Skocz do zawartości

deleteduser113

Użytkownik
  • Postów

    109
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser113

  1. Ja spotkałem się dwa razy z 18, która mówiła, że chciałaby już mieć dzieciaka. Fryzjerka, pracuje u taty, który ma dwa salony. Tato ma zamiar budowac jej dom. Doskwiera nuda, poczucie spełnienia, dobrobyt?? Jej przyjaciolka z zawodowki zaszla w ciaze z jakimś patusem, który na nią i jej dziecko sra. Może chce bawić równolegle z przyjaciółką? Róznie bywa i szkoda mi czasu, żeby to rozgryzać.
  2. Na mnie to zdanie zadziałało terapeutyzująco mimo, że mam nieco wiecej bo 26. Co racja to racja, nie ma co spinać ^^
  3. Cześć! Przemyślałem sobie te sytuację. Dałem sobie spokój, bo wyła mi taka syrena alarmowa z podświadomości, że nie mogłem jej uciszyć. Czułem takie parcie, żeby znowu poczuć kobietę, że chciałem olać wszystko to co czuję i zrobić naprzeciw sobie. Mieliście rację. Ta kobieta mnie brzydzi, potwornie mnie brzydzi. Potem brzydziłbym się sam siebie. Szalę przeważyło to co mi napisała dwa dni temu. Że ma siniaki na dupie po ostatnim spotkaniu z kimś tam ;O Co sprawiało, że w ogóle założyłem ten temat i myślałem, żeby ją zaliczyć? Głównie koledzy, mam różnych znajomych po różnych przejściach i jakoś każdy mi pisał, że by nie odmówił. Od zawsze właściwie mam swoją głowę i nie jestem podatny na gadanie innych (nawet przyjaciół i rodziny), ale ostatnio postanowiłem, że popuszczę hamulce. Niepotrzebnie. Nie ma co robić czegokolwiek przeciw sobie, chyba że dla własnego dobra. Tutaj dobra nie było, może poza fajnym tyłkiem i spuszczeniem z krzyża. Na to mogę jeszcze poczekać. Plan taki, że zrobię to z dziewczyną, która mi przypadnie chociaż do gustu Dzięki za zainteresowanie tematem!
  4. Mam rejestrator w aucie, wystarczy go odwrócić a tak na serio, skoro chłopaki z forum do prostytutek chodzą z dyktafonem to co dziwnego, że nagram jakąś nakręconą wariatkę? Też tak czuję poniekąd. Nie wydaje mi się, żeby to miało być moje zmartwienie. Pisze o ''rżnięciu''- nic jej nie obiecałem, wręcz pisałem, że jak szuka związku to nie ten adres. Laska już nie raz działała przelotnie z tego co mówi.
  5. Jakaś randka bez zbędnego gadania w kinie, akcja w samochodzie. To miała być laska na raz góra osiem. Ot cichodajka. Chciałem nazwać temat Zaliczenie Psychofanki, ale pomyślałem że tu na forum takie laski to pikuś i to żadne sajko ;D Kurwix wróce do domu i może faktycznie to rozpisze heh
  6. Boję się, to fakt. Jakieś wewnętrzne gówno każe mi to olać. Wszystkie wcześniejsze ruchania olałem przez to samo gówno. Do profesjonalistki nie pójdę. Tutaj miałbym napaloną dupę, a tam podejrzewam jakieś mechaniczne coś. Wychodzi na to, że jakiś LTR zostaje z w miarę poukładaną dziewczyną.
  7. Mógłbyś proszę rozwinąć?
  8. Widzę po kolegach jak sobie przepierdolili w życiu z takimi szonami. Który element Cie dziwi najbardziej (extra safe, wyciąganie, czy dyktafon??). Nie mam doświadczenia z randomowymi dupami. Czego jeszcze nie rozumiesz?
