Skocz do zawartości

Mendrzec

Użytkownik
  • Postów

    58
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    300.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Mendrzec

  1. Ja potwierdzam, nieraz lepiej za dużo nie mówić w swoim otoczeniu, staram się otaczać ludźmi " na poziomie " wśród znajomych z którymi spędzam najwięcej czasu każdy ma jakiś swój interes, rozwojowe poglądy na życie, nie są to więc Janusze i Karyny, często dyskutujemy co i jak w życiu robić żeby iść do przodu ALE wszyscy mają już rodziny lub małżeństwo zaplanowane, kilka razy próbowałem przedstawić swoje poglądy i oczywiście zostałem przytłamszony przez większość, a na życzenia świąteczne przy opłatku usłyszałem między innymi żebym " zmądrzał i się w końcu ustatkował " tak że odradzam jakieś dyskusje na temat swoich poglądów w towarzystwie gdzie nie macie osób myślących podobnie do was :) 

  2. Odnośnie dziewic, moja pierwsza nią była i o ile pierwsze parę lat związku byłem dla niej całym światem, o tyle później i tak poszła w cholerę do innego, starszego, co opisałem w moim temacie. Ma ktoś jakieś pozytywne doświadczenia na ich temat ? Drążę bo zacząłem spotykać się z dziewczyną która w mojej ocenie na 95 % jest dziewicą ( 21 lat ) i wciąż słyszę na jaki to ideał nie trafiła, że wybrałem właśnie ją, że nie poznaje siebie bo tak otworzyła się na mnie itp. a spotkaliśmy się tylko 3 razy ( pierwsza po trzecim spotkaniu dziewicą już nie była, tu natomiast o ile na drugim spotkaniu byliśmy na tylnej kanapie samochodu i za trzecim u niej w mieszkaniu wiele nie ugrałem - pozwala zdobywać ale bardzo powoli ) schemat zaczyna się powtarzać z jedyną różnica w tępię rozwijania relacji co mnie przeraża :D   Nie wiem czy warto tracić czas i energię na te wszystkie podchody i nauki, ktoś z doświadczonych w tej tematyce wyrazi swoją opinie ? Ile czasu dalibyście jej na "otworzenie się"  ? 

  3. Witaj bracie. Myślę że mogę doradzić Ci w pewien sposób. Sam prowadzę gospodarstwo od 6 lat, mam obecnie 26 więc ten "biznes" zacząłem jako młody chłopak który nie zdążył nacieszyć się życiem. Powiem Ci tak jeśli masz możliwość przejąć duże i sprawnie funkcjonujące gospodarstwo to możesz się jeszcze nad tym zastanowić, jeśli jest natomiast przestarzałe i zadłużone to odradzam - sam to zrobiłem i teraz siedzę w wieloletnich kredytach i zobowiązaniach i powiem Ci szczerze że nie będzie łatwo od tego uciec, oczywiście jest satysfakcja z tego że do czegoś się doszło, coś ociągnęło, na pewno też sporo możesz się nauczyć jako osoba prowadząca swój biznes - ta wiedza nigdy nie zginie i być może w przyszłości mocno zaowocuje. Musisz mieć natomiast świadomość że życie może Ci przez to przelecieć przez palce, szczególnie młodość, żeby się wyrwać na imprezę czy głupie piwo do baru / na mecz / znajomych z miasta musisz znaleźć kierowce - do tego koszty dojazdu. Poznawanie nowych ludzi będzie mocno utrudnione a przebywanie tylko z tymi na wsi grozi tym że porzucisz wszelkie pasje i przestaniesz od siebie wymagać - oczywiście to zależy od otoczenia jednak w przeważającej większości taka jest mentalność chłopaków na wsi : robota - piwo pod sklepem - spać i koło się zamyka a życie ucieka przez palce. Sam na chwilę obecną planuje zmienić profil produkcji tak by móc przeprowadzić się do miasta a na gospodarstwo dojeżdżać jak do normalnej pracy tak że ewentualny wybór radzę bardzo dobrze przemyśleć. Dodam że nic tak skutecznie nie odstrasza kobiet jak odpowiedz na pytanie "czym się zajmujesz" - Rolnictwem, stereotyp działa i ma się bardzo dobrze chociaż nie ma się co dziwić bo w dużej części jest dalej aktualny. 

