Skocz do zawartości

Szalony Koń

Starszy Użytkownik
  • Postów

    335
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Szalony Koń

  1. A mnie zastanawia dlaczego co poniektórym tak bardzo przeszkadza że niektórzy chcą niefapać i nie oglądać. Nie chcecie, nie wierzycie - wasza sprawa. Ale dajcie nam święty spokój, ok?
  2. Gdybym miał to samo zdanie co współczesna lewica, poważnie bym się zastanowił nad sobą.
  3. Bo porno to uzależnienie psychiczne. Najgorsze z możliwych, bo lubi to gówno wracać po wielu miesiącach. Ot przychodzi dzień, kiedy nagle ni stąd ni zowąd Cię ciągnie i we łbie pojawia się: a z ciekawości, a na chwilę, a przecież nic wielkiego się nie zdarzy.. itp. Umysł spierdolony robi podchody, oczywiście małymi kroczkami. A potem leżysz i kwiczysz, i wszystko kurwa od początku. Tylko teraz trudniej. To coś jak byś szedł sobie na Rysy, walczył ze zmęczeniem, osiągnął satysfakcję z powodu przejścia szlaku, zrobienia wysokości i pięknych widoków - a potem, a chuj, to se zeskoczę, przez moment będzie miło. Gwarantuję Ci że wracanie do punktu zeskoku będzie trzy razy bardziej nieprzyjemne.
  4. Próbowałeś? Wiesz? Ja próbowałem i wiem. To co piszesz to gówno prawda. Załóż sobie nowy wątek a nie spamuj tego.
  5. Najlepiej jest obserwować siebie i widzieć skutki. Ja widzę po sobie same pozytywy nofapu, a problemy typu wkurwy, cisnące się do głowy myśli i tak dalej, to po prostu przejściowe trudności do pokonania. A jak się je pokona - jest oprócz innych korzyści, także satysfakcja. Chce ktoś fapać - to niech fapa. Ale niech się nie wpierdala do niefapających i próbujących niefapać, po to by im uświadomić że się mylą. Załóżcie sobie swój wątek i dajcie nam się święty spokój. My wam trollować wątka nie będziemy.
  6. Była gdzieś grafika jakie mózg numery robi po ilu dniach, żebyś wrócił do fapania. Opanowałeś siebie, odrzucałeś pokusy, teraz mózg próbuje od innej strony. To minie - trzeba zdzierżyć i będziesz miał spokój. Szkoda byłoby spierdolić tyle pracy i wysiłku. Pamiętaj - odbudowanie poraz drugi tego co osiągnąłeś, będzie nie dwa, nie trzy, a pięć razy trudniejsze. Wiem coś o tym. Nie spierdol tego. Wkurw niedługo minie.
  7. Też mam alergię. Wtedy mówię (zasłyszane): "Prawdziwy mężczyzna nie je miodu. Prawdziwy mężczyzna żuje pszczoły".
  8. Domyślam się. Tylko wiesz... nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka:)
  9. Generalnie eksperyment Calhouna polegał na stworzeniu idealnych warunków do życia i rozmnażania się myszy/szczurów (eksperyment powtarzano kilkakrotnie, na przemian z myszami i szczurami), czyli miały miejsce, pożywienie i picie pod dostatkiem - no ale było ich dużo w jednym miejscu. Zaobserowano że w pewnym momencie pojawiła się "przestępczość" - jedne atakowały drugie bez powodu, bo przecież miały wszystkiego pod dostatkiem. Potem, na którymś etapie, pojawiła się degeneracja - agresywne samice, leniwe samce i pięknisie, które tylko leżały i lizały sobie futerka. Nie chciało im się nawet kopulować, nie mówiąc o obronie własnego terytorium czy budowaniu gniazd - co zanikło już wcześniej. Oczywiście końcowym etapiem było wymarcie całej populacji. Myślę że obserwując życie w miastach, szczególnie tych wielkich, można zauważyć analogię. Wieś ma to do siebie że tam z reguły wszyscy się znają - stąd jest dużo większa presja społeczna na eliminację patologii. Zwykle na wsi jest konieczna praca fizyczna - nawet jeśli to jest tylko trawnik wokół domu, ale zwykle jest też jaki sad, krzaczki, warzywka i tego typu. Nie mówiąc już o klasycznych