  9. Tak czytam, potrzebuję pomocy we wnioskowaniu.
  10. deleteduser113

    Zaliczenie fanki

    Cześć! Zwracam się do Was z pytaniem jak to widzicie. Jestem w celibacie od zeszłego sylwestra po sromotnym zakończeniu 8 letniego związku. Celowo wytrzymałem, żeby nie robić sobie większego sajgonu w głowie. O tso mi chodzi: Niedawno na imprezie wyrwałem pewną laskę, którą kojarzyłem z imprez w tym klubie, ale jakoś nigdy się nią nie zainteresowałem bo kiepsko się ruszała ;O. Teraz byłem wstawiony, więc wiadomo. Mój kolega porwał jej koleżankę. W przerwie na bar kolega mi powiedział ciekawą rzecz. Ponoć ta laska od 4 lat na mnie poluje, ma nawet moje zdjęcie na tapecie w komputerze. Wie co ubierałem na daną imprezę i ogólnie freakowo max. Dała mi numer i coś tam popisaliśmy - laska wręcz prosi żebym ją zerżnął. Dosłownie. Coś tam pierdoliła o dziecku, że mogła by mieć czy coś, już nie pamiętam. W każdym razie ciało torpeda, 24 lata. Niby 4 facetow ją dymało, czyli koło 12. Nie wiem czy to brać, czy nie brać - a jak brać to jak, żeby sobie nie przepierdolić? Planuję extra safe'a i wyciągnąć przed końcem + chyba dyktafon. Dzisiaj mamy się widzieć. Miałem w łóżku jedną laskę w życiu - więc czas się przełamać chyba. Nie planuję z nią związku, a ona to nie wiem co planuje. Raz mówi o układzie, raz o miłości - zryta głowa co sama nawet przyznała. Nie wiem czy mam głowę już gotową na takie jazdy - olać to? Pozdrawiam!
  11. Interesujący temat. Nie wiem, jakie panowie wyżej mieli doświadczenia, ale ja osobiście nie uciekałbym do kłamstw, zmyślania czegokolwiek itd. Nie zakładałbym też tak czarnych scenariuszy. Lepiej darować samochód niż pożyczyć kase? Wtedy rozumiem nie bedzie myślał "jeździ za moje" i nie straci kasy? Autorze trochę jednak siostrę znasz. Jeśli masz pieniądzd i chcesz pożyczyć to pożycz i się przekonasz sam jak wyjdzie. Jeśli nie chcesz pożyczyć ja bym tylko przekazał, że masz swoje powody i nie możesz. W kwestiach technicznych to darowizna i tyle w temacie. Sam kiedyś pożyczylem kasę dziadkom na samochód i nie bylo problemu. Ja nie pożyczam od nikogo nic.
  12. Dzięki panowie za odzew. Troszeczkę po fakcie, ale doceniam Jestem po rozmowie. Szef naprawdę gość do rany przyłóż. Wyjaśnilem mu co i jak, rozumiał mnie lepiej niż ja sam siebie. Pozwolił podejść do tych egzaminów. Powiedział, że mogę sobie szukać roboty i ewentualnie przedłużyć jak będę chciał. Widzi ze mam depresje i, że mecze sie w tej robocie. Praca na kolei mnie wybitnie nie interesuje. Towarzystwo dziadkow nie dla mnie. Dzisiaj dodatkowo pojechalem po papiery zeby zrezygnowac z terapii Co będe robił dalej? Nie wiem. Rok w norwegii lub ameryce mi nie zaszkodzi. Mam dopiero 26 lat i nic mnie nie trzyma. Pozdrawiam.
