyło. Przykładowo możemy latami tkwić w pracy, której nie znosimy, choć moglibyśmy poszukać innej, w związkach wydaje mi się może byc podobnie. Nie wiem zresztą, czy chodziło Ci o kobiety, czy mężczyzn, ale ogólnie taki układ zaburza energię męsko- damską, więc myślę, że tym kobietom też się nie w pełni to podoba, nawet jeśli im się tak wydaje- bo jakim cudem wtedy może wytworzyć się pożądanie, mało jest chyba ludzi, których kręci dominująca kobieta nie tylko w łóżku. Zresztą poczytaj wypowiedzi wyżej Panów, którzy w takich związkach byli, to najlepszy dowód.
  16. Tylko pytanie co to jest to wszystko i czy jest ograniczone. Nawet jeśli osiągnie się wszystko, co się zaplanowało, to będzie to prawdopodobnie tylko na jakiś czas bo za chwilę pojawi się jakiś problem w tym idealnym świecie, przez co przestanie być on już taki idealny, albo pojawią się nowe cele i wyższe poprzeczki. Im mamy więcej, tym zazwyczaj chcemy więcej, tym bardziej, że na wyższym poziomie jest i silniejsza konkurencja. Dlatego szczęście polega raczej na wdzięczności, na cieszeniu się tym co teraz, wczoraj i jutro tak naprawdę nie istnieją. Choć dążenie do jakiegoś tam celu jest dobre, jeśli prowadzi on do wyższego komfortu, szczęścia, ale chodzi o to, że nigdy nie będzie idealnie w 100% i trzeba mieć tego świadomość. Zawsze będą ci lepsi, a jeśli nawet będziesz w jakiejś dziedzinie najlepszy na świecie przez jakiś czas np. zdobędziesz złoty medal na igrzyskach, to i tak tylko jakiś czas i zostanie po tym w końcu tylko wspomnienie.
  17. Skoro tak Ci się wydaje, to nie będę się z Tobą sprzeczać, poza tym nie chcę tu teraz robić z jakiegoś tam niewiele znaczącego przykładu z mojej przeszłości offtopu na 6 stron, bo nie jest to w tym temacie istotne, także na tym kończę tą nieprowadzącą do nikąd dyskusję na ten temat
  18. No nie wyszło, ale mówienie mi praktycznie jednego dnia, że mnie kocha, a drugiego lekceważenie i ewidentne zarywanie do mojej koleżanki było.. dziwne. I bardzo nie fair wg mnie. No i co z tego wynikło, że zdobywał mnie jakiś tam czas i mu sie to udało( a przez zdobycie mnie rozumiem rozkochanie, czy tam zauroczenie w sobie)? Nie rozumiałam tylko jego zdziwienia, kiedy jak chciał się zejść, to ja z kolei go olałam, no ale jak widać nie każdej kobiecie odpowiada takie traktowanie, więc się przeliczył. Sorry, ale nie znasz historii, to nie oceniaj, czym innym jest jeśli po prostu nie wyjdzie i ludzie sobie to powiedzą, czy nawet urwie się kontakt, a co innego taki fałsz i totalny brak szacunku. Ale to było już dawno i nie prawda, jest to tylko przykład, że nie zawsze takie traktowanie kobiety, kiedy sobie na to nie zasłużyła zwiększa jej zainteresowanie. U niektórych kobiet jak ta moja koleżanka, może tak, ale z nimi też nie jest do końca wszystko ok.
  19. Zaczęła Cię szanować, bo potraktowałeś ją adekwatnie do jej zachowania. Wiele osób wie, że robi źle i sprawdza na ile może sobie pozwolić, zupełnie jak np. nasze zwierzaki domowe- wiem, średnie porównanie, no ale one też sobie zdają sprawę, że czegoś nie wolno, a robią specjalnie. Ale gdybyś zrównał z ziemią i zostawił kobietę, którą na to nie zaslużyła, a ma wystarczająco wysokie poczucie wartości, to nie zyskałbyś tym u niej szacunku. Mnie kiedyś taki koleś źle potraktował, najpierw zdobywał długi czas, potem nagle i bez ostrzeżenia zlekceważył zupełnie podrywając na imprezie służbowej moją koleżankę na moich oczach, z czego sobie doskonale zdawał sprawę. Bolało, bo mi na nim zależało, ale zachowałam jakimś cudem zimną krew. Za kilka miesięcy chciał wrócić jak tamta, czy jeszcze inna go pewnie olała, ale ja już nie chciałam go znać, więc wcale nie zyskał tym mojego szacunku, bo i sobie na takie zachowanie nie zasłużyłam. Ale znam też takie beznadziejne trochę kobiety, które płaczą miesiącami za facetami, którzy mają je gdzieś. Znam taką dziewczynę, którą były zostawił w beznadziejny sposób przed ślubem. Pojechał sobie z inną na wakacje wtedy, wrzucał z nią wspólne zdjęcia na fb. Wcześniej wiele razy ją zdradzał o czym wiedziała. Ogólnie wiele złego jej zrobił. A ona nie chce żadnego faceta tylko jego i za nim płacze, wypisuje do niego. Dla mnie to jest niepojęte zachowanie, ale to fakt, że takie kobiety istnieją, chyba lubią jak się je źle traktuje.