    • Like 2
  4. Dobra mieszkamy w mieście, towaru jest dużo - jest w czym wybierać, gdzie pójść i ogólnie nie ma problemu z nowymi znajomościami. Co natomiast doradzilibyście jeśli mieszka się na wsi, do miasta jest +20 km i to nie za dużego ? zaproszenie do domu odpada z przyczyn logistycznych, ilość kobiet w okolicy mocno ograniczona - dalej są ale to już spore koszta dojazdu i czasu a i tak z tego może nic nie wyjść. Nie napiszę - wpadnij do mnie napijemy się whisky, przyjedz PKS`em to tylko 30 km od Ciebie, tylko czekaj, następny jedzie dopiero jutro o 15 :D  Zostaje wypad na miasto czyli koszty. Coś doradzicie ? w mieście bywam 2-3 razy w tygodniu, gdy dojeżdżam na treningi  

    • Like 2
  5. @tytuschrypus

     Odkopie jeszcze raz, zastanawia mnie jednak kwestia mianowicie - przy założeniu że będę chciał mieć kiedyś potomka prawdopodobnie będę miał też żonę, chociaż nie koniecznie ale załóżmy że będzie to tradycyjny układ. Jak mówią tutejsze źródła - których w dalszym ciągu wielu nie rozumiem, każda kobieta będzie podświadomie taka sama, każda może zmienić swojego wybranka od tak z dnia na dzień i przestać "kochać". Ale jeśli to tak wszystko wygląda to co złego jest w przeanalizowaniu swoich błędów z nietrzymaniem ramy i brakiem emocji ( nagroda i kara )  bo rozumiem że bez tego kolejny związek będzie z góry skazany na porażkę i myszka po pewnym czasie i tak znajdzie innego. W takim razie jeśli ktoś decyduje się na dzieci, mając żonę czy ma jakaś realną szanse, zależna od niego na to żeby tego wszystkiego szlag nie trafił ? żeby żona zamiast utrudnieniem była osoba która pomaga w życiu, samorealizowaniu się i wychowaniu rodziny ? I co z starymi parami które są ze sobą po 50 lat lub całe życie ? Jak mogły tam nie zadziałać instynkty kobiety ? czy to po prostu facet umiał trzymać ramę i dostarczać odpowiednich emocji ? Da się to realnie wszystko utrzymać ? czy mimo braku błędów kobieta i tak może pójść w cholerę 

  6. Tak zastanawia mnie jedna rzecz, piszecie o matrixie, w historiach gdzie kobieta zostawia jakiegoś faceta po wielu latach związku że małżeństwo nie ma sensu a jeśli tak to tylko z intercyzą ( tu się w pełni zgadzam ) a jakie sami macie podejście do ślubu i posiadania potomstwa ? Pytanie do wyjadaczy, mając te 30-40-50 lat planujecie mieć żonę i dzieci czy całe życie jako single ? 

  7. Koledzy, wszyscy powtarzacie - rodzinę można zakładać jak się ma te 35 lat, przerobi się odpowiednią ilość kobiet, ugruntuje się pozycje finansową itp, a co w sytuacji gdy ktoś jest pewny że chcę rodzinę i wygodne spokojne życie wcześniej ? Czy tu chodzi o to że wcześniej sami tak naprawdę nie wiemy czego chcemy, a to co się nam wydaje że chcemy jest tak jakby uwarunkowane presją otoczenia, bo każdy tak robi wszyscy wokół mają już rodziny itp. ? ( Matrix ) Czy o to że bez odpowiedniego doświadczenia, silnej pozycji finansowej, hobby i ciekawej osobowości - Żona ( matka ) prędzej czy później pójdzie w bok lub / i między czasie wejdzie nam na głowę i zamiast wyobrażanej przez nas sielanki - kochająca żona czekająca z obiadem i zimnym piwem na nas gdy wracamy z pracy dostaniemy piekło na ziemi ? 

