Skocz do zawartości

tytuschrypus

Starszy Użytkownik
  • Postów

    4659
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    67
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez tytuschrypus

  1. Bądźmy poważni :) Miałaś podać statystyki na dowód tego, jak kobiety w związkach zarabiają podobnie do mężczyzn albo i więcej bo jak wcześniej pisałaś "znasz takie przypadki", potem pisałaś coś o miastach, a potem wklejasz link do średniej dla całego kraju. A pisaliśmy o różnicy w zarobkach między mężczyznami a kobietami w związku. To co wkleiłaś to nie są różnice w związkach tylko ogólne. Przecież to kompletnie inne wskaźniki, czego nie rozumiesz? Oczywiście, że duża. To przecież łatwo policzyć. Ciekawi mnie, pod jaką długością i szerokością geograficzną 40% różnicy na wskaźniku to jest nieduża różnica... A problem jak zwykle jest w tym samym miejscu - lecisz na tezie ukutej na podstawie własnego widzimisię i wybiórczej obserwacji i usiłujesz na 6 już stronie wmówić innym, że ta wybiórcza obserwacja odzwierciedla rzeczywistość, 40% to prawie to samo, a kobiety często zarabiają więcej niż mężczyźni albo tyle samo. I zostało to obalone już dawno, a Twój problem poznawczy wyjaśniony już na pierwszej stronie tego tematu. Imo niepotrzebnie brniesz w coraz większe absurdy, coraz bardziej od rzeczywistości oderwane.
  2. Wkleiłaś dane, które dotyczą czegoś zupełnie innego niż to, o czym piszemy od początku tego wątku. Pisaliśmy bowiem o tym, jak wyglądają różnice w zarobkach między partnerami. Dane, które wklejasz dotyczą średnich liczonych dla całego kraju, uwzględniająca również osoby z wykształceniem podstawowym czy zawodowym - wiadomo, że na przysłowiowej kasie w lidlu różnica jest mniejsza. Piszesz o 700 złotych, ale różnica u osób z wyższym wykształceniem jest znacznie większa. Ale jak wspomniałem, to i tak nie ma znaczenia, bo ci ludzie łączą się potem w pary - a wtedy statystyki wyglądają tak, że nieliczne kobiety zarabiają więcej od mężczyzn i na to podałem Ci już statystyki, które uparcie ignorujesz.
  3. No, wjechałaby rentierka wtedy. Szkoda, że to mrzonki, szkoda...
  4. Możesz się nie zgadzać, ale statystyki nie potwierdzają tego, co piszesz i przytaczałem Ci je. Jeśli dotarłaś do innych, napisz - chętnie poznam bo może jest jakaś tendencja, której nie znam.
  5. Ile? Kobiety wśród dłużników alimentacyjnych to 5%, przynajmniej na lipiec 2018 roku, któryś z BIGów publikował badania. Płaci je z kolei (to piszę z pamięci) chyba 20% tych, którzy powinni. To jednak procenty liczone na podstawie bezwzględnych ilości, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w większości to mężczyźni muszą je płacić, to odsetek niepłacący/zasądzony będzie pewnie podobny dla obu płci. Jeśli chodzi o procent zasądzeń według płci, to nawet nie wiem czy takie rozkłady są publikowane. W USA jeszcze 5 lat temu tylko 3% odbiorców alimentów to były kobiety. A jak ma być inaczej, skoro znacznie więcej mężczyzn ma alimenty zasądzane? Nie zakrzywiajcie rzeczywistości. Zarówno w kontekście różnic w zarobkach między kobietami a mężczyznami będącymi w związkach jak i teraz tego, kto płaci alimenty piszecie o sytuacjach, które są w przytłaczającej mniejszości albo w ogóle są wyjątkami.
  6. Tak jak pisałem - znajomi to nie jest reprezentatywna próbka populacji, żeby na jej podstawie oceniać rzeczywistość. Wśród moich znajomych różnica rzędu 2 lub 3 razy na korzyść mężczyzny to jest powszechna sprawa. Zresztą, nie tylko ja pisałem to w tym temacie. Druga sprawa - podałem Ci dane. Tak, kobieta zarabiająca więcej od mężczyzny to mniejszość, zarabiająca znacznie więcej to wyjątek. Tyle.