  20. Też tego nie rozumiem jako ja, bo tak jak pisałam taki model by mnie zupełnie nie pociągał, ale jeśli chodzi o tą kobiecą perspektywę, to nieraz spotkałam się z chwaleniem się innych kobiet- np. u mnie w pracy- jak to sobie faceta "ustawiły", "wychowały", czy coś w tym sensie, mówią to z pewną dumą w głosie np., że wcześniej ich facet wychodził do kumpli na mecz, a od jakiegoś czasu, po awanturze, którą mu zrobiły, wreszcie przyniosło to skutek i siedzi potulnie w domu. Owszem, na brak szacunku trzeba reagować, ale wychowywać to można nastolatka, ja też bym nie chciała zresztą żeby facet mnie wychowywał, bo ja nie jego córka, a partnerka... Ale mój facet, choć starszy sporo, bo o kilkanaście lat, nie próbuje mnie całe szczęście strofować w żaden sposób, mimo że w naszym związku to jednak on "nosi spodnie", co objawia się w zazwyczaj drobnych codziennych sprawach, jak np. kiedy pyta czy wziąć ode mnie torbę na laptopa, mimo, że nie jest dla mnie ciężka z chęcią mu ja podaje, albo pozwalam mu zorganizować wyjazd na wakacje, skręcić mebel, wybrać ekipę remontową, choć sama też bym sobie z tym poradziła, bo i mieszkałam sama przez dobre kilka lat. I myślę, że to jest doby układ, po kilku latach bycia razem, nadal jest między nami pożądanie i ta iskra, gdyby mi zawsze przytakiwał i wyszłoby tak, że to ja byłabym ta dominującą stroną w związku, pewnie szybko by się skończył, bo wcale nie byłoby to dla mnie pociągające. Ale wiele kobiet wydaje mi się, że jest z tego dumnych jeśli facet ich słucha, chore to, ale tak wywnioskowałam z ich opowiadań. Znam też związki- choć chyba dużo rzadsze w tych czasach, gdzie facet jest bardzo dominujący, a kobieta taka głupiutka, nieporadna w stylu "ale misiuuu, ja nie umiem obrać tych jabłek, pomóż mi". I chyba są mimo wszystko lepsze niż ten pierwszy model, ale i tak ci faceci po pewnym czasie wydaja się tym podirytowani.
  21. To po co w takim razie są z takimi facetami, a ci faceci z nimi? Dla mnie to jest całkiem odwrócona energia. A przecież nawet były przypadki przemocy domowej, gdzie żona potrafiła latami znęcać się nad mężem psychicznie, czy fizycznie, on to znosił, w imię czego? Kobiet znoszących przemoc też nie rozumiem oczywiście, ale u facetów jest to tym dziwniejsze. Myślicie, że pożądają dalej takie kobiety, które zachowują się jak ich matki?
  22. W kwestii zdrowia, czy jakiegoś wsparcia jeśli druga osoba go potrzebuje się zgodzę, czy spytanie czy coś jadł, bo jak nie to zrobię coś do jedzenia np. To zupełnie normalne. Mnie bardziej chodzi o takie strofowanie, w drobnych czynnościach, albo wręcz wyręczanie, po prostu traktowanie trochę jak nieporadnego nastolatka. Właśnie, w towarzystwie jest to szczególnie widoczne, tak samo myślę, że przez zwykły szacunek do partnera powinno się powstrzymać od takich komentarzy. A jednak takie kobiety szczególnie przy ludziach lubią pokazywać jak udało im się zdominować partnera. Może wtedy czują sie dowartościowane, czy co, właściwie ciężko mi powiedzieć z czego to wynika. Choć prawdę mówiąc, gdyby mnie mój facet tak strofował, przy ludziach, to mimo, że jestem kobietą, bym sobie na to nie pozwoliła. Uważam, że wiąże się ze sobą dwoje dorosłych ludzi, a to nie relacje, gdzie jedna osoba jest dzieckiem, a często właśnie można takie coś zaobserwować i w sumie jeśli sytuacja jest odwrotna, to też jest źle, ale jednak ja lubię jak facet odrobinę bardziej dominuje w związku, w takim sensie, że coś czasem potrafi zadecydować w naszym imieniu, mieć inne zdanie od mojego. Źle bym się czuła jakbym miała matkować facetowi, chyba zupełnie przestałby mnie pociągać, tym bardziej mnie dziwi takie zjawisko.