  8. Dobra, kobietopedia przerobiona, kilka historii z forum przeczytane, zabieram się za "stosunkowo dobry" i między czasie spróbuje jeszcze raz przyglądnąć się sytuacji, bracia zapewne mnie poprawią w moich jeszcze nie do końca trafnych wnioskach. zaczynamy :

     

    Z możliwych przyczyn zostawienia mnie raczej odrzucę :

    1. Wygląd - jak już pisałem od ubiegłego roku zrzuciłem 15 kg i aktualnie jestem w swojej życiowej formie ( lepszej niż gdy miałem 20 lat ) wiec atrakcyjność zewnętrzna na zdecydowany + wobec ubiegłego roku.

    2. Finanse - te krótkoterminowe - za wyjścia gdzieś raz płaciłem ja raz ona, to samo z wakacjami, feriami i innymi rozrywkami, dodatkowo to ona sama kupowała jakieś pierdoły do mojego domu typu, firanki pościel i inne tym podobne rzeczy, po za tym często miałem wypominane że dla mnie liczy się tylko kasa i nic wiecej a lepiej zyc troche biedniej a mieć czas dla siebie, więc materializm raczej odrzucam.

     

    Zostają mi dwie opcje

    1. Inwestycja która nie spełniła oczekiwań :  Mogę śmiało powiedzieć że to ja w tej relacji byłem biorcą a ona dawcą, w szczególności czasu. To ona przyjeżdżała do mnie, to u mnie spędzaliśmy z 80% czasu, nawet w trakcie sezonów gdzie przez weekend byłem zawalony pracą ( tak były soboty i niedziele które przesiedziała ze mną pomagając mi w pracach polowych chociaż ma swoją prace ) Jak dobrze was zrozumiałem i materiał który przeczytałem była to JEJ INWESTYCJA we mnie, po to by spełnić SWÓJ CEL czyli małżeństwo i dzieci. Zapewne mogła zacząć zauważać że inwestycja nie idzie po jej myśli ( po 6 latach cel dalej nie spełniony a jedynie zaręczyny ) więc inwestowanie swojego czasu nie przyniosło spodziewanego rezultatu. Idąc tym tropem, zaczęła szukać innej gałęzi gdzie swój cel zrealizuje szybciej i kogoś bardziej podatnego na manipulacje. Dodam że przez cały okres związku raczej nie dawałem sobie wchodzić na głowę - dopiero na końcu gdy usłyszałem że nie wie czy kocha itp zacząłem biało rycerzować  

     

    2. Emocje - na ten punkt stawiam większy wpływ. 

    Przez ostatnich parę miesięcy, miałem spore problemy rodzinne jak i finansowe przez co mój nastrój i odbieranie świata było dość pesymistyczne. Myszka zaczęła widzieć że przestaje sobie radzić z problemami ( Okazywanie słabości ) przez co zapewne stawałem się dla niej podświadomie odpychający. Ostatnimi czasy TO JA przestałem mieć ochotę na seks ( z drugiej strony jakiś tego powód był - albo stres albo jej zachowanie zniechęcające mnie ) więc to przeważnie ona wychodziła z inicjatywą zbliżeń - przestała odczuwać silne pozytywne emocje, nie traktowałem jej że tak powiem jak rasowej suki w łóżku i ogólnie nie wiele robiłem by dostarczyć nam jakiejś adrenaliny i silniejszych emocji. Doszło rzadkie spotykanie się i rutyna, za nieodpowiednie zachowanie karałem dystansowaniem się i urywaniem kontaktu zamiast kłótni i ostrym godzeniu się - Nie było emocji więc to pewnie był gwoźdź do trumny. 

     

    Dodam że przez cały okres związku raczej nie dawałem sobie wchodzić na głowę, - dopiero na końcu gdy usłyszałem że nie wie czy kocha itp zacząłem biało rycerzować - wtedy zaczęły się te kwiatki zaproszenia na kawę i próbowanie przekonać logicznymi argumentami że będę jej poświęcał więcej czasu zainteresowania itp. Zapewne o wiele lepiej podziałało by odwrócenie się na pięcie i życzenie szczęścia, nawet gdyby nie zmieniała zdania to została by od końca jej ta niepewność a tak zapewne myśli że drzwi do mnie stoją dla niej dalej otworem. 