  7. Co piąta Polka zarabia więcej od swojego partnera (TNS OBOP na zlecenie zarobki.pracuj.pl, marzec 2014). Polek zarabiających znacznie więcej od swojego partnera jest jeszcze mniej. Czyli owszem, to zdecydowanie mniejszość, wyjątek. To, że znasz takie osoby w swoim środowisku to naturalne, bo zwykle otaczamy się ludźmi podobnymi do siebie (stąd jeden z błędów poznawczych - błąd fałszywej powszechności). Po drugie, sam sposób w jaki to sformułowałaś podpowiada mi, że to nawet w Twoim środowisku nie jest powszechne, tylko "Zdarza się". Także tego.
  8. @Marek Kotoński chętnie się dostosuję bo nie jest moją ambicją być pogardliwym, ale nie wiem do końca o co chodzi Nie czuję się bardziej protekcjonalny od kogoś, kto komentuje moją wypowiedź w stylu "Naprawdę? Na miłość..." albo "Nie pisz bzdur". Przykro mi, że interpretujesz moje wypowiedzi jako w wyróżniający się sposób pogardliwe i pełne pychy na tle innych, ja mam przeciwne odczucia tzn. moje stoją na podobnym poziomie, tylko jeszcze coś za nimi stoi, a zwłaszcza z tym ostatnim różnie bywa. Nie wiem, być może wynika to z faktu, że w kontekście nauk społecznych każdemu wydaje się, że może być ekspertem. Przypuszczam, że gdyby ktoś pisał herezje (merytorycznie) na podobnym poziomie, ale na przykład dotyczące motoryzacji co niektórzy w tym i pokrewnych wątkach, to zostaliby zjechani z góry na dół i nikt by się ich losem przesadnie nie przejmował. Ot - piszą straszliwe głupoty, to ktoś im to wytknął. Na gruncie nauk społecznych - o, ale się pogardliwie mądrzy. Peace. Ja czekam pierwszy, tzn. na: Bo to dość istotne w kontekście Twoich... wątpliwości.
  9. Już o tym pisałem, więc powoli to co robisz zaczyna podpadać pod trollowanie, ale kładę to na karb niezrozumienia. Nie wiesz tego, jak były oparte. Od tysięcy lat są oparte o coś innego i tzw. zdrowy rozsądek nakazuje przypuszczać, że w takim razie być może nigdy ludzie nie żyli jak zwierzęta, według praw zwierząt. Tworzenie tych norm, które uważasz za sprzeczne z czymś tam jest nieodłączna częścią człowieczeństwa. Ergo - jest naturalne. Jedyne aspekty życia ludzi, które możesz empirycznie zbadań są właśnie takie, jak opisuję a nie takie, jak Ty opisujesz. Jeszcze prościej - porównujesz to do wilków ale nie ma żadnych dowodów, że człowiek kiedykolwiek był jak te wilki. Żadnych. Nie jesteś w stanie tej hipotezy zweryfikować, jak funkcjonował homo sapiens pod kątem relacji społecznych u początków swojego istnienia i czy faktycznie od czegokolwiek w tym aspekcie odszedł. Natomiast wszędzie tam, gdzie jesteśmy w stanie to zweryfikować wiemy, że tworzył takie normy i wartości, które Ty nazywasz jako sprzeczne z naturą. Przypadek? Nie sondzem. Także jak to piszesz - sorry, taka jest rzeczywistość. Nie taka, że ludzie robią coś wbrew "naturze", tylko że taka właśnie jest ich natura. Przeczysz w tych kilku zdaniach sama sobie. Czyli jednak, wnosząc po podkreślonym fragmencie, Ty na poważnie uważasz, że jak chleję wódę to jest to nie tylko moja wina, ale też wina sklepów monopolowych, no bo mogłoby ich nie być? No bo na to wychodzi. Człowiek ponosi wyłączną odpowiedzialność za to co czyni z wolnej woli i do czego nie jest zmuszony. Ja mogę chcieć zrobić z Tobą dowolne rzeczy, brzydkie i mniej, ale to czy się to wydarzy zależy tylko od Ciebie, chyba że Cię zmuszę. To tak, jakbyś napisała że no w sumie za kradzież odpowiada też człowiek, który miał jakieś rzeczy bo jakby nie miał, to by nie było czego ukraść. To jest przecież coś zupełnie innego niż to, o czym piszemy. Kurwi się ten, kto się kurwi. A jeśli ja jestem prawiczkiem i zakocham się w kurwiącej się kobiecie, to będzie moja pierwsza partnerka, to ja się też kurwię? Tak z tego wychodzi. Czyli wychodzi bzdura. Zauważam, że im więcej w społeczeństwie lewactwa, tym bardziej rozmywa się pojęcie odpowiedzialności za czyny, które jest w sumie zupełnie proste. Chyba trzeba popełnić osobny wpis na ten temat. Nie widzę związku, patrz wyżej.