rolnikach. W mieście możesz żyć w mieszkaniu, jeść na mieście, i żyć cyklem: praca, dom (gry i filmy), impreza. I zastanawiać się czy niebinarny facet to kobieta, i czy bzykająca się z nią babka to faktycznie lesbijka, czy ukryta hetero. Wieś zatem siłą rzeczy degeneruje się wolniej - i naprawdę mam znajomych, co do poważnego związku podeszli bardzo pragmatycznie: żonę mają ze wsi i z kościoła. O ile wiem, żaden nie narzeka. Ano widzisz - mąż potrafi docenić czego sam nie miał, czyli normalnej rodziny. Ty miałaś oczywiście sporo zastrzeżeń - ale jednak to była normalna rodzina. I to złożona raczej z kochających się ludzi, mimo że daleka od sielanki. I to też warto odnotować i docenić. Bardzo możliwe że Twój mąż co do oceny Twojej relacji z ojcem ma rację. Co do Twojego ojca - wcale mu się nie dziwię. Żeby zrozumieć jego sytuację, trzeba być mężczyzną, który przeżył mniej więcej coś podobnego - ale spróbuję Ci to wytłumaczyć. Facet miał matkę która go nigdy nie doceniała, do tego jak sama stwierdziłaś, jest nie ten tego. Odrzucenia przez matkę nie da się od tak zaleczyć (a pewnie Twój ojciec nawet nie próbował) i wpływa to na całe życie mężczyzny. Być może mi powiesz, że na kobietę wpłynęłoby to również - i to prawda - ale w inny sposób. Znam podobny przypadek - facet mimo gigantycznego sukcesu zawodowego i żony o złotym sercu, o jakiej wielu mogłoby pomarzyć - dalej jest nieszczęśliwy, dalej sobie nie potrafi poukładać relacji z żoną. Mimo tego że w zasadzie ma wszystko, sam zachowuje się tak, jakby chciał to spieprzyć, no i to właśnie robi. Nie pisałaś nic o Twojej matce, ale zakładam że nawet jeśli to anioł kobieta, to wcale się nie dziwię że ojciec kocha ją "na swój sposób". Bo jemu po prostu kochać kobiety bardzo trudno. A zapewne przez wiele lat było to po prostu niemożliwe. I to nie jego wina. Jeśli Twoja matka niekoniecznie jest "anioł kobieta", a i Ty nie ułatwiałaś mu zadania (nie mam do Ciebie o to pretensji, tylko stwierdzam fakt) - to w ogóle nie było o czym mówić. Co do poświęcenia kariery dla rodziny - wyobraź sobie, że poświęcasz wszystko co dla Ciebie ważne dla rodziny, która ma to w dupie. Celowo nie piszę "wyobraź sobie że poświęcasz karierę" - bo w przypadku kobiet kariera to nie to samo. Nikt od Ciebie kariery nie wymaga - karierę robisz dla siebie, dla pieniędzy, dla spełnienia, cokolwiek - ale równie dobrze możesz zostać w domu i wychowywać dzieci, a żaden facet nie będzie spoglądał na Ciebie z góry mówiąc pogardliwie "kura domowa". Co najwyżej "psiapsiółki" bo nie od dziś wiadomo, że kobieta kobiecie kobietą. Dla faceta kariera jaką zrobił to nie tylko kwestia osobistego spełnienia - to kwestia w jaki sposób postrzegają go wszyscy inni. Od żony, po sąsiadów, kolegów z pracy, ze szkoły itp. No więc poświęcił dla kogoś kto ma to w dupie. No wcale się nie dziwię że tak Ci kibicował byś się nie oglądała na nic tylko jechała po swoje. I teraz jeszcze jedno - zrozum dlaczego piszę "ma to w dupie" a Ty być może powiesz "wcale nie". No nawet jeśli nie - to tak. I ma to bardzo konkretne powody. Czy Twoja mama werbalnie docenia tatę? Czy jest odczuwalnie wdzięczna za to, że tak zrobił? Bo jeśli nie - samo stwierdzenie że tak, acz nie poparte czynem - nic nie znaczy. Mnie moja żona za najgorszych czasów w przypływie jakiejśtam dobrej woli też kiedyś powiedzała że jestem "najlepszym co ją w życiu spotkało" - no bardzo fajnie, tylko poza wypowiedzeniem tego zdania nic nie wynikało. Nawet jesli kiedyś autentycznie tak myślała, wtedy gdy to mówiła, to było już dawno "przeminęło