  23. Sama znam kilka takich par, z rodziny, czy bliższego otoczenia. To związki, w których jak obserwuję kobiety często strofują swoich facetów w stylu " weź już ubierz/ zdejmij tą czapkę", "nie szukaj palarni bo nie mamy czasu", " przecież to się robi tak, a nie tak" itd. Jednym słowem kobieta jest mocno dominująca, często faceta strofuje, traktuje jak nieporadnego, co dziwne, nawet jeśli on lepiej zarabia i ma lepszą pozycję od niej samej. Co mnie zaskakuje, takie związki, przynajmniej w moim otoczeniu trwają zaskakująco długo i tak się zastanawiam- czy może niektórym facetom takie matkowanie odpowiada? Znam np. jedną taką parę, gdzie wręcz kobieta wyśmiewa się ze swojego faceta jaki to on nieporadny- choć gość zarabia kilka razy lepiej od niej, sam wybudował dom i w ogóle- a on nadal z nią jest i chyba ja kocha, choć nie wiem jak oczywiście u nich z namiętnością, są razem wiele lat, więc może przyzwyczajenie? Sama zawsze byłam tego zdecydowaną przeciwniczką, wg mnie to zabija pożądanie w związku, bo kobieta o ile całkiem nieporadna może zrażać, to dominująca wydawało mi się zawsze, że tak samo. A jednak takie związki potrafią trwać latami i taka refleksja mnie ostatnio naszła, choć sama z pewnością się taka nie stanę bo to nie mój styl, czy może dla niektórych facetów jest wygodne, że kobieta rządzi w związku skoro się tak ich trzymają? U jednej z tych par co znam, gdzie kobieta jest właśnie taka mocno dominująca, on nawet ją zdradził, z o wiele młodszą, a nawet miał z nią jakiś dłuższy romans, ale żona to odkryła, nakrzyczała na niego i wrócił z podkulony ogonem. Prawdę mówiąc się dziwię, ale może dzisiaj mężczyźni szukają takiej kobiety, czy jak? Choć mojemu facetowi np. nie wyobrażałabym sobie tak matkować, sam by raczej tego nie zniósł i dobrze, więc tym bardziej zastanawiają mnie właśnie takie przykłady par, gdzie te role są odwrócone, albo raczej zamienione na relację "matka-syn".
  24. Co do błędnych przekonań, to kiedy byłam mała- może z 5 lat miałam, albo 6, myślałam, że pocałunki w usta, to jakaś nowa moda np. w bajkach czy filmach i tak nie dzieje się w realnym życiu. Sama nie wiem dlaczego, ale takie miałam dziwne przekonanie. Poza tym bałam się klaunów w cyrku- co wtedy każdego wtedy dziwiło, teraz jak powstały koszmarne pranki z ich udziałem może byłoby to bardziej zrozumiałe, a wtedy nie wiem dlaczego wydawały mi się straszne. A co do niecnych uczynków, prowadziłyśmy z koleżanką tzw. klinikę dla zwierząt bo chciałyśmy zostać weterynarzami w przyszłości i polegało to na tym, że łapałyśmy np. różne owady, wyrywałysmy np. skrzydełka, a potem próbowałyśmy leczyć. Oczywiście z marnym skutkiem Brutalne to było, ale wtedy myślałyśmy, że mamy wielką misję do spełniania jeśli znajdziemy metodę na ich wyleczenie. Prowadziłyśmy też tzw. kronikę przygód, a przygody te polegały często na robieniu dorosłym na złość np. chowaniu różnych przedmiotów. A i była jeszcze gra w wyzwania. Każdy wymyślał jakieś wyzwanie dla kolegi, zazwyczaj skrajnie głupie oczywiście np. zapytać się pod kościołem kogoś gdzie jest kościół i takie tam, ale zdarzały się jeszcze o wiele głupsze, np. zapukanie do drzwi gościa, który we wsi miał opinie chorego psychicznie i gonił żonę z siekierą. Potem uciekałyśmy tak szybko jak się dało, ale nie było to delikatnie mówiąc zbyt mądre... Ale poza tym miałyśmy też normalniejsze zainteresowania, np. planowałyśmy założyć własny zespół zainspirowane Spice Girls i Britney Spears, które wtedy były na topie. Może dobrze, że nie miałyśmy dostępu do neta w tych czasach, bo byłoby o wiele bardziej nudno...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.