  10. A po mojemu to typowy efekt Dunninga - Krugera Jeżeli tamten przykład nie był wystarczający, podaję kolejne: Producenci papierosów są odpowiedzialni za to, ile palę, bo gdyby ich nie było to ja bym nie palił. Producenci samochodów są odpowiedzialni za moją zbyt szybką jazdę, bo jakby nie robili takich mocnych silników to bym szybko nie jechał. Restauracje typu fast food są odpowiedzialne za to, że jestem gruby, no bo mogliby tak nachalnie nie reklamować, że mogę tam zjeść. Brzmi idiotycznie, prawda? Dziecinnie. I teraz: Mężczyźni, którzy chcą jak najszybciej i jak najczęściej uprawiać seks z kobietami są odpowiedzialni za to, że kobiety uprawiają często seks, bo gdyby nie chcieli, to one by nie uprawiały.
  11. No, tylko że tak nie jest. Nasze społeczeństwa od tysięcy lat (niezależnie od kręgu kulturowego) promują inne cechy. W naturalny (bo zdajesz się lubić to określenie) sposób. To niczym nie poparte stwierdzenie, że najlepsze jednostki coś zbudowały i że rozum jest "efektem ubocznym" :D . Powtarzam - ludzie w naturalny sposób działają, jak działają, więc właśnie to jest naturalne a nie to, co Ty głosisz że jest naturalne. Takie są fakty, tzn. obserwowalna wszem i wobec rzeczywistość. To Ty posługujesz się analogią do zwierząt, nie ja. Nie. Odsyłam po raz kolejny do dość obszernego (choć brykowego) opracowania. Normy ustalają ludzie, od zawsze i na zawsze. Natura nie jest bytem, który coś ustala, że tak obrazowo to wyjaśnię. Powtarzam - piszesz o rzeczach, o których nie masz pojęcia. Nie posiadasz odpowiedniego przygotowania merytorycznego, piszesz coś co Tobie się wydaje i właściwie jest to studium pt. "jak prosty chłopak wyobraża sobie funkcje i powstawanie norm". Uzupełnij swoją wiedzę i możemy wrócić do rozmowy. Prawda, jak przewrotnie? Dlatego pisałem - triumf lewactwa, ponieważ lewacka indoktrynacja dotyka tych, którzy samych siebie uważają za wrogów lewactwa, a Marksa w szczególności, a potem walą tekstami żywcem wziętymi od Marksa.