z wiatrem". Było, minęło, nikt o tym nie pamięta. Takie słowa tylko wtedy wkurzają i nic więcej. Co do Ciebie i docenienia ojca - dziecko nie może tego docenić bo dla dziecka dom w którym wyrasta jest naturalny. I nie ma ono punktu odniesienia - nawet jeśli gdzieś tam widzi że ktoś tam ma inaczej, np gorzej - ok, zauważy, odnotuje, ale nie powoduje to głębokiej refleksji póki dziecko nie dorośnie. A i u dorosłych różnie z tym bywa. A zatem - w rozumieniu ojca - poświęcił wszystko dla Was, a Wy mieliście to w dupie. Tak się przynajmniej czuł. No więc gdzieś w podświadomości musiało mu kołatać, że gdybyś była chłopcem, sprawy miałyby się inaczej. Stąd teza Twojego męża jest moim zdaniem trafna. Wszystko tu pasuje. No nie - nie jest za późno na odrabianie. Ok, nic co było nie wróci, konsekwencje tego siłą rzeczy muszą być - ale tym bardziej teraz macie szansę przynajmniej częściowo wynagrodzić sobie nawzajem stracone lata. Ojciec zobaczył, że jego córcia która dotąd była zajęta ucieraniem mu nosa, nagle stała się dojrzałą kobietą o dojrzałym podejściu (czyli zapewne taką jakiej zawsze mu brakowało) - i teraz kompletnie się nie dziwię żeś "córusia tatusia". No cóż - natura, proszę pani. Córka to rodzina, żona to mimo wszystko obca baba. A ojciec jeśli może pomóc - to tym bardziej się cieszy. My faceci lubimy być potrzebni. Zapewne, ale wygląda na ogarniętego chłopaka, co sobie poradzi. Staraj się go wspierać i broń Boże mu nie dokładać. I będzie dobrze.
  10. Nikt nie mówi że koniecznie ma tego dokonać opozycja. Zresztą ta obecna jest mocno szemrana. To może zrobić Łukaszenka naśladując (na ile się da) Chiny. Faktycznie może być trudno, bo Chinom to można skoczyć, Białoruś jest w dużo gorszej sytuacji.
  11. Myślę że może być raczej odwrotnie. Ukraina przeżywa nie tylko zapaść gospodarczą, ale demograficzną - nie tylko ujemny przyrost ale masowa emigracja. Polska jest dla nich atrakcyjna kulturowo, i wielu tu zostanie, albo wyjedzie dalej na Zachód. W każdym razie na Ukrainę nie wróci. Białoruś ma jeszcze szansę na całkiem solidną gospodarkę, jeśli tylko nie powtórzy polskich błędów transformacji. Liczba ludności na Białorusi jest względnie stabilna - na Ukrainie w ciągu 20 lat ubyło 11 milionów ludzi. Trudno uwierzyć ale Ukraina ma obecnie mniej ludności niż Polska, i to jeszcze przy bardzo niekorzystnej piramidzie. Imho Ukraina jest nie do odbudowania - nie udało im się osiągnąć nawet tyle co Polska, Czechy, Słowacja czy Węgry, nawet do Rumunii (która nota bene przeżywa boom obecnie) jest im daleko. I to wszystko nie udało się przez 20 lat kiedy mieli znacznie korzystniejsze do tego warunki niż obecnie. Teraz mają o wiele bardziej pod górkę. Białoruś oczywiście może się stoczyć, ale póki co szansę na rozwój mają nieporównywalną z Ukrainą.
  12. No właśnie już nie, i to od jakiegoś czasu. Pokazał to Iran, kiedy lobby Żydowskiemu NIE UDAŁO SIĘ wciągnąć USA w kolejną wojnę. Pokazuje to fakt, że Żydzi szukają zbliżenia z Putinem (o czym swego czasu mówił m.in. Grzegorz Braun). Siła oddziaływania Żydów słabnie - oczywiście nadal są potężni, ale są na krzywej opadającej. Na pewno szczyt potęgi już za nimi. Owszem, tyle że Łukaszenka ostatnio działa WBREW interesom Putina, więc jego zmiana na bardziej wiernego sojusznika byłaby dla Putina wskazana. Zwłaszcza że ponoć ta antyłukaszenkowa kandydatka to ma mocne konotacje rosyjskie - także teges. No ale co do zasady - nie wiemy. Może i być tak, że Putin jest zainteresowany utrzymaniem Łukaszenki. Tu się nie spieram, uważam to za możliwy wariant.