     

    W zasadzie gdyby to wszystko się nie wydarzyło prawdopodobnie nie znalazł bym się na tym forum, nie zaczął próbować inaczej patrzeć na relacje damsko-męskie i później skończyło by się to dla mnie tak samo tylko że z gorszymi konsekwencjami... Robicie dobrą robotę bracia, u mnie minął miesiąc od rozstania i dopiero jakieś ukojenie przyniosło mi to forum i wiedza tutaj przetrzymywana. Jeżdżę na MMA trzy razy w tygodniu i powiem szczerze nie myślałem że odstanie czasem po głowie tak pozytywnie wpływa na męskie zachowania ;) pozostało mi teraz zdobyć nowe znajomości, poznać nowe kobiety, Tinder póki co odpada bo jak tu wyczytałem grunt to dobre Foto a póki co jeszcze takiego nie mogę zrobić a i trzeba poprawić samoocenę wcześniej. Z jednej strony szkoda mi tego związku bo jednak nie była to głupia kobieta, z drugiej strony gdyby nie to dalej żyłbym w matriksie nie mając pojęcia że coś tu nie gra. 

     

  9. Zapytam z ciekawości kolegów po fachu, takie kobiety kiedyś próbują wrócić ? wiem że tak jeśli się z tym drugim nie ułoży ale są jakieś inne sytuacje ? że facet staję się odnowa dla mniej pociągający gdy np. weźmie się w garść, zadba o siebie i swoją pewność i minie załóżmy pół roku ? Jak się przed tym bronić ? bo rozumiem że kategorycznym błędem było by pozwolenie wrócić do siebie 

  10. 20 godzin temu, giorgio napisał:

     

    O boże. ..

    A może ci pod sklepem mają wyjebane za związki? Uważasz,  że jesteś od nich lepszy? Obudź się chłopie! 

     

     

    Trochę odgrzebując, myślę że źle zrozumiałeś - to że ktoś nie jest w związku to normalna sprawa wybór każdego z osobna, pisząc o ambitności chodzi mi między innymi o jakąś swoją działalność, dodatkowe zajęcie po pracy lub nawet jakiekolwiek hobby, nie uważam się za kogoś lepszego nigdy się nie wywyższałem i tego nie robię, jednak mam świadomość tego że w towarzystwie takich osób nigdzie daleko nie zajdę, nie znajdę dodatkowych zainteresowań bo i jakich skoro wszyscy wokół żyją w cyklu ( praca, jedzenie, piwo, sen, replay )  z drugiej strony, z racji mojego miejsca zamieszkania nie mam kontaktów z ludźmi o innej mentalności, w mieście jest inaczej -  zawsze znajdziesz garstkę osób podobnych do siebie. Pozostaje jeździć na jakieś kursy, szkolenia treningi, może trafią się ludzie od których mogę się czegoś nauczyć. Ciesze się że w przypływie "rozpaczy" trafiłem tutaj, przynajmniej uświadomiłem sobie że moja wiedza w temacie relacjach damsko - męskich jest bliska zeru, będę miał czym się zając a nauka tego wszystkiego to widzę dobre miesiące jak nie lata. 

    Pzdro.

  11. @Brat Jan Dom na dużej działce z ogrodem, warzywniakiem i sadem to coś czego sam chcę, poza tym potrzebuje zmiany otoczenia, nie mogę przebywać wokół ludzi których nic nie cieszy, na wszystko narzekają i mają dwie twarze... Myślę że zacząłem upodabniać się do otoczenia w którym przebywam i przez to energia do życia i cieszenia się nim mocno spadła. 

     

    Dzieki bracia za chłodną ocenę sytuacji, z innej perspektywy, być może jest to moment za który jej kiedyś podziękuje za to co zrobiła, w zasadzie wracam do wszystkich zajęć które sprawiały mi przyjemność przed związkiem a w jego trakcie zostały odłożone na bok gdyż wolałem resztki wolnego czasu spędzać z nią.  

     

    Pzdr. chłopaki ! 

    • Like 1
  12. @Les Akurat panna pochodzi z miasta, pracuje w dużej firmie, gdzie jest zatrudnionych ok 3 tys osób, jednak pochodzi z rodziny tradycjonalistów jeśli chodzi o związki, sam lepiej dogaduje się z "miastowymi" mam mocno liberalne poglądy. Z tego co wiem sporą robotę odegrały "koleżanki dobra rada" które niezmiennie były przeciwko mnie. 