  12. O to zagadnienie niejako zahacza mój temat dotyczący psychologii ewolucyjnej. Nikt nie wie, w jaki sposób wyglądały struktury społeczne i ich kształtowanie się u początków rozwoju homo sapiens i nigdy się tego nie dowiemy. To są hipotezy o zerowym stopniu weryfikowalności. Zerowym. Równie dobrze mogło być tak, że w "pierwszym roku działalności" homo sapiens od razu przejawiały pewien zestaw zachowań społecznych, a potem przez kolejne tysiące lat tylko ten mechanizm był udoskonalany. Ale żeby to wiedzieć, trzeba posiadać pewien poziom edukacji. Ale - o ile dobrze kojarzę, znasz się zupełnie dobrze na Starożytnym Egipcie, więc też siłą rzeczy liznęłaś to zagadnienie i to co piszę to dla Ciebie oczywistości jesteś zbyt skromna
  13. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Każde społeczeństwo jest społeczeństwem hierarchicznym. Każda grupa społeczna posiada swoją hierarchię, sformalizowaną lub nie. Wszystkie tworzone przez ludzi struktury do tego dążą. Przepraszam Cię, bo nie chcę żebyś znów potem napisał że zrobiło Ci się przykro w jakimś temacie, ale wypowiadasz się o zjawiskach, o których nie posiadasz podstawowej wiedzy. Jeżeli człowiek jest istotną naturalną i naturalnie dostał rozum, a od tego czasu używa go w taki sposób, że tworzy struktury które Ty nazywasz sprzecznymi z naturą to oznacza to chyba, że to jest właśnie dla niego naturalne. Widzisz tę sprzeczność? Czyli tak jak pisałem, nieświadomie. Pisząc wprost - to co piszesz, to też jest w takim razie lewacki wysryw bo to: To są właśnie poglądy Marksa na normy społeczne. Gratulacje, jesteś lewakiem a nawet o tym nie wiesz. Do przemyślenia. A najlepiej przeczytaj chociaż podstawy o normach społecznych, bo piszesz oględnie mówiąc chłopskie przemyślenia na temat czegoś, co jest konkretnie opisane naukowo. Warto wiedzieć więcej niż wiedzieć mniej. Na razie nasza dyskusja jest skrajnie asymetryczna.
  14. Wszystko co jest regulowane społecznie jest normą społeczną. <facepalm> To tak na chłopski rozum, ale to tak nie działa. Normy społeczne istnieją w celu zachowania bezpieczeństwa danej społeczności, regulowania jej zachowań w celu zachowania ładu i ciągłości danej społeczności. Pozwalają tworzyć ścieżki czy pisząc obrazowo "ślady" socjalizacyjne i ułatwiać proces adaptacji. Norma społeczna ma znacznie głębsze znaczenie: https://pl.qwe.wiki/wiki/Social_norm Ta norma istnieje od tysięcy lat, czyli wychodzi na to, że od kiedy istnieją cywilizacje to człowiek. A to oznacza, że tym stwierdzeniem: Można się podetrzeć bo tam gdzie jest człowiek i cywilizacja nie ma praw natury. Stąd mój przykład z kradzieżą - to nie jest co innego tylko dokładnie to samo. Czyż zgodne z prawem natury nie jest to, że ten kto może to kradnie temu, co jest za słaby żeby się ochronić? PRAWA NATURY, DZIWKO! I teraz zgodnie z Twoją logiką beciaki i słabeusze wymyśliły sobie normy, które te prawa natury gwałcą. Proste? Oczywiście, że nie proste. Prawda, prawda, z tym że ekskrementowa prawda, jak głosi porzekadło. Nie, nie było tak, patrz wyżej. Jestem pewien co prawda, że w 100% nieświadomie, ale właśnie zastosowałeś logikę Karola Marksa w odniesieniu do norm - czyli pisząc bardziej w Twoim języku lewacką, a nawet najbardziej lewacką z lewackich. Arcylewacką. I nie dziwi mnie to, bo to co piszesz to jest miód na uszy "wyzwolonych" feministek i w istocie lewacka indoktrynacja tym lepsza, że jak wspomniałem kompletnie nieświadoma. Prawdziwy majstersztyk, wzorzec z Severes indoktrynacji. Czapki z głów przed lewakami w tym momencie.
  15. To jest tak jakbyś napisał, że potępiają tego co kradnie tylko słabeusze i beciaki takie, co same nie potrafią kraść. I uprawiają "steal-shaming" z powodu własnych kompleksów. To wydaje się logiczne, w istocie jest dziecinne. W społeczeństwach są normy i łamanie tych norm jest piętnowane w celu zachowania jego ładu, to jest mechanizm samoregulacji, a nie wyraz kompleksów. Wydaje mi się, że mnie nie zrozumiałeś. Samo pojęcie "Slut-shaming" jest pojęciem nie potępiającym rozwiązłość, a właśnie broniącym tych rozwiązłych bo ubiera krytykę kobiet rozwiązłych w ładne słówka, które w samej konstrukcji mają to potępiać. I wymyśliły je lewoskrętne kobiety.