  13. A to prawda. Poza tym to działa w drugą stronę także - mam co najmniej kilka znajomych przykładów spokojnych rodziców, typy unikające konfliktów, można by rzec "beciaki" - a dziecko harpagan, pierwszy we wszystkim, wszędzie go pełno - taki typowy alfa. Historia też potwierdza że ojciec i syn to mogą być dwa kompletnie różne typy. Przykład pierwszy z brzegu: Jeremi Wiśniowiecki i jego syn Michał.
  14. Aha, czyli Putin wysłał ich po to, żeby Łukaszenka pokazał swoim że jest gość? A jaki interes miał Putin w tym? Aha, czyli miarą przyjaźni z USA jest siła lobby żydowskiego w danym kraju?
  15. No przecież już były. Grupa Wagnera zdaje się, ale coś nie wyszło. Oczywiście mogą się pojawić znowu, tym razem skuteczniej. Ale miejmy nadzieję że jednak nie.
  16. Wzywać to sobie może. Póki co nie idą za tym żadne konkretne działania - i wszyscy zadowoleni. Żydzi bo "coś się dzieje", Amerykanie, bo żydowski sektor nie zarzuci że nic nie robią, Polacy - bo nic za tym nie idzie. Tak można w nieskończoność. I jak piszę - nacisk Żydowski jest coraz mniej skuteczny bo generalnie państwo Izrael słabnie. Teraz problemem nie jest bliski wschód, terroryzm itp - teraz na topie są Chiny i morze południowochińskie. A i sam Izrael ma na głowie Iran i Syrię bardziej niż co innego. Druga sprawa - co do rozpoznania zagrożeń. Co jest groźniejsze -300 miliardów czy bomba termojądrowa? Jak dla mnie to drugie, bo wojna prócz zniszczeń to ucieczka wszelkiego możliwego kapitału, łącznie z własnym.
  17. A ja nie mówię że to nie zagrożenie. Tym niemniej wycelowane w nas rakiety Iskander i ponawiane ćwiczenia napaści na Polskę to zagrożenie większe. Zwłaszcza że owych 300 miliardów zgodnie z prawem międzynarodowym nie ma jak wyegzekwować. I o ile Żydom się to oczywiście opłaca, to Amerykanom już w ogóle. Polska pozbawiona pieniędzy nie będzie kupować amerykańskiego uzbrojenia ani towarów - o czym oni doskonale wiedzą. Bzdura. O ile się płaci raty i odsetki, wierzyciel może ci skoczyć na dekiel. Co najwyżej może kolejnego długu nie dać. I nawet lepiej - wymusi to politykę zrównoważonego budżetu. A to owszem, bardzo źle. Zdecydowanie popieram repolonizację mediów. Tylko przypominam że Wyborcza to teoretycznie polskie medium. Tylko nic dobrego z tego nie wynika. No i chwała Bogu że jej już tu nie ma. Kiedy nie było terminala gazowego w Świnoujściu, Polska płaciła ruskim za gaz DWUKROTNOŚĆ średniej europejskiej. Odkąd mamy terminal, nie mamy przymusu kupowania od nikogo, także od Amerykanów. Ropa i gaz są w Norwegii (tyle że tam drogo), UK, Katarze, Iranie, i w wielu innych państwach. Od Rosji też oczywiście możemy kupić - ale nie musimy się wiązać wieloletnim konktraktem jak zrobił Pawlak - długo, drogo, i bez prawa do reeksportu. Za coś takiego nota bene należałoby go powiesić za jaja.