  13. Odnośnie ryzyka pełna zgoda, byliśmy przeciwnościami jeśli chodzi o ryzyko w sprawie finansów, natomiast mieszkania w jednym domu z rodzicami nie wyobrażała sobie głównie ona, zbyt wiele życzy ją tutaj denerwowało, decyzja o budowie zapadła dopiero w tym roku, głównie ze względu na kobietę, Ponadto sam zauważyłem że rodzina ma na nas bardzo negatywny wpływ, według mnie innego rozwiązania nie było.

  14. @Brat Jan już dawno pewnie ze dwa lata temu o tym mówiłem, zresztą ona bała się moich kredytów, była za tym że to dobry pomysł. Mieliśmy mieć osobne konta, ja na działalność swoje i ona swoje oraz jedno wspolne, miałem na nie przelewać środki na dom i ogólnie życie co miesiąc ustaloną kwotę a resztę nadwyżki inwestować wedle swojego uznania, chciałem żeby sama miała swoje konto, Do którego ja nie mam wglądu tak żeby mogła wydawać na swoje zachcianki i mi nic do tego, pracuje więc taki układ wydawał mi się nie krzywdzący, z założenia sam chciałem żeby główny ciężar utrzymania rodziny leżał na mnie, nie miał bym z Tym najmniejszego problemu gdybym sam miał o to zadbać i o tym mówiłem, jedyne czego chciałem to to bym mógł nadwyżki mógł inwestować wedle swojego uznania.

     

    Dodam że dom i wszystko co z nim związane miało byś wspólne, samochody itd. 

  15. @Brat Jan

     Nie, dopiero zacząłem przygotowywać formalności, budowa miała ruszyć na wiosnę - w przyszłym roku, a do tego czasu miałem ogarnąć formalności, przeprowadzić działkę na współwłasność i połowę tej działki sprzedać bo to ponad 60 arów, z tego miałem mieć kasę na ruszenie budowy ( fundamenty, mury ) kobieta miała wsiąść kredyt na siebie żeby prace szły do przodu a ja między czasie miałem skombinować brakującą resztę na wykańczanie wnętrza. dodam że zaznaczyłem że przy ślubie chcę intercyzy - na wypadek gdyby mi się noga powinęła jest wspólny dom z którego nie mogą wyrzucić, poza tym chciałem mieć swobodę finansową i pełną decyzyjność jeśli chodzi o moje interesy.

  16. Bracia, doceniam że poświęciliście sporo swojego czasu na przeczytanie mojej historii, powiem szczerze że po przeanalizowaniu tego wszystkiego co mi napisaliście poczułem się o niebo lepiej, w zasadzie najlepiej od niespełna miesiąca, dobra robota, dzięki ! kobiety są jednak świetnymi manipulatorami, w szczególności gdy mają do czynienia z kimś tak niedoświadczonym jak ja. Dobrze poznać punkt widzenia innych facetów którzy już wiedzą o co w tym wszystkim chodzi, cały ten czas chodziłem z poczuciem winy i wielkiej straty, dzięki za otworzenie oczu !  

    • Like 7
  17. Witajcie ! 

     

    Moja historia będzie nieco długa, jednak opiszę ją całą tak by można spojrzeć na sprawę obiektywnie.

     