  13. No nic, pomocy nie uzyskałem. Proszę o usunięcie tematu. Pozdrawiam.
  14. Cześć! Nie wiem czy dział dobry, coś wątpie. Jeśli nie, to przepraszam i proszę o przeniesienie. W skrócie co u mnie: Jestem 6 miesięcy po całkowitym odcięciu od kobiety. Pousuwane instagramy, fejsbuki, czystka totalna. Największym problemem było puścić tę linę. Zwalczyć lęk, że bez niej tak dużo mnie omija. Poszło. Wiedza z forum, choć strasznie trudna do przełknięcia postawiła mnie na nogi. Sadzonki jaj się przyjeły. Przeszedlem już przez nienawiść do wszystkich kobiet - patrze na nie inaczej, lepiej, bezpieczniej dla mnie samego. Wracam do flirtowania i mimo ze jestem trochę zapuszczony przez pracę (do której zaraz wróce) efekty rewelacyjne. W moim poprzednim wątku doszliśmy do tego, że nie mam przyjaciela w postaci faceta. Miałem kumpla, jest rycerzem jakiego swiat nie widział. Trzy razy wyciągałem rękę, tłumaczyłem jak ważne jest żeby trzymać się z kumplem, a nie służyć pannie. Nici, kolega przepadł i już nigdy mu nie podam ręki. Jak wszedłem do rzeczywistego świata, okazało się, że mam masę ludzi, ktorzy mnie interesują i na tej płaszczyżnie jest super Pierwszą po studiach pracę dostałem w grudniu, pierwsza rozmowa, na wyjebce (bylem w rozpaczy po bylej), dzwonili do mnie żebym tylko nigdzie indziej cv nie skladal bo mnie biorą. Na wyjebce zgodzilem się na 3000 podstawy plus premia kwartalna 1200. Niby fajnie na start. Pracuje w największej w polsce, niegdyś państwowej firmie zajmującej się trakcją kolejową. Zatrudniony jestem w biurze, pracuje z kierownikiem i zastępcą kierownika. Mamy kadrową, magazynierkę i 24 pracowników sieciowych. Jestem najmlodszy. Kierownik 9 lat starszy, cała reszta 50+. Od poczatku nie umiałem sie tam odnaleźć. Rzucili mnie na głęboką wodę. Robiłem dosłownie wszystko, za wszystkich. Wiadomo, chciałem się wykazać. Ciężko mi było wydawać rozkazy ludziom starszym od mojego ojca. Nie zostalem wdrożony w żaden sposob w kwestii programu do zarządzania robotami, w którym pracuję. Do wszystkiego dochodzilem metodą prób i bledów. Wymagano ode mnie dobrej pamięci, a ja w tym stresie nie mialem do niej dostepu. Ogólnie jeden wielki pościg. Atmosfera dobra, może nawet zbyt rodzinna. Kierownik sympatyczny, inteligentny, ciezko sie na niego wkurwic i bralem wszystko na siebie w srodku, ze to ja jestem dupa wolowa. Nigdy nic nie zawalilem, ale wyjatkowo źle mi sie pracuje. Mam jakies swoje zadania, a kierownik co chwila przylatuje, gdzies mnie wysyla, coś wymyśla, coś zapomina. Ciągle się muszę o wszystko pytać, bo tak to tam działa. Nie robię nic zwiazanego z zawodem, nie umiem sie tym zainteresować, zero skupienia, rozkojarzenie sięga zenitu. Od poczatku wiedziałem, że to nie dla mnie i mimo wszystkich benefitow jakie mam, a mam ich sporo nie jestem w stanie tam pracowac. Do tego przestraszony jestem ilością wypadków jakie mają miejsce. Zero rówieśników, ludzie o specyficznej mentalności itd Czekalem aż cos się zmieni, ale nie. Moj poprzednik pracowal 6 miesiecy i poszedl w sina dal. Umowę mam do końca roku, kiero już pytał czy przedłużam. Powiedziałem że tak. Ale w ostatni piatek ciśnienie mnie przeroslo i wyszedlem z biura w chuj. Nie bylem w stanie juz. Caly stres mam nierozladowany, poszlo w plecy. Jestem po rezonansie. Sprawa wyglada tak, ze 7 listopada mam miec egzamin na nieograniczone uprawnienia elektryczne w tym dozor. W poniedzialek (jutro) chcę iść do szefa i o tym pogadać. Myślałem żeby z nim szczerze pogadać. Powiem mu, że nie wytrzymuje mi głowa, mialem cieżki rok i nie interesuje mnie ta robota. Nie mam z nimi o czym pogadac nawet, a lubie rozmawiac o tematyce w której siedze. Zapytam, czy pozwoli mi podejsc do egzaminu i wziacć papiery. On sobie uruchomi rekrutacje i nie bedzie miał luki. Jeśli się zgodzi, to zacisnę zęby (nie wiem czy da sie bardziej) i dopracuje do grudnia. Jesli nie, to planuję złożyć wypowiedzenie, co mu nabruździ bo zanim kogos znajdą to troche zajmie, a robota jedzie non stop. Wcześniej plan byl taki, żeby zdać egzam, przedłużyć umowę i w styczniu zakończyć. Ale wyjdę na chuja, plus nie mam sił tam tyle wytrzymać. Zdrowie mi podupada, praca wybitnie męczy. Nie mam w planach nic innego, jedynie chyba odpocząć. Pracę znajdę w polsce bez problemu, ale dopiero jak mi przestanie piszczeć w uszach ze stresu. Mam kolegów w norwegio, ktorzy mnie zapraszają, żeby popracowac trochę u nich. Przeważnie 20k na wyplacie i zero stresu. Zobaczę. Dodatkowo, planuję zrezyfnować z terapii. Jest to badziewny nurt psychodynamiczny. Narozdrapywali mi ran, i nie chcą sie goić bo tydzien w tydzień to samo. Spotykam się w grupie z trupami psychicznymi, po 15 lat na psychotropach. Po co mi to?? Wole forum i dobre materialy z yt. Podpowiecie mi odnośnie tej pracy? Pozdrawiam.