  18. Dzięki otwarciu się Białorusi na Zachód a w konsekwencji współpracy polsko - białoruskiej (niestety jedno bez drugiego nie istnieje, ale Białoruś może uniknąć m.in. polskich błędów) możemy zyskać realny bufor pomiędzy Polską a Rosją. Po drugie jak już tu napisano - potężny, niewykorzystany rynek zbytu przede wszystkim dla nas - bo najbliżej, a pośrednio dla towarów z UE jako kraj tranzytowy. Po trzecie - pośrednictwo w przesyłaniu tamże ropy i gazu. Po czwarte - Polska może zostać liderem w regionie państw byłego bloku wschodniego skupiając państwa o podobnym położeniu i podobnym interesie. Orban: "Kiedy w lewicowej prasie węgierskiej czytam krytykę pod adresem Polski, że ma aspiracje, by na nowo stać się regionalną potęgą Europy Środkowej, to wtedy głośno mówię do siebie: No wreszcie! " Problem polega na tym że polemizujesz z nieistniejącymi tezami. Nikt nie twierdzi że Polska może gwizdać na cały świat i sama sobie robić co jej się żywnie podoba. Jesteśmy zdeterminowani wieloma kwestiami, w tym położeniem, surowcami, liczbą ludności, polityką międzynarodową mocarstw itp - temu nikt nie przeczy. Mamy jednak wybór w którą stronę pójść. A pracy u podstaw absolutnie to nie przeczy. I nie jest to romantyzm tylko twardy realizm właśnie - w ogóle gadanie tutaj o romantyźmie świadczy że nie czytasz ze zrozumieniem. Podobnie jak polemika z tezą której nikt tu nie wygłosił.
  19. Ależ wcale tego nie neguję - potencjał ogromny, do wykorzystania. Wiele jednak zależy od nich. Absolutnie nie - przede wszystkim Rosja (militarnie, politycznie i gospodarczo-surowce), w drugiej kolejności Niemcy (politycznie i gospodarczo). USA nie ma żadnego interesu grozić nam czymkolwiek (w przeciwieństwie do Rosji i Niemiec), a Izrael dużo krzyczy, a moc sprawczą ma coraz mniejszą. I doskonale o tym sami wiedzą.
  20. Zwłaszcza że obecnie spogląda w kierunku zachodnim. I siłą rzeczy - polskim. Na pewno byłoby lepiej gdyby został, niżby go miał zastąpić jakiś ruski kacyk. To pikuś w porównaniu z szukaniem ropy i gazu na innym kierunku niż rosyjski. Tego Putin nie mógł puścić płazem. Może wreszcie Polska zacznie myśleć korzyściami tylko swoimi - bo jak na razie to cały świat to robi z wyjątkiem nas. I to nie tylko w XX wieku. Bo Rosja to największe obecnie zagrożenie dla Polski. Owszem, Rosja słabnie (i chwała Bogu), co nie zmienia faktu że Iskandery w Polskę wycelowane nadal, i nadal manewry Zapad koncentrują się na zajęciu Warszawy. A czy z diabłem? No, aniołków na świecie brak. Plusem Chin i USA jest to, że są daleko. Taki, że Polacy, przynajmniej niektórzy, przejrzeli na oczy. Zobaczyli że wojna to byt realny a nie zamierzchła przeszłość. Nagle się okazało, że wojsko jest potrzebne (sam znam jednostkę która tylko dlatego nie została zlikwidowana), nagle się obudziliśmy że mamy armię która nadaje się do muzeum, a nie do walki, że wypadałoby poradziecki złom zastąpić czymś współczesnym. I to się zaczęło dziać już za Komorowskiego, autora słynnych zdań: "GROM jako jednostka jest Polsce niepotrzebna", oraz "Polski pilot poleci nawet na drzwiach od stodoły". I jak na dłoni widać czym jest Rosja i do czego dąży. A ja propolskich. Więc się fundamentalnie nie zgadzamy. To że to był niewielki procent PKB to oczywiste, ale co ważne, szczególnie w mocno zniszczonych krajach, ułatwiło to odbudowę fabryk i infrastruktury. Zwłaszcza że nie chodzi tylko o pieniądze, a o towary w tym deficytowe, w które siłą rzeczy zniszczona wojną Europa była uboga. Dokładnie. Dodam tylko że USA też nie może tak zupełnie robić co chce - są zdeterminowani sytuacją międzynarodową, rosnącą potęgą Chin, itp. Jak to ktoś powiedział, polityka to nie jest robienie tego co się chce, tylko sztuka grania ograniczeniami.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.