  16. Kurła, tytuł taki że myślałem iż to kontynuacja jednego z wątków w rezerwacie
  17. Z tej wypowiedzi wynika, jakobyś dał sobie wmówić forowane obecnie w mediach, lewoskrętne pojęcie "równouprawnienia". Równouprawnienia (takiego prawdziwego, nie w ujęciu feministycznym) nie będzie tak długo, jak nie będzie równych obowiązków, a asymetryczne podejście do seksualności będzie istnieć co najmniej tak długo, jak długo będziemy się rozmnażać jak ssaki - taka jest moja intuicja przynajmniej. A podział istnieje. Nie ma tej "prawdziwej" równości. Widać to znakomicie na przykładzie związków homoseksualnych, w których osoby o biologicznie tej samej płci wykształcają w sobie zróżnicowane typy zachowań i odtwarzają archetypy zachowań "męskich" i "kobiecych". Stąd też tworzenie symetrii między zachowaniami kobiet i mężczyzn jest błędne i nie znajduje oparcia w rzeczywistości. Dodatkowo mylisz się co do genezy. Oczywiście, że kobiety wymyśliły pojęcie "slut-shaming" - bo to jest pojęcie z kategorii obronnych, zjawisko zostało tak nazwane po to, żeby je krytykować. Kobiety rozwiązłe krytykowało się na długo, zanim to określenie powstało. A faceci - ruchacze są przez kobiety krytykowani co nawet możesz poczytać w tym temacie.
  18. Oczywiście, że jest taki dyskurs w mediach społecznościowych. "Kochaj siebie taką jaką jesteś", modelki XXL i inne tego typu rzeczy. Być może jest to reakcja na presję o której piszesz, ale reakcja przesadzona, dziecinna, na zasadzie na złość mamie odmrożę sobie uszy. Piszą, że trzeba być fit? A ja nie jestem i jestem zajebista. Modelki są szczupłe? A guzik, bo można być modelką przy kości, patrzcie, o! A ludki lajkują. Nie udawajmy, że tego zjawiska nie ma. Absolutnie nie. Kurwi się kobieta. To ona koniec końców decyduje, ilu facetom da, niezależnie od tego, ile partnerek mieli/mają ci, których, do kurwienia się wybiera. Jest więc to jak napisał Mosze klasyczne przerzucanie odpowiedzialności. Decyzja jest wyłącznie po jej stronie. Wyłącznie. Czyli to nie Twoja decyzja ilu facetom dasz czy Twoja? Rozumiem, że jak ktoś chleje ponad miarę to nie jego wina, tylko dystrybutorów alkoholu, bo można go kupić wszędzie? Jak pewnie wiesz w większości kwestii się w pełni zgadzamy, wtrącę tylko jedną rzecz, z którą mam problem. Są takie rzeczy, które obiektywnie można określić zachowaniami autodestrukcyjnymi - na przykład otyłość. Ale o dużej części szkodliwości z nich decyduje konsensus społeczny, często oczywiście wypracowywany przez setki, a czasem tysiące lat. Ale jednak to co jest normą, a co nie, decyduje pewna forma nazwijmy to kolokwialnie umowy społecznej. W tym ujęciu np. protestowanie przeciwko dziarom jest po prostu kwestią ocenną, bo Ty uważasz że ktoś autodestrukcyjnie wyraża siebie, a inni już uważają, że jest to równie autodestrukcyjne co kolczyki "tunele". Ma to jeszcze jedną konsekwencję - żyjemy w czasach, w których następuje przewartościowanie norm społecznych - może być tak, że za jakieś 100 lat pojęcie slut shamingu straci kompletnie rację bytu, bo to "slut" stanie się normą, a nie odwrotnie. Znów - rzecz "ocenna".
  19. Tu się z Tobą z przyjemnością zgodzę ;) A może dla tych użytkowników to, czy przedmiot dyskusji ma jakieś znaczenie dla kobiety nie gra większej roli i mają to w sumie w dupie, czy ona maca, nie maca, próbuje, testuje, czy nie? Wiesz, najprostsze rozwiązania są zwykle najlepsze. To, że to prowokacja to inna sprawa, ale jeżeli Ty tak mocno zwracasz uwagę na to, po co kobieta na forum internetowym coś pisze i jak trzeba zareagować, to może warto nad własną wielkością literki M się zastanowić?
  20. Czyli tak jak pokazuje doświadczenie naszej komunikacji, chciałeś się zwyczajnie przyjebać. Ale fajnie, że w trzecim poście tego przyjebania udało się z Ciebie wyciągnąć, o co Ci dokładnie chodzi, nawet jeśli dalej nie ma to najmniejszego sensu ;) Ale o tym za chwilę. Nie, mylisz się w obu przypadkach. A nawet więcej, piszesz głupoty. Ja się nawet domyślam, dlaczego wychodzą Ci głupoty - bo zamiast czytać, czytasz tak aby się dojebać. Jeszcze raz powtórzę, do czego się odniosłem. Autor zarzucił komuś, że się w uproszczeniu "podnieca" Niemcami które wcale nie są takie super a siebie ma za gorszego i że to jest jakaś tam szwabska narracja i propaganda co oznacza, że konstatację oczywistego faktu uznaje za propagandę. Z tego co napisał wynika, że to iż Polska ma do Niemiec jak stąd do Afryki pod wieloma względami uważa za element propagandy, narracji. To jest bzdura, ponieważ świadomość posiadania określonego położenia nie oznacza faktu godzenia się z tym. Pomiędzy godzeniem się z faktem a rozumieniem, w jakim się jest miejscu jest jeszcze bardzo duża przestrzeń i gorąco polecam się w niej obracać. Zwłaszcza, że moje zdanie oparte również na własnym doświadczeniu i obserwacjach jest takie, że nic tak nie pomaga w czynieniu progresu jak właściwe zdiagnozowanie, w którym miejscu się jest, chłodne zidentyfikowanie słabości a następnie praca nad nimi. Jeżeli wychodzi się z błędnych założeń, to stawia się błędne diagnozy, a potem wykonuje błędne działania. Jeżeli ktoś uważa, że to iż Polska nic nie znaczy na arenie międzynarodowej to jest wytwór narracji i niemieckiej propagandy, to znaczy że fruwa gdzieś razem z "narodowym ego" w stratosferze, zamiast stąpać twardo po ziemi. Właściwie, to sam tworzy propagandę, tylko innego rodzaju. I to co @Mosze Black napisał ja mam za symptomy szkodliwego myślenia, długofalowo złego dla Polski. Bo to jest po pierwsze myślenie oderwane od rzeczywistości, po drugie myślenie podszyte takim właściwie nie wiadomo czym uzasadnionym przekonaniem, że nam się gdzieś to znaczenie na arenie międzynarodowej należy, no bo tak. Bośmy dumni i waleczni, bo zawsze ktoś/coś krzywdziło i tłamsiło ten niewiarygodny potencjał, jaki w nas drzemie. Co jednocześnie jest zwykle eleganckim usprawiedliwieniem, które ktoś w imieniu narodu czyni, zamiast zabrać dupę w troki do roboty i pracować nad tym, żeby miejsce Polski rzeczywiście było gdzieś dalej. Praca. Praca u podstaw. Fun fact - sporo takich głośnych patriotów jakich kojarzę, którzy operują retoryką podobną Tobie, w ogóle nawet w naszym kraju nie mieszka i nie pracuje. Czy z Tobą czasem, ot dziwnym przypadkiem, nie jest podobnie (nie wiem, pytam)? To żart? Według Bloomberga(ufam, że wystarczy): Procent wydatków na badania naukowe: 4 miejsce na świecie: The first map (below) charts the percentages of economic output countries devote to R&D investment. The U.S. ranks sixth. Israel is in first place, followed by Sweden, Finland, Japan Badania naukowe per capita: 3 miejsce na świecie. The second map charts scientific and engineering researchers per capita. The United States ranks seventh. Finland takes the top spot, followed by Sweden, Japan, Singapore, and Denmark. Norway, Australia, Canada, and New Zealand round out the top ten. Patenty naukowe per capita: 2 miejsce na świecie: The third map plots innovations, measured as patents per capita. Now, the United States takes first place, followed by Japan By combining all three of these measures, we end up with an overall Global Technology Index, a broad assessment of the technological and innovative capabilities of the world’s leading nations. The United States ranks third. Finland takes the top spot, followed by Japan. https://www.bloomberg.com/news/articles/2011-10-03/the-world-s-leading-nations-for-innovation-and-technology
  21. Tak, na miłość. Czyżby kolejny googlacz? Wybacz, ale udowadniasz ze nie wiesz, o czym piszesz a mimo to polemizujesz. Posługujesz się językiem potocznym, a nie naukowym. To, że coś wpisze się w google i ma w nazwie "prawo" to jeszcze nie wystarczy, ale trzeba jeszcze o tym wiedzieć. Czy prawo Yerkesa - Dodsona to w terminologii naukowej prawo, czy teoria naukowa? P.S. Czy Ty w ogóle wiesz, czym się różni jedno od drugiego? Czy się dopiero dowiesz po przyspieszonym kursie w Google?
  22. Powtarzam - czy skrajności to jedyne rzeczy, jakie przychodzą Ci do głowy, czy po prostu jak zwykle usilnie próbujesz się do czegoś dojebać w moich wypowiedziach? Na wypadek gdyby to jednak było poważne pytanie: odnosiłem się do wypowiedzi kogoś, kto stwierdził, że: I że to Niemcy wymyślili. Moja reakcja na to jest prosta: ale tak kurwa jest, że Polska nic nie znaczy na arenie międzynarodowej i nie znaczy na niej X innych krajów. Konstatowanie tego faktu jest rozumieniem otaczającej rzeczywistości i Twoje "patriotyczne" w stylu "mamy się pogodzić z pozycją na dnie" pierdolenie oznacza... no właśnie. Co oznacza? Rozumiem, że napisałem nieprawdę i Polska znaczy wiele na arenie międzynarodowej? Bo chyba do tego się dojebałeś. To zamiast wpychać we mnie coś, czego nie napisałem proponuję, jeśli się nie zgadzasz, odnieść się właśnie bezpośrednio do tego, co napisałem. Opisz mi swój tok myślenia. W jaki sposób doszedłeś od konstatacji prostego i oczywistego faktu do tego, że oznacza on "mamy się pogodzić z pozycją na dnie"? Poczytaj o konfliktu socjalistów z endecją w międzywojniu, jak nie wiesz o czym piszę.
  23. O, przyszedł mój nadworny upierdliwiec :) Po co w manipulacyjny sposób zniekształcasz moje wypowiedzi próbując mi wepchnąć jakiś skrajny pogląd? Ja piszę wyraźnie: A Ty sugerujesz, że pisząc to wszystko miałem na myśli: To nawet nie jest śmieszne, to jest żałosne.
  24. Bo Polska na arenie międzynarodowej nic nie znaczy. Oczywiście, podobnie nie znaczy nic bardzo wiele krajów, ale nie wszystkie nacje mają takie ciśnienie + wewnętrzne przekonanie, że one muszą znaczyć Pozycja Niemiec i pozycja Polski pod względem X czynników jest nieporównywalna i nie ma się też co czarować, że jest inaczej. To nie kwestia programowania, tylko faktów. Na ile to nasze "narodowe" przywary i cechy, na ile tragiczne pod względem geopolitycznym położenie, można się spierać. Żeby było zabawniej, to co Ty piszesz to te jest baaaaardzo stary schemat, bo w Polsce od setek lat tych, którzy nie są bezwarunkowymi hurraoptymistami na temat Polski wyzywa się mniej lub bardziej pośrednio od agentów wrogich sił Prawda jak zwykle leży gdzieś po środku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.