  15. Meritum czego? XD Myślisz, że Ameryke odkryłeś? "Rozmowa ch*a z butem" ;O Gościu po samej miniaturce widać jakim atencjuszem jesteś i mi kitu nie wciśniesz Moja odpowiedź była adekwatna do tego co zaprezentowałeś. Nie wiem jakie brat ma powodzenie, wiem jakie mam ja. Jak typ zamiast sie zachwycać tym, że poznał laske 9/10 (mocno wątpie) i chciala z nim milo spedzic czas ma takie doły to widocznie ma powodzenia ale u lasek z innej półki. Pozdrawiam
  16. Jak dla mnie to autor sie chwali ze poszla na niego sraka dobrej jakosci i mysli, ze jest mega kotem bo nie wziął. Ani nie dostał, ani nic dobrego z tego nie wyszło tylko rozkmina i ból dupy. Jaki morał? Było wziąć, przełknąć pilla że tacy ludzie dzisiaj i lecieć dalej. W końcu się trafi taka na dłużej.
  17. Rozumiem co chcesz przekazać, ale nie zgodzę się. Sex z dopasowana kobietą nigdy się nie nudzi. Nigdy nie odmówię, bo jaram się jak mały Jasio na Sexysat TV.
  18. Kolejny raz czytam tu na forum, że sex jest przereklamowany. Zaskakuje mnie to za każdym razem, bo nie rozumiem jak można nie kochać tego narkotyku. Chyba słabych dostawców macie. Co do autorki. Może faktycznie trafiłaś na jakiegoś spermusia. Jeśli tak to dzisiaj moze sie na Ciebie ślinić bo nie zwalił od wczoraj. Jutro sobie zwali i zauważy, że masz krostkę na policzku i Cie skreśli. Radzę jednak nie panikować. Może kolega to dobry zawodnik, zna się na tej grze i się nie obejrzysz, a będziesz po nim skakać. Pozdrawiam
  19. Ooj Tobie w takim razie też współczuję ;O ;(
  20. To współczuje Ci człowieku. Ja uwielbiałem sex z byłą od początku do końca. Od gry wstępnej, lodziku z moimi palcami w jej cipce, przez sex po misjonarsku kiedy patrzyłem jak jej oczy wychodzą z orbit kiedy w nią wchodziłem. Jak układała usta z rozkoszy. Jak jęczała i miała wyjebane czy ktoś słyszy, czy nie gdy ją brałem od tyłu w to soczyste dupsko. Jak zalewała pół łóżka sokiem. Jak miała orgazm za orgazmem. Jak ciągnąłem ją za te blond włosy. Jak mowiła żebym ją ruchał. Jak krzyczała moje i Boga imie. Jak spuszczałem się w nią i było widac jaka jest usatysfakcjonowana, że mnie zadowoliła. Ten zapach, ten pot, to przytulanie po fakcie. Z tym, że to była laska 9/10, nie każdy może tego doświadczyć. Długo bym mógł opowiadać, ale idę sobie zwalić. Czołem
  21. Mógłbym i umiem ojca zrównać z ziemią ale po co? Mieszkam z nimi, nie znoszę kiedy jest cisza, nie odzywamy sie itp. Wolę sprawy wyjaśniac od razu. Nie jestem typem człowieka, który sie naśmiewa, który gnoi, który się mści. Kiedy ktoś mnie atakuje, widzę w drugim człowieku traumę. I dobrze mi z tym. Stawiać się też nie mam w zwyczaju. Jak mi ktoś mocno fiknie to ma przejebane owszem, ale raczej w taki sposób, że udowodnie mu, że jest idiotą. Moj tata jak sie odpali, a ja go zleje lub coś to przeważnie chce mnie z domu wypierdolić. Nie chce ojcu wjezdzac bo sie obraza jak mala pizdeczka i potem msci albo nie gada. Dwa dni temu postawilem jasno sprawe. Powiedziałem mu, że jego słowa traktuje śmiertelnie poważnie, jeśli jeszcze raz każe mi sie wynosić to sie pozbieram i już mnie na oczy nie zobaczy. Straci syna. Wytlumaczylem mu, jak prostemu człowiekowi, że ja tez jestem facetem. Jak nie chce, żeby ze mnie była pizda to musimy obaj sie szanować bo będzie iskrzeć. Chyba dotarło. Po prostu chce mieć kontakt z ojcem. No i właśnie, nie choruje na nic. Na nadmierny stres chyba głównie. Poszedlem na terapię jak mnie dopadł atak lęku po trawce. Raz zajarałem na ważniaka i troche mnie strach obleciał. Dostalem się na nurt psychodynamiczny, moim zdaniem chuja warty. Tylko sie człowiek cofa, wyciąga lęki i wspomina chujowe rzeczy. Teraz przez to wlasnie bardziej iskrzy, bo mi sie przypomnialo jakim nerwusem i obrazalskim typem byl stary i jak mnie zawsze piłował. Do tego nie jest określony przebieg ani czas trwania terapii. Troche pomoglo, wyszlo z podswiadomosci, ale sprobuje nurtu behawioralno-poznawczego. Odnośnie konkretnych pytań: Chodzi mi ogolnie, czy taki stan rzeczy jest normalny i do przyjęcia wg was? Bo jestem jeszcze niestabilny troche i wolalbym chyba mieszkac poki co w domu, ale zastanawiam sie czy ta relacja mi nie szkodzi. Mieszkam u rodzicow, mam swoj epny pokoj itp. ale przez to jaką mam sieke na punkcie kasy w glowie (od malego slucham jak to nie ma pieniedzy) to mam teraz wyrzuty, ze cos sam sobie pogotuje, ze ide do wanny itp. Bo widze na sobie spojrzenia rodzicow i kurwica mnie bierze. Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kase. Ludzie na spokojnie sobie robia w domu, a mi zawsze kierownik na lapy patrzyl, a wiesz ile woda kosztuje, a wiesz ile tamto itd. Teraz dokladam im do rachunku i chociaz psychicznie odpoczywam, choc i tak mam wkurwa, ze cale zycie w domu tak wygladalo. Specjalnie kupowalem karnet na silke zeby sie tam myc itp. Pojebane, ale tresura dzialala. To jest normalne? No i towarzystwo ojca na dluzsza mete mnie wkurwia, jestem przeczulony przez matke i jak widze go jak sobie podpije to mnie rozkurwia od srodka , a jako ze mam wgrany program "ojca sie szanuje" to nie umiem nim gardzic itp. Bo normalnie gardze alkoholikami, jak ktos glupio pierdoli po pijaku itp. Ogolnie juz nie wracam myslami, bo wiem ze nikt nie ma rodzicow idealnych. W tym momencie, kiedy rozstalismy sie z dziewczyną potrzebowalem ich i przez to co bylo na terapii wspominane nie moglem sie do nich zblizyc. Dalej troche usmiezam to poruszenie po terapii. To tyle wlasciwie. Widzicie tu cos mocno niepokojacego? Czy da sie zyc? Wiadomo ze lepiej byc na swoim, ale jakos tak razniej w domu jeszcze.
  22. No nic, skończyło sie zainteresowanie tematem. Lasia usunięta. Trochę kwestii chciałbym z grupą jeszcze obgadać, ale do tego widocznie muszę założyć nowy temat. Dzięki i pozdrawiam. Można zamknąć.
  23. Jedyna opcja - zerwać kontakt na już. Dalej wyleczyć się, wyciągnąć wnioski, lecieć z rozwojem. Ruchania (darmowego ofc) masz chłopie tyle dzisiaj, że nie warto sie babrać w te gierki. Wiem po sobie. Jeśli znowu wejdziesz w związek to proponuję zrezygnować z smsów, komunikatorów, snapów i całego internetowego gówna. Stwórz związek w rzeczywistości pozamultimedialnej, przewiduję, że taka relacja będzie czymś oryginalnym i na psychikę nie bedzię tak szkodzić. Pozdrawiam
  24. Cześć! Piszę do was znowu, by podzielić się obserwacjami siebie samego skonfrontowanymi z wiedzą z forum. Forum pomogło mi rozwiać moje wątpliwości odnośnie dziewczyny (w ogóle dziewczyn). Na dzień dzisiejszy z pełnym przekonaniem piszę to: jestem wdzięczny wszystkiemu, włącznie z wami, że zostawiłem ten pojebany związek. Dodatkowo muszę nadmienić, że wszystko co czytam na forum utwierdza mnie w przekonaniu, że to jaki bylem kiedyś w stosunku do dziewczyn sie sprawdzało i bylo poprawne. Zawsze czułem, ze nie moge sobie dac wejsc na głowę. Laski były tylko dodatkiem do życia. Nawet zwiazku nie chcialem, ale polecialem na fajną laskę, z mega osiągnięciami edukacyjnymi, z rodzicami na poziomie itd. Nie żałuję i wyciągam wnioski. Widzę, że powoli odzyskuję to co w mosznie ma być. Co prawda od zerwania kontaktu całkowitego mija dopiero 5 miesiąc, ale już widzę że wszystko co dobre to dopiero przede mna. Czasem mi sie zdarza popłakać, jak mnie dopadnie tęsknota za fajnymi chwilami (było ich wpizdu), bo jak wejde w te uczucia i dam sie ponieść, to potem już ich nie ma. Pod tym wzgledem czuję, że jest ok. Do tego odnowilem kontakt z moim druhem. Co prawda zerwalem go przez to, ze olał mnie dla laski, ale trudno - nie kazdy ma pojęcie. Jeśli ktoś czytał moj temat to pamięta, że samica odpalila co w niej siedzi kilka dni przed moją obroną magisterki. Wtedy juz mieszkalem spowrotem w domu (wcześniej akademik) i ogarnialem prace dyplomową. Nuda na wsi, znajomych już tu nie mam. Dalej to wiadomo, obroniłem się, dwa miechy odzyskiwania samicy. Odzyskałem, w święta mnie skręcało w nerwicy i depresji, napisałem temat i w końcu zerwałem. Potem jeszcze była szarpanina, chciałem wracać ale samica ukróciła wszystko i dała kopa w dupę w maju. Podświadomie pragnąłem tego, żeby to ona zerwala, bo ja bym z tym obciazeniem nie wytrzymal. Bylo to straszne zderzenie ze ścianą. Dotarło do mnie, że coś co wydawało się kiedyś nie do przyjęcia (zerwanie z nią całkowicie) ma właśnie miejsce. Długo to do mnie dotrzeć nie mogło, ale dotarło. Do pracy poszedłem od 22 stycznia. Między innymi dlatego, że czułem presję ze strony ojca, że siedzę w domu i walę w chuja. Nie waliłem, miałem skrajną nerwicę... No i właśnie. Tutaj mam gwozdzia. Chodzę na terapię już jakieś 3 lata. Pierw indywidualna, potem grupowa. Na tej terapii ciągle wałkuje się temat ojca. Kiedy bylem w traumie po rozstaniu, caly ten syf od ojca dopadł mnie z podwojną siłą. Do tego stopnia, że musiałem sie wyprowadzić, ale nie bylem w stanie ogarnac zycia. Depresja max. Mieszkam znowu 4 miesiace w domu. Przez te terapię czuję taką nienawiść do ojca, że czasami się ze mnie wylewa. Chciałbym wam przedstawić rodziców, moze mi coś doradzicie. Zacznę od matki. Matka jest zaradna, ogarnięta, dużo wie, dużo kuma, poczucie humoru na poziomie, pracuje w biurze. Mogę z nią rozmawiać na większość tematow. Jest bardzo zapobiegawcza, sporą część jej myślenia zajmują myśli lękowe bo slucha wiadomosci, slucha pierdolenia wiejskiego itp. Itd. Uwazaj, bo to, nie idz tam bo tamto. Niby do każdego uśmiechnięta, nic nikomu nie powie źle, ale wsrodku się to kisi. Całe życie przelewała to na mnie, najstarszy syn, w miarę kumaty. O wszystkich rozterkach mi opowiadała, a ja sie tym przejmowalem. Najgorszy jej błąd to wciagnię ie mnie w bagno w postaci mój chłop pije, ja go nie zostawię, ale będę to wylewać swojemu dziecku. Zaszczepila to we mnie. Te nienawiść do ojca który pije. Tata. Emerytowany kierownik na kopalnii. Nie potrafi rozmawiać, widać że cos dusi w sobie, popija. Zawsze chciałem żeby był ze mnie dumny. Może jest, ale nigdy mi tego nie pokazał, nie powiedział. Potrafi tylko wymagać, egzekwować, caly czas coś ode mnie chce. Ostatnio mi powiedzial po pijaku, że mu nigdy w życiu nie pomoglem w niczym. Tutaj nie rozwine tematu, napisze jedynie tyle, ze dzisiaj mu powiem, że jak nie cofnie tych slów to na zawsze straci syna. Bo tym przekreslił całe moje zapierdalanie na to, żeby mnie w końu docenil. Być może, dzięki temu że we wszystkim chciałem mu imponować znam się na bardzo obszernej ilosci tematów. Tata ma bardzo toksyczny żart, bo niby sie nabija, ale czuc że sporo w tym prawdy. W dzieciństwie przekraczał wszelkie moje bariery. Czy to wpierdol dostalem za złe odnoszenie sie, czy to sie obrażał i nie rozmawiał, a ty dziecko myśl co zes powiedzialo nie tak. Wydaje mi się, że przez to nie imiem swobodnie pożartować z ludzmi trochę starszymi ode mnie. Ogólnie na ojca reagowalem myślą "boże co zaś chce, co źle zrobilem, czego nie wie" i tak mam do dzisiaj. To nie jest towarzyski facet, glownie zalewa pytaniami. Nie czuje komfortu w rozmowie z nim, wszystko co mowi biore śmiertelnie poważnie. Do tego czuje wściekłość gdy popija. Miałem na to wszystko wywalone, ale na terapii mi powiedzieli że to jest zlość, a nie obojetnosc, wiec wszedlem w to i mnie to totalnie zmiażdżyło. Szukam ostatnio pozytywów w jego osobie. Zarabiać zarabia zawsze, dom wybudowany, fury ma, kobita go nie zostawi (pewne jak w banku - Matka mi osobiście mowiła kilka razy, że go nie zostawi bo za swoje nie wyżyje, a szkoda jej domu. Za takie gadanie wsadziłem ją do wora ze wszystkimi innymi babami. Zabroniłem jej zaczynać jakiekolwiek rozmowy zemną odnośnie jej relacji z ojcem.) Tata bywa zabawny. Kiedyś mi imponował, ufalem mu, był moim wzorem. Potem nie wiem.. zobaczyłem ojca mojej bylej i wolałem być jak on. Pocieszny, pogada, pochwali sie co u niego itp. Tyle że u nich spodnie nosi jej matka. Jest osobą decyzyjną w tym malżeństwie jak sama mowi. Jednak powtarza też, że musi umrzeć przed mężem bo bez niego nie przeżyje. Mój tata zawsze był decyzyjny, ale wymagał za dużo szacunku, którego nie mogłem mu dać bo mnie odpychał swoim charakterem często. Teraz przez to co sie uruchomilo mam trudnosci przez niego. Zlości mnie na każdym kroku. To moj pierwszy problem. Czy faktycznie az tyle złego mi narobil? Może mi się już myli z moją dziewczyną, ktora mnie gnoiła przez lata bo bylem niewystarczajacy? Sam juz nie wiem... Mam jeszcze kwestie pracy niewyjaśnioną, ale to pozniej. Bo nie wiem, czy mogę pisać tutaj czy zakładać coś nowego. Pozdrawiam i milego wieczoru życzę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.