    Zacznijmy od Biznesu - sześć lat temu byłem dwudziestolatkiem tryskającym energią, mogłem pracować cały dzień od rana do wieczora a i tak każdego wieczoru były chęci gdziekolwiek się wybrać chociaż możliwości ograniczone - życie na wsi. Jeździłem na siłownie, basen, sztuki walk, co weekend jakaś impreza, lubiłem towarzystwo i poznawanie nowych osób. Wtedy właśnie postanowiłem że do życia podejdę ambitnie i zacząłem prowadzić własne gospodarstwo - to był punkt zwrotny, o ile na początku czasu było całkiem sporo, o tyle z biegiem lat i coraz to większymi inwestycjami i kredytami było coraz gorzej. Źle oszacowałem możliwości zarobkowe - zbyt duża losowość wydążeń ( np. warunki pogodowe ) na które nie miałem wpływu. doprowadziło to do sytuacji że co prawda nie bankrutuje ale kasy starcza na raty kredytu i życie, nadwyżek brak. Wynikiem tego jest to że bardzo dużo czasu poświęcałem pracy - odpuściłem swoje hobby, znajomych i miej uwagi poświęcałem dla związku. W zasadzie straciłem przez to prawie wszystko co stanowiło dla mnie prawdziwą wartość. Dodam że raty które opłacam to więcej niż średnia krajowa w związku z czym nie mogę od tak rzucić tego wszystkiego i wyprowadzić się do miasta i byle jakiej pracy. Poza tym mam podpisane zobowiązania że muszę prowadzić działalność przez kolejne 5 lat... 

     

     

    Związek - Tutaj sytuacja będzie inna niż w przypadku większości zamieszczonych historii, nie piaskowałem - całość poszła raczej w drugą stronę.

    Zacznijmy od początku, poznałem ją jakieś 9 lat temu, przez 3 pierwsze czasem się z nią spotykałem, ale żadnego związku z tego nie było, raczej ona była bardziej zainteresowana niż ja, w końcu jednak się zaangażowałem. Byliśmy ze sobą przez 6 lat, to był pierwszy mój jak i jej związek, zdecydowana większość smaków życia poznawana wspólnie, 3 pierwsze lata określę jako rewelacyjne, kolejne też dobrze wspominam jednak rutyna powoli postępowała. Z biegiem czasu oddawałem się pracy i zmartwieniom z nią związanym coraz bardziej, przestałem o siebie dbać, zerwałem kontakt ze starymi znajomymi, przesadnie się zamartwiałem, dodam że swoją rodzinę mógłbym określić mianem toksycznej, przebywałem więc w takim otoczeniu coraz więcej czasu, przestałem cieszyć się drobiazgami, straciłem swój dawny wigor i chęci do działania a przede wszystkim przestałem doceniać Ją, wiele dla mnie robiła, wspierała, przyjeżdżała do mnie, czasem mi pomagała. Rzadko okazywałem uczucia, i zainteresowanie nią - przede wszystkim na końcu relacji przez ostatnie miesiące, jej zachowanie miało w tym swój udział, zamiast się kłócić - dystansowałem się. Przez długi czas napominała o zaręczynach, ślubie i tym podobnym, ja jednak przeciągałem to w czasie i oświadczyłem się dopiero po 5 latach - rok temu w sumie przez to że nie posunęło się nic do przodu przez ten czas zostawiła mnie ( na dwa dni ) wiec według niej wymusiła to na mnie. Nie mieszkaliśmy razem, ona wymagała tego by poinformować o takiej chęci jej rodziców ja natomiast byłem zdania że to tylko nasza sprawa, w wielu poglądach na życie miałem swoje jasno określone zdanie którego nie zmieniałam, nie ulegałem naciskom chociaż przyznaje mogłem to zrobić, nic mnie to przecież nie kosztowało. Zadko bywałem u niej, jej rodzina raczej za mną nie przepadała, to ona przyjeżdżała na weekendy i w większości na tygodniu. Nie latałem za nią i przyznaję za rzadko okazywałem uczucia - jej tego brakowało. Rok temu po oświadczynach mocno zabrałem się za siebie, w sumie sam nie wiem co mnie ruszyło, zrzuciłem do tej pory 15 kg i chociaż do atletycznej sylwetki jeszcze sporo pracy to jestem obecnie w formie życia. Ostatni rok, po zaręczynach miałem masę pracy i problemów z nią związanych, do tego doszła siłownia, czytanie książek ( przez ostatni rok przeczytałem więcej niż za całe życie ) i zacząłem próbować swoich sił w grze na giełdzie, doprowadziło to do tego że widywaliśmy się tylko w weekendy kiedy ona przyjeżdzała, rzadko gdzieś wychodziliśmy, ale za to podjęliśmy decyzje że budujemy swój dom ( do tej pory mieszkałem w jednym z rodzicami jednak na osobnym piętrze, osobna łazienka, pokoje i wejście. całość domu utrzymuje ja - nie jestem na garnuszku od 20 roku życia )    Ona chciała już ślub i zaraz po tym dzieci, ja dopiero gdy dom będzie stał przynajmniej w surowym stanie. Formalności zacząłem już załatwiać a budowa miał ruszyć w przyszłym roku. ślub i dzieci nie był jeszcze zaplanowany chociaż ona mówiła że już czas i chcę. A powtarzała to raptem miesiąc temu, I wtedy Gdy wydawało mi się że już wszystko jest na drodze do stworzenia rodziny i byłem na to pełni zdecydowany usłyszałem że to koniec. Że już nie kocha, że czekała tyle czasu, że ja nie chciałem ślubu tyle czasu ona chciała a teraz gdy ja chcę ona już nie. Że żałuje że nie rozstaliśmy się rok temu, że wmawiała sobie że jest szczęśliwa a tak naprawdę nie była a teraz jest już pewna że szczęśliwa ze mną nigdy nie będzie, że dla mnie najważniejsza była praca, na nią nie miałem czasu, nie interesowałem się jej problemami a ona robiła dla mnie wszystko, że nie ma sensu ratować czegoś co nie istnieje już od dawna i cała reszta tym podobnych spraw. Wiedziałem że zawaliłem więc próbowałem o to włączyć - zacząłem pieskować jak nigdy wcześniej, wysyłałem kwiaty proponował spotkania, dwa razy się zgodziła jednak nic z tego nie wynikało, później pojechałem z kwiatami żeby porozmawiać jednak była coraz chłodniejsza, na końcu jak lud - nie ta kobieta... Napisałem długi list w którym przyznałem się do swoich błędów i wszystko co zrozumiałem przez ten czas - a fakt faktem zrozumiałem bardzo dużo, zamiast koncentrować się na pracy i problemach powinienem cieszyć się życiem i związkiem a robiłem odwrotnie... na koniec pojechałem do jej matki i dowiedziałem się że ma innego - podobno zaczęła się z nim spotykać dopiero jak powiedziała że z nami koniec, to gość z pracy ponad 10 lat starszy, zapewne musieli mieć ze sobą kontakt już sporo wcześniej, i dawał jej zainteresowanie jakiego nie dostawała ode mnie.  Zapewne źle się zachowałem jednak chciałem o to walczyć bo zrozumiałem jak bardzo zaniedbałem tą relacje. Na ten moment jest pewna swojej decyzji, usłyszałem że to definitywny koniec.

     

     Znalazłem się wiec teraz w sytuacji w której straciłem kobietę którą kocham, mam problemy finansowe, masę pracy, mieszkam w domu w którym nikt nie umie cieszyć się z życia, nie mam żadnych znajomych prócz czterech ambitnych osób w związkach a cała reszta rówieśników za sens dnia i życia uważa wieczorne piwo pod sklepem. Do miasta mam 20 km, nie mam czym zająć myśli, do siłowni dorzuciłem bieganie, zapisałem się na boks tajski - chociaż dojazdy to spora strata czasu i kasy, po prostu uciekłem w sport, jednak co dalej ? Do brzydkich nie należę, zawsze o sobie myślałem dobrzej jednak teraz moja pewność siebie mocno ucierpiała. Nie mam znajomych z którymi mógłbym gdzieś wyjść, poznać nowych ludzi, rano i wieczorami wspomnienia wracają, sypiam po 4 godzinny dziennie... Jakieś rady ? Jak się odkochać ? a może coś z tego jeszcze będzie ? czy po prostu poszła w cholerę i nigdy nie wróci. Na koniec usłyszałem że jeśli mamy być razem to kiedyś może będziemy za rok lub kilka plus coś o przeznaczeniu... 

    • Zdziwiony 1
    • Smutny 3
  18. Cześć wszystkim! 

     

    26 letni rolnik lubiący dobrą książkę, poranny bieg, podróże, wylewanie potów na siłowni i motocykle. Trafiłem tu przez swoje praktycznie zerowe doświadczenie z kobietami - długi związek z jedną kobietą przez całe dotychczasowe życie. Liczę że pomożecie otworzyć mi oczy na relacje damsko